Zabrał wnuczkę na spacerek

Zabrał wnuczkę na spacerek




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Zabrał wnuczkę na spacerek
Razem z naszymi partnerami przechowujemy na urządzeniu informacje, takie jak pliki cookie, i uzyskujemy do nich dostęp, a także przetwarzamy dane osobowe, takie jak niepowtarzalne identyfikatory i standardowe informacje wysyłane przez urządzenie, w celu zapewniania spersonalizowanych reklam i treści, pomiaru reklam i treści oraz zbierania opinii odbiorców, a także rozwijania i ulepszania produktów. Za Twoją zgodą my i nasi partnerzy możemy wykorzystywać precyzyjne dane geolokalizacyjne i identyfikację przez skanowanie urządzeń. Możesz kliknąć, aby wyrazić zgodę na przetwarzanie danych przez nas i naszych partnerów zgodnie z opisem powyżej. Możesz też uzyskać dostęp do bardziej szczegółowych informacji i zmienić swoje preferencje przed wyrażeniem zgody lub odmówić jej wyrażenia. Pamiętaj, że niektóre rodzaje przetwarzania danych osobowych mogą nie wymagać Twojej zgody, ale masz prawo sprzeciwić się takiemu przetwarzaniu. Twoje preferencje będą mieć zastosowanie tylko do tej witryny. Preferencje możesz zmienić w dowolnym momencie, powracając na tę witrynę lub odwiedzając stronę zawierającą naszą politykę prywatności.

Więcej wierszy na temat:
Przygoda


Napisany: 2018-06-13
Dodano: 2018-06-13 21:14:12


Rodzaj Rymowany
Klimat Ciepły
Tematyka
Przygoda



Aby zagłosować zaloguj się w serwisie

© 2012 www.kobieta.pl Kopiowanie wierszy bez zgody ich autorów jest zabronione.


Dzyń! Dzyń!

Zabrał mnie dziś na spacerek
mój nowiusieńki rowerek.
Jadąc przez wielką ulicę
z radości prawie kwiczę.
By nie mieć miejsca w żołądku
zjedliśmy kilka gołąbków.
Choć nie czuliśmy już głodu
wpadliśmy zjeść kilo lodów.
Gdy zaczynało się chmurzyć
wróciliśmy na podwórze.

Dzyń! Dzyń!
Dzyń! Dzyń!

Wróciliśmy na podwórze
gdy zaczynało się chmurzyć
Wpadliśmy zjeść kilo lodów
choć nie czuliśmy już głodu.
Zjedliśmy kilka gołąbków
by nie mieć miejsca w żołądku.
Z radości prawie kwiczę
jadąc przez wielką ulicę
Mój nowiusieńki rowerek
zabrał mnie dziś na spacerek.

Dzyń! Dzyń!


https://www.youtube.com/watch?v=WJ5JYqRtQFQ
A ja myślałem, że zabrał na przejażdżkę :)
To brzmi jakbyś panę złapał i rower dalej prowadził :)
to chyba by zaczarowany rowerek ... taki ma mój
wnuczek i dziadek musi iść z nim do parku ...
Wiersz bardzo przyjemny lekko się czyta.Forma mnie
zaskoczyła.
Pozdrawiam serdecznie.
NO! - cudowny majstersztyk! - jakże wdzięcznie
brzdącowaty, dzyń!dzyń - w tę i w tę - bo rozjadę!...
- swietny wiersz, świetny nastrój!
Pozdrawiam serdecznie:)
ciekawa forma, zaskakujący wiersz. Twoje fraszki
wykorzystałem w ksiązce o Karkonoszach pozdrawiam
Fajna pochwała nowego rowerka. Tak samo sprawnie
jedzie do przodu i tyłu:) Miłego wieczoru:)
Wiersz tryskajacy zdrowiem, z podziwem pozdrawiam:)
Odwrócił kota ogonem,
rowerek wziął na postronek.
Później ospale wlazł na wagę,
gdzież ja zgubiłem rozwagę.
Kłaniam się rowerowo, dobranoc.
Moj coprawda stary ale tez uwielbiam go:) nie wspomne
juz o lodach...:)
pozrawiam:*)

Shortcuts zu anderen Sites, um außerhalb von DuckDuckGo zu suchen Mehr erfahren
Dumny Donald Tusk zabra ł wnuczkę na spacer! Pokazał zdjęcia! | Jane TV
Pijana babcia zabrała wnuczkę na spacer - RMF24.pl - Policjanci z Mysłowic zatrzymali kompletnie pijaną babcię. Opiekowała się 2,5-letnią dziewczynką. Ledwo trzymając się na nogach ...
Zabrał mnie dziś na spacerek . Dzyń! Dzyń! Zabrał mnie dziś na spacerek mój nowiusieńki rowerek. Jadąc przez wielką ulicę z radości prawie kwiczę. By nie mieć miejsca w żołądku zjedliśmy kilka gołąbków. Choć nie czuliśmy już głodu wpadliśmy zjeść kilo lodów. Gdy zaczynało się chmurzyć wróciliśmy na podwórze ...
Wtulał się zawsze w mężowskie zgięcie w kolanie i spał całe przedpołudnia. Potem w taki sam sposób wtulał się w męża w nocy. Syn dorastał razem z Torkiem, im był starszy, tym więcej wychodził z domu, a my z Mężem spędzaliśmy z Torkiem coraz więcej czasu. Pamiętam z tamtych czasów, jak Torek cieszył się na spacerek .
Bilder für Zabrał wnuczkę na spacerek
Zapytany o wnuczkę mówi: - Nie , Klaudia już tu nie mieszka proszę Pani , poszła w tak zwany cug , wie Pani i wyprowadziła się do chłopaka . ... Więc zabraliśmy któregoś pięknego dnia kwietnia jego 5-letniego syna do Mielna na spacerek niedzielny. Wiedząc już trochę ,że Adaś faktycznie rzadko coś kupuje , nie omieszkałam nie ...
Było, minęło…. 23 października 2016. Stanisław Masłowski (1853-1926), Wschód księżyca. To jeden z moich ulubionych obrazów. Pomyślałam, że teraz właśnie go pokażę obecnym tutaj lunofilom; zawsze kojarzy mi się z Zaduszkami. Pewnie słusznie - na drzewach widać ostatnie liście, to późna jesień.
Lucy wyjęła go z klatki, pozwoliła na spacerek , przywołała smacznym kęskiem i utuliła: niespodziewanie zaczął mruczeć. Dzikiemu zwierzakowi chyba odpowiadało regularne otrzymywanie pożywienia i częste pieszczoty. ... Ceny energii elektrycznej ciągle wzrastały, więc urządzenia poruszane rękoma były cenne. Harry zabra ł Babci ...
Po kilku godzinach czekania przybył kocurek. Szybko dostał instrukcję i zabra ł się do czynu. Voilà, Królewna ocknęła się. W sumie to już koniec całej historii. Królewna żyje, krasnale też, kot w butach znalazł sobie nową ulubienicę. Wszyscy są szczęśliwi, oprócz babci która nadal czeka na swoją wnuczk ę.
Mecz Polska - Kamerun zapowiadał się na spacerek dla podopiecznych Stephane'a Antigi. Początkowy set pokazał jednak, że rywala nigdy nie należy lekceważyć. Pier...
Ale nagle zapala papierosa i zaczyna z dymkiem spacerować wśród dzieci. Całe szczęście, że z daleka zobaczył jakąś znajomą i zabra ł wnuczkę z placu, bo pewnie niedopałek wylądowałby w piasku, jako kolejny skarb dla maluchów. Sytuacja II: Na placu bawią się dwaj chłopcy z tatusiem. Tatuś też się bawi a jakże.
Hilf deinen Freunden und Verwandten, der Seite der Enten beizutreten!
Schütze Deine Daten, egal auf welchem Gerät.
Bleibe geschützt und informiert mit unseren Privatsphäre-Newslettern.
Wechsel zu DuckDuckGo und hole dir deine Privatsphäre zurück!
Benutze unsere Seite, die nie solche Nachrichten anzeigt:
Erfahre, wie wir uns dafür einsetzen, dass du online sicher sind.
Wir speichern weder deinen Suchverlauf, noch verfolgen wir dich im Internet.
Über $3,650,000 an Spenden für Datenschutz durch DuckDuckGo.
Wir zeigen Ihnen, wie du deine Privatsphäre online besser schützen kannst.


Ludzie jak ludzie, rejon gęsto zamieszkują typy kupiłemznaczekzadwasześdziesiątwięcwymagam ale dużo jest też typów noszęsłońcewsobie , stąd czasem jest naprawdę ciekawie .  

Podjeżdżam z listem pod zadbany domek , wychodzi miła staruszka , nie wiem, może teściowa może pomoc domowa. 

- Boże ja taka ślepa bez okularów ...

- O tu, mniej więcej proszę się podpisać , wystarczy nazwisko.

Pani sztywnymi palcami chwyciła długopis , przymrużając oczy podpisała się nazwiskiem jak zerówkowicz i mówi zażenowana:

- Boże, kto to się rozczyta... nawet pies tego nie rozbierze...Cichecka mam na nazwisko jakby co ....

W dzieciństwie była skromną , drobną dziewczynką i pamiętam , że siedziała w pierwszej ławce na polskim . 

Skończyła studia , wyszła za mąż, urodziła dziecko , skromność zachowała . Pracowała jako księgowa w jakiejś firmie transportowej . Nie widziałam jej od zakończenia szkoły a potem spiknęłyśmy się jakoś na ulicy i wymieniłyśmy numerami . Odkryłam Anię na nowo , to takie ciekawe , jak ktoś się postarzał czy wyładniał , kim tak naprawdę jest po tylu latach . Każda z nas miała tyle do opowiedzenia . Lubiła tańczyć jak ja ,więc odnalazłyśmy się w dobrym momencie , ja znów zawsze powtarzam, że trzeba zacząć żyć , bo jest później niż się wydaje. 

Ania była wesoła i nie sposób było nie lubić jej towarzystwa , choć czasem miała takie smutne i zmęczone oczy , że zastanawiałam się czy ona w ogóle śpi .

Opowiedziała mi swoją historię . Wzięli z mężem kredyt na 500 tys. zł. na budowę domu . Dom niczego sobie , hiszpańska terakota i kawał ogrodu . Mąż ją zdradził . Odszedł do innej . Wynajęła detektywa , żeby udowodnić mu winę na sprawie rozwodowej, i jak się potem okazało , nic mu nie udowodniła . Rozwód odbył się bez orzekania o winie . Podział majątku , ona została w tym domu , więc wyrokiem sądu musiała męża spłacić . Próbowała więc sprzedać dom , bo groziło jej zajęcie komornicze . 

W między czasie zapisała się na studia podyplomowe , żeby podnieść kwalifikacje i więcej zarabiać . Zajmowała się dzieckiem , domem , robiła kurs sternika , chodziła na angielski i jeszcze planowałyśmy razem pójść do szkoły tańca i zawsze powtarzała : Zobaczysz , ja jeszcze będę miała dom we Francji ... :) Tak bardzo starała się być szczęśliwa . 

 Ale nagle zaczęła dziwnie się zachowywać wobec mnie, unikała mnie , nie chciała rozmawiać , mówiła że jest zmęczona .
Zrobiło mi się przykro , bo myślałam , że przestała mnie lubić . Więc nie narzucałam się specjalnie . Odzywała się ale rzadko . Martwiłam się strasznie, nie wiedziałam co mam robić . Pojechałam kiedyś do niej bez zaproszenia , oferowałam pomoc , no pogadała , ale jakoś tak inaczej . 

Okazało się , że obniżała cenę domu , ale mimo wszystko żaden chętny kupiec się nie zjawił . Komornik zabrał jej najpierw samochód , a potem dom . Zamieszkała u rodziców .

Potem okazało się że jest w szpitalu bardzo chora . I że ma rzadką grupę krwi i potrzeba krwi dla niej . Pisała mi , że wyjdzie z tego i żebym się nie martwiła , że tylko musi przyjąć czerwone krwinki i wyzdrowieje . Poruszyłam niebo i ziemię w poszukiwaniu tej krwi , radio , telewizja , stałam w punkcie krwiodawstwa w szpitalu i odbierałam od zwerbowanych osób oddających krew zaświadczenia , że ta krew jest dla Ani ... skąd mnie wyganiali i nie pozwalali nawet wypić kawy z automatu.... Nic to nie dało .
Ania umarła . Zawinęła się w 3 miesiące .

Pół roku nie mogłam uwierzyć w to co się stało .

Taki apel : jeśli ktoś z Was ma krew Rh- , to oddawajcie ją regularnie, żeby ta krew była zawsze w banku krwi i żeby nie trzeba było się o nią bić a w końcu zasnąć w śpiączce farmakologicznej i już się nie obudzić .

P.S
W tej historii pozytywów nie ma, ale musiałam to napisać , bo mi zalegało w duszy .
Będąc młodą czterdziestką , zdarzyło mi się roznosić listy polecone . Ludzie jak ludzie, rejon gęsto zamieszkują typy kupiłemznaczekzadw...
Będąc młodą czterdziestką , siedziałam któregoś razu z koleżanką na ławce i szukałyśmy wśród przechodniów "naszych" typów fa...
Ania to też młoda czterdziestka , dziewczyna wykształcona , ambitna , zgrabna laska w mini , kolorowych rajstopach i stylowych butach...



kwietnia 2018 (1)


grudnia 2017 (2)


października 2017 (3)


września 2017 (1)




Motyw Rewelacja. Obsługiwane przez usługę Blogger .

Starość to stan umysłu. Szukam pozytywów.

Stanisław Masłowski (1853-1926), Wschód księżyca
To jeden z moich ulubionych obrazów. Pomyślałam, że teraz właśnie go pokażę obecnym tutaj lunofilom; zawsze kojarzy mi się z Zaduszkami. Pewnie słusznie – na drzewach widać ostatnie liście, to późna jesień. Jest wilgotny i chłodny zmierzch, nad groblą zaczynają się unosić opary. Pusto. Światło uparcie walczy z mrokiem.
Nie pamiętałam dokładnej daty śmierci Stanisława Masłowskiego, więc zerknęłam do Wikipedii, gdzie w życiorysie artysty znalazłam nieznane mi, a interesujące szczegóły:
Dziadek Masłowskiego ze strony matki, Wincenty Danilewicz herbu Ostoja (ur. 1787) brał udział – jako szwoleżer – w kampanii napoleońskiej, za co został odznaczony francuskim orderem Legii Honorowej.
Ojciec artysty, Rajmund Masłowski, w powstaniu styczniowym był naczelnikiem okręgu chęcińskiego, za co w połowie 1864 roku został aresztowany, a następnie około 6 miesięcy spędził w więzieniu w Kielcach.
Sam Stanisław Masłowski studiował malarstwo w Warszawie, był uczniem Wojciecha Gersona, Józefa Chełmońskiego i Stanisława Witkiewicza, kolegą Aleksandra Gierymskiego, Józefa Pankiewicza i Władysława Podkowińskiego. Stał się sławnym i uznanym malarzem, zdobywał nagrody i medale, brał udział w wystawach wiedeńskiej „Secesji”. W roku 1879 został odznaczony Krzyżem Oficerskim Polonia Restituta.
Ale szczęśliwe lata dzieciństwa spędzał w Bronowie koło Poddębic, w rodzinie przyjaciela swojego ojca, Jarosława Konopnickiego. Żona pana Jarosława, Maria, właśnie zaczęła pisać poezje, w roku 1881 ukazał się pierwszy ich tomik. A cztery lata później napisała małe opowiadanie, migawkę z codziennego życia, rodzajowy, ciepły obrazek – i w nim, wśród jej własnych dzieci, pozostał, utrwalony na zawsze, mały Staś.
JAK SIĘ DZIECI W BRONOWIE Z ROZALIĄ BAWIŁY
     Dzieci w Bronowie było czworo: Tadzio, Staś, Janek i Helenka.
Tadzio był już taki duży, że kiedy w jadalnym pokoju stanął przy dębowym stole, to stół mu był do ramion; a Staś kiedy stanął przy stole, to mógł na nim akurat brodę położyć; co zaś do Janka — wcale z za dębowego stołu widać go nie było. Ale nie bójcie się. Umiał on i tak wypatrzeć, co tam smacznego stało.
   Helcia była jeszcze mniejsza; ba, chodzić nawet nie umiała dobrze. Co się zapędzi, to jej się nóżki poplączą i buch! — na ręce mamy, albo niani. Takie to już te małe dziewczątka.
   A nianię to miała Helenka taką dobrą, i taką ładną, że się jej od szyi prawie puścić nie chciała. Było tej niani na imię Rozalia, a dzieci się niezmiernie przy niej bawić lubiły, szczególnie, kiedy zaczęła opowiadać przeróżne bajki. Już to, co prawda, Tadzio, jako słuszniejszy, wyśmiewał nieraz Stasia i Janka, że się babskiego fartucha trzymają. A zdarzało się to wtedy zwykle, kiedy z nowej głowy cukru hełm papierowy dostał i za rycerza się przebrał.
   Ale i on sam nieraz tak się w tych bajkach zasłuchał, że kiedy przyszła dziewiąta godzina, a mama zawołała: „dzieci, spać!“ — to mój Tadzio pierwszy w prośby:
     — Moja mamuniu, jeszcze troszkę — tylko się złota kaczka przez morze przeprawi.
   A dopieroż te piosenki, co to niemi Rozalia usypiała Helcię — było czego posłuchać! Nie wiedzieć skąd się brały, a co jedna — to ładniejsza, a co dzień — to nowa. Dziś o sierocie, co gąski zganiała do domu, bo wieczór nadchodził, w chacie była zła macocha, a sieroty nie było komu bronić; jutro o wilku, co się rozhulał i w lesie sobie wesele wyprawiał: to znów o ułanie, co stał na widecie, to o koniku, co rżał w stajence, czekając aż młody wojak pożegna ojca i matkę…
   I ktoby je tam zliczył!
   Zaczynało się to nieraz od samego rana. Tadzio w najlepsze śpi, a tu mu Rozalia przy łóżeczku śpiewa:
Dzień dobry Tadziu, na powitanie,
Koniczek w stajni, szabla na ścianie.
A ty Tadziu jeszcze śpisz,
O koniku ani wiész!
     Zrywał się Tadzio, oczy przecierał i już się uśmiechał, myśląc o owej szabli na ścianie, rzeźko się mył, czesał, ubierał, jak na rycerza przystoi. Tymczasem Rozalia budziła Stasia, który był zawziętym śpiochem.
Dzień dobry, Stasiu, na powitanie
Jedzie tu Krakus w siwéj sukmanie.
A ty, Stasiu, jeszcze śpisz,
O Krakusie ani wiész!
     Staś tę piosenkę niezmiernie lubił. Zaraz téż chwytał Rozalię za szyję i póty trzymał a całował, póki mu jej jeszcze ze dwa razy nie zaśpiewała. Wtedy zaczynały się różne pytania:
    — A co to za Krakus?, a skąd on jedzie? a po co? a na jakim koniku? a jaka to ta siwa sukmana? a kiedy on tu przyjedzie?
   Rozalia dopiero jedno po drugiem wszystko pięknie rozpowiada, tymczasem myje Stasia, czesze go, ubiera, a Stasiowi aż się oczy śmieją. A miał on jasne oczki, właśnie jakby dwie iskierki. (…)

Czy to właśnie ten Staś był? Tak mówią.
I dużo nimi widział. Więcej niż inni.
Tak sobie pomyślałam, że to będzie ładne wspomnienie przed Zaduszkami. Nasza pamięć pełna jest naszych zmarłych, drogich i kochanych, a któż pomyśli o tych, którzy dawno temu już minęli?
Uśmiechnijmy się do Marii Konopnickiej i pomyślmy ciepło o Stasiu. To tak, jakbyśmy zapalili im lampki na mogiłach.
To mój ukochany obraz! Cieszę się, że i Pani go lubi :)
Anusiu,
6 listopada od dzisiaj kojarzy mi się z chrztem mojego siostrzeńca, Daniela Adama (którego jestem matką chrzestną) oraz narodzinami Klementyny Joyce, córki mojej najlepszej przyjaciółki. Bardzo ładna data, 6.11.16 :)
Doskonale, Beato!:)
Tak może być, jak piszesz.
O, jak miło z Twojej strony!
I ja lubię ptaki; nie dość, że łączą ziemię z niebem, to jeszcze śpiewają i cieszą!
Ale, ale. Chyba mam coś ptasiego, taką miłą ciekawostkę.
Poszukam i zaraz Wam pokażę.
Czas już na nowy wpis!
E, nie, śniegu jeszcze ni mo, ale tak sądzę po sobie, że i one, biedactwa, zgnębione , jak tak ciemno i mokro cały Boży dzień. No to niech i one chociaż mają w ramach wspomnienia lata trochę słonecznikowych ziarenek i orzechów włoskich (rozłupanych). Od razu się ożywiły.
Się podziękuje.:)
A co, śnieg u Was?
BeatoV (wiad.pryw.) rada jestem, że tak się Wam udało i chętnie zerknę. Czy jest możliwość zeskanowania tych prac? Przesłanie skanów tu, do Administracji, usprawniłoby proces. Wydawnictwo dostaje tyle przesyłek do mnie, że przekazuje mi je w większych partiach, co oczywiście w Waszym przypadku oznaczałoby dużą zwłokę.
A to proszę, Starosto, podziękuj panu Musierowiczowi za moje ulubione powiedzonko;)
Przy takiej pogodzie otworzyłam dziś gospodę pod sikorkową nóżką, czyli karmnik. Ptaki zwiedziały się błyskawicznie, natomiast Gacia Melacia osłupiała, bo się jej już zapomniało, że karmnik wisi za oknem.
Ale chociaż chór mam na żywo;)
Ostatnio ćwiczymy „Alleluia” Younga i „Missa Spei” Dąbrowskiego.
„Trudno, świetnie” mawiał od zawsze pan Musierowicz, a z nim – bohaterowie Jeżycjady (już nie wiem, którzy).
Jadziu, Anusiu, Nutrio – niespodzianki mają to do siebie, że do ostatniej chwili trzyma się je w tajemnicy!
Tak i ja uczynię, he he.
Nie powiem nic ponad to, że nie byczę się, pilnie pracuję, i z radością obmyślam (obmyślamy!) niespodzianki.
Wy tylko uzbrójcie się w cierpliwość, dobrze?
Ale długoterminowo: rzecz dotyczy już nowego roku; ten się właśnie powoli kończy.
Pogoda z lekka do niczego, więc jako typowa meteopsychopatka wspieram się „Jeżycjadą”. Tym razem „Wnuczka do orzechów”. Bardzo podnosi na duszy. Ach, kochany Starosto, ilekroć widzę jakieś ankiety pt.”Co byś zabrał ze sobą na bezludną wyspę?”, oczyma duszy widzę, jak z plecakiem wypełnionym Jeżycjadą docieram do jej (wyspy bezludnej) brzegów, zasiadam w cieniu palmy i raczę się jednym z tomów nie bacząc na zbliżający się huragan Mariolla ani spadające gęsto kokosy;)
Zazdroszczę Wam tych koncertów na żywo, Krzysztofie i Casciolino, ale tak i cóż zrobić.
Trudno, świetnie – jak mawiał nie pamiętam kto;)
Dobrze, że przy dobrym osprzętowieniu można mieć muzykę w domu prawie równie znakomitą. Prawie…
Dziękuję, Beatuszko. Jesteś kochana :)
Co to znaczy siła Konkursu Wieniawskiego! Przez dwa dni dziadek Bogumił z tatą Piotrem mozolili się wykonując dla Asi i Zosi dwie pary malutkich skrzypeczek- zabaweczek. I dzisiaj maleństwa się z nimi nie rozstają! Nawet do kościoła z nimi poszły i grały, ilekroć była muzyka. A jak fachowo wtykają je pod podbródek i tną smykiem po strunach (dwóch).
Ah już się nie mogę doczekać, cóż to za wspaniałą niespodziankę nam Pani szykuje.
Z wypiekami na twarzy wyczekuje „Ciotki Zgryzotki”. Choć pomysły z koszulkami na, których by były cytaty lub postacie z książek nie jest zły sama chętnie bym taką nosiła.
Ściskam Panią serdecznie i życzę miłej pracy nad książką
Pożera jej cipę jak w pornosach
Przyjęła wyzwanie od ruchacza
Sex latynoskie mamsity - Lela Star,luna Star, 2 Kobiety 1 Meżczyzna

Report Page