Zabawili się w kamasutrę

Zabawili się w kamasutrę




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Zabawili się w kamasutrę

Mateusz i Ala z M jak miłość pokazali się publicznie jako para na ramówce TVP?! Ależ Mostowiak wyprzystojniał przy ślicznej partnerce - ZDJĘCIA, WIDEO

Mateusz i Ala z M jak miłość pokazali się publicznie jako para na ramówce TVP?! Ale Krystian Domagała wyprzystojniał przy ślicznej Ali Ostolskiej
Z kim Mateusz Mostowiak w "M jak miłość" powinien spędzić resztę życia?




Powinien sobie znaleźć kobietę spoza Grabiny



Grupa ZPR Media sprzeciwia się głoszeniu opinii noszących znamiona mowy nienawiści przepełnionych pogardą czy agresją.
Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, powiadom nas o tym, klikając zgłoś. Więcej w REGULAMINIE



Budowa i Wnętrza:
Murator.pl
Projekty.murator.pl
Muratorfinanse.pl
Urzadzamy.pl
Architektura.murator.pl
Muratorplus.pl


Zdrowie i parenting:
Poradnikzdrowie.pl
Mjakmama.pl


Hobby:
Podroze.pl
Beszamel.pl


News:
Se.pl
Superbiz.se.pl
Superseriale.se.pl
Hotplota.pl
Eskacinema.pl


Radio:
Eska.pl
Eskarock.pl
Voxfm.pl
Radiowawa.pl
RadioPLUS.pl


SKLEP ONLINE:
Wiemiwybieram.pl


Centrum Usług Wspólnych:
azb-cuw.pl


© 2022 Grupa ZPR Media, hosting: Supermedia
No i stało się! W "M jak miłość" po wakacjach Mateusz (Krystian Domagała) i Ala (Alicja Ostolska) będą parą?! Tak to przynajmniej wyglądało na jesiennej ramówce TVP 2022 - młody Mostowiak ze śliczną siostrzenicą księdza (Maciej Damięcki), a Monika Mielnicka, czyli jego żona Lilka, daleko od nich. Niesamowite, jak Krystian Domagała wyprzystojniał i świetnie wyglądał u boku ślicznej przyjaciółki z serialu! Zniknął gdzieś smutny, zarobiony Mateusz z "M jak miłość", a pojawił się przystojny mężczyzna w szałowym garniturze i z lekkim zarostem. Zobacz koniecznie w GALERII ZDJĘĆ i na WIDEO, jak Domagała i Ostolska, nowa para z "M jak miłość", bawili się razem na ramówkowym show TVP.
M jak miłość po wakacjach. Franka pomoże byłej kochance Wernera?! Sandra miała zniknąć, ale nieoczekiwanie pojawi się w życiu Zduńskich - ZDJĘCIA
M jak miłość po wakacjach. Andrzej jednak nie jest ojcem dziecka Julii?! Kochanka nie pokaże mu żadnych dowodów w 1669 odcinku
M jak miłość po wakacjach. Andrzej w 1669 odcinku spełni największe marzenie Julii! Zamężna kochanka Budzyńskiego czekała na to całe życie
M jak miłość po wakacjach. Koszmarna wpadka z zaręczynami Kasi i Jakuba. Wszystko się wyda w 1666 odcinku, zanim się zacznie
M jak miłość po wakacjach. Magda nie spotka się z Julią w sprawie ciąży w 1666 odcinku! Zabraknie najważniejszego wątku
Na to, że Mateusz w nowym sezonie "M jak miłość" rzuci zdradziecką Lilkę dla uroczej Ali zapowiadało się od wielu tygodni. Jako pierwsza pokazała to Alicja Ostolska, która na swoim profilu na Instagramie opublikowała filmik z tańczącym Krystianem Domagałą . Potem jeszcze aktorzy z "M jak miłość" potwierdzali plotki, co połączy ich bohaterów w nowych odcinkach po wakacjach. Teraz jednak sprawa stała się publiczna - ekranowi Mateusz i Ala cudownie zabawili się razem na jesiennym show ramówkowym TVP! Zobacz TO w GALERII ZDJĘĆ !
Mateusz z Lilką w "M jak miłość" był głównie poważny, smutny i mocno zapracowany, aby jego żona miała wszystko, co najlepsze. Tymczasem u boku ślicznej Ali, młody Mostowiak dosłownie rozkwitł! Krystian Domagała ubrany w stylowy garnitur, z lekkim zarostem i pięknie uśmiechnięty nie przypominał wcale serialowego Mateusza w "M jak miłość". W nowym sezonie także zobaczymy przemianę Mostowiaka !
Rozwijamy nasz serwis dzięki wyświetlaniu reklam.
Blokując reklamy, nie pozwalasz nam tworzyć wartościowych treści.
Tymczasem Lilka z "M jak miłość", czyli Monika Mielnicka, na gali ramówki TVP pozowała na ściance sama, bez Krystiana Domagały. Wyglądała przy tym pięknie, uśmiechała się, olśniewała nową figurą, efektami diety i ciężkich treningów, po których schudła 10 kg. Metamorfoza Moniki Mielnickiej będzie widoczna także w nowym sezonie "M jak miłość". Jednak w serialu szampańska zabawa męża z piękną przyjaciółką zapewne nie poprawiłaby Lilce humoru... Zobacz TO w GALERII ZDJĘĆ !
Jeżeli scenarzyści "M jak miłość" dadzą Mateuszowi szansę na prawdziwe szczęście w miłości, być może ten dobry chłopak nareszcie będzie żył tak, jak wyglądał na jesiennym ramówkowym show TVP. O tym jak rozwinie się relacja Mateusza i Ali, czy uda im się być razem i stworzyć związek, przekonamy się w nowych odcinkach "M jak miłość".
Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie bez pisemnej zgody właściciela praw. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa, tzn. bez właściwej zgody, jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.




Field Sandra - Clementina

Home
Field Sandra - Clementina



Sandra Field Clementina ROZDZIAŁ PIERWSZY Mało kto by się domyślił, że dwaj mężczyźni stojący przy bramce kontrolnej lotniska to ojciec i syn. Ojciec,...

Sandra Field Clementina

ROZDZIAŁ PIERWSZY Mało kto by się domyślił, że dwaj mężczyźni stojący przy bramce kontrolnej lotniska to ojciec i syn. Ojciec, Graham MacNeill, wyglądał tylko na zmęczonego. Syn natomiast, Joshua MacNeill, najwyraźniej był skrajnie wyczerpany. Ściśnięty paskiem beżowy trencz podkreślał szerokość jego ramion, nie zdradzając przy tym, jak bardzo ostatnio schudł. Jego twarz poorana była bruzdami, a w starannie ostrzyżonych włosach srebrzyły się nitki siwizny. Joshua z pewnością nie wyglądał przeciętnie. Kilka stojących tam kobiet parę razy zwracało ku niemu spojrzenie. Był jednym z tych mężczyzn, z których emanowała męskość, i to tym wyraźniej, że on sam nie był świadom jej siły. Joshua, któremu nie w głowie było teraz zastanawianie się, jakie wrażenie robi na płci przeciwnej, zwrócił się do ojca: — Tato, jesteś pewien, że chcesz już wracać do Vancouveru? Wiem, że to teraz twój dom, ale mógłbyś zostać tu ze mną tak długo, jak zechcesz. Graham odchrząknął i odparł dość bezceremonialnie: — Już dosyć siedziałem ci na karku. Czas, abym wyjechał i zostawił ci całkowitą swobodę. — Ja tego tak nie odczuwam, tato — odpowiedział Joshua zdecydowanie. — Ocaliłeś mi życie. — Daj spokój, Josh, nie ma sensu do tego wracać. Josh oparł dłonie na ramionach ojca. — Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć ci się za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Ciągle bym siedział w tym... więzieniu, gdybyś mnie nie odnalazł. Zawdzięczam ci życie, tato. — Głos ochrypł mu z emocji. Objął ojca ramionami i przycisnął niezręcznie. Ojciec wydał mu się drobniejszy, niż oczekiwał, i Josh poczuł nagłe, bolesne ściśnięcie serca. Zanim odpłynęła jego odwaga, zdążył dodać: — Zaniedbywałem cię całe lata. Nie zasługuję na to, co dla mnie zrobiłeś. Graham przygładził włosy trzęsącą się dłonią. — Jesteś moim synem — rzekł. — Drugi raz też zrobiłbym to samo. Dbaj o siebie, Josh, proszę cię! Wolałbym, żebyś pojechał ze mną. Odzyskałbyś dawną energię. — Czy Halifax ciągle straszy cię dawnymi wspomnieniami, tato? Wydawało się, że Graham przede wszystkim zainteresowany jest teraz młodą parą, obejmującą się namiętnie kilka metrów dalej. — Można by to tak określić. Nigdy właściwie nie zapomniałem Arabelli, Josh. Wiem, że jej nie lubiłeś, ale to z jej powodu nie ożeniłem się ponownie. Arabella przez dwa lata była macochą Josha. Z jej powodu rozwiedli się jego rodzice, a ona sama porzuciła męża, aby poślubić Grahama. — Tak, nigdy jej nie lubiłem. Ale miałem wtedy zaledwie piętnaście lat.

— Przez nią odsunęliśmy się od siebie. I to zostało nawet po jej odejściu. — Czy wiesz, co się z nią dzieje? Gdzie mieszka? — Nie. Myślałem nawet, żeby ją odszukać, ale jaki to ma sens? Mam sześćdziesiąt dwa lata, a ona pewnie prowadzi szczęśliwe życie z kimś innym. — Moje postępowanie wtedy szczególnie wam nie pomogło. Graham skrzywił się w uśmiechu. — Tak, ale jej córka nienawidziła mnie tak samo, jak ty Arabelli. Wzruszył ramionami i mówił dalej lżejszym tonem: — Ale skoro już mówimy o małżeństwie, to czy nie czas, abyś i ty spróbował? Nie miałbym nic przeciw temu, żeby zostać dziadkiem. Pomyśl o tym, dobrze? I przyjedź mnie odwiedzić, jeśli nabierzesz na to ochoty. — Przyjadę. Nie zamęczaj się pracą, tato. — Słowa maskowały uczucie, którego żaden z nich nie chciał okazać. Uścisnęli się znowu, a potem Graham z teczką w ręku ruszył do bramki kontrolnej, a Josh do postoju taksówek. Jak się tylko zainstaluje, zacznie szukać mieszkania. I może po drodze zastanowi się, co właściwie tu robi, w Halifaksie. Dlaczego tak go ciągnie do miasta, w którym się urodził. Dom był po prostu idealny. Josh stał przy bramie, smagany zimnym, kwietniowym wiatrem. Zbyt długo był w tropikach. Zapomniał już, jak zmienna potrafi być wiosną pogoda kanadyjska na wschodnim wybrzeżu i jaki ostry bywa wiatr od Atlantyku. Ogród otaczający dom był osłonięty żywopłotem i dość chwiejnym parkanem. Widać było rozkwitające kępki żółtych i fioletowych krokusów. Ptaki świergotały wokół karmników zawieszonych wśród różanych gąszczy; Josh już widział w wyobraźni siebie, jak siedzi w słońcu na ławce tuż obok. Dom w stylu wiktoriańskim, z kilkoma mansardowymi oknami i trzema kominami na pozieleniałym dachu, wymagał, tak samo jak ogród, aby ktoś się nim zajął. — Chcę tu mieszkać — pomyślał Joshua, i pod ciężarem zmęczenia poczuł przypływ nadziei. — Ten dom na mnie czekał. Otworzył furtkę i wszedł na ścieżkę prowadzącą do domu. Była szósta piętnaście. W ogłoszeniu podano, aby się zgłaszać po szóstej. Miał nadzieję, że nikt go nie wyprzedził. Nacisnął dzwonek. Nie zapaliło się żadne światło. Może przyszedł za wcześnie. Nacisnął dzwonek ponownie. A potem obejrzał się. Usłyszał zbliżające się w uliczce kroki i głos niosący się z wiatrem. Ktoś śpiewał. Kobieta. Była wysoka, z grzywą splątanych, brązowych włosów. Poruszała się energicznie. Śpiewała z większym zapałem niż precyzją. Josh rozpoznał bohaterski

chór z „Judy Machabeusza” Haendla. Gdy go zobaczyła, zatrzymała się. — Przyszedłem w sprawie mieszkania. — O! — zamknęła furtkę i zbliżyła się powoli. Miała na sobie błyszczący, czerwony płaszcz deszczowy i duży szal, udrapowany na szyi. Zatrzymała się u podnóża schodków i powiedziała: — Obawiam się, że przyszedł pan na próżno. Wynajmuję tylko kobietom. Oczy mu się zwęziły. — Słucham? — Wynajmuję tylko kobietom — powtórzyła. — Zawsze to zaznaczam w ogłoszeniu; tym razem zapomniałam. Josh był przygotowany na to, że apartament mógł już być wynajęty. Ale nie przypuszczał, że może go nie mieć tylko dlatego, że jest mężczyzną. Nie wierząc, że mówiła serio, zapytał: — Czy nie moglibyśmy wejść do środka i przedyskutować tego? — Nie ma o czym dyskutować. Weszła na stopnie i zatrzymała się niecały metr od niego. — Naprawdę bardzo mi przykro, jeśli sprawiłam panu kłopot. Muszę zadzwonić do gazety i zmienić ogłoszenie, zanim je jutro powtórzą. — Więc nie ma pani jeszcze nikogo? — rozjaśnił się. — Ktoś może dzwonić do mnie właśnie teraz, więc wybaczy pan... Zaczęła szukać klucza w torebce. Josh stał jak wrośnięty w ziemię. Nie wiedział, jak poradzi sobie z sytuacją, ale jednego był pewien: nie zejdzie pokornie ze schodów i nie oddali się od tego cudownego domu tylko dlatego, że nie jest kobietą. Rzuciwszy okiem na kobietę szybko zorientował się, że nie ma zamiaru zmienić decyzji. Umiał oceniać ludzi od pierwszego wejrzenia. Jeszcze zobaczymy, pomyślał, i rzekł spokojnie: — Nazywam się MacNeill. Ponieważ zachwyciłem się tym, co widziałem z zewnątrz, jestem gotów wynająć apartament bez oglądania. Oszczędzi to pani kosztów następnego ogłoszenia. Znalazła już klucz. Patrząc na niego bez uśmiechu, oczami szarymi i chłodnymi jak deszcz, powiedziała: — Opłaciłam trzydniowe ogłoszenie. Nie wynajmuję mężczyznom. Do widzenia, panie MacNeill. Odwróciła się, włożyła klucz do zamka i pchnęła drzwi. Szybko, jak na człowieka, który dopiero co wyszedł z ciężkiej choroby, Josh wtargnął do domu, prawie zderzając się z nią w drzwiach, zatrzymał się co najmniej o metr od niej, a potem powiedział, oddychając szybko i patrząc śmiejącymi się oczami: — Niech się pani nie boi, drzwi zostaną otwarte i może pani w każdej chwili wyjść. Ja tylko...

— Czy wyglądam na przestraszoną? Nie boję się, jestem wściekła. Josh rzekł zadziornie: — To nierozsądne z pani strony. Mógłbym przecież być mordercą, gwałcicielem lub złodziejem. Tak się jednak składa, że nie jestem żadnym z nich. Jestem kandydatem na lokatora, który prędzej cholery dostanie, niż pozwoli się odesłać tylko dlatego, że ma niewłaściwą płeć. Zamknęła drzwi. — Nie stać mnie na to, aby ogrzewać ganek — rzekła, patrząc na niego z furią. — A teraz, panie MacNeill... — Zapłacę dwa razy tyle, ile pani bierze. Pomaluję frontowe schodki. Wypielę ogród. Jedyna rzecz, na którą się nie zgadzam, to chodzić w spódnicy. Ze złością zapaliła światło. — Cóż za wspaniałe schody! — wykrzyknął Josh spontanicznie. — Nie zapraszałam pana w celu podziwiania moich schodów. W ogóle pana nie zapraszałam. Proszę, żeby pan natychmiast wyszedł! — Nie wyjdę! — Więc wezwę policję! — Proszę bardzo — powiedział łagodnie. — Powiem im, że pani wynajmuje tylko kobietom. Jestem pewien, że „Dekret o Wynajmie i Właścicielach Nieruchomości” musi mieć klauzulę zabraniającą dyskryminacji płci. A jeśli nie — to Karta Praw Człowieka na pewno ma. Ciekawe, co powiedzą na to prawnicy. Już szła w kierunku telefonu, ale odwróciła się gwałtownie i wybuchnęła: — Przez ostatnie pięć lat mieszkały tu tylko kobiety i nikt nie zgłaszał zastrzeżeń! — A co ma pani przeciwko mężczyznom? — Nic. Ale, jak pan może zauważył, góra i dół tego domu nie są wyraźnie oddzielone. Więc czuję się swobodniej wynajmując mieszkanie kobietom, a nie mężczyznom. — Bardzo sobie cenię poczucie spokoju i odosobnienia — odrzekł Josh. — Może pani być pewna, że będę tego przestrzegał. — Wie pan — rzekła ze słodyczą — ma pan dużo czelności. Oferuje mi pan dwukrotny czynsz nie wiedząc, ile zażądam, ładuje mi się pan do domu jak pospolity złodziej, grozi sądem — wybaczy pan, że nie uznam pana za idealnego lokatora. Josh od wielu już lat nie czuł w sobie takiej energii. Uśmiechnął się do niej leniwie. — Myli się pani. Mogę pani przedstawić listy polecające i stan konta bankowego. Nie palę, i wyrosłem z lat, kiedy się urządza szalone prywatki. Czego jeszcze może pani żądać? — Na przykład głosu sopranowego.

Roześmiał się. W ciągu ostatniego półrocza wielokrotnie się zastanawiał, czy potrafi się jeszcze śmiać. — Jestem barytonem, choć, niestety, śpiewam fałszywie. Ale oratoria Haendla bardzo lubię. W jej oczach pojawił się błysk zainteresowania. Ale zaraz zgasł. — Wolę wynajmować kobietom — rzekła z uporem. — Przeszkadzałby mi pan. Nie mogłabym chodzić w bieliźnie. — Ani ja, żeby nie pogwałcić praw równości. — Ja nie... — zaczęła, ale urwała, bo w tym momencie w pokoju za nią zadzwonił telefon. — Przepraszam. Josh patrzył na jej oddalającą się sylwetkę. — To na pewno dzwoni kobieta. W ten sposób stracę szansę na zamieszkanie w domu, w którym mógłbym się wyleczyć z ran. Ogarnęło go zmęczenie. Oparł się o ścianę, oddychając urywanie i przeklinając słabość swoich kolan. „Skutek uboczny tych osłabiających ataków”, przypomniał sobie słowa lekarza w Londynie. — „Nie ma się czym martwić. Przejdą, jak pan odzyska siły”. Zamknął oczy. Dom trzeszczał pod uderzeniami wiatru. Nie dowiedział się nawet, jak ona się nazywa. Traci swoją dawną zręczność. — Nic panu nie jest? Otworzył oczy i oderwał się od ściany. Wiedział, że padające z góry światło podkreśla jego pożółkłą cerę i zapadnięte oczy. — Chorowałem — rzekł. — Czy pani jej wynajęła? — Jest uczulona na koty. A ja mam dwa. Nie jest pan uczulony na koty, panie MacNeill? W jej oczach widać było raczej kpinę niż współczucie. Josh spojrzał na jej godne podziwu nogi, o które ocierał się wielki kot. — Nie. — Wygląda pan okropnie — rzekła. Spojrzał na nią ostrożnie. Jej uwaga zabrzmiała obojętnie, bez cienia sympatii. Zakładając, że ujawnienie części prawdy nie może mu zaszkodzić, rzekł: — Mieszkałem w tropikach i nabawiłem się malarii. Nie sądzę, aby mi groził nawrót choroby, ale gdyby tak się stało, mam wszystkie leki, jakich mi potrzeba. Nie sprawiłbym pani kłopotu. — Jest pan gdzieś zatrudniony? Miała prawo zadać mu to pytanie. I na razie nie pokazywała mu drzwi. — Mam jeszcze zwolnienie lekarskie. Za trzy miesiące muszę się zdecydować, czy wracam do przedsiębiorstwa naftowego, w którym przez dziesięć lat byłem prawnikiem, czy będę pracować na własny rachunek jako „wolny strzelec”. Z tego przedsiębiorstwa mogę dostać referencje.

Nagle, zmęczony tą potyczką słowną, dodał ze zniecierpliwieniem: — Niech pani posłucha. Podpiszę umowę na trzy miesiące, a dam pani czek za sześć. Jeśli wyniosę się w środku lata, będzie pani miała zapłacone aż do jesieni, a wtedy nie będzie kłopotu z wynajęciem mieszkania, bo zjadą się studenci na uniwersytet. Niech się pani zdecyduje. Patrząc na niego tym chłodnym, taksującym spojrzeniem, rzekła: — Jest pan bardzo uparty. Gdyby był pan całkowicie zdrowy, stanowiłby pan siłę, z którą musiałabym się liczyć. Chce pan zobaczyć mieszkanie? — Czy to znaczy, że mi je pani wynajmuje? — Może się panu nie podobać. — Ja może jestem uparty, ale pani za to potrafi działać na nerwy. Roześmiała się. — Nie pan pierwszy mi to mówi. A właśnie, musimy się śpieszyć, bo mam randkę o wpół do ósmej. Rzuciła płaszcz na poręcz schodów, zostając w szarej sztruksowej spódniczce i dużym kolorowym swetrze, i ruszyła schodami. Miała bardzo długie nogi. Apartament składał się z pokoju z kominkiem z cegieł, sporej łazienki, kuchni z balkonem i sypialni z oknem wychodzącym na ulicę. Utrzymany był w delikatnych kolorach, z niedrogimi, ale starannie dobranymi meblami. Wszystko było sterylnie czyste. — To nie jest całość górnej części domu? — Nie — wskazała drzwi prowadzące z holu — tam jest drugie skrzydło, ale nie stać mnie na razie, aby je urządzić. Odkrył, że myśli o tym, z kim się umówiła. Zastanawiał się, dlaczego jej twarz wyraża inteligencję sprzężoną z humorem i wdzięk połączony z wewnętrzną siłą. To kobieta, która dobrze zna siebie, pomyślał. I lubi siebie, co jest rzadkością. Uniosła wysoko głowę. — Dokonuje pan bardzo dokładnej inspekcji. — Przepraszam, nie miałem zamiaru tak się wpatrywać. — Opłata za mieszkanie wynosi sześćset dolarów miesięcznie, razem z ogrzewaniem i światłem. Za telefon płaci pan sam. Nie wezmę ani centa więcej, więc niech pan zapomni o tym pomyśle z podwójną zapłatą. Jej wojowniczo uniesiona broda wzbudziła w nim jakieś wspomnienie, ale nie mógł skojarzyć tego z żadną osobą czy miejscem. — Jak widzę, mówi pani serio. Choć w domu przydałyby się pieniądze. — Sześćset miesięcznie. Ta wysoka, młoda kobieta, z szarymi oczami patrzącymi prosto, miała swoją dumę. — Referencje i stan konta w banku mogę pani przynieść jutro do pracy, a o szóstej przyszedłbym tutaj, żeby się dowiedzieć, co pani postanowiła. — A jeżeli odpowiedź będzie „nie”? — spytała.

— Niech mnie pani nie pyta, dlaczego tak bardzo chcę tu mieszkać, bo sam nie wiem — wybuchnął. — Jeśli pani powie „nie” — kontynuował trochę spokojniej — obiecuję, że odejdę bez nalegania i nie wrócę, panno... Wyciągnęła rękę. — Delaney. Clem Delaney. Z przyjemnością poczuł
Płaci w naturze za mieszkanie
Analnie jebane w duecie
Vanessa używa wibratora koleżanki

Report Page