Wycieczka z studentką

Wycieczka z studentką




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Wycieczka z studentką
Falls die Wiedergabe nicht in Kürze beginnt, empfehlen wir dir, das Gerät neu zu starten.
Videos, die du dir ansiehst, werden möglicherweise zum TV-Wiedergabeverlauf hinzugefügt und können sich damit auf deine TV-Empfehlungen auswirken. Melde dich auf einem Computer in YouTube an, um das zu vermeiden.
Bei dem Versuch, Informationen zum Teilen abzurufen, ist ein Fehler aufgetreten. Versuche es bitte später noch einmal.
0:02 / 25:00 • Vollständiges Video ansehen Live


Dwie mają głos, ale trzecia niejedno widziała, więc nie ma co jej lekceważyć.

Najpierw chcieliśmy, by jedno napisało o drugim, a drugie, naturalną koleją rzeczy, o pierwszym. Ale to groziło sytuacją, w której zostanie ujawnione, że ktoś (czysto hipotetycznie rzecz jasna) nie zmywa naczyń czy lubi leżeć na kanapie. Ostatecznie każdy napisał o sobie. I o tym drugim zresztą też.

Tutaj piszę ja, Franek, jak widzę siebie, Misię i pomysł tej opowieści. Opowieści, z założenia, dwugłosowej. 

Misia jest królową pierwszego wrażenia, a na przeszkodzie nie staje jej z pewnością imię.
Michalina w sposób naturalny skraca się do Misi, a kto przy zdrowych zmysłach, mógłby nie polubić Misi?

Mogę nie być do końca obiektywny, ale z drugim, trzecim i kolejnymi wrażeniami Misia radzi sobie moim zdaniem równie dobrze (jak nie lepiej). Jest typem osoby, życzliwej dla każdego, co, skoro już staram się być szczery, nie zawsze jest mi po drodze Bo jak dzwoni Pani od spotkania z garnkami i kucharzem, to nie można jej po prostu powiedzieć „nie, dziękuję”. Trzeba porozmawiać, żeby jej nie było przykro. Dla każdego zawsze zdąży upiec ciasteczka czy ugotować coś pysznego, niezależnie od wcześniejszych obowiązków czy planów. A ja staram się planować i nie lubię się spóźniać. Idąc dalej tropem szczerości, po części to właśnie mnie w Misi urzekło. 
Zanim zostaliśmy parą zwiedziła kawałek świata. Oprócz różnych miejsc europejskich, tarabaniła się indyjskimi pociągami i spływała brazylijskimi łódkami po Amazonce. Będąc studentką z umiarkowanym powodzeniem próbowała swoich sił jako wakacyjna emigrantka w Dublinie. Gdy się poznaliśmy była już dumną posiadaczką Wduplomu (sic!) Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, chwilowo pracującą jako kelnerka (poprawia mnie, że nie kelnerka tylko baristka). Robiła pyszną kawę, ale zabroniła mi zamawiać latte z syropem, bo to podobno niemęskie. Jakiś czas później jedna z jej koleżanek opowiedziała, jak kiedyś obsługiwała Johna Malkovicha, który do ciastka zamówił właśnie to. Latte z syropem wróciło do łask.


Pomysł na wspólny wyjazd mieliśmy w zasadzie od początku związku (2011) Powiedziałem Misi ponad trzy lata temu ile pieniędzy ma odłożyć i wyliczyła że w obecnym tempie to się szybko nie wydarzy. Wyszło, że trochę za długo, więc z dnia na dzień założyła własną firmę cateringową, odłożyła pieniądze, zatrudniła rodzinę i przyjaciół, kupiła dwa auta i w ogóle, jak na posiadaczkę wduplomu z zet-petów (słowa jej kochającego brata), okazała się zadziwiająco zaradna życiowo. Jakby tego było mało, właśnie kończy studia z Kulturoznawstwa Ameryki Łacińskiej na Uniwersytecie Warszawskim, bo coś przecież trzeba było robić oprócz pracy. siła marzeń spotkała się z siłą charakteru. Polubicie Ją, słowo daje.

Franek Przeradzki, rocznik 85. Ze sztukami pięknymi mam tyle wspólnego, co Misię. Jestem po matematyczno-fizycznym liceum i Socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. W 2003 roku wyjechałem na trzy miesiące do Australii. Chodziłem do szkoły językowej, pracowałem w niemieckiej restauracji i na stadionie futbolu. Wynajmowałem mieszkanie z Brazylijczykami, a w klasie miałem głównie Japończyków, Koreańczyków i Chińczyków. Pierwszy raz na własnej skórze doświadczałem różnorodności kulturowej i do dziś, słowo daje, jest to dla mnie jedno z najciekawszych zjawisk na świecie. 

W Australii, w witrynie biura podróży zobaczyłem, że istnieje coś takiego jak bilet lotniczy dookoła świata... Wróciłem, zdałem na studia i zarabiałem pieniądze na swoją Wielką Podróż. Pracowałem ucząc jazdy na nartach w Zakopanem i Alpach, nurkowania na Bałtyku i Florydzie, matematyki i angielskiego w Warszawie, sprzedając ubrania w Irlandii i ogólnie chwytając się czegokolwiek i gdziekolwiek. 

Jesienią 2007 roku wyjechałem. 11 miesięcy w dookołaświecie mija zaskakująco szybko, ale do dziś uważam że to była jedna z najlepszych decyzji jakie w życiu podjąłem. Zaważyła na mojej późniejszej pracy, studiach i, ujmując sprawę najogólniej, życiu. Dalej uczę narciarstwa i nurkowania, o różnych sportach i miejscach jako dziennikarz piszę dla Gazety i Logo. Moja pani od matematyki kilka razy mówiła, że przez te narty skończę marnie. Do dziś nie opanowałem wielomianów, ale narciarstwo w dość pokręcony sposób zrobiło ze mnie osobę, która jestem. Zresztą, gdyby nie jeden konkretny wyjazd w Alpy nie byłoby w moim życiu Misi. Doświadczenia z podróży popchnęły mnie też w stronę doktoratu, chciałem napisać o współczesnych polskich podróżnikach i podróżowaniu Żeby nie było zbyt romantycznie, od dwóch lat jestem księgowym trzyosobowej malarni proszkowej, a doktorat czeka na lepsze czasy. 

W 2011 roku wróciłem na pięć miesięcy do Ameryki Południowej upewniając się, że podróż dookoła świata była ledwie początkiem wielkiej przygody. Do dziś odwiedziłem około 50 krajów na pięciu kontynentach. Robię zdjęcia, filmuję i piszę. Zapiski z poprzednich podróży można znaleźć na moim blogu, na którego oczywiście zapraszam: Franek i Pablo okrążają świat . Teraz, z Misą mieliśmy dobry powód, żeby zacząć coś nowego.

Kim jest Pablo? To mały pluszowy miś, którego dostałem od mamy. Choć brzmi to jeszcze mniej męsko niż latte z syropem, podróżujemy razem już bardzo długo. Pablo ma wyjątkowy zestaw umiejętności. Jest bezkrytycznym pocieszycielem w chwilach trudnych, kieszonkowym kompanem w chwilach samotnych i specjalistą do spraw międzyludzkich w chwilach zapoznawczych. Tyle na razie, kiedyś o magii misia napiszę więcej. 

Z Misią często zaskakująco różnie postrzegamy te same miejsca i wydarzenia. Ja robię zdjęcia łańcuchom górskim, Misia mchowi porastającemu małą skałkę. Ja szukam bobrów na dnie Rospudy, ona rysuje kwiatki. Ja jem co się napatoczy, a Misia od rana nie może się doczekać, czego nowego dziś zasmakuje.

Nie umiem powiedzieć, czy pojedziemy w jakąś jedną wielką podróż, czy będziemy tu pisać o różnych bliższych i dalszych wycieczkach. Tytuł bloga można rozumieć na kilka sposobów i tego się będziemy trzymać. Pierwszy, dalszy wyjazd planujemy na jesień 2015. Wcześniej może przypomnimy coś, co już zrobiliśmy, razem lub osobno, napiszemy o pakowaniu itp. Zapraszam do wspólnego poznawania świata, oglądania zdjęć (tu i na naszym FB Wielka Wycieczka ), filmów i, oczywiście czytania. 


Etykiety:
Franek ,
Misia ,
Podróżowanie



Motyw Prosty. Obsługiwane przez usługę Blogger .

Misia, Franek, Lew i Pablo w dookołaświecie.
Doskonałe to będzie, gdziekolwiek nie pojedziecie; i cieszę się, że będę mógł o tym czytać!
Brotherhood, always there i w ogole. Nie wiem co odpusac zeby nie bylo cukierkowo, ale na prawde bardzo mi milo!


Ten tydzień jak do tej pory jest całkiem w porządku. Oprócz poniedziałkowego kolokwium z Poznawczej Psychologii Stosowanej, (które raczej mi nie poszło), nic takiego się nie działo, ponieważ wtorki mam wolne, więc cały dzień spędziłam w domu, a dziś miałam odwołane poranne zajęcia z Neurobiologii i nie opłacało mi się jechać na dwa pozostałe wykłady. Jutro mam rano zajęcia z Metodologii, które dotychczas nie ujęły mnie za serce, a także ćwiczenia i wykład z Emocji i Motywacji. Czwartki to jedne z moich ulubionych dni tego semestru, ponieważ jest to ciekawy, życiowy przedmiot, prowadzący jest naprawdę jednym z moich ulubionych wykładowców jak dotychczas, no i ogólnie przedmiot jest na plus. Jutro są 'ważniejsze' zajęcia, bo moja trzyosobowa grupa przeprowadza część badania na reszcie naszej grupy. Niestety nie jest to żadne ciekawe badanie empiryczne z pomiarami fizjologicznymi ani nic takiego, a tylko zwykły kwestionariusz na temat Wartości do wypełnienia. Mimo wszystko możemy 'zasmakować' choć w minimalnym stopniu bycia 'badaczem'. 

Jest jedna rzecz nad którą chcę, a nawet muszę popracować, bo utrudnia mi ona funkcjonowanie. Mianowicie nie mogę zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę.. od zawszę tak robię, ale teraz staje się to coraz bardziej uciążliwe. Przykładem jest ten weekend. Jako, że do połowy kwietnia piątki mam wolne - mój weekend trwa trzy dni. Wiedząc, że w poniedziałek czeka mnie kolokwium, powinnam zacząć uczyć się w piątek, lub conajmnej w sobotę, żeby na spokojnie wszystko sobie ogarnąć bez stresu. Ja jak zwykle zabrałam się za to w niedzielę po południu.. Nie trudno domyśleć się jakie będą efekty tej panicznej nauki na ostatnią chwilę. No cóż, mam nad czym pracować w ciągu najblższych miesięcy. Jedynym plusem tej sytacji było to, że w piątek zobaczyłam się z moją 'ekipą' z liceum, a potem z Patką i Paulą jeszcze wytańczyłyśmy się w klubie do 3 nad ranem. Było super, szczególnie, że to taki cywilizowany klub [czyt: nie ma hołoty jak w Energy2000 itp.], a muzyka jest naprawdę dobra i można się wyszaleć i zmęczyć na parkiecie. 

A teraz lecę spać bo jutro wstaję trochę wcześniej, bo muszę skoczyć rano do Biedry, Dobranoc!  

Wiem, że zdanie sesji nie jest wielkim osiągnięciem, jednak jak na nowicjuszkę i osobę zdezorganizowaną poszło mi naprawdę świetnie. Jestem z siebie zadowolona. Moje plany odnośnie systematycznej nauki nie do końca wypaliły, jednak wszystkie egzaminy zdałam w pierwszym terminie. Oswoiłam się z całym tym zawiłym systemem uczelnianym, jest fajnie.

Zaczął się drugi semestr. Chyba jeden z cięższych, o ile nie najcięższy w toku studiów. Mamy teraz parę przedmiotów, które są "podstawami", a jednocześnie wielkim zlepkiem suchej teorii, którą po prostu trzeba wykuć i zrozumieć. Z drugiej strony mam np. taki przedmiot jak Emocje i motywacja, który jest naprawdę fajnym przedmiotem. W ogromnej mierze przyczynia się pewnie do tego nasz wykładowca od tego przedmiotu który jest po prostu świetnym człowiekiem, ale sam przedmiot jest ciekawy, można w końcu odnieść go do swojego życia, zrozumieć, bo opiera się na rzeczach interesujących i takich powszechnych dość.

A co do moich obaw odnośnie tego, że nie będę mieć znajomych na studiach i całe 5 lat przesiedzę sama pod ścianą słuchając muzyki albo czytając książki - całe szczęście, że się myliłam. Poznałam parę naprawdę świetnych dziewczyn, ciesze się, że tak się to potoczyło, bo mamy fajne grono, w którym czujemy się swobodnie, można pogadać o wszystkim, a nawet gdy mam podły dzień to dziewczyny zawsze sprawią, że pośmieje się chociaż chwilę, także jestem bardzo zadowolona, i to chyba jeden z pozytywniejszych aspektów mojego studiowania jak do tej pory.

Czy czuję jakieś "powołanie" które na mnie spłynęło w ciągu ostatnich paru miesięcy ? Absolutnie nie.. Wciąż zastanawiam się, czy dobrze trafiłam. Czy to jest odpowiedni kierunek dla mnie. Czy nie jest to czas stracony. Nie znam odpowiedzi na te pytania. Są dni, że czuję, że "to TO", a są dni, że jadąc pociągiem mam ochotę wysiąść na stacji w Katowicach i wsiąść w pociąg powrotny do domu. Straszne jest to, że czas przecieka przez palce, a mój "samorozwój" stoi w miejscu. Moje pasje i hobby umarły śmiercią naturalną. Coraz mniej mi się chce, a ostatnie miesiące były tak do siebie podobne i monotonne, że ledwo co jestem w stanie powiedzieć co "ciekawego" wydarzyło się u mnie w przeciągu ostatnich kilku miesięcy.

Mam nadzieję, że to wszystko się poukłada. Że odnajdę siebie w całym tym chaosie.. Że znajdę "to coś" co będzie moim motorem napędowym i motywacją do rozwijania siebie.. Póki co dalej jestem na etapie poszukiwania. Upadłam i leżę, ale posiedzę sobie tutaj jeszcze chwilę i na pewno się podniosę !

-163 

Po zwiedzeniu wszystkich wystaw muzealnych pojechaliśmy autokarem do kolejnego punktu wycieczki - pałacu Hofburg. Tam mieliśmy okazję wejść do skarbca królewskiego, obejrzeć różne zabytkowe sakralne kosztowności. Według mnie było to dość nieciekawe, jednak na szczęście nie spędziliśmy tam dużo czasu i udaliśmy się dalej. 

Spacerem przeszliśmy do centralnej części Wiednia, na Stephansplatz. Mieliśmy okazję minąć bufet z kanapkami, otworzony przez polaka- Franciszka Trześniewskiego w 1902 roku. Później mieliśmy czas wolny na jakiś posiłek. Oczywiście zrobiłyśmy z koleżankami najgorsze co można zrobić w takiej sytuacji - zamiast spróbować typowej potrawy czyli np. kiełbaski to poszłyśmy do McDonalds'a. Jednak usprawiedliwiam się tym, że mieliśmy bardzo mało czasu, co troszkę uspokaja wyrzuty sumienia. Wizyta w McDonalds niczym nadzwyczajnym nie jest, jednak chlew jaki tam panował, bo inaczej tego nazwać nie można naprawdę nas wszystkie zdenerwował. Nie wiem czy to u nich niewychowanie, pośpiech czy po prostu niechlujstwo, jednak walające się po stołach puste tacki po jedzeniu i niewynoszenie po sobie tego do specjalnie ku temu przeznaczonym koszy jest czymś.. dziwnym. No ale nie o tym przecież miałam pisać.

Po szybciutkim posiłku wyruszyliśmy już do ostatniego punktu wyprawy czyli na Weinaichtsmarkt przy Ratuszu. Zauroczyły mnie wszędzie obecne światełka, ozdoby, unoszący się zapach pysznych wypieków i grzanego wina. Ratusz to naprawdę śliczny, ogromny budynek i żałuję, że nie miałam okazji zobaczyć go w ciągu dnia. Świetnie było doświadczyć ich tradycji, zobaczyć świąteczne zwyczaje, ozdoby, wyroby. Było chłodno więc spróbowaliśmy też grzanego wina, jednak nie zasmakowało mi ono za bardzo. Kupiłam pocztówki i ceramiczny świecznik z panoramą Wiednia, naprawdę prześliczny. 

Koło 19-20 wyjechaliśmy z Wiednia, później zatrzymaliśmy się jeszcze w sklepie bezcłowym na granicy Austrii i Czech, gdzie kupiłam sobie liściastą herbatę earlgrey Twinigs, którą tak uwielbiam od wakacji w UK. 


Etykiety:
memories ,
Photos ,
podróż ,
zdjęcia



Motyw Okno obrazu. Obsługiwane przez usługę Blogger .

Już jutro, a praktycznie to już dziś o 17 mam akademię na zakończenie roku.. Smutno mi cholernie, jestem strasznie sentymentalna i przywiązuje się do miejsc i do ludzi, nawet jeśli nie ze wszystkimi mam bliski kontakt. Po prostu przystosowałam się do życia w tej społeczności, a teraz nie mając wyboru jestem 'przesadzana' jak roślinka, znów będzie mnie czekać adaptacja do innego życia, poczucie wyobcowania i to wszystko.. Ale taka kolej rzeczy. Na nauczycielach zakończenie roku pewnie nawet nie robi wrażenia, przecież tylu podopiecznych przewinęło się przez ich życie, że napewno nie przeżywają tego w taki sposób. My odejdziemy, przyjdą następni..
Będę strasznie tęsknić za liceum. Były to dotychczas najpiękniejsze 3 lata mojego życia. Jestem wdzięczna za każdą rozmowę, wsparcie.. Za każdą porażkę i kłótnię. To dzięki temu jestem kim jestem, i mam takie piękne wspomnienia. Jednak gdy pomyślę, że już NIGDY nie będziemy sobie żartować z nauczycielami, nie będzie 'śmieszków' w naszym gronie, nie będziemy chodzić do sklepiku, wygłupiać się ani już nigdy nie będzie mi dane posłuchać mojej ulubionej polonistki, to zbiera mi się na płacz..To wszystko jest strasznie przykre dla tak sentymentalnej osoby jak ja. Jutro na zakończeniu pewnie wypłaczę morze łez.. Wiem, że koniec szkoły nie oznacza końca znajomości, ale choćby nie wiem jak mocno się zapierać- i tak relacje staną się płytsze, każdy pójdzie w swoją stronę i zajmie się swoim życiem.. Nienawidzę uczucia przemijania, nie potrafię i chyba nigdy nie będę w stanie się z tym pogodzić.. Ale no cóż, nikt niestety nie wymyślił wehikułu czasu.. W myśl słów Ryśka 'To już minęło, ten klimat ten luz.. Wspaniali ludzie, nie powrócą już'. Mimo wszystko postaram się jutrzejrzy dzień jak najlepiej zapisać we wspomnieniach/na fotografiach i wykorzystać go..
Na koniec przytoczę słowa piosenki, tym razem mojego ulubionego, Michała Wiśniewskiego '(...) CARPE DIEM, KURDE BALANS'.
Takie odważne jesteśmy z Patką, że dałyśmy się "ustrzelić" Panu Fotografowi ;)


Dzisiaj chciałam napisać Wam o moim weekendowym wypadzie do Siostry, która mieszka w Anglii. 

Celem wyjazdu były odwiedziny, ponieważ Moja Siostra urodziła 2 miesiące temu Synka- Kubusia <3 (dla jasności mam dwie siostry, które zaczęły rodzić w tym samym czasie :D ) 

Po kupieniu wszystkich biletów ( na loty, autobusy i pociąg) spakowałam torbę wraz z prezentami dla Maluszka i wyruszyłam. 

Bilety nie były drogie, gdyż zamówiłam je z Siostra około 1,5 mies przed lotem, a miesiąc przed wyjazdem zakupiłam bilet na busy i pociąg, gdyż musiałam jakoś dotrzeć na lotnisko i z lotniska.

Mieszkając w Szczecinie mam blisko do Goleniowa na port lotniczy. Niestety powrotny lot miałam do Warszawy, więc musiałam dodatkowo poświęcić czas na powrót do domu, dlatego musiałam zakupić bilet na pociąg.

Jeśli
chodzi o bilety PKP, kupując je na stronie internetowej mamy dodatkową
zniżkę (oprócz tej którą już posiadamy, np. studencka-51%) zapłaciłam tylko 23zł!!!!! 

Zazwyczaj, gdy jeżdżę do Warszawy mój bilet kosztuje w granicach 30-40zł. 

Warto korzystać z takich dodatkowych usług.

Na dole wrzucam kila zdjęć z wyjazdu do Kubusia

Jak każda dziewczyna kocham buty. Nie ważne czy są to adidasy, baleriny, kozaki, trampki, buty na obcasie, im więcej tym lepiej.

W środę kupiłam Adidasy Superstar na stronie http://1but.pl/ . Gorąco polecam stronę, gdyż już po dwóch dniach miałam je w domu. Trochę zastanawiałam się jakie wziąć białe z czarnymi pasami, czy całe białe. Zdecydowałam się na te drugie chodziaż wiem, że na tę pogodę białe to kiepski pomysł.

No cóż, zakochałam się w nich i musiałam je kupić (+kusiła cena, bo zapłaciłam za nie 189zł),

a wy posiadacie jakieś pary? Polecacie je czy radzicie żebym oddała je z powrotem do sklepu?

Na dole umieszczę zdjęcia moich cudeniek :D

Długo zastawiłam się czy stworzyć tego Bloga, ale dzięki mojej wspaniałej kuzynce, moim przyjaciołom postawiałam, że jednak coś stworzę. Będzie to blog trochę o mnie, moich podróżach. Zobaczymy jak to wszystko wyjdzie.

 No to teraz parę zdań o mnie :D Nazywam się Agata. Jestem studentką II-go roku na kierunki finanse i rachunkowość (pozdrawiam mój kochany FIR!!!). W wolnym czasie ciągle słucham muzyki, oglądam seriale, robię zdjęcia, spotykam się z przyjaciółmi, w sumie jak co druga osoba na tym świecie :D 

Mam nadzieję, że znajdzie się kilka czytelników.

Nie ma się co rozpisywać, działamy !!!!!

Motyw Prosty. Obsługiwane przez usługę Blogger .


Britney zabawia się mokrą cipą
Ważne spotkanie pary kochanek
Zabawa z prawiczkiem

Report Page