Wkłada do buziaka
🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻
Wkłada do buziaka
Kilka dni temu, była bardzo specjalna okazja do świętowania. Pierwsze urodziny mojego maluszka. Nigdy 365 dni nie zleciało mi tak szybko i mimo trudności, chwil zwątpienia i permanentnego już zmęczenia... Chętnie cofnęłabym się w czasie, aby przeżyć ten okres jeszcze raz. Jestem ciekawa, co czeka nas dalej, ale jednocześnie pojawia się nostalgia. Że nie dążę każdej chwili z nim chłonąć tak bardzo, jakbym chciała.
Więc ku pamięci, w tym poście napiszę o rocznym Olku. Imienia ukrywać już nie będę, bo i tak przewinęło się kilka razy w komentarzach, więc nie ma sensu. W punktach. Żebym epopei na trzy tomy tu nie stworzyła.
1. Olek drepcze. Sam. Już całkiem poradnie. Czasem zalicza pampersa. Ale co raz chętniej, ku radości mamusiowego kręgosłupa, próbuje swoich sił bez wsparcia.
2. Ładnie kuca i się schyla, aby podnieść coś z podłogi, lub ziemi (ostatnio szalenie interesowała go zdechła mucha).
3. Małe przedmioty bierze do rączki już chwytem pęsetowym- palcem wskazującym i kciukiem. Następnie bezbłędnie umiejscawia je w buzi- więc trzeba bardzo uważać.
4. Ślini się jak się ślinił, czyli namiętnie. Do tego dmucha, pluje i kląska.
5. Ma 12 zębów (jedynki, dwójki i trójki). Gryzie wszystko i wszystkich.
6. Wstydzi się obcych. Odwraca wtedy głowę z uśmiechem na ustach i udaje, że jest niewidzialny.
7. Pokazuje rączką dokładnie, czego chce w danej chwili, śmiesznie kręcąc dłonią i wiercąc dziurę w brzuchu: "da? da? da? da!".
8. Jeśli mu tego nie dać, ryczy w głos i wpada w histerię. Rzuca się na podłogę i wyje do paneli. W przerwach uparcie bełkocząc przez łzy "ma- ma- ma- ma- ma-ma...".
9. Wypowiada większość głosek, łączy je w sylaby. Jednego dnia bawi się "f", drugiego "t". Wśród słów pojawia się "mama", "tata", "baba", "ta", "nie"... Raczej jeszcze mało świadome. Choć "nie" i "da" chyba trafnie już używa.
10. Robi "cacy" królikowi i pieskowi. Pierwszego głaszcze lub nawala grzebieniem. Drugie, mądrzejsze- ucieka.
11. Robi "papa", pokazuje "jaki jest duży" i "gdzie jest oko". Czasem nie trafia. Wysyła "buziaka" i przybija "piątkę". Jak bierze taty piankę do golenia, to udaje, że nakłada na głowę :)
12. Nic nie pokazuje wśród rodziny i znajomych. Ku mojemu rozczarowaniu, nie lubi się chwalić jak bardzo jest inteligentny :)
13. Naśladuje odkurzanie, wycieranie ścierką, zamiatanie szufelką. Widać, co mamusię zajmuje najczęściej.
14. Wyciera rączki, buzię i udaje, że dmucha nosa.
16. Wspina się po schodach i drabinie. Oczywiście z rodzicielską asekuracją.
17. Próbuje układać duże puzzle i nakłada okrągłe klocki z dziurką na pałąk. Próbuje układać wieże ze zwykłych klocków.
18. Doskonale wie, co czego służy telefon, przykłada do ucha i czasem mówi "ajo". Potrafi w nieświadomości rodziców połączyć się z babcią i opowiedzieć " co nieco". Dzięki tatusiowi, wie też czym jest pad, i gdzie się włącza konsolę.
19. Na "nie wolno" reaguje śmiechem. Niedozwolone przedmioty próbuje chować, żeby mama nie zabrała. Ucieka jak szalony.
20. Bawi się w "a kuku", z tatą w chowanego i lubi "encepence, w której ręce".
21. Sam je banana, gruszkę i inne miękkie owoce. Powoli wchodzimy w obiady.
22. Sam wkłada łyżeczkę do buzi. Najczęściej jednak pustą.
23. Pokazuje, kiedy chce coś zjeść, a kiedy ma dość.
24. Na słowo "piciu" reaguje zrozumiale. Pije ze słomki a od kilku dni również z kubka (Lovi 360).
25. Uwielbia ciasteczka, paluszki, chrupki chlebek, chrupki kukurydziane i kanapki. Soki, deserki i kaszki. Gustuje w słodkościach, podobnie jak tatuś.
26. Lubi obserwować dzieci. Na placach zabaw to one są największą atrakcją.
27. W dzień ma jedną, czasem dwie drzemki. Usypia z misiem i smoczkiem na huśtawce.
28. Wieczorem po kąpieli i kolacji, usypia bujany na rękach (niestety) przy kołysankach.
29. Często budzi się w nocy. Trzeba szukać w pościeli smoczka i bujać. Masakra.
30. Jest rannym ptaszkiem. Mimo, że zasypia koło 21, wstaje 5-6 rano. Jeszcze większa masakra.
31. Śmieje się, kiedy coś upadnie. Specjalnie rzuca przedmiotami, żeby poprawić sobie humor. Lubi jak rodzice się kłócą (wymieniają poglądy). Śmieje się wtedy, jak oszalały.
32. Podczas kąpieli uwielbia bawić się prysznicem. Nie lubi z kąpieli wychodzić. Baaardzo.
33. Kiedy jest zmęczony trze oczy i ciągnie się za uszy. I marudzi niemiłosiernie.
34. Kiedy tata wychodzi do pracy, płacze pod drzwiami.
35. Boi się suszarki do włosów, wiertarki i blendera.
36. Uwielbia wyciskane serki i deserki.
37. Codziennie odbywa rytuał wywalenia wszystkiego z wszelkich szafek i szuflad na jego wyskości. Mimo zabezpieczeń, przycina palce. I nabija guzy. Gdzie popadnie.
39. Dla dobra jego rozwoju, pozwalamy mu na prawie wszystko. Jak wysypie mąkę, to się nią bawi. Jak dorwie żarcie dla psa, to ugniata. Jak uzna, że krzesło to świetny pchacz- śmiało. Ograniczamy go, tylko, jeśli może sobie zrobić krzywdę.
40. Piekarnik- tragedia. Przyszłym mamom, radzę zainwestować w taki na poziomie własnej głowy.
42. Na spacerach nie chce siedzieć w wózku. Raz, że niewygodny, dwa, że pupa swędzi. Za to, na krótkie wypady świetnie sprawdza się mini- rowerek.
43. Nosi ciuszki rozmiar 74/86. Drobniutki jest.
44. Chętnie nosi czapki. Natomiast skarpetki i buty namiętnie zdejmuje.
45. Chodzi po ścianach. Ale kiedy są osoby trzecie, jest grzeczny jak aniołek.
46. Rozwija się raczej skokowo. Nic, nic, nic, a nagle już potrafi. Czasem kwestia kilku dni, jak opanuje nową umiejętność, a czasem potrafi zaskoczyć w ciągu chwili.
48. Ślicznie się uśmiecha. Zwłaszcza, jeśli zaraz zamierza sprzedać plaskacza., podrapać lub wyrwać kilka włosów.
49. Uwielbia moją biżuterię i portfel.
50. Tfu- tfu. Nie choruje. Wcale. Za to źle znosi ząbkowanie.
No i co tu dużo mówić. Cudny jest i kochany na maksa. A to najważniejsze.
A co umieją/ umiały Wasze roczniaki...?
GŁÓWNA WYGRANA w konkursie "Piszę o dziecku" miesięcznika "Dziecko" za opowieść o porodzie!
Roczek mojego pierworodnego zbliża się wielkimi krokami, a ja już od dłuższego czasu intensywnie myślę, jak go zorganizować. Zwłaszcza, że ...
Źródło: http://www.caferybnik.pl Sytuacja pierwsza: Dwie dziewczynki. Trzynaste urodziny. Świętowane na ogrodzonym boisku pod blokiem...
Ostatnio idąc z wózkiem, pogrążona myślami jak zwykle w świecie codziennej rzeczywistości, gdzie w domu czeka rozmrożone mięso i góra prani...
Najsłynniejszy miś świata, mieszkający w Stumilowym Lesie, czyli Kubuś Puchatek, bo o nim mowa, obchodzi dzisiaj swoje święto. A O. b...
Każdy żłobek jest inny. Każde dziecko jest inne... I spostrzeżenia każdej mamy na temat danej placówki, z którą miała sposobność się zapozn...
Kopiowanie, przytaczanie lub wykorzystywanie zawartości strony jest niezgodne z prawem. Motyw Okno obrazu. Obsługiwane przez usługę Blogger .
Pobudek i usypiania nie zazdroszczę, zazdroszczę nielubienia wychodzenia z kąpieli bo u nas to jest niestety niezbyt lubiana czynność ;)) A piekarnik my mamy z wciskanymi pokrętłami więc się nim nigdy Martynka nie bawiła ;)) Mam nadzieję, że szybko się nie nauczy wyciskać tych pokręteł!
Pierwszy rok szybko zleci...U nas teżzleciał i nie wiadoko kiedy. Czasem jak patrze na zdjęcia jaki Pyzol był mały to aż nie wierze że przez rok tak szybko urósł i tak bardzo stał się samodzielny :) Wszystkiego najlepszego dla synka.
U nas też wcisnąć trzeba i przytrzymać, żeby gaz włączyć, i tego Olek jeszcze nie ogarnął- ufff... :) Ale niestety- wystarczy, że coś już się gotuje, a wtedy bez problemu zwiększa lub zmniejsza ogień. A to również niebezpieczne. Nic tylko pilnować non stop :D
ha ha :) kurcze jestem tu u Ciebie po raz pierwszy, i widzę ze będę powracać. zabawne, wiesz, siostra moja ma syneczka małego, dziś jest właśnie 7 miesięcy od porodu. :) jeszcze nie chodzi, ale tez tak jak Twój synek ma dojrzałą buzie. To niesamowite z dziećmi teraz, wyglądają na tak dojrzale tak wcześnie. Twój synek już chodzi, kiedy zaczął? Pozdrowienia, Joasia
Roczek podeptał :) Ale buźkę rzeczywiście ma już taką chłopięcą :) Przystojniak! Wpadaj do mnie śmiało, zapraszam! Pozdrawiam
Nikolka chodzi na kolanach, na których , już ma blizny. Na nogach chodzi tylko po dworze prowadzona za rączki lub owinięta pieluchą w pasie. Kiedy zabiorę pieluchę idze sama nawet 5m niestety kiedy zorientuje się, że pieluchy nie ma pada na kolana. Dmucha w wiatraczek, wącha kwiatki marszcząc przy tym nosek, cmoka dając buziaczki. Na zawołanie kaszle udając bardzo chorą.6. Obcych , którzy nie zwracają na nią uwagi zaczepia krzycząc eeee i reaguje słodkim uśmiechem na spojrzenie. Nie wstydzi się, pokazuje przed obcymi wszystko czego sie nauczyłą i czeka na pochwałe i uśmiech. Cały czas pokazuje jednym paluszkiem, czego chce w danej chwili i mówi dat dat dat to? jeśli jej tego nie dat krzyczy głośno. Na szczęście mozna ja czymś innym zainteresować.Gada po swojemu bełkocząc blablabla dablo bla kle kle i tak w kółko daga tłumacząc nam coś i gestykulując MOŻNA BOKI ZRYWAĆ .świadomie mowi MAMA, TATA, BABA "to", "ne" Kiedy nie chce iść w tym kierunku co mama lub mama czegoś jej zabrania krzyczy ,,Ne ne ne ne. Robi ,,brrrrrr,, kiedy widzi auto, traktor lub sprzęt domowy. Nie boi się odkurzacza, blendera, miksera. Robi ,,cacy,, Czesze się po głowie grzebieniem.Robi "papa" kiedy ktoś odchodzi albo sama idzie w kierunku drzwi. Pokazuje "jaka jest duża" i "gdzie jest głowa",,gdzie są uszy,, Wie gdzie mama ma pępek. Na pytanie gdzie jest szyja, odsłania ją tak aby mama mogła ją w szyję pocałować nastepnie chichocząc się przy tym opuszcza głowę. Wysyła "buziaka" robiąc cmok, przybija "piątkę". Robi ,,cześć,. Pokazuje jak robi piesek, mówi ,,ooo, ooo, oooo,, Zna dobrze pieska i kotka. Sprytnie wspina się po schodach, 15. Nakłada okrągłe klocki z dziurka na pałąk wg, własnej kolejności, burzy wszystkie wierze ułożone przez mamę, rozkłada ułożone klocki na pojedyńcze. Telefon przykłada do ucha i rozmawia przez tel,jest gadułą, pilot ustawie w kier tv Na "nie wolno" czasem przystaje się i zastanawia innym razem reaguje śmiechem. Niedozwolone przedmioty jeszcze bardziej ją interesują, szybko do nich pędzi z uśmiechem na twarzy, żeby mama nie zabrała. Następnie krzyczy ,,ne ne ne,, Bawi się w "a kuku", lub odnajdywanie schowanych przedmiotów. Zakłada pieluchę na twarz na znak , ze,,nie ma Nikoli,Sama je miękkie owoce,Jabłko rozdrabnia na mniejsze kawałkii wypluwa. Uwielbia od. Najmłodszych miesięcy bułkę lub chleb. kable wkłada do kontaktów ehh. też lubi dzieci, bawi się pustą łyżeczka i miseczką, najczęściej udaje ze je. rzuca przedmiotami i mrużny przy tym oczy. uwielbia kąpiele, podobnie często budzi się w nocy, w dzień ma dwie drzemki ostatnią koło 16,17 i potem wojuje do 23. uwielbia bawić się drzwiami, drzwikami od szafek, wyciąga az szfek ciuchy po kolei lub przedmioty. lubi plastikowe butelko. przedmioty których nie zna przeznaczenia bierze do buzi, te które widzi po raz pierwszy musi spróbować, kiedyś kika razy polizała nawet podłoge. Wszystkie ubrania zakłada na szyję i tak chodzi, skarpetki kładzie luzno na nogach. lubi wchodzic na przedmioty i schodzić z nich i tak wkoło macieju. umie rozpiąć sama kurtkę, czasem niestety. moje buty jak widzi nnatychmiast wkłada do buzi i idzie mi to pokazać i czeka jak jej je zabiorę. Lubi być wnowych miekscach, wszystko ją interesuje. Najgorsze jest jak się złości kiedyv czegoś nie che. Nikola ma teraz 1 rok i ponad 2 tygodnie
rano zawsze robi siku na nocnik, poprostu tam ją sadzam i czekam 2 minutki jak zrobi
rano zawsze robi siku na nocnik, poprostu tam ją sadzam i czekam 2 minutki jak zrobi
Motyw Prosty. Obsługiwane przez usługę Blogger .
Przy jednym ze stolików na środku
sali siedzi bardzo zadowolony, na oko osiemdziesięcioletni mężczyza. Mimo że w
sali jest gorąco, on ubrany jest w garnitur, kurtkę i czapkę. Spod brody zwisa
mu materiałowa biała serweta. Ze spokojem i w pełnym skupieniu, ani na moment
nie podnosząc głowy znad swojego talerza, łamie kolejną nóżkę kraba. Niemal
każdy kęs białego mięsa popija kilkoma łykami zimnego piwa, kiedy wokół… panuje
prawdziwy chaos.
Mam wrażenie, że patrzę na scenę
z filmu, gdzie kamera skupia się na głównym bohaterze, podczas gdy drugi plan,
trochę rozmazany, rozgrywa się w przyspieszonym tempie. Obserwuję go zza szyby
oddzielającej czekających od jedzących – już od kilkudziesięciu minut stoję w
długiej kolejce w nadziei, że w końcu znajdzie się dla nas jakiś wolny skrawek
stolika. Średnio co jakieś trzy sekundy przebiegają obok mnie kelnerzy z tacami i piwem
spływającym po szklankach, zwinnymi ruchami omijając czekających gości i
oszkloną ladę, gdzie pełzają wciąż żywe langustynki. Tuż za nimi leży stos
świeżych krewetek i góry przerażających percebes
– przedziwne mięczaki; wyglądą jak długie czarne paluchy zakończone wielkim
pazurem, ale jeśli chcecie wiedzieć, jak smakuje ocean, koniecznie musicie ich
spróbować.
Za ladą ktoś, pełniący wcześniej
rolę barmana, kroi ogromną świńską nogę – to presunto de pata negra . Niewielki talerzyk tego specjału kosztuje
tu prawie 12 euro. Jeden z kelnerów, nie znajdując w danej sekundzie wolnego pracownika,
nieomal w biegu sam zaczyna zwinnie nalewać piwo wciąż stojąc po drugiej
stronie baru. W międzyczasie przed oczami zdążyły mignąć mi trzy sporych
rozmiarów żywe langustynki – kelner zanosi je do klientów, a po zdobyciu
akceptacji, lądują na tej samej ladzie, przy której polewane jest piwo, by po
chwili migiem mógł zgarnąć je jeden z kucharzy i wrzucić prosto na skwierczącą
patelnię. Inny kelner żwawo wymachuje gigantycznym żywym homarem przed parą
gości, a ci przytakują głową z uznaniem na każde jego słowo, jakby w rytm ruchów
skorupiaka, który chyba wie już, co go czeka, bo wszystko obserwował zza szkła
akwarium, obok którego Portugalczycy ze smakiem zjadają jego towarzyszy. Z
kolei kilka stolików dalej elegancko ubrana kobieta, za pomocą specjalnego
szpikulca, wyciąga zawartość rozkolców, by podać je swojemu kilkuletniemu
dziecku z burzą kręconych włosów, które grzecznie siedzi z rodzicami i z
ukontentowaniem zajada się owocami morza. Przebiegający kelner jedną ręką
rozczochruje loczki chłopczyka, drugą wyciąga lizaka z tylnej kieszeni spodni.
Wkłada mu go do ręki, dodaje buziaka w głowę i biegnie dalej.
Wśród głośnych rozmów tłumu
nieustannie słychać porozumiewawcze krzyki między zabieganą obsługą a
pracującymi na najwyższych obrotach kucharzami, rozłupywanie skorupek, stukanie
młotkiem, obijanie sztućców i muszli o talerze, szklanek z piwem o blaty i
niecierpliwe wołania dzieci domagających się kolejnej krewetki. Wśród gwaru co
jakiś czas da się słyszeć: „ Oh ,
Lu ís!”, gdy jeden ze sta łych
gości próbuje zwrócić uwagę kelnera wołając go po imieniu – ten, bez słowa podrzucając
mu slalomem kolejne piwo, klepie go po ramieniu i… biegnie dalej.
Stoję w kolejce już od godziny i
ani myślę ustąpić, chcąc wziąć czynny udział w tym niesamowitym widowisku. Przy
wyjściu przewinęło się w tym czasie sporo osób, głównie Portugalczyków, często
długo i czule żegnanych przez przesympatycznego kierownika obsługi. Ale wyszli
też turyści – dwójka Azjatów w smokingach ze swoimi kobietami wyglądającymi jak
postacie z anime, w mocnych makijażach i długich wieczorowych sukniach. Pewnie przeczytali
gdzieś, że to najlepsza restauracja w Lizbonie i założę się, że się bardzo
zdziwili, gdy naprędce zostali usadzeni wśród nieustającego hałasu,
rozgadanych tłumów i lejącego się piwa.
Początki Cervejarii Ramiro, dosłownie
piwiarni, sięgają 1956 roku. Najpierw była to tak zwana casa de pasto , czyli coś lepszego niż tawerna, ale jeszcze nie
restauracja. Dzięki panu Ramiro zaczęto serwować w niej owoce morza, przekształcając
to miejsce w prawdziwą marisqueirę –
restaurację serwującą marisco (owoce
morza), presunto (szynkę
długodojrzewającą) i pregos (mięso w
bułce, tak po prostu). Obecnie jest to lokal uznany wśród Portugalczyków i
obcokrajowców dzięki doskonałej obsłudze, produktom najwyższej klasy oraz
idealnemu stosunkowi jakości do cen. To restauracja, która była na
mojej liście „must eat” na długo przed wyjazdem, a lipcowa relacja Kominka tylko podsyciła mój apetyt.
Wierzcie lub nie, ale wolne miejsce,
które mi przypadło, znajdowało się właśnie obok wspomnianego starszego
Portugalczyka, którego to zza szyby
obserwowałam najchętniej. Właściwie dosiedliśmy się do niego, stoły bowiem nie
są w żadnen sposób rozdzielone – siedzi się i je obok siebie, jak jedna wielka
rodzina. Ten samotny starszy pan naprawdę mnie rozczulał i wcale mi nie
przeszkadzało, jak przez cały posiłek opryskiwał mnie sokami z kraba, w
skupieniu stukając młotkiem w jego twardą skorupę.
Moment po tym, jak zajęliśmy
miejsca, na stole wylądowało świetne, lekko tostowane portugalskie pieczywo – z
masłem, po prostu. Nie wiem, czy jakikolwiek opis jest w stanie wyrazić to,
jakie ono było dobre! Z interaktywnego menu w formie tabletu (!) wybraliśmy
klasyki, począwszy od rozpływających się w ustach plasterków presunto de pata negra, czyli wysokiej
jakości szynki długodojrzewającej z mięsa czarnych świń iberyjskich, w
akompaniamencie – oczywiście – zimnego piwa w schłodzonej szklance.
Następnie przyszedł czas na jedną
ze specjalności Cervejarii Ramiro – gambas
à la aguillo .
Doskonałe, sprężyste, kruche i pełne smaku; z nutą czosnku i wciąż pływające w
doskonałej portugalskiej oliwie. Nigdy nie jadłam tak perfekcyjnie
przyrządzonych krewetek i wiedziałam, że prędko już takich nie zjem, a już na
pewno nie w Krakowie. Niezapomniany smak. W drugiej kolejności zamówiliśmy gambas tigre gigante , czyli krewetki tygrysie.
Przekrojone na pół, grillowane, podane z ćwiartkami cytryny, bez żadnych
zbędnych dekoracji – bo to, co się liczy w Portugalii, to jedzenie, a nie
ozdoby. Wspaniałe!
Na percebes (pąkle kaczenice) u Ramiro się nie skusiłam, bo jadłam je
kilka dni wcześniej przy oceanie, gdy przemierzałam region Alentejo. Wciąż
jednak chciałam spróbować czegoś więcej i dosłownie w kilka chwil po zamówieniu
na stole pojawiły się dwie piękne ostrygi. Ogromne, mięsiste, jakby dopiero co
wyjęte z oceanu. Genialne! Na koniec prego, czyli świeżutka buła z kawałkiem
soczystego mięsa, zwykle wołowego lub wieprzowego – śmieję się, że to taki
deser w marisqueirach . Tylko
Portugalczycy mogli na to wpaść: napchać
się owocami morza, by na koniec zjeść kawał mięcha.
Rachunek wyniósł niecałe 78 euro
na dwie osoby, włączając w to piwo i końcowe
cafezinho . Niedużo, biorąc pod uwagę sławę tego miejsca, perfekcyjną jakość
produktów i lokalizację w jednej z europejskich stolic. To restauracja, którą koniecznie
trzeba odwiedzić przy okazji wizyty w Lizbonie – mieście, w którym zakochacie
się od pierwszego wejrzenia i od pierwszego kęsa. To dowód na to, że nie trzeba
bywać w gwiazdkowych restauracjach, by chłonąć najlepsze kulinarne wrażenia!
Gdy staruszek skończył rozprawiać
się ze swoim krabem, zjadł obowiązkowego prego ,
dokończył ostatnie piwo i oblizał już wszystkie palce, nie zdążył się nawet
rozejrzeć po sali, bo Lu ís by ł już
obok; podał mu rachunek, klepnął po ramieniu i powiedział: „Do zobaczenia w
przyszłym tygodniu!”.
Cervejaria Ramiro, Rua Almirante
Reis 1, Lizbona
____________________________________
Zapraszam też do przeczytania moich pozostałych relacji z podróży – m.in. z Brazylii, Portugalii, Gruzji czy Włoch oraz do obserwowania mnie na Instagramie .
*
Więcej zdjęć z tej relacji wkrótce tutaj .
Wakacje w Portugalii – gdzie zjeść w Lizbonie?
Portugalia: Najpiękniejsze miejsca w Algarve - część II: Olhão i Tavira
Azory – São Miguel – co zobaczyć i gdzie zjeść?
Sprache auswählen Deutsch Afrikaans Albanisch Amharisch Arabisch Armenisch Aserbaidschanisch Assamesisch Aymara Bambara Baskisch Belarussisch Bengalisch Bhojpuri Birmanisch Bosnisch Bulga
Pikantna, a taka samotna
Twoja suczka w zielonych podkolanówkach
Okularnica strzela do kamery