Sama się prosiła o dobrą zabawę

Sama się prosiła o dobrą zabawę




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Sama się prosiła o dobrą zabawę

 Główna bohaterka na początku nie zbudza sympatii. Jest apodyktyczna, rozpuszczona, mierzy wysoko - nie prezentując sobą niczego konkretnego - oraz przede wszystkim czuje się lepsza od innych. Co najdziwniejsze, oprócz urody dziewczyna nie posiada niczego innego. Uczy się dobrze, lecz nie jest prymuską, a ciągła rywalizacji ze wszystkimi w okół, robi z niej zarozumiałą i zazdrosną osobę. Przyznam się, że jej nie polubiłam. Mimo jednak tego chciałam poznać jej losy, oraz zobaczyć czy lekcja jaką daje jej życie, coś dla niej znaczy. 

 Pierwszy wniosek jaki nachodzi mnie po przeczytaniu tej pozycji to fakt, że lektura ma bardzo uniwersalny i pouczający wątek, który jest lekcją dla każdej osoby.

 Książka mocno wciąga. Jest nakierowana na to, aby grać na emocjach czytelnika. Każde odłożenie lektury na bok, tworzy w czytelniku poczucie niedosytu oraz ciekawości - "co będzie dalej?". Tak naprawdę powieść ta sama w sobie jest tragiczna. Porusza bardzo trudny temat, który na zawsze wywraca świat głównej bohaterki. Młoda dziewczyna, która jest u szczytu dorosłości, spełnienia marzeń i przede wszystkim pierwszych miłostek, traci wszystko w jedną noc. Ta noc piętnuje ją na całe życie. Tak naprawdę nie jest ona bez winy, ale czemu?, tego do końca zdradzać nie będę. 

 Książka wywarła na mnie wstrząsające doznania. Jest pełna negatywnych emocji i wielu smutnych wątków, a to wszystko powoduje wielką empatię do bohaterki. Emmy nie polubiłam do samego końca, lecz mimo wszystko współczułam jej. Dla mnie ważnym jest, że autorka napisała książkę (od samego początku do końca), bardzo szczerą i uniwersalną. Pani Louisa nie ubarwia akcji, nie zmyśla i nie powoduje zbyt wielkiego napięcia. Ona pisze prosto, szczerze i dosadnie. Dzięki takiemu kolejowi rzeczy, książkę poznaje się do samego końca pomimo, że bohaterka jest negatywną postacią. Tytuł Sama się prosiła , kompletnie mnie rozbroił i roztrząsnął. Jak najbardziej polecam sięgnąć po tę pozycję, ponieważ jest to powieść drastyczna i przejmująca. 

Jeżeli pragniecie czegoś pouczającego, szczerego oraz wstrząsającego, to koniecznie zajrzyjcie do tego tytułu. Lektura spodoba wam się ze względu na szczerość i mocny przekaz. Na pewno nie odłożycie jej niedoczytanej. 



egzemplarz recenzencki


,


Louise O'Neill


Witajcie. Dziś, mam dla Was wywiad autora książki "Pakt Nadziei" [ Recenzja ], którą niedawno temu recenzowałam. Monolog znajdu...
 Historia. Jest to czas, który dotyczy każdej rodziny, rodu, potomków czy nawet obcych sobie osób.Jedyną wspólną prawdą jest fakt, że his...
Więc osoby które często odwiedzają mojego bloga, na pewno wiedzą gdzie szukać odpowiedzi. pytanie brzmi: Ile video-recenzji nakręciła...
Adam nie potrafi otrząsnąć się po tym, co stało się z miłością jego i Mii. Choć młoda wschodząca gwiazda rocku ma wszystko co tylko chce,...
"Trudno dostrzec światło, gdy nieustannie otacza cię ciemność." Arina to piękna młoda dziewczyna, która znosi jako niew...
 Gdy myślisz, że życie nie może zgotować Ci gorszego losu niż ten obecny, uwierz, że może być gorzej. Tarapaty związane z sercem, to prob...
Brzmi ciekawie. Trochę odstrasza mnie ta główna bohaterka, ale jestem niebywale ciekawa jej historii, także z chęcią bym się skusiła :)
Główna bohaterka jest nieco irytująca ponieważ ma swoje nieciekawe i aroganckie oblicze. Mimo jednak tego, jest to powieść bardzo ciekawa ♥
Hm, mimo tego, że ja również pewnie nie polubiłabym głównej bohaterki, książka wydaje się interesująca. Kto wie, może sięgnę. ;)
Sięgnij koniecznie. To wstrząsająca i poruszająca lektura :)
Przyznam, że Twoja recenzja mnie bardzo zaintrygowała. Zapisuję sobie ten tytuł.
Tobie lektura na pewno przypadnie do gustu. Jest bardzo pouczająca :)
W czasach szkolnych pewnie by mnie zainteresowała, a teraz... sama nie wiem.
Teraz też by Cię zainteresowała, ponieważ jest to książka o życiu.
Ciekawa jestem jak ja ją odbiorę, mam wrażenie, że główna bohaterka będzie mnie mocno drażniła. No zobaczymy.
Mnie bardzo drażniła ale mimo to jakoś ciągnie czytelnika do lektury..
Czytałam ostatnio bardzo negatywną recenzję tej książki i teraz już sama nie wiem, co o niej sądzić. Chyba najlepiej będzie przekonać się osobiście, czy warta jest straconego czasu czy też nie.
Jak najbardziej się z tobą zgadzam. Nie rozumiem jak recenzja może być tej powieści negatywna, skoro ona niemal jest pisana na faktach? o.O
Ja nadal nie potrafię przeżyć zakończenia... Spodziewałam się czegoś innego.
Ja również się z nim nie zgadzam, lecz uważam, że autorka słusznie postąpiła dodając kilka słów od siebie aby wyjaśnić to nam, czytelnikom ;)
Intryguje mnie ta książka i czuję, że może być o niej głośno. Ostatnio Feeria się nastawiła na takie poważniejsze tematy, bo już jedną podobną książkę ostatnio wydała, ale sądzę, że to dobrze, że jest znana nie tylko z lekkich młodzieżówek. ;)
chętnie przeczytam, jak tylko znajdę czas. pozdrawiam :)
Witaj wędrowcze! Jeżeli dotarłeś aż tutaj, to nie pozostaje Ci nic innego jak umieścić komentarz, że tu byłeś. Posiadasz bloga,stronę etc.? Nie musisz spamować! Odwiedzam każdego, więc nie przegapię i Ciebie! Zawsze się odwdzięczam! Pozdrawiam serdecznie! :)


www.gandalf.com.pl needs to review the security of your connection before
proceeding.

Did you know 43% of cyber attacks target small businesses?
Requests from malicious bots can pose as legitimate traffic. Occasionally, you may see this page while the site ensures that the connection is secure.

Performance & security by
Cloudflare




Asystentka szefa – Katarzyna Mak – Wyd. Editio Red




Owoce zatrutego drzewa. Tom III – Agnieszka Janiszewska – Wyd. Zaczytani




Owoce zatrutego drzewa. Tom II – Agnieszka Janiszewska – Wyd. Zaczytani




Owoce zatrutego drzewa. Tom I – Agnieszka Janiszewska – Wyd. Zaczytani




Jak komunikować się efektywnie. Paszport do komunikacji globalnej – Raúl Sánchez, Dan Bullock – Wyd. Rebis


Używamy plików cookies w celu optymalizacji naszej witryny i naszych serwisów. Polityka plików cookies



Louise ONeill--Sama się prosiła

Home
Louise ONeill--Sama się prosiła



Spis treści
Rok temu Czwartek Piątek Sobota Niedziela Poniedziałek Wtorek
W tym roku Czwartek Piątek Sobota Niedziela Poniedziałek Wtorek
Posłowie Pod...

Spis treści
Rok temu Czwartek Piątek Sobota Niedziela Poniedziałek Wtorek
W tym roku Czwartek Piątek Sobota Niedziela Poniedziałek Wtorek
Posłowie Podziękowania
Tytuł oryginału: Asking For It
Przekład: Anna Dobrzańska
Opieka redakcyjna: Maria Zalasa
Redakcja: Karolina Pawlik
Korekta: Agnieszka Grzywacz
Projekt okładki: Joanna Wasilewska
Zdjęcie na okładce: Vasilchenko Nikita/Shutterstock.com
Copyright © 2015 Louise O’Neill
Copyright for Polish edition and translation © Wydawnictwo JK, 2017
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może
być powielana ani rozpowszechniana za pomocą urządzeń
elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych,
bez uprzedniego wyrażenia zgody przez właściciela praw.
ISBN 978-83-7229-636-8
Wydanie I, Łódź 2017
Wydawnictwo JK
ul. Krokusowa 3
92-101 Łódź
tel. 42 676 49 69
www.wydawnictwofeeria.pl
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer
Dla mojej pięknej siostry Michelle
Rok temu
Czwartek
Twarz mojej matki pojawia się w lustrze obok mojej własnej – jej
jaskrawoczerwone usta kontrastują z upudrowaną skórą.
Obcięte na pazia włosy ma idealnie ułożone mimo upału. Chodzi
do fryzjera w każdą sobotę. „Zasługuję na odrobinę przyjemności”
mówi, wychodząc z domu. „Mam gdzieś, ile to kosztuje”.
Karen Hennessy modeluje włosy trzy razy w tygodniu i nigdy nie
wspomina o cenie.
Rumienię się, czerwone plamy rozkwitają mi na policzkach,
szarzejący podkoszulek, w którym spałam, lepi się do ciała. Patrzę to na
siebie, to na nią.
„Jesteś taka podobna do matki”, mówią wszyscy. „Jak dwie krople
wody”.
– Dzień dobry – mówi mama. – Co robisz? Podziwiasz się
w lustrze? – Marszcząc czoło, patrzy na moje brodawki rysujące się pod
mokrym od potu materiałem.
– Nic – odpowiadam i obejmuję się ramionami. – Chciałaś czegoś
ode mnie?
– Sprawdzam, czy wstałaś.
Wskazuję na biurko, otwarty laptop, papierową teczkę pełną
notatek, kopię Fiche Bliain ag Fás i leżący obok słownik
irlandzko-angielski.
– Nie śpię od piątej – mówię. – O’Leary odpytuje nas dzisiaj na
ocenę.
Jamie jak zwykle dostanie najlepszą ocenę. Słuchając jej, O’Leary
zamknie oczy i odchyli się na krześle. Zawsze wygląda na zdumionego,
gdy podnosi wzrok i przypomina sobie, do kogo należy ów głos. Wciąż
nie może uwierzyć, że ktoś, kto wygląda jak Jamie, mówi z idealnym
irlandzkim akcentem.
– Zapomnij o Diarmuidzie O’Learym. – Mama uśmiecha się
znacząco. – Czy on w ogóle wie, że jesteś moją córką?
Kiedy nie odpowiadam, dodaje:
– Przyniosłam ci witaminy. Powinnaś je wziąć przed śniadaniem.
– Wezmę później.
– Daj spokój, Emmie. W Health Hut zamówili je specjalnie dla
ciebie.
– Wiem, mamo – zapewniam ją. Zaciska usta w wąską kreskę
i widząc to, zmuszam się, żeby się do niej uśmiechnąć. – I naprawdę to
doceniam.
– Zostawię je tu, dobrze? – Mama zostawia tabletkę i szklankę
wody na szafce nocnej obok iPhone’a i kolekcji niepasujących do siebie
kolczyków.
Znowu staje za mną. Jedną rękę kładzie na moim lewym biodrze,
drugą na krzyżu i delikatnie ustawia moją miednicę.
– Wyprostuj się, skarbie. – Pachnie mąką, cynamonem
i kwiatowymi perfumami, których używa od lat.
Wciąż widzę, jak siedzi przy toaletce w srebrzystej jedwabnej
sukience, ze szminką na ustach i jasnobrązowymi włosami zebranymi
w kok. Wtedy miała dłuższe włosy. Stojący u dołu schodów ojciec
zadzierał głowę i wołał: „Spóźnimy się, Noro!”, na co ona odpowiadała:
„Już idę, kochanie” tym specjalnym głosem, którym zwracała się do
niego i innych mężczyzn. (A ja zastanawiałam się, dlaczego nie mówi
nim do mnie). Na koniec sięgała po perfumy. Zdejmowała złotą zatyczkę
i spryskiwała nadgarstki. Siedziałam na szczycie schodów i patrzyłam,
jak kręcąc biodrami, schodziła na dół, gdzie czekał na nią ojciec. Nawet
na chwilę nie odrywał od niej wzroku – nawet wtedy, gdy zaczynałam
płakać i rękami młóciłam powietrze, próbując wyrwać się opiekunce.
Mama kładzie mi palce na brzuchu.
– Masz okres? – pyta. – Jesteś jakaś taka wzdęta.
Strząsam jej rękę.
– Nie musisz się martwić, mamo. Nie jestem w ciąży.
Odsuwam się od niej i sprawdzam telefon. Ali wysłała mi
wiadomość. Kolejną. Chociaż wciąż nie odpisałam na dwie poprzednie.
– Proszę, nie mów tak do mnie.
– Tak to znaczy, jak?
– Tym tonem.
– Nie mówię żadnym tonem.
Prostuje ramiona i wiem, że jest gotowa zejść na dół i powiedzieć
tacie, że jestem opryskliwa i nie okazuję jej szacunku. Ojciec westchnie
i powie, że jest mną rozczarowany. Nie wysłucha mnie, choćbym nie
wiem co mówiła i choćbym nie wiem jak bardzo starała się wytłumaczyć
mu sytuację. Nie biorę niczyjej strony, odpowie. Proszę tylko, żebyś
traktowała mamę z należytym szacunkiem.
A jednak bierze stronę. Szkoda tylko, że nie moją.
– Przepraszam, mamo.
Chwila wahania.
– Weź witaminy – mówi w końcu – i zejdź zjeść z nami śniadanie.
Tata chce cię zobaczyć przed wyjściem do pracy. – Odwraca się
w drzwiach, mierzy mnie spojrzeniem od stóp do głów i zatrzymuje
wzrok na mojej twarzy. Dokładnie wiem, co zaraz powie.
– Pięknie wyglądasz, Emmie. Jak zawsze.
Drzwi zamykają się za nią i powietrze w pokoju zmienia się
w gęstą zupę. Brodząc w niej, podchodzę do okna, otwieram je i czuję
w powietrzu słony zapach morza. Nad zatoką w półkolu stoi sześć
innych domów, wszystkie w tym samym kolorze kanarkowym
z czarnymi futrynami okien i drzwiami. Na wylanych asfaltem, lśniących
podjazdach stoją pudełkowate samochody: toyoty, volvo i hondy,
wszystkie czarne albo srebrne, jak gdyby inne kolory ściągały na siebie
zbyt dużo uwagi. Mieszkająca dwa domy dalej Nina Kelleher zagania
swoje dwie córki – Lily i Avę – do kombi. Trzyma w zębach kawałek
tosta, zatrzaskuje drzwi za Lily i macha ręką do Helen O’Shea, która
klęcząc na sąsiednim podjeździe, zawiązuje sznurówki swojemu
synkowi. „Boże, co za miejsce”, powiedziała rok temu Jamie, kiedy
przejeżdżałyśmy obok osiedla komunalnego na przedmieściach
Ballinatoom, gdzie zadbane domki z koszami kwiatów na parapetach
stały stłoczone obok siebie, a gromady zasmarkanych dzieciaków bawiły
się w berka na spłachetku zieleni między budynkami. Maggie była
świeżo upieczonym kierowcą i cała nasza czwórka wpakowała się do
volvo jej rodziców, upojona poczuciem wolności i świadomością, że
możemy pojechać, dokąd chcemy, choć nigdy nie zajechałyśmy dalej niż
do Kilgavan. Jeździłyśmy po Ballinatoom, z ronda zjeżdżałyśmy w Main
Street, mijałyśmy kościół, skręcałyśmy w lewo obok warsztatu
samochodowego na skraju miasta, mijałyśmy plac zabaw, jechałyśmy
dalej obwodnicą i znowu wjeżdżałyśmy na rondo. Raz i drugi
pokonywałyśmy tę samą drogę, jedząc żelki i rozglądając się za
samochodami znajomych chłopaków. Maggie upierała się, żeby ściszyć
muzykę, kiedy przejeżdżałyśmy obok zakładu pogrzebowego
O’Brienów, przed którym ustawiła się krótka kolejka ludzi chcących
pożegnać zmarłego. „Jest takie żółte” kończyła Jamie i odwracała się,
żeby wyjrzeć przez okno na okolicę. „Czy jest jakaś zasada, która mówi,
że każdy dom w tym kraju musi być pomalowany na żółto?” Kątem oka
widziałam, jak Ali, która siedzi obok niej na tylnym siedzeniu, trąca ją
łokciem i dyskretnie wskazuje mnie głową.
– Masz – powiedziałam. Odwróciłam się i wręczyłam Jamie iPoda.
– Wybierz coś innego, mam dość tej playlisty. – Słyszałam, jak Ali
oddycha z ulgą, uspokojona, że tym razem nie dojdzie do kłótni.
Teraz Jamie nie powiedziałaby czegoś takiego. Cieszyłaby się, że
mieszka w tej okolicy.
* * *
– Do jasnej cholery, Mags – warczę, kiedy otwieram drzwi od
strony pasażera. Z fotela usuwam puste opakowania po chipsach, piłkę
do hokeja, ochraniacz na zęby, cieknący czerwony długopis i mniej
więcej dwadzieścia papierowych kulek.
– Przepraszam.
– Powtarzasz to co dzień i dalej robisz to samo. – Wyciągam
z torby książkę i siadam na niej, żeby nie pobrudzić spódnicy
czerwonym tuszem. – Gorąco tu jak w piekle. Wszystkie okna są
otwarte?
– Tak – rzuca Jamie z tylnej kanapy. – Szkoda, że nie możesz
jeździć już volvo, Mags. W tamtym wozie jest klima, co nie?
– Mama upiekła muffinki. Zabrałam trochę – mówię. Nie chcę
rozmawiać o volvo. Sięgam do torby i wręczam jedną babeczkę Maggie.
– Jeszcze ciepłe. Boże, twoja mama jest niesamowita – mówi.
Bierze kęs i jedną ręką obraca kierownicę.
– Taa – mruczę i wyglądam przez okno. – Najlepsza.
Odwracam się i wyciągam torebkę z kanapkami w stronę Ali
i Jamie. Ali odgarnia z twarzy przedłużane pasma blond włosów.
– Nie powinnam – mruczy. Pociąga łyk kawy z kubka termicznego
Nespresso. – Mama postanowiła, że przechodzimy na dietę paleo.
– Zagryza wargę. – Emmo?
– Tak?
– Między nami wszystko w porządku?
– O co ci chodzi?
– Nie odpisywałaś na moje SMS-y. Zastanawiałam się, czy jesteś
na mnie zła albo coś.
Ali nałożyła za dużo eyelinera, który zbrylił się i popękał
w kącikach oczu. Kilka miesięcy temu ojciec kupił jej kuferek Mac, taki,
jakie mają profesjonalni wizażyści, wypełniony po brzegi kosmetykami
i pędzlami. „Tak po prostu”, Ali skwitowała prezent wzruszeniem
ramion. Maggie pisnęła z radości i chwyciła eyeliner w płynie, żeby
przetestować go na Jamie. „Fajny”, powiedziałam. Sięgnęłam po krem
rozświetlający, o którym marzyłam od wieków, ale mama mówiła, że
jest za drogi. „Chociaż dla mnie dziewczyny Maca wyglądają jak
transwestyci”.
– Boże, Ali – wzdycham. – Ogarnij się.
Podstawiam muffinki pod nos Jamie. Kiedy nie reaguje, potrząsam
torbą.
– Halo. Ziemia do Jamie.
Jamie się waha. Patrzy to na torbę, to na mnie. W końcu wyjmuje
babeczkę i niemal całą pakuje do ust.
– Wyluzuj – mówię. – Nawet Maggie nie zjadła swojej tak szybko.
– Zamknij się – warczy Maggie. – O szóstej byłam na basenie.
Chyba mogę zjeść muffinkę.
– Nie wiem, jak ty to robisz – rzucam. – Ja zwlokłam się z łóżka
dziesięć minut przed waszym przyjazdem. To jakiś koszmar.
Jamie mnie w dłoni papilotkę.
– Ja wstałam jeszcze wcześniej, Mags – oświadcza. – Musiałam się
uczyć do odpytywanki z irlandzkiego.
– Cholera – jęczę. – Na śmierć zapomniałam. Mam przerąbane.
– To samo mówiłaś w ubiegłym tygodniu o fizyce. – Jamie patrzy
na mnie spod przymrużonych powiek. – Co za zbieg okoliczności.
Dostałam z testu siedemdziesiąt osiem procent. Oddając mi go, pan
O’Flynn puścił do mnie oko i mruknął:
– Dobra robota.
Zostawiłam go na ławce, żeby każdy mógł zobaczyć.
– No i zdobywczyni najlepszego wyniku – ciągnął O’Flynn.
– Gratulacje, Jamie”.
Jamie wzięła do rąk kartkę z wynikiem „93%” zapisanym
czerwonym długopisem. Bez słowa schowała ją do torby. Ja jeszcze raz
spojrzałam na swój test. Miałam wrażenie, że wynik spłynął z papieru,
podfrunął mi pod nos i wypalił się pod powiekami. Miałam ochotę
podrzeć kartkę na pięćdziesiąt tysięcy kawałków.
– Dobra robota, J. – Uśmiechnęłam się do niej na wypadek, gdyby
komuś przyszło do głowy, że jestem zazdrosna. – Teraz żałuję, że się nie
uczyłam.
– Masz nowe okulary przeciwsłoneczne? – pyta Maggie, kiedy Ali
sięga do żółtego plecaka Céline, który mama kupiła jej w Paryżu, po
ray-bany w szylkretowych oprawkach. – Co się stało z warby
parkersami, które dostałaś od ojca?
– Dziwne – odpowiada Ali, a ja staram się zachować spokój. – Ale
nie mogę ich nigdzie znaleźć.
– Nie – jęczy Maggie i wjeżdża na parking.
– Nie możesz kupić nowych? – pytam jak gdyby nigdy nic. Wiem,
że ją stać.
– Ten model można dostać jedynie w Stanach. Mówiłam ci.
– A tak, chyba je pamiętam. – Zdejmuję plecak i przetrząsam go
w poszukiwaniu podręcznika do irlandzkiego. – Zresztą i tak były na
ciebie odrobinę za duże.
Liceum St Brigid’s rozciąga się przed nami w całej okazałości
– szary, betonowy budynek z lśniącymi w słońcu, kwadratowymi
oknami i przylegającymi do niego przysadzistymi przybudówkami
z prefabrykatów. Z przodu znajdują się sala gimnastyczna, korty
tenisowe i parking; z tyłu trawiaste pola i krowy, które muczą jak
oszalałe za każdym razem, gdy uczniowie wymykają się za siłownię na
dymka. Zakonnice sprzedały ziemię, żeby sfinansować budowę nowego
klasztoru na drugim końcu Ballinatoom. Te pięć, które tu zostały, snuje
się po olbrzymim budynku, czekając na śmierć. Rozglądam się i patrzę
na setki dziewczyn, które wysypują się z samochodów, rumiane
i wyraźnie skrępowane. Ciemnoszare plisowane spódnice, podkolanówki
i grafitowe blezery raczej nie nadają się na taką pogodę, ale dyrektor,
pan Griffin, oświadczył wczoraj przez radiowęzeł, że „mun
Najlepsza prostytutka dla szefa
Sprawdzanie nowej mamusi
Dojrzała pani z kutasem w ustach i dłoni - Angela White, Mamuśka

Report Page