Pożerając od stóp do głów

Pożerając od stóp do głów




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Pożerając od stóp do głów

"Broniłam się bez sensu, bo teraz nie uratowałaby mnie nawet siatka pod napięciem."

do czego jest zdolny, kiedy się wkurzy."

"O kurde. Kurdekurdekurde. Potrąciłaś j e l e n i a? Nic się nie stało? Może to był BAMBI?"

"Będzie istniał zawsze, pożerając każdą moją myśl - a moje serce na zawsze pozostanie w jego rękach."

"Ale pamiętaj,że człowiek się zmienia jednak jego przeszłość nigdy."

"(...) Scott zbliżył się do niego, a Patch rąbnął go prosto w szczękę, która wydała ohydny trzask.   - Co ty wyprawiasz?! - wydarłam się na Patcha. - Złamałeś mu szczękę?!   - Ahhhaaa! - jęknął Scott, chwytając się za dolną część twarzy.   - Nie złamałem mu szczęki, ale jeśli on cię dotknie, będzie to jedna z wielu części ciała, które mu połamię. - odparł Patch.   - Wynoś się! - rozkazałam Patchowi, wskazując palcem drzwi.   - Zabiję cię - warknął Scott, ruszjąc szczęką, żeby upewnić się, że jeszcze działa. Ale Patch nie zamierzał wychodzić - zamiast tego znalazł się błyskawicznie obok Scotta. Rzucił go twarzą o ścianę. Scott usiłował się pozbierać, ale Patch znów uderzył nim o ścianę, aż tamten całkiem stracił orientację.  - Spróbuj jej dotknąć - wycedził Patch do jego ucha głosem cichym i groźnym - a pożałujesz tego bardziej, niż czegokolwiek w życiu."

"Podchwyciwszy moje spojrzenie, Patch posłał mi uśmiech złotego medalisty barowych bijatyk."

"Nie ma żadnej szkody, jeśli nikomu nie stanie się krzywda"

Motyw Znak wodny. Obsługiwane przez usługę Blogger .




  Komedia romantyczna z 95 roku przedstawia historię, której każdy z nas chciałby doświadczyć. To opowieść o poświęceniu, oddaniu, wierności, poszukiwaniu miłości i walce pomimo wszystko.

  Kiedy Amerykanka Kate rusza do Paryża, by odzyskać swojego mężczyznę, nie wie, że we Francji spotka ją niezapomniana przygoda i uczucie. Kate jest zakompleksiona i niepewna, a konfrontacja z nową kobietą Charliego, Juliette, wydaje się na starcie przegrana. Jednak w czasie podróży główna bohaterka poznaje Luke'a, Francuza mającego problemy z prawem, który początkowo wprzęga nieświadomą niczego Kate w kradzież. To właśnie nieczyste sprawy Luke'a determinują ich wspólną drogę. I z każdym krokiem zbliżają się do siebie, a wcześniejsze brudne interesy Luke'a, potem nawet Charlie schodzą na dalszy plan. Przez wiele dni bohaterowie oszukują się nazwzajem, by móc jak najdłużej kontynuować wspólną wędrówkę. Koniec tej drogi będzie początkiem ich nowego życia razem. We dwoje pokonają wszystko. Przebrną przez kompleksy Kate i przęstepstwa Luke'a.

  Jednak to nowe życie rozpoczną od francuskiego pocałunku:-)

  Film jest momentami wzruszający, ale przez większość czasu bardzo zabawny. W przystępny i lekki sposób mówi o sprawach ważnych i poważnych.

  Mówi o nieśmiertelnej miłości, której bardzo długo się szuka, ale znalezionej nie da się z niczym pomylić.

I tu ten sam temat w paru słowach, ale potraktowany zupełnie inaczej niż we "Francuskim pocałunku".

"Czy to znaczy, że wierzysz w życie po śmierci, w niebo i piekło?

Wierzę, że śmierć jest zaledwie bramą. Kiedy się zamyka, inna się otwiera. Gdybym wyobraziła sobie niebo, widziałabym otwieraną bramę, a za nią jego, który na mnie czeka." ("Atlas chmur")

  Główna bohaterka sagi "Jutro" powraca w nowej odsłonie.

Po zakończeniu działań wojennych, Ellie i jej przyjaciele wreszcie składają broń, kończąc partyzantkę, i wracają do rodzin. Jednak okazuje się, że koniec wojny nie oznacza końca walki. Po pierwszej chwili euforii i szczęścia mieszkańcy Wirrawee muszą sobie zdać sprawę, że odebrany wcześniej dobytek, rodzina, życie wcale nie zostały zwrócone, ciągle trzeba o nie walczyć, najdobitniej muszą to sobie uświadomić ludzie mieszkający przy nowoustanowionej granicy. Do tej grupy należą Ellie i Homer.

  Najbezpieczniejsza chwila okaże się początkiem koszmaru, a marzenia znów legną w gruzach.

Teraz Ellie musi nie tylko zabijać i nienawidzić, ale także kochać i chronić. Sytuacja się zmieniła i dziewczyna już nie poświęca jedynie swojego życia, teraz musi zatroszczyć się o dziecko. Jakie miejsce w nowym świecie Ellie znajdą Fi, Lee i Homer? Czy odłożone na później sprawy powrócą? Czy zapomniana miłość zostanie wskrzeszona? A może pojawi się nowa? Czy przyjaźń może naprawdę przetrwać wszystko? Nawet kłamstwa? Nawet zdradę? Nawet smierć?

  Ellie nauczyła się być żołnierzem. Zapłaciła za to swoją młodością, stała się zimna, harda, twarda jak stal, stała sie bezwględna. Czy będzie potrafiła pogodzić się z faktem, że nie starczyło jej czasu, by odnowić relacje z rodzicami? Że ta szansa juz nigdy nie powróci? Czy będzie potrafiła przejąć rolę matki i ojca, by zaopiekować się Gavinem? Czy uda jej sie obronić swój dom, swoją nową rodzinę?

  W czasie wojny jesteś nikim, nie masz nikogo, walczysz za abstrakcyjne pojęcia: za wolność, za ojczyznę, za honor, za przyszłe pokolenia.

  Gdy nastaje pokój znów stajesz się kimś: kobietą, kochanką, matką, opiekunką. Nie tylko żołnierzem. I okazuje się, że istnieje wiele gorszych rzeczy od zabijania. Musisz strzec nie tylko abstrakcyjnych pojęć, ta walka jest bardziej świadoma, bo walczysz za uśmiech swojego dziecka, które tuliło się do ciebie w strachu, gdy spadały bomby, za dłonie mężczyzny, które dotykały cię, gdy wokół panował mrok, za dłonie, które tuliły cię do snu, gdy bałaś się zasnąć. W obawie, że już się nie obudzisz.

  Walczysz za świat, do którego należysz, bez niego nie ma żadnego życia, żadnej przyszłości. Dla ciebie.

Więc walczysz za własne serce. Podejmujesz wybory nie tylko, czy zabić.

  Decydujesz też, kogo trzeba uratować.

Obce istoty, które przejęły kontrolę nad ludzkim światem.

  Przyniosły ze sobą spokój, dobro, ład i porządek.

  Dusze obcych istot aplikuje sie do ludzkich ciał. Większość ludzi umiera w ten sposób, część zostaje uśpiona, ale niektórzy są na tyle silni, by walczyć, cały czas brzmią w głowie dusz, mogą nawet sterować niektórymi czynnościami. Przez chwilę dać znać o swoim istnieniu. Ci wojownicy to ludzie, którzy nie pozwolili sobą zawładnąć, którzy postanowili walczyć o wolność. Mimo śmierci. Mimo lęku. Oni kochali lub nienawidzili tak silnie, że nie przerwała tych uczuć nawet obca dusza. Mieli w życiu tak ważny cel, że nie pozwolą, by ktoś im go odebrał.

Melanie Stryder jest jednym z ostatnich niezarażonych ludzi. Po śmierci ojca, ukrywa się wraz z bratem, próbując przeżyć. Nie jest łatwo. Nie mają domu, jedzenia, żadnej pomocy. A przede wszystkim nie maja perspektyw. Opór właściwie nie ma sensu, i tak w końcu zostana pojmani. Nie moga przeczekać, bo przeciez inwazja nigdy się nie skończy. A właściwie skończy sie bardzo szybko. Całkowitym opanowaniem ziemi. Nie przeżyje żaden człowiek. Nie ma nadziei.

  A mimo to Melanie walczy, o życie swoje i swojego brata.

Pewnego dnia w opuszczonym domu spotyka Jareda Howe'a.

  Odtąd żyją razem, wychowując Jamiego.

Prawie zapominają o inwazji. Są szczęśliwi.

  Ale potem Melanie zostaje schwytana i zarażona duszą.

Wagabunda przejmuje kontrolę nad ciałem dziewczyny, poznaje jej wspomnienia, żeby wyjawić intruzom tajemnice przebywania rebeliantów.

Melanie, niezwykle silnie odzywa się w nowej duszy, nie dopuszczając do zdradzenia ukochanych mężczyzn.

  Wagabunda zaczyna rozumieć, że ją okłamywano, że nie wszystko jest tak idealne, jak mogło sie wydawać.

  Wagabunda zaczyna postrzegać tę inwazję jako morderstwo.

Ta niezwykle dojrzała, ponadtysiącletnia dusza, która widziała wiele światów, wiele zakątków kosmosu, której, wydawałoby się, nic nie może poruszyć ani zmienić, zaczyna czuć, zaczyna nienawidzić, zaczyna kochać.

  I wreszcie obie walczą po tej samej stronie, o tych samych ludzi.

Rozpoczynają wyścig, uciekają przed przeznaczeniem, gonią bliskich.

  A gdy odnajdują Jareda i Jamiego, gdy odnajdują rodzinę Melanie i innych rebeliantów, okazuje się, że wszystko uległo zmianie.

  Kochają Melanie, nie intruza. Nie wierzą, że Melanie przetrwała, nie potrafią jej pokochać. Takiej.

Historia Wagabudny i Melanie to opowieść o poświęceniu, miłości i śmierci.

  To, że intruz zdobywa zaufanie rebeliantów, pomaga im, a oni uczą sie ją kochać ze względu na Melanie, to cud.

  Przyjaźń dwóch kobiet w jednym ciele.

Obie odkrywają własną tożsamość, mimo, że muszą dzielić się jednym ciałem.

  Ale w końcu jedna z nich musi odejść. Wagabunda.

Nagle okazuje się, że nikt nie potrafi sobie bez niej wyobrazić dalszego życia. Bo kocha ją Melanie, Ian, Jamie, nawet Jared.

  Ona decyduje się na śmierć, żeby nie musieć żyć bez tych, których kocha.

Bo nauczyła się kochać. Tak jak człowiek. I to bardzo boli.

  Można żyć z bólem. Ale nie przez wieczność.

"W końcu mam dla kogo umrzeć. Żegnaj."

Ale nie zawsze sami możemy decydować o swoim życiu.

  Nasze losy niekiedy ktoś kieruje na zupełnie nieznane ścieżki, w zupełnie nieznane miejsca, do ludzi, których mieliśmy nienawidzić. Tylko, że nie wyszło. I teraz ich kochamy.

  "Tylko miłość daje moc, by zwrócić ścieżki przeznaczenia."

"Broniłam się bez sensu, bo teraz nie uratowałaby mnie nawet siatka pod napięciem."

do czego jest zdolny, kiedy się wkurzy."

"O kurde. Kurdekurdekurde. Potrąciłaś j e l e n i a? Nic się nie stało? Może to był BAMBI?"

"Będzie istniał zawsze, pożerając każdą moją myśl - a moje serce na zawsze pozostanie w jego rękach."

"Ale pamiętaj,że człowiek się zmienia jednak jego przeszłość nigdy."

"(...) Scott zbliżył się do niego, a Patch rąbnął go prosto w szczękę, która wydała ohydny trzask.   - Co ty wyprawiasz?! - wydarłam się na Patcha. - Złamałeś mu szczękę?!   - Ahhhaaa! - jęknął Scott, chwytając się za dolną część twarzy.   - Nie złamałem mu szczęki, ale jeśli on cię dotknie, będzie to jedna z wielu części ciała, które mu połamię. - odparł Patch.   - Wynoś się! - rozkazałam Patchowi, wskazując palcem drzwi.   - Zabiję cię - warknął Scott, ruszjąc szczęką, żeby upewnić się, że jeszcze działa. Ale Patch nie zamierzał wychodzić - zamiast tego znalazł się błyskawicznie obok Scotta. Rzucił go twarzą o ścianę. Scott usiłował się pozbierać, ale Patch znów uderzył nim o ścianę, aż tamten całkiem stracił orientację.  - Spróbuj jej dotknąć - wycedził Patch do jego ucha głosem cichym i groźnym - a pożałujesz tego bardziej, niż czegokolwiek w życiu."

"Podchwyciwszy moje spojrzenie, Patch posłał mi uśmiech złotego medalisty barowych bijatyk."

"Nie ma żadnej szkody, jeśli nikomu nie stanie się krzywda"

- Nie byłaś żadnym lekarstwem- odparł Jacob- ja nigdy nie chciałem się wyleczyć z tej miłości. Ukształtowała mnie, nauczyła poświęcenia. Zrozumiałem, że jeśli się kogoś naprawdę kocha, potrafi się odejść, żeby ta osoba była szczęśliwa. Masz rację, to nie było wpojenie, dlatego mogłem z niej zrezygnować, z ciebie nie byłbym w stanie.

- Dziękuję, że mi to powiedziałeś. Pierwszy raz jesteśmy ze sobą zupełnie szczerzy, ale dziękuję też, że wcześniej o tym nie wspominałeś. Nasze życie było lepsze, gdy nie byłam pewna tej miłości, gdy mogłam się jedynie domyślać.

- Nigdy nie chciałam, żeby nasza taka była. Gorzki smak pozwala doceniać słodycz.

- Chronienie ciebie było najprzyjemniejszym obowiązkiem w moim życiu. Bardzo żałuję, że dłużej nie mogę go wypełniać.

  Renesmee uśmiechnęła się smutno. Jacobowi pozostał jeszcze jeden obowiązek do spełnienia. I to nie był obowiązek wobec niej.

- Zawołam ją- powiedziała i podniosła się z krzesła.

  Nie pocałowała Jacoba. Jego usta już do niej nie należały.

Tego dnia, ostatniego dnia, tylko Bella miała do nich prawo.

  Renesmee dotarła do drzwi i odwróciła głowę.

Jacob uśmiechnął się. Nie powiedziała "Kocham cię".

  Echo tych słów cały czas krążyło po pokoju, nie było potrzeby ciągle ich powtarzać. Zresztą, ktoś inny miał dziś kochać.

Odwzajemniła uśmiech i spojrzała ostatni raz.

  Renesmee zobaczyła, że matka stoi oparta o przeszklone drzwi. Jej twarz była blada i idealna. Jak zwykle.

Ale w oczach miała cierpienie, całą starość, która nigdy nie miała poza nie wypłynąć. Patrzyła na córkę wzrokiem pełnym bolesnego zrozumienia. Jakby też kogoś straciła.

  Gdy ruszyła w stronę pokoju, namalowana była w jej sylwetce i mimice determinacja.

  Minęła Renesmee bez słowa. Milczenie oblekło dom.

Gdy za Bellą zamknęły się drzwi, Edward podszedł do córki.

  Wziął ją za rękę i poprowadził do lasu w Forks.

Żeby wreszcie mogła odetchnąć pełną piersią.

  Bo to był koniec, a ona spełniła swoje zadanie. Najlepiej jak potrafiła.

- Mógłbyś mnie ogrzać?- zapytała Bella po wejściu do pokoju- ten ostatni raz. Pierwszy. Od tak dawna.

- Przecież ty nie potrzebujesz ciepła- odparł Jacob- jesteś wampirem.

- Mylisz się, bardzo potrzebuję ciepła. Twojego. Tęskniłam za nim. Bardzo.

Ułożyła sie obok niego, kiedy zegar wybijał siódmą wieczorem.

  - Dziękuję ci. Za naszą miłość i za Renesmee.

- Przepraszam, że nie mogłam sobie pozwolić na życie z tobą. Zawsze będę cie kochać, Jacob.

- Dopóki bije moje serce- powiedział, przypominając sobie zamierzchłą rozmowę. Bardzo dawno temu. - Może nawet dłużej- odpowiedziała Bella, całując jego usta.

  Całowała go bardzo długo, najpierw zapalczywie i namiętnie, a potem spokojnie, żegnając najlepszego przyjaciela. Całowała go, aż usta zupełnie ostygły. Położyła ręke na jego piersi.

  Jacob po raz pierwszy był zimny.

  Edward wracał z Renesmee do domu.

Spojrzał na nia, a ona posłała w jego stronę bezgłośne zdanie:

Powtarzała te trzy słowa bardzo często, miliony razy podczas ich małżeństwa, ale zawsze wypowiadała je z uśmiechem, patrząc na Edwarda z ufnością, wiarą, miłością.

  Teraz spoglądała smiertelnie poważnie, oczy były skupione na spojrzeniu męża zupełnie nieruchomo.

  To zdecydowanie post tylko dla wtajemniczonych:-)

Nie czytałam żadnej z książek Stephenie Meyer, ale bardzo poruszają mnie filmy powstające na podstawie napisanych przez nią powieści.

  Moją ulubioną postacią z sagi "Zmierzch" jest Jacob Black- tragicznie zakochany w Belli wilkołak.

Nie będę streszczała fabuły, bo nie o to mi dzisiaj chodzi. Ci, którzy czytali lub oglądali, będa wiedzieli, o czym mówię.

  Bardzo zainspirowała mnie jedna scena, która miała miejsce pod koniec trzeciej części cyklu- "Zaćmienia". Jacob został zraniony w bitwie, a Bella przyszła do niego. Wszystko jest już jasne. Bella wyjdzie za Edwarda, który zmieni ją w wampira. Wampiry są naturalnymi wrogami wilkołaków, a Edward jest wrogiem Jacoba. Obaj walczyli o Bellę, ale Jacob przegrał.

  I to było wiadomo od początku. Wygrana Edwarda była oczywista, to on miał dostać Bellę, ale Jacob walczył. I za tę beznadziejną walkę, pomimo wszystkich przeciwności, wbrew nadziei, pokochałam tego bohatera.

- Przynajmniej wiem, że zrobiłem wszystko, co mogłem- powiedział Belli.

- Walczyłam z tym uczuciem, bo wiedziałam, że nic nie zmieni- słowa Belli.

  Myliła się. Ta miłość zmieniła wszystko.

Gdy tamtej nocy Bella definitywnie rozstała sie ze swoim najlepszym przyjacielem, Jacobem Blackiem, który kochał ją ze wszystkich sił, nie zważając na zasady, nie troszcząc się o własne życie, przeprowadzili taką rozmowę:

- Potrzebuje trochę czasu, ale zawsze będę czekał.

  Jego miłość, jego ingerencja w życie Edwarda i Belli nie skończyła się ani wtedy, gdy Bella wyszła za mąż, ani wtedy, gdy urodziła córeczkę. Jacob wpoił się w maleńską Renesmee i w ten sposób uratował rodzinę wampirów, chociaż jego obowiązkiem była walka z nimi, Jacob zrezygnował z własnej tożsamości, ze swej rodziny, by zapewnić szczęście i spokój zarówno Belli, jak i wpojonej sobie Renesmee. Swój los związał nierozerwalnie z wampirami.

  Choć było cieżko, zwyciężył, zwycięstwem najbardziej spektakularnym, najlepszym, największym.

Koniec sagi ukazuje szczęśliwą zapowiedź życia Belli i Edwarda, Jacoba i Renesmee.

  I mam nadzieję, że takie właśnie było.

  Pierwsza para bohaterów była nieśmiertelna, druga nie, więc musiał nadejść moment pożegnania.

Tak sobie wyobrażam dzień śmierci Jacoba:

  Było mroźne popołudnie. Słońce przechylało się ku zachodniej ścianie skał porośniętych przez większą część roku mchem i drobnymi roślinami, a teraz zanurzonych w skorupie brudnego lodu. Tak wiele się zmieniło, świat pędził tak szybko, że czasem nie można było uniknąć kolizji, ale ten las pozostał tu, trwały, ponury, niezmierzony, dziki, niewycięty i nienaruszony. Tak stary.

- Wróciliśmy do Forks- powiedziała do siebie Bella, spoglądając w niebo. Słońce nie dawało ani odrobiny ciepła- tu wszystko się zaczęło.

  Długo już nie widziała tego miasta, tego lasu, tego domu, który należał do Cullenów, i którego nie oddali nikomu, mimo upływających lat. Spędzali tu czasem kilka lat, przyjeżdżali otworzyć skrzypiące drzwi, odnowić zmurszałe konstrukcje, obejrzeć przeszłość, która wyłaniała się z każdego kąta, przeszłość, która była niemalże cieniem, teraz, po ponad dwustu sześciedzięsiu latach.

Bella spojrzała za siebie i ogarnęła wzrokiem dom Cullenów, który kiedyś był tak nowoczesny, a teraz stanowił obraz zamierzchłych czasów, juz nikt tak nie budował, już nikt tak nie żył.

  Była w tak wielu miejscach, tak wiele widziała, a jednak nic nie wydawało jej sie piekniejsze od lasu w Forks, od tego domu i od tego czystego powietrza, którym przecież już nie potrzebowała, nie mogła oddychać.

  Od momentu wyjazdu inni Cullenowie nieczęsto tu wracali, ale Bella i Edward pojawiali się wciąż, niezmiennie, zresztą, jak mogliby inaczej? Jacob i Renesmee prawie nie rozstawali się z Forks, opuszczali je tylko w nagłych i koniecznych przypadkach. Renesmee nie lubiła oddalać się od sfory. Bella czasem zastanawiała się, jak to mozliwe, że córka wampirów tak silnie może pokochać wilkołaki, tak silnie związać się z nimi, niekiedy Bella rozważała, że przez wpojenie Jacoba w jej córkę, Renesmee wpoiła sobie całe jego wilcze życie.

  Ten przyjazd do Forks był szczególny. Po raz ostatni spędzali czas we czworo. Dziś żegnali Jacoba, bo to był koniec jego drogi.

  Renesmee właśnie wyszła przed dom i usiadła na ganku, kolana podciągnęła pod brodę, z oczu spływały łzy, a ciałem co chwilę wstrząsały dreszcze. Bella zdjęła swój wełniany sweter i zarzuciła córce na ramiona.

- Co się stało? Czemu wyszłaś na zewnątrz?

- Muszę sie zastanowić, co mam mu powiedzieć, nie mogę niczego pominąć, to moja ostatnia szansa. On dziś odejdzie, czuję to.

  Jacob wyrobił w niej wilczy instynkt. Od tamtej pory nigdy się nie myliła.

Przez szybę Bella widziała uchylone drzwi do pokoju Jacoba, w których progu stał Edward. Nie wchodził do środka. Nagle potrząsnał głową i przeczesał dłonią włosy.

  Bella chciała przytulić córkę, ale Renesmee ją odepchnęła.

Szybkim krokiem weszła do środka, po chwili ruda czupryna zniknęła za drzwiami.

  - Jak się czujesz?- Renesmee nienawidziła trywialnych pytań, ale jakie mogła w tej chwili zadać?

- Gdy cię widzę, od razu lepiej- Jacob uśmiechnął się.

- Dziękuje ci za to wyjątkowe życie, byłaś przy mnie zawsze, wszędzie, kocham cię tak mocno, jak tylko potrafię. Ale jest ktoś, kogo musiałem poświęcić, kto mnie musiał poświęcić na naszej wspólnej drodze. Nie żałuję żadnego z wyborów, gdyby stało sie inaczej nie przyszłabyś na świat. Po prostu chcę, żebyś zrozumiała i wybaczyła mi to, co dziś zrobię. Byliśmy razem przez bardzo długi czas, piekny czas i nigdy nie wracałem do tego, co zdarzyło sie przed twoimi narodzinami, zanim się w ciebie wpoiłem, zanim cię pokochałem. Ona też nigdy tego nie robiła. Po prostu skupiliśmy sie na przyjaźni, bo miłość musieliśmy przemilczać. Była szczęśliwa z Edwarem, a ja z tobą, ale dziś, zanim umrę, muszę sobie przypomnieć i przypomnieć jej o tamtej miłości, która zdarzyła się tak dawno temu, a żyła we mnie przez cały ten czas. Mam nadzieję, że nie masz do mnie żalu, pretensji. Po prostu muszę z nią dziś porozmawiać, z nią osta
Gala Brown wyruchana przez ogiera
Rżnięcie rudej z idelnym tyłkiem
Dwa języki dają rozkosz facetowi

Report Page