Oby rodzice szybko nie wrócili do domu

Oby rodzice szybko nie wrócili do domu




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Oby rodzice szybko nie wrócili do domu

Performance & security by Cloudflare


You cannot access pytania.rodzice.pl. Refresh the page or contact the site owner to request access.
Copy and paste the Ray ID when you contact the site owner.

Ray ID:

740688adcefd4995


740688adcefd4995 Copy







Strona główna


Imprezy


Na sygnale


Sport


Nasze szkoły


Podyskutuj


Galerie







Strona główna


Imprezy


Na sygnale


Sport


Nasze szkoły


Podyskutuj


Galerie



Dodaj:
Artykuł
Ogłoszenie



2021-06-02 09:20:00(ost. akt: 2021-06-07 08:05:48)


Rodzice 2-letniego Szymona zostali zwolnieni do domu. Wynik sekcji nie pozostawił wątpliwości. Wszystkie działania służb medycznych oraz policji i prokuratury były standardowe i zgodne ze sztuką. Wymaga to czasu oraz zaufania do pracujących służb.
Dysponujemy pełniejszym obrazem opisywanej sytuacji. Podsumujmy wszystkie zebrane informacje.
Jak informowaliśmy, chłopiec nie miał żadnych wyraźnych cech urazu, a jedynie niewielkie zasinienie / zadrapanie na czole. Dziecko było nieprzytomne, bez kontaktu, bez reakcji na bodźce bólowe. Takie objawy świadczą o tym, że dziecko jest w bardzo ciężkim stanie.
W sytuacji podejrzenia stosowania przemocy lekarz ma obowiązek powiadomić odpowiednie służby nawet wówczas, kiedy nie ma podstaw do stwierdzenia, że dziecko było ofiarą przemocy. Wystarczającą przesłanką jest bardzo poważny stan dziecka oraz brak jakiejkolwiek uchwytnej przyczyny tego stanu. W przeprowadzonych badaniach nie stwierdzono przyczyny ciężkiego stanu chłopca. Bez przeprowadzenia szczegółowych badań niemożliwe było stwierdzenie, czy chłopiec ma obrażenia wewnętrzne, ponieważ opóźniłoby to udzielenie chłopcu pomocy. Jego stan był na tyle ciężki, że wezwano Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Badania wykonano w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie, w którym chłopiec znalazł się po dwudziestominutowym locie.
Szymon nie miał żadnych obrażeń zewnętrznych, ale wystąpił u niego obrzęk mózgu. Nie udało się dotychczas stwierdzić jego przyczyn. Istnieje wiele jednostek chorobowych, które mogą go spowodować. Wśród kilkunastu z nich wskazuje się udar mózgu, zapalenie mózgu, krwotok wewnątrzczaszkowy, uraz głowy. Obrzęk może wystąpić również jako efekt nowotworu OUN, niedotlenienia organizmu znacznego stopnia, czy nadciśnienia tętniczego.
Postępowanie zarówno policji, jak i prokuratora było zgodne ze sztuką. W przypadku podejrzenia popełnienia przestępstwa, którego ofiarą jest małe dziecko, z którym nie można przeprowadzić wywiadu, a przyczyny zgonu nie są jasne, obowiązują określone procedury. Do czasu przeprowadzenia sekcji zabezpiecza się materiał dowodowy, izoluje od siebie rodziców m.in. dlatego, by nie doszło do uzgodnienia zeznań. Izolacja trwa do czasu przesłuchania i zweryfikowania informacji.
Fot. pixabay.com Przyczyny zgonu dziecka wyjaśnią badania histopatologiczne
Dlatego po przeprowadzeniu sekcji i przesłuchaniu matki w roli świadka, została ona zwolniona do domu. W przypadku ojca trwało to dłużej, ponieważ wcześniej w rodzinie została założona Niebieska Karta. W takich sytuacjach standardem jest zbadanie, czy w rodzinie nie dochodziło do znęcania się nad dzieckiem, albo którymś z rodziców.
Ponieważ w wyjaśnienie sprawy zaangażowały się wszystkie służby, udało się przed upływem 48 godzin ustalić również przebieg zdarzeń związnych z potencjalną przemocą w rodzinie i mężczyzna został zwolniony. Rodzice nie usłyszą zarzutów. Decydujące były wyniki sekcji zwłok, a szczegółowe przyczyny zgonu dziecka wyjaśnią badania histopatologiczne.
Od autora
Żyjemy w czasach, kiedy samo wezwanie na policję, lub przyjazd radiowozu prowadzi do skazania danej osoby w oczach opinii publicznej.
Śmiercią chłopca żyła cała Polska. Nie powinno to dziwić, jak każda nagła śmierć. Wszystkie czynności, które zostały podjęcie w sprawie były prawidłowe. W ciągu 48 godzin sytuacja rodziców została wyjaśniona. Niestety mam wrażenie, że ci, którzy czytali moje wcześniejsze teksty w tej sprawie mają trudności w zrozumieniu ich treści. Część założyła togi i wydała wyrok na rodziców na podstawie zastosowanych procedur.


Bartoszyce w Internecie. Najnowsze wydarzenia, informacje o imprezach, ogłoszenia z regionu, firmy z Bartoszyc i powiatu. Twórz z nami swój serwis miasta Bartoszyce, dodawaj informacje, komentuj, dziel się newsami.
Redakcja internetowa
ul. Tracka 5, 10-364 Olsztyn
tel: (0-89) 539-75-20
bartoszyce@gazetaolsztynska.pl
Biuro reklamy internetowej tel: (0-89)539-76-29, tel: (0-89)539-76-59 email: reklama@wm.pl




Wyrażam zgodę na otrzymywanie informacji handlowych na podany adres mailowy dostarczonych przez Grupę WM Sp. z o. o. w imieniu własnym i Partnerów

Zbyt często wydajemy wyroki bez znajomości faktów
Najświeższe informacje przygotowane przez Redakcję zawsze na Twojej skrzynce e-mail. Zapisz się
dzisiaj.


Autor: Miss Ferreira
27 marca, 2018

Autor: Miss Ferreira
27 marca, 2018




Dlaczego nie pijesz?!
22 czerwca, 2022




Z ŁUSZCZYCĄ ZA RĘKĘ
27 kwietnia, 2022




TREKKING PO ISLANDII
29 lipca, 2022




Dlaczego nie pijesz?!
22 czerwca, 2022




Z ŁUSZCZYCĄ ZA RĘKĘ
27 kwietnia, 2022




TREKKING PO ISLANDII
29 lipca, 2022

Nie wiem, czy też tego doświadczacie, ja stosunkowo często, częściej niż bym chciała. Chodzę do łóżka z wyrzutami sumienia.
Zaglądam do pokojów dzieci, żeby zapakować w kołdry te wystające zewsząd kończyny. Śpią. W końcu. Po dwudziestu wizytach u wodopoju, trzydziestym sikaniu, pięćdziesiątym uspokajaniu, setnej groźbie.
Cieplutcy. Rumiani. Malutcy. Cięgle jeszcze całkiem bezbronni.
I jest coś takiego w tym momencie, chyba każdy rodzic to przyzna – jakby o jedną emocję za daleko. Wychodzę szybko, kiedy tylko poczuję małe pęknięcie w sercu. Jestem w kawałkach. Składam się teraz z wyrzutów sumienia, gwałtownej miłości, jutrzejszej tęsknoty za wczoraj, obietnic poprawy…
Idę do łóżka. Mąż patrzy na mnie i pyta: – Myślisz, że mają dobre dzieciństwo? Że są szczęśliwi? Że jesteśmy dobrymi rodzicami?
– Co to za pytania?! Oczywiście! – odpowiadam wzburzona. Szybko. Zanim zakwitnie we mnie wątpliwość. Ale ona już jest. Puszcza pąki. Nieustannie się odradza w tym dręczącym mnie cyklu życia.
Sypiam z nią regularnie.
Myślę o tym, że od dawna nigdzie nie wyjeżdżaliśmy. Najpierw nie mieli wakacji, potem nie mieli ferii, potem znowu nie mieli wakacji i znowu nie mieli ferii.
Z dodatkowych zajęć – tańce i śpiew. Co tydzień, w świetlicy szkolnej jeszcze warsztaty kulinarne. Uwielbiają to.
I tylko tyle. Nie mogę zapewnić im więcej. Może w tym roku w końcu zabiorę ich na wakacje… Ale nie mam pewności. Po cholerę nam był ten dom?! Kiedy wygrzebiemy się z tych finansowych okopów?! Ale przecież dla nich był ten dom… Żeby każdy miał swój kawałek podłogi i biurko. Opowiadają, że znajomi z klasy chodzą na karate, na balet, na konie, na tenisa… Nawet nie mówią, że też by chcieli. Tyle razy słyszeli, że jest ich trójka, że nie na wszystko są czas i pieniądze, że przywykli…
Chodzą w ubraniach z lumpeksów. Jezu, może powinnam wziąć ich na prawdziwe zakupy – takie myśli dziobią mnie nocą i nagle przypominam sobie moich rodziców.
Była nas piątka. Mama i tata stawali na głowie, ale nie dało się. Po prostu niemożliwością było zorganizowanie każdemu z nas z osobna życia, wedle jego upodobań. Nie było na to czasu, nie było pieniędzy. Kiedyś nawet chodziliśmy przez kilka lat na karate calusieńką rodziną. Bez sensu było, żeby rodzice czekali na korytarzu, więc zaczęli trenować z nami. Z nami jeździli na obozy.
Wtedy mnie to złościło – byłam nastolatką, kto by chciał na obóz ze starymi?
Dopiero dziś rozumiem.
Świeczki w oczach mamy, bo dzieci znajomych wychuchane, każde z imponującym grafikiem zajęć, po fajnych zagranicznych wakacjach, w elitarnych szkołach. A my gdzieś nad jeziorem, w ubraniach z piątego sortu, w wiejskiej szkole o nędznej renomie.
Pamiętam, jak zaczęli nas zabierać na narty, mama na stawała na głowie, żeby nas ubrać. Żebyśmy jakoś na tym stoku wyglądali i nie zmarzli. Nieraz z gulą w gardle kompletowała nam tę garderobę po lumpeksach, odgrażając się, że jak już wygra w totka, kupi nam wszystko. WSZYSTKO!
To wspomnienie rodziców przynosi mi ulgę.
Czy mieliśmy dobre dzieciństwo? Czy byliśmy szczęśliwi? Czy bili dobrymi rodzicami?
Oczywiście!
Z moich rozmów z wieloma rodzicami wynika, że to nie tylko ja miewam takie wątpliwości.
To nieustanne zadawanie sobie pytania – czy jestem dobrym rodzicem?
Te obietnice – od jutra będę lepszym.
Te wyrzuty sumienia – ale dziś zjebałem.
To wszystko jest w naszym rodzicielskim krwiobiegu.
Tymczasem naszym dzieciom często potrzeba tak niewiele. Przypomnijcie sobie frajdę, jaką sprawiło im jakieś durne tekturowe pudło, w którym się chowały, bawiły, a nawet chciały spać.
Opowiem Wam pewną historię, sprzed zaledwie kilku tygodni.
Nie mogliśmy dzieciom zapewnić ferii marzeń. Nie mogliśmy ani wyjechać, ani nawet zorganizować im rozrywek na miejscu. Po prostu. Oboje mieliśmy wyjątkowo dużo pracy.
Szczęśliwie pierwszy tydzień ferii dzieci spędziły u dziadków. U dziadków może się nie dziać zupełnie nic, a oni i tak się czują jakby byli w wesołym miasteczku.
Na drugi tydzień ferii wrócili do domu. To był ciężki czas i dla nich, i dla nas.
Roboty multum, pogoda fatalna, a wiadomo, w czasie deszczu dzieci się nudzą. Poranne zabawy przechodziły w drobne sprzeczki, te w kłótnie, kłótnie w awantury, po chwili ktoś ryczał, że ktoś go uderzył. Salomon by tych konfliktów nie umiał rozwiązać, co dopiero ja.
Więc ci się drą, ja muszę odebrać ważny telefon, w tym czasie ktoś krzyczy, że nie ma srajtaśmy w łazience, no cyrk.
Ostatecznie kapitulowałam – jedyną formą nieustającej ciszy było włączenie im filmu w kinie.
Pocieszałam się, że przynajmniej oglądają te filmy po portugalsku i całkiem nie durnieją.
Wymownie patrzyliśmy na siebie z mężem – ale jesteśmy chujowi…
Któregoś dnia, gdy wyrzuty sumienia już mnie prawie strawiły, postanowiłam, że wyrobię się za wszelką cenę z pracą do południa i resztę dnia będę tylko z nimi i tylko dla nich. Żadnych mejli, żadnych telefonów, nic.
Postanowiłam, że zrobię im warsztaty kulinarne – oni kochają pomagać mi w kuchni. Plan był taki – najpierw pieczemy muffinki, potem zabieramy je na piknik do lasu. Po pikniku szukamy przygód w lesie. Wracamy do domu i znowu gotujemy. Tym razem nauczą się robić burgery. A potem całą rodziną oglądamy film i jemy popcorn.
Poszłam do kina, gdzie oglądali film i powiedziałam im o swoim pomyśle. Musielibyście to widzieć. Jakbym powiedziała, że zaraz przyjeżdża Myszka Miki i zabiera nas na resztę życia do Disneylandu. Lolek zaczął ze szczęścia skakać i robić fikołki, dziewczynki biegały i klaskały.
Zamykałam za sobą drzwi, myśląc – kuźwa, czy oni mnie w ogóle zrozumieli? Może usłyszeli coś innego?
Punkt południe zatrzasnęłam laptopa. Odłożyłam telefon. Byłam tylko z nimi i tylko dla nich.
Było zaskakująco fajnie i mało nerwowo. O dziwo, kiedy całkiem wyłączasz się z życia poza, bycie z dziećmi jest relaksujące. Mówię o sytuacji, kiedy naprawdę niczym innym nie musimy sobie zaprzątać głowy. Kiedy psychicznie jesteśmy gotowi, że zrobią w tej kuchni sajgon, że się wybrudzą, a nawet pokłócą.
Piekliśmy, gotowaliśmy, poszliśmy na piknik, a nawet mieliśmy w lesie przygody. Dzieci wydawały się tym dniem zachwycone. Zasypiałam zmęczona, ale jak rzadko – bez wyrzutów, że znowu zostałam matką roku.
Tymczasem przyszedł od dawna planowany weekend w Warszawie. Dziewczynki jechały w odwiedziny do mojej siostry – bardzo podekscytowane, pierwszy w ich życiu taki samodzielny weekend z nocowaniem u kogoś innego niż dziadkowie. Lolek natomiast miał spędzić ten czas z moim bratem.
Każdy pakował się sam. Z rozrzewnieniem kontrolowałam zawartość ich plecaków, w przypadku niektórych – niedorzeczną. Lolek zabrał 10 par majtek i żadnych spodni.
Ale poza tym – te szczoteczki do zębów, kulki skarpetek… Jeżu, już tacy dorośli. Serce pękło mi z trzaskiem, kiedy odstawiliśmy ich na miejsce.
Może nie mieli ferii marzeń, ale w weekend nadrobili wszystko. Zaliczyli wszystkie możliwe warszawskie atrakcje dla dzieci i jeszcze trochę.
W drodze powrotnej do Lublina przekrzykiwali się, opowiadając o swoim wspaniałym weekendzie. Byli na lodowisku, i w kinie, i na trampolinach, i na zajęciach, i na warsztatach, i widzieli tyyyyle rzeczy, i jechali metrem, i jedli lody! W zimie. I ciocia z wujkiem pozwalali im na wszystko. Na czekoladę na kolację, i na frytki, i mogli iść spać, o której chcieli!
Byłam dozgonnie wdzięczna mojemu rodzeństwu, że zapewnili dzieciom jakieś miłe wspomnienia z tych ferii. Że jak pani w szkole zapyta, co dzieci robiły, to będą mogli coś opowiedzieć.
Przyszedł poniedziałek. Wybieraliśmy się do szkoły, kiedy nagle przywarła do mnie Marynia, która jest już prawdziwą małą kobietką i robi to coraz rzadziej. Przylgnęła do mnie mocno i powiedziała:
– Mamo, z tych wszystkich dni ferii wiesz, co podobało mi się najbardziej?
– Co takiego? – odparłam pewna, że wymieni którąś z warszawskich atrakcji.
– Ten dzień, jak z tobą gotowaliśmy i poszliśmy na piknik.
Pękłam i się rozlałam.
Nie pieniędzy, nie egzotycznych wakacji, nie wyszukanych zajęć, nie drogich ubrań potrzebują.
Ale mnie i kawałka czasu. Kiedy jestem tylko ich i tylko dla nich.
Jeżu to takie proste. I jednocześnie czasem tak trudne.
Jestem kobietą. Jetem matką. Statystycznie częściej rodzę
dzieci niż kupuję w Zarze.
Popłakałam się… To takie prawdziwe! Piękny tekst
Była nas trójka. Brat chodził na karate, ja z siostrą chwilę na taniec, na zajęcia plastyczne, w małym 10tysięcznym miasteczku było niewiele więcej. Na obozie byłam raz – wygrałam go w konkursie. Ale co roku rodzice zabierali nas w góry. Tata robił remont stuletniej chałupy, a mama organizowała nam czas – w góry na jagody, do magicznego źródełka, na jakieś ruiny, do lasu po gałęzie na ognisko, do starej kopalni za górką… To wszystko okraszała setkami opowieści, baśni, legend… I mimo że ciuchy miałam z lumpeksu albo spod maminej maszyny, a markowy owocowy jogurt (taki ze sklepu, a nie z zsiadłego mleka z owocami z działki) był rarytasem to dzieciństwo miałam piękne, najpiękniejsze.
Tak mi się zebrało na wspominki po Twoim wpisie, bo widzę w nim nie tylko Ciebie, ale i swoją mamę.
Piękny i mądry wpis.
Nas była czwórka, stary dom, nie na wszystko kasa i wakacje raczej zawsze w domu, ale byliśmy szczęśliwi. A przeciwności nauczyły nas życia, teraz lepiej sobie radzimy i drobnostki nas nie pokonają. Nie mam dziecka, ale mam siostrzeńca i życzę mu takiego dzieciństwa z którego wyrośnie na wrażliwego, szczęśliwego i silnego człowieka.
Ja też uważam, że to nieperfekcyjne dzieciństwo zrobiło ze mnie całkiem fajnego człowieka i nauczyło życia
Bardzo dobrze to rozumiem,aż za,ciągle jakieś wyrzuty,że się wydarlam,może mogłam przetłumaczyć,a jak tłumacze to i tak jest ryk!!aaaa!!! Czasem można zwariować,i ciągle- mamo! Mamo,a wiesz….mamo soku! Mamo pić! Mamo pobawisz się ze mną? I setki innych,które wkurzaja,a przecież czekalo się na to najpiękniejsze słowo MAMA…. I myślę sobie,że oni ciągle chcą do mamy,a mama nie zawsze ma czas,a w przyszłości oni mogą nie mieć czasu dla mamy,a wtedy dalibysmy wszystko by z nami pogadali,posmiali,przytulili,to takie proste,że aż trudne…prawda?Dlatego trzeba być z nimi choćby trochę i nie mówić ciągle zaraz,ale to się ładnie mówi,a nie zawsze wychodzi,niestety.pozdrawiam.myślę że mialybysmy o czym rozmawiać gdy byśmy się kiedyś spotkały?
Ja własnie czytam „Spowiedź” Calka Perwodnika – to literatura obozowa, jego córka i żona zginęły w obozie. I tam właśnie wracaja do niego co moment obrazy tego „zwykłego” życia, które jawią mu się rajsko.
I ja myślę, że my w tej szerokości geograficznej, w tym momencie historii, mamy mnóstwo szczęścia. Staram się o tym pamiętać codziennie.
No i tak mnie z rana rozryczeć?! Mam ochotę obudzić moją dziesieciotygodniową córeczkę, żeby zobaczyć jak się śmieje na mój widok. To jest pękanie na kawałki, dokładnie. Codziennie. Jest już taka duża, tak kontaktowa! Widzi nas z daleka i obserwuje z uśmiechem nawet kiedy nie patrzymy! I serce pęka z radości. A zaraz-juz nie jest takim malutkim noworodeczkiem, już nigdy nie będzie taka mała jak dzis.. i serce pęka ze wzruszenia. Kocham to! Od kiedy urodziłam Klarę miłość jest wielobarwna.
I tylko tyle i aż tyle…
Ale ciocia i wujek też się spisali
Nieee, no rozwaliłaś na kawałki i mnie. Kolejnycraz czuję, jakbyś siedziała w mojej głowie i opisywała moje życie. Odkąd wróciłam do pracy praktycznie nie mam czasu dla maluchów, bo wiecznie mnie nie ma w domu, a jak już jestem to jestem zajęta orką na domowym ugorze. Ostatnio wróciłam z pracy pół godziny wcześniej niż zwykle, bo akurat podrzuciła mnie koleżanka. Wpadam do domu a dzieci zasypiają właśnie i nagle wpadam ja. Na paluszkach, w kurtce siadam na kanapie i już słyszę, że mnie uslyszeli!! Biegną w piżamach, na bosaka z otwartymi ramionami,?krzycząc: „mama mama”. Łapią, tulą, całują, głaszczą. Nie dają się rozebrać. I ide w tej kurcie ich usypiać, łzy mi płyną po policzku ze wzruszenia i ze wstydu. Raz wróciłam chwilę wcześniej a mialo mnie nie być. Pół nocy nie mogłam zasnąć przez wyrzuty sumienia wielkości Everestu…
Och <3
Kurde, no właśnie, czasem myślę - pierdolnąć tym, uciec, gdzieś gdzie będziemy razem, z dala od cywilizacji... Tyle tyramy, często robiąc rzeczy których nie lubimy, żeby zapwenić byt dzieciom, których nie widujemy.
Naprawdę często mam wątpliwości, czy sposób w jaki świat jest zorganizowany, to ten najlepszy z możliwych, nie wiem...
Przepięknie napisane …poryczałam się
Jestem mamą dwójki moich ukochanych małych ludzi, i już mam tę pewność, że Mama na wyłączność jest dla dzieci najważniejsza, ta wyłączność posiadania Mamy buduje w ich pewność siebie i poczucie bezpieczeństwa. Zupełnie nie żałuję, że dla Nich zrezygnowałam z pracy. Nie przelewa się nam, ale to akurat ma najmniejsze znaczenie. Moje dzieci są szczęśliwe, tylko to ma znaczenie, szczęśliwego dzieciństwa nikt im nigdy nie odbierze.
PS. Bardzo lubię Twój styl pisania, ale mam ogromną prośbę, jesteś tak elokwentną osobą, że z pewnością jesteś w stanie w inny sposób wyrażać emocje niż nadużywając Świętego Imienia naszego Zbawiciela.
Noemi, ale zauważyłaś, że ja piszę „jeżu” ?
Wspaniały,motywujący i zasmucający jednocześnie tekst. Tego dzisiaj potrzebowałam. Dziękuję.
Ja pękłam i się rozlałam po przeczytaniu tego tekstu..
Ściskam serdecznie :*
Mam wrażenie że siedzisz mi w głowie…dziękuję Ci, że piszesz :*
Jak moje córki są chore, to ja wprawdzie nie idę do biura, ale i tak pracuję zdalnie z domu, ale ostatnio postanowiłam zrobić taki dzień bez pracy. Nie wymyśliłam im takich fajnych rzeczy jak Ty, tylko po prostu byłam, robiłam obiad, donosiłam herbatkę, podawałam lekarstwa bez pokrzykiwania, bo szybko, szybko, ważne sprawy mam. Ba, nawet półtorej godziny spędziłyśmy w poczekalni u lekarza nudząc się niemiłosiernie. Wieczorem moja młodsza córka przyszła i powiedziała: ale to był fajny dzień, jak zazdroszczę A., że ma mamę codziennie w domu.
Może by jej się znudziło, gdybym była codziennie w domu, człowiek przyzwyczaja się do dobrego, ale czasem warto zrobić sobie dzień offline tylko dla nich.
bo dla dzieci jest ważne , zeby pośw
Śliska laska daje popalić
Koniec tych gierek!
Seksowna lala i jej pojemne dziurki

Report Page