Lód dla striptizera

Lód dla striptizera




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Lód dla striptizera

Don't have an account? Sign Up

Striptizer Zielona Góra, Piła, Gniezno – To niezwykły facet, który ma w sobie coś, czego mu zazdrościmy, choć nie umiemy nazwać. Zawsze sprawia wrażenie nieco nieobecnego i zamyślonego, ale mu to nie przeszkadza być czujnym i zwinnym. Choć to chłop wielki jak dąb, porusza się zwinnie jak wiewiórka i równie szybko. Łączy w sobie tak wiele przeciwieństw, że bez takich banalnych porównań nawet nie da się tego opisać. Jeśli chcesz, żeby chippendales był jednocześnie zimny jak lód i gorący jak stal w hucie, to to jest typ dla ciebie
Udzielimy Ci wszystkich niezbędnych informacji.
Skontaktuj się z nami. Udzielimy Ci wszystkich niezbędnych informacji. 
Ten chłop ma prawdziwy dar. Ma rozbrajający uśmiech, figurę co najmniej półboga, głowę pełną pomysłów i zwinność, której nikt się po nim nie spodziewa. Znakomicie odnajduje się w roli miłego chłopca, ale wcale nie gorzej wciela się w bandziora. Nie jest jednak aktorem, bo aktor tylko gra, a ten facet wszystkie te postaci nosi w środku, jednocześnie z zewnątrz pozbywając się wszystkiego, co tylko ma na sobie. 
Mimo wszystko do końca prowadzi show w roli, co sprawia, że te pokazy mają w sobie coś naprawdę niezwykłego i głębokiego, co wymyka się opisowi, ale co można zobaczyć na własne oczy. Jest facetem, który w tańcu erotycznym po prostu się odnajduje. Jeśli czasem wygląda na nieobecnego, to tylko dlatego, że właśnie układa w głowie dalszy scenariusz na wieczór. Zawsze ma ich kilka, na wypadek, gdyby plan A nie wypalił. Nie ma się tym co martwić – B wypala zawsze. Ten facet spokojnie mógłby trafić na okładki czasopism modelingowych. Ale jest jeden powód, dla których jeszcze go tam nie ma – zdjęcie się nie rusza, a właśnie ruch jest jego największym atutem.
W Zielonej Górze znają go wszyscy, a w Gnieźnie i Pile zawsze jest chippendalesem pierwszym na liście. Dopiero kiedy okazuje się, że nie ma już terminu, to dzwoni się do innych. Nie dziwota więc, że kalendarz jest zawsze pełny. A to pojawia się jako tancerz na wieczór panieński , a to obsługuje wielki show w klubie na sporej imprezie. Innym razem udział w jakimś mniejszym przedsięwzięciu w loży VIP. W kolejnym impreza w niszowym klubie, gdzie schodzi się szczególnie wymagająca publika… A każda z tych imprez wygląda inaczej, choć jest coś, co je łączy: emocje. 
Tym razem jednak nie tylko dzika erotyka, chociaż tej nie brakuje. Tylko trochę odważnego zachęcania, trochę wycofania, trochę prostej radości, a trochę zawoalowanego flirtu w tańcu erotycznym. Całe spektrum emocji, które tylko można z siebie wydobyć. Ten facet rozdaje dookoła, tworząc atmosferę naprawdę niezwykłą, w pewnym sensie elitarną, ekskluzywną. Jak to możliwe? Tego nie wiemy, ale dopóki działa, to mechanizm nie ma znaczenia.
Ten koleś znakomicie odnajduje się na największych imprezach i ma zdolność do grania wielu ról naraz – możesz zebrać bardzo mieszaną publiczność, w której każdy chce czegoś innego, a po występie striptizera i tak każdy dostanie to, co na czekał. To mężczyzna, który potrafi wyróżnić każdą z kilkudziesięciu, a nawet kilkuset osób czymś wyjątkowym – swój show planuje niemal na żywo i robi to w taki sposób, żeby każdy dostał to, co po przyszedł, i żeby nikt nie był zawiedziony. 
Jedyny problem polega na tym, że każdemu zawsze mało. Więc wszyscy będą mieli ci za złe, jeśli zaprosisz go tylko raz. Zresztą już teraz w wielu klubach jego pokaz regularnie trafia na listę głównych atrakcji. Temu trudno się dziwić, bo jest na co popatrzeć. To propozycja dla wszystkich tych, którzy najbardziej cenią striptiz męski zupełnie spontaniczny. Wyreżyserowany jedynie w minimalnym stopniu, układany na bieżąco tak, żeby dopasować się do oczekiwań publiczności
Skontaktuj się z nami. Udzielimy Ci wszystkich niezbędnych informacji. 
Udzielimy Ci wszystkich niezbędnych informacji.
Copryright © 2020, By Army of Lovers | All rights reserved.

Niżej znajduje się całkowita lista wszystkich wyrazów przeciwstawnych słowa lód :
W naszym słowniku antonimów języka polskiego dla słowa lód znajduje się tylko 1 antonim . Antonimy te zostały podzielone na 1 grupę znaczeniową. Jeżeli znasz inne antonimy słowa „lód” lub potrafisz określić ich inny kontekst znaczeniowy, możesz je dodać za pomocą formularza dostępnego w opcji dodaj nowy antonim .
Internetowy słownik antonimów języka polskiego online Antonim .NET © LocaHost


Pan Idealny jednak okazał się kiepskim ideałem. Czuję, że muszę to opisać, ta sprawka męczyła mnie odkąd przestał się odzywać, brakowało mi domknięcia, wyklarowania sytuacji, co się tam tak naprawdę odjebało. Już teraz mogę zamknąć rozdział pt. "Tindery i inne kiepskie rozrywki". Już wszystko się wyjaśniło, więc mogę to z siebie wyrzygać i będzie mi lepiej. 

Dość niedawno, siedziałam sobie w pracy, wchodzę na Facebooka, a tu bęc! Mr MyType ogłasza wszem i wobec, że już jest w związku. 

Jak się łatwo domyślić, nie ze mną.

Mimo, że gdyby teraz do mnie napisał, to bym mu zapewne nie odpisała, mimo, że nie chciałabym się z nim spotkać, nawet gdyby mnie zaprosił gdziekolwiek, to i tak, jak to zobaczyłam, to się zagotowałam, 

No wody mi odeszły, wkurwiłam się tak, że druga kawa mi nie była potrzebna. 

Od razu ją przestalkowałam, sprawdziłam wszystkie social media i co tylko mogłam, i doszłam do wniosku, że w sumie to nic specjalnego. I ona, i on.

Uspokoiłam trochę nerwy, zjadłam coś słodkiego i moją uwagę przykuła jej tablica na Facebooku. Udostępniała jego posty (głównie zaproszenia na jego koncerty) i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdybym nie spojrzała na datę. 

Bo było to około miesiąca po tym, jak przestał się do mnie odzywać. 

W marcu po prostu kręcił z nami obiema... Chyba, że zakochał się jak kundel i w ciągu miesiąca (my się spotykaliśmy prawie dwa) tak go trafiło, że od razu zmieniali status na Facebooku. Kto go tam wie.. 

Nazwać to, co było między nami związkiem to spore nadużycie. To był ziom, z którym spotkałam się najwięcej razy, pierwszy, u którego wylądowałam na chacie (nie licząc tego żałosnego szukania portfela...) i pierwszy, który tak mnie kręcił z wyglądu i charakteru. 

No, już teraz się okazało, że ten charakter to jednak nie taki wspaniały, jak go na początku malowałam. 

No poczułam się jak jakiś towar z odrzutu. Miał dwie dupy do obracania w marcu, to po krótkim przetestowaniu wybrał sobie jedną. 

No nie było to zbyt miłe uczucie. Właściwie to nie wiem, czy mnie bardziej zabolało, że po prostu PRZEGRAŁAM, czy to że... jest o dwa lata młodsza. 

Gdzieś z tyłu głowy jednak mam na uwadze, że jest młodszą siksą i teraz nie wiem, czy fakt, że w tym roku skończę magiczne dwadzieścia pięć lat dociera do mnie pomału, i zaczyna mi już odbijać na punkcie wieku?

Bez wątpienia dopadł mnie kryzys ćwierćwiecza, robiąc mini rachunki sumienia przed spaniem dociera do mnie, że jestem w wieku, kiedy moje koleżanki układają sobie życie, a ja nawet nie wiem czego chcę. Nie wiem kim chce w życiu być, co robić, gdzie mieszkać, nie wiem czy w ogóle chciałabym mieszkać w Polsce. Nawet wstając rano nie wiem, co chcę zjeść na śniadanie. 

Straciłam swoje długoterminowe cele, teraz żyję po prostu z miesiąca na miesiąc - zazwyczaj czas odmierzam imprezami, których nie mogę się doczekać. 

Moja matka w moim wieku już miała rodzinę, dom i poukładane w głowie, a ja się cieszę kiedy sobie kupię plecak z Myszką Miki (ma wspaniałe, odstające uszy i czerwoną kokardkę!) - no, w głowie to ja się chyba zatrzymałam na gimnazjum. Cieszą mnie imprezy, zabawa, ostatnio świetnie się bawiłam jako opiekun grupy czterech dziesięciolatków - chyba w ogóle najlepiej z naszej drużyny. 

Czego ja właściwie chciałam od Mr MyType? Związku? Myślałam, że będziemy sobie żyli długo i szczęśliwie? Czy po prostu chciałam coś przeżyć? Żeby coś się zadziało w moim życiu? Jakaś zmiana? 

W sumie to już nie pamiętam, jarałam się nim jak znicz olimpijski przed igrzyskami, a teraz się czuję jak znicz z Biedronki po Wszystkich Świętych. 

Nie miałam dobrego zdania o facetach, Mr MyType miał to zmienić, a wyszło na to, że rozjebał mi tą ostatnią tamę, która utrzymywała w ryzach moje morze żalu i rozczarowania. 

Chociaż nie, chciałabym wiedzieć, czego ja tak naprawdę od życia chcę?

„Czy obchodzą mnie inni ludzie? Ciężka sprawa. Ale owszem, myślę, że jak najbardziej… tylko nie pozwalam, żeby te uczucia mnie krępowały… to znaczy, jestem życzliwy i przyjacielski jak wszyscy, ale – powiedzmy sobie szczerze – każdy próbuje cię wyrolować. […] Trzeba uważać, panować nad uczuciami. Na przykład potrzebujesz czegoś albo ktoś ci wejdzie w drogę… może planuje jakiś kant… załatwiasz sprawę… robisz, co należy. […] Czy jest mi nieprzyjemnie, kiedy muszę kogoś skrzywdzić? No, czasami. Ale zwykle to tak, jakby… och… [śmiech]… a jakie to uczucie rozgnieść insekta?” 

(fragm. wypowiedzi psychopaty odsiadującego wyrok za porwanie, gwałt i wymuszenie).

Czy obchodzą mnie inni ludzie? Ciężka sprawa.

Ja też jestem życzliwa, przyjacielska, w pracy jestem przemiła, mam mnóstwo znajomych, ale chwilowo mam wszystkiego dość. 

Czuję się jak emocjonalny psychopata. 

Jest mi wszystko jedno. Wczoraj, kiedy nie mogłam się uśpić, dotarło do mnie, że wszystko jest mi tak obojętne, że aż nie wzbudziło to we mnie żadnych emocji. 

Kiedyś przejmowałam się, że jak komuś nie odpiszę, albo będę niemiła, to potem tej osobie będzie przykro. Chciałam zadowolić każdego, być dobrą dla wszystkich. I co?

I tak było źle. Zawsze coś komuś nie pasowało. 

Przestałam się tym przejmować. I zaczęłam mówić głośno i wyraźnie, co chcę. Albo czego nie chcę. 

Nie mogę tylko pojąć swoim małym rozumkiem, dlaczego niektórzy nie mogą uszanować mojej decyzji. Nie rozumiem tego, dlaczego nagle wszyscy wiedzą lepiej, co jest dla mnie najlepsze, wpieprzają mi się w życie z buciorami i myślą, że ich wersja będzie odpowiednia. Kiedy ktoś mi mówi, że jest na diecie i nie może zjeść tego ciastka, które proponuję to mówię "ok, to nie namawiam" i w głowie myślę sobie 'wow, nie wiem czy ja bym odmówiła'. Nie krzyczę na tą osobę "weź przestań, co Ty w ogóle wygadujesz, jedz, nie pierdol!". 

I dlatego ciężko mi ogarnąć, dlaczego inni mówią mi, co mam robić. 

Co to kogo obchodzi czy mam faceta, dlaczego nie chcę pić alkoholu i dlaczego nie wychodzę na imprezę?!

Mam się za każdym razem tłumaczyć? 

Obojętne mi to, czy skończę z jakimś ziomem, czy z kotami. 

W sumie, teraz czuję, że jako singielka niewiele tracę. Po co komu te dramaty, historie, problemy. Tak naprawdę możemy liczyć tylko na siebie. Niektórzy w związkach są bardziej samotni niż ja. 

Obojętne mi jest, czy ktoś się na mnie obrazi, bo nie mam ochoty gdzieś wyjść, nie mam ochoty pić i imprezować jak nastolatka. 

Mr MyType wzbudził we mnie chyba większość emocji, od zaskoczenia po rozczarowanie, i mimo, że od miesiąca z nim nie miałam żadnego kontaktu, to gdzieś tam z tyłu głowy ciągle się obija po mózgu. 

W każdym razie: szukałam wrażeń, znalazłam. Później tych wrażeń się pozbyłam i zostałam pustą lalą z dobrym makijażem i paznokciami z PCV. 

Teraz czekam, by móc pomyśleć "WOW". 

Nie interesuje mnie kolejne "AHA..."

Wcześniej już pisałam, że na Tinderze miłości nie szukałam, chciałam się trochę zabawić - czasem zabawiłam się ja, czasem mną - chodziłam sobie na te randki tak "dla sportu" i w sumie poznałam dużo tinderowców. 

Jedni byli bardziej warci uwagi, inni mniej. 

Spotykałam się z obcokrajowcami, z blondynami, brunetami, niskimi, wysokimi, raczej dawałam szansę bliżej się poznać - część mnie zaskoczyła, większość znudziła, zdecydowana mniejszość zniesmaczyła. 

Odkąd zaczęłam nowe studia (zmieniłam całkowicie uczelnię, ze skrajności w skrajność) zaczęli też do mnie podbijać "chłopcy ze szkoły".

Na początku muszę przyznać, że byłam nimi zajarana. Cieszyłam się, że poznam nowych ludzi. Teraz, trochę boję się z nimi siadać w przerwie między zajęciami, bo boję się, że potem wrócę do domu i dostanę od nich wiadomość w stylu "Hej, co tam, wróciłaś już do domu? Byłaś na siłowni w końcu czy jednak sobie odpuściłaś? ;) ".

Jestem na roku z przeważającą częścią rocznika '95. No chyba nie muszę się rozpisywać teraz nad tym, że dzieciaki mnie średnio interesują? Już kiedyś pisałam, że baby ogólnie wolą starszych - ja zdecydowanie. Po tym pół roku nauczyłam się, że nawet w moim wieku to bardziej siusiaki niż faceci...

Może jestem mało asertywna, ale głupio mi tak ciągle im mówić, że nie mam czasu się z nimi spotykać, że pracuję, że jestem umówiona, że jadę do domu, itp, itd. Co innego zbywać ziomków na Tinderze - z resztą, tamci są już nauczeni, że jak im nie odpisujesz to znaczy, że koniec. 

A tu? Ja ich ciągle widzę na uczelni. 

I jak nie odpiszę, to zaczepią mnie na wykładzie.

Mam jednego kolegę, z którym siedzę właściwie na każdych zajęciach i bardzo go lubię - a chyba najbardziej za to, że nie podbija. No, i mój rocznik. 

Teraz mi jeszcze ciężej, bo od tego semestru spotykam się przeważnie z ludźmi ze swojej specjalizacji, wcześniej mogłam się jakoś zgubić w tłumie, jak siedzieliśmy na wykładach to było nas prawie sto sześćdziesiąt osób - dzisiaj na wykładzie było nas ok czterdziestu. 

Mieliśmy przerwę między zajęciami, poszłam z koleżanką coś zjeść i okazało się, że koledzy poszli na piwo - znaliśmy się z widzenia, kiedyś przelotnie rozmawialiśmy na uczelni, więc dosiadłyśmy się do nich. 

Muszę przyznać, że brakowało mi tego przez całe poprzednie studia. Nie miałam facetów na roku. Same baby, z których potem zrobiły się grupki i nie można było się dogadać. 

Już zapomniałam, że może być śmiesznie na studiach. 

Jednak faceci robią sobie jaja, umieją się śmiać z siebie, nie obrażają się o byle co i niektórzy z nich to takie pajace, że wystarczy, że powiedzą cokolwiek i każdy się śmieje. Uwielbiam siadać obok jednego P. na wykładach - jak on komentuje, to chociażby wykład był z najgorszym wykładowcą, to i tak chętnie tam będę siedzieć. 

Bardzo chętnie bym z nimi jeszcze kiedyś wyszła na piwo. Ale z nimi wszystkimi.

Do czego dążę - jak sobie tak posiedzimy i popajacujemy, to potem wracam do domu i tak, jak już pisałam, dostaję wiadomości, a potem zaproszenie na piwo - ale w duecie. Nie całą bandą. 

Po naszej pierwszej "integracji" jeden chłopak napisał do mnie po dwudziestu minutach odkąd opuściłam lokal, drugi na następny dzień. 

Tylko, że to są koledzy ze studiów, nic więcej... 

Tak to właśnie jest z babami. Tak źle, i tak nie dobrze. 

Zazwyczaj myślałam o sobie, jako o osobie, która wie czego chce. I tak było. Stawiałam sobie jakiś cel, potem do niego dążyłam, bo dokładnie wiedziałam czego chcę. Albo miałam jakieś wyobrażenie i robiłam wszystko, żeby wyglądało to tak jak sobie wymarzyłam.

Może to właśnie ten problem? Spotkałam tylu facetów, że wiem dokładnie jaki typ mnie interesuje i w dupie mam jakieś półśrodki? 

Jak teraz o tym myślę, to ma to sens. 

Ale teraz nic już nie ma sensu, bo sama nie wiem czego chcę. 

W weekend kolega w pracy mi zrobił pogadankę na temat mojego podejścia do życia. 

Wyszło, że robię z siebie puściutką lalę, nie potrafię się zaangażować w związek bo myślę o imprezach, nie w głowie mi pierścionki, śluby i dzieci. 

Może po prostu nikt nie zainteresował mnie na tyle, żebym sobie pomyślała "o, z tym to mogłabym się zestarzeć..."?

Cytując klasyka "Czuję głód emocjonalnego związku. Fajnie jest być z kimś, z kim można sensownie pogadać, kogo można przytulić, ugotować tej osobie kolację". 

Już chyba nie umiem nie myśleć o facetach, jak o maszynkach do ruchania. Mam wrażenie, że myślą tylko penisem, no chyba, że oglądają mecz - wtedy uruchamiają się trybiki odpowiedzialne za taktyczne planowanie gry i bieżącą analizę. 

Szczególnie mnie zdziwił jeden koleś, który w dość wulgarny sposób mi napisał, że pieprzyłby mnie na wszystkie sposoby, a dzięki mojemu zdjęciu profilowemu może sobie wyobrazić, jakbym wyglądała pod nim. I kiedy mu napisałam, że nie dam się, bo nie daję od razu, bo ze mną trzeba chodzić, to UWAGA co mi napisał: to będę. jak mi na czymś zależy to jestem wytrwały. docelowo szukam związku. 

Ja nie wiem, co oni sobie wyobrażają. 

Penisem sprawdzają, czy to ta jedyna? Jak przerucha połowę miasta, to może trafi na tą jedną, z którą będzie chciał związku? 

I kto tu jest puściutki? Ja, bo spławiam facetów, którzy mnie nie interesują od początku? Czy taki ziomek, który leci na ładny ryj i dobrą dupę, a potem, jak będzie dobra w łóżku, to może coś z niej jeszcze będzie? 

Więc już sama nie wiem, czego chcę. 

Nie chciałabym wychodzić właśnie teraz za mąż, ale nie chcę też imprezować, jakbym miała dziewiętnaście lat. Nie lubię chodzić po klubach i do białego rana pić, jakby jutra miało nie być. Za stara jestem na to. Poza tym, trochę już mnie to nudzi.

Chciałabym przeżyć coś nowego, bardziej ambitnego. 

Może czas rzucić studia, pracę, zmienić miasto, a może nawet kraj? Wyjechać gdzieś w Bieszczady i zamknąć się gdzieś w puszczy? Albo wyjechać na rok do USA i opiekować się jakimś rozpieszczonym bachorem?

A może po prostu potrzebuję tygodnia wolnego od pracy, szkoły i w ogóle ludzi? 

Moja kariera Tinderowiczki chwilowo zawieszona, z egzystencjonalnym bólem dupy zaszyłam się w domu i ograniczyłam kontakty z facetami. Chyba można to nazwać "wiosennym oczyszczaniem organizmu". Zwał jak zwał, na randki nie chodzę. 

Ciągle jeszcze dostaję wiadomości od "Mojego Słodkiego K.". Zastanawiam się, czy jemu się tak nudzi, czy tak mu zapadłam w pamięć i dlatego, mimo, że ostatnio widziałam się z nim chyba w styczniu (albo nawet w grudniu), to ciągle do mnie pisze. Przeprowadził się do nowego mieszkania, teraz mieszka sam - oczywiście jeszcze zanim się tam wprowadził, to miałam już zaproszenie "na wino". Taaa... 

Jak się można domyślić, nie skorzystałam. 

Dzisiaj "pomachał do mnie" na Messengerze. Nie odmachałam. Trochę mi go szkoda. Na prawdę fajny chłopak, ale niech szuka dalej. Ja mam dość.

Przez jakiś czas pisał do mnie taki ziomek na Instagramie. W sumie nawet nie wiem jak ma na imię, chyba coś na M. Mieszka w sąsiednim województwie, pisał i pisał do mnie i zastanawiam się po co. Bo nie zaproponował, żebyśmy się spotkali, ja też nie bardzo byłam chętna, ale do cholery, po co tak zawracać dupę? Jaki cel mają np. obcokrajowcy którzy chcą sobie popisać przez Insta albo Facebooka? No po co? Wątpliwe, że się spotkamy. Tak im się nudzi? Czy mentalne gimbusy chcą sobie wyrywać przez neta? 

W każdym razie nie pisałam sobie z tym M. już dość długo, ewentualnie po zdaniu do komentarzy do relacji na insta. I to tyle. A dzisiaj dostałam od niego chyba z siedem długich wiadomości, o tym jak to spotkał się ze swoją koleżanką ze studiów. I teraz prawdziwa petarda - co ta koleżanka zrobiła. Otóż miała kryzys w związku, pokłóciła się ze swoim facetem, kazała mu "wypierdalać", na co on ochoczo zabrał swoje rzeczy z mieszkania i się wyprowadził. 

I tu zonk, bo jak to on się wyprowadził? Przecież on miał na kolanach przepraszać, prosić o wybaczenie, żeby tylko się nie wynosić... A tu suprise, koleś pokazał, że ma jaja i kopnął ją w dupę. Moja ocena tego jest taka: "z życzeniami trzeba ostrożnie, bo mogą się spełnić" (kolejna sentencja mądrości od tatusia).

I teraz rozpacz, bo ona pisała do niego, a on ją olewał. I olewał.

Aż nadszedł dzień, w którym miała jakieś szkolenie, czy coś takiego i przespała się z innym. No niby nic szokującego, ale jaki był powód tego "szybkiego numerka szkoleniowego"? 

UWAGA: Bo chciała sprawdzić, czy dalej go kocha.

No przecież to logiczne. Każdy tak robi, co nie?

Rozpacz podwójna, bo (cytuję) "koło seksu to nie stało i ryczała później tydzień, że to zrobiła... i czuje się podle".

Już nie raz pisałam, że baby to głupia płeć, ale chyba dotychczas nie byłam uświadomiona, jak bardzo. 

A, oczywiście t
Piękna Kolumbijka masturbuje się
Podwójny lodzik
Lubi naturę

Report Page