Dlugi numerek z sexy cipka

Dlugi numerek z sexy cipka




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Dlugi numerek z sexy cipka





Polska




Świat




Białystok




Kraków




Lublin




Łódź




Poznań




Rzeszów




Trójmiasto




Śląsk




Szczecin




Wrocław




Warszawa









Finanse osobiste




Nieruchomości




Masz prawo




Zakupy









Facet




Kobieta




Dom i Ogród




Filmy




Gry




Historia




Książki




Kuchnia




Motoryzacja




Muzyka




Turystyka









Lekkoatletyka




Piłka nożna




Skoki narciarskie




Siatkówka




Sporty walki




Inne sporty









Ciąża i dziecko




Fitness




Dieta









Black Red White




E-obuwie




GUESS




Leroy Merlin




Lidl




Link4




Modivo




OBI







Tak, mam ukończone 18 lat.

Opuść stronę
Zobacz stronę



Data utworzenia:

24 kwietnia 2014, 12:09.





Tematy:

wesela

zdjęcia

domowa cenzura

piersi

pupy

seks

ślub


Uwaga! Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych
Jeśli nie masz 18 lat, nie powinieneś jej oglądać
Zdjęcia z wesela powinny być z dumą przechowywane w rodzinnych albumach. Ale często bywa tak, że oprócz zdjęć, które do nich trafiły, w domu trzymane są też inne weselne fotki, które nie przeszły domowej cenzury! W tej galerii znajdziecie właśnie takie dzieła - zatrzymane przez domowych cenzorów!

Oj nie tak wchodzimy na murek, nie tak


Suknię trzeba założyć. Tylko po co wpuszczać fotografa na jej zakładanie?


Nic dziwnego, że to zdjęcie oceznurowano


Prawie jak Angelina Jolie (i jej słynne zdjęcie z nóżką)


Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie
znajdziecie tutaj.



Napisz list do redakcji:

List do redakcji


Podziel się tym artykułem:


Facebook



Twitter





© 2022 Ringier Axel Springer Polska sp. z o.o. - Powered by Ring Publishing | Developed by RAS Tech


mariposa // odwiedzony 172566 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
23:19 / 17.06.2011 link komentarz (2)
wzbraniam się ogólnie przed pisaniem, bo mnie moja monotematyczność denerwuje. Ale prawdą jest, że monotematyczne jest całe moje życie, więc czemu niby wpisy miałyby być inne? Nie szkodzi zresztą, z przyjemnością czytam potem notki o dzieciach i mam chyba z grubsza w tyle swoje zaległości w życiu kulturalnym. O czym zresztą mowa, póki nie miałam dzieci to też nie było życia kulturalnego, co najwyżej kluby i darcie papy po pijaku.
No więc dziś po raz pierwszy musiałam uśpić obie kobity na raz. Wyglądało to dość komicznie, bo musiałam się władować z Malwiną do łóżka Matyldy i karmić piersią jednocześnie czytając bajkę o trzech świnkach. Mati lubi dreszczyk emocji, ja nie szczególnie. Młodsza się darła, starsza krzyczała: "cicho bądź! nie słyszę bajki" i przez chwilkę było nerwowo, ale jakoś zażegnałam krysys i o 22:00 - singlehandedly- udało mi się to stado uspokoić. Jestem z siebie o wiele bardziej dumna niż w dniu, kiedy obroniłam magisterkę. Strasznie się bałam tego pierwszego wieczora z dwoma na raz, ale okazuje się po raz kolejny, że strach ma wielkie oczy. Co zrobić, nie jestem urodzoną matką. Nie mam tego we krwi, ale spóźniony to żal, kiedy ma się już dwoje.

00:19 / 05.05.2011 link komentarz (6)
No więc jest. Malwina się urodziła jak w zegarku. Umówione byłyśmy na randkę ze skalpelem na 28 marca o 10:00. Grzecznie zgłosiłam siebie i bebzol do szpitala wieczór wcześniej, ale o 5 rano odeszły mi wody i musieli "w trybie dyżurowym rozwiązać" nas nieco wcześniej. Głupi człowiek taki jest, jak mi te wody poszły to byłam przekonana, żem się posikała w pościel.
Znowu miałam najgłośniejszego dzieciaka na oddziale.

Nie jest źle. Myślałam, że będzie gorzej. Praktyka czyni mistrza, bo choć obiektywnie Malwina wcale nie jest łatwiejsza w obejściu od Matyldy, to jakoś mnie to nie wkurza. Dzieci płaczą, srają akurat wtedy, kiedy już je ubrałaś do spacerku i są ogólnie rzecz biorąc nieprzewidywalne. Luzik w ramionkach. A piszę to wszystko dlatego, że jestem zbyt zmęczona, żeby iść się umyć :)
13:34 / 19.03.2011 link komentarz (6)
Nie ma dziecka. Nie ma męża. Poszli się weekendowo integrować, nadrabiać czas stracony w ciągu tygodnia. Bardzo lubię zostać tak sama w domu i zawsze planuję, że w tym czasie zrobię coś miłego. Wykąpię się i poczytam jakąś durną gazetę. Paznokcie se zrobię, tylko po to, żeby je zedrzeć przy zmywaniu. Ale co tam, przez chwilę nie będę miała dłoni jak praczka z dwudziestoletnim stażem. Słowem, te kilka godzin można by spędzić bardzo relaksująco. Tylko, że w głowie siedzi największy wróg relaksu. Moje popieprzone superego, sklecone z widma mamy, teściowej, sama nie wiem czyjego jeszcze, które w chwili, gdy zamykają się drzwi za moją rozradowaną pociechą, zaczyna podszeptywać mi idiotyczne pomysły. Najpierw zwraca uwagę na gary w zlewie. Zmywam je bez przerwy, ale ten stos nigdy do końca nie topnieje. No więc bierę się za te gary, zanim zrobi się ich jeszcze więcej. Od garów niedaleko od lodówki, która wymownie zionie pustką. No... to po zakupy. Ładuję do koszyka o wiele za dużo z pełną świadomością, że połowę wywalę, bo dziecko tylko rozgrzebie, a mąż zjadł w nocy paczkę Jeżyków i dziś pokutuje na waflach ryżowych. Ale nie zrobić obiadu kiedy się miało pół dnia wolnego? No to robię. Byle co, byle jak. Znowu zmywam, bo się nabrudziło. Siadam z kawą, zbożową oczywiście, bo mi ciśnienie skacze i nie wolno. Jeszcze nie upiłam łyku, jak w oczy rzucił się tkwiący pod szafką na telewizor kot z kurzu. Kurwa. Udaję, że nie widzę. Nienininie. Dwa łyki zbożówki później szarpię się już z rurą i kablami, jak ja nienawidzę kabli. Bezmyślnie przemieszczam się po mieszkaniu, nie dopuszczając do siebie kolejnych dowodów na to, że ledwo zrobiłam drobny wyłom w tym syfie.
I wtedy rozlega się od drzwi nieznoszący sprzeciwu ryk dziecka: ROSOŁKUUUUU!!!!!
Tylko, że ja zrobiłam pomidorową.

Za tydzień rodzę.
22:53 / 12.12.2010 link komentarz (1)
Zajęta jestem jak nie dzieciną, to pracą, a w wolnych chwilach leżę i wzdycham nad ciężkim -nomen omen - losem ciężarnej. Jestem w szóstym miesiącu, ale czuję się, jakbym już ze trzy lata ten bebzol toczyła po świecie. Nius jest taki, że będzie (tfu! Oby nie zapeszyć...) druga dziewczyna. To jest jak dla mnie doskonała wiadomość, bo Matylda będzie miała towarzystwo do tea parties z miśkami. Na razie drugie dziecko postrzegane jest wyłącznie przez pryzmat pierwszego i mam nadzieję, że to minie, bo ostatecznie nie po to przychodzi na świat, żeby umilać czas starszej siostrze. (Nie? Uh..).
Co zaś do starszego, bo naturalnie jak już tu wlazłam, to właśnie po to, by uwieczniać moje perypetie rodzicielskie, uwaga... wressssszzzzzzzcie przeprosiła się z nocnikiem. Chyba już na dobre, bo wali w niego równo już drugi dzień i właściwie bez pudła. Otóż wczoraj rano wstała i oznajmiła, że chce nocnik. Nie zrobiło to na nas wielkiego wrażenia, bo w sferze deklaratywnej od dawien dawna była już na ten wiekopomny krok gotowa. Ale usiadła i powiedziała, naśladując jak mniemam tatusia: "Teraz walnę kupę". My w ryk ze śmiechu, a dziecko PLUM. Zrobiło wielką kupę, wstało, samo sobie brawo zabiło i dodało poważnie: "Nigdy nie sikam na ziemię", co było oczywistym kłamstwem, bo do tej pory robiła to nagminnie. Potem poprosiła o telefon i wykręcenie numeru do jednej babci, drugiej babci, cioci i kilku jeszcze osób, a wszystkim przekazywała tę wiadomość z wielką dumą. "Cześć babciu, zrobiłam kupę do nocnika". Niby nie ma co się dziwić, że osoba, która potrafi konstruować zdania podrzędnie złożone umie też postawić klocka na jego miejscu, ale my w euforii już drugi dzień chodzimy. Zresztą mówi w ogóle bardzo ciekawe rzeczy, niektóre nie wiadomo skąd jej przychodzą do głowy. Na ten przykład taka kwestia wbiła mnie w fotel: "To nie fair, mam dosyć tych dziecinnych zabawek". Hę? Como? Come again?
Jak ja się kurde felek cieszę, że nie muszę zostawiać jej na dziesięć godzin dziennie i iść na chleb zarabiać. Że pykam sobie z mojego osobistego ofisu w godzinach dla wszystkich dogodnych. No, z grubsza. Hajs jak to hajs, zawsze mało, ale co tam. Zobaczyć, jak córka robi pierwszą świadomą kupę do nocnika - priceless.
23:16 / 15.09.2010 link komentarz (6)
Zarobiona jestem po pachy, ale dręczą mnie dziś trzy pytania.
Pierwsze jest takie: dlaczego moje dziecko najbardziej lubi gówniane potrawy? Mielonkę tyrolską po 10 zyla za kilogram, parówki - zapewne z papieru - i pasztet z puszki. Zjadła dzisiaj cały, łyżeczką. Co chwilę mlaskała teatralnie i oznajmiała "pyyyyycha".
Drugie pytanie: gdzie do krw podziewają się ciągle moje skarpetki? Przecież nie gubię na spacerze, pralka nie pożera, a mi bez przerwy jakiejś brakuje.
Trzecie: czy druga ciąża jest przyjemniejsza niż pierwsza? Oby.
12:46 / 05.09.2010 link komentarz (0)
Na placu zabaw, bardzo zresztą wypasionym i fajnym, generalnie ciało opiekuńcze dzieli się na dwa obozy. Najliczniejszy jest obóz babć, które są, no, babciowe. Dziwi mnie, że kobiety, które własne dzieci wychowywały kilkadziesiąt lat temu, w warunkach o wiele mniej sprzyjających niż aktualne, sieją taką panikę. Większość z nich nie pozwala 'swoim' dzieciom na nic przyjemnego. Piaskownica jest dla nich zwykle zbyt brudna/mokra/pełna piasku. Jeśli już wolno robić babki, to tylko stojąc na baczność i czekając, aż babcia poda załadowaną foremkę. Broń Boże siadać w piachu. Najlepiej iść gdzie indziej, byle nie na zjeżdżalnię, bo przecież można spaść. Poza tym zabronione jest bieganie, włażenie pod taką drewnianą konstrukcję, gdzie można się walnąć w łeb, oraz zbliżanie się do huśtawek. Krzyż pański mają te dzieci na babciowym wikcie.
Druga, dosyć spora grupa, znajduje si
Tak się zabawiam z teściową
Extremalne nastolatki
Dziki murzyński seks w trio

Report Page