Zrobiły sobie lekcję obciągania

Zrobiły sobie lekcję obciągania




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Zrobiły sobie lekcję obciągania

 Miya Atsumu od zawsze wiedział, że pośród alf z plemion nie znajdzie dla siebie partnera. Od małego wykazywał się niezwykłą zaborczością w stosunku do rzeczy i ludzi, które należały do niego, i o ile nie miał problemu z dzieleniem się zabawkami z Osamu, o tyle podzielenie się Osamu z Suną kosztowało go wiele nerwów i walki z samym sobą. Atsumu nie wyobrażał sobie być jedną z wielu suk dla jakiegoś Alfy, nieważne jak bardzo by go kochał. I choć mógł podejść do sprawy jak jego brat i zabijać każdego, kto stanowił potencjalną konkurencję, nie chciał martwić się do końca życia tym, że jego Alfa wodzi oczami za kimś innym. Dla Atsumu było to zawsze “wszystko albo nic”. Chciał kogoś, kto by go kochał i szanował, i dla kogo stanowiłby cały świat. W kraju, gdzie ilość posiadanych omeg była wyznacznikiem statusu dla alf, nie było to możliwe. W pełni tego świadomy i pogodzony z tym faktem, Atsumu sypiał z różnymi alfami, gdy tylko naszła go na to ochota. Miał wielu adoratorów, którzy z chęcią


Kolejne tygodnie minęły jak we śnie. Związek z Bokuto kwitł. Większość dnia spędzali w sali obrad, gdzie wspólnie próbowali stworzyć dom dla ludzi z królestwa i plemion. Akaashi dostał miejsce w Izbie po swoim ojcu, podobnie jak Kenma i Sakusa po swoich. Z plemienia do Izby wybrano Kuroo i Miyę. Pozostałe siedem miejsc jeszcze nie obsadzono, choć zarówno Oikawa, jak i Iwaizumi mieli swoich kandydatów. Nawał pracy w ciągu dnia i pełen pasji seks w ciągu nocy mocno odbił się na Akaashim. Nieprzyzwyczajony do tak dużego natłoku obowiązków miał coraz większy problem, by zwlec się z łóżka. Gdy Bokuto szturchał go rano za ramię, miał ochotę odgryźć mu rękę. W dodatku zaczął jeść za pięciu i przy stole wojownicy robili już zakłady, ile wciśnie w siebie danego dnia. Gdy zasnął jednego dnia przy obradach, ku uciesze innych i swojemu zażenowaniu, postanowił pójść do medyka i poprosić go o coś, co pomoże mu przetrwać najbliższe tygodnie morderczej pracy. Osamu karmił akurat swojego dwuletniego sy


- Otwierać na rozkaz króla! Ciężkie drewniane drzwi otworzyły się z impetem, a do środka wkroczyło kilku żołnierzy. Ich prymitywny ubiór jasno dawał do zrozumienia, że należą do oddziałów barbarzyńcy, który po wielu latach bitew zdołał podbić ich królestwo. Ludzie na ulicy krzyczeli. Słychać też było odbijający się głuchym echem szczęk mieczy uderzających o siebie tu i ówdzie. Nie każdy zamierzał się poddać, nawet jeśli walka była już dawno przesądzona. Akaashi przyjrzał się osobom, które wkroczyły do ich domu w stolicy. Było to trzech rosłych mężczyzn, wszyscy muskularni i młodzi, ubrani jedynie w brązowe bojówki oraz buty wojskowe. Każdy był uzbrojony po zęby. Ich wzrok sugerował, że nie zawahają się użyć siły, jeśli ktoś będzie im stawiał opór. Ojciec Akaashiego stanął przed nim, zasłaniając go własnym ciałem. - Na rozkaz króla każda niesparowana Omega, w której żyłach płynie szlachecka krew, ma natychmiast stawić się w pałacu – obwieścił dowódca, patrząc na nich spokojnie. Jego dło


 Najpierw poczuł ostry, przeszywający ból, promieniujący na jego lędźwie i uda od strony krocza. Potem zdał sobie sprawę, że leży na czymś miękkim. Powieki miał ciężkie i zaspane, ale udało mu się je ostrożnie rozchylić. Rozejrzał się trochę nieprzytomnie. Był w swojej komnacie. Przełknął ślinę, rozglądając się na boki. Czy to był sen? Porwanie, poród? Czy był to tylko wytwór jego wyobraźni? Głos w jego głowie, podejrzanie podobny do głosu Osamu, twierdził, że zawsze miał bujną wyobraźnię, ale doskwierający mu ból sugerował, że to wcale nie był sen. - Obudziłeś się. Kiyoomi wstał z fotela obok łóżka i usiadł na brzegu. Jego ręce drżały, gdę sięgnął po dłoń Atsumu i zacisnął na niej ostrożnie palce. - Omi? - Jezu, Tsumu. Mało nie odszedłem od zmysłów. - Kiyoomi nachylił się i pocałował go w czoło. W jego głosie i ruchach czuć było desperację. - Prawie umarłeś. Straciłeś tak dużo krwi. Myślałem, że cię straciłem. Atsumu spojrzał mu prosto w oczy. Gdyby miał siłę na zrobienie jakiejkolwi


- Oikawa! – Akaashi klęknął przy księciu, próbując ocenić jego stan. Oikawa pluł krwią, a z jego boku ostro sączyła się krew. - Musimy zatamować krwotok – zarządził. Zdjął wierzchnią szatę i, niemal od razu drżąc z zimna, zaczął delikatnie dotykać ciało przyjaciela, próbując ustalić jego obrażenia. – Bokuto-san, porwij to na w długie pasy, zrobimy z tego prowizoryczny opatrunek. - Już się robi. Akaashi słyszał, jak Bokuto gołymi rękami rozrywa na strzępy jego piękną tunikę. - Co się stało? Kto to zrobił? – spytał. - Pieprzony Ushiwaka – wysyczał Oikawa, krztusząc się krwią. – Nasłał na mnie cholernego zabójcę. - Podpalili klasztor. To cud, że udało ci się uciec. - Nie podpalili – odparł Oikawa. Akaashi wziął od Bokuto kilka pasków materiału i je związał, a potem ucisnął ranę i przewiązał materiał przez pas Omegi, by przytrzymać wszystko w miejscu. Oikawa jęknął z bólu. – W trakcie walki przypadkiem strąciłem pochodnię ze ściany i zapaliła się podłoga – wyjaśnił słabo. Chwilę później ze


 Bokuto wrócił późnym wieczorem, z mokrymi włosami, wilgotnymi ciuchami i szerokim uśmiech na ustach. - Hej, hej, Akaashi! Jak ci minął dzień? – spytał pogodnie, zdejmując ze stóp swoje żołnierskie buty i rzucając je niedbale obok łóżka. Akaashi w ciszy przyglądał się jego włosom, które opadały mu na twarz, czyniąc go prawie nierozpoznawalnym. Już wcześniej zwrócił na nie uwagę. Nigdy wcześniej nie widział włosów nastroszonych w ten sposób i o tak niezwykłej kolorystyce. – Iwaizumi kazał nam dzisiaj obejrzeć caaały zamek dookoła i sprawdzić, czy da się jakoś wedrzeć do środka. Już prawie kończyliśmy, kiedy Kuroo wepchnął mnie do rzeki i wtedy… Akaashi dalej nie słuchał. Bokuto rozebrał się i przeciągnął jak kot, nieskrępowany swoją nagością. Jego członek był na wpół twardy. Gdy Alfa wdrapał się na łóżko i objął go ramieniem, a potem zaczął całować po szczęce i szyi, Akaashi dobrze wiedział, w jakim to idzie kierunku. Poddał się biernie dotykowi i zamknął oczy. Bokuto musiał się mocno


Kiedy pracownicy zakładu zapukali do drzwi, serce Akaashiego stanęło w piersi. Ręce miał zimne i odrętwiałe, a strach dusił go w gardle. Przełknął ciężko ślinę, kiedy Bokuto zawarczał pod nosem, patrząc w kierunku drzwi z niezadowoloną miną. Pomysł Kuroo był dość niebezpieczny, zarówno dla Bokuto, który od kilku dni łykał domowej roboty prochy mające przyspieszyć jego ruję, jak i Akaashiego, który mógł zostać brutalnie pokryty przez wyposzczonego i rozjuszonego Alfę. Nawet jeśli Bokuto był łagodny jak baranek na co dzień, jego ruja była bolesna i frustrująca i jak każdy Alfa, który od lat musiał radzić sobie w jej trakcie sam, był podatny na wpływ swojej bardziej prymitywnej strony, a tym samym, stracenie kontroli. Ktokolwiek stał po drugiej stronie, zapukał jeszcze raz, o wiele bardziej natarczywie i z oczywistym zniecierpliwieniem. Bokuto wstał ze swojego miejsca, napięty jak struna. Jego postura sugerowała, że tylko czekał na prowokację. Akaashi został na kanapie, zaciskając dłonie


- Akaashi! Akaashi! - Ktoś krzyczałszeptem, potrząsając go lekko za ramię. - Mhm? - Akaashi, pora wstawać. Prześpisz cały dzień. - Mhm… Bokuto zaśmiał się. - Powiedziałem rano królowi, że jeszcze śpisz. Jak nie pójdziemy się z nim zaraz spotkać, pomyśli, że cię zabiłem. No dalej. Akaashi ziewnął szeroko i otworzył lekko oczy, rozglądając się po pomieszczeniu. Przez chwilę nie był pewien, gdzie jest ani co się stało. Potem przypomniał sobie, że został zabrany do pałacu, gdzie Bokuto wybrał go na swojego partnera, a potem… Jego policzki poczerwieniały lekko, gdy przypomniał sobie, co robili w nocy. - Powiedziałeś królowi, że jeszcze śpię zamiast mnie obudzić? – spytał, przekonany, że mu się to przyśniło. Bokuto skinął z uśmiechem. - Ta, żaden problem. Iwaizumi jest w porządku. My wszyscy wiedzieliśmy od dawna, że będziemy wybierać partnerów spośród waszej szlachty. – Wzruszył ramionami. – To jedyny sposób, żeby skutecznie połączyć nasze narody i umocnić pozycję ludzi, którym Iwaizumi ufa


- Tylko on spełnia kryteria? Akaashi przełknął ciężko ślinę, czując gulę w gardle. Stał ze spuszczoną głową, wbijając wzrok w czubki swoich palców u stóp. - Zgadza się, ale, szczerze mówiąc, odradzam zakup. Nie jest odpowiednio przeszkolony. Może sprawiać problemy. - Cóż, jestem trochę zdesperowany. Potrzebuję kogoś do tańca i do różańca, jeśli wie Sensei, co mam na myśli. Zależy mi na czasie, a to jedyny Omega, który ma jakiekolwiek pojęcie o siatkówce w całej prefekturze. – Głos mężczyzny sugerował oczywiste oburzenie tym faktem. - Z całym szacunkiem, omegi nie potrzebują takiej wiedzy. To i tak cud, że znalazł się chociaż on. - Akurat my potrzebujemy kogoś takiego dla tego idioty – mruknął nieznajomy pod nosem, po czym dodał głośniej: – Nasz as ma szansę załapać się do reprezentacji krajowej, ale jego nagłe zmiany nastrojów są destrukcyjne na boisku. Obecność ślicznego Omegi powinna go odpowiednio zmotywować. - Jeśli chodzi o… odpowiednie motywowanie alf, sugerowałbym kogoś bardzie

Bokuto nie było w łożu, ale gdy Akaashi przekroczył próg komnaty, Alfa wyłonił się z przylegającej do pokoju łazienki, ziewając szeroko i przeciągając się jak kot. Na widok Omegi jego oczy się rozjaśniły.
- Dzień dobry, Bokuto-san – odparł cicho, spuszczając wzrok.
Alfa podszedł do niego i objął, wciskając nos w jego szyję i wdychając jego zapach.
- Byłeś na śniadaniu? Mogłeś mnie obudzić, poszedłbym z tobą – powiedział, z ukontentowaniem miziając nosem jego szyję.
- Nic z tych rzeczy, Bokuto-san. Król Iwaizumi poprosił mnie o pomoc z księciem Tooru – przyznał, biernie poddając się pieszczotom.
Czy Bokuto naprawdę oczekiwał, że Akaashi będzie aktywnie uczestniczył w ich zbliżeniach? To kłóciło się ze wszystkim, co mu wpojono przez ostatnie lata. Wszyscy jego nauczyciele powtarzali, że oddanie się swemu Alfie to jego obowiązek , nie przyjemność. Jasno sugerowano, że tylko dziwki czerpią z tego przyjemność. Że to Alfy chciały zaspokoić swoje pragnienie, a omegi były po prostu do tego odpowiednio wyposażone. Akaashiemu nawet nie przyszło do głowy, by z takiej unii wyciągnąć coś dla siebie. By aktywnie w tym uczestniczyć.
Bokuto naparł na niego biodrami, mrucząc mu cicho do ucha. Złapał go pod udami i bez najmniejszego problemu podniósł, oplatając się jego nogami w pasie. Chwilę później jego usta odnalazły wargi Akaashiego, a gorący język wsunął się między nie, szukając kompana do pieszczot. Dwie silne dłonie zacisnęły się na jego jędrnych pośladkach, ściskając je zaborczo, ale z wyczuciem. Akaashi złapał Alfę za ramiona dla utrzymania równowagi. Wzwód Alfy otarł się o jego jądra i coś ścisnęło go dziwnie w żołądku. Pokój zawirował i po chwili już leżał przyciśnięty do łóżka, z ciałem Alfy dociskającym go do materaca. Bokuto przesunął ręką po jego boku, ocierając się o niego biodrami, wyraźnie rozochocony.
Akaashi zawahał się. Czy odwzajemnienie się w jakikolwiek sposób sprawi, że Bokuto przemyśli jeszcze raz oznaczenie innej Omegi? Akaashi był gotowy na wiele poświęceń, byleby uniknąć takiego upokorzenia. Tylko jak miał się za to zabrać?
- Bokuto-san… - Akaashi jakoś zdołał przerwać pocałunek i odwrócił głowę w bok, czując łzy napływające mu do oczu.
Bokuto zamarł i odsunął się, patrząc na niego szeroko rozwartymi oczami.
- J-ja… Przepraszam, Bokuto-san, nie czuję się dzisiaj najlepiej – skłamał cicho, przełykając łzy.
Alfa uniósł się na przedramionach. Jego oczy patrzyły na Omegę z niepokojem.
- Coś cię boli? Może zjadłeś coś nieświeżego? Możemy iść do medyka.
Akaashi pokręcił głowę, ocierając łzy wierzchem dłoni.
- Nie spałem zbyt dobrze – brnął dalej. Uśmiechnął się słabo. – Interwencja medyka nie będzie potrzebna.
- Jesteś pewny? – Bokuto nadal nie wyglądał na przekonanego. – To żaden problem, żeby tu do nas zajrzał.
- Jestem pewny, Bokuto-san, dziękuję.
Alfa zsunął się z niego. Mało subtelnie poprawił ułożenie swego nabrzmiałego penisa, by materiał za bardzo go nie uciskał. Akaashi trochę niedowierzał, że Alfa tak łatwo odpuścił. Myślał, że Bokuto bez względu na wszystko będzie chciał go posiąść. Widać go nie docenił.
- Jadłeś coś? Może to z głodu – martwił się dalej Alfa. Klęknął na łóżku i podciągnął kołdrę, nakrywając nią Akaashiego po czubek brody. – Mogę ci coś przynieść z kuchni.
Słysząc jego zmartwiony głos i widząc zatroskany wyraz twarzy Akaashi poczuł, że nowe łzy napływają mu do oczu. Chcąc się go choć na chwilę pozbyć z sypialni, skinął mu potakująco głową.
- Byłbym bardzo wdzięczny, Bokuto-san.
Alfa wyprostował się, zadowolony, że może jakoś pomóc. Zeskoczył z łóżka i z werwą założył buty.
- Zaraz będę z powrotem, o nic się nie martw, wszystkim się zajmę, Akaashi! – zapewnił i dosłownie wybiegł z komnaty.
Akaashi skulił się w kłębek, pozwalając łzom płynąć swobodnie.
Bokuto wrócił z tacą pełną jedzenia oraz dzbankiem gorącej herbaty miętowej, która miała mu pomóc poczuć się lepiej. Akaashi podziękował mu cichutko. Usiadł wsparty o poduszki i popijał ją w ciszy. Łzy ciągle płynęły mu po policzkach, bo ilekroć próbował je powstrzymać, wracały z podwójną mocą. Bokuto patrzył na niego ze zwieszonymi ramionami, gotowy mu przychylić nieba, byleby tylko jakoś pomóc, ale nic nie pomagało. Nieważne, co zaproponował, oczy Omegi pozostawały smutne.
Spędzili w komnacie z pół dnia. Akaashi zakopany w pościeli i skulony w kulkę, z Bokuto leżącym tuż za nim. Alfa mruczał uspokajająco, masując delikatnie jego brzuch i trącając nosem znak na jego szyi. Jego zapach był uspokajający i odprężający.
Akaashi z zazdrością pomyślał o Oikawie. Choć to, co go spotkało w ostatnim czasie, było okropne, koniec końców Oikawa dobrze na tym wyszedł – Iwaizumi chciał go u swego boku i był gotowy w pełni się z nim związać, by uwolnić go przed kalectwem. To więcej niż inne Alfy byłyby w stanie kiedykolwiek zaproponować, bez względu na status społeczny i pochodzenie. Akaashi nie miał problemu z należeniem do Alfy. Nigdy jednak nie przypuszczał, że będzie musiał się nim z kimś dzielić.
W porze obiadu Bokuto wyciągnął go do sali królewskiej, gdzie pozostali generałowie i ich omegi schodzili się na posiłek. Nikt nie powiedział nic na jego zaczerwienione oczy, choć siedzące przy stole omegi patrzyły na niego ze współczuciem. Kenma przyszedł na końcu razem z Kuroo, przemawiając się z nim, jakby znali się całe życie. Akaashi odetchnął z ulgą, widząc, że nic mu nie jest. Gdy wracali do zamku dzień wcześniej, Kuroo i Kenma jeszcze nie wyszli z lasu. Trochę obawiał się, że Kuroo wykorzysta okazję, bo Kenma od razu wpadł mu w oko. Na szczęście Kuroo musiał mieć lepszy charakter niż jego mroczny wygląd sugerował, bo Kenma nie tylko wyglądał na całego i zdrowego, ale też aktywnie uczestniczył w konwersacji, co rzadko mu się zdarzało.
Oczywiście, Kenma od razu zauważył, że coś jest nie tak. Kuroo też spoglądał dziwnie na Bokuto, marszcząc brwi, ale nie mieli okazji nic powiedzieć, bo siedzieli od nich za daleko. Miya za to nie spuszczał z niego wzroku przez cały posiłek, intensywnie się nad czymś zastanawiając.
Jak wszyscy oczekiwali, Iwaizumi nie pojawił się na posiłku. Kuroo i Miya żartowali sobie, że wreszcie jego obsesja na punkcie księcia znalazła swoje ujście. Nie obeszło się też bez kilku sprośnych żartów, na szczęście po podaniu jedzenia rozmowy głównie ucichły. Bokuto prawie w ogóle się nie odzywał, trącając widelcem jedzenie na swoim talerzu i przerzucając je z kąta w kąt.
Gdy skończyli, Miya jako pierwszy wstał ze swojego miejsca i obszedł stół.
- Bokkun, porywam twojego Omegę na trochę – zapowiedział, łapiąc Akaashiego za nadgarstek.
- Akaashi nie czuje się zbyt dobrze! – zaoponował Alfa.
- To tym bardziej pobycie z dala od ciebie dobrze mu zrobi – dogryzł mu Miya, uśmiechając się irytująco.
Bokuto niemal się opluł, protestując głośno.
Akaashi westchnął i pozwolił się pociągnąć w stronę drzwi. Był ciekawy, czego Miya może od niego chcieć.
Generał zaprowadził go do małej biblioteczki położonej w sercu zamku. Mało kto miał do niej dostęp, gdy u władzy był ojciec Tooru. Teraz jej prestiż praktycznie nie istniał, gdy większość ludzi zamieszkująca zamek nie umiała czytać. Miya zatrzasnął za nimi drzwi i odetchnął cicho, drapiąc się po głowie.
- Uhm… - zaczął Omega. Był zakłopotany i uciekał wzrokiem przed pytającym spojrzeniem stojącego przed nim arystokraty. – Masz ochotę dobić targu? – spytał w końcu, zbierając się w sobie.
Miya skinął głową i podszedł do biurka. Rozsiadł się wygodnie, podpierając rękami o blat. Jego nogi dyndały do przodu i do tyłu.
- Potrzebuję, żeby ktoś… nauczył mnie czytać i pisać – przyznał. – Oraz nauczył wszystkiego, co powinienem wiedzieć o życiu w waszej kulturze. W zamian ja pomogę tobie.
- Mogę wiedzieć, jaki jest powód tej prośby?
Akaashi nie ukrywał zaskoczenia. Choć Bokuto i pozostali byli otwarci na ich kulturę i nie skreślali na starcie ich tradycji, rzadko dopytywali o szczegóły. Większość z nich była zbyt dumna, by poprosić o pomoc w czymś tak prozaicznym jak czytanie czy pisanie. Akaashi nie sądził, by Miya, najdumniejszy z nich wszystkich, prosił o pomoc bez przyczyny.
- Iwaizumi obiecał alfom, że dostaną szlachetnie urodzoną Omegę. – Miya wzruszył ramionami. – Mnie obiecał Alfę. Brak tych umiejętności działa na moją niekorzyść. Nie chcę być postrzegany jak „niewykształcony brudas”. – Miya uniósł brwi. – Więc? Zrobisz to?
Akaashi zastanowił się chwilę. Uczenie Miyi wydawało się dobrym pomysłem. Miałby wtedy jakieś zajęcie i mógłby dowiedzieć się więcej o kulturze swego Alfy. Szczerze mówiąc, nie widział żadnych negatywnych stron takiego układu. Plus miał pomysł, jak Miya mógłby pomóc jemu.
- Zgoda – powiedział. – Nauczę cię wszystkiego, co musisz wiedzieć. A w zamian za to… - urwał. Czuł, że jego policzki oblewają się szkarłatem. – W zamian za to – powtórzył słabo – nauczysz mnie, jak zadowolić Alfę.
Ledwo to z siebie wykrztusił. Od razu obejrzał się na wszystkie strony, czy aby na pewno nikt tego nie słyszał. Gdyby jego ojciec to usłyszał, dostałby zawału.
Miya zamrugał, kompletnie zbity z tropu. Potem parsknął śmiechem.
- Umowa stoi! – zgodził się ochoczo, szczerząc od ucha do ucha. 
Dwa dni po tym, jak on i Miya zdecydowali sobie wzajemnie pomóc, nadszedł czas na pierwszą lekcję. Bokuto naburmuszył się, że Miya ponownie porywa gdzieś Akaashiego i nie chce mu powiedzieć, co będą razem robić, ale nie próbował ich powstrzymać.
Miya był chętny do pracy, choć skrępowany swoimi brakami w edukacji. Zdawał sobie sprawę, że w Aoba Johsai tylko ludzie o niskim statusie nie umieli czytać ani pisać i musiał czuć się źle z myślą, że należy do tej grupy. Nie uważał się też za super inteligentnego, przez co jego pierwsze doświadczenie z czytaniem było niezdarne i pełne pomyłek. Dopiero widząc, że Akaashi jest cierpliwy i zrównoważony i bez problemu wraca do już przerobionych treści, Miya trochę się rozluźnił i skupił bardziej na nauce niż stresie i tym, że ktoś widzi go w tak kompromitującej sytuacji.
Akaashi nigdy wcześniej nikogo nie uczył, ale koniec końców doszedł do wniosku, że dobrze mu szło.
- Postaraj się z czymś to skojarzyć – zaproponował, kreśląc na kartce różne kształty. – To ciekawy sposób na to, żeby je szybciej zapamiętać, na przykład A jak Aoba Jousal. – Akaashi narysował kanciasty zamek ze strzelistą wieżyczką, która do złudzenia przypominała pierwszą literę alfabetu. B obrócił i dorysował brzuszkom spiczaste rogi, a potem twarz po drugiej stronie litery.
- Wygląda jak Bokuto z gołą dupą na głowie – parsknął Miya.
- Teraz już na pewno nie zapomnisz B.
- Będę wybuchał śmiechem za każdym razem, jak go zobaczę – mruknął Miya, niezgrabnie skrobiąc na papierze literę za literą. Wąskie pióro wyglądało niezgrabnie w ręce nawykłej do trzymania o wiele grubszej rękojeści miecza. Z daleka było widać, że były to ręce wojownika.
Po około dwóch godzinach i przerobieniu dziesięciu liter alfabetu, nadeszła kolej na zamianę ról.
- Więc… - Miya spojrzał na niego z uśmieszkiem, wr
Alicja głęboko dupczona po szkole
Na pieska na tylnym siedzeniu
Matka kolegi daje mu dupy

Report Page