Zostawmy to Brytyjkom

Zostawmy to Brytyjkom




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Zostawmy to Brytyjkom



Fakty i Mity 28-2005

Home
Fakty i Mity 28-2005



Nauczycielska harówka = katechizacja na parafii INDEKS 356441 ISSN 1509-460X Nr 28 (280) 21 LIPCA 2005 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)http://www.faktyi...

Nauczycielska harówka = katechizacja na parafii

EMERYTURY DLA KSIĘŻY Ü Str. 3

INDEKS 356441

http://www.faktyimity.pl

ISSN 1509-460X

Nr 28 (280) 21 LIPCA 2005 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)

Ü Str. 7

Ujawniamy supertajne umowy. Nasi Wielcy Bracia Amerykanie – w ramach offsetu za zakup przez Polskę myśliwców F-16 – MIELI kupić w Polsce 200 samolotów. MIELI też za sztukę każdego z nich zapłacić skandalicznie niską cenę 1,8 mln dolarów, która nie stanowi nawet połowy wartości maszyny. MIELI więc znaleźć głupiego i znaleźli. A mimo to kupili... JEDEN SAMOLOT. Nie po raz pierwszy w historii zrobiono z Polaków idiotów. No, chyba że znowu ktoś wziął do kieszeni... Ü Str. 11

Ubóstwo w habitach Kraków zubożał o ponad 11 milionów złotych na rzecz sióstr norbertanek, zapewne w ramach ich ślubów ubóstwa. Za kawał ziemi, który zakonnice wysępiły od zdewociałych rycerzy w średniowieczu, zapłaciliśmy wszyscy. I tak płacić będziemy... Ü Str. 8

2

Nr 28 (280) 15 – 21 VII 2005 r.

KSIĄDZ NAWRÓCONY

KOMENTARZ NACZELNEGO

FA K T Y POLSKA Włodzimierz Cimoszewicz, występując przed komisją sejmową ds. PKN Orlen, wniósł o wykluczenie 7 z 8 jej członków. Obawiał się ich stronniczości wobec rozpoczętej właśnie kampanii wyborczej. Po złożeniu wniosku wziął i wyszedł. Przyniosło mu to nieznaczny wzrost notowań w sondażach (według OBOP-u – do 35 proc.).

My, ambasadorzy

Niestety, marszałek postąpił rozsądnie. W Polsce, przy tak spolaryzowanej scenie politycznej, komisje sejmowe w ogóle nie mają sensu.

Koledzy z prawicy postanowili uniemożliwić Andrzejowi Przewoźnikowi, sekretarzowi generalnemu Rady Pamięci Walki i Męczeństwa, kandydowanie na szefa IPN. W tym celu pomówili go o współpracę z SB. Nawet jeśli Przewoźnik wywinie się z oskarżeń, na kandydowanie będzie już za późno. Cały świat wkroczył w XXI wiek, a do Polski wróciła inkwizycja.

Kolejne potwierdzenie tekstów „FiM”, w tym przypadku powodów, dla których Kościół poparł akcesję do UE: „Gazeta Wyborcza” opublikowała raport o pozyskiwaniu unijnych pieniędzy przez parafie i zakony na remonty obiektów zabytkowych. Chodzi o kwoty opiewające na nie mniej niż milion euro na jedną inwestycję! Wśród obdarowanych są sanktuaria (Chełmno), klasztory (Krzeszów) i pałace arcybiskupie (Wrocław). Pieniądze pochodzą z puli na odbudowę zabytków i kulturę. To, co dostanie Krk, zuboży dotacje na podobne inwestycje. GDAŃSK Jeden z najbardziej obłudnych moralistów episko-

patu, arcybiskup Gocłowski, potępił parlamenty Kanady i Hiszpanii za legalizację małżeństw homoseksualnych. Jego zdaniem, kraje te „nie miały prawa moralnego”, aby zrobić to, co zrobiły, bo „związki homoseksualne są negacją miłości u samego jej źródła, a równouprawnienie gejów i lesbijek doprowadziło ludzkość do przepaści podobnej do tej, nad jaką stanęliśmy w czasach nazizmu i bolszewizmu”... Nazizm zamordował setki tysięcy gejów, bo brzydził się ich innością i bał się równouprawnienia, tak jak obecnie kler kat. Ale do tego trzeba znać historię... WATYKAN Mnożą się cudeńka uczynione przez Jana Pawła II. Pewna Włoszka zaklina się, że widziała ducha Wojtyły, który w godzinę śmierci papieża nawiedził ją i uleczył z uporczywej choroby gardła. W ogóle najwięcej jest cudownych uzdrowień gardła. Może Wojtyła zostanie patronem od „gardłowych spraw”? WIELKA BRYTANIA Po roku przerwy terroryści znów zaata-

kowali Europę. Ponad 50 osób zginęło w Londynie od trzech bomb zdetonowanych w metrze i autobusie. W odpowiedzi nieznani sprawcy podpalili cztery brytyjskie meczety. USA i Anglia już „odpokutowały” swoje strefy w Iraku. Ale zdaniem naszych władz, Polacy są bezpieczni. Wiara bomby przenosi! HISZPANIA Socjalistyczny rząd mimo nieustannych protestów Kościoła kontynuuje program reform – wprowadzono właśnie przepisy znacznie ułatwiające rozwody. Władze zniosły obowiązek rocznej separacji, rozwód będzie można przeprowadzić tylko na wniosek jednej ze stron, a przy porozumieniu obydwu małżonków cała procedura będzie trwać tylko 10 dni. Obniżono także cenę sądowego rozstania – z 2 do 1 tysiąca euro. Powiedzenie: „Życie jak w Madrycie” zaczyna nabierać nowego znaczenia. CZECHY Czeskie kościoły, w tym rzymskokatolicki, zwróciły się do papieża o rehabilitację Jana Husa, praskiego kaznodziei i reformatora, którego Kościół zamordował w 1415 r., uznając za heretyka. Poprzedni papież łaskawie przeprosił już Czechów za spalenie żywcem ich bohatera narodowego, ale... nie zdjął z niego piętna odstępcy. Papa Ratzi, sam jest zaprawiony w polowaniu na niepokornych, więc rehabilitacja przyjdzie mu ciężko. IZRAEL Jerozolimska Parada Gejowska, do której doszło mimo rozlicznych przeszkód („FiM” 26/2005), nie obyła się bez ekscesów. Uczestników pokojowej manifestacji zaatakował nożem ortodoksyjny żyd. Ranił trzy osoby – dwie kobiety i mężczyznę. Jedna z osób wymagała dłuższej hospitalizacji. I tak mieli szczęście – mogli być po biblijnemu ukamienowani.

Władze Izraela odmówiły wydania polskiemu wymiarowi sprawiedliwości Salomona Morela odpowiedzialnego za kierowanie w Świętochłowicach obozem pracy dla Niemców po II wojnie światowej. Morel jest oskarżony o przyczynienie się do śmierci ponad 1500 więźniów. W zdumiewającym oświadczeniu izraelski MSZ stwierdził, że Morel jako niedoszła ofiara Holocaustu miał urazy, a poza tym Polacy po wojnie zamordowali tysiąc Żydów i na ogół nie osądzili sprawców tych zbrodni. Na dodatek Izraelczycy stwierdzili, że nie wydadzą Morela, bo teraz w Polsce panuje antysemityzm. „A wy bijecie Murzynów!” odpowiadali stalinowcy na krytykę ze strony zachodnich mediów. BRAZYLIA Władze kościelne usunęły z Instytutu Teologicznego w São Paulo doktor Reginę Soares Jurckewick za to, że ośmieliła się opublikować książkę analizującą przestępstwa seksualne księży w Brazylii w latach 1994–2002. Dowodziła, że Kościół nie traktował afer jako przestępstwa, lecz jako grzechy i tuszował je. Taka jest wdzięczność kobiety za łaskawe dopuszczenie jej do wykładania na uczelni kościelnej.

zytam zagraniczne depesze: „W dniu 3 lipca we Włoszech pięciu młodych Polaków chciało utopić włoskiego ratownika. Gdyby nie interwencja przypadkowych plażowiczów, zrobiliby to”. Tę informację podała cała włoska prasa bulwarowa, a także stacje radiowe. Cóż, może ratownik był kibicem Juventusu Turyn, a nasi rodacy byli z Widzewa... Gdyby facet był polskim emigrantem i pochodził z łódzkiej dzielnicy Retkinia (jeden z rewirów ŁKS-u) – już by nie żył. News zza oceanu: Gospodyni Roberta de Niro przez lata go okradała, w sumie na ponad milion dolarów. To była Polka, więc sprawa w sumie banalna. Ale z uwagi na sławę gospodarza – wieść poszła na cały świat. Parę milionów polskich pomocy domowych będzie teraz poczwórnie kontrolowanych, a część pójdzie do zwolnienia. Natomiast w Niemczech podliczyli straty w sklepach (za okres pół roku) spowodowane kradzieżami. Wyszło im kilka miliardów euro. Szacuje się, że połowę sklepowego towaru „przytulili” goście z Polski. Z tym wiążą się moje wspomnienia z czasów, gdy przez ponad pół roku mieszkałem w Berlinie Zachodnim. Spotykałem wówczas całe watahy złodziei z Polski, którzy sprzedawali fanty za połowę ceny. Ja byłem frajerem, i to podwójnym – raz, że nie kradłem; dwa – że cierpiałem za to od Niemców. Kiedy w sklepie ośmieliłem się rozmawiać z kolegą po polsku, natychmiast niemieccy klienci i sprzedawcy zamieniali się w prywatnych detektywów i odprowadzali wzrokiem każdy nasz ruch. W podobnej sytuacji, tyle że przy automacie ze słodyczami, pewien starszy jegomość wyzwał mnie po niemiecku, bo był przekonany, że „jak każdy Polak oszukuję, wrzucając polskie, bezwartościowe monety”. Później dowiedziałem się, że dwa dni wcześniej w niemieckiej telewizji ZDF emitowano film, o tym jak Polacy opiłowują swoje dziesięciozłotówki i wykorzystują je w automatach zamiast 1 marki niemieckiej. Ale są też inne przykłady. Mama mojego kolegi, mieszkająca w Berlinie, przeżyła tam ciekawą przygodę. Kiedy zmarła jej sąsiadka – Niemka, samotna staruszka – znalazła ciało i powiadomiła policję. Podczas przesłuchania wspomniała, że starowinka pokazywała jej kiedyś swój zbiór starych złotych monet. Następnie sięgnęła do skrytki i podała policjantom drogocenną kasetkę. Gliniarzy podobno zamurowało, bo wcześniej wylegitymowali kobietę i wiedzieli, że jest Polką. Już po paru dniach mama Jarka zaczęła dostrzegać nadzwyczajne objawy życzliwości ze strony niemieckich sąsiadów, i to z kilku pobliskich bloków. Zapewne policjant dzielnicowy opowiedział komuś tę niebywałą historię o uczciwej Polce. Negatywnych wieści jest więcej. Bo niby dlaczego w USA traktują nas gorzej od czarnoskórych i opowiadają sobie polish jokes? W angielskim parlamencie na pytanie skierowane do Tony’ego Blaira, kto jeszcze oprócz USA i Anglii poprze wojnę z Irakiem, premier Wielkiej Brytanii odpowiedział: Polska. I co? I usłyszał jedną wielką salwę śmiechu. Mnie to zabolało, a Was? W te wakacje za granicę wyjadą 4 miliony Polaków. Rozjadą się po całym niemal świecie i przez dwa czy trzy tygodnie każdy z nich będzie polskim ambasadorem gdzieś tam. To nie jest slogan ani czcze gadanie. Już w latach 60. XIX wieku rządy kilku państw zamieściły w prasie odezwy do obywateli – jak powinni zachowywać się za granicą. Profesor Ryszard Stemplewski, były szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, obliczył, że jedna złotówka wydana na ogłoszenia i akcje promujące Polskę za granicą przynosi zysk

C

mierzony w inwestycjach czy eksporcie na poziomie 20–25 groszy. Natomiast zainwestowanie złotówki w kraju, w publikacje skierowane do własnych obywateli, którym uświadamia się, że każdy jest odpowiedzialny za kreowanie wizerunku państwa za granicą – przynosi zysk rzędu 2–3 zł. Poza działaniami ministerstw, prezydenta i naszymi kapitalne znaczenie w kwestii public relations mają np. wyjazdy młodzieży – wakacyjne i dłuższe, na tzw. wymianę. Nasi unijni i amerykańscy sojusznicy obserwują nas bardzo uważnie i szybko wyrabiają sobie zdanie, podobnie jak my o Rosjanach, Ukraińcach czy Rumunach. Niestety, pozytywnych przykładów na temat Polaków jest tak mało, że brytyjski miesięcznik „Jane’s Intelligence Review” pochwalił niedawno polską... mafię, która obroniła Europę przed inwazją zorganizowanych przestępców ze Wschodu. Ale my też, nie znając empirycznie Brytyjczyków, możemy wyrobić sobie o nich zdanie na podstawie burd, które wszczynają na całym świecie ich kibice. A co powiedzieć o Bułgarkach, które w Polsce z tak wielką pasją „zbierają przy drogach grzyby”? Czy Bułgarzy to naród dziwek i rogaczy? Chociaż takie uogólnienia są zawsze krzywdzące, to właśnie tak wygląda mechanizm ich powstawania. Na całym świecie, a może właśnie teraz w sposób szczególny w Unii Europejskiej, także relacje biznesowe opierają się na stereotypach. Niemiecki przedsiębiorca na pewno woli poczekać na odroczoną płatność za swój towar, jeśli jego dłużnikiem jest Duńczyk czy Szwed, a nie Polak lub Czeczen. Ile na tym tracimy w skali całej gospodarki? Oprócz wrodzonych cech narodowych takich jak kleptomania, skłonność do alkoholu czy antysemityzm – w skutecznej i korzystnej integracji przeszkadza Polakom mentalność. Ta rodem (dosłownie!) z ciemnogrodu, pełna dewocji i wiary w papieskie i kościelne cudeńka. Tak skrzywiony wizerunek pogarszają jeszcze nasi eurodeputowani z LPR, którzy robią polityczno-religijne zadymy w Parlamencie Europejskim – przynoszą portrety Marksa, śpiewają „Międzynarodówkę”, wieszają krzyże, krzyczą o spisku żydowsko-masońskim, odmawiają różaniec i chcą budować kaplice. Czy poważnie traktować naród oraz państwo, którego przedstawiciele tak się zachowują? Na Zachodzie konsekwentnie się ośmieszamy, z kolei na Wschodzie robimy wszystko, aby nas znienawidzili. Do wielkiej Rosji nasi przywódcy przemawiają misjonarskim, pouczającym tonem i podkopują jej interesy. Polscy księża wyjeżdżają do byłych krajów ZSRR, posługując się polskim paszportem dyplomatycznym (ewenement na skalę światową). Taki paszport jest przecież oznaką, że jego posiadacz cieszy się szczególnymi względami i poparciem swoich władz. Dziwimy się później, iż Rosjanie traktują nawracanie swoich prawosławnych na katolicyzm jako wspólną akcję Polski i Watykanu. A już po prostu szokiem jest – zwłaszcza dla rządu i prezydenta – embargo na nasze produkty w Rosji czy budowa gazociągu ze wschodu, omijającego Polskę. Chociaż my, we własnym interesie, bądźmy mądrzejsi od tych, których głupio wybraliśmy. Choćbyśmy nawet w te wakacje siedzieli w domu. JONASZ

Nr 28 (280) 15 – 21 VII 2005 r. Skandal z emeryturami nauczycielskimi. Pedagogów, którzy przepracowali w szkole dziesiątki lat, sąd zrównał w prawach z ludźmi, którzy ledwie się o nią otarli. Pan Kowalski harował niczym wół przez 30 lat, z których 20 wykonywał tzw. pracę w szczególnym charakterze. Polegała na tym, że jako nauczyciel użerał się (za marne grosze) z cudzymi bachorami. Nabył uprawnień do emerytury (art. 87 ust. 2 Karty Nauczyciela), ale nie pali się do

księdzem, a Kowalski – zwykłym szkolnym robolem. Ktoś zapyta, w jakiej ustawie zapisano ten absurd. Odpowiadamy: w żadnej, ale od czegóż są wyroki niezawisłych sądów, które do perfekcji opanowały umiejętność interpretacji konkordatu i wypełniania luk w obowiązującym prawie. W kwestii emerytur dla księży katechetów cały wic polegał na tym, żeby jakoś uzasadnić, iż byli oni nauczycielami nawet wówczas, gdy religii jeszcze w szkołach nie było, czyli do września 1990 r. Sprawę zainicjował wyrok Okręgowego Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w Olsztynie, który (wbrew stanowisku miejscowego od-

KOŚCIELNY ROZBIÓR POLSKI w rozumieniu Karty” oraz stanowisko wyrażone w piśmie z 29 maja 1992 r. Sekretariatu Episkopatu Polski, że „władze Kościoła nie ubiegały się o rozciągnięcie uprawnień przewidzianych w Karcie Nauczyciela na katechetów zatrudnionych w punktach katechetycznych oraz nie zamierzają występować z roszczeniami rewindykacyjnymi do władz państwowych ani sądów”. No tak, ale nie zapominajmy, że wymieniona uchwała została podjęta w okresie niewygasłych jeszcze protestów nad legalnością wprowadzenia religii do szkół oraz zmierzających do spacyfikowania oponentów zapewnień Episkopatu, że państwo nie będzie obciążone finansowaniem

Kuczyński, Jerzy Kuźniar, Maria Tyszel i Barbara Wagner. Wśród przesłanek orzeczenia znalazło się i takie, że: „Wywodząca się z języka greckiego (katechetes – nauczyciel), przejęta z niemieckiego – Katechet, nazwa wykonywanego zawodu »katecheta« to – nauczający zasad wiary, nauczyciel religii, katechizmu. Zasady leksykologii jednoznacznie wskazują więc, że pojęcie »katecheta« związane jest wyłącznie z przedmiotem nauczania, a nie z miejscem, w którym to nauczanie się odbywa, co w konsekwencji oznacza, że katecheci są nauczycielami (...)”. Świat prawniczy oniemiał i tylko dr Krzysztof Ślebzak z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Po-

Domek z Karty... Nauczyciela niej, bo żadne to pieniądze i póki zdrowia wystarczy, woli pozostać w zawodzie. Pan Wiśniewski również szczyci się 30-letnią aktywnością zawodową w branży poniekąd pedagogicznej. Robotę miał zawsze superspokojną, bo – praktycznie rzecz biorąc – urzędował w domu. Klasówek po nocach nie sprawdzał, do szkoły na ósmą rano nie pędził, w razie kaca – zajęcia (poniekąd pedagogiczne) odwoływał i żaden dyrektor mu nie mendził, zaś pensję brał taką, o jakiej Kowalski nawet nie śmiał marzyć. Przed trzema laty Wiśniewski postanowił dodatkowo popracować jako nauczyciel sensu stricto, czyli z przychodzeniem do szkoły, normalnymi 45-minutowymi lekcjami oraz nędzną pensyjką. I nie o to chodziło, żeby mu brakowało do pierwszego. Ot, z nudów po prostu i ciekawości, wszak z zasadniczego zajęcia – źródła dobrobytu i luksusów, w jakie opływał – wcale nie zamierzał rezygnować. Gdy Wiśniewskiemu „cyknęło” rzeczone 30 lat, postanowił dać sobie spokój ze szkołą. Na pożegnanie dostał... nauczycielską emeryturę! Niemożliwe? Absolutnie możliwe, jeśli uwzględnić, że żyjemy w Polsce, gdzie Wiśniewski jest katolickim

działu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych) przyznał pewnemu księdzu, nauczającemu przez 25 lat religii w salkach przy parafiach, prawo do emerytury z tytułu długoletniego wykonywania pracy nauczycielskiej. ZUS zaskarżył orzeczenie, lecz Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał pogląd kolegów z Olsztyna. Sąd zauważył wprawdzie, że w obowiązujących przepisach ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświaty „(...) nie wymieniono punktów katechetycznych działających w latach, w których nauczanie religii w szkołach publicznych było niedozwolone”, a jednak „(...) punkty katechetyczne spełniały kryteria placówek oświaty, a nauczanie religii stanowiło także pewną formę zdobywania wiedzy i kształtowania postaw moralnych, wychowując dzieci i młodzież zgodnie z nakazami wyznawanej przez nią wiary”. ZUS walczył dalej, powołując się m.in. na uchwałę z 16 września 1992 r., w której Sąd Najwyższy uznał, że praca w katechizacji parafialnej nie jest pracą nauczycielską w rozumieniu Karty Nauczyciela. Sąd przytoczył w uzasadnieniu pogląd Ministerstwa Edukacji Narodowej, że punkt katechetyczny „nie jest szkołą ani placówką opiekuńczo-wychowawczą

katechezy. Upłynęło kilka lat i można było wreszcie naprawić błędy... Omawiana przez nas sprawa olsztyńska trafiła do Sądu Najwyższego, gdzie 13 czerwca 2001 r. skład siedmiu sędziów Sądu Najwyższego rozpatrywał zagadnienie prawne: „Czy okres prowadzenia zajęć w katechizacji parafialnej (do 1990 r. – dop. red.) jest okresem pracy nauczycielskiej (pracy w szczególnym charakterze) w rozumieniu art. 88 ust. 1 ustawy z dnia 26 stycznia 1982 r. Karty Nauczyciela”. Księża wreszcie odetchnęli, bo tym razem okazało się, że jest! Sąd Najwyższy, kilkanaście razy powołując się na konkordat, podzielił „(...) argumenty przemawiające za jednakowym traktowaniem nauczycieli religii przez cały okres prowadzenia tej nauki, niezależnie od narzucanych jej rygorów. Nakaz jej nauczania wyłącznie poza szkołami państwowymi nie może decydować o odmiennym traktowaniu stanów faktycznych sprzed 1 września 1990 r. i po tej dacie – skoro rodzaj i sposób wykonywania, cel i znaczenie nauki religii było w każdym czasie identyczne” – uchwalili sędziowie Teresa Romer, Katarzyna Gonera, Beata Gudowska, Roman

GŁASKANIE JEŻA

Habemus rzecznik Niektórzy to mają w życiu fart. Jednak szczęściu trzeba umieć pomagać. Dobrze jest też mieć tak zwanego nosa. Tak jak Andrzej Rzepliński – nowy rzecznik praw obywatelskich. Na czym ów fart (nos) polega? Już tłumaczę: otóż jeśli, człeku poczciwy, byłeś w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej od pełnoletności do „sztandar wyprowadzić”, to masz przechlapane, czyli obecnie zerowe niemal szanse na jakąkolwiek karierę. Jeżeli zaś w PZPR nigdy nie byłeś, to jest... równie

źle albo jeszcze gorzej. Trzeba było – jak Rzepliński – być działaczem, i to znaczącym, nieboszczki partii, ale w odpowiedniej chwili wyrzucić demonstracyjnie legitymację do kibla (rok 1982). Bo nastał stan wojenny. Ciekawe, że wcześniej obecnemu rzecznikowi praw jakoś nie przeszkadzała np. inwazja na Czechosłowację (1968). Przeciwnie, to właśnie bezpośrednio po niej określił się jako nastajaszczij komunist. Przez najbliższe pięć lat będziemy mieli takiego rzecznika, jakiego wybrali nam posłowie

znaniu (posiadacz prestiżowego tytułu Master of Laws Uniwersytetu Europejskiego we Frankfurcie oraz członek European Institute For Social Security w Belgii) ostro skrytykował wyrok: „Ustawa o stosunku Państwa do Kościoła katolickiego w sposób wyraźny i jednoznaczny oddziela od siebie punkt katechetyczny, o którym mowa w art. 19 ustawy, od placówki oświatowo-wychowawczej (...) należy

(co ciekawe – głosami SLD i PO). Warto więc przypomnieć ostatnie jego zas
Seks na hiszpana na schodach
Sex murzynka z duzymi cycami
Rudowlosa w akcji

Report Page