Zdesperowana laseczka

Zdesperowana laseczka




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Zdesperowana laseczka
AKCEPTUJĘ I PRZECHODZĘ DO SERWISU USTAWIENIA ZAAWANSOWANE
Piękna zawodniczka golfa skrytykowana za odważny strój. Jest odpowiedź
Piękna zawodniczka golfa skrytykowana za odważny strój (Instagram)
Zobacz także: Ile?! Nie uwierzysz jak długo trenował do walki "Mua boy"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
nikt nie lubi kiedy mu się coś na siłę narzuca , na tym polega wolność - jedni chcą pokazać trochę więcej a inni nie , ale ma to być ich decyzja a nie kogoś innego !!!
Bo nikt nie lubi kiedy mu się coś na siłę narzuca , na tym polega wolność - jedni chcą pokazać trochę więcej a inni nie , ale ma to być ich decyzja a nie kogoś innego !!!
Piękny promyk słońca w tych jesiennych wieczorach
Jedne zakrywają tyłki ( np. zawodniczki siatkówki plażowej ) w ramach protestu przed seksizmem , inne sie krytykuje za zbyt skąpy strój choć same tego chcą. . LUDZIE a szczególnie kobitki zastanówcie się czego wy chcecie !!!!!
i pewnie gra w tego golfa w basenie przed kamerka i chucha do mikrofonu zbierajac darowizny?
Nie umiem grac w golfa ale chetnie bym sie przy niej nauczyl
Super bardzo fajna laseczka az milo popatrzec i pomarzyc
I co w tym złego. Krytykować piękno ?
Zazdrośniku juz niedługo będziesz krytykował
fakt że świeci słońce ????

Fajna niunia.....Ci krytykują co by chcieli miec a nie mają ....
Na każdym jej zdjęciu są balony. To trochę żałosne ale inaczej panny nie potrafią zasięgów podbić niestety.
Wirtualna Polska przetwarza Twoje dane osobowe zbierane w Internecie, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii służących do ich śledzenia i przechowywania, takich jak pliki cookies, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklamy, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Kliknij "AKCEPTUJĘ I PRZECHODZĘ DO SERWISU" , aby wyrazić zgodę na korzystanie w Internecie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez Wirtualną Polskę , Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów , w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej.
Twoje dane osobowe zbierane w Internecie, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w Internecie będą przetwarzane przez Wirtualną Polskę , Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów w celu: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści.
Ponadto Wirtualna Polska , Zaufani Partnerzy z IAB oraz pozostali Zaufani Partnerzy przetwarzają Twoje dane na potrzeby funkcji i funkcji specjalnych, które ułatwiają nam świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklamy, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie: dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Cele przetwarzania szczegółowo opisujemy w ustawieniach zaawansowanych .
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w ustawieniach zaawansowanych .
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. W polityce prywatności znajdziesz informacje jak zakomunikować nam Twoją wolę skorzystania z tych praw.
Pamiętaj, że udzielając zgody Twoje dane będą mogły być przekazywane do naszych Zaufanych Partnerów z państw trzecich tj. z państw spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego.
Pamiętaj, że Wirtualna Polska i Zaufani Partnerzy z IAB mogą przetwarzać Twoje dane bez konieczności uprzedniego wyrażenia przez Ciebie zgody.
Cele przetwarzania Twoich danych bez konieczności uzyskania Twojej zgody w oparciu o uzasadniony interes Wirtualnej Polski oraz informacje o możliwości sprzeciwienia się takiemu przetwarzaniu znajdziesz w polityce prywatności .
Cele przetwarzania Twoich danych bez konieczności uzyskania Twojej zgody w oparciu o uzasadniony interes Zaufanych Partnerów z IAB oraz możliwość sprzeciwienie się takiemu przetwarzaniu znajdziesz w ustawieniach zaawansowanych .
Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności .
Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia. Szczegóły znajdziesz w polityce prywatności .
Paige Spiranac to jedna z najseksowniejszych golfistek, jednak uroda nie zawsze jest jej sprzymierzeńcem. Podczas Halloween została zaatakowana przez jednego hejtera.
28-latka zdecydowanie bardziej popularna jest na Instagramie , na którym śledzi ją ponad 3 mln użytkowników. Nawet i tam narażona jest jednak na krytykę.
Jeden z mężczyzn zakwestionował jej podejście do mediów społecznościowych . Chodziło o to, że nie podoba mu się fakt, że 28-latka dodaje wiele pikantnych zdjęć na swoim profilu. Nie inaczej było w przypadku ostatniego Halloween.
Spiranac przebrała się za bohaterkę popularnych komiksów w Stanach Zjednoczonych Harley Quinn, ostatnio graną przez Margot Robbie. Niedawne zdjęcie polubiło 218 tysięcy osób.
Internauta zasugerował, że wolał starą Paige, jednak podkreślił, że zdaje sobie sprawę, że nowa-pikantna odsłona 28-latki zapewnia jej dużo większe pieniądze. - Ale czy jesteś zdesperowana - zapytał wprost.
Spiranac odpowiedziała sarkastycznym żartem , odpalając: "Od początku byłam zdesperowana". Zdecydowana większość komentarzy jest jednak przychylna dla zawodniczki.



Troisi Licia - Dziedziczka Smoka Tom 1 - Testament Thubana

Home
Troisi Licia - Dziedziczka Smoka Tom 1 - Testament Thubana



Licia Troisi Dziedziczka smoka ‒ Tom I Testament Thubana Z języka włoskiego przełożyła Anna Gogolin Tytuł oryginału La ragazza drago. 1. L’eredita di ...

Licia Troisi Dziedziczka smoka ‒ Tom I

Testament Thubana Z języka włoskiego przełożyła Anna Gogolin Tytuł oryginału La ragazza drago. 1. L’eredita di Thuban Wydanie oryginalne 2008 Wydanie polskie 2010

Cykl Dziedziczka smoka: Tom I: Testament Thubana Tom II: Drzewo Idhunn Tom III: Klepsydra Aldibaha

Spis treści Prolog 1. Dzień jakich wiele. 2. Wróżka nad brzegiem rzeki 3. Na egzaminie u profesora 4. Odwrócić kartkę 5. Serce Mattii 6. Nowy dom 7. Metalowe skrzydła 8. Pewnego wieczoru w cyrku 9. Rywalka Sofii 10. Niewiarygodna historia 11. Dni zwątpienia 12. Podziemne sekrety 13. Widzenie 14. Pod jeziorem 15. Kompas 16. Rekonwalescencja 17. Tajna misja 18. Rozpaczliwa walka 19. Poczucie winy 20. Zniewolony 21. W siedzibie wroga 22. Thuban 23. Lidja i Sofia 24. Na początku drogi Notatki

Prolog Ostatni ryk Thubana wstrząsnął ziemią aż do trzewi. Oślepiający blask otulił wyschnięte gałęzie Drzewa Świata i nagle wszystko zmieniło się w światło i zgiełk. Lung zwinął się w kłębek i przykrył uszy dłońmi. Dygotał, świadomy, że ów ryk zmiecie wszystko, co napotka na swej drodze. A jednak kiedy ucichł, ziemia przestała drżeć. Chłopiec z wolna otworzył oczy i ujrzał, jak z tumanów kurzu nad polem bitwy wyłaniają się mury i marmurowe wieżyczki miasta. Smokonia nadal tam była, mieniła się oślepiającą bielą na tle ołowianego nieba, z którego lada chwila mógł spaść deszcz. Wszystkie hałasy ucichły i cały świat zdawał się wypatrywać jakiegoś znaku. Przyczajony za kamieniem, Lung wstrzymał oddech. Patrzył, oniemiały, jak cielska Thubana i Nidhoggra wiją się w ogniu walki, i widział, jak Drzewo Świata więdnie po każdym uderzeniu, stopniowo tracąc owoce. Nie odważył się wkroczyć do akcji, za bardzo się obawiał, że ziemia lada chwila rozstąpi się pod gwałtownymi ciosami tych dwóch olbrzymich cielsk. Modlił się, żeby starcie dobiegło końca i żeby Thuban odniósł zwycięstwo, nim będzie za późno. Lecz nierealna cisza, która panowała w tej chwili, wydawała im się jeszcze straszliwsza. Lung miał złe przeczucia i ostatecznie postanowił wychylić się ze swej kryjówki, by sprawdzić, co się tak naprawdę stało. Po Nidhoggrze nie było śladu i tylko imponująca sylwetka Thubana nadal majaczyła nad ziemią. Jego ogromne błoniaste skrzydła były potargane, a po zielonych łuskach obficie spływała krew. Kiedy spadła pierwsza kropla deszczu, Lung zobaczył, że jego Pan wznosi paszczę ku niebu. Piorun rozdarł ciepłe powietrze nad doliną i delikatny szum wody nareszcie wypełnił nieruchomą pustkę, która jeszcze przed chwilą spowijała cały świat. W ślepiach Thubana błysnął triumf, a jego cielsko osunęło się niemal bezszelestnie na ziemię, przykrywając polanę. ‒ Nie! Lung rzucił się do przodu. Pędził co tchu po błotnistej ziemi, a dobiegłszy do Thubana, uklęknął. ‒ Jak się czujecie, mój Panie? ‒ zawołał drżącym głosem. Paszcza Thubana była tak duża, jak połowa jego ciała, i chyba nie było nikogo, kto nie przeraziliby się widokiem zwartego szeregu jego ostrych kłów. Szpiczasty grzebień rozszerzał się po bokach głowy. Ale choć Thuban wyglądał tak groźnie, Lung nie czuł strachu. Dla niego było to oblicze przyjaciela. Przepiękne niebieskie ślepia były zamglone, oddech rwał się coraz bardziej. Łzy napłynęły chłopcu do oczu. Nigdy by nie pomyślał, że któregoś dnia przyjdzie mu oglądać wielkiego Thubana, najmądrzejszego i najpotężniejszego ze smoków, ostatniego potomka swego rodu, w takim stanie. ‒ Udało mi się, pokonałem go... ‒ wyrzęził Thuban. Jego głos był tak niski i słaby, że chłopiec niemal go nie rozpoznał. ‒ Nie trwońcie energii, mój Panie, najpierw pozwólcie, bym się wami zaopiekował ‒ powiedział śpiesznie, kładąc dłoń na twardym grzebieniu smoka. Przebiegł spojrzeniem jego cielsko, a im więcej widział ran, tym bardziej boleść zaćmiewała mu umysł. Stan był poważny, lecz nie należało tracić nadziei. On zamierzał uratować Thubana i przywrócić światu jego dawny porządek. ‒ Słuchaj uważnie, Lung, bo nie zostało mi zbyt wiele czasu. Nidhoggr nie został pokonany do końca. Udało mi się tylko uwięzić go tu w dole, na dnie tej doliny. Zużyłem na to wszystkie moje moce i nadszedł mój kres.

Nie. Kłamał. To nie mogła być prawda, a przynajmniej nie po tym wszystkim, co się wydarzyło. ‒ Musicie przywrócić życie Drzewu Świata i odnaleźć jego zaginione owoce! Tak wiele jest rzeczy, których musicie mnie jeszcze nauczyć, a ja... ‒ Lung ‒ odezwał się Thuban ‒ czas smoków dobiegł końca. Teraz to wy, ludzie, musicie kontynuować ich dzieło. Drzewo Świata nie umarło, Nidhoggrowi nie udało się go zniszczyć. To nie jest koniec, to zaledwie początek... Te słowa pozwoliły Lungowi zrozumieć powagę sytuacji. Świat, który znał do tej pory, zanikał, zaś jego Pan nigdy już nie miał stać u jego boku. Łzy spłynęły mu mimo woli po policzkach. Thuban zamknął na chwilę ślepia, po czym ostatnim wysiłkiem znów zaczął mówić: ‒ Na razie Nidhoggr nie może nikomu zaszkodzić, lecz nadejdzie dzień, że się obudzi, a wtedy trzeba będzie stanąć do walki. Będziecie musieli być gotowi na wszystko, nawet na poświęcenie własnego życia. ‒ Bez was nigdy nam się to nie uda! Gdy zabraknie smoków, Nidhoggr i inne wywerny zatriumfują. ‒ Mylisz Sir. My, smoki, zawsze będziemy u waszego boku. Część z nas znalazła już nawet ciała, w których będzie odpoczywać dopóty, dopóki Nidhoggr nie złamie pieczęci i nie obudzi się. Lung przypomniał sobie nauki, których Thuban udzielił mu dawno temu, w czasach, gdy on był jeszcze dzieckiem, a ich znajomość była świeża. Niektórzy spośród nas mogą zamieszkać przed śmiercią w duszy człowieka. Zapadają wtedy w waszych ciałach w sen i budzą się dopiero gdy nazbierają dość sił, by znów się objawić. „Oto, co należy zrobić”; pomyślał chłopiec, a jego spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem smoka. ‒ Już cztery smoki nie umarły nadaremnie, Lung. Wstąpiły w cztery ludzkie ciała i czekają na przebudzenie. Chłopiec otarł mokre od łez oczy i popatrzył na Thubana z determinacją. ‒ Wybierzcie mnie. Wybierzcie moje ciało i żyjcie w nim. Smok w milczeniu pochylił ku niemu paszczę. ‒ Twoja miłość do mnie jest aż tak wielka? ‒ Większa niż cokolwiek innego. ‒ Jeżeli mnie przyjmiesz w swoim ciele, przekażesz swoim spadkobiercom niełatwe dziedzictwo. Mój duch przejdzie na twoje dzieci i na dzieci twoich dzieci, a kiedy nadejdzie czas rozstrzygającej bitwy i ja się obudzę, one będą musiały stanąć u mego boku w walce z Nidhoggrem, rozumiesz? ‒ Wy, smoki, długo walczyłyście za nas i za ten świat; nie sądzisz, że teraz nasza kolej? ‒ powiedział Lung dumnie. ‒ To, że przekażę moim potomkom takie dziedzictwo, jest dla mnie zaszczytem. Thuban zamknął ślepia z westchnieniem. ‒ Jeżeli taka jest właśnie twoja wola, połóż na mnie swoją dłoń. Lung nie kazał się dwa razy prosić. Wciąż jeszcze połykając łzy, położył dłoń na zielonym klejnocie, który jarzył się bladym światłem na smoczym czole. Dusza człowieka nie zamieszkuje jakiegoś konkretnego miejsca w ciele; dusza człowieka jest w jego rękach, w jego głowie, w jego stopach, a jednocześnie nie ma jej w żadnym z tych miejsc. Co zaś się tyczy duszy smoka, to zawiera się ona w tym kamieniu. Zwykliśmy go nazywać Okiem Umysłu.

‒ Kiedy wszystko się dopełni i ja zamieszkam w tobie, Drzewo Świata i Smokonia znikną. Lecz nie obawiaj się, one nie ulegną zagładzie. Po prostu będą się błąkać w zaświatach, czekając na decydujący dzień. A wtedy wrócą na Ziemię i świat smoków i ludzi znów stanie się jednością. Lung pomyślał ze smutkiem o Smokonii, o jej alejach z czystego marmuru i ogromnych, kipiących życiem budynkach. Wyrósł w tym mieście i kochał je, tymczasem wyglądało na to, że go już nigdy nie zobaczy. Dojmujący żal ścisnął go za gardło, on jednak zachował w sercu to ostatnie, słodkie wspomnienie z przeszłości i przygotował się. Najpierw poczuł pod dłonią ciepło, które przywiodło mu na myśl dom i miłość, a które z czasem zaczęło promieniować na jego ramię, dotarło do serca I w końcu wypełniło sobą całe ciało. Nigdy dotąd Lung nie doznał czegoś podobnego. Raptem ogarnął go spokój, a wraz z nim przekonanie, że nie było takiej rzeczy, której by nie pojmował. ‒ Dziękuję za wszystko, mój synu. Jeżeli w przyszłości będzie więcej takich ludzi jak ty, jest jeszcze dla tego świata nadzieja. Ostatnie słowa, wypowiedziane łamiącym się głosem, zdawały się dobiegać jego uszu z daleka. Lung otworzył usta, by się odezwać, wtem jednak przejmujące zimno zmusiło go do zdjęcia dłoni z klejnotu. Otworzył szeroko oczy ze zdumienia, ale jedynym, co zobaczył, było martwe cielsko Thubana. Lśniąca zieleń łusek zmatowiała i wyblakła, ślepia patrzyły bez wyrazu. Widok zniweczonej, próżnej, złamanej potęgi Thubana był straszliwy. Lung wyciągnął ramiona, by raz jeszcze przytulić się do smoka, ale im więcej mijało czasu, tym bardziej on rozpływał się w jego rękach, tak jak dym rozpływa się w powietrzu. Świat smoków niknął, rozpraszał się niczym mgła w południe. Po chwili Lung przyciskał do piersi już tylko pustkę. Wreszcie dał upust łzom. Początkowe kwilenie zmieniło się stopniowo w gniewny okrzyk, rzucony nabrzmiałemu deszczem niebu. Lung był zrozpaczony. Szukał przyjaciela na dnie swojej duszy, ale znalazł tam tylko najgłuchsze z głuchych milczeń. Gdzie podziewał się Thuban? Czy naprawdę był w nim? Nie zdążył sobie odpowiedzieć na to pytanie, gdy ziemia znów zatrzęsła się od nagłego grzmotu. Lung instynktownie spojrzał w stronę miasta. Zobaczył, że wieże chwiały się groźnie w posadach, a kawałki marmuru odrywały się od podłoża, wzniecając tumany kurzu. Grunt rozstąpił mu się pod nogami i gdyby nie przeskoczył przez pęknięcie, niechybnie spadłby w przepaść. Potem rozległ się przerażający ryk i Smokonia zaczęła wzbijać się do góry. Olbrzymia połać ziemi uniosła się, zabierając ze sobą całe miasto oraz Drzewo Świata. Huk skał był wszechobecny, ale kiedy w końcu połać poszybowała równym rytmem, Smokonia odnalazła utraconą równowagę. Kamienice zastygły w bezruchu, a wieżyczki przestały się trząść. Lung przyglądał się, jak wielkie Miasto Smoków, jego dom, wzlatuje ku niebu, pchane jakąś niewidzialną siłą. Było już co najmniej dziesięć metrów nad ziemią i nic nie wskazywało na to, by miało się zatrzymać. Unosiło z sobą to wszystko, co kochał. Chłopiec nie odrywał wzroku od tej ogromnej latającej wyspy, wpatrując się do samego końca w zarysy jej wież i lśnienie murów. Oglądał w myślach obrazy z własnych wspomnień, a także inne obrazy, nieznane i jakby nie do niego należące. „Mój Panie...”; pomyślał, kładąc rękę na sercu. A potem chmury połknęły Smokonię i znów zapanował spokój. Ostał się tylko plusk deszczu. Lung poczuł się bezbrzeżnie samotny. Nieopodal niego otwierał paszczę bezkresny krater. I to były jedyne pozostałości po pobycie Smokonii na tym świecie, ruiny jej dotychczasowego istnienia. Chłopiec szedł dopóty, dopóki nie dotarł na brzeg krateru. To, co tam zobaczył, napełniło go grozą. Pochylił się i położył rękę na przeoranej ziemi, a ona zadrżała pod jego dotykiem. W dole, u jego stóp, Nidhoggr pogrążony był we śnie. Lung czuł, że wraz z nim spało zło, które zrujno-

wało mu życie. Ścisnął w dłoni garść ziemi i obiecał: ‒ Będę na was czekał i nad wami czuwał, mój Panie. Wszyscy będziemy to robili.

1. Dzień jakich wiele. Dął wiatr. Lecz nie był to jeden z tych złych wiatrów, które mierzwiły loczki Sofii, dopóki nie zmieniły ich w gęstwinę nie do rozplątania. Ten wiatr był przyjemny, ożywczy, jak powiew na pokładzie statku. Miasto tonęło w nienaturalnym błękicie bezchmurnego nieba. Białe wieże lśniły w promieniach słońca, marmurowe fontanny i wykwintne ogrody przydawały uroku placom i wąskim uliczkom. Sofia przyglądała się im z podziwem, ale w głębi serca czuła nostalgię. To wszystko było zbyt piękne i świetliste, aby mogło trwać, i ona wiedziała na pewno, że prędzej czy później cudowne widowisko zniknie bez śladu, zupełnie jakby nigdy nie istniało. Wyszła na szklany balkon i pod stopami zobaczyła chmury. Szybowała w przestworzach, ale, nie wiedzieć czemu, nie przejmował jej lęk. A przecież zazwyczaj wystarczyło, by weszła na pierwszy stopień schodów i już kręciło jej się w głowie. Wszelako tam wysoko, gdzie bryza pieściła jej twarz, wychyliła się całym tułowiem w stronę pustki. Lądy i rzeki przepływały pod jej spojrzeniem, miasto przemieszczało się wartko ku niebu. Nagle bezkresny cień przykrył zieleń w dole; Sofia instynktownie uniosła wzrok w stronę błękitu, ciekawa, co to było. Słońce oślepiło ją, sprawiając, że nie była w stanie odróżnić żadnego kształtu. ‒ Więc jak, wstajesz czy nie? Zimno. W nogi, w ramiona. ‒ Męczy mnie, że każdego ranka muszę cię wołać dwa razy i wdrapywać się aż tutaj, gdy wszystkie dzieci są już na dole. Sofia przetarła oczy. Ani śladu tonącego w słońcu cudownego miasta, ani śladu bezkresnego cienia. Tylko zwykły sufit z plamami wilgoci. ‒ Więc jak będzie? W jej polu widzenia pojawiła się ascetyczna, chuda postać Giovanny. Giovanna była osobą, której wieku nie sposób było określić. A może ona po prostu urodziła się stara? Zaczęła pracować w sierocińcu, gdy Sofii jeszcze nie było na świecie. Zajmowała się wszystkim po trochu: prała, prasowała, gotowała. Krążyły pogłoski, że ona również była sierotą i raz zagościwszy w domu dziecka, już nigdy go nie opuściła. Patrząc na nią, Sofia my
Połączeni kroczem
Wszystkiego naj z okazji dwudziestki
Azjatka zrzuca swój skórzany strój

Report Page