Zbiorowo z panienkami

Zbiorowo z panienkami




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Zbiorowo z panienkami


30._Epizod_reformacyjny

Home
30._Epizod_reformacyjny



Wacław Urban Epizod reformacyjny Dzieje narodu i państwa polskiego t. I i II Redaguje kolegium: Jerzy Biesiada Józef Biernacik Stanisław Grzybowski Fe...

Wacław Urban

Epizod reformacyjny

Dzieje narodu i państwa polskiego t. I i II Redaguje kolegium:

Jerzy Biesiada Józef Biernacik Stanisław Grzybowski Feliks Kiryk (przewodniczący) Lech K.mietowicz (sekretarz) Aleksander Kornijasz Michał Rożek Henryk Szydłowski (z-ca przewodniczącego)

Opracowanie graficzne serii:

I

Marian Sztuka

I

Opracowanie graficzne: Aleksander Kornijasz Zdjęcia kolorowe:

Wacław

Urban

Epizod reformacyjny

A. Wierzbicki, B. Jesionkowska Zdjęcia czarno-białe ze zbiorów Autora oraz:

Treść:

T. Przypkowski, W. Demetrykiewicz, J. Siudowski,

Prologu s

Z. Laszloczky, K. Kowalska, T. Chrzanowski,

I. Szesnastowieczna Polska i jej sąsiedzi II. Kościół katolicki i jego konkurenci u progu reformacji II. Prereformacja - wpływy husyckie IV. Reformacja za czasów Zygmunta Starego V. Rozkwit Zboru Pańskiego VI. Zbór mniejszy czyli zbawienie przez uczciwość VII. Schyłek i upadek reformacji VIII. Spuścizna dziejowa reformacji polskiej. Dlaczego upadła.

W. Wolny, J. Witkiewicz, J. E. Sajdera Redakcja: Jadwiga Dąbek Redakcja techniczna: Elżbieta Boroń Korekta: Barbara Wojtanowicz

©

Copyright by Krajowa Agencja Wydawnicza, Kraków 1988

ISBN 83-03-02501-5

Krajowa Agencja Wydawnicza, RSW "Prasa-Książka-Ruch" Kraków 1988 Wydanie I, Nakład 160 000 + 350 egz. Objętość: ark. wyd. 11,4, ark. druk. 10,5 Skład druk i oprawa:

Drukarnia Wydawnicza im. W. L. Anczyca w Krakowie Zam. nr 2985/87,M-15/2853

Na okładce:

1. Willa Decjuszów na Woli Justowskiej - pierwszy zbór protestantów krakowski ch (str. 1) 2. Kaplica św. Anny przy gdańskim kościele Świętej Trójcy, w której odbywali nabożeństwa polscy ewangelicy (str. 4)

Dotychczas ukazały się: l-l J. Strzelczyk, Od Prasłowian do Polaków 1-4 K. Olejnik, Cedynia, Niemcza, Głogów, Krzyszków l-S T. Jasiński, Przerwany hejnał 1-6 A. Jureczko, Testament Krzywoustego 1-15 F. Kiryk, Nauk przemożnych perła 1-17 M. Rożek, W cieniu· katedr i zamków 11-20 A. Wyczański, Dogonić Europę 11-21 A. Sucheni-Grabowska, Spory królów ze szlachtą 11-22 S. Płaza, Wielkie bezkrólewia 111-41 Z. Zielińska, Ostatnie lata Pierwszej Rzeczypospolitej 111-42 S. Grodziski, E. Kozłowski, Polska z7;liewolona 1795-1805 111-43 B. GrochuIska, Małe państwo wielkich nadziei 111-44 J. Skowronek, Od Kongresu Wiedeńskiego do Nocy Listopadowej III-45 T. Lepkowski, Powstanie Listopadowe 111-46 J. Zdrada, Wielka Emigracja po Powstaniu Listopadowym 1I1-48 M. Zgórniak, Za Waszą i naszą wolność 1848-1849 llI-49 S. Kieniewicz, Powstanie Styczniowe Zeszyty w przygotowaniu: 1-18 K. Baczkowski, Rady Kallimacha 11-23 S. Grzybowski, Król i kanclerz II-24 H. Wisner, Rokosz Zebrzydowskiego 111-47 J. Skowronek, Od konspiracji do kapitulacji III-51 I. Ihnatowicz, Społeczeństwo polskie w latach 1864-1914

Prologus

Cieniom prof. Jana Diirra-Durskiego, wybitnego znawcy dziejów polskiej kultury reformacyjnej, ofiaruje autor

Nie wątpię o tym, Cny Czytaczu - napisałby szesnastowieczny pisarz - że to jest przy dobrej pa­ . mięci Twojej, jako w rozdziale dziesiątym Ewangelijej Lukaszowej stoi:

I stało się, gdy oni szli, że on wszedł do niektórego miasteczka, a niewiasta niektóra, imieniem Marta,przyjęła go do domu swego. A ta miała siostrę, którą zwano Maryją, która też usiadłszy u nóg Jezusowych, słuchała słów jego. Ale Marta roztargniona ·była koło rozmaitej posługi,. która przystąpiwszy rzekła: Panie! i nie dbasz, że siostra moja mnie samą zostawiła, abym posługiwała? Rzeczże jej, aby mi pomogła. A odpowiadając Jezus rzekł jej: Marto, Marto! tro­ szczysz się i kłopoczesz się około wielu rzeczy, aleć jednego potrzeba. Lecz Maryja dobrą cząstkę obrala,która od niej odjęta nie będzie. Przypomniawszy ową scenę pobytu ,Chrystusa u dwóch niewiast (w tłumaczeniu szesnastowiecznego je­ zuity Jakuba Wujka), wypada się zastanowić, dlaczego epizod reformacyjny pozostał tylko epizodem, dlaczego Polska, która w połowie XVI stulecia też wchodziła na drogę Marty, ostatecznie poszła jednak śladami Marii. Narodami Marty nazywa się bowiem przenośnie nacje protestanckie, zaś narodami Marii - katolickie. Różnice między protestantami a katolikami, nie związane bezpośrednio z teologią, nawet w jednym kraju są duże. Pierwsi są bardziej pracowici i oświeceni, drudzy zaś rozmowniejsi i bardziej gościnni; protestanci są b�dziej energiczni i bogatsi, lecz zarazem nudniejsi i smutniejsi, jakby ugniatała ich złożoność życia, katolicy zaś - słabiej zorganizowani i biedniejsi - są weselsi, bo żyją "jako te ptaki niebieskie"; pierwsi mają skłonności raczej ku wewnętrznemu demokratyzmowi i umiarkowa­ niu, ale stają się nieraz wojującymi nacjonalistami, drudzy natomiast są albo zdecydowanie konserwatywni, albo rewolucyjni, i mają chyba większe zrozumienie dla bra­ terstwa wszystkich ludów; ewangelicy - w końcu pięknie utrzymują swe domy, chodząc w byle czym, natomiast katolicy, pięknie się ubierając, w byle czym mieszkają. Oczywiście, nie ma reguły bez wyjątków! Warto jeszcze zaznaczyć, że niektóre praktyczne zasady protestantyzmu powstały na podstawie wieloletniej tra­ dycji (w pierwszym rzędzie zapobiegliwych mieszczan) i nie są w pełni zgodne z poglądami twórcy wyznań

ewangelickich Marcina Lutra, który podkreślał znaczenie laski boskiej, a nie doceniał działań samego człowieka . Trudno powiedzieć, czyja mentalność - protestan­ tów czy katolików - jest lepsza, ale wydaje się, że bardziej przystosowana do współczesnego świata jest umysłowość tych pierwszych. W każdym razie, gdybyśmy byli krajem o większości protestanckiej, bylibyśmy chyba bogatsi, ale przyrost naturalny mielibyśmy mniejszy. Jest oczywiście odwrotnie, bo jesteśmy typowem krajem Marii. Nie tak jednak było w latach 1 550-1 580, w okresie zaledwie jednego pokolenia. Tym przełomowym okre­ sem zajmiemy się w niniejszej publikacji przede wszyst­ kim, ogólniej już omawiając epokę od 1 520 (wystąpie­ nie Lutra) do 1 660 r. ("potop" szwedzki i wygnanie arian). W pierwszym rzędzie zajmiemy się etnicznie polskimi ziemiami dawnej Rzeczypospolitej (na zachód od Bugu), pobieżnie zaś ziemiami wschodnimi tejże Rzeczypospolitej oraz ziemiami zachodnimi i północny­ mi, które były podówczas słabo związane z państwowością polską, a reformacja miała w dużym stopniu charakter niemiecki. Kraje te formalnie należały do szeroko pojęte; Rzeszy Niemieckiej. Chodzi tu o Księstwo Zachodnio­ pomorskie z autonomicznym biskupstwem kamieńskim, Brandenburgię z Ziemią Lubuską oraz Śląsk. Nawet obcy uczeni - Claude Backvis i Ambrois Jobert - podkreślali przełomowe znaczenie Renesansu i Reformacji dla rozwoju samodzielnej kultury polskiej. Warto też przypomnieć, iż radziecki badacz IIja Golenisz­ czew"'Kutuzow najbardziej w całej Słowiańszczyźnie cenił odrodze)1iowe osiągnięcia kultury polskiej. Zaś wybitny polski historyk Stanisław Kot (zm. 1 975) pisał w 1 932 r.:

Sprawy religijno-kościelne, zagadnienia dogmatów, moralności religijnej, organizacji kościelnej itp. wypełniały przeważną część życia i myśli kilku pokoleń społeczeństwa polskiego w okresie wielkiego rozkwitu kulturalnego i polity­ cznego. Znajomość nasza tejjego przeszłości nigdy nie będzie pełna bez uwzględnienia tej dziedziny.

Dlatego może warto reformacji polskiej poświęcić i tę książkę, choć miała już kilka - i to zasłużonych poprzedniczek (por. bibliografia). Dziękuję serdecznie wszystkim Koleżankom i Kolegom, którzy pomogli mi przy jej pisaniu, a zwłaszcza prof. dr Jolancie Dworza­ czkowej. Kraków,

29

listopada

1983 - 1 8

marca

1 984.

Epizod reformacyjny

Jan Hus

w pracowni

2

I. Szesnastowieczna Polska i jej sąsiedzi

Jestem od kilkudziesięciu lat posiadaczem renesanso­ wego, pięknie oprawnego tomiku Jana Boemusa (B6hme, Beham) Mores, leges et ritus omnium gentium (Obycza­ je, prawa i obrządki wszystkich narodów), Lion 1 582. Egzemplarz ten małego formatu, ale dość gruby wędrował sporo po świecie i tak na przykład w 1 63 1 r. był własnością niejakiego Franciszka Fryzyjczyka w Bremie. Sam Boemus był Niemcem, wydał swą przeznaczoną zapewne dla podróżników i kupców książeczkę po raz pierwszy w Augsburgu w 1 520 r.; potem ukazywała się ona kilkakrotnie, ciesząc się zapewne zasłużoną po­ pularnością. Ta, nie zauważana prawie w polskiej literaturze książeczka, opierała się nie tylko na zawodnej już wtedy nauce starożytnej i średniowiecznej, ale i na bardzo ciekawych spostrzeżeniach współczesnych. Autor był człowiekiem krytycznym i - choć sam Niemiec - pisał, że nie ma w świecie ludzi okrutniejszych niż niemieccy rycerze. W dodanym do książki indeksie znajdujemy hasło "Polonia duplex" (Polska podwójna). Choć samej Polsce autor poświęcił zaledwie dwie strony, to jednak oddzielnie pisał o związanych z nią Litwie, Prusach czy o Ukrainie­ -Rusi, która jakoby "z Litwinami i Polakami ma jeden język". Polska jest okolicą Europy pustą i płaską pisał Boemus i stąd otrzymała swą nazwę. Oznacza bo­ wiem w słowiańskim języku, którego się tam używa, pole [to słowo po polsku!] płaszczyznę; inaczej jest zwana Sarmacją. . To ostatnie określenie wziął zapewne Boemus z wydanej w 1 5 1 7 r. książki uczonego krakowskiego Macieja Miechowity O dwóch Sarmacjach. Dalej opisywał Boemus granice Polski ze Śląskiem, Prusami, Mazowszem (nawet tego do niej nie wliczał!) i Węgrami. Oddzielał Wielkopolskę od Małopolski (one właśnie stanowiły tę "podwójną Polskę") jedynym liczą­ cym się miastem był stołeczny Kraków, natomiast inne miasteczka zagubione w lasach, wzniesione były z byle czego, nawet z błota. Możemy czuć się zbudowani do­ piskiem autora (czy szesnastowiecznych wydawców): Naród polski mądry i gościnny, choć w samym tekście Boemus stwierdza: Arcypijacki rodzaj ludzi, jak ca­ la Północ (nasi rodacy pili w zasadzie piwo). Dalej podaje informacje o kopalniach soli i ołowiu, zauwa­ ża ubóstwo innych kopalin, bogactwo pszczelich barci i miodu. Według Boemusa Polacy mają pismo mieszane: -

-

łacińsko-greckie, podobną też wiarę, ubiór zaś raczej grecki (wschodni). Były to zapewne najbardziej powie­ rzchowne przejawy zasadniczej dwunarodowości szesna­ stowiecznej Rzeczypospolitej, zamieszkałej w równej mierze przez Polaków i Rusinów, oraz początków węgier­ sko-tureckiej mody na ubiory. Polska w opisie Boemusa występuje mniej interesu­ jąco niż wiele innych 'krajów, jawi się jako ziemia na granicy wpływów Zachodu i Wschodu. Polska Złotego Wieku była - jak. na nasze dzieje - kwitnąca, lecz jak na ówczesną Europę - dość biedna i szara. Nie spotkał tu autor ani godnych podziwu tworów cywilizacji, ani zdecydowanej egzotyki, toteż nasza ojczyzna specjalnie go nie zainteresowała. Rzeczpospolita polsko-litewska (a właściwie i ruska, i pruska) była jednym z większych państw Europy. W okresie największego rozwoju terytorialnego sięgała miliona kilometrów kwadratowych, a zamieszkiwało ją 8-1 0 milionów mieszkańców (mniejsza Francja liczyła wówczas 1 5-20 milionów ludzi). Gęstość zaludnienia zbliżała się do średniej europejskiej (lO osób na l km2), przy czym na przykład pas nadwiślańskich nizin na północ od Wisły między Krakowem a Sandomierzem był za­ ludniony na poziomie zachodniej Europy. Moim zdaniem, już od panowania króla Aleksandra Jagiellończyka w latach 1 501-1 506 (przywilej mielnicki i konstytucja Nihil nom) Polska była rzecząpospolitą szlachecko-magnacką z królem na czele. Zakres władzy królewskiej w szesnastowiecznym państwie można by porównać do obecnej władzy prezydenta USA; dopiero potem zakres uprawnień królewskich karlał i zanikał tak, że w XVIII w. pozostało z nich już prawie tylko przysło­ wiowe imię królewskie na pozwie (nawet pozew ze strony zagrodowego szlachcica przeciwko sąsiadowi o wpusz­ czenie krowy w żyto zaczynał się: My August 111...). Pod koniec istnienia Rzeczypospolitej zdarzało się nawet, że urzędy, na które nominował formalnie król, były przeka­ zywane na przykład w posagu. Polska średniowieczna składała się z pięciu wiel­ kich dzielnic: Pomorza, Wielkopolski, Mazowsza, Śląska i Małopolski. W XVI w. większość Pomorza stanowi­ ła oddzielne księstwo, a Śląsk znalazł się w Królestwie Czeskim (oba te kraje wchodziły w skład Rzeszy Nie­ mieckiej i podlegały germanizacji). Do państwa polskie­ go (Korony) weszły; Małopolska ze stolicą państwa (do schyłku XVI w.) Krakowem, Wielkopolska ze stolicą prymasów Gnieznem, Mazowsze (ostatecznie od 1 526),

4

Epizod reformacyjny Pomorze Gdańskie (Prusy Królewskie) oraz część Ślą­ ska (powiat oświęcimsko-zatorski, księstwo siewierskie i Wschowa). Na wschodzie Polska powiększyła swe tery­ torium o Ruś Czerwoną z Lwowem - którego ludność w XVI w. polonizowała się - o Ukrainę i Podlasie; te os�atnie dopiero od 1 569 r. Unia lubelska w 1 569 r. złączyła ostatecznie Polskę z Wielkim Księstwem Litewskim; jego językiem ofi­ cjalnym był białoruski. Pisał o tym po białorusku w po­ czątkach XVII w. Jan Kazimierz Paszkiewicz:

Polska kwitniet łacinoju, Litwa kwitniet ruscziznoju. Bez toj w Polsce nie prebudiesz [przeżyjesz], Bez siej [owej] w Litwie błaznem budiesz.

Z Rzecząpospolitą związane były od 1 525 r. Prusy Książęce (Wschodnie; już zresztą od połowy XV w. były one lennem jako Prusy Krzyżackie) z Królewcem (Konigsberg, Kaliningrad), od 1 56 1 r. Inflanty (dzisiejsza Łotwa i częściowo Estonia) oraz mniej ściśle Mołdawia. Znaczny stopień niezależności miały lenna (Prusy Książęce, Kurlandia w Inflantach i Mołdawia) niektó­ re ziemie biskupie (np. księstwo siewierskie biskupów krakowskich, dominium warmińskie biskupów warmiń­ skich) i prywatne, na przykład tak zwane księstwa wier­ chowskie nad Oką, księstwo słuckie na Polesiu, "państwo żywieckie" czy ordynacje zamojska i myszkowska ze stolicą w Pińczowie. Mówiłem o niezależności książąt i magnatów, ale również inne grupy społeczne miały wiele uprawnień. Główne znaczenie przypadało samorządności szlacheckiej, zarządzającej województwami i sejmikami wojewódzki­ mi. W Wielkopolsce na przykład czołową rolę parla­ mentarną odgrywał sejmik województw poznańskiego i kaliskiego w Środzie, natomiast w MałQpolsce sejmik województwa krakowskiego w Proszowicach i wojewó­ dztwa sandomierskiego w Opatowie. Podupadały tak zwane sejmiki generalne w Kole i Nowym Mieście Korczynie. Prócz tego każde miasto miało samorząd, a niemalże państwem w państwie był potężny Gdańsk. Miasta pol­ skie, różniące się swoimi partykularnymi interesami, zamieszkałe przez narodowościowo różną ludność, nie umiały zjednoczyć się w obronie przed szlachtą, stale odsuwającą je na drugi plan. Oddzielny samorząd mieli też Żydzi koronni, a nawet posiadali swoje "sejmy" (prawnuk ostatniego główne­ go rabina Rzeczypospolitej szlacheckiej Emil Sommer­ stein jeszcze w 1944 r. został członkiem rządu PRL). W południowej Polsce swymi prawami rządzili się również mieszczanie ormiańscy i górale wołoscy (rumuńscy). W samorządzie tych ostatnich zasadniczą rolę odgrywali wójtowie zwani wajdami (może takim wajdą był jakiś przodek naszego słynnego reżysera o tymże nazwisku). Samorząd chłopów polskich był w XVI W., niestety, w zaniku. Nawet nazwy wójt i sołtys znaczyły teraz co innego: z kierowników samorządu wiejskiego stawali się oni funkcjonariuszami pańskimi. Przyjmuje się, że W dawnej Polsce było 2/3 chłopów, 1/4 mieszczan, około osiem procent szlachty i pół pro­ centa duchownych. Oficjalnie pierwszym stanem był kler

(stojący jednak niewiele wyżej - nawet w swej górnej warstwie - od szlachty), potem szlachta, mieszczaństwo i - na samym dole - chłopi. Podobnie było prawie wszędzie; tylko w Czechach niektóre miasta wysuwały się przed duchowieństwo i niższą szlachtę, w dalekiej nato­ miast Japonii chłopów ceniono wyżej od mieszczan. Klerem zajmiemy się w następnym rozdziale, tutaj zaś warto się zająć pozostałymi stanami.

Chłopi Polska stawała się od drugiej połowy XVI w. z wolna przysłowiowym piekłem dla chłopów. Tracili oni swe dawne prawa do tego stopnia, iż na przykład na komisji sądowej, która zebrała się w 1581 r. w klasztorze zwierzy­ nieckim pod Krakowem uznano za jedną z form wolności stanowych (oczywiście stanów wyższych!) Królestwa Pol­ skiego pełną władzę dziedziców nad poddanymi. W dwa­ dzieścia lat później musieli już buntujący się poddani składać zwierzynieckiemu klasztorowi norbertanek na­ stępującą przysięgę:

Ja N. przysięgam Panu Bogu wszechmogącemu, w Trójcy Świętejjedynemu, że ja księdzu proboszczowi [zwierzynie­ ckiemu] i Pannie Ksieniej [opatce] terażniejszym i na potym będący m i wszystkiemu konwentowi [zgromadzeniu klasztornemu) zwierzynieckiemu, panom moim dziedzi­ cznym, we wszystkiemjako poddany dziedziczny posłuszny będę, buntów żadnych we wsi między sąsiady przeciwko Panom swym i klasztorowi czynić nie będę, na schadzki' żadne przeciw Panom nie zezwolę, skarg żadnych ani suplikacyi [próśb] przeciw Panom swym podawać ani pisać rozkazować, am' z nimi chodzić, ani żle udawać [obmawiać] Panów swych nie będę. l owszem, gdybym co obaczeł [spostrzegł], aby się insi buntować i porozumiewać chcieli, Pannę Ksienią i konwent przestrzegę i przestrzegać będę i to wszystko, co dobremu poddanemu przeciw [wobec] Panu czynić należy, uczynię. Tak mi Panie Boże wspomóż i święta męka Jego.: J ak widać, i Pana Boga usiłowano wykorzystać do utrzymania w posłuszeństwie chłopów polskich. Naj­ bardziej jednak "zasłużyli się" w tym względzie rządcy, zwani podówczas ekonomami, starostami (częstsze było inne znaczenie tego słowa), czy po prostu urzędnikami oraz pochodzący już wyłącznie spośród samych chło­ pów - włodarze lub karbowi. Ciążyło chłopom bicie, bezkarne zabijanie, przymusowe podwody, dziesięciny na rzecz Kościoła, monopole dworskie, a przede wszystkim pańszczyzna. Na przełomie XV i XVI w. wprowadzono ostatecznie poddaństwo chłopskie oraz pozbawiono pod­ danych szlacheckich możliwości apelacji do sądów króle­ wskich. Wreszcie na sejmie toruńskim 1 520 r. określono wysokość pańszczyzny na co najmniej jeden dzień z roli kmiecej tygodniowo; w połowie stulecia ustalono ją już bez dodatkowych rozporządzeń na dwa dni z roli (łana), a gdy w 1572 r. zmarł ostatni król z rodu Jagiellonów, dzierżawcy królewszczyzn, stanowiących kilkanaście pro­ cent dóbr (przeważały oczywiście posiadłości prywatne) zaczęli się domagać kilkakrotnie wyższej pańszczyzny. Faktycznie jednak pańszczyzna była nieco mniej ucią-

5 żliwa, gdyż w ówczesnym katolicyzmie średnio co trzeci dzień był wolny od pracy. Poziom życia chłopów polskich w XVI w. raczej obniżał się - mimo korzystnych cen na zboże - spadała też ich pozycja społeczna. Pod koniec Odrodzenia powie­ dzenie komuś: ty chłopie (zwano to: "nachłopać") było ciężką obrazą. Znanym miejscem "cudownym" w środkowej Polsce był benedyktyński klasztor na Łysej Górze. Wśród noto­ wanych tu cudów w XV stuleciu przynajmniej co trze­ ciego doświadczali chłopi, natomiast w XVII w. jakoby żadnego! Nie znaczy to oczywiście, że w XVII w. chłopi nie pielgrzymowali do łysogórskiego sanktuarium Święte­ go Krzyża, dowodzi jedynie, że zakonnicy epoki Baroku zapewne cudów tych nie notowali, gdyż uzdrowienia "chamów" nie podnosiły już klasztornego splendoru. W XVI stuleciu występowały jeszcze duże różnice między samymi chłopami. Byli na Litwie "chłopi" prawie całkiem niewolni, a jednocześnie koło Oświęcimia żyli wieśniacy, którzy na prawach "zakupnych" mieli ziemię prawie na własność, a do sądów udawali się sami, bez asysty panów (sprawy te są mało zbadane). Bywali w Małopolsce kmiecie, którzy wprawdzie odrabiali kilka dni pańszczyzny tygodniowo, ale nie sami - mieli po kilka osób czeladzi; bywali na Rusi Czerwonej wiejscy bogacze posiadający stada koni, liczące ponad sto sztuk. Wobec nędzy komorników (nie mieli nawet własnych chałup) i zagrodników (ilość ich stale rosła), niedo
Ostry Sex Online - Tina Kay, Litwinka
Creampie w seksownej mamuśce
Trzy suki na jednego łysola

Report Page