Zasłoniła mu oczy

Zasłoniła mu oczy




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Zasłoniła mu oczy

Tuż po obiedzie Louis
pożegnał się z Harrym i skierował się do sali instrumentalnej, gdzie miały
odbyć się następne zajęcia. Był już prawie na miejscu, gdy telefon w jego
kieszeni zawibrował. Wyjął go i jedno spojrzenie na wyświetlacz sprawiło, że
poczuł się największym łajdakiem, jaki kiedykolwiek chodził po tej ziemi.
Dzwoniła do niego Hannah. Hannah, jego
dziewczyna. Tydzień przed wakacjami wyjechała z rodziną na wakacje i Tomlinson
wiedział, że nie będą mieli ze sobą kontaktu, dopóki nie wróci. Ale nie
usprawiedliwiało go to z tego, że zupełnie o niej zapomniał.

-Halo?- odezwał się
zawracając w stronę domku Harrego. Był pewien, że dzisiaj będzie musiał
odpuścić sobie naukę gry. Na szczęście żadnego z chłopaków nie powinno być
teraz w zakwaterowaniu.

- Louis? Co u ciebie? Wczoraj wróciłam i byłam w twoim domu, ale dowiedziałam
się, że wyjechałeś. Nic nie wspominałeś o obozie.- głos dziewczyny wydawał
się podekscytowany tym, że w końcu rozmawia ze swoim chłopakiem. Wywołało to
tylko większe poczucie winy u Lou.

-Bo w sumie nie miałem
jechać… Zmusili mnie. Jak było w Rzymie? Zostałaś gladiatorką?- starał się
brzmieć naturalnie. Naprawdę lubił Hannah, ale po poznaniu Harrego zrozumiał,
że był z nią mając nadzieję na to, że będzie w stanie ją pokochać. Zresztą
związek z dziewczyną był czymś, bez czego w jego szkole zostałby wyśmiany.

- Oh, było świetnie! Zwiedziliśmy wszystkie najciekawsze miejsca. I nie,
nie zostałam gladiatorką. Gladiatorami byli mężczyźni. Lou, co ty robiłeś na
historii? Nic dziwnego, że nie zdałeś- po drugiej stronie słuchawki
rozbrzmiał melodyjny śmiech. Niebieskooki także się roześmiał, ale wyszło mu to
kulawo. Nie był aż tak dobrym kłamcą. Wszedł do domku i na progu szybkim ruchem
pozbył się swych butów.

-Hannah… chyba musimy o
czymś porozmawiać.- zagryzł dolną wargę, podchodząc do okna. Wiedział, że
będzie to ciężkie, ale musiał być z nią szczery.

- Coś się stało? - zapytała zaniepokojona, wyłapując powagę bijącą z
wypowiedzi Louisa. Chłopak westchnął, szukając odpowiednich słów.

-Przepraszam, że mówię
ci to przez telefon, ale muszę zrobić to jak najszybciej…- spauzował wbijając
wzrok w odległy punkt na niebie.- Poznałem kogoś i chyba się zakochałem.
Naprawdę mi przykro…- na linii zapadła cisza. Niebieskooki chciał dać jej
chwilę do przetrawienia uzyskanych informacji.- Wszystko ok.?- było to
najgłupsze z możliwych pytań, ale tylko to przyszło mu do głowy.

- Ta… Jasne. Ale mam nadzieję, że ona nie zabroni ci przyjaźni ze mną…-
w głosie Hannah nie słyszał smutku. Uznał to za dobry znak, bo być może ona
także nie darzyła go tego rodzaju uczuciem.

-No właśnie… bo tak
trochę to jest ON, a nie ona.- miał nadzieję, że ona zrozumie i że go nie
odrzuci. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak bardzo zdenerwowany.

- Louis… ty jesteś gejem? O mój Boże… chodziłam z gejem.- w pierwszej
chwili dziewczyna zdawała się być zszokowana. Jej słowa sprawiły, że twarz Lou
pokryła się rumieńcami. Po kilku sekundach do jego uszu dotarł głośny ŚMIECH.
Ona po prostu się śmiała. Jak gdyby nigdy nic… śmiała się. Żadnych pytań,
oskarżeń tylko ten serdeczny śmiech.- Wiesz,
to lepiej zostać zostawioną dla chłopaka. Chyba nie będę musiała być tak bardzo
zazdrosna. Zresztą Louis… wszyscy się tego spodziewaliśmy. Chyba pamiętasz
sytuację z twojej ostatniej szkoły…

- Pamiętam!
Nie musicie mi wszyscy przypominać.- mruknął do słuchawki niezadowolony, ale
tak naprawdę, ulżyło mu.- A więc… wszystko jest w porządku?

- Pewnie, jasne, ale pod warunkiem, że przedstawisz mi swojego chłopaka -
na te słowa niebieskooki roześmiał się cicho. Spędził kolejne pół godziny na
rozmawianiu z Hannah o jej wyjeździe i jego pobycie na obozie. Naprawdę
wyglądało na to, że w ogóle nie ma mu niczego za złe. Ten świat widocznie nie był taki zły. Zdarzały mu się przebłyski łaskawości. 

-Louis, Louis…- Aiden
pokręcił głową, patrząc na niebieskookiego. Widać było, że głęboko nad czymś
rozmyśla. Tomlinson opadł ciężko na fotel, całkowicie załamany swoją formą. To
była ich pierwsza próba, a zdążyli już wybrać piosenkę i podzielić się rolami.
Angie cierpliwie siedziała z nogami przyciągniętymi do piersi. Wodziła swoimi
ciemnymi oczami po obu nastolatkach. Odgarnęła swoje jasne włosy i złapała
jeden kosmyk, zaczynając kręcić go między palcami. Nie wyglądała na zadowoloną
z tego, że tu jest.

-Po prostu zrób to, tak jak
trzeba- dziewczyna ułożyła brodę na swych kolanach, patrząc wyczekująco na Lou,
który pokręcił głową. Miał już tego dość! Zamknął oczy, próbując skupić się i
znaleźć powód tego, że nie może zaśpiewać swojej partii tak, jak powinien.

-Dobra… spokojnie. Na
dzisiaj chyba starczy- głos Aidena był opanowany. Widać było, że to on będzie
swego rodzaju liderem w tej grupie. Tomlinson nadal nie otwierając oczu
stwierdził, że mimowolnie poczuł sympatię do ciemnookiego. Słyszał jak Grimshaw
kieruje swoje kroki w stronę drzwi do sypialni.- Chcecie w coś pograć?

-Ja chcę!- Louis
momentalnie zerwał się z miejsca, rzucając się w stronę sypialni. Zdążył
dostrzec niesmak na twarzy Angie. Nie specjalnie obchodziło go to, co ona o nim
pomyśli, bo mimo wszystko wiedział, że starał się podczas śpiewania. Przecież
nie olał próby. A reakcja na wzmiankę o grze tak go poruszyła, tylko dlatego,
że cholernie lubił grać, a dawno nie miał w rękach pada. Wzrokiem odszukał
kontroler i szybko go pochwycił. Usiadł na łóżku Aidena, czekając na towarzysza
do gry. Chcąc, czy nie chcąc musiał stwierdzić, że od kiedy przeniósł się do
Harrego, w jego byłej sypialni zapanował porządek.- No dalej! Ja chcę grać!-
krzyknął, by zwrócić na siebie uwagę. Zamiast odpowiedzi usłyszał jakieś
nieprzyjazne słowo określające go, które wydobyło się z ust blondynki.

-Angie nie ma nastroju
na grę.- poinformował Grimshaw w końcu wchodząc do pokoju. Louis docenił to, że
Aiden nie powiedział mu zwyczajnie, że dziewczyna nie chce grać z jego powodu.-
W co gramy?- chłopak podszedł do konsoli i chwycił jedno z pudełek, leżących na
półce.- Pożyczyłem od jednego kolesia jakiś boks. Może być?

-Jasne. Po prostu już
to włącz- ponaglił go Louis, zagryzając dolną wargę. Poczuł to znajome
podniecenie, towarzyszące rozpoczynaniu gry. Z wszystkiego co miał, gdy
mieszkał w tym domku brakowało mu tylko i wyłącznie gier.

Aiden rozbawiony
wykonał polecenie i po chwili grali już z zawziętością godną Harrego Pottera,
szukającego horkruksów. Lou co chwilę mruczał przekleństwa, bo przegrywał. I to
totalnie. Był po prostu miażdżony przez towarzysza. Ale przecież grał w tę grę
pierwszy raz! A Grimshaw… na pewno miał dość czasu, żeby nauczyć się wszystkich
najlepszych ataków.

-Rozwaliłem cię!-
krzyknął ciemnooki, zrywając się na równe nogi i wyrzucając ręce do góry w
zwycięskim geście.- Znowu! Tak to się robi!- chłopak wykrzykiwał słowa,
sprawiając, że brzmiały jak „This is
Sparta!”.

-Ogarnij się Grimshaw-
niebieskooki skrzyżował ręce na piersi niezadowolony. Ta gra zdecydowanie nie
była fair.

-A ty co tak po
nazwisku?- chłopak zaśmiał się, spoglądając na młodszego- Jeszcze jedna rundka?

-Nie. Nie mam ochoty-
mruknął Tomlinson, wyjmując telefon z kieszeni. Brak wiadomości od Harrego
tylko go przybił. Ten dzień na pewno nie mógł zaliczać się do jednego z
lepszych. Wyszukał kontakt przyjaciela.

-No weź Lou… Liamowi
nie chce się ze mną grać, a ja się nudzę od kiedy cię nie ma…- Aiden jęczał
bolejącym głosem i pewnie kontynuowałby swój wywód, gdyby nie to, że
niebieskooki mu przerwał.

-No dobra- Tomlinson
przetarł dłonią twarz- Ale daj teraz jakieś wyścigi- przez chwilę miał szansę
pomyśleć o momencie, który zniszczył ich przyjaźń. Nie rozumiał czemu myśl ta
przyszła tak niespodziewanie i bez jakiegokolwiek zaproszenia z jego strony.

Wybór drugiej gry był w
100% trafiony, bo teraz to Louis wygrywał! Gdy raz spojrzał na twarz
ciemnookiego, dostrzegł wypisane na niej załamanie. Nie było mowy o
jakiejkolwiek litości ze strony Tommo. Mimo tego, że to tylko gra, adrenalina
sprawiała, że cały świat po prostu przestawał istnieć. Aż nagle…

-Aiden, wal się!-
wrzasnął Louis, gdy dłoń jego przeciwnika zasłoniła mu oczy. W momencie, gdy
udało mu się ją odepchnąć, było już stanowczo za późno. Zacisnął zęby, ale nie
pomogło mu to opanować się, więc po prostu wyrwał kontroler z rąk chłopaka i
wybiegł z sypialni. Działał pod wpływem impulsu, więc oczywiste było, że w
ogóle nie miał przemyślanego planu działania. Szybko dobiegł do drzwi
wyjściowych, a jego dłoń zacisnęła się na klamce. Dokładnie w tym samym
momencie czyjeś dłonie zacisnęły się na jego talii.

-Weź mnie postaw!-
krzyknął niebieskooki, gdy tylko poczuł, ze traci grunt pod nogami. Dziko
zaczął wymachiwać nogami w powietrzu.

-Oddaj pada, to cię
postawię- słowa chłopaka zadziałały jak komenda, bo Louis momentalnie przestał
się wiercić. Z błyskiem w oku przez ramię spojrzał na Aidena.

-Dobry pomysł-
stwierdził, po czym po prostu rzucił urządzenie przez ramię. Efekt był
natychmiastowy. Jak przewidział, Grimshaw oberwał z kontrolera prosto w twarz.
Problemem było to, że niebieskooki spodziewał się, raczej tego, że zostanie
puszczony i wyląduje na ziemi. Ale nie. Oczywiście Aiden zaskoczony uderzeniem,
zwyczajnie potknął się o własne nogi (cholerna niezdara) i z hukiem upadł na
ziemię. Lou wymachując rękami w rozpaczliwym geście próby złapania się czegoś,
zdążył zobaczyć otwierające się drzwi frontowe.

Gdy do salonu wkroczyli
Liam i Harry, Louis siedział na zbolałym Aidenie.

Wysłałam naszego bloga do ocenialni :D Trzymajcie kciuki.

Mało komentarzy. Looooooool. Ale i tak cieszymy się, ze ktoś czyta! :) Dzięki <3
trwa inicjalizacja, prosze czekac, gry online netbus gry erotyczne
http://stylinsoncamp.blogspot.com/2013/08/xxx.html
http://stylinsoncamp.blogspot.com/2013/08/xxx.html

Motyw Podróże. Obsługiwane przez usługę Blogger .

Fanfiction, slash, opowiadanie o Larrym Stylinsonie. I wszyscy wiedzą, o co chodzi. Oczywiście ROMANCE
Do Louisa zadzwoniła jego dziewczyna? I to jeszcze jak miło zareagowała na to, że tak jakby z nią zerwał i, że jest gejem! Świetny rozdział! Czekam na następny! Wybaczcie, że was nie zawiadomiłam o blogu! :) Pozdrawiam, Nialler <3
Na http://niallerxx3.blogspot.com pojawił się drugi rozdział! Zapraszam! :)
*.* boskiee! Fajna reakcja Hannah. Podobało mi sie też określenie "grali już z zawziętością godną Harrego Pottera, szukającego horkruksów" ;D (tak, uwielbiam Harry'ego Pottera). Uuu za to sytuacja na końcu ciekawa. Kurde co z tego wyniknie. Czekam na to co zrobi teraz Hazza. A i muszę napisać, że dodałyście rozdział w świetnym momencie. Miałam beznadziejny humor i momentalnie mi się poprawił, dzięki! ;3 A rozdział u mnie nwm kiedy ale obiecuję, że będzie dłuugi ;)
Wohooo ciekawa jestem jak Harry zareaguje xD Strasznie mi się podoba to co piszesz ;)
Hah, fajna reakcja tej Hannah :D. Czekam z niecierpliwością na nowe notki! weny życzę i pozdrawiam ;) blyskkottanna
Fajny blog *.* Zapraszam na mojego bloga o Nelly i One Direction . Jesli ci sie spodoba licze ze go zaobserwujesz i zostawisz komentarz .http://i-know-than-he-is-the-only-one.blogspot.com/
bardzo oryginalne i ciekawe opowiadanko xD
Larry Stylinson Camp nominuję cię do The Versatile Blogger! Szczegóły na moim blogu http://trudne-sprawy-po-naszemu.blogspot.com/
Ale Harry Potter nie miał znowu takiej wielkiej zawziętości w tych horkruksach, bo trudno je znaleźć było -.-'


W tym tygodniu omawialiśmy książkę "Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek" autorstwa J.Bednarek. Każdy z nas miał swoją ulubioną przygodę. Oto niektóre opisy przygód napisane przez nas.





   

   Najbardziej podobała mi się opowieść o skarpetce pierwszej.

  Opowieść jest o skarpetce, która uratowała myszki przed jastrzębiem. Gdy drapieżnik polował włożyła je do środka. Myszki bardzo polubiły tą skarpetkę.

   Ta przygoda była interesująca i ciekawa, ponieważ opisuje odważną i dobrą postawę skarpetki.

  Najbardziej podobała mi się przygoda skarpetki trzeciej z książki "Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek".

   Trzecia skarpetka miał wiele zabawnych i zaskakujących przygód. Skarpetka z kosza na pranie trafiła pod pralkę, a potem przez dziurę rurami na środek ulicy. Następnie powiedziała, że wszystko ma swoją lewą i prawą stronę, co bardzo się innym spodobało i została politykiem.

   Według mnie to była najciekawsza historia z całej książki, którą wszystkim polecam.

   Najbardziej podobała mi się "Opowieść o skarpetce piątej, która uratowała małego kotka przed niedobrym chłopcem, a potem zmieniła się w coś zupełnie innego".

  Szara, wełniana skarpetka trafiła na podwórko, na którym siedział rudy kot. Chłopiec, który nie lubił zwierząt chciał go złapać do worka. Skarpetka wskoczyła na głowę chłopca i zasłoniła mu oczy. Chłopiec rzucił skarpetkę w kąt. Znalazła ją dziewczyna i zrobiła z niej sweter dla swojego chłopka.

   Szara drapiąca skarpetka zamieniła się w idealny sweter.

   Najbardziej podobała mi się opowieść o skarpetce dziesiątej, która uszczęśliwiała dzieci w szpitalu.

  Skarpetka dziesiąta jest biała w czerwone kropki i nie może usiedzieć w miejscu. Pewnego dnia zobaczyła pana w kapeluszu i poszła za nim do szpitala. Skarpetka tak rozweseliła Kajtka i inne dzieci, że lekarze postanowili ją zatrudnić.

  Bardzo mi się podobała przygoda dziesiątej skarpetki.
Sprache auswählen Deutsch Afrikaans Albanisch Amharisch Arabisch Armenisch Aserbaidschanisch Assamesisch Aymara Bambara Baskisch Belarussisch Bengalisch Bhojpuri Birmanisch Bosnisch Bulgarisch Cebuano Chichewa Chinesisch (traditionell) Chinesisch (vereinfacht) Dänisch Dhivehi Dogri Englisch Esperanto Estnisch Ewe Filipino Finnisch Französisch Friesisch Galizisch Georgisch Griechisch Guarani Gujarati Haitianisch Hausa Hawaiisch Hebräisch Hindi Hmong Igbo Ilokano Indonesisch Irisch Isländisch Italienisch Japanisch Javanisch Jiddisch Kannada Kasachisch Katalanisch Khmer Kinyarwanda Kirgisisch Konkani Koreanisch Korsisch Krio Kroatisch Kurdisch (Kurmandschi) Kurdisch (Sorani) Lao Lateinisch Lettisch Lingala Litauisch Luganda Luxemburgisch Maithili Malagasy Malayalam Malaysisch Maltesisch Maori Marathi Mazedonisch Meitei (Manipuri) Mizo Mongolisch Nepalesisch Niederländisch Norwegisch Odia (Oriya) Oromo Paschtu Persisch Portugiesisch Punjabi Quechua Rumänisch Russisch Samoanisch Sanskrit Schottisch-Gälisch Schwedisch Sepedi Serbisch Sesotho Shona Sindhi Singhalesisch Slowakisch Slowenisch Somali Spanisch Sundanesisch Swahili Tadschikisch Tamil Tatarisch Telugu Thailändisch Tigrinya Tschechisch Tsonga Türkisch Turkmenisch Twi Uigurisch Ukrainisch Ungarisch Urdu Usbekisch Vietnamesisch Walisisch Xhosa Yoruba Zulu

Motyw Prosty. Obsługiwane przez usługę Blogger .



Stwierdzam, że są tematy, o których też jest warto porozmawiać, lub po prostu je omówić. Przerwę pisanie opowieści w tym celu. Chciałbym omówić kilka innych tematów. Jakieś pomysły? Proszę o pytania w komentarzach. Odpowiem na każde. Nie mam w sumie nic do ukrycia ^^ 

Następną część planuje napisać w weekend.

Dziękuje tym, którzy czytają mojego bloga.
Czas rozstania. Minął już ponad tydzień od pobytu Kaila u Mai. Słońce akurat zachodziło, Maja stała przy oknie i obserwowała zachód. K...
 Noc, której nigdy nie zapomnę  "Jeśli ktoś bierze się za czytanie tego, proponuję przeczytać posty pod tytułem "L...
 Niespodzianka Nadszedł piękny czas letni. Jego urodziny przypadały akurat w połowie wakacji. Kiedy ich miłość kwitła, Kail postanowił,...
 My i... Miłość ? Kail wchodząc do domu Mai oszalał z zachwytu, był nietypowym nastolatkiem, lubił nowoczesną, a także starszą sztukę....
Przypomniało mi się właśnie, że na początku bloga chciałem coś napisać o przyjaźni. Każdy z nas powinien mieć jakiegoś przyjaciela, takiemu...

Motyw Okno obrazu. Autor obrazów motywu: suprun . Obsługiwane przez usługę Blogger .



„Dom – to nie miejsce, gdzie mieszkasz,
ale miejsce, gdzie cię rozumieją.” – Christian
Morgenstern

Maggie nie wiedziała co powiedzieć. Przełknęła głośno ślinę, bo
wiedziała, że to co mówi Julie jest prawdą. Musiała wiedzieć i odnaleźć Emily.

Minęło trochę czasu, stosów było kilka i tylko jeden adres rodzinnego
domu jej ojca. To był koszmar, który musiała przeżyć. Kosztowało ją to dużo
wysiłku, gdyż musiała wrócić do wspomnień. Szczególnie do tych z Justinem.
Justin i Emily byli oczkiem w jej głowie, nie mogła odpuścić. Musiała się
poświęcić dla nich.

W końcu Julie znalazła adres, następnego dnia po katastrofie. Wyrwała
ten kawałek gazety, po czym obie wybiegły błyskawicznie z biblioteki, bez
pożegnania. Stanęły przed nią, aby złapać oddech, a Julie zaczęła szperać na
mapie w telefonie gdzie to jest.

– Jesteś pewna, że to właściwy adres? –
zapytała blondynka, przeczesując ręką włosy. Chciała upewnić się, że to dobry
adres.

– Tak – kiwnęła głową. – To na
pewno ten.

– Zadzwonię do Justina i zapytam jak się czuję
– westchnęła.

– Nie! Nie, nie teraz. Teraz musimy jechać!

– Julie, Justin teraz jest najważniejszy. Jest
w ciężkim stanie, muszę przy nim być...

Julie odpuściła. Stwierdziła, że powinna wraz z nią pojechać i
poinformować o tym Luke’a i Justina. Oboje pewnie bardzo się martwili, więc nie
zdziwiłoby Julie, gdyby Maggie znalazła się w ramionach Justina, który
całowałby jej całą twarz, a Luke odetchnąłby z ulgą na widok siostry i
pojechaliby do domu. Rzeczywistość była inna. Chciała im pomóc i starała się
robić to najlepiej jak może. Z resztą zauważyła, że między nimi zaczynało się
psuć, a nie chciała patrzeć jak ta miłość się rozpada, bo przecież zbyt mocno
się kochali.

Schowawszy telefon do kieszeni, złapały taksówkę i z powrotem udały się
w kierunku szpitalu. Julie przy okazji poinformowała Luke’a, aby zjawił się pod
szpitalem. Tak też się stało. Luke zjawił się na swoim motocyklu błyskawicznie,
Maggie po przywitaniu się z kuzynem natychmiast udała się z karteczką owego
adresu zamieszkania Jamesa, gdy był dzieckiem. Uważała, że powinna pokazać to
Justinowi i oboje tam pojechać. Taki przecież był ich cel.

Zapukała w drzwi, które były otwarte, a Justin leżał na łóżku odkryty.
Usiadł twarzą do okien, tyłem do blondynki, po czym starał się ostrożnie
postawić bose stopy na zimnej podłodze. Syknął i głośno odetchnął, czując
przeszywający ból w udzie. Był jednak mniejszy niż wtedy, gdy został
postrzelony. Jego klatka piersiowa szybko się unosiła i opadała. Miał
poczochrane włosy. Postanowił usiąść, bo ból był zbyt silny.

Maggie podeszła do niego ostrożnie i położyła dłoń na jego ramieniu.
Raptownie odwrócił głowę ku niej, ale wcale się specjalnie nie cieszył. Znała
ten wyraz twarzy. Był wciąż zły.

– Przestań
się złościć, proszę – szepnęła, całując go
delikatnie w policzek. Był lodowaty. Dotknęła opuszkami palców drugiego i
zaczęła leniwie masować. – Jest
wszystko dobrze. Powinieneś się cieszyć, że żyję.


Kochanie jak? Odpowiedz mi. Cieszę się, że żyjesz, ale cieszyłbym się bardziej,
gdybyś była jak najbliżej mnie. Wiesz co mogło ci się stać, nie posłuchałaś.

Jego ton głosu wcale nie wskazywał, że mógłby być zły. Wręcz
przeciwnie. Był taki jak rok temu – czuły,
romantyczny, a chrypka w jego głosie bardzo podniecająca.


Nie mam szesnastu lat, Justin. Jestem dorosła, chcę odzyskać córkę i wrócić z
wami do domu. Do Los Angeles. Tam gdzie powinniśmy być. Cały czas. Patrzeć jak
dorasta. Emily pewnie nie chciałaby, abyśmy się kłócili, więc staraj się nie być
nadopiekuńczy, dobrze?

Justin zwrócił usta ku jej twarzy i chwycił zębami malinowe wargi
dziewczyny. Całował ją z pasją, z troską. Tak jak kiedyś. Wiedział co ma na
myśli jego ukochana, lecz świadomość
W tym domu panują twarde zasady
Kristina zadowala się dildo
Zdradza go za małe pieniądze

Report Page