Złamano jej tyłek

Złamano jej tyłek




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Złamano jej tyłek
Academia.edu no longer supports Internet Explorer.
To browse Academia.edu and the wider internet faster and more securely, please take a few seconds to upgrade your browser .
Enter the email address you signed up with and we'll email you a reset link.
Sorry, preview is currently unavailable. You can download the paper by clicking the button above.



Возможно, сайт временно недоступен или перегружен запросами. Подождите некоторое время и попробуйте снова.
Если вы не можете загрузить ни одну страницу – проверьте настройки соединения с Интернетом.
Если ваш компьютер или сеть защищены межсетевым экраном или прокси-сервером – убедитесь, что Firefox разрешён выход в Интернет.


Firefox не может установить соединение с сервером polki.pl.


Отправка сообщений о подобных ошибках поможет Mozilla обнаружить и заблокировать вредоносные сайты


Сообщить
Попробовать снова
Отправка сообщения
Сообщение отправлено


использует защитную технологию, которая является устаревшей и уязвимой для атаки. Злоумышленник может легко выявить информацию, которая, как вы думали, находится в безопасности.


"Muszę zebrać się w
sobie. Zszyć się z powrotem.

Skleić, nawet prowizorycznie,
bo się rozlatuję,

coraz gorzej widzę i coraz
gorzej się poruszam,

a to niedobrze, to widać, to
czuć [...].

W ciele robią mi się małe
otwory, słabe punkty.

Widać przez nie to, co mnie
wypełnia.

Można zrobić mi krzywdę w
każdej chwili."

           Siedząc w starej celi dużo rozmyślałam. Godzinami
próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek z dnia śmierci Ibikiego, jednak nawet w
myślach nie potrafiłam się przyznać, że to ja go zabiłam. Ba! Nie dopuszczałam
do siebie nawet takiej możliwości. Może byłam porywcza i z pewnością zdarzało
mi się być okrutną wobec kryminalistów czy zwykłych wrogów, ale potrafiłam
zapanować nad złością, nienawiścią i zwierzęcą rządzą zemsty. Więzienie nie
mogło mnie przecież zmienić w takim stopniu, abym zdziczała do końca… Prawda?

           Straciłam co do tego pewność.

           Mimo wszystko dręczące mnie myśli nie stanowiły głównego
problemu. Sen z powiek spędzał inny obraz, niż zakrwawione ciało eks-kata. To
oczy. W czerni źrenic Shikamaru odbijał się wciąż powracający koszmar.
Gdy znalazł mnie w Sali Tortur, poczułam się jak najgorszy człowiek na świecie. Nie z powodu rozlewającej się wszędzie krwi i gęstej atmosfery śmierci wiszącej
w powietrzu, a przez spojrzenie, którym złamał mnie w pół. Najpierw zobaczyłam
w nim szok, całkowite niedowierzanie – mogłam sobie wyobrażać, co wtedy myślał.
„Zrobiła to”, „zdradziła moje zaufanie”, „morderczyni”. Zaraz potem
przyszła złość, chłód i, prawdopodobnie, czysta nienawiść. Bo czemu nie? Jaki
miał powód, żeby jeszcze wierzyć w moją niewinność?

           Wysoki Sądzie, ten człowiek jest winny! Proszę go skazać
na wieczną niemiłość i śmierć w więziennej samotności.

           Wyrok wykonano niezwłocznie, więzień trafił do celi. Tuż
przedtem dostałam małą nagrodę – ostatni przejaw troski Shikamaru, kiedy
założył na moje nagie, roztrzęsione ciało swoją bluzę. Jego zapach –
papierosów, lekkiego potu oraz woni przeznaczonej tylko dla niego – i
ciepłe ramiona otuliły mnie po raz ostatni, zanim do pomieszczenia wpadło dwóch
strażników i trafiłam na odsiadkę.

           To dało mi nadzieję na dwa, może trzy dni. Pozwalało
wciąż wierzyć, że nie zostałam przez niego skreślona z listy żywych, że
przyjdzie w odwiedziny, powie kilka czułych słów, wybaczy i wyciągnie z
tarapatów. Marzenia są dla ludzi, co nie? Najwidoczniej nie dla kryminalistów,
ponieważ siedząc w więzieniu siódmy dzień, za kratami widywałam tylko
przynoszących jedzenie wartowników. Więc i nadzieja szybko umarła.

           Przez małe okienko wpadał nikły snop światła; mogłam
dostrzec w nim unoszący się w powietrzu kurz. Blask był lekko pomarańczowy, nie
jasnożółty, jak przy wschodzie słońca, po czym wywnioskowałam zachód. Mówiło
się, że czas w więzieniu płynął wolniej, ale nie do końca się z tym zgadzałam.
Osobiście odczuwałam, jakby zapieprzał z prędkością światła. Chociaż to
powinnam zapisać na konto letargów, które regularnie mnie dopadały, szczególnie
w ciągu ostatnich dwóch dni. Całkowicie się załamałam – zarówno
psychicznie, jak i fizycznie. Moje stare, silne ja rozpadło się na
kawałki i nic nie wskazywało, żebym szybko pozbierała je do kupy.

           — Temari – rozbrzmiało po celi.

           Przygryzłam kciuk prawej ręki – zabandażowany i
włożony w prowizoryczny temblak. Ostry ból natychmiast rozszedł się po całej
dłoni. Robiłam to za każdym razem, kiedy wydawało mi się, że zaczynam wariować.
Czasem wyobrażałam sobie cudzą obecność w celi – Gaary, Sakury, Kankuro,
jego – i wdawałam się w rozmowę. Ot tak, dla czystej przyjemności
wypowiedzenia słowa na głos. Miałam jednak świadomość rzeczywistej nieobecności
tych osób.

           Uniosłam wzrok na postać stojącą po drugiej stronie krat.
Luźne spodnie, czarny golf i zgniłozielona kamizelka. Ręce schowane w
kieszeniach, postawa typowego lenia. Twarz wykrzywiał lekki grymas
zniecierpliwienia. Shikamaru zawsze marszczył brwi dokładnie w taki sposób…

           Dziwne, zazwyczaj majaki były mniej realne.

           — Ruszaj się! – nakazał, kluczem zarazem
otwierając drzwi do celi. – Idziemy na przesłuchanie.

           Och, czyli to nie zwykłe mary?

Pokój przesłuchań
wyglądał tak samo, jak go zapamiętałam: małe pomieszczenie, na środku stół i
krzesło, po lewej stronie od wejścia wisiało lustro weneckie. Widok ten wywołał
nieprzyjemne wspomnienia, które natychmiast stłamsiłam, koncentrując się na stawianych
krokach. Chociaż przynoszono mi posiłki, notorycznie ich odmawiałam, w skutek
czego stopniowo opadłam z sił witalnych. Teraz, zadyszana po krótkiej wędrówce,
byłam bliska omdlenia z wyczerpania.

Gdy usiadłam na
krześle, Shikamaru bez ostrzeżenia i całkowicie brutalnie, szarpnął moimi
kajdankami w górę, wywołując tym samym ból. Miałam wrażenie, jakby całe ciało
krzyczało w agonii przy każdym najmniejszym ruchu, a co dopiero przy akcie
agresji z czyjejś strony. Nie miałam nawet siły, żeby powstrzymać udręczony
jęk.

— Aż tak mnie teraz nienawidzisz? – spytałam
cicho, kiedy za pomocą klucza, widocznie rozdrganymi dłońmi, próbował
odbezpieczyć kajdanki. Shikamaru nie odpowiedział, ale przecież mogłam zwalić
winę za to na niedosłyszenie. Tylko kogo chciałam w ten sposób oszukać? Chyba
wyłącznie siebie, nie potrafiąc zaakceptować prawdy: on rzeczywiście mnie
nienawidził. – W normalnych okolicznościach nigdy byś mnie nie
skrzywdził… – dodałam jeszcze cichszym głosem.

Zdjąwszy mi
kajdanki, cofnął się o krok. Bezradnie opuściłam ramiona i zaczęłam obserwować
jego czarne buty. Dlaczego nie odchodził? Nie chciałam nawet myśleć, że mógłby
być osobą, która zastąpi Ibikiego na miejscu kata. Tortury z ręki ukochanego
unicestwiłyby mi serce.

Dźwięk otwieranych
drzwi i tupot czyichś stóp przyjęłam niemal z dziką ulgą.

— Nie próbuj żadnych sztuczek – odezwał się
tym samym tonem co w celi. – Zdjąłem ci kajdanki, ponieważ Ino
potrzebuje dostępu do twoje chakry. – Dopiero po dłuższej chwili zdołałam
dopasować imię do odpowiedniej twarzy. Yamanaka Ino. Więc nadszedł czas na
grzebanie w głowie. – Jeśli będziesz stawiać opór, będziemy musieli użyć siły.
– Ledwie zdążyłam się zastanowić, kto miałby piastować funkcję boksera, nim
dodał pochyliwszy się nade mną:

Uniosłam wzrok.
Rozwarłam spierzchnięte wargi, udręczonym spojrzeniem chcąc dać Shikamaru do
zrozumienia, że jego zachowanie mnie zabija. Jednocześnie ciężko było mi się
skupić na czymkolwiek innym, niż na obserwacji jego ust i badaniu skrawek po
skrawku rysów twarzy. Dobry Boże, znów nie golił się od co najmniej dwóch dni.
Z wrażenia wstrzymałam oddech, a uświadomiwszy to sobie czym prędzej zmusiłam
się do normalnego oddychania i spuściłam wzrok.

Stałam się słaba.
Do tej pory jakoś radziłam sobie z ukrywaniem emocji. Pozwoliłam wszystkim
uwierzyć, a w szczególności Shikamaru, że już nic do niego nie czuję. Do czasu.
Wszystko na tym pieprzonym świecie działo się do czasu. Lecz teraz, po
tygodniu świrowania na punkcie morderstwa Ibikiego i głodówki, po prostu nie
miałam na to siły. Kotara opadła, maskaradowy spektakl skończony, główna
aktorka zrzuciła maskę.

— Będę grzeczna –
powiedziałam niby z przekąsem, niby nonszalancko. Rozchwiany głos zdradzał
jednak wszystko.

Shikamaru opuścił
pokój przesłuchań, z całą pewnością zajmując miejsce za lustrem weneckim, żeby
w każdej chwili zainterweniować. Nie doczeka tego , obiecałam sobie. Choćbym
miała zostać upokorzona i poniżona, nigdy nie pozwolę, aby bił mnie mężczyzna,
którego kocham .

— Temari – zaczęła
niepewnie Ino. Odchrząknąwszy ciągnęła dalej. – Muszę wejść do twojego umysłu i
przejrzeć twoje wspomnienia. Nie ukrywam, że będzie dla ciebie lepiej, jeśli
nie będziesz stawiać oporu. Technika, której użyję potrafi być niekiedy bardzo
bolesna…

— Nie wiem, czy
zauważyłaś, ale ból fizyczny nie robi już na mnie wrażenia – przerwałam jej i
spojrzałam w miejsce, z którego dochodził głos. Zdziwiłam się, widząc po
drugiej stronie stołu niezwykle piękną kobietę, w długich, rozpuszczonych
włosach; bestia od czasów wojny jeszcze wypiękniała. To głupie, ale od zawsze
uważałam ją za rywalkę w walce o serce Shikamaru. W tym momencie biła mnie na
łeb, na szyję urodą i… Wszystkim. W końcu nie była mordercą.

Uśmiechnęła się
delikatnie, jakby ze współczuciem. Dopiero teraz zauważyłam, że nie tylko
znajdywała się naprzeciw mnie, ale ponadto zajęła miejsce siedzące.
Wydedukowałam, iż krzesło musiała przynieść ze sobą. Wykazała się niebywałą
odwagą, zbliżając się do okrutnej kryminalistki na tak niewielką odległość, jak
długość stołu, czyż nie?

— Ból, który mogę
ci sprawić, nie będzie fizyczny, Temari. – Ułożyła splecione dłonie na blacie.
– Kiedy już wejdę do twojego umysłu, będę mogła sprawić ci psychiczny ból,
podsunąć ci straszne obrazy, będę nawet w stanie sprawić, że na czas działania
techniki, oszalejesz. – Zamilkła, czekając, aż przyswoję wszystkie informacje.
– Ale nie chcę tego robić. Chcę tylko, żebyś pozwoliła mi przejrzeć twoje
wspomnienia. Pozwolisz mi na to?

Przytaknęłam. W
końcu i tak nie zamierzałam z tym walczyć.

— Dobrze. –
Wyprostowała się na siedzeniu. W kontraście ze mną – przygarbioną i
wymizerniałą, wyglądała niczym bogini. – Podaj mi proszę ręce. – Wyciągnęła do
mnie ramiona, cierpliwie czekając na reakcję. Z lekkim opóźnieniem spełniłam
prośbę. – Teraz połączę swoją chakrę z twoją, aby następnie przeniknąć do
twojej podświadomości i mózgu. Tam zacznę otwierać kolejne bramy pamięci, więc
dobrze by było, gdybyś zamiast utrudniać, po prostu je otworzyła, bo
sforsowanie ich sprawi, że poczujesz przenikliwy ból głowy. Kiedy zacznę
przeszukiwać wspomnienia możesz odczuć zawroty głowy, ponieważ niektóre obrazy
mogą przemykać ci przed oczami bardzo szybko. Jakieś pytania?

— Tylko jedno. –
Skinęła głową, abym kontynuowała. – Czy ta technika jest dozwolona?

Na twarzy Ino
pojawił się krzywy uśmieszek.

— Masz rację, jest
ona zakazana ze względu na ingerowanie w cudzą chakrę. – Tak jak myślałam. Nie
podejrzewałam Ino o bycie takim ziółkiem. Grzebanie w zakazanych księgach? –
Ale nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Nauczyłam się jej sama, opracowując własną
technikę. Poza tym, koniec końców jest ona przydatna w sytuacjach takich, jak
ta.

Wzruszyłam
ramionami, nawet nie starając się udawać wyluzowanej, w wyniku czego zapewne
wyglądałam, jakbym kuliła się ze strachu.

— Nie oceniam –
rzuciłam, skupiając się na delikatnym dotyku jej dłoni. W tym samym momencie
poczułam mrowienie w palcach i obecność cudzej energii w kanałach chakry;
przedziwne uczucie. – Zaczęłaś?

Przytaknęła i
przymknęła powieki. Postanowiłam iść za jej przykładem. Mięśnie miałam napięte
ze stresu, w końcu nie co dzień ktoś próbował wtargnąć do mojego umysłu. Tym
bardziej, że wielu wspomnień nie chciałabym pokazywać akurat Ino…


On też ciężko to przechodzi – usłyszałam
jakby tuż przy uchu jej głos, jednak gdy otworzyłam oczy, dalej siedziała na
swoim miejscu, skupiona, pogrążona w medytacji. Zrozumiałam, że mówiła do mnie
poprzez swoją technikę. – Może na początek to ja pokażę ci swoje
wspomnienie?

Nie zdążyłam
odpowiedzieć, a obraz jak żywy stanął mi przed oczyma.

Zobaczyłam siebie
i Shikamaru, scenę zaledwie sprzed kilkunastu minut. Nara pochylał się nade
mną, kiedy ze ślepą fascynacją się w niego wpatrywałam. Wyglądałam nawet
gorzej, niż przypuszczałam; rozpuszczone włosy do ramion sklejone brudem w
przetłuszczone strąki, jedno oko z lekką opuchlizną, usta popękane, cera blada,
niemal przezroczysta od braku witamin i słońca, a nie jak zwykle opalona. Istny
wrak człowieka. W za dużej bluzie Shikamaru wyglądałam przekomicznie.

— Będę grzeczna. –
Usłyszałam jakieś skrzeczenie. Zupełnie nie brzmiało to jak mój głos. Naprawdę
stałam się tak żałosna?

Podczas gdy moje
ciało ze spuszczoną głową siedziało na krześle, Shikamaru odwrócił się w moją
stronę, albo raczej osoby, którą teraz byłam, czyli Ino. Poczułam współczucie –
nie swoje, kiedy tu spoglądał, spojrzeniem mówiącym „Dłużej tu nie
wytrzymam.”. Już miał mnie wyminąć i wyjść, lecz niespodziewanie
zatrzymałam go wyciągniętą ręką i przytuliłam do siebie. Nie sądziłam, że
jeszcze kiedyś poczuję ciepło i zapach jego ciała.

— Nie skrzywdź jej
bardziej, niż będzie to konieczne, proszę – wyszeptał mi wprost do ucha.

Obraz zniknął,
powróciłam do spostrzegania wszystkiego z własnej perspektywy, ciężko dysząc.
Emocje, znów te cholerne emocje…


Widzisz? – Odezwał się głos Ino. – Chociażby dla niego,
pozwól mi bez przeszkód zobaczyć twoje wspomnienia.

Trafiła w czuły
punkt i doskonale o tym wiedziała.


Zamknij oczy – poleciła. – Nie czujesz
tego, ale dotarłam już do drzwi twojej pamięci, teraz potrzebuję, abyś je
otworzyła. Musisz to sobie zwizualizować: wyobraź sobie, jak stoję przed rzędem
czarnych drzwi w białym pomieszczeniu, wyobraź sobie tabliczki na drzwiach,
każda z nich ma inny napis. My, ludzie, nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy,
ale każde wspomnienie kategoryzujemy, zazwyczaj wyznacznikiem jest czas:
dzieciństwo, lata akademii, wiek młodzieńczy i tak dalej. Czasami zdarza się,
że tworzymy osobne pokoje na wydarzenia, które miały duży wpływ na nasze życie,
u ciebie na przykład widzę tabliczkę z napisem „WOJNA”. Są też inne. Musisz je
sobie wyobrazić, a następnie otworzyć przede mną wszystkie drzwi…


Wszystkie? A nie wystarczy, że udostępnię ci wspomnienia z ostatnich lat? – spytałam niezadowolona. Nie uśmiechało mi się
dzielenie z Ino pewnymi osobistymi wspomnieniami.


Często niektóre wspomnienia gdzieś się gubią, wtedy nie możemy ich sobie
przypomnieć. Mówiłaś, że nie pamiętasz chwili mordowania Ibikiego, dlatego
podejrzewam, że podświadomie ukryłaś je w nieodpowiednim pokoju.

Niepocieszona,
zaczęłam wykonywać polecenia Ino. W wyobraźni stworzyłam wszechstronny, biały
pokój – właściwienie potrafiłam określić, gdzie kończyły się jego granice.
Wzdłuż ściany umieściłam szereg czarnych, stalowych drzwi; od razu na myśl
przyszedł mi materiał, z którego zrobione były moje wachlarze – praktycznie
niezniszczalny. W pewnym momencie zorientowałam się, że celowo próbowałam
zrobić drzwi solidniejszymi, żeby Ino rzeczywiście nie mogła za nie zajrzeć bez
pozwolenia.

Jeszcze zanim
wyobraziłam sobie Ino, postawiłam przed drzwiami samą siebie. Przeszłam się po
pokoju, czytając tabliczki na drzwiach. Zdziwił mnie widok tak wielu kategorii.
Niestety, jedną z nich okazał się być Shikamaru. Intuicyjnie wzmocniłam te
jedne drzwi, co uświadomiła mi sama Ino:


Wal się – warknęłam. – Te pozwolę ci zobaczyć
dopiero w ostateczności.

Zobaczyłam… Nie,
raczej odczułam jej wielkie niezadowolenie. Zaraz potem otworzyłam pozostałe
drzwi, wizualizując obok siebie Yamanakę. W mojej głowie wyglądałam
nienagannie, zadbana i wyniosła jak zwykle, dlatego nie oszczędziłam sobie
przyjemności dogryzienia rywalce i, będąc od niej o kilka centymetrów wyższą, z
niewypowiedzianą satysfakcją spojrzałam na nią z góry. I zaprosiłam do środka.

Nie potrafiłam
określić, ile czasu zajęło Ino przejrzenie wszystkich wspomnień, miałam jednak
wrażenie, że dosłownie moment. Obrazy przelatywały przed moimi oczyma niekiedy
w zastraszająco szybkim tempie. Otaczały mnie ze wszystkich stron, powodując,
jak to właścicielka techniki przewidziała, mocne zawroty głowy. Parę razy
myślałam, że dosłownie za moment puszczę pawia. Co jakiś czas jedno ze
wspomnień zatrzymywało się na dłużej, przeważnie dotyczące przesłuchań, albo
misji, na których mogłam dokonać zarzucanych mi zbrodni. Wtedy, za każdym
razem, obraz urywał się niespodziewanie, dokładnie w tych momentach, gdzie
traciłam pamięć.


Co sądzisz? – spytałam, kiedy uznałam, że Ino skończyła robotę.
Byłam znudzona oglądaniem scen, które przecież doskonale znałam, w dodatku
zaczęłam odczuwać przejmujący ból głowy. Chciałam to zakończyć i iść spać w
obskurnej celi na zimnej podłodze.


Że schowałaś to wszystko tam, gdzie nie chcesz mnie wpuścić – odparła rozdrażnionym głosem. Ona również
odczuwała już zmęczenie, a brak rezultatów śledztwa tylko ją podburzał.


Niby dlaczego tam, co? Przecież Shikamaru nie ma z tymi sprawami nic wspólnego,
a przynajmniej nie miał do póki mnie nie aresztowaliście.


Wręcz przeciwnie, ma. – Spojrzałam na
Ino jak na idiotkę. Całkowicie nie potrafiłam zrozumieć jej toku myślenia. Usta
po raz kolejny wygięła w złośliwym uśmieszku, jednocześnie mając w sobie coś
smutnego. – Według mnie to naturalne, że podświadomie ukrywasz wspomnienia
za drzwiami, za którymi jest to, o czym wolałabyś zapomnieć. Bo tak jest, mam
rację? Próbujesz zapomnieć o Shikamaru, najwyraźniej z marnym skutkiem. –
Zaśmiała się niemalże szczerze, jakby ze zrozumieniem. – Skąd to wiem?
Ponieważ gdybyś o nim zapomniała, te drzwi nie byłyby w tak dobrym stanie.
– Skinęła głową na obdrapane, mocno zniszczone drzwi z napisem „DZIECIŃSTWO”.
 – Wyglądałyby gorzej niż te. Ty jednak o nie dbasz, co znaczy, że
dbasz o wspomnienia zawarte w pokoju. – Zmierzyła mnie wszystkowiedzącym
spojrzeniem. – Mylę się?

Ciężko było mi
przyjąć porażkę, ale Ino miała absolutną rację, a ja nie posiadałam żadnych
argumentów na swoją obronę. Chcąc nie chcąc, musiałam przyznać przed samą sobą,
że dbałam o te wspomnienia jak o własne życie.

Jednakże zamiast
odpowiedzieć, otworzyłam drzwi…

...I pożałowałam
tego już przy pierwszym wspomnieniu.

Siedziałam przy
biurku nad stosem dokumentów. Po prawej stał kubek z kawą, pod nim widniała
zaschnięta plama na teczce, na szczęście w środku znajdowały się moje osobiste
notatki, a nie ważne pisma. Po lewej piętrzyła się wieża makulatury, zza której
wyglądał Shikamaru, z głową podpartą na dłoni. Łapiąc moje spojrzenie, ziewnął
potężnie, a ja podchwyciłam odruch. Oboje zaśmialiśmy się niemrawo.

— Kończymy, czy
zrobić kolejną kawę? – spytał zmęczonym głosem; dostał już nawet sennej
chrypki.

Spojrzałam na
ścienny zegarek – wskazywał godzinę drugą w nocy z hakiem. Egzamin na Chunnina
zbliżał się wielkimi krokami, przysporzyło nam jako organizatorom masę
papierkowej roboty. Sprawę pogarszał fakt, że druga część egzaminu miała odbyć
się w Sunie, przez co musieliśmy załatwić wiele potrzebnych pozwoleń. Nie było
szans, żebyśmy dzisiaj się ze wszystkim wyrobili, nawet gdybyśmy siedzieli nad
tym do rana.

— Kończymy –
westchnęłam i przeciąg
Wspaniaął kurwa imprezowiczka
Seksowna para rucha sie rano
Nie zadawaj pytań tylko chodź na seks

Report Page