Wyszedł z domu, a matka wzięła się za jego dziewczynę
🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻
Wyszedł z domu, a matka wzięła się za jego dziewczynę
Возможно, сайт временно недоступен или перегружен запросами. Подождите некоторое время и попробуйте снова.
Если вы не можете загрузить ни одну страницу – проверьте настройки соединения с Интернетом.
Если ваш компьютер или сеть защищены межсетевым экраном или прокси-сервером – убедитесь, что Firefox разрешён выход в Интернет.
Firefox не может установить соединение с сервером polki.pl.
Отправка сообщений о подобных ошибках поможет Mozilla обнаружить и заблокировать вредоносные сайты
Сообщить
Попробовать снова
Отправка сообщения
Сообщение отправлено
использует защитную технологию, которая является устаревшей и уязвимой для атаки. Злоумышленник может легко выявить информацию, которая, как вы думали, находится в безопасности.
Performance & security by Cloudflare
You can not access pytania.rodzice.pl. Refresh the page or contact the site owner to request access.
Copy and paste the Ray ID when you contact the site owner.
Ray ID:
73fd3da27c78169f
73fd3da27c78169f Copy
Dom na amerykańskich bagnach - JAY FLEMING / Getty Images
Została wyświęcona na katolickiego księdza. Zaraz potem odprawiła pierwszą w swoim życiu mszę [FRAGMENT KSIĄŻKI]
Poszukuje fabuły własnego życia. "Płynie dalej, a my wraz z nim. Ono nie ma końca" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
Delia Owens, "Gdzie śpiewają raki" (okładka) - Świat Książki / Materiały prasowe
Data utworzenia: 15 lipca 2022, 06:00
Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!
Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.
Nagle Kya – wówczas ledwie sześcioletnia – usłyszała trzaśnięcie moskitiery przy drzwiach. Stojąc na stołku, przestała szorować rondel i upuściła go do wypełnionego brudnymi mydlinami zlewu. Żadnych dźwięków, tylko odgłos jej oddechu. Kto wyszedł z chaty? Nie mama. Ona nigdy nie trzaska drzwiami — czytamy w książce "Gdzie śpiewają raki" Delii Owens (wyd. Świat Książki, tłum. Bohdan Maliborski).
Pogłoski o Dziewczynie z Bagien latami krążyły po Barkley Cove, sennym miasteczku u wybrzeży Karoliny Północnej. Dlatego pod koniec 1969 r., gdy na mokradłach znaleziono ciało przystojnego Chase’a Andrewsa, miejscowi zwrócili się przeciwko Kyi Clark, zwanej Dziewczyną z Bagien.
Lecz Kya nie jest taka, jak o niej szepczą. Wrażliwa i inteligentna, zdołała sama przetrwać wiele lat na bagnach, które nazywa domem, choć jej ciało tęskniło za dotykiem i miłością. Przyjaźni szukała u mew, a wiedzę czerpała z natury. Kiedy dzikie piękno dziewczyny intryguje dwóch młodych mężczyzn z miasteczka, Kya otwiera się na nowe doznania — i dzieją się rzeczy niewyobrażalne.
"Gdzie śpiewają raki" to — jak zapowiada wydawnictwo — wysmakowana oda do świata przyrody, wzruszająca fabuła o dojrzewaniu i zaskakująca relacja z procesu. Owens przypomina, że dzieciństwo nas kształtuje definitywnie i że wszyscy bez wyjątku podlegamy wspaniałym, lecz nieokiełznanym sekretnym siłom natury.
Ponad 3 mln sprzedanych egzemplarzy w USA. Opublikowany w 41 krajach.
Mokradła to nie bagna. Mokradła to przestrzeń wypełniona światłem, gdzie trawa wyrasta z wody, a woda płynie ku niebu. Jej strumienie suną powoli, niosąc słoneczną kulę do morza, a długonogie ptaki – jakby stworzone nie do lotu – unoszą się z niespodziewaną gracją pośród wrzasku tysiąca gęsi śnieżnych.
W mokradła tu i ówdzie wpełzają bagna, trzęsawiska skryte w oślizgłych lasach. Tam woda jest nieruchoma i mroczna, bo zassała światło w swoją mulistą gardziel. Nawet nocne pełzaki buszują w nich za dnia. Oczywiście, można usłyszeć tu dźwięki, lecz w porównaniu z mokradłami bagno jest ciche, bo rozkład dokonuje się na poziomie komórkowym. Życie próchnieje, cuchnie i wraca do zbutwiałej ściółki – rodzi je przejmujący pław śmierci.
Rankiem trzydziestego października 1969 roku na bagnach spoczęło ciało Chase’a Andrewsa. Wchłonęłyby je w milczeniu, jak to one, ukryłyby na zawsze. Bagna wiedzą o śmierci wszystko i niekoniecznie uznają ją za tragedię, a już na pewno nie za grzech. Tyle że tamtego ranka dwóch chłopców z miasteczka ruszyło na rowerach do starej wieży obserwacyjnej i za trzecim zakrętem wypatrzyło dżinsową kurtkę Chase’a.
Ranek palił sierpniowym skwarem, wilgotny bagienny oddech obwieszał mgłą dęby i sosny. Kępy karłowatych palm trwały w niezwyczajnej ciszy przerywanej jedynie powolnym stukotem skrzydeł czapli wzbijających się do lotu nad laguną. Nagle Kya – wówczas ledwie sześcioletnia – usłyszała trzaśnięcie moskitiery przy drzwiach. Stojąc na stołku, przestała szorować rondel i upuściła go do wypełnionego brudnymi mydlinami zlewu. Żadnych dźwięków, tylko odgłos jej oddechu. Kto wyszedł z chaty? Nie mama. Ona nigdy nie trzaska drzwiami.
Kiedy jednak dziewczynka wybiegła na ganek, ujrzała właśnie matkę. Szła zamaszystym krokiem, ubrana w długą brązową spódnicę, spod której raz po raz wyłaniały się tępe noski szpilek ze skóry aligatora. Wyjściowych, jedynych. Kya chciała ją zawołać, ale wiedziała, że nie wolno budzić taty, więc tylko otworzyła drzwi i przystanęła na ceglano-drewnianych schodach. Dostrzegła w dłoni mamy niebieską walizkę. Ufna niczym szczenię, była pewna, że mama wróci z owiniętym w szary zatłuszczony papier mięsem bądź kurczakiem z dyndającą głową. Z drugiej strony mama nigdy nie wkładała szpilek ze skóry aligatora ani nie zabierała walizki.
Zawsze patrzyła za siebie w miejscu, gdzie piaszczysta ścieżka łączy się z szosą, machała wysoko uniesioną, bladą od wewnątrz dłonią i wchodziła na drogę wijącą się wśród bagnistych lasów i obrośniętych sitowiem lagun, w czasie odpływu wprost do miasteczka. Dziś jednak mama poszła dalej, potykając się w koleinach. Jej wysoka postać pojawiała się i znikała w leśnych ostępach, aż w końcu pomiędzy liśćmi migała już tylko biel jej chustki. Kya popędziła w miejsce, z którego widać było drogę, pewna, że mama jej pomacha, lecz gdy tam dotarła, zdążyła jedynie dostrzec niebieską walizkę, która po chwili zniknęła między drzewami. Jej kolor niemal raził pośród zieleni. Ciężar przytłaczający jak czarna błotnista ziemia na polu bawełny zaległ na sercu Kyi, gdy dziewczynka wracała na ganek, by czekać.
Była najmłodsza z pięciorga rodzeństwa; pozostali byli dużo starsi, choć później nie mogła sobie przypomnieć o ile. Mieszkali z rodzicami, stłoczeni jak króliki w naprędce skleconej szopie, której obity moskitierą ganek wyzierał spomiędzy dębów niczym wielkie oko.
Jodie, brat, z którym – choć siedem lat starszy – była najbardziej zżyta, wyszedł z domu i stanął za jej plecami. Ciemnooki i czarnowłosy jak ona, uczył ją rozróżniania ptasich treli, nazw gwiazd i sterowania łódką pośród kłoci.
– No nie wiem. Włożyła buty z aligatora.
– Mamy nie zostawiają swoich dzieci. Tak mają.
– A opowiadałeś, że lisica porzuciła swoje młode.
– Tak, ale miała rozerwaną łapę. Padłaby z głodu, próbując wykarmić siebie i szczeniaki. Lepiej było zostawić tamte, wykurować się, znów się oszczenić i porządnie odchować nowe. Mama nie głoduje, wróci. – Jodie wcale nie był tego pewien, lecz mówił z przekonaniem, żeby pocieszyć siostrę.
– Ale zabrała ze sobą tę niebieską walizkę, jakby wyprawiała się gdzieś hen, daleko – wyszeptała Kya ze ściśniętym gardłem.
Chata usadowiła się na wprost palmiczek porastających piaszczystą równinę aż po paciorki zielonych lagun i leżące w oddali moczary, ze ścielącą się kilometrami trawą tak hardą, że wybijała ponad słoną wodę. Jej połacie upstrzone były tu i ówdzie zwichrowanymi drzewami, które przejęły kształt wiatru. Z pozostałych stron chatę otaczał dębowy las kryjący najbliższą, tętniącą życiem lagunę. Znad oceanu poprzez korony drzew wraz ze słoną bryzą płynął krzyk morskich ptaków.
Prawo własności na tych terenach niewiele zmieniło się od szesnastego stulecia. Rozrzucone wśród moczarów działki nie zostały opisane w księgach. Ich granice wytyczyli renegaci w sposób naturalny – a to wedle strumienia, a to wedle uschniętego dębu. Człowiek nie szuka dachu nad głową pod palmiczką na mokradłach, chyba że przed kimś ucieka lub dociera do kresu swej drogi.
Moczarów strzegła poszarpana linia brzegowa, nazwana przez odkrywców "Cmentarzyskiem Atlantyku", gdyż odpływy, wściekłe wichry i mielizny wybrzeży przyszłej Karoliny Północnej zatapiały ich okręty niczym papierowe łódki. Jeden z żeglarzy zapisał w dzienniku: "Sunęliśmy podle wybrzeża… lecz nie wypatrzyliśmy wniścia… Opadł nas srogi sztorm… By chronić siebie i okręt, musieliśmy wyjść na pełne morze, na które wypchnął nas rwący silny prąd...".
"Ląd podmokły i bagnisty, wróciliśmy na statek (…) Zniechęci każdego, kto zawita w te strony, by się osiedlić".
Возможно, сайт временно недоступен или перегружен запросами. Подождите некоторое время и попробуйте снова.
Если вы не можете загрузить ни одну страницу – проверьте настройки соединения с Интернетом.
Если ваш компьютер или сеть защищены межсетевым экраном или прокси-сервером – убедитесь, что Firefox разрешён выход в Интернет.
Firefox не может установить соединение с сервером polki.pl.
Отправка сообщений о подобных ошибках поможет Mozilla обнаружить и заблокировать вредоносные сайты
Сообщить
Попробовать снова
Отправка сообщения
Сообщение отправлено
использует защитную технологию, которая является устаревшей и уязвимой для атаки. Злоумышленник может легко выявить информацию, которая, как вы думали, находится в безопасности.
Wyuzdana sprzątaczka
Dojrzała laska nago połyka kutasa w windzie - Sarah Vandella, Mamuśka
Nowoczesny seks