Wypięta w stronę języczka

Wypięta w stronę języczka




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Wypięta w stronę języczka


WITAJ NA REDTUBE - CODZIENNIE NOWE DARMOWE SEX FILMY PORNO





Filmy
Zdjęcia







mocno wypieta 🔥 Polskie Filmy Porno Redtube Sex za Darmo online


Sex filmiki mocno wypieta Red Tube to najbardziej popularny w Polsce portal, na którym znajdziesz wiele darmowych filmów porno online jak mocno wypieta .


Informacje

Regulamin
Linki
Mapa tagów



Współpraca

Reklama
Polecamy
Blog


Copyright Red Tube © 2022 | Darmowe Sex Porno Filmy Erotyczne z Red Tube
Copyright Red Tube © 2022 | Darmowe Sex Porno Filmy Erotyczne z Red Tube
Jeśli nie ukończyłeś 18 roku życia lub nie życzysz sobie oglądania treści erotycznych to opuść tę stronę. Witryna korzysta z plików cookies w celach statystycznych, zgodnie z Polityką Prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies. Wchodząc dalej oświadczasz, iż jesteś osobą pełnoletnią i chcesz oglądać materiały erotyczne z własnej woli oraz zezwalasz na wykorzystywanie cookies zgodnie z Polityką Prywatności . Rozumiem Wychodzę



Kategoria1
Kategoria2
Kategoria3





Test
Kategoria2
Kategoria3
Kategoria4
Kategoria5
Kategoria6
Kategoria7
Kategoria8
Kategoria9
Kategoria10





Kategoria1
Kategoria2
Kategoria3





Filozofia NE
Autorzy
Partnerzy




Cykl , Historia , Klasyczne , NE , Wielka Gra
2012-07-13
Autor: Foxm





nowych dalszych komentarzach
nowych odpowiedziach na moje komentarze



Newest
Most Voted

Obudził się gwałtownie, przez moment nie wiedział, co wyrwało go ze snu. Czuł jak coś ciepłego powoli przesuwa się po jego torsie. Uczucie było całkiem przyjemne. Otworzył oczy. Szczupła dłoń o długich palcach nieśpiesznie gładziła jego nagi tors. Wciąż nieco otępiały zerknął w bok. Leżała obok niego, obserwowała go. Widząc, że się obudził uśmiechnęła się delikatnie, on zaś wiedziony instynktownym odruchem omiótł wzrokiem jej ciało. Teraz mógł podziwiać jej nagość w mdławym świetle wstającego poranka. Średniej wielkości piersi lekko kołysały się w rytm miarowego oddechu kobiety, płaski brzuch był doskonale widoczny, wąskie biodra i wypukłość porośniętego włoskami wzgórka łonowego przyciągały jego wzrok z siłą magnesu. Mimowolnie wrócił wspomnieniami do wczorajszej jakże namiętnej nocy. Poczuł, jak jego penis powoli sztywnieje. Głaszcząca tors ręka kochanki zjechała niżej, zdecydowanie niżej.
Penis pod wpływem delikatnej pieszczoty powiększył się jeszcze bardziej. Pierwszy zdecydowany, posuwisty ruch napletka góra – dół przyjął niemal z wdzięcznością. Spojrzał głęboko w oczy pieszczącej go kobiecie. Dostrzegł w tych oczach, o tak niezwykłym odcieniu zieleni, figlarne błyski. Intensywność pieszczot wzmogła się, napletek ustąpił całkowicie odsłaniając purpurową główkę. Pojawił się pierwszy przyjemny dreszcz. Robiła z nim, co chciała, miarowo i z wyczuwalną wprawą masturbowała będącego już w pełnym wzwodzie penisa.
Zaledwie kilka minut zabrało jej doprowadzenie go na sam skraj spełnienia. Przyjemność jakiej doświadczał stale zwiększała się. Był już na ostatniej prostej i naprawdę niewiele brakowało mu do obfitego finału, gdy nagle przerwała. Niemal jęknął w odruchu protestu. Jęk jaki ostatecznie wydobył się z jego gardła nie miał nic wspólnego ze sprzeciwem. Namiętna bogini o kasztanowych, długich do ramion włosach podniosła się na klęczki. W chwili, gdy pełne, kobiece usta ciasno objęły główkę jego członka nie wytrzymał, głośno zamanifestował odczuwaną przyjemność. Był zadowalany po królewsku. Oralna pieszczota nie trwała jednak zbyt długo. Orgazm nadszedł już po pierwszych kilku muśnięciach gibkiego języczka.
Obfita porcja nasienia z pewnością zalała jej gardło – nie protestowała, wręcz przeciwnie jeszcze mocniej zacisnęła na nim pełne wargi. Widział, że stara się przełknąć spermę. Prawie jej się udało, pojedyncza, biała kropla spadła jednak na prześcieradło. Było w tym zdarzeniu coś brudnego, perwersyjnego wręcz.
Nastrój chwili prysł, gdy rozległo się natarczywe pukanie do drzwi.
Dłuższą chwilę zajęło mu zwleczenie się łóżka i odnalezienie wśród ubrań bezładnie walających się po pokoju własnych spodni oraz koszuli. W pośpiechu dopinając koszulę przypomniał sobie, że jego mundur został wczoraj poważnie uszkodzony. Pukanie powtórzyło się. Kątem oka zauważył, że naga kobieta szczelnie okrywa swoje wdzięki kołdrą, coraz mocniej zirytowany poczłapał do drzwi.
– SS–Untersturmführer Nöll ? – stojący przed nim tęgi mężczyzna w szarym prochowcu miał wyjątkowo ponurą minę, podobnie zresztą jak jego o głowę niższy, ubrany w identyczny sposób towarzysz o kwadratowej szczęce. – Tak, a o co chodzi?
– Gestapo, mamy rozkaz natychmiast doprowadzić pana na spotkanie.
– Doprowadzić? – powtórzył niczym echo Nöll.
– Odeskortować – poprawił się bez cienia skruchy w głosie gestapowiec. – Pan pozwoli z nami.
Nöll szybko zerknął za siebie, spojrzał krótko na wciąż siedzącą na łóżku kobietę. Zrozumiała, skinęła głową. Miało to oznaczać mniej więcej: „Idź, dam sobie radę.”
Stojący w progu gestapowiec zauważył na co zerka untersturmführer, uśmiechnął się obleśnie, ale nie skomentował.
Cała trója zeszła na dół, przyczajony za kontuarem pryszczaty recepcjonista rzucił na nich krótkie, zaciekawione spojrzenie. Nie należało do rzeczy normalnych, by gość hotelowy wychodził na zewnątrz w środku lutego w samej tylko koszuli bez płaszcza. Nöll nie odczuł jednak zimowej temperatury zbyt dotkliwie, szybko znalazł się w ciepłym wnętrzu czarnego mercedesa. Jazda trwała krótko już po kilku minutach zatrzymali się przed stosunkowo nową, dużą kamienicą z czerwonej cegły przy Tirpitzufer 76/78.
Pod tym adresem – jak wiedział Nöll – mieściły się siedziby Oberkommando der Wehrmacht, czyli naczelnego dowództwa Wehrmachtu oraz zajmującej się wywiadem i kontrwywiadem Abwhery.
Dwaj eskortanci szybko wprowadzili go do środka, później schodami aż na piąte piętro, gdzie w końcu się zatrzymali.
– Pójdzie pan w lewo, do końca tego korytarza – odezwał się po raz pierwszy gestapowiec o kwadratowej szczęce. – Czekają na pana.
Nöll postąpił zgodnie ze wskazówkami, stanął przed drzwiami gabinetu nie opatrzonego żadną tabliczką, zapukał, usłyszał „proszę” i nacisnął klamkę. Ledwie dwa kroki za progiem stanął jak wryty. W pokoju znajdowały się cztery osoby: Reinhard Heydrich, Heinrich Himmler, Joachim von Ribbentrop i Wilhelm Canaris.
Nöll rozpoznał całą czwórkę natychmiast, choć wcześniej miał osobistą styczność tylko z jednym z nich. Wyciągnął rękę przed siebie meldując się, jednocześnie jak najdokładniej starał się przyjrzeć każdemu z obecnych. Patrzył wprost na trupiobladego Himmlera. Twórca SS był po cywilnemu, charakterystyczny wąsik, długi nos i okulary w drucianej oprawce nie pozostawiały miejsca na wątpliwości, po jego lewej ręce siedział siwowłosy Canaris, to jednak nie on przerwał krótką ciszę. Uczynił to Ribbentrop. Szef hitlerowskiej dyplomacji cisnął trzymaną w ręku gazetę na stół i warknął ze złością wykrzywiając swoje wąskie wargi z wyraźnym niezadowoleniem:
– Powie mi pan do cholery, co też wyprawia się w Belgii?
– Va banque – powiedział spokojnie Kurt Freiherr. Sporej wielkości stosik czerwonych i czarnych żetonów powędrował na środek stołu. Wokół zapanowała cisza, gwar rozmów przycichł raptownie. Wszyscy gracze w napięciu wpatrywali się wysokiego bruneta o smagłej cerze i dużych, czarnych oczach. Freiherr mimowolnie wykrzywił usta w uśmiechu, jak gdyby zachowanie ludzi wokół stanowiło dla niego zaskoczenie. Krupier spojrzał przelotnie w jego stronę, by po chwili głośno i wyraźnie wyrecytować tradycyjne:
– Panie i panowie, prosimy obstawiać.
Człowiek grający o wszystko obstawił dwanaście czarne i chwilę później obserwował jak srebrna kulka z niesamowitą szybkością porusza się wewnątrz koła ruletki. Kulka zatrzymała się w przegródce oznaczonej numerem dwanaście na czarnym polu. Bogowie hazardu musieli być tego wieczoru w wyśmienitych humorach. Całe kasyno zawyło z zachwytu, posypały się brawa, gratulacje, zaczęło się klepanie po ramieniu. Wieść rozniosła się lotem błyskawicy. „Przy stoliku numer trzy pewien mężczyzna wygrywa cały wieczór.”
Freiherr dokonał w pamięci szybkich obliczeń – stan jego konta wynosił w tej chwili jakieś pięćdziesiąt tysięcy marek. Najwyższa pora się wycofać, pomyślał.
– Pas – rzucił i zagarnął równe kupki swoich żetonów ze stołu. Gest był wymowny – koniec gry. Natychmiast pojawił się przy jego boku któryś z pracowników kasyna i konspiracyjnie nachylił się w stronę jego lewego ucha.
– Pan pozwoli za mną – wyszeptał. – Niestety nie dysponujemy tak dużą sumą w gotówce. Regulamin kasyna mówi, że w takich wypadkach wymagany jest weksel, wystawiony przez dyrektora kasyna na nazwisko zwycięzcy. To tylko zwykła formalność. Szli powoli, dwieście par oczu należących do hazardzistów, co wieczór szukających łatwej fortuny w gościnnych progach kasyna „Ramzes” śledziło podróż zwycięzcy krętymi schodami na górę z wyraźną zazdrością.
Pięć minut później został zaanonsowany u dyrektora kasyna. Gdy Freiherr stanął z nim twarzą w twarz z trudem pohamował obrzydzenie. Człowiek, który siedział za sporych rozmiarów półokrągłym, dębowym biurkiem nie budził w nim nawet krzty sympatii.
Wyraźna nadwaga, zupełnie łysa czaszka, zaróżowione policzki, mięsiste wargi rozciągające się w sztucznym uśmiechu i małe, szare oczka świdrujące wszystko wokół. Freiherr przez ułamek sekundy jak bardzo tak duża otyłość musi utrudniać normalne poruszanie Jego rozmyślania przerwał głos dyrektora kasyna.
– Nazywam się Walter Auer. Jestem zaszczycony mogąc poznać tak wytrawnego gracza, jak przypuszczam miał pan udany wieczór?
– Kurt Freiherr – odparł ostrożnie, stojąc zaledwie dwa kroki za drzwiami, które przed chwilą przekroczył. – Myślę, że mogę bez przesadnej skromności stwierdzić, że dziś wieczorem fortuna była po mojej stronie.
Auer zaśmiał się krótko i chrapliwe.
– Fortuna to najpodlejsza sprzedajna dziwka – zaczął tonem nauczyciela udzielającego reprymendy w szkółce niedzielnej. – Sprzyja wszelkiej maści straceńcom, powszechnie znana jest ze swojej wielkiej kapryśności.
– Jeśli pan pozwoli, wolałbym przejść do spraw czysto finansowych.
– Naturalnie, zaraz dopełnimy wszelkich formalności , a tymczasem zechce pan usiąść.
– Wypytałem o pana, drogi panie Freiherr – podjął niespodziewanie Auer. – Ma pan znakomitą reputację w berlińskim środowisku. To pan sprowadził do Rzeszy pewną zaginioną ikonę, jak głosi plotka działał pan z polecenia samego Göringa. Jest pan Freiherr handlarzem dzieł sztuki z wyjątkowym wyczuciem i wyjątkową reputacją, której w Berlinie absolutnie nikt nie kwestionuje.
– Nie rozumiem do czego prowadzi ta rozmowa. Śpieszę się.
– Pańska wyjątkowa ręka do hazardu wzbudza mój najwyższy podziw. Jednak muszę szczerze przyznać, że jest pan dla mnie kimś w rodzaju prezentu od losu i to pomimo faktu, że dziś wieczór pozbawił pan to kasyno całkiem sporej sumy. Freiherr osłupiał. Nie miał najmniejszego pojęcia, co kryje się za pokrętnymi pochlebstwami Auera. Wszystko, co powiedział do tej pory było prawdą. Freiherr faktycznie zajmował się handlem dziełami sztuki. Jako antykwariusz działał na rynkach całej Europy starannie wyszukując rzadkie płótna. Jego klientami byli przeważnie ludzie odpowiednio sytuowani – problem ograniczonych funduszy w zasadzie go nie dotyczył. Nabywał, więc korzystając ze względnej swobody finansowej rozmaite rzadkie okazy, co jakiś czas wypływające na rynek. Oczywiście, gdy już nabył taki cenny obraz niemal natychmiast dostarczał go kolekcjonerowi, który akurat go wynajął. Za swój trud otrzymywał odpowiednio wysokie wynagrodzenie. Klienci na ogół byli zadowoleni. Nie interesowało ich w jaki sposób taki czy inny obraz znalazł się w jego posiadaniu. Liczyły się tylko efekty.
Oczywiście nie byłoby dobrze, gdyby się rozniosło, że czasem „pomaga” takim białym krukom wypłynąć na powierzchnię i otwiera sejfy, w których zazwyczaj zamykają je troskliwi właściciele. O jego użytecznych zdolnościach wiedzieli nieliczni. Musiał być niezwykle ostrożny, inaczej mógłby trafić prosto do jednego z owianych ponurą sławą aresztów śledczych Gestapo.
– Jak rozumiem każdego gościa swojego kasyna sprawdza pan z równą dokładnością? – zapytał Freiherr wojowniczym tonem.
Auer nie zwrócił uwagi na jego zaczepny ton.
– Od około miesiąca jest pan naszym stałym bywalcem. Przychodzi pan w środy, czwartki i soboty. Nie żałuje pan przy tym pieniędzy, gra toczy się zawsze o wysokie stawki…
– No dobrze – przerwał mu opryskliwie w pół zdania Freiherr. – Skoro już marnuje pan mój czas… Chciałbym się dowiedzieć dlaczego?
Jego rozmówca najwyraźniej uznał, że nadszedł czas na jasne wyłożenie sprawy.
– Pewien wysoko postawiony urzędnik chciałby skorzystać z pańskich usług – oświadczył dobitnie. – Ja zostałem poproszony o zorganizowanie spotkania.
– Mój zleceniodawca ma na oku pewien niezwykle rzadki obraz. Chciałby skorzystać z pana wiedzy i doświadczenia.
Auer zaprzeczył ruchem głowy. Ten wieczór zapowiada się naprawdę ciekawie, pomyślał Freiherr, a głośno powiedział:
– Powiedźmy, że zaintrygowała mnie nasza rozmowa, ale muszę znać więcej szczegółów…
Zatrzymali się w bramie kasyna wychodzącej na niemal opustoszałą o tej porze Oberfeldstraße. Auer znów mruknął coś niewyraźnie, wyglądało na to, że będą musieli odbyć krótki spacer w kierunku najbliższego postoju dorożek. Freiherr był zbyt zadowolony z obecności w lewej kieszeni jego płaszcza weksla, który gwarantował mu wypłatę wygranej dziś sumy, by perspektywa odbycia krótkiego spaceru w zimną, lutową noc wytrąciła go z równowagi.
Spacer trwał jednak nieco krócej niż przewidywali. Gdy minęli siedzącego w kucki na chodniku zaspanego gazeciarza w ulicę skręciła dorożka zaprzęgnięta w parę koni. Zwierzęta najwyraźniej nie przejawiały wielkiej ochoty do pracy – rytm wystukiwany przez podkowy uderzające o bruk był kompletnie pozbawiony tempa. Auer uniósł pulchną dłoń w geście przyzywającym dorożkarza, ten zareagował błyskawicznie smagając ociągające się zwierzęta krótką szpicrutą. Trzask jaki rozległ się w powietrzu zagłuszył gazeciarza recytującego nowe nagłówki z „Völkischer Beobachter”. Do ich uszu doleciał tylko strzęp pierwszego:
– Kanclerz Hitler wysuwa żądania wobec Polski…
Nie dane im było się dowiedzieć czego to też żąda kanclerz Hitler, gdyż obaj ruszyli szybkim krokiem w kierunku wciąż toczącej się powoli ku nim dorożki. Gdy w końcu znaleźli się we wnętrzu powozu, Auer uregulował opłatę i podał fiakrowi adres docelowy. Ruszyli do willowej dzielnicy miasta. Freiherr szybko stracił zainteresowanie przesuwającymi się za oknem widokami pogrążonego w mdławym świetle ulicznych latarni Berlina. Oparł głowę o zagłówek twardej kanapy, zamknął oczy i dał się ponieść własnym wspomnieniem.
Znów znalazł się w Berlinie – tym z drugiej połowy lat dwudziestych – mieście jego studenckich czasów. Znów usłyszał za swoim plecami gromki śmiech swojego uniwersyteckiego kompana Marita Halla, oto w przypływie irracjonalnej, pijackiej odwagi całuje głęboko pannę Marthę Wagner. Wargi szukają się wzajemnie, ciało przylega do ciała, czuje ciepło bijące od tej kruchej istoty o kruczoczarnych, kręconych lokach i wiecznie nieobecnych, piwnych oczach. Chwila zdaje się trwać wiecznie, języki splatają się ze sobą, w tańcu dając i biorąc jednocześnie. Wciąż pamiętał to niesamowite uczucie izolacji od otaczającego świata. Liczyła się tylko ona. Liczyło się tylko to, że jego ręka objęła ją w pasie i zupełnie bez udziału świadomości znalazła się na dużym, krągłym pośladku panny Wagner.
Wrócił do maleńkiego, anonimowego szynku, znowu wynajmował obskurny pokój na półpiętrze, znów rzucał na łóżko wiecznie roześmianą Ritę Roseman. Dziewczyna chichotała jak zwykle, on zaś nic nie robiąc sobie z kolejnych pisków i chichotów zaczął rozpinać guziki jej szkolnego mundurka. Przy tej rudowłosej, nieco piegowatej siedemnastolatce o ładnie zaokrąglonych biodrach i dużych piersiach odczuwał niesprecyzowany rodzaj pragnienia, które natychmiast musiał ugasić. Sycił się bladością jej krągłych piersi z małymi różowymi sutkami, które bezwstydnie sterczały ku górze. Ten obraz piersi nieskrępowanych stanikiem, sutków sterczących ku górze miał pozostać w jego pamięci już na zawsze i wielokrotnie powracać. Kolejna sekwencja wspomnień, wchodzi w siedemnastoletnią Ritę miarowymi, długimi pchnięciami. Dziewczyna całkowicie zatraciła gdzieś swoją wcześniejszą niewinność i z szeroko rozwartymi udami przyjmuje kolejne sztychy. W pokoju rozlega się charakterystyczny, klaszczący dźwięk, raz za razem mieszając się z cichymi jęknięciami kobiety. Widział zamglone oczy Rity. Wydawało mu się nawet, ze poczuł w tym momencie tamten żar, tamtą wilgoć, której dane mu było wówczas doświadczyć. Uczucie było niesamowite, jego penis zagłębiał się raz za razem w mokrą i tak rozkosznie miękką pochwę Rity. Każdy ruch jego bioder powodował reakcję – miał wrażenie, że jego kochanka rozpaczliwie pragnie, aby wszedł w nią jeszcze głębiej i jeszcze mocniej.
Głośny, niekontrolowany krzyk kobiety osiągającej spełnienie rozbrzmiewa z niezwykle realistyczną intensywnością w uszach Freiherra. Ten krzyk, pochwa gwałtownie zaciskająca się wokół jego penisa radykalnie przyśpieszają rozwój wypadków. Finisz zawziętych miłosnych zapasów był gwałtowny. Chaotyczne szarpnięcie bioder do przodu, krótki, l
Napaleni faceci zaliczają Darię w lesie
Kylie Nicole i złota zabawka
Porno Sex Filmiki - Ivy Lebelle, Milf

Report Page