Wyliż jej suty

Wyliż jej suty




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Wyliż jej suty



Full text of " Pamiątki starego szlachcica "


See other formats


Google



This is a digital copy of a book that was prcscrvod for gcncrations on library shclvcs bcforc it was carcfully scannod by Google as part of a projcct

to make the world's books discoverablc onlinc.

It has survived long enough for the copyright to cxpirc and thc book to cntcr thc public domain. A public domain book is one that was never subjcct

to copyright or whose legał copyright term has expircd. Whcthcr a book is in thc public domain may vary country to country. Public domain books

are our gateways to the past, representing a wealth of history, cultuie and knowledge that's often difficult to discovcr.

Marks, notations and other maiginalia present in the original volume will appear in this file - a reminder of this book's long journcy from thc

publishcr to a library and finally to you.

Usage guidelines

Google is proud to partner with libraries to digitize public domain materials and make them widely accessible. Public domain books belong to the
public and we are merely their custodians. Nevertheless, this work is expensive, so in order to keep providing this resource, we have taken steps to
prevent abuse by commcrcial partics, including placing lechnical rcstrictions on automated querying.
We also ask that you:

+ Make non-commercial use ofthefiles We designed Google Book Search for use by individuals, and we request that you use these files for
person al, non-commercial purposes.

+ Refrainfinm automated ąuerying Do not send automated querics of any sort to Google's system: If you are conducting research on machinę
translation, optical character recognition or other areas where access to a laige amount of text is helpful, please contact us. We encourage the
use of public domain materials for these purposes and may be able to help.

+ Maintain attributłonTht Goog^s "watermark" you see on each file is essential for in forming peopleabout thisproject and helping them lind
additional materials through Google Book Search. Please do not remove it.

+ Keep it legał Whatever your use, remember that you are responsible for ensuring that what you are doing is legał. Do not assume that just
because we believe a book is in the public domain for users in the United States, that the work is also in the public domain for users in other
countries. Whether a book is still in copyright varies from country to country, and we can'l offer guidance on whether any specific use of
any specific book is allowed. Please do not assume that a book's appearance in Google Book Search means it can be used in any manner
anywhere in the world. Copyright infringement liabili^ can be quite severe.

About Google Book Search

Google's mission is to organize the world's information and to make it universally accessible and useful. Google Book Search helps rcaders
discoYcr the world's books while helping authors and publishers reach new audiences. You can search through the fuli icxi of this book on the web

at |http: //books. google .com/l



Google



Jest to cyfrowa wersja książki, która przez pokolenia przechowywana była na bibliotecznydi pólkach, zanim została troskliwie zeska^

nowana przez Google w ramach projektu światowej bibhoteki sieciowej.

Prawa autorskie do niej zdążyły już wygasnąć i książka stalą się częścią powszechnego dziedzictwa. Książka należąca do powszechnego

dziedzictwa to książka nigdy nie objęta prawami autorskimi lub do której prawa te wygasły. Zaliczenie książki do powszechnego

dziedzictwa zależy od kraju. Książki należące do powszechnego dziedzictwa to nasze wrota do przeszłości. Stanowią nieoceniony

dorobek historyczny i kulturowy oraz źródło cennej wiedzy.

Uwagi, notatki i inne zapisy na marginesach, obecne w oryginalnym wolumenie, znajdują się również w tym pliku - przypominając

długą podróż tej książki od wydawcy do bibhoteki, a wreszcie do Ciebie.

Zasady uźytkowEinia

Google szczyci się współpracą z bibliotekami w ramach projektu digitalizacji materiałów będących powszechnym dziedzictwem oraz ich
upubliczniania. Książki będące takim dziedzictwem stanowią własność publiczną, a my po prostu staramy się je zachować dla przyszłych
pokoleń. Niemniej jednak, prEice takie są kosztowne. W związku z tym, aby nadal móc dostEu^czać te materiały, podjęliśmy środki,
takie jak np. ograniczenia techniczne zapobiegające automatyzacji zapytań po to, aby zapobiegać nadużyciom ze strony podmiotów
komercyjnych.
Prosimy również o;

• Wykorzystywanie tych phków jedynie w celach niekomercyjnych

Google Book Search to usługa przeznaczona dla osób prywatnych, prosimy o korzystanie z tych plików jedynie w nickomcrcyjnycti
celach prywatnych.

• Nieautomatyzowanie zapytań

Prosimy o niewysylanie zautomatyzowanych zapytań jakiegokolwiek rodzaju do systemu Google. W przypadku prowadzenia
badań nad tlumaczeniEimi maszynowymi, optycznym rozpoznawaniem znaków łub innymi dziedzinami, w których przydatny jest
dostęp do dużych ilości telfstu, prosimy o kontakt z nami. Zachęcamy do korzystania z materiałów będących powszechnym
dziedzictwem do takich celów. Możemy być w tym pomocni.

• Zachowywanie przypisań

Znak wodny"Googłe w łsażdym pliku jest niezbędny do informowania o tym projekcie i ułatwiania znajdowania dodatkowyeti
materiałów za pośrednictwem Google Book Search. Prosimy go nie usuwać.



Hganie prawa

W ItEiżdym przypadku użytkownik ponosi odpowiedzialność za zgodność swoich działań z prawem. Nie wolno przyjmować, że
skoro dana łisiążka została uznana za część powszecłmego dziedzictwa w Stanach Zjednoczonych, to dzieło to jest w ten sam
sposób tralrtowane w innych krajach. Ochrona praw autorskich do danej książki zależy od przepisów poszczególnych lirajów, a
my nie możemy ręczyć, czy dany sposób użytkowania którejkolwiek książki jest dozwolony. Prosimy nie przyjmować, że dostępność
jakiejkolwiek książki w Google Book Search oznacza, że można jej użj'wać w dowolny sposób, w każdym miejscu świata. Kary za
naruszenie praw autorskich mogą być bardzo dotkliwe.

Informacje o usłudze Google Book Search

Misją Google jest uporządkowanie światowych zasobów informacji, aby stały się powszechnie dostępne i użyteczne. Google Book
Search ułatwia czytelnikom znajdowanie książek z całego świata, a autorom i wydawcom dotarcie do nowych czytelników. Cały tekst
tej książki można przeszukiwać w Internecie pod adresem [http : //books . google . comT]






SERYA I.





WARSZAWA.

NAKŁAD I DRUK S. LEWENTALA,

yowy Świat, Kr. 1258a (39).



1 S8 4.



Wenryk Rzewuski.



PAMIĄTKI






WARSZAWA.

NAKŁAD I DRUK S. LEWENTALA.

Nowy-Świat Nr. 1258* (39).

1884.



^ •



Bapmasa; 26 AsrycTa 1882 ro^a.



I.



Pan Ogiński.



Za dawnych czasów szlachcic z cierpliwością i statkiem, mógt
zawsze sobie kawałek chleba zapewnić. Słażba po pańskich dworach
krzywdy nie robiła; pan był razem opiekunem sługi; a jeiteli jak
ojciec karał, to i jak ojciec kierował i o losie pamiętał. Ale nie ka-
żdemu dostać się można było do pańskiego dworu ; trzeba było mićć
zasługi ojca lub krewnych za sobą, albo jakichś dobrodziejów, coby się
chcieli wstawić. Go do mnie. Opatrzność mn% kierowała. Bo cóż
mówiło za mną? Ojciec mnie odumarł przy piersiach, a gdyby i żył,
szlachcic z Zaścianku, spokojny, kawałka roli pilnował ; gdzie pro-
staczkowi docisnąć się do pana I Moja matka powtórnie poszła za
mąż, ojczym nie bardzo był rad trzymać mię w domu, będąc ubogim
a wfosnych doczekawszy się dziatek ; ale Pan Bóg sieroty nie opusz-
cza. Miałem wuja woźnego, on miał dworek i ogród w Nowogródku ;
a chociaż miał dwoje dzieci, zlitował się nademną i zabrał mnie z Za-
ścianku do Nowogródka, kiedy siedm lat mi się skończyło. To ja po-
tom wyszedłszy jakoś na człowieka, jego dzieciom choć w części przy-
najmniój wywiązałem się z tego com był winien ich ojcu, a moje nie-
wielką pomoc Pan Bóg tak pobłogosławił, że wnuki mojego W4ija kła-
niają się ludziom z grzeczności i z serca, a nie z potrzeby. Wuj żył
z woźniowstwa, i codzień jaki tynf kapał, a czasem i czerwony złoty
w domu się pokazał. Wujenka studentów trzymała. Ja, to buty dy^
rektorom czyszcząc, to w kościele z bractwem śpiewając, to^w ogrodzie
pieląc, z małego do pracy nawykłem ; co mnie potom bardzo posłu-
żyłoś Dyrektor u nas ze studentami mieszkał, a sam byl studentem
w czwartój klassie. Wyuczył on mnie czytać i pisać, tak, że księża
jezuici przyjęli mię wprost do htjimy nie przechodząc Proformy. Uczy-



8 HENBTK BZEWUSKI.

}em się naprzód z książki pana dyrektora, ale potom wujenka kupiła
mi Alwara, i jni swobodnie uczyłem się ze swego, i gorliwie ; bo co-
dzieu mi wuj mówił : — Sewerynku, ucz się ! ty nie masz nad czóm
próżnować. Pókiś mały, ja ei daję banicz i opończę, ale jak wyro-
śniesz, czego nie wypracujesz, chyba wyżebrzesz. — To ja bywało tak
się boję, aby dziadem kościelnym nie zostać, że uczę się a uczę Alwara
na pamięć aż płaczę, tak że przed wakacyami na gramatykę uzyskałem
promocyę. Późniój nasz dyrektor wstąpił do zakonu, a ja na jego
miejscu dyrektorem zostałem, i brałem po trzydzieści tynfów na kwar-
tał. Wkrótce z własnój pracy przyszedłem do kontusika gredyturo-
wego, dymowego żupanika i pasa półjedwabnego, a pałasz po ojcu
oddał mi wuj, że jakoś w Niedzielę można było uczciwie pokazać się
między ludźmi. I wuj aszkowi chleba już darmo nie jadłem, bo prze-
pisywałem mu relacye pozwów, przez co zawczasu przywykłem do
prawa ; a że z retoryki do palestry nie poszedłem, to dlatego, że na-
stępne wydarzenie na inny świat mnie zaniosło.

Jezuici w Nowogródku oddawna byli zaprowadzili Sodalisostwo
Maryi ; byłem i ja Sodalisem, i do dziś dnia odprawiam pacierze z pal-
lacium. Po śmierci księcia Sadziwiłła, otdynata Eleckiego a Troc-
kiego kasztelana, prefektem kongregacyi został JW. Ogiński, woje-
woda Witebski ; a ksiądz rektor w nagrodę, żem pracował i zasługiwał
się profesorom, mianował mnie marszałkiem kongregacyi ; bo nas
było dwóch marszałków, jeden z konwiktu, a drugi ze stancyjnych.
Naszym obowiązkiem było nosić laski przed prefektem, i stać przy nim
w czasie nabożeństwa. Kiedy JW. wojewoda przybył do Nowogródka
w dzień Wniebowzięcia Najświętszej Panny, z wielką solennością od-
dali mu 00. jezuici prefekturę kongregacyi. Ja, jako marszałek, wy-
stąpiłem do niego z mową łacińską, którą sam ułożyłem, bo trochę
tylko ją poprawił ksiądz Narwojsz, profesor retoryki ; a ja nauczywszy
się jćj na pamięć, wymówiłem ją śmiało i z dobrą, jak ludzie mówili,
deklamacyą, tak że zaraz wpadłem w oko JW. wojewodzie. Wypytał
o mnie księdza rektora, który, jak się pokazało, dobrze mnie przed nim
wystawił. Potom po nabożeństwie kazał mi przyjść do siebie, wyba-
dywał co umiem, i kazał mi pisać, aby się dowiedział, czy dobrą mam
rękę. Napisałem mu kilka wierszy Kochanowskiego, a niżój po łaci-
nie, że JW. wojewodzie było imię Bogusław, dodałem z własnego
konceptu : Ingentem Boguslao defero- cultum^ a me minimo excelsiis Obi
honor. To mu się tak podobało, że posłał po mojego wuja, i powie-
dział mu, że chce mnie umieścić w swoim dworze. Na te słowa, i mój
wuj i ja padliśmy mu do nóg, i zaraz, już za pozwoleniem mojego
pana, poszedłem z wujem zabierać moją mizeryę i pożegnać się z wu-
jenka. Nie obeszło się to bez łez, szczególnie z mojćj strony, bo dwa
razy rozpłakałem się ; raz z czułości; drugi raz z bólu. Wujaszek dając



PAMIĄTSI STAREGO SZLACHCICA LITEWSKIEGO. 9

mi błogosławieństwo i cztery czerwone złote w podarunku, powiedział
te słowa : — Sewerynkn, staraj się o trzy łaski. Popierwsze, o łaskę
Boską ; powtóre, o łaskę pańską ; potrzecie, o łaskę ludzką. Wszyst-
kie moje opiekuńskie prawa zlewam na JW. wojewodę, pana twojego,
i abyś służąc jemu, nie zapomniał, jaką jest władza opiekuńska, osta-
tni raz jój użyję. — Kazał mi się położyć i trzydzieści batogów mi
odliczył, których nigdy nie zapomnę, tak szczerze były dane. Dobrze
tedy zapłakany wróciłem do klasztoru, gdzie stał JW. wojewoda, któ-
ry widząc moje łzy miał je za dowód czułego serca, chociaż one nie
były jedynie z czułości.

Bozkazał wojewoda podróżnemu koniuszemu, aby dał mnie konia*
na którym kazał mi jechać przy swojój karecie. Lubo oprócz wujow-
skich dwóch podjezdków, co ich czasem bywało pławić wodzę, nigdy
nie zdarzyło mi się siedzićć na koniu, zwłaszcza porządnym ; jakoś ze
krwi polskiój dobrze mi się udało. Bo kiedy wyjechawszy już o ćwierć
miii za miastem, opatrzył się JW. wojewoda, że okulary zapomniał
w klasztorze ; zawróciłem konia, wypuściłem go ku miastu, piorunem
stanąłem na dziedzińcu klasztornym, szkodę odszukałem, zatrzymałem
się nawet przez pół Zdrowaś Marya pod ratuszem, dla kupienia obwa-
rzanków, i wróciłem do pana, okulary w ręku trzymając ; a pan zą to
darował mi tego samego konia, na którym miałem szczęście pierwszą
posługę mu zrobić. Przybywszy do Słoniraa, gdzie często JW. woje-
woda jako starosta Słonimski przesiadywał, kazał zawołać p. Szukie-
wicza, marszałka dworu swego, co go naówczas tytułowano łowczym
Wendeńskim, a. który umarł podstarostą Słonimskim, oddał mnie pod
jego dozór, jako pokojowego, a razem oświadczył, że w jego prywatnój
kancellaryi pracować będę. Pan łowczy Szukiewicz był starożytny
szlachcic, i miał dwa folwarki swoje dziedziczne w słonimskićm ; był
powiernikiem pana, który go często nawet do publicznych używał
interesów, jako męża światłego i sumiennego, a liczny dwór on w wiel-
kim rygorze umiał utrzymać. Naznaczono mi płacy po trzysta tynfów
na rok, obrok na jednego konia, staucyę z dwoma innemi pokojowca-
mi, obywatelskiemi synami, i miejsce u stołu marszałkowskiego. Był
zwyczaj u dworu, że przyjętego szlachcica na pokojowego, marszałek
oporządzał w mundur przyjacielski domu Ogińskich : kontusz z sajety
perłowćj, żupan atłasowy zielony, pas takiż jedwabny z kwiateczkami
' i frendzlami złotemi, czapka zielona z kasztanowatym barankiem
i czerwone buty. W tym stroju trzeba było być zawsze na pokojach,
a ten ubiór nadal utrzymać ze swego. Ale na wstępie musiałem oblać
ów mundur traktamentem dworzan i pokojowych, tak, że ze czterech
czerwonych złotych, co mi wuj dał, zaraz trzy poszło.

Poznałem z blizka dwór magnacki i prędko się służby nauczyłem,
a między dworzanami i pokojowymi będąc najuboższym, bo oni wszyscy



10 HBNRTK RZEWUSKI.

byli obywatelskiemi dziećmi, niektórzy zaś i sami obywatelami, zasłu-
giwałem się każdemu i uzyskałem łaskę ludzką, zaczynając od pana
łowczego Wendeńskiego, który często sypał plagi na kobiercu moim
kolegom, a na mnie się nigdy ani skrzywił. Nawet lubo, jako ojciec
dzieciom, był oszczędnym, darował mi pas lity słucki, którego i senator
nie powstydziłby się nosić. A to za to, źe razu jednego będąc z nim
w Stwołowiczach na kiermaszu, dla kupna sukien na liberyę dworską,
gdy jeden towarzysz paucerny chorągwi JW. księcia Sapiehy, woje-
wody Trockiego, stojący tam na konsystencyi, przyczepił się do niego
i zaczął w mojej przytomności szukać z nim okazyi, ująłem się za mo-r
im zwierzchnikiem. Zacząłem był od perswazyi, ale on zapamiętały
w zqchwal8twie nie poprzestał swego, i jeszcze natarczywiej lazł mu
w oczy. Ja, lubo towarzysz pancernego znaku więcój niż pokojowy,
żem znał siebie szlachcicem, choć chudym pachołkiem, a do tesfo czu-
łem, że trzymając się wielkićj klamki miałem plecy — dalójże do sza-
bli na gołe łby. Noszę od niego pamiątkę na twarzy, ale i on porzą-
dnie dostał po ramieniu. Pan łowczy zawsze miał na uwadze, żem
jego sławę zasłonił, i taki sam guza oberwałem ; dobrze mię za to wy-
stawił przed panem. Zjednało mi to wziętość i u moich kolegów ; wi-
dząc bowiem mię potulnym a pracującego piórem, myślili długo, że sza-
blę miałem tylko dla ozdoby, ile że postanowiwszy sobie nigdy u dworu
burdy nie robić, częstom przytyczki od nich cierpliwie znosił ; ale
kiedy gruchnęło, źe pancernikowi dać radę nie było to dla mnie po-
rwać się z motyką na słońce, zacząłem być u nich w poważaniu, jako
człowiek spokojny z przekonania, a nie ż bojaźni.

Tak tedy pracując pod ręką JW. wojewody, a nie mając nieżyczli-
wych przeciw sobie, przyszedłem do tego, że chociaż młody pozyska-
łem zaufanie u mego pana, i gdyby nie był umarł w początkach kon-
federacyi Bar skiój, byłbym może wyszedł na jaśnie wielmożnego. Go-
dzien modlę się za duszę mojego pierwszego pana, bo wiem, co myślał
dla mnie zrobić ; a to nadewszystko jemu winienem, żem spółoby wa-
telom służył. Pamięć pierwszój dla nich usługi nigdy nie przestanie
pieścić mej duszy, i niech ta moja relacya zajmując kiedyś wnuków
moich, rozżarzy w ich sercii tę miłość dla swoich, którą do dnia dzi-
siejszego pałać ani na chwilę nie przestałem.

Po śmierci Augusta III, mój pan, jak wszyscy prawie panowie
i my szlachta, życzył sobie, aby królewicz został obrany królem. Pi-
szą tam szeroko, że Augustowie byli gnuśni, że rozpoili Polskę, że
naszego języka nie umieli, że taki nam lepiój mićć Piasta niż cudzego.
Teraz i ja na to się zgodzę ; ale dawniój jakoś to szlachta przywykła
do rodu, który więeój lat sześciudziesiąt nad nią panował. Za królów
Sasów była swoboda ; było złe, ale było i dobre, a co więeój, za nie-
mi byli wszyscy. Przyzwoicićj było szlachcie i panom ze swoimi błą-



PAMIĄTKI STABEGO SZLACHCICA LITEWSKIEGO. 11

dzić^ niż mieć słaszność z cudzymi. Otóż więc stolnik Litewski na
tron wstępował ; prawie wszyscy panowie, temu nie radzi, ukartowali
po całym narodzie konfederacyę rozszerzyć. Zjeżdżali się, wysćłali
jeden do drugiego gońców zaufanych, i wszystko się gotowało do wy-
buchnięcia. Ale nie łatwo było rozpoczynać, bo kraj był napełniony
wojskiem, że nie można było z jednego województwa przecisnąć się
do drugiego bez spotkania komend ; a te przejeżdżających zatrzymy-
wały i trzęsły, czy jakich listów nie znajdą. Trzeba było robić ostro-
żnie, a tu książę wojewoda Wileński Radziwiłł i J W. Pac starosta Zio-
łowski, naglili a naglili mego pana, żeby zaczynać co prędzćj ; bo jego
mieli za wielkiego ministra i dawali się jemu powodować. I słusznie,
bo to była wielka głowa. Ale on wszystko kunsztował, żeby jeszcze
czekać, aż odbierze wiadomości z Ukrainy i od hana Krymskiego, któ-
rych spodziewał się każdćj chwili. A pan Bohusz, co potom był sekre^
tarzem generalnym konfederacyi Barskiej, ciągle przesiadywał u mego
pana, i z sobą się naradzali, a lubo byłem użyty do pióra, ledwo przez
dziesiąte domyślałem się, o czem oni konferowali, tak byli ostrożni.
Aż tu jednego poranku, o czwartej z rana, przychodzi do przedpokoju
sypialni pana, gdziem był na służbie, kozak jakiś, który poprosił mnie,
aby się mógł natychmiast widzićć z JW. wojewodą. — Jakiż masz
interes do niego, powiódz bracie? — Oto wezu jemu hostyńca od pana
mojoho Potockoho, podczaszoho Litowskoho ; win jemu prysylaje dwi
fury sływok. Na syłu tut prywiz, bo po dorozi wsiaki zaderżuje,
a pytajetsia: majesz pismo? Oto jest* lyst od mojoho pana. To wid-
byrajut list, do starszyny nesut' a pisła widajut. Toho buło ze dwad-
cat raz, a szczo mene sły w pokrały ! i polowyny ich nema. — Pocze-
kajże, mój kochanku, niech się no pan obudzi. — Panyczu ! pustite
mene do jaśnie oświeconoho, bo ja ne mohu żdaty. — Ale, mój ko-
chanku, czyś ty oszalał, żeby dla twoich śliwek budzić pana? Parę '
godzin poczekaj, a wolisz napić się wódki i śniadanie zjeść, niż nale-
gać, bym panu wczas przerywał. — Spasybi za waszu rayłost', ałe
ani pyty ani isty ne budu, póki ne pody włusia
Napalony gostek wylizał jej wszystko co tylko zdołał
Seks w ramach podziękowania
Gorący anal z puszczalską blondynką

Report Page