Wykończy dziadka, byle było jej dobrze!

Wykończy dziadka, byle było jej dobrze!




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Wykończy dziadka, byle było jej dobrze!
Shortcuts zu anderen Sites, um außerhalb von DuckDuckGo zu suchen Mehr erfahren
Seniorzy spali w komorze po drugiej stronie sieni. Ojciec złościł się na dziadka z byle przyczyny: o to, że deszcz padał, że topola się przewróciła i uszkodziła stodołę, a najwięcej o papiery, które kiedyś zakopał i nie pamiętał gdzie. Ale, jak wspominał Szymek, dziadek był dobrym człowiekiem, nigdy na nic się nie skarżył.
12. Jan. 2022 Otwierając oczy, Hermiona zobaczyła, że jest na powrót we własnym mieszkaniu. Na kominku płonął jeszcze zielony ogień, więc zapewne właśnie przed chwilą wyszła do pracy. Wiedząc, że Severus potrzebuje trochę czasu na dojście do swoich komnat, usiadła na kanapie i zaczęła bawić się włosami. Dopiero po paru minutach sięgnęła po świstoklik, zaprogramowała cel i ...
Jakie było jej zdziwienie jak syn w dniu 18 urodzin wyprowadził się do mieszkania dziadków od strony ojca. Od tego czasu nie utrzymuje z nią żadnego kontaktu. Więc, jeśli dotrwała do końca tej historii jakakolwiek kobieta, której przeszło przez myśl podobne zachowanie, proszę nie rób tego.
26. Jan. 2022 Byle szybko! Pokój wspólny Gryffindoru był przyjemnie znajomy, jednak nie mogła się ociągać. Wbiegła do sypialni i rzuciła swoje rzeczy na łóżko. Pokój jej , Parvati i Lavender był mały. Mieścił trzy łoża z baldachimami, trzy biurka z lustrami (chłopcy tego nie mieli, widocznie Założyciele uznali, że nie potrzebują) i ...
Andrzej jest cudny - mówi Faktowi zachwycona Beata Tyszkiewicz.Wcale się nie dziwię, że ktoś się w nim zakochał i wzięli ślub. Kobiety zawsze miały do niego słabość, gdyż jest ...
Kabaret Nadredaktora. Po smutnym przedwiośniu nastała pierwsza wojenna wiosna, zaczęły się ukazywać niektóre gazety, włączono telefony. Ciągnąłem doktorat, pisywałem pod pseudonimem kryminałki, aż tu gdzieś z początkiem maja 82 przyjechał do mnie na dziecinnym rowerku, prawie absolutnie trzeźwy, pan Markowski, jeden z ...
6. Okt. 2020 Skontaktował się potajemnie z dwoma spośród najstarszych stażem pracowników mojego dziadka, prawnikiem Irwinem Durbenem i księgowym Jackiem Mitnickiem. Zlecił im przygotowanie aneksu do testamentu dziadka, zgodnie z którym po śmierci Freda Donald miałby całkowitą kontrolę nad majątkiem, w tym nad imperium i wszystkimi akcjami.
ja - ksiądz byle jaki - Proszę czekać. Już idzie z ogrodu, chociaż nie chcą jej puścić ptaki Chyba ona. Nie widzę jej twarzy, czy się modli, czy się uśmiecha za zjeżoną Karmelu kratą, jak za łupiną orzecha - U nas wszystko tutaj dla Boga Nawet fartuch ogrodniczki niebieski, nawet trepki z jednym rzemykiem,
Matka była zaskoczona, kiedy sam zadzwoniłem do drzwi, a ja skłamałem, że czekałem na Ciotkę, ale jej nie było . W parę minut po mnie przyszła zdyszana Ciotka. - Spóźniłaś się Toniu - powiedziała z wyrzutem moja matka, widząc ją w drzwiach - Mariuszek nie mógł się na ciebie doczekać i sam przyszedł.
7. März 2022 Podobnie było ze mną. Mąż otworzył sklep z akcesoriami samochodowymi. Całe życie o tym marzył i wreszcie, przy moim znaczącym wsparciu finansowym, otworzył własny biznes. Pieniądze dałam mu ze spadku po rodzicach i sprzedaży kawalerki po dziadku. Rafał również włożył w ten interes sporo zaoszczędzonych przez siebie pieniędzy.
Hilf deinen Freunden und Verwandten, der Seite der Enten beizutreten!
Schütze Deine Daten, egal auf welchem Gerät.
Bleibe geschützt und informiert mit unseren Privatsphäre-Newslettern.
Wechsel zu DuckDuckGo und hole dir deine Privatsphäre zurück!
Benutze unsere Seite, die nie solche Nachrichten anzeigt:
Erfahre, wie wir uns dafür einsetzen, dass du online sicher sind.
Erfahre, wie du dich für immer von Google befreien kannst.
Du hast die Kontrolle. Passe das Aussehen von DuckDuckGo an.
Wir zeigen Ihnen, wie du deine Privatsphäre online besser schützen kannst.


Miłośniczka mocnej herbaty, grubych książek i puchatych kotów. Lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. Znana głównie z tego, że zostawiła niedokończone opowiadania sześć lat temu i od tego czasu unika świata, żeby nie przyznać się jak bardzo się tego wstydzi. Tym razem jednak wróciła i będzie nie tylko poprawiać stare teksty, by nie były tak żenująco kiepsko napisane, ale też w końcu je dokończy. Tylko trzeba dać jej trochę czasu i cierpliwości ^.^

Szczerze poleca książki: serię Koło Czasu autorstwa Roberta Jordana, serię Wiedźmy autorstwa Olgi Gromyko, cokolwiek napisał Sanderson (ale Rozjemcę najbardziej), cokolwiek napisała Naomi Novik (Wybrana ma relację, która bardzo przypomina sevmione!), Sagę Księżycową autorstwa Marissy Meyer (najlepszy retelling baśni jaki powstał) oraz cokolwiek napisała Maggie Stiefvater (jej seria Kruczych chłopców i Wyścig śmierci najlepsze)

Szczerze poleca seriale:Koło Czasu, Sense8, The Boys, Carnival Row, Good Omens, Black Sails, The Wilds, Motherland Fort Salem, The Untamed, Panic, Warrior Nun, Galavant, Dark, Wynnona Earp, Goblin (koreański), Bridgerton, Downton Abbey
Latest Message: 1 day, 3 hours ago
Hermiona aportowała się tuż przed bramą Hogwartu i odetchnęła. Ostatnim razem aportowała się kilka miesięcy wcześniej i nie była pewna, czy wciąż to umie. Ale podobno nie zapomina się tego tak samo, jak jazdy na rowerze. Zerknęła na zamek i uśmiechnęła się – tutaj czuła się jak w domu. Widziała basztę, w której była jej sypialnia i od razu poczuła się dobrze. Na tyle, że zapomniała, że nie jest sama.
– Długo będziesz tak stać? – warknął Snape, stojący przy bramie szkolnej. – Nie mam czasu na twoje fanaberie.
Śmignęła koło niego przez bramę i poczekała, aż ją za sobą zamknie. Ruszył przed siebie długimi, szybkimi krokami i ledwo mogła za nim nadążyć. Wydawałoby się, że z dopiero co posklejanymi wnętrznościami powinien iść wolniej niż zazwyczaj, jednak pędził przed siebie ze stałą prędkością. Bez ociągania się weszła do holu szkolnego i przystanęła, niepewna co teraz.
– Zanieś bagaż do swojego pokoju – mruknął Snape- Jak tylko to zrobisz, to przebierz się w swoje szaty robocze, weź rękawice i przyjdź do sali Eliksirów. Byle szybko!
Pokój wspólny Gryffindoru był przyjemnie znajomy, jednak nie mogła się ociągać. Wbiegła do sypialni i rzuciła swoje rzeczy na łóżko.
Pokój jej, Parvati i Lavender był mały. Mieścił trzy łoża z baldachimami, trzy biurka z lustrami (chłopcy tego nie mieli, widocznie Założyciele uznali, że nie potrzebują) i trzy szafy. Nie bawiła się w porządek, tylko wypakowała swoje szaty i zaczęła się szybko przebierać. Wiele z sobą nie miała – pidżama, trzy pary szat roboczych, rękawice ochronne, bielizna na zmianę, mydło, szampon, szczoteczka do zębów i pasta, ręcznik oraz kilka opasłych tomów dotyczących Eliksirów. Pamiętała, że jest tu głównie po to, by przeprowadzić badania nad eliksirem leczącym skutki Crucio.
Wzdrygnęła się wspominając ten nieziemski ból. Musiała go znosić jedynie przez kilka minut, ale wydawało się to trwać godziny.
Związała swoje bujne włosy gumką i szybko rzuciła okiem na lustro, czy żadne pasma się nigdzie nie zapodziały. Już kilka razy zepsuła eliksir tylko dlatego, że zbuntowany kosmyk wpadł do kociołka. Zdziwiła się widząc swoją twarz – od ponad trzech miesięcy nie spoglądała w lustro. Jej oczy wydawały się być jeszcze większe, cienie pod oczami wydłużyły się. Była blada i wyglądała na zmęczoną.
– To pewnie z braku snu – westchnęła, po czym zaczęła biec w stronę lochów.
Od ponad miesiąca nie mogła dobrze spać. Bała się o rodziców, o Harry’ego, Rona, Ginny, Weasleyów, Lupina, Tonks, Dumbledora, profesor McGonagall… Tylu ludzi, których obawiała się stracić. Wpadła do sali od eliksirów i usłyszała jakieś jęknięcie. Zdziwiona zajrzała do środka i oblała się rumieńcem – uderzyła drzwiami profesora Snape’a. Siedział właśnie na ziemi i pocierał czoło.
– Wejście smoka, Granger – warknął podnosząc się. Zauważyła, że nieco się krzywi i zalało ją poczucie winy. – Zamierzasz stać w drzwiach przez resztę nocy? Bo jeśli tak, to wracaj do Nory.
– Wiesz, jak się warzy Veritaserum?
– W takim razie zrobisz trzy kociołki.
– Przecież eliksir musi warzyć się miesiąc… Zaczął siekać żuki i zaklął cicho pod nosem.
– Widać nie wiesz jednak wszystkiego – powiedział z przekąsem. – Zamiast muszek siatkoskrzydłych dodaj sproszkowane jajka muszek. Dzięki temu oszczędzasz na czasie i robisz
eliksir w ciągu pięciu godzin. Kiedy dodasz jajka, to zostaw eliksir na najniższym poziomie wrzenia i zajmij się Wielosokowym. Wierzę, że wiesz, jak go zrobić. Zamiast skórki boomslanga wrzuć pokrojone w kosteczkę owoce boomslanga. Zresztą, zanim to dodasz daj mi znać, to dalej cię poinstruuję.
Praca okazała się cięższa niż sądziła. Woda w trzech kociołkach zaczęła parować i robiło jej się na przemian gorąco i zimno. Kroiła pieczołowicie owoce berberysu, obrywała malutkie ciernie głogu dwuszyjkowego, lekko drżącą ręką odmierzała krople jadu akromantuli, przypominając sobie opowieści Rona o Aragogu, i wrzuciła odpowiednią ilość sproszkowanych jajek.
Obrócił się od swoich kociołków i podszedł do niej. Rzucił okiem i widocznie było dobrze, bo nie skomentował.
– Zamieszaj cztery razy zgodnie z ruchem wskazówek i raz w drugą stronę. Zrób tak pięć razy w odstępach trzyminutowych, po czym rzuć zaklęcie podane w tej książce.
Machnął różdżką i jeden z opasłych tomów wyleciał z jego gabinetu i ułożył się na stoliku obok niej, na odpowiedniej stronie. Zamieszała pierwszy raz i rzuciła okiem na zaklęcie, nastawiając odpowiedni czas na zegarku. Zaklęcie było dość skomplikowane, ale nie trudniejsze niż te, które trzeba było wypowiadać nad Eliksirem Wielosokowym. Przećwiczyła ruch nadgarstka i różdżka wyślizgnęła się z jej spoconych palców. Wyrwało jej się wyjątkowo paskudne przekleństwo i złapała się za usta. Snape lekko się obrócił i obdarzył ją morderczym spojrzeniem.
– Po pierwsze, zważaj na swój język, Granger, bo będę takie zachowanie odnotowywał i z nadejściem semestru odejmę wszystkie zebrane punkty Gryffindorowi. Po drugie, na stronie trzeciej masz zaklęcie na suchość palców. Powinno się przydać. I nie machaj różdżką, jak jakaś idiotka na Zaklęciach.
Zacisnęła szczęki, ale nic nie powiedziała. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Zamieszała drugi raz i przerzuciła na stronę trzecią, zaznaczając wcześniej zaklęcie potrzebne do Veritaserum. Z suchymi palcami łatwiej jej było je rzucić, kiedy nadeszła pora. Jednak coś jej nie pasowało.
– Profesorze, jeśli dodamy jajka, to czy eliksir nie będzie słabszy?
Westchnął głośno, dając jej do zrozumienia, że została mu chyba zesłana jako kara za wszystkie grzechy, ale niechętnie odpowiedział.
– Będzie silniejszy. Dojrzałe muszki mają mniej… soku. A jajka mają go pełno. Sproszkowane zachowują swoje właściwości. To powoduje, że eliksir łatwiej wpływa na umysł.
– Ale wciąż nie penetruje umysłów o silnej barierze?
– Chyba jednak przeceniłem twoje zdolności – powiedział jadowicie. – Powinnaś wiedzieć, że odpowiednio strzeżone umysły opierają się wszelkim miksturom i zaklęciom. Weź się za Eliksir Wielosokowy, nie mamy czasu na pogaduszki.
– Nie mieliśmy robić odtrutek i testerów?
– A myślisz, że co ja robię? Czapeczki dla skrzatów domowych na drutach?
Zignorowała przytyk do jej W.E.S.Z.
– Mieliśmy mieć taką samą pracę, profesorze. Pan wziął na siebie więcej.
– Nie więcej, tylko o wyższym stopniu trudności. Kiedy skończysz Wielosokowy zaczniesz robić testery, więc nie marudź. Odtrutki zostaw mnie. A teraz do roboty!
Machnął rękawem i dopiero teraz zauważyła, że się jeszcze nie przebrał.
– Dlaczego nie zmienił pan szat? Te są pocięte i zakrwawione – powiedziała niepewnym tonem.
– Od kiedy jesteś moją matką, Granger?! W mojej sali będę chodził tak ubrany, jak mi się podoba! A ty weź pochyl ten swój kudłaty, pusty łeb nad eliksirami, którymi masz się zająć!
Po ostatnim wrzasku złapał go atak kaszlu, ale wolała nawet nie proponować pomocy, bo sama skończyłaby w skrzydle szpitalnym. Zajęła się Eliksirem Wielosokowym i uśmiechnęła na wspomnienie drugiego roku, gdy warzyła go nielegalnie w toalecie dla dziewcząt. Później, gdy go wypiła, zmieniła się kota i do dziś brał ją śmiech na wspomnienie wesołego uczucia, jakim było posiadanie ogona i wąsów. Pokroiła w idealne kosteczki owoce boomslanga. Ciekawe, czy Snape wie, że to ona ukradła mu tą skórkę z magazynu? Kiedy skończyła obróciła się i wciąż rozweselona odezwała się.
– Owoc boomslanga, panie profesorze.
– I z czego tak się cieszysz? – warknął stając obok niej. Rzucił jej ponure spojrzenie, ale ona nie mogła opanować głupiego uśmiechu. Było jej zbyt wesoło. – Wrzucasz po kolei, nie więcej niż jedno na raz. Kiedy się zanurzy, możesz dodać następne. Teraz część cięższa. Dotąd muszki siatkoskrzydłe dodawało się na samym końcu. Jednak przez zmianę skórki na owoce wrzucasz muszki zaraz po owocach i dopiero wtedy mieszasz i rzucasz zaklęcie.
– Jest jakaś zmiana w mieszaniu lub zaklęciu?
– Nie. Kiedy to skończysz, zgaś płomień i dokończ Veritaserum.
– Traktuj je, jakby dopiero co stało przez miesiąc. Znasz zaklęcia końcowe, czy pożyczyć ci książkę?
Przy ostatnim zdaniu uśmiechnął się złośliwie.
– Dziękuję, profesorze, to wyjątkowo miło z pana strony, ale znam.
Nie mogła się powstrzymać i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że właściwie odpyskowała.
– Pierwsze pięć punktów od Gryffindoru. – Machnął różdżką i jego pióro na biurku zanotowało to. – Niech się pani nie krępuje. Nie ma dla mnie większej przyjemności, niż odbieranie punktów Gryffindorowi.
Chciała odpowiedzieć, że nie ma osoby, która by tego nie wiedziała, ale ugryzła się w język. Nie ma sensu mu podpadać. Skończyła oba eliksiry i przelała je do odpowiednich słoiczków, podpisując etykietki.
– Gotowe, panie profesorze. Co teraz?
– Evanesco – rzucił i jej blat zrobił się czysty. – Testery są dość proste do wykonania, lecz żmudne.
Wszedł do magazynu i wrócił z jakimś koszem, który postawił na blacie.
– Potrzebujesz tego do testerów. Wiesz, jak się je wykonuje?
– Coraz bardziej mi się to podoba. – Kolejny paskudny uśmiech wykrzywił jego usta. – W tym koszu są wszystkie trucizny, jakie zna świat. Musisz obchodzić się z nimi wyjątkowo uważnie. Pokażę ci na jednym przykładzie, co będziesz robić z resztą.
Wziął pierwszą buteleczkę, na której było napisane Eliksir Smoczej Łapy. Nie brzmiało to strasznie, ale kiedy Snape wlał miksturę do kociołka, ta zaczęła wydzielać nieznośne ciepło i odór, od którego zapiekły ją oczy.
– To Smocza Łapa. Dość paskudna sprawa. Jedna kropla i człowiek umiera godzinami, mając wrażenie, że pali się od środka. Stawiasz obok drugi kociołek, ten będzie w sam raz. – Przywołał największy kociołek, jaki w życiu widziała. Kocioł byłoby lepszym określeniem. – Zaklęcie jest łatwe. Oriri purgatum. Zauważyłaś ruch, jaki wykonuje różdżka? Jak widzisz, nad eliksirem zbiera się srebrna powłoczka. To jest właśnie esencja wywaru. Przenosisz ją zwykłą lewitacją i wrzucasz do drugiego kociołka. Teraz jednak najcięższa część zadania. Musisz z powrotem wlać miksturę do fiolki.
– Zaklęciem, głupia dziewczyno – warknął. – Antelatum ! – Mikstura oderwała się od dna i zawirowała w powietrzu. Snape wciąż trzymał fiolkę w palcach. Machnął różdżką i skierował rdzawą ciecz prosto do szklanego pojemniczka. – Musisz bardzo uważać. Potrzebne jest do tego pełne skupienie. Masz tu zaledwie 10 mililitrów, ale wypaliłoby ci to tunel w dłoni.
– Tu naprawdę są wszystkie mikstury? Łącznie ze wszystkimi, które wymyślił Fekete?
– Masz problemy ze słuchem? Skoro powiedziałem wszystkie, to oznacza, że wszystkie. – Ruszył w stronę swojego stanowiska, wciąż marudząc. – Przy okazji, nie zadawaj mi przy każdej fiolce pytań o to, co się dzieje po jej zażyciu. Muszę się skupić na swojej pracy.
W jednym miał rację- była to żmudna praca. Wlać miksturę, rzucić zaklęcie, przenieść esencję do kociołka, wlać miksturę ponownie do fiolki. Większości nazw nie rozumiała – Bibulus Canaliae, Discoere, Extraho, Hic haec hoc. Ale przy dwóch nie mogła się powstrzymać od pytań.
– Dlaczego tutaj pisze Voluptas? Przecież to po łacinie „rozkosz”, prawda?
– To naprawdę okrutny eliksir – parsknął Snape, ale Hermiona mogłaby przysiąc, że był rozbawiony. – To właśnie jeden z wynalazków Fekete. Uznał, że wzmożona rozkosz może doprowadzić do szaleństwa, a nawet śmierci.
– Hę? – Zaczerwieniła się, ale wciąż nie rozumiała. – Jak to?
– Granger, nie zamierzam ci udzielać informacji na tego typu tematy – syknął. – Jeśli tak bardzo cię to interesuje, zwróć się do pani Pomfrey.
– Nie jestem pewna, czy dobrze myślę. Nerwy człowieka przewodzą każdy impuls do mózgu. Lekkie ich drażnienie powoduje przyjemność, więc jeśli to lekkie drażnienie będzie zbyt intensywne, to powoduje ból? Czy tak?
– Mniej więcej – burknął, obracając się do niej plecami i wiedziała, że to koniec dyskusji.
Za drugim razem przeczytała etykietkę kilkakrotnie, nim dotarło do niej to, co widzi.
Snape drgnął, po czym obrócił się z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
– To akurat mój wynalazek, z którego nie jestem dumny.
– Pewnie wiesz od Pottera, że ja i jego ojciec nie darzyliśmy się miłością. – Skinęła głową. – Ten eliksir wymyśliłem jeszcze w szkole, a z nazwy możesz wywnioskować dla kogo był przeznaczony.
– Co… co się działo z osobą, która go zażyła?
– Nie musiała jej zażywać. Wystarczyło upuścić kroplę na ubranie, na włosy, na cokolwiek. To jest jak grzyb. Rozprzestrzenia się z zastraszającą prędkością pożerając ciało człowieka. Wyjątkowo żrący kwas, więc lepiej z tym uważaj.
Musiała chwilę odczekać, nim przelała go do kociołka. Nie mogły drżeć jej ręce. Wiedziała, że Snape był kiedyś Śmierciożercą, ale jakoś nie trafiało do niej to, że robił te wszystkie okropności, co inni. Miała jednak przed sobą namacalny (oczywiście nie w sensie dosłownym) dowód na to, że był zły. Bardzo zły. Przelała esencję do kociołka i z sercem w gardle rzuciła zaklęcie. Odetchnęła dopiero, kiedy zakorkowała i zapieczętowała fiolkę. Zdecydowanie wolała nie wiedzieć, jakie świństwo znajduje się w jej rękach.
Jej dłonie wielokrotnie uratowały Smocze Rękawice, ale musiała kupić nową parę. Jedne eliksiry ją atakowały, inne wybuchały w najmniej oczekiwanych momentach. Jeden raz Snape musiał ją ratować podając odtrutkę, bo właśnie jedna z eksplodujących mikstur o wdzięcznej nazwie Zielona Radość niemal w całości wylała się na jej stopę. Zrzuciła szybko buta, patrząc jak pożerają go zielone ogniki i dopiero po chwili ogromny ból uświadomił jej, że jedna kropla została na jej stopie. Płomień zaczął się rozszerzać, a ból był niemal równy temu, który odczuwała podczas Crucio rzuconego przez Bellatrix w zeszłym roku w Hogwarcie. Nie wiedząc o tym zaczęła krzyczeć i dopiero po jakimś czasie odczuła ulgę. Otworzyła oczy i pierwszym, co ujrzała, była blada twarz Mistrza Eliksirów. Snape właśnie wylał na jej stopę odtrutkę i teraz machał nad nią różdżką powodując, że naskórek powoli wracał. Kiedy skończył i pomógł jej usiąść na krześle otworzyła usta, żeby mu podziękować, jednak nie zdążyła.
– TY IDIOTKO!!! CZY JA CI NIE MÓWIŁEM, ŻEBYŚ UWAŻAŁA?! – ryknął tak, że nietylko ona się zatrzęsła, ale nawet fiolki tuż za nią.
Darł się tak z kilka minut, co oznaczało, że jego organizm ma się znacznie lepiej, i obrzucał ją takimi inwektywami, że nawet bracia Weasleyowie by się zarumienili. Wyrzucał jej lekkomyślność, pustogłowie, wodogłowie i wszelkie głowie, jakie przyszło mu na myśl. Kiedy przeszedł do stanu jej umysłu zgiął się w paroksyzmie bólu, ale kaszlał już bez krwi. Odetchnęła z ulgi – zarówno dlatego, że to oznaczało, że przestanie się drzeć, jak i dlatego, że przynajmniej nie krwawił.
– Przez chwilę siedź tutaj i staraj się niczego nie zepsuć – zachrypiał, po czym spojrzał do koszyka. – Jeszcze jakaś godzina pracy nad tym ci została. Skończysz przelewać, rzucisz odpowiednią formułę i pójdziesz spać.
– A po co ludzie śpią? Właśnie po to, żeby nie popełniać takich kretyńskich błędów!
– Więc ja również nie pójdę – powiedziała lekko i gdy tylko nabrał powietrza, dodała szybko – Profesor Dumbledore powiedział wyraźnie, że mamy mieć taką samą pracę. A p
Dojrzałe Filmy Porno
Darmowe Tube - Alexa Tomas, Hiszpanka
Sex z milfem ruchanym w cipkę - Kendra Lust, Mamuśka

Report Page