Wyjął przed nią swą wielką czarą pałkę

Wyjął przed nią swą wielką czarą pałkę




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Wyjął przed nią swą wielką czarą pałkę
FreeDirtyGame.com | FunFuckDolls.com | SexSimulators.com
FreeDirtyGame.com | FunFuckDolls.com | SexSimulators.com
Lubisz oglądać Lizanie Jaj przez seksowne laski? Brunetki, blondynki – tylko na Pornway obejrzysz darmowe filmy porno i zobaczysz jak gorące dziewczyny liżą jajka.
© 2018 pornway.com | Kontakt | Sex Galeria

W tym projekcie linki pomiędzy różnymi wersjami językowymi znajdują się na górze strony, naprzeciw jej tytułu. Przejdź do góry .
Z przygód Sherlocka Holmesa - całość PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1 (page 5 crop).jpg/1
Nakładem i drukiem Wilhelma Zukerkandla
Jeżeli tylko będziesz czekał o kwadrans na dwunastą około wschodniej bramy, dowiesz się o czemś co będzie dla ciebie wielką niespodzianką, a może być przysługą dla ciebie i także dla Anny Morrison. Lecz nie mów o tem nikomu ani słowa.
Wyścigi Wessexu dla 4- i 5-letnich koni
I. 10.000 funtów, II. 300 funtów, III. 200 funtów.
The Copper Beeches obok Winchester.

↑ Prawdopodobnie błąd tłumaczenia lub druku, powinno być raczej „wyjął z rękawa pałkę “ (ang. life-preserver )

↑ Dworzec kolei żelaznej w Londynie.

↑ Czita, wielki, dziki kot, podobny do lamparta. W angielskim oryginale jest cheetah czyli gepard .

↑ Koroner — urzędnik, który bada przyczynę śmierci ludzi zabitych lub zeszłych ze świata w sposób nienaturalny. (Urząd ten pochodzi z czasów Ryszarda Lwie Serce.)

↑ Sławni zbrodniarze angielscy.

↑ at = o

↑ to —

↑ quarter = kwadrans

↑ twelve = dwanaście

↑ learn = dowiedzieć się

↑ maybe = może być

↑ what = co.






Tę stronę ostatnio edytowano 27 kwi 2022, 01:37.
Tekst udostępniany na licencji Creative Commons: uznanie autorstwa, na tych samych warunkach , z możliwością obowiązywania dodatkowych ograniczeń.
Zobacz szczegółowe informacje o warunkach korzystania .



Privacy policy
O Wikiźródłach
Informacje prawne
Wersja mobilna
Dla deweloperów
Statystyki
Komunikat na temat ciasteczek











Strony dla anonimowych edytorów dowiedz się więcej

Podczas mojej długiej i zażyłej przyjaźni z Mr. Sherlockiem Holmesem nie słyszałem nigdy, żeby on kiedy wspominał o swoich krewnych, a prawie nigdy nie mówił o swem dawniejszem życiu. Milczenie jego o tem powiększyło wrażenie czegoś nieludzkiego, jakie on wywarł na mnie, tak, że poczynałem uważać go czasem za jakiś odosobiony fenomen, za mądrość, pozbawioną czucia, za człowieka, któremu brak było sympatyi dla ludzi o tyle, o ile wyróżniał się z pośród nich inteligencyą. Wstręt do kobiet i niechęć do zawierania nowych przyjaźni, cechowały jego charakter nieulegający wzruszeniom, ale nie więcej, jak kompletny zanik wszelkich stosunków z własną rodziną. Przyszedłem już do przekonania, że był on sierotą, niemającym żadnych krewnych, którzyby jeszcze żyli, aż jednego dnia zaczął on, ku mej wielkiej niespodziance, mówić o swoim bracie. [ 10 ] Było to po herbacie, jednego wieczoru letniego. Rozmowa, która wlekła się bezładnie i dorywczo, przechodząc od klubów golfowych do przyczyn zboczenia ekliptyki, zeszła w końcu na kwestyę atawizmu i dziedzicznych zdolności. Przedmiotem dyskusyi była kwestya, jak daleko sięga na potomstwo specyalna jakaś zdolność w pewnym osobniku, i o ile ona zależy od wczesnego ćwiczenia.
— Naprzykład co się ciebie tyczy, mówiłem, z tego wszystkiego, coś opowiadał, zdaje mi się być widocznem, że twoja zdolność do obserwacyi i specyalna łatwość w dedukcyi, zależą od twego własnego systematycznego ćwiczenia.
— W pewnej mierze, odparł zamyślony. Moi przodkowie byli szlachtą wiejską i wiedli taki żywot, jaki jest właściwy ich klasie. Ale nie mniej zawód mój leży w moich żyłach i może pochodzi od babki, która była siostrą Verneta, malarza francuskiego. Zdolności artystyczne odziedziczone z krwią, mogą się wcielać w najdziwniejsze kształty.
— Ale skąd wiesz, że to jest dziedziczne?
— Ponieważ brat mój, Myeroft Mycroft posiada to w wyższym stopniu, niż ja.
Było to rzeczywiście nowością dla mnie. Jeżeli istniał człowiek o takich osobliwych zdolnościach w Anglii, to jak to było [ 11 ] możliwem, żeby ani policya, ani publiczność o nim nie wiedziała. W zadanem pytaniu zauważyłem, że to skromność kazała memu przyjacielowi uznać wyższość swego brata. Holmes roześmiał się na to przypuszczenie.
— Kochany Watsonie, mówił, nie mogę się zgodzić z tymi, co zaliczają skromność do cnót. Logik powinien widzieć wszystkie rzeczy ściśle takiemi, jakiemi są, a niedocenianie siebie samego jest takiem odstąpieniem od prawdy, jak przecenianie zdolności drugiego. Kiedy więc mówię, że Myeroft Mycroft posiada lepsze zdolności obserwacyjne, niż ja, to mówię tylko ścisłą prawdę.
— Czy on młodszy od ciebie?
— Starszy odemnie o 7 lat.
— Jak to możliwe, że nikt go nie zna?
— O! Jest on bardzo dobrze znany w swoim kółku.
— Gdzież więc?
— No! Naprzykład w klubie Dyogenesa.
— Nigdy nie słyszałem o takiem towarzystwie — a moja twarz musiała to tak wyrażać, że Holmes wydobył swój zegarek i rzekł:
— Klub Dyogenesa jest najdziwaczniejszym klubem w Londynie, a Myeroft Mycroft najosobliwszym człowiekiem. Bywa on tam zawsze od kwadrans na piątą do siódmej i 40 minut. [ 12 ] Teraz jest szósta, jeżeli więc wybierzesz się na przechadzkę w ten cudny wieczór, to z przyjemnością zapoznam cię z temi dwoma osobliwościami.
W pięć minut potem byliśmy na ulicy i szliśmy w kierunku Cyrku Regenta.
— Dziwisz się, mówił mój przyjaciel, jak to się dzieje, że Myeroft Mycroft nie używa swych zdolności w zawodzie detektywa? On nie nadaje się do tego.
— Ale, zdaje mi się, mówiłeś...
— Powiedziałem, że on przewyższa mnie w obserwacyi i dedukcyi. Gdyby sztuka śledcza... poczynała się i kończyła na rozumowaniu w fotelu, mój brat byłby największym agentem kryminalnym, jaki kiedy żył. Ale on nie ma ambicyi i energii. Jemu się nawet nie chce sprawdzić swoich własnych nawiązań i wolałby raczej źle rozstrzygnąć sprawę, niż podjąć się trudu, aby się poprawić. Kilka razy przedkładałem mu różne problemy i otrzymywałem rozwiązania, które, jak się potem okazało, były prawdziwe. A mimo to jest on zupełnie niezdolny, by w praktyce wyszukiwać szczegóły, co musi się zrobić, zanim sprawę można przedłożyć sędziemu lub sądowi przysięgłych.
— Więc to nie jest jego zawód?
— Wcale nie. To, co dla mnie jest środkiem [ 13 ] do życia, jest dla niego tylko przedmiotem dyletantyzmu. Zajmuje on poważne stanowisko, bo jest kontrolorem w pewnym departamencie ministeryum. Myeroft Mycroft mieszka na Pall-Mall i idzie do White-Hall codzień rano i wraca wieczorem. Z roku na rok nie ma innego zajęcia i nigdzie go nie widać, tylko w klubie Dyogenesa, który znajduje się właśnie naprzeciw jego mieszkania.
— Nie mogę przypomnieć sobie tej nazwy.
— Bardzo możliwe. Jest wielu ludzi w Londynie, wiesz, z których jedni z nieśmiałości, inni z mizantropii nie życzą sobie towarzystwa swoich bliźnich. Ale nie mają oni wstrętu do wygodnych foteli i najświeższych czasopism. Więc dla ich wygody założono Klub Dyogenesa, który obecnie skupia najbardziej nietowarzyskie i najbardziej nienadające się do klubu jednostki. Żadnemu członkowi nie wolno zwracać najmniejszej uwagi na drugiego. Z wyjątkiem pokoju gościnnego rozmowa jest niedozwolona, tylko w pewnych okolicznościach, a trzy przekroczenia, doniesione komitetowi, powodują wykluczenie rozmawiającego. Mój brat był jednym z założycieli, a i ja przyszedłem do przekonania, że panuje tam bardzo przyjemna atmosfera.
W rozmowie doszliśmy na Pall-Mall i szliśmy wzdłuż tej ulicy od końca St. James. Sherlock [ 14 ] Holmes zatrzymał się przy jednej bramie w pewnej odległości od Carlton i ostrzegając mnie, abym się nie odzywał, wprowadził mnie do sieni. Przez taflę szklaną spostrzegłem wielki, zbytkownie urządzony pokój, w którym znaczna liczba mężczyzn siedziała w koło, każdy na swojem własnem miejscu, i czytała gazety. Holmes zaprowadził mnie do małego pokoju, który wychodził na Pall-Mall, a potem pozostawiwszy mnie na chwilę, powrócił z jakimś mężczyzną, o którym wiedziałem, że mógł to być tylko jego brat.
Myeroft Mycroft Holmes był większym i tęższym mężczyzną, niż Sherlock. Był dosyć otyły, ale twarz jego jakkolwiek pełna, zachowała ten ostry wyraz, który tak charakteryzował jego brata. Oczy, które miały specyalną barwę siwą, zdawały się posiadać zawsze ten introspektywny wygląd, który wtedy tylko zauważałem u Sherlocka, kiedy on wytężał wszystkie swoje siły.
— Przyjemnie mi, że pana spotykam, sir, przemówił, wyciągając swą rękę szeroką i płaską, jak pieczęć. Słyszałem często od Sherlocka o panu, odkąd pan został jego biografem. Swoją drogą Sherlocku, spodziewałem się ciebie widzieć w ostatnim tygodniu w nadziei, że będziesz się mnie radził w sprawie Maner-House. Myślałem, żeś się trochę w swoich głębokich przypuszczeniach pomylił? [ 15 ] — Nie, rozwiązałem tę sprawę, odpowiedział mój przyjaciel z uśmiechem.
— Czy był to Adams?
— Tak, to był Adams.
— Pewny byłem tego od początku. — Usiedli obaj razem we wielkiem oknie klubowem. — Dla człowieka, który pragnie studyować rodzaj ludzki, jest tu najdogodniejsza sposobność, zauważył Myeroft Mycroft . Popatrz na te wspaniałe typy! Spójrz naprzykład na tych dwu ludzi, którzy się zbliżają do nas.
— Markier od bilardu i ten drugi?
— Tak. Co sądzisz o tym drugim?
Dwaj ludzie zatrzymali się naprzeciw okna. Kilka znaków od kredy na kieszeni od kamizelki były jedynymi śladami bilardu, jakie mogłem zauważyć na jednym z nich. Drugi był bardzo małym i opalonym mężczyzną, z kapeluszem na bakier i kilku pakunkami pod pachą.
— Spostrzegam, że to stary żołnierz, rzekł Sherlock.
— I bardzo niedawno ustąpił ze służby, zauważył brat.
— Widzę, że służył w Indyach.
— Jako podoficer.
— Zdaje mi się w artyleryi królewskiej, powiedział Sherlock.
— I wdowiec. [ 16 ] — Ale ma dziecko.
— Dzieci, mój chłopcze, dzieci.
— Proszę cię, odezwałem się śmiejąc, to trochę zadużo.
— Naprawdę, odpowiedział Holmes, nie jest trudno oznaczyć, że człowiek tak ubrany, z rozkazującą miną i spaloną od słońca skórą, jest czemś więcej jak prywatnym człowiekiem i niedawno wrócił z Indyi.
— A to, że niedawno opuścił służbę, widać z tego, że nosi jeszcze buty komiśne, jak się to one nazywają, zauważył Myeroft Mycroft .
— Niema kawalerzyskiego chodu, pomimo, że nosił kapelusz na bakier, jak to wskazuje jaśniejszy kolor skóry po tej stronie jego czoła. Postać jego przemawia przeciw temu, żeby był saperem. Służył więc w artyleryi. A dalej, na przykład, zupełna jego żałoba świadczy o tem, że stracił kogoś bardzo drogiego. Fakt, że robi sam zakupna, wygląda na to, jakby to była jego żona. Ma grzechotkę, co wskazuje na to, że jedno z dzieci jest bardzo małe. Żona zapewne umarła w połogu. A fakt, że pod pachą trzyma książkę z obrazkami, mówi, że jest i drugie dziecko, o którem ma pamiętać.
Zacząłem pojmować, co mój przyjaciel rozumiał przez to, kiedy mówił, że brat jego posiada bystrzejsze zdolności, niż on sam. Rzucił na mnie okiem i uśmiechnął się... Myeroft Mycroft zażył [ 17 ] tabaki z tabakierki szyldkretowej i strzepnął rozsypany proszek ze surduta czerwoną jedwabną chustką do nosa.
— Mimochodem mówiąc, Sherlocku, powiedział, dano mi pod rozwagę bardzo osobliwy problem, coś zupełnie w twoim guście. Ale ja nie mam w istocie energii, aby go śledzić, chyba, że bardzo pobieżnie, ale dało mi to podstawę do bardzo zajmujących dociekań. Jeżeli będziesz tak łaskaw posłuchać. — —
— Kochany Myerofcie, będzie to dla mnie przyjemnością.
Brat jego napisał kilka wierszy na kartce z notesu i zadzwoniwszy oddał ją lokajowi.
— Poprosiłem Mr. Melasa, aby przyszedł, rzekł. Mieszka on nademną i znam go trochę, co go też skłoniło do tego, że udał się do mnie ze swoim kłopotem. Mr. Melas jest z pochodzenia Grekiem i jest sławnym lingwistą. Zarabia na życie częścią jako tłumacz w sądach, częścią jako przewodnik dla podróżnych, którzy zajeżdżają do hotelów na Northumberland Avenue. Pozwolę mu samemu opowiedzieć swoją bardzo ciekawą przygodę.
W kilka minut później przybył do nas tęgi, nizki człowiek, którego oliwkowa cera i czarne jak węgiel włosy, świadczyły o południowem pochodzeniu, chociaż mówił jak wykształcony Anglik. Gwałtownie uścisnął rękę [ 18 ] Sherlocka i jego czarne oczy zaiskrzyły się radością, kiedy się dowiedział, że specyalista ten pragnął usłyszeć jego historyę.
— Nie myślę, żeby mi policya wierzyła, skarżył się, na honor nie myślę. Właśnie dlatego, że oni nic o tem przedtem nie słyszeli, są przekonani, że taka rzecz nie może się wydarzyć. Ale wiem, że nigdy nie będę spokojny, aż się nie dowiem, co się stało z tym biednym człowiekiem z przylepionym plastrem na twarzy.
— Słucham z całą uwagą, wtrącił Sherlock Holmes.
— Stało się to we środę wieczór, mówił Mr. Melas, nie, to było w poniedziałek w nocy — dwa tylko dni temu, rozumie pan. Ja jestem tłumaczem, jak to może panu mój sąsiad powiedział. Znam wszystkie języki, albo prawie wszystkie, ale ponieważ z urodzenia jestem Grekiem i mam greckie nazwisko, więc tylko z tym jednym językiem mam głównie do czynienia. Przez wiele lat byłem głównym tłumaczem greckim w Londynie, a moje imię jest bardzo dobrze znane w hotelach.
Bardzo często się trafia, że używają mnie o późnej godzinie cudzoziemcy, którzy popadną w jakieś kłopoty, albo podróżni, którzy przyjeżdżają późno i życzą sobie moich usług. Nie było więc dla mnie niespodzianką, kiedy Mr. [ 19 ] Latimer, młody człowiek, ubrany bardzo elegancko, przybył do mego mieszkania i prosił mnie, abym pojechał z nim dorożką, która czekała przed drzwiami. Mówił on, że do niego przyszedł w interesie jakiś przyjaciel, Grek, a ponieważ on zna tylko swój ojczysty język, więc pomoc tłumacza jest niezbędną. Dał mi też do zrozumienia, że dom znajduje się w pewnej odległości, w Kensington i jakem to widział, z wielkim pospiechem wsadził mnie do dorożki, kiedy wyszedł na ulicę.
Mówię do dorożki, ale szybko zacząłem powątpiewać o tem, co to był za powóz, w którym się znalazłem. Był on z pewnością obszerniejszy, niż pospolita jednokonka londyńska, a obicie jakkolwiek zużyte, było z kosztownej materyi. Mr. Latimer usiadł sobie naprzeciw mnie i pojechaliśmy przez Charing Cross i na Shaftesbury Avenue. Wyjechaliśmy na Oxford Street i już odważyłem się zrobić uwagę, że było to kołowanie dokoła Kensington, gdy słowa moje powstrzymało nadzwyczajne zachowanie się mego towarzysza.
Wyjął on z kieszeni okropnie wyglądający kastet (cassetête) obciążony ołowiem, i machnął nim kilka razy w tył i naprzód, jakby chciał wypróbować jego ciężar i siłę. Potem położył go obok siebie na siedzeniu, nie mówiąc ani słowa. Zrobiwszy to, zamknął okienka po obu [ 20 ] stronach, a ja spostrzegłem ze zdziwieniem, że były one pokryte papierem, jakby na to, by mi przeszkodzić w patrzeniu przez nie.
— Przykro mi, żem panu zasłonił widok, Mr. Melas, odezwał się. Sprawa jest tego rodzaju, że nie jest mi na rękę, żebyś pan widział miejsca, do którego się udajemy. Mogłoby być dla mnie niedogodnem, gdybyś pan mógł odnaleźć tę drogę napowrót.
Jak pan sobie może wyobrazić, byłem prawie porażony taką mową. Towarzysz mój był silnym, młodym człowiekiem o potężnych ramionach i pominąwszy nawet broń, nie miałem najmniejszej szansy do walki z nim.
— To jest bardzo dziwne postępowanie, Mr. Latimer, wyjąkałem. Pan musisz wiedzieć, że to, co pan czynisz, jest całkiem nieprawne.
— Bez wątpienia, przekracza to nieco granice wolności, odpowiedział, ale my to zrobimy bez pana. Jednak muszę pana ostrzedz, Mr. Melas, jeżeli pan tylko raz będzie usiłował krzyknąć, lub uczynić coś, co jest wbrew moim planom, to będzie pan widział, że sprawa weźmie groźny obrót. Proszę pamiętać, że nikt nie wie, gdzie się pan znajduje, i czy to w tym powozie, czy w moim domu, zawsze pan jesteś w mojej mocy.
Słowa jego brzmiały spokojnie, ale mówił je jakoś tak chrapliwie, że były groźne. [ 21 ] Siedziałem w milczeniu, dziwiąc się, jaki mógł być u dyabła powód porwania mnie w tak oryginalny sposób. Cokolwiek by to było, wiedziałem dobrze, że nie miałem się co opierać i że mogłem tylko czekać, aby zobaczyć, co się stanie.
Prawie przez dwie godziny jechaliśmy, a ja nie miałem najmniejszego pojęcia, dokąd zmierzamy. Czasem turkot kół po kamieniach mówił mi, że jedziemy po bruku, a innym razem jazda gładka i cicha zdradzała ulicę asfaltowaną, lecz oprócz tych różnych odgłosów nie było niczego zupełnie, coby mogło mi dopomódz do odgadnięcia miejsca, gdzieśmy się znajdowali. Papier na obu szybach nie przepuszczał światła, a niebieska firanka zapuszczona była na przedniem oknie. Kwadrans na ósmą opuściliśmy Pall-Mall, a zegarek wskazywał mi za 10 minut dziewiątą, gdyśmy się ostatecznie zatrzymali. Towarzysz mój spuścił szybę, a ja ujrzałem nizką sklepioną bramę wjazdową z lampą palącą się u góry. Gdym wysiadł z powozu, brama otworzyła się i znalazłem się wewnątrz domu, zauważywszy wchodząc do środka jakieś drzewa i łąkę po obu stronach. Nie mógłbym oznaczyć z wszelką dokładnością, czy to była prywatna posiadłość, czy też wieś.
Wewnątrz była kolorowa lampa gazowa, [ 22 ] ale paliła się tak ciemno, że mało co mogłem widzieć, tylko to, że sień miała pewną wielkość i że była obwieszona obrazami. W ciemnem świetle mogłem zobaczyć, że osoba, która otworzyła drzwi, była małym mężczyzną, w średnim wieku, nędznie wyglądającym i trochę przygarbionym. Kiedy się zwrócił ku nam, poznałem po odblasku światła, że nosił okulary.
— Czy to jest Mr. Melas, Haraldzie? zapytał.
— Tak.
— Wybornie! wybornie! Spodziewam się, że pan nie będziesz się gniewał, Mr. Melas, ale nie mogliśmy się obejść bez pana. Jeżeli pan grzecznie z nami postąpisz, to nie pożałujesz tego, ale jeżeli pan spróbujesz jakich sztuczek, to niech pana Bóg ma w swojej opiece.
Mówił on głosem urywanym i nerwowym, chichocząc i napełnił mnie większą obawa niż tamten człowiek.
— Czego panowie życzycie sobie odemnie? zapytałem.
— Abyś pan zadał kilka tylko pytań gentlemanowi greckiemu, który nas odwiedził, i abyś pan dał nam odpowiedzi. Ale niech pan nie mówi więcej, niż się panu poleci, bo — tu znowu powrócił ten nerwowy chichot — bo lepiej żebyś pan wcale nie przyszedł na świat. [ 23 ] Mówiąc to, otworzył drzwi i wprowadził mnie do pokoju, który zdaje się był bogato umeblowanym, ale znowu oświetlała go tylko jedna lampa na pół skręcona. Pokój pewnie był wielki i wytwornie umeblowany, jakem się przekonał, przechodząc przez dywan. Spostrzegłem fotele aksamitne, wysoki biały marmurowy kominek, a po jednej jego stronie coś w rodzaju zbroi japońskiej. Fotel stał tuż pod lampą, a stary mężczyzna wskazał mi go, abym na nim usiadł. Młodszy nas opuścił, ale nagle powrócił innemi drzwiami, wiodąc ze sobą odzianego w jakiś wolny szlafrok mężczyznę, który powoli postępował ku nam. Kiedy wszedł w krąg światła przyćmionego, które pozwalało mi widzieć go wyraźniej, wygląd jego przeraził mnie. Był on śmiertelnie blady i strasznie wychudły, a wytrzeszczone jego oczy błyszczały, jak u człowieka, którego duch jest silniejszy niż ciało. Ale co mnie bardziej przeraziło, niż te oznaki słabości, to to, że twarz jego była dziwacznie pooblepiana plastrami, a jeden wielki kawałek umieszczony był na ustach.
— Masz tabliczkę, Haroldzie? zawołał starszy, gdy ta dziwna postać upadła raczej niż usiadła na fotel. Czy ręce jego są wolne? Teraz daj mu ołówek. Pan masz zadawać pytania, Mr. Melas, a on będzie pisał odpowiedzi. Zapytaj się go przedewszystkiem, czy zdecydował się podpisać papiery. [ 24 ] Oczy człowieka tego zabłysnęły ogniem.
— „Nigdy“, napisał po grecku na tabliczce.
— Pod żadnym warunkiem? zapytałem na rozkaz naszego tyrana.
— Tylko wtedy, gdy da
Orgazm od czarnego przyjaciela
Dwoch facetow z mokra suka
Cycata Gabrysia rucha się pod prysznicem

Report Page