Wsadzila calego do gardla

Wsadzila calego do gardla




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Wsadzila calego do gardla



Konto






Konto






Zamknij






Konto








O autorkach


O blogu


Wspomnienia o Piotrze






Tygodnik Polityka


Pomocnik Historyczny


Poradnik Psychologiczny


Niezbędnik Współczesny


Salon






Wybory Parlamentarne 2019


PiS


Lewica


Koalicja Europejska


Prezydent


Sądy






500 plus


Reforma edukacji


Kościół


LGBT


Prawa zwierząt






Brexit


Unia Europejska


Donald Trump


Bliski Wschód


Rosja


Chiny






Emerytury


PIT


Węgiel


OZE


GAFA


Listki CSR






Książki


Muzyka


Film


Seriale


Wystawy


Teatr


Gry


Paszporty Polityki


Nagroda Architektoniczna






Zdrowie


Wszechświat


Technologie


Zmiany klimatyczne


Nagrody naukowe






Passent


Hartman


Szostkiewicz


Chaciński


Chętkowski


Wszystkie blogi






Historia


Ludzie i style


Klasyki Polityki


Moje miasto


Fotoreportaże


Archiwum


Autorzy


Tematy


O nas


Sklep Polityki



Aby komentować, zaloguj się na konto portalu Polityka.pl
Nie masz konta w Polityka.pl? Zarejestruj się

Newsletter
Prenumerata cyfrowa


iOS i Android W aplikacjach publikujemy pełne wydania tygodnika POLITYKA oraz nasze pisma.



Aplikacja Fiszki
fiszki



Fiszki Polityki Codziennie podsumowujemy dla Ciebie najważniejsze wydarzenia dnia.



Dwutygodnik FORUM
Polityka Insight
Leśniczówka Nibork
Projekt: Cogision , Ładne Halo
Wykonanie: Vavatech
Prawa autorskie © POLITYKA Sp. z o.o. S.K.A.


Wspominaliście parę dni temu o włoskiej winnej aferze. Więcej w tym krzyku niż prawdziwego skandalu. Nie ma żadnego porównania z austriackim chrzczeniem wina glikolem. Tym razem włoscy kontrolerzy zareagowali na pierwsze sygnały i skandal zażegnano w zarodku.
Tym razem oskarżano najznakomitsze winnice o to, że mieszały różne wina z różnych szczepów (co jest zakazane), by sprostać zamówieniom rynku na najwybitniejsze gatunki. A jak było naprawdę to dowiem się w poniedziałek lub we wtorek, gdyż podczas wielkiej imprezy Borsa dei vini Italiani, która odbędzie się w Warszawie, będę mówił o moich przygodach z włoskimi winami. Głównym gościem imprezy jest znakomity enolog Giuseppe Martelli. Zamiast więc plotkować lepiej zająć się samym winem.
Zacznijmy od aperitifów. Na aperitif wybieramy wino białe, pobudzające apetyt, zwiększające wrażliwość smakową, orzeźwiające czyli wytrawne bądź perliste albo nawet musujące. Te same wina białe mogą towarzyszyć lekkiej przekąsce lub też potrawom z owoców morza i ryb.
Nieco cięższe wina białe doskonale pasują do dań z drobiu i wszelkiego innego białego mięsa. Do tego typu win zaliczyć można austriackie rieslingi, francuskie sancerre czy inne wina z górnego biegu Loary. Wśród włoskich win do tej grupy zaliczamy pinot bianco czy weneckie soave.
Są też białe wina aromatyczne, które zazwyczaj dojrzewają w beczkach. Te wina to białe burgundy, alzackie gevurtzraminery, kalifornijskie chardonnay, lub muscaty. Te wina, dość ciężkie jak mówią znawcy, mogą nawet zastąpić wina czerwone i towarzyszyć wszelkim mięsom czyli uczestniczyć nie tylko na wstępie przyjęcia aż do deserów.
Wina różowe (nie powstają one ze zmieszania win białych z czerwonymi), które swą delikatną i subtelną barwę zawdzięczają krótkiej fermentacji moszczu, zanim barwnik wydobywający się ze skórki zaczął dobrze działać, są często winami – wbrew pozorom – mocnymi. Dotyczy to zwłaszcza win hiszpańskich.
Towarzyszyć one powinny potrawom z ryb i owoców morza. Doskonałe są zwłaszcza w upalne letnie dni ponieważ pija je się bardzo oziębione w niskiej (8 st. C) temperaturze.
Wielkim wzięciem w naszym kraju cieszą się wina różowe z Prowansji, Langwedocji i południowej Hiszpanii, a także lekkie i perliste różowe niemieckie.
Ponieważ wina te nie dojrzewają w beczkach miewają na ogół bardzo owocowy aromat i smak. Takie są np. różowe austriackie, które dość intensywnie pachną malinami, z którymi przecież nie maja nic wspólnego.
Wina czerwone na ogół dojrzewają w beczkach dzięki czemu mają doskonały bukiet (zapach), są dość ciężkie, skoncentrowane i pasują do czerwonych mięs, sarniny i wszelkiego dzikiego ptactwa.
Pewnych umiejętności – i znajomości win – wymaga nalewanie do kieliszków, które wydawałoby się czynnością prostą.
Tymczasem wina młode, zarówno białe, różowe jak i czerwone wymagają dotlenienia. Jeśli wlewa je się wprost z butelki należy robić to z dużej wysokości (ok. 20 cm), po to, by wino po drodze zaczerpnęło sporo powietrza. Powoduje to, że w kieliszku wina nabierają bardzo intensywnego zapachu. Innym sposobem dotleniania wina jest dekantacja, czyli przelanie wina z butelki do specjalnej pękatej karafki. W karafce zwanej dekanterką wino dotlenia się, a także łatwiej oddzielić osad, który przez dłuższe leżakowanie w butelce zgromadził się na dnie.
Czasem zdarza się, że po otwarciu butelki człowiek odczuwa przykry zapach a po spróbowaniu niemiły smak. Wina bowiem (ok. 10 proc. całej produkcji) potrafią psuć się. Jeśli z butelki wydobywa się stęchły zapach wilgotnej kory a w smaku wyraźnie czuć korek, wino takie należy wylać lub zwrócić kelnerowi do wymiany. Nie nadaje się ono nawet do kuchni.
Czasem z kieliszka wydobywa się zapach nieświeżych jajek lub kozy. Takie wino można uratować parokrotnie przelewając je z karafki do karafki. Gdy się dobrze dotleni – traci przykrą woń. Można je pić, choć zapewne już nie z taką przyjemnością.
Czasem miłośnicy wina stykają się z trunkiem pachnącym przejrzałymi jabłkami. Takie wino, po dłuższym dotlenianiu, nadaje się do spożycia.
Kolejnym trudnym do wytrzymania zapachem jest zapach octu. Takie wino należy używać w kuchni do sałat bądź też marynat. Nigdy do picia.
Wina są wrażliwe na temperaturę. Jedne rozkwitają pełnią swych aromatów i smaku w wyższej temperaturze a inne wymagają silnego schłodzenia. Wino podane w niewłaściwej temperaturze może całkowicie rozczarować, będzie całkiem inaczej smakować niż wówczas gdy jest właściwie schłodzone.
Bardzo mylące jest określenie temperatura pokojowa. Zazwyczaj bowiem w mieszkaniach temperatura oscyluję wokół 20 st. C a to jest wręcz zabójcze dla każdego wina. Określenie to ukuto w dawnych czasach gdy w pokojach panowała temperatura około 15 st.
Najwłaściwsza temperatura dla poszczególnych rodzajów wina to:
Szampana, wina musujące i białe słodkie należy podawać gdy osiągną od 6 do 9 st.C;
Różowe i białe wytrawne – od 8 do 11 st;
Młode czerwone wina o owocowym smaku – od 12 do 15 st.;
Wina czerwone, beczkowe – od 16 do 17 st.;
Porto – 18 st.
Wino w garnku
Wino w kuchni jest płynem niezbędnym. Nadaje ono smak wielu potrawom. Trzeba tylko wiedzieć jakie wina stosować do jakich dań. I tak do risotta warto wlać pod koniec szklenia ryżu kieliszek lekkiego białego wytrawnego wina . Włoscy kucharze dodają także kieliszek białego wina do rosołu.
Czerwone wytrawne doskonale nadaje się do duszenia mięs. Tu najlepsze są wina lekkie, młode np. chianti lub pinot noir.
Słynna francuska potrawa czyli kura w winie wymaga także czerwonego wytrawnego. Tu nadają się młode burgundy.
Marynaty bez wina są kalekie. Do tego celu nadają się zarówno wina białe jak i czerwone byle miały silna kwasowość. Mięso w marynacie nie tylko nabiera dodatkowego smaku lecz także robi się kruche i delikatne. Dziczyzna i ptactwo – zwłaszcza jeśli trafiły się myśliwemu stare okazy – koniecznie wymagają marynowania w winie.
No cóż, Pyra to też stara sztuka i bardzo dobrze jej robi marynowanie w winie. Przyznaje sie bez bicia – w zasadzie woli białe winą , chociaż i czerwonym nie pogardzi. Jak na wiek raczej taki staropolski przystało, lubi Pyra węgrzyny, rieslingi, wina alzackie i 100 innych. A w sklepach obfitość napitków z całego świata i zawsze można trafić na coś, co smakuje.
Jo tyz, Pyrecko, wole biołe wina. Bo kie wykradzionym z chałupy biołym winem zachlapie swojom kufe, to nimo problemu. A kie zachlapie se kufe winem cyrwonym – to od rozu na moik biołyk kudłak cyrwony ślad zostoje. I wte gaździna podejrzewo mnie, ze kurze ftóregoś z sąsiadów gardło przegryzłek. No chyba ze ftoś wie, jak mozno zmyć cyrwone wino z owcarkowyk kudłów. Ocywiście musi to być wykonalne moimi owcarkowymi łapami 🙂
Prostę, Owczareczku – pić przez słomkę, wtedy na kudełkach śladów zbrodni nie będzie
Wino czerwone zmywa się (byle szybko) winem białym i to nie jest żart. Powinienieś zawsze mieć białe na podłapiu, Owczarku, jeśli Ci się zdarzy wykraść czerwone.
Ale żeby nam tutaj, starym wygom, tłumaczyć jak krowie na pastwisku, że wino różowe nie powstaje ze zmieszania wina czerwonego z białym, to już obraza 😯
Idę dospać.
P.S.Panie Lulku, u mnie sie grało w noża, a nie żadne pikusie. Klipy oraz innej Zośki nie znam, kapsli też nie, natomiast znam kamyczki – musiały być stosownej wielkości i płaskie.
Z tą właściwą temperaturą wina, to w normalnych warunkach domowych mogą być problemy. 8stopni nie problem, ale 12? Obawiam się, że nie trzymam się zasad i podaję wino lekko schłodzone (czerwone) lub bardzo schłodzone (białe).
Smakowitego dnia życzę. 🙂
dla precyzji, Piotrze, ta kura, to kogut ( coq au vin )
Już o tym kiedyś pisałem ale powtórzę (a co mi tam!), bo szukać z tą wyszukiwarką to i tak się nie da.
Prostym sposobem na podawanie wina we właściwej temperaturze jest „zasada pół godziny”.
Po przyniesieniu wina z jakże obszernie zaopatrzonej piwnicy (ach ile tam było szukania, wybierania i kręcenia nosem zanim znaleźliśmy coś odpowiedniego na dzisiejszą okazję) wino białe wstawiamy do lodówki a czerwone nie. Na pół godziny przed podaniem do stołu zamieniamy je miejscami.
Oczywiście przed podaniem czerwonego należy je wyjąć z lodówki.
A to ja ten wpis z pół godziną przeoczyłam. Dzięki, Andrzeju, będę pamiętać i stosować.
Owczareczku! Sa rozne ze tak powiem „domowe” sposoby wywabiania plam z czerwonego wina: posypac sola, nalac wina bialego ( a jesli nie masz pod reka?) etc. etc, a wszystkie albo nazbyt upi..rdliwe, albo malo skuteczne.
Jednak nie w dobie rozwoju nowych technologii. Moje odkrycie (sprzed paru dni) to spray Vanish Oxi Action do dywanow i tapicerki. Zdarzylo mi sie zetrzec ze stolu lniana serwetla pozostale po mojej libacji cwierc butelki czerwonego wina. Na trzezwo z pewnpscia bym tego nie zrobila, no, ale bylo jak bylo, nowie jak na swietej spowiedzu. .
Nazajutrz z niesmakiem zobaczylam lniana serwetke, juz wyschnieta na kosc. Wlasnie mialam wrzucic ja do wiadra na smiecie pod zlewem, az wzrok moj zatrzymal sie na owym sprayu. Pour la hec spryslalam cala serwetke.
I nagle na moich oczach zaczal sie dziac CUD: plama poczela znikac, znikac az znikla zupelnie jak cheshirski kot, nie zostawiajac nawet usmiechu.
Wrzucilam ja do pralki, a kiedy wyszla, nie poznalbyc ze poprzedniego dnia serwetka uczestnuczyla w jakichs ekscesach.
Mysle, ze geste psie futro podpada pod kategorie dywanow i tapicerki. Wiec jesli sie nawet zalejesz ( w tym sensie pierwotnym) winem. to Vanish Oxi Action Stain Remower for Carpets and Upholstery (gee, to brzmi lkepiej niz Uniwresalny Morderca Bolu) wywabi Cie z klopotu, choc nie zlikwiduje bolu lba. Na to juz tylko Uniwersalny Morderca Bolu.
W co grała mama?
W noża, w Zośkę i w gumę. Ta ostatnia była trudniejsza od tanga, bo trzeba było do niej trojga. A właściwie trzech, bo nigdy nie widywało się skaczących chłopaków, zawsze była to płeć nadobna.
Heleno, czy ten Uniwersalny Kryminalista robi takie cuda również z błotem? Moje stałe miejsce pod stołem to już jest plama bez dywanika i mama twierdzi, że byłaby już gotowa opłacić najemników, żeby zrobili z tym porządek, byle tylko byli skuteczni! 🙂
Pewnie tak, Bobiku. Nie probowalam na dywany, choc chodzi mi cos po glowie, ze kupilam te butelke w zwiazku z zalosna proba ocalenia persa przed kocia biegunka. Tymvzasem pers zwiniety w rulon schowal sie pod kanapa.
Chyba nie słyszałam o Uniwersalnym Mordercy Bólu. Piękna nazwa! Co to takiego, Heleno?
To jest to czym ciotka Sally leczyla biednego Tomka Sawyera, dopoki on nie wyleczyl tym jej kota.
O, rany, Tomek Sawyer! O ile pamiętam, to była waleriana, czy źle pamiętam?
Vanish dobry na dywany, chociaż perskiego to ja mam kota tylko i właśnie dwa dni temu chorował.
Acha! Owczarka upapranego czerwonym winem nalezy spryskać tym Vanishem Oxi Action, a potem wrzucić do pralki…
Nie, to byly krople, ktora polski tlumacz przelozyl jako „Morderce Bolu” (Painkiller) choc w rosyjskim zostalo przelozone wierniej jako „Uniwersalnyj Boleutolitiel” – ja Tomka Sawyera czytalam po rosyjsku, jak o calego zreszta Marka Twaine’a.
Jesli dobrze pamietam Ciotka Sally uwazala, ze nalezy Tomkowi dawac Mordrece Bolu niejako profilatycznie,Tomek zas apkikowal te krople szparze w podlodze, az kiedys kroplami zainteresowal sie kot, i Tomek wlal mu to do gardla sczodra reka. Z wiadomymi skutkami: kot wyskoczyl przez okno, wywracajac po drodze sprzety i doniczki (a moze ja to sama wymyslilalm?), zas ciotka przestala dreczyc swego siostreznca diabelska mikstura.
Chetnie bym sobie poczytala Tomka Sawyera, choc sie troche wstydze.
A teraz ide robic loczki przed wyjsciem na miasto z tajna misja.
Heleno – persy, persami ale ja już rok czekam na obrazek i podobieństwo Twojego biurka. Obiecywałaś dawno temu.
Może to biurko jest jeszcze tajniejsze niż ta misja, z którą Helena wychodzi? 🙂
Bobik, Ciebie jeszcze wtedy na blogu nie było, kiedy to Helena targowała palisandrowe 180-letnie biureczko damskie, z szufladami i szufladkami wyklejonymi szarym suknem. Targowała? Prawdę rzekłszy wycyganiła za pół ceny i to jeszcze na raty. Na gębę. Bez umowy. Taka to cywilizacja nie dla Sarmatów. No i Pyra jej paskudnie zazdrościła (nie mówiąc już o tym, że sama by nawet na zadatek nie miała). I Helena rozumiejąca porywy zawistnej duszy polskiej obrazek obiecała, tylko, że aparatu wtedy nie miała i różne inne sprawy Ją absorbowały. Teraz aparat ma, sprawy przedawnione, a Pyra? Dalej zawiszczy.
OK, Pyro, OK. Ide zrobic zdjecie biureczka, ale bede musiala przeslac je Alicji, zas ona etc.
Niech mnie ktoś przytuli 🙁
Cokolwiek nie zrobię, bedę nieszczęśliwa. Klasyczne tak niedobrze i tak niedobrze, zawsze niedobrze.
W Poznaniu są targi ogrodnicze. Nie pojadę – będę żałowała. Pojadę – wpadnę w szaleństwo na widok.
Wszyscy święci i cywilni patroni ogródkowi, miejcie w opiece haneczkę (i jej portfel).
Haneczko rozwiazanie brzmi:
Pojedz, ale zostaw portfel w domu.
*Nirrod przytula*
Haneczko – znacie? Znaaamy! I jak jeszcze!
Sam nieutulony i chwilowo bez portfela,
Bobik
Nie wiem, Haneczko, czy pomoże ale dwie „florystki” uczestniczące co roku w kursach i pokazach, będą dzisiaj nocowały u Pyry. Ani nie ma, więc miejsce się znajdzie, a to są jakieś jej psiapsiółki z Ornakowego towarzystwa.
POslalam zdjecie biurka z pokoiku goscinnego do Alicji, ale ona pewnie poszla troche odespac.
Pyro,
w sobotę do późna pracuję. W tą niedzielę szczęśliwie (lub nie) mam wolne. Pojadę, wezmę odliczony portfel, kartę zostawię w domu.
W ogrodach botanicznych nigdy mnie to nie dopada. Ruszyć niczego nie wolno, więc bezstresowo podziwiam. A takie targi to tortura. Mojego połówka czekają ciężkie chwile, będę mu jęczała w gips po powrocie.
PS.Tak w ogóle to jestem prawie normalna. W zakupach mam bzika tylko na punkcie książek i roślinek.
No i nie moge wyjsc bo sie zaczela burza z piorunami i gradem. Loczki mi zmokna.
Skoro w blogu sa ogrodnicy, to donosze, ze dzisiaj kupilem 8 worków czegos co po niemiecku nazywa sie Rindenmulch. Po polsku nie znam nazwy. Skutecznie hamuje rozwój chwastów i jest wolno dzialajacym nawozem organicznym. Na jesieni posypie ogródek perelkami które nazywaja sie pewnie Polifoska. U nas Blau Korn. Nawóz mineralny do trawy i
Ruda kocica lubi orgazmy
Przelecial stara znajomego
Sabrina ćwiczy na prawdziwym penisie

Report Page