Wielka dupa na koniu

Wielka dupa na koniu




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Wielka dupa na koniu
Podróże z dziećmi, wyprawy w dwójkę i przewodnik po wybornej kuchni

Copyright © 2012-2018 Podróże ze smakiem | gostylla.pl


Wpis nie został wysłany - sprawdź swój adres email!

Błąd sprawdzania e-mail, proszę spróbować ponownie

Sorry, your blog cannot share posts by email.
Praga zachwyciła nas nie tylko piwem, ale także dystansem Czechów do własnych dóbr narodowych: król na zdechłym koniu, gigantyczne niemowlaki na wieży telewizyjnej i obsikujące mapę kraju ruchome penisy. Weekend w Pradze był dla mnie niezbitym dowodem na to, że “Czesi to śmiejące się bestie”, jak powiedział Bohumil Hrabal w Pociągach pod specjalnym nadzorem .
Podobno w Pradze nie można poczuć prawdziwie czeskiego klimatu, bo jest zbyt wielka i kosmopolityczna. Jednak ja właśnie tu zrozumiałam pasję czechofilów i być może gdybym wyjechała poza stolicę i tam zachłysnęła się Czechami, sama zostałabym czechofilką?
To co mnie najbardziej urzekło w Czechach to ich radość życia, dystans do świata i siebie, coś co ich chyba najbardziej od nas, Polaków, odróżnia. Czech się nie umartwia, nie cierpi, nie celebruje martyrologii. Czech kocha piwo i knedliki, a każda knajpa to gospoda – pijesz i jesz. Oj, jak mi się to podobało. Może to są stereotypy, ale co z tego, jak tworzą one obrazek bardzo fajnego człowieka.
Trzy dni, jeden weekend w Pradze i tyle miejsc mnie tu oczarowało – David Černý, gospody, mury i murale, secesja i banalnie – niezwykle fotogeniczna Wełtawa , szczególnie w okolicy Mostu Karola.
Niezwykle kreatywny i kontrowersyjny czeski rzeźbiarz, a przy okazji całkiem przystojny facet, autor niemal wszystkiego co w Pradze zadziwia, zachwyca, a niektórych zniesmacza i szokuje.
Jeden weekend w Pradze i trzy prace Černého wystarczyły nam do tego, żeby się w nim rozkochać: dzieci wspinające się na żiżkovską wieżę telewizyjną , patron Czech, św. Wacław , siedzącego okrakiem na martwym, odwróconym koniu i rzeźby sikające na Czechy.
Nasze pierwsze spotkanie z Černým . 216-metrowy budynek w centrum robotniczej dzielnicy Žižkov , nazywany przez mieszkańców wiertarką albo praskim penisem, po którym wspina się 10 gigantycznych niemowlaków . Jeszcze nie bardzo wiedziałam co myśleć o autorze, ale urodziło się zainteresowanie.
Kompleks imponujących zabudowań w centrum Pragi, w górnej części Placu Wacława , na rogu ulicy Štěpánskiej i Vodičkovej. Lucernę zbudował w latach 1907-1921 Václav M. Havel, dziadek późniejszego prezydenta Václava Havla. Pałac pełni funkcje kulturalną, mieści Wielką Salę, Kino Lucerna, bar muzyczny, pasaż handlowy z ekskluzywnymi markami i św. Wacława Davida Černého . Wacław siedzi na koniu, a koń jest zdechły i wisi pod sufitem z wywieszonym językiem i do góry kopytami. Poza tym wygląda tak samo jak sąsiedni św. Wacław, ten monumentalny, na placu Wacława, na którym znajduje się Pałac Lucerna.
I w tym miejscu zainteresowanie Černým zaczęło zamieniać się w zachwyt i fascynację. :)
W centrum miasta, na Malej Stranie, obok Muzeum Franza Kafki, podziwialiśmy zielone posągi, którymi artysta uczcił wejście Czech do Unii Europejskiej. A uczcił oczywiście po swojemu, bo rzeźby nie dość, ze sikają do zbiornika o konturach Czech, to jeden z nich sika na Pragę, drugi na Brno ;) Dodatkową atrakcją jest to, że można wysłać SMSa pod wskazany obok rzeźb numer, a panowie wysikają jego treść.
Nie widzieliśmy tym razem innej, aczkolwiek także zachęcającej instalacji Černého znajdującej się na podwórku Galerii Futura. To nogi zakończone wypiętą pupą, reszta tułowia “zatopiona” jest w ścianie galerii. 2 takie pupy wchodzą w galerię, a o każdą z nich opiera się drabina, na która można wejść i zajrzeć rzeźbom w pupę. Niestety nie wiem co tam można zobaczyć… Jak będzie następny weekend w Pradze, to będzie i relacja z… pupy. ;)
Nieustannie też śmieszy mnie historia z 2009 roku z Černým w roli głównej, kiedy to z okazji przewodnictwa Czech w Unii Europejskiej miał on rzekomo przewodniczyć artystom z całej Europy w przygotowaniu Entropy – instalacji, która zawisła w Parlamencie Europejskim. Po odsłonięciu okazało się, że współpracujący autorzy rzeźb nigdy nie istnieli, Černý ich wymyślił i stworzył im strony internetowe na potrzeby swojego projektu. Ale największą sensację wzbudziła sama instalacja, która przedstawiała m.in. Bułgarię jako turecką toaletę, Niemcy jako kraj autostrad poprowadzonych na kształt swastyki, Polskę jako kartoflisko, na którym mnisi, gdzieś w okolicy Torunia, wbijają gejowską, kolorową flagę, a Włochy w postaci boiska piłkarskiego, na którym piłkarze onanizują się przy pomocy piłek. Sposób przedstawienia pozostałych krajów można przeczytać w Wikipedii – zachęcam do lektury, warto! :) A na deser wideo przedstawiające samą instalację i wypowiedź autora o swoim zamyśle.
Murale, graffiti, stencile. Jak w każdym europejskim mieście są wszędzie: na blokach wielkomiejskich sypialni, na murach, w parkach i na dworcach. To lubię we wszystkich miastach.
W pobliżu sikających posągów, przy pl. Wielkiego Przeora ( Velkopřevorské náměstí ) znajduje się Lennonova zed’ , czyli Ściana Johna Lennona . W okresie komunizmu ściana była symbolem buntu i walki z komunistycznym reżimem. W latach 80-tych XX wieku ścianę pokryły graffiti inspirowane postacią Lennona i od tego czasu żyje ona własnym życiem – ludzie wciąż dodają tu nowe rysunki i teksty, przez co mur nieustannie się zmienia. Sprawdzimy następnym razem, bo zapewne czeka nas jeszcze niejeden weekend w Pradze.
To nie tylko znakomite piwo, pyszne jedzenie (ziemniaki na 1000 sposobów!) i atmosfera – spokojna, bez agresji. Czeskie lokale są dla mnie wyrazem umiłowania życia, radości z obcowania z ludźmi i przyjemności wynikającej ze spożywania .
Przez jeden weekend w Pradze wypiliśmy w różnych gospodach wiele litrów piwa i zjedliśmy dobre kilkanaście kilogramów ziemniaków. I mam wrażenie, że czeskie piwo połączone z dobrym posiłkiem nie szkodzi tak bardzo na mózg jak alkohol w polskich knajpach, mam też pewność, że tamtejsze piwo jest zacniejsze, łagodniejsze dla żołądka. A dzięki temu, że Czesi mają ogromny wybór lekkich piw można wypić ich naprawdę sporo i nadal bez wysiłku trzymać się w pionie.
Kelnerzy przynoszą piwo do stolika, jak tylko zauważą, że się skończyło. Musisz wyraźnie powiedzieć, że basta – to znaczy nie musisz, ale powinieneś, jeśli nie chcesz już więcej pić. Urzekły mnie też rachunki, na których kelner skreśla kolejne słupki – piwa.
Hamburk » (Sokolovská 55/81, 186 00 Praha 8) – mieszkaliśmy w pobliżu, więc tu zaglądaliśmy zaraz po wyjściu z domu. Swojski klimat, sami lokalsi – a to dobry znak :)
U Mrtvýho ptáka » (Křižíkova 226/16, 186 00 Praha 8) – świetne jedzenie, zupa gulaszowa w chlebie, nakladany hermelin, hranolky, brambory, mmm… A przy wejściu – rower z butem, w bucie prawidło, a do podeszwy przymocowana łyżwa. Klimat trochę krakowsko-kazmierzowski. Szkoda, bardzo szkoda, że w naszych pubach i knajpach podają co najwyżej orzeszki.
Pivnice u Sadu » (Škroupovo náměstí 5, 130 00 Praha 3) – gospoda na Žižkovie, najsmaczniejsza ze wszystkich, w których byliśmy. Przez jeden tylko weekend w Pradze wracaliśmy tu 3 razy. Grzeszne obżarstwo, wyborny Gambrinus, klimat trochę jak w dawnym Ptaszylu na krakowskim Kazimierzu. Ciekawy przekrój gości – grupki młodzieży, zakochane parki, starsi tubylcy z piwnymi brzuszkami, wielodzietna rodzina, matka karmiąca piersią niemowlę i my, turyści.
Tu spróbowaliśmy likieru Agwa – likér z lístků koky. Intensywnie zielony alkohol produkowany z liści koki, tych samych, z których otrzymuje się kokainę! Podano nam go z proszkiem o słodkim smaku (jak vibovit) i rurką, przez którą zjada się proszek przed wypiciem szota ;) Ot, taki rytuał, jak sól i cytryna do tequili.
U Vystřelenýho oka » (U Božích bojovníků 3, 130 00 Praha 3) – legendarna już knajpa na Žižkovie, gdzie ponoć jest największa liczba lokali na metr kwadratowy w Europie! ;) Jej nazwa nawiązuje do patrona dzielnicy, husyckiego wodza i czeskiego bohatera narodowego Jana Žižki, który ponoć stracił oko w bitwie pod Grunwaldem, walcząc jako najemnik po stronie Polaków. Luźna atmosfera, charyzmatyczny barman, trochę ześwirowane towarzystwo i mnóstwo dymu papierosowego. Królowa gospód, zdecydowanie!
V Cípu » (V cípu 834/2, 110 00 Praha 1) – restauracja i pijalnia piwa w stylu komunistycznej stołówki w dzielnicy Nové Město.
Kawiarnia Lucerna » (Vodičkova 36, 116 02 Praha 1) – wielka, ale niezbyt popularna kawiarnia na piętrze Pasażu Lucerna z oknami wprost na Wacława i konia Černého . Czas jakby stanął tu w miejscu, kelnerzy, leniwi i niezbyt mili, jakby z poprzedniej epoki, a mimo to dobrze się tu czuliśmy, może dzięki stylowemu i estetycznemu otoczeniu i widokowi z okien?
Pivovarský klub » (Křižíkova 17, 180 00 Praha 8) – klubokwiarnia na Karlínie. Tyle piwa w jednym miejscu… nie widziałam. 7 lanych plus 250 butelkowych piw z całego świata. I Štěpán, nasze ulubione lane, jasne, świeże i niefiltrowane piwo, które w całej Pradze można dostać jedynie w dwóch miejscach!
Prague Beer Museum » (Dlouhá 46, 110 00 Praha 1) – to jedyna maksymalnie turystyczna knajpa w Pradze, w której bywaliśmy. Tłumy turystów, ciasno, ciemno i śmierdzi – co w innych lokalach bywa atutem, tu jednak nas nieco zmęczyło. Ale to i tak niewielka cena za 30 rodzajów zacnego piwa, z możliwością degustacji wybranych gatunków: http://www.praguebeermuseum.com/images/beer_menu.pdf » . Warto przyjść, skosztować, polubić, ale rekreacyjnie i towarzysko woleliśmy bywać gdzie indziej ;)
Weekend w Pradze, ledwie trzy dni, a Praga co najmniej trzydzieści razy puściła do mnie oko. Nie tylko za sprawą Černého i wypasionych gospód. Dobrym żartem była ulica o wdzięcznej dla Polaka nazwie V Cipu, reklama na sklepie Francouzská vína na Žižkovie, z drzemiącym na beczce Francuzem “po spożyciu”, żółte pingwiny stojące w szeregu nad Wełtawą, przeuroczy pieszy w meloniku na znaku drogowym i najwęższa uliczka świata z sygnalizacją świetlną. Jak nie kochać tego miasta?
Nie wiem jak to się stało, że tyle lat jeździmy do Włoch i tyle miejsc widzieliśmy, a nigdy wcześniej nie dotarliśmy nad jezioro Garda. Zresztą w tym roku też wcale Gardy nie planowaliśmy. Szukaliśmy po prostu rodzinnych wakacji, według kryteriów: w miarę blisko od Krakowa, żeby móc przejechać całą trasę…
Wydaje mi się, że jedną z najciekawszych atrakcji w Lizbonie dla dzieci dużych i małych (a także dla dorosłych) jest Oceanarium, czyli Ocenário de Lisboa. W centralnej części oceanarium znajduje się ogromne akwarium otoczone czterema strefami, które odpowiadają czterem różnym lądowym i morskim ekosystemom. Można je oglądać z dwóch pięter…
Piękne miasto o etruskim rodowodzie, z plątaniną urokliwych uliczek i placyków, zachwycające architekturą, kolorami, i rowerami.
Powiadom mnie o kolejnych komentarzach przez email.
Powiadom mnie o nowych wpisach przez email.
Jeśli zarezerwujesz nocleg na Booking.com korzystając z linku polecającego , po zrealizowanym pobycie otrzymasz zwrot 50 zł!
Gwarantuję, że to działa.
Kliknij, aby dokonać rezerwacji
Wprowadź adres e-mail, aby otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach


Szkoła - zapytaj eksperta
(1582)



Szkoła - zapytaj eksperta (1582)




Wszystkie
(1582)




Język angielski
(831)




Język polski
(387)




Matematyka
(364)





Biznes i Finanse
(36671)



Biznes i Finanse (36671)




Wszystkie
(36671)




Banki
(7897)




Bankowość Elektroniczna
(278)




E-biznes
(4050)




Ekonomia
(1918)




Fundusze UE
(637)




Giełda
(810)




Inwestowanie
(4392)




Kredyty
(1305)




Lokaty
(262)




Marketing i Reklama
(2770)




Media
(1397)




Nieruchomości
(1245)




Oszczędzanie
(382)




Podatki
(2220)



Młode i dziadki
Posuwanie młodej panny na siłce
Ciężarna z ogoloną cipką

Report Page