Wbił się w jej wargi

Wbił się w jej wargi




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Wbił się w jej wargi



The Wattys


Abenteuer


Action


Aktuelle Literatur


ChickLit


Fan-Fiction


Fantasy


Historische Romane


Horror


Humor


Jugendliteratur


Klassiker


Kurzgeschichten


Mystery


Poesie


Romantik


Sachbücher


Science-Fiction


Spirituelles


Thriller


Vampirgeschichten


Werwolf


Zufällig


Übernatürliches







Nagrody Watty




Wydarzenia w Społeczności




Ambasadorzy Wattpada








Stwórz nowe Dzieło



Moje dzieła



Writing contests




The Last Ride ✔️
spis treści



20



3




0




autorstwa @VolpinaFubuki

Obserwuj

niewinne ofiary adolescencji | mata
STARA NAZWA - Pogódź się z Przeszłością
tytuł to nawiązanie do ,,White Mint - Mata"
pierwsze rozdziały nie są zbytnio moimi ulubiony więc tez duzo w nich cringu, p...
"You are mine," He murmured across my skin. He inhaled my scent deeply and kissed the mark he gave me. I shuddered as he lightly nipped it. "Danny, you ar...
Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz


Płatne Opowiadania
Premium
Pobierz aplikację
Język
Autorzy
|
Biznes
Praca
Prasa


Warunki
Prywatność
Dostępność
Pomoc
© 2022 Wattpad


━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
┊ ┊ ┊ ┊ ┊ ┊ ┊
┊ ┊ ┊ ☆ ┊ ┊ ┊
┊ ┊ ✬ ✬ ┊ ┊
┊ ★ ★ ┊
☆ ☆
Kto odbędzie ostatnią przejażdżkę w swoim życiu?
Przekonasz się, czytając...

# fran
# fubuki
# fubukishirou
# hyouga
# ina11
# inazuma
# inazumaeleven
# inazumaelevengo
# last
# ride
# sadstory
# shirou
# thelastride
# yukimura
# yukimurahyouga

Shirō nie spodziewał się, że Fran zadzwoni do niego z propozycją spotkania. Mężczyzna był zdziwiony, jednak przyjął te zaproszenie. W sobotę spotkali się w parku, spacerowali, rozmawiali i poszli do pobliskiej lodziarni. Spędzili bardzo miło czas w swoim towarzystwie i tym razem do Shirō spytał akwamarynowooką czy miałaby ochotę spotkać z nim za tydzień w tym samym miejscu i tej samej godzinie. Młoda kobieta zgodziła się i w ten sposób Fubuki i Yukihyō zaczęli się regularnie widywać. Nim się obejrzeli, minęło pół roku. Był piątkowy wieczór, liliowowłosy siedział w salonie i wpatrywał się w swój telefon. Zastanawiał się, co zrobić. Zaprosić ją już teraz czy też poczekać do przyszłego tygodnia? Po chwili wziął komórkę w dłoń i wybrał numer jasnoniebieskowłosej. Modlił się w głębi duszy, by odebrała.

+




- Halo?- usłyszał po kilku sekundach; odetchnął z ulgą.

+




- Dobry wieczór- odparła Fran.

+




- Fran, masz jutro czas?- spytał Shirō.

+




- Tak, a co?- odrzekła jego była uczennica.

+




- Spotkamy się?- przygryzł delikatnie wargę, oczekując na jej odpowiedź. Chciał usłyszeć jedynie "tak".

+




- Z chęcią- mężczyzna cieszył się jak małe dziecko, kiedy Yukihyō zgodziła się na spotkanie. Szybko ustalili godzinę i miejsce, porozmawiali jeszcze chwilę i zakończyli połączenie. Shirō był bardzo zadowolony, uwielbiał spotykać się z tą młodą kobietą. Od dłuższego czasu czuł jednak, że nie darzy jej zwykłą przyjaźnią czy czymś w tym stylu, ale czymś więcej. Najzwyczajniej w świecie mówiąc, Fubuki Shirō zakochał się w Fran. Kiedy zdał sobie z tego sprawę, nie mógł na początku w to uwierzyć. Ale jak? Jakim cudem nauczyciel mógł zakochać się w swojej - byłej już- uczennicy? Sam szukał odpowiedzi na te pytania i po kilku dniach zrozumiał, że miłość nie wybiera. Zbierał się na wyznanie swoich uczuć od kilku tygodni, jednak za każdym razem nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Lecz tym razem powie jej, co czuje. Wyzna to, nawet jeśli miałoby oznaczać to koniec znajomości.

+




Następnego dnia Shirō wstał o świcie i zaczął szukać stroju odpowiedniego na tę okazję. Miał problemy z dopasowaniem outfitu, bo uważał, że w każdym wygląda źle, głupio, że mu nie pasuje, że to, że tamto. Szarooki przetarł twarz dłońmi i pogrążył się w myślach na kilka chwil, a następnie jakby go olśniło. Naszykował stylizację i poszedł do kuchni. Zjadł szybkie śniadanie, potem wziął szybki prysznic i przebrał się w granatowe jeansy i białą koszulę z haftowanymi niezapominajkami. Odczekał jeszcze chwilę i wyszedł z domu. Pojechał do parku i postanowił zaczekać na Fran. Było słonecznie, idealna pogoda na spacer po parku, lesie, plaży czy górach. Liliowowłosy uśmiechnął się szeroko na widok nadchodzącej postaci. Ubrana w sukienkę w białe i niebieskie kwiatki Fran wyglądała nieziemsko. Wstał i podszedł do niej.

+




- Dzień dobry, panie Fubuki- młoda kobieta posłała mu promienny uśmiech. Shirō objął ją ramieniem.

+




- Wiesz co?- popatrzył na nią.- Mów mi po imieniu- dodał. Znali się już na tyle długo, że mogli darować sobie te wszystkie zwroty i tytuły.

+




- Mhm, dobrze- Fran skinęła głową.

+




- Masz ochotę na lody?- spytał mężczyzna, unosząc do góry brew.

+




- Z chęcią- odparła jasnoniebieskowłosa i poszli do lodziarni. On wziął sobie lody o smaku śmietnakowo-truskawkowym, ona natomiast czekoladowo- bananowe. Szli wolno przed siebie, jedząc swoje desery. Nie musieli rozmawiać, nie potrzebowali żadnych słów. No, bynajmniej akwamarynowooka, bo Shirō wiedział, że milcząc nie wyzna jej swych uczuć. Zaczął więc jakiś luźny temat rozmowy i tak minęło im kolejne czterdzieści minut. W końcu Fubuki uznał, że musi zrobić to w bardziej ustronnym miejscu. Zaprosił Fran do siebie, natomiast ona z chęcią przyjęła zaproszenie.

+




Gdy dotarli już do domu liliowowłosego, młoda kobieta była pod wrażeniem jego wielkości. Nigdy nie przypuszczała, że Shirō może mieszkać w tak okazałej posiadłości. Usiadła w salonie, nadal rozglądając się dookoła siebie.

+




- Napijesz się czegoś?- szarooki podszedł do niej i usiadł obok.

+




- Kawy- odpowiedziała. Trzydziestodwulatek udał się do kuchni, nastawił wodę i zrobił sobie i jej po filiżance kawy. Wrócił do salonu i wręczył jej parujący napój. Kolejne minuty mijały im na rozmowach o dość prostych tematach, takich powszednich. W końcu jednak Shirō uznał, że nie może dłużej czekać. Odłożył filiżankę na ławę, to samo zrobił z jej naczyniem. Po chwili ujął dłonie Yukihyō w swoje i delikatnie pocierał kciukiem ich wierzch. Teraz albo nigdy, powiedział sobie w duchu.

+




- Fran, ja....- zaczął, ale nie za bardzo wiedział jak ubrać to estetycznie w słowa. - Widzisz...ja...to trochę skomplikowane...- zamilkł na chwilę, nie mając pojęcia, co dalej. Między nimi zapanowała cisza.

+




- Coś się dzieje?- Fran zmartwiła się i to nie na żarty; szarooki zaprzeczył.

+




- Ja...zakochałem się w tobie...- poczuł jak jego policzki przybierają różowy kolor.- No kocham cię, no, po prostu cię kocham- dodał szybko, czując jak serce wali mu jak oszalałe. Pewnie teraz Fran wyjdzie i nie będzie chciała go znać. Ona jednak zrobiła coś innego. Rozpłakała się. Ze szczęścia.

+




- Shirō...ja...nie wiem, co powiedzieć...- przytuliła się do niego mocno. Mężczyzna tulił ją mocno, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Ona też go kochała! Rozpierała go nieopisana radość, tak silna, że mógłby góry przenosić.

+




- Mogę skraść ci całusa?- zapytał liliowowłosy mężczyzna, spoglądając na młodą kobietę o akwamarynowych oczach. Fran zastanowiła się przez chwilę.

+




- Możesz- uśmiechnęła się. Shirō przysunął się do niej i delikatnie pocałował w usta. Fran odwzajemniła pocałunek i zachęcony mężczyzna pogłębił go, równocześnie pchając ją na kanapę. Wbił się w jej usta, po chwili wsunął dłoń pod jej sukienkę i zaczął jeździć nią po jej brzuchu.

+




- Ale jesteś słodka- zszedł z pocałunkami na szyję jasnoniebieskowłosej. Fran zarumieniła się.

+




- Ależ panie Fubuki, nie należy tak mówić do swojej uczennicy- zachichotała. Fubuki Shirō podniósł się i spojrzał na nią.

+




- Może, ale ja jestem piekielnie niegrzecznym nauczycielem- puścił jej oczko. Dwudziestodwulatka przygryzła wargi i objęła go za szyję. Liliowowłosy pieścił jej szyję, powoli rozbierając ją z ubrań. Yukihyō odpłaciła mu tym samym, wolno rozpinając mu koszulę. Kilka chwil później leżeli bez żadnych ubrań, pieszcząc się nawzajem. Jeździli dłońmi po swoich ciałach, ciesząc się dotykiem drugiej osoby. Zabawiali się ze sobą przez kilka następnych godzin. Wymęczeni miłosnymi igraszkami leżeli wtuleni w siebie. Shirō bawił się włosami Fran, nawijając sobie ich kosmyk na palca.

+




- Nigdy bym nie pomyślała, że pójdę do łóżka ze swoim nauczycielem- szepnęła jasnoniebieskowłosa, patrząc prosto w oczy swojego wybranka.

+




- Nie- pokręciła przecząco głową.- Niczego nie żałuję- dopowiedziała, głaszcząc jego policzek.

+




- Ja też niczego nie żałuję- ucałował ją w czoło i mocno przytulił. Fran uśmiechnęła się i wtuliła mocniej w ciało liliowowłosego. Oboje wiedzieli, że teraz już nic nie stanie im na drodze do szczęścia, że będą mogli po prostu być ze sobą. Kilka dni później Fran wprowadziła się do Shirō i żyło im się naprawdę wspaniale przez kolejne lata jak nikomu innemu.

+







5. Tajemnicza wyprawa Tomka

Home
5. Tajemnicza wyprawa Tomka



Alfred Szklarski Tajemnicza wyprawa Tomka W tajdze Gwiazdy gasły nad południowo-wschodnim obszarem Rosyjskiego Dalekiego Wschodu1 . Poranna szarość wk...

Alfred Szklarski

Tajemnicza wyprawa Tomka

W tajdze

Gwiazdy gasły nad południowo-wschodnim obszarem Rosyjskiego Dalekiego Wschodu1. Poranna szarość wkradała się w nocny mrok. Wkrótce blaski wschodzącego słońca musnęły kopulaste szczyty gór i po zalesionych stokach spłynęły na równinną, bezkresną tajgę. Wzmagająca się jasność powoli rozpraszała opary otulające dziewiczą puszczę. Z mgieł wyłaniały się zadziwiające szczegóły krajobrazu. Flora właściwa północnej tajdze krzewiła się tutaj obok południowej roślinności wschodnioazjatyckich mieszanych lasów Chin i Indii. Winorośl oplatała świerki ajańskie, a korkowce ussuryjskie, orzechy mandżurskie i krzewy skarłowaciałej aralii rosły obok białych brzóz i limb syberyjskich. Jak okiem sięgnąć, pięły się ku niebu wierzchołki stuletnich cedrów, złotawozielonych modrzewi daurskich, jodeł o białej korze, a wśród nich odcinały się jaśniejszą zielenią lipy amurskie, wiązy, graby, dęby i klony. Promienie słoneczne coraz głębiej przenikały w mgliste ostępy nadamurskiej tajgi, w której ścieżki wydeptane przez renifery krzyżowały

1

się z tropami tygrysów, a podczas parnego lata jakuckie motyle o skromnym ubarwieniu ustępowały miejsca wielkim, pięknym motylom podzwrotnikowym2. W tej okolicy o wschodzie słońca tygrysy powracały z nocnych łowów do swych legowisk. Wtedy jedynie ptactwo, zadomowione na drzewach, wysoko nad ziemią, odważało się krzykiem zdradzać swoją obecność. Tego jednak poranka nawet ptaki za lada szelestem podrywały się do lotu, a dziki zwierz chyłkiem przemykał przez gęstwinę, albowiem odwieczne prawa tajgi zostały naruszone przez najgroźniejszego jej wroga człowieka. Oto grupa tropicieli i łowców zwierząt wtargnęła do ostępu i w pobliżu południowego krańca Gór Burejskich 3 rozłożyła się obozem. Gdy mrok ustąpił, z mgły ścielącej się na leśnej polanie wyłoniły się sylwetki kilku namiotów półkoliście osłoniętych taborem wozów. Pod wozami, przywiązane do szprych kół, spały kudłate psy. Wewnątrz półkola stały szeregiem podłużne skrzynie-klatki, zamykane drzwiczkami z żelaznych prętów. Nie opodal obozowiska pasły się spętane konie. Z jednego namiotu wysunął się niski, barczysty mężczyzna ubrany w spodnie i kurtkę z jeleniej skóry. Bacznie zlustrował wzrokiem okolicę, ukazując śniadą, skośnooką twarz o małym nosie i wydatnych kościach policzkowych. Z zadowoleniem stwierdził, że mgła opada na ziemię. Spojrzał w górę. Zachmurzone prawie od dwóch tygodni niebo nareszcie wypogadzało się i jaśniało w promieniach wschodzącego słońca. Pogodny, niemal bezwietrzny świt zwiastował przerwę w letnich deszczach monsunowych 4

przynoszonych przez południowo-wschodni wiatr znad oceanu. Uśmiech pojawił się na

twarzy mężczyzny. Był on przewodnikiem i tropicielem w wyprawie urządzonej przez białych łowców dzikich zwierząt, przybyłych z dalekiego zamorskiego kraju. Od dawna niecierpliwie oczekiwał na taki właśnie dzień, by zakończyć polowanie na tygrysy. Potem wyprawa łowiecka miała przenieść swój obóz dalej na zachód od Gór Burejskich, poza

2

bezpośredni zasięg letnich deszczów monsunowych, zatrzymywanych przez pasmo górskie. Mężczyzna powrócił do namiotu, skąd znów wyszedł na polanę uzbrojony w starą berdankę5. Obuty w miękkie unty z jeleniej skóry, ruszył ku gęstwinie. W tej właśnie chwili z sąsiedniego namiotu wyjrzał rosły młodzieniec. Był to łowca zwierząt, Tomek Wilmowski, który z ojcem i kilkoma przyjaciółmi przebywał na polowaniu w tajdze amurskiej. Spostrzegł oddalającego się mężczyznę, więc na pół ubrany zaraz pobiegł za nim. - Nuczi6, dokąd to się tak wcześnie wybierasz? Jeśli idziesz na poszukiwanie wytropionych wczoraj tygrysów, to chętnie poszedłbym z tobą - zawołał po rosyjsku, dogoniwszy tropiciela pochodzącego z tubylczego plemienia Goldów7. Nuczi przystanął, odwrócił się do młodzieńca i odparł w łamanym rosyjskim, przeplatając go słowami ojczystego języka: - Moja sprawdzi, czy amby 8są i wróci po wasza. - Wiesz przecież, że potrafię podchodzić zwierzynę. Nie spłoszę tygrysów, weź mnie ze sobą - prosił Tomek. Nuczi zadarł głowę, by spojrzeć w oczy wysokiemu młodzieńcowi. - Twoja tak dobry łowca jak stary Gold, ale amby mieszkają za sopką, daleko! Twoja męczy się tropić, a potem nie może szybko łapać - odparł. - No tak, niby masz rację, Nuczi, ale przy okazji mógłbym upolować coś dla naszych tygrysów. Resztkę dzika rozdzielę im teraz. Muszę je dobrze nakarmić, aby nie hałasowały cały dzień. Sam mówiłeś, że to przeszkadza w łowach - kusił Tomek, mając ogromną ochotę na wypad ze znakomitym tropicielem zwierząt.

3

- Teraz nasza nie może strzelać - stanowczo odpowiedział Nuczi. - Nasza musi złapać amby, a potem polować. Twoja niech nakarmi amby w klatkach, bo inaczej one złe i głośno krzyczą do innych braci w tajdze. Wtedy nic z łowów. - Dobrze, Nuczi, zajmę się tygrysami. Gold porozumiewawczo mrugnął okiem do zmarkotniałego młodzieńca, przewiesił strzelbę na pasie przez ramię i żwawym krokiem zaszył się w leśną głuszę. Tomek z nieukrywanym żalem spoglądał za nim, wszakże w duchu przyznawał mu słuszność. Tutaj, w tajdze nadamurskiej, chwytanie żywych tygrysów odbywało się starym sposobem syberyjskich łowców, to znaczy bez udziału licznej nagonki pomagającej osaczyć zwierzynę. Pogoń tylko kilku myśliwych z psami za tygrysem była bardzo uciążliwa, szczególnie w okolicy sopek, czyli charakterystycznych wzgórz syberyjskich, często pochodzenia wulkanicznego. Kilkuty
Zwykła dziewczyna ruchana na swoim łóżku
Macocha daje pomacać swoje bimbały
Darmowe Porno Do Pobrania

Report Page