W parku samochodzie i knajpie
⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻
W parku samochodzie i knajpie
Opublikowano: 02 wrzesień 2018 | Odsłony: 4887
Jeśli spodobał Ci się materiał to postaw mi kawę. Pomoże mi to dofinansować mój prywatny projekt "Miasta stojące murem", w ramach którego odwiedzam miasta i miasteczka w Polsce otoczone średniowiecznymi murami obronnymi, a następnie przygotowuję o nich materiał.
Wielkie dzięki :)
W długi weekend wypadający na przełomie maja i czerwca mieliśmy okazję odwiedzić Walię. Mimo, że w Wielkiej Brytanii byliśmy już kilkukrotnie to w tej części kraju byliśmy pierwszy raz. Walia to piękne krajobrazy.
#PODRÓŻ
Do Walii można dostać się na kilka sposobów, natomiast z uwagi na pasujące nam połączenia polecieliśmy Ryanairem z Modlina pod Warszawą do Birmingham, a wróciliśmy tą samą linią z Bristolu do Wrocławia. Za bilet do Walii zapłaciłem 137zł, a za powrotny 165zł. Sam lot minął bardzo spokojnie i obył się bez żadnych problemów. Do Birmingham dolecieliśmy na czas.
Do samej Warszawy dotarliśmy samolotem z Katowic, a o poranku był piękny wschód słońca.
Warszawa przywitała nas również piękną pogodą.
Do Modlina można dotrzeć autobusami Modlin Bus spod Pałacu Kultury i Nauki. Cena to zazwyczaj kilkanaście złotych (w zależności jak wcześnie go kupimy).
Drugą część podróży pokonaliśmy pociągiem z Birmingham do Aberystwyth.
Tam zostaliśmy odebrani przez koleżankę, która zawiozła nas na miejsce docelowe New Quay.
To małe miasteczko było naszą bazą wypadową na kilka najbliższych dni. Bilet na linii Birmingham i Aberystwyth zapłaciliśmy 21,5F. Pomiędzy lotniskiem, a dworcem kolejowym kursuje kolejka. Z powodu niewielkiej odległości my poszliśmy piechotą.
#NOCLEG
Jako miejsce noclegowe służył nam popularny w Wielkiej Brytanii karawan, który w Polsce bardziej jest znany jako tzw. domek holenderski lub po prostu kemping.
Karawan to nic innego jak domek o długości około 10-11m i szerokości około 4-5m (są większe).
Nasz był dosyć nowoczesny, mieścił się w nim sporej wielkości salon z narożnikiem, w pełni wyposażona kuchnia, sypialnia z łazienką, dwa mniejsze pokoje oraz dodatkowa łazienka.
Domek wyposażony był w ogrzewanie, więc jest możliwość mieszkania przez pełny rok.
Koszt wynajmu takiego karawanu zaczyna się w promocji od ponad 95 funtów za kilka dni. Brytyjczycy bardzo lubią tę formę spędzania wolnego czasu.
W przypadku zwiedzania Walii można skorzystać z firmy Pencnwc .
#NEW QUAY
Do New Quay dojechaliśmy wieczorem, więc po zameldowaniu się poszliśmy pochodzić sobie po miasteczku.
Niemal cały wieczór spędziliśmy w miejscowej knajpie The Sea Horse Inn grając z miejscowymi w kalambury i pijąc dobre piwko :-)
Dzień rozpoczęliśmy od typowego brytyjskiego śniadania w The Old Watch House.
Do wyboru było kilka wersji, ale w zależności od składu trzeba się liczyć z wydatkiem 8-12 funtów.
Po tak pysznym posiłku ruszyliśmy w stronę Parku Narodowego Pembrokeshire Coast.
#PARK NARODOWY PEMBROKESHIRE COAST
Do parku dotarliśmy samochodem, a dojazd zajął około 2h. Znajduje się tam wiele ciekawych miejsc. Chronione jest wybrzeże z pięknymi skalistymi klifami.
W pierwszej kolejności dotarliśmy do małej wioski Bosherston, w której w St. Govan’s Inn wypiliśmy dobrą kawę.
Nieopodal lokalu znajduje się stary kościół “Saint Michael and All Angels“ z XIII wieku.
#SAINT GOVAN'S CHAPEL (KAPLICA ŚW. GOVANA)
Kaplica św. Govana znajduje się kilka kilometrów od miejsca, gdzie stanęliśmy na kawę.
Dojeżdżając na miejsce wjeżdża się na poligon, więc trzeba zwrócić uwagę, czy jest możliwość wjazdu.
W naszym przypadku się udało i nie było ćwiczeń.
Kaplica św. Govana pochodzi z XIII wieku i położona jest na klifie nad brzegiem morza pomiędzy skałami. Według legendy św. Govan przybył do Pembrokeshire, a piraci z wysp Lund próbowali go złapać. Wtedy szczelina w skale się otworzyła i dała mu schronienie.
Do kaplicy prowadzą w przybliżeniu 74 schodki, ponieważ według tradycji nie da się ich policzyć.
Z kaplicy skierowaliśmy się w stronę Green Bridge, czyli ciekawej formy skalnej, którą opiszę za moment.
Spacerem idzie się do niej godzinę i wchodzi się na poligon.
Niestety po kilku minutach pojawiła się ogromna mgła i widoczność została bardzo ograniczona.
Mimo wszystko kontynuowaliśmy spacer. Po drodze minęliśmy kilka ciekawych miejsc.
Jednym z nich była zatoczka wchodząca w głąb lądu z klifami, a drugim bardzo wąska szczelina również wcinająca się w ląd.
Niestety po kilku minutach zaczęło padać, więc wróciliśmy do auta i do Green Bridge podjechaliśmy samochodem.
#GREEN BRIDGE
Green Bridge to naturalna formacja skalna podobna do tej, która jakiś czas temu zawaliła się na Malcie.
Niestety mgła bardzo ograniczała widoczność, przez co była ona słabo widoczna.
Green Bridge jest otoczony przez klify oraz skały wystające z oceanu.
Jedna z nich nosi nazwę Elegug Stacks.
#BARAFUNDLE BEACH (PLAŻA)
Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy była plaża Barafundle Beach uważana za jedną z najpiękniejszych w Europie.
W 2004 była na liście 12 najładniejszych plaż na świecie.
Nieopodal znajduje się parking, który w sezonie letnim jest płatny kilka funtów. Z parkingu do plaży trzeba kawałek podejść, ale widoki ze spaceru są niesamowite.
Ostatnim punktem tego dnia była niewielka miejscowość Carew.
Znajduje się tam zamek z XIII wieku, ale niestety był właśnie zamykany.
Obok niego znajduje się bardzo malownicza rzeka.
#CAREW INN
Ostatecznie w restauracji Carew Inn znajdującej się obok zamku zjedliśmy kolację. Za posiłek dla dwóch osób zapłaciliśmy 30 funtów, a w tej cenie mieliśmy łososia w cieście francuskim oraz coś, co przypominało lasagne. Jedzenie było wyśmienite.
Po posiłku wróciliśmy do New Quay na nocleg, a następnego dnia w planach mieliśmy zdobycie najwyższego szczytu Walii Snowdon :-)
Pierwszy dzień minął nam bardzo ciekawie, a miejsca, które odwiedziliśmy były wręcz cudne.
Copyright © 2019 Antek w podróży. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Polityka prywatności (ciasteczka)
Używamy plików cookie, aby ulepszyć naszą stronę internetową i Twoje doświadczenia podczas korzystania z niej. Pliki cookie używane do niezbędnego działania tej witryny zostały już ustawione. Aby dowiedzieć się więcej o używanych przez nas plikach cookie i sposobach ich usuwania, zapoznaj się z naszą polityką prywatności .
Email (Required)
Name (Required)
Website
Pójdziesz, bo iść musisz, bo Cię los do marszu zmusił
Miesiąc spędzony w Kazachstanie to dziesiątki odwiedzonych miejsc, setki zachwytów, przemili Kazachowie, czaj z lemonem i pyszne pierożki, ale to już wiecie z poprzedniego wpisu. Teraz spróbuję przedstawić więcej konkretów: jak dostać się do Kazachstanu, czym i ile zapłacić za czaj, jak zdobyć internet, gdzie spać, jak przemieszczać się po kraju, no i najważniejsze – czy da się to zrobić bez znajomości języka (oczywiście, że tak!). Zapraszam!
Dlaczego Kazachstan? Jak to jest zyskać i stracić status gwiazdy? Czy mąż może zostać w Polszy, podczas gdy żona przemierza kazachskie stepy? Ile miseczek czaju z mlekiem można wypić w czasie jednego śniadania? – o moich luźnych przemyśleniach po powrocie z Kazachstanu przeczytacie TU.
Do wyboru jest kilka możliwości, można m.in. lecieć linią WizzAir z Budepesztu do Astany. My wybrałyśmy jednak swojski LOT. Za bilety z Warszawy do Astany i z powrotem zapłaciłyśmy około 800 zł, w cenie biletu był bagaż rejestrowany. Bilety na czerwiec 2018 r. kupowałyśmy w styczniu. Lot trwa kilka godzin – wyleciałyśmy późnym wieczorem o godz. 23.00, a na miejscu byłyśmy dzień później o 07:45. Trzeba pamiętać, że Kazachstan leży w dwóch różnych strefach czasowych. W Astanie doliczyć trzeba 4 godziny w stosunku do czasu polskiego.
Od 1 stycznia 2017 r. Polacy mogą podróżować do Kazachstanu bez wizy, jeśli okres ich pobytu nie przekracza 30 dni kalendarzowych. Stąd też decyzja o wyjeździe na miesiąc – jeśli można bez zbędnej papierologii, trzeba korzystać!
Do centrum Astany dostaniemy się bez problemu autobusem nr 10. Bilet kosztuje 90 tenge (ok. 1 zł) i można go kupić u kierowcy, a raczej u Pana/Pani Biletomat. Tak nazwałyśmy osobę, która w autobusach kontroluje i sprzedaje bilety. Znajdziemy ją zawsze z przodu pojazdu. Cecha charakterystyczna: niebywała umiejętność przeciskania się między pasażerami nawet w najbardziej zatłoczonym autobusie.
Na lotnisku w Astanie znajduje się oczywiście kantor, w którym wymienić można część pieniędzy (kurs nie powala, dlatego lepiej wymienić niewielką kwotę). My zabrałyśmy dolary i wymieniłyśmy je na kazachską walutę – tenge . W uproszczeniu można przyjąć, że 100 tenge to 1 zł. (w rzeczywistości to trochę więcej).
Czy Kazachstan jest drogi? Generalnie nie, ceny w knajpach zazwyczaj są niższe niż w Polsce, podobnie ceny artykułów żywnościowych, choć tu już bywa różnie. Nie wiedzieć czemu, nieproporcjonalnie drogie były dżemy i żółte sery. Zakwaterowanie zazwyczaj mieściło się w „polskich normach średniobudżetowych”. Oczywiście trzeba liczyć się z tym, że tam, gdzie walą turystyczne tłumy, będzie drożej.
Przykładowe ceny w Kazachstanie (czerwiec 2018):
2 pizze i dzban czaju z lemonem w knajpie w Astanie (dla 4 osób) – 4000 tenge (ok. 41 zł)
cappucino w kawiarni w Astanie – 750 tenge (ok. 8 zł)
zupa z soczewicy z knajpie w Astanie – 650 tenge (ok. 7 zł).
bilet na wypasiony nocny pociąg Ałmaty – Astana (ok. 1300 km.) z miejscami do leżenia – 16 000 tenge (ok. 165 zł)
taxi w Ałmatach z dworca do hostelu (ok. 3,5 km) – 2000 tenge (ok. 20 zł.)
lek na przeziębienie (taki gripex – 900 tenge (ok. 9,20 zł)
ser żółty 0,25 kg – 622 tenge (ok. 6,40 zł)
100 g. sałatki w supermarkecie – 150 tenge (ok, 1,50 zł)
taksówka do Wielkiego Jeziora Ałmackiego – 1000 tenge/os (ok. 10 zł)
obiad w barze mlecznym w Ałmatach (uszka, sałatka, kompot) – 960 tenge (ok. 9,80 zł)
omlet w knajpie w Ałmatach – 400 tenge (ok. 4 zł.)
10 jajek – 375 tenge (ok. 3,80 zł)
czaj z lemonem w knajpie – rozrzut cen był niesamowity, od 350 tenge (3,50 zł) do aż 1800 tenge (18 zł, to była najdroższa herbata w Kazachstanie!)
porządny obiad w knajpie w Ałtamach (kurczak z warzywami) – 1290 tenge (ok. 13 zł)
taxi z Ałmatów do Basshi w Parku Narodowym Altyn Emel (ok. 270 km.) – 16 000 tenge/samochód (ok. 160 zł)
nocleg w Basshi ze śniadaniem i obiadokolacją – 4000 tenge/os (ok. 40 zł)
kierowca i samochód z Basshi na Śpiewającą Wydmę – 20 000 tenge (ok. 200 zł)
kierowca i samochód z Basshi do wzgórz Aktau i Katutau – 25 000 tenge (ok. 250 zł)
taxi z Tekes nad jezioro Tuzkol i z powrotem (ok. 30 km.) – 2000 tenge/os (ok. 20 zł)
szaszłyk z baraniny na bazarze – 300 tenge (ok. 3 zł)
podwózka z kazachską rodziną z Tekes do Tałgaru (ok. 300 km.) – 2500 tenge/os. (ok. 25 zł)
wypasiony hotel w Tałgarze – 10 000 tenge/os (ok. 100 zł)
kilogram nektarynek – 500 tenge (ok. 5 zł)
marszrutka z Tałgaru do Ałmatów (ok. 40 km.) – 150 tenge (ok. 1,50 zł)
nocny pociąg z Ałmatów do Tarazu z miejscem do spania (ok. 500 km.) – ok. 2500 tenge (ok. 25 zł)
nocleg w Tarazie, pokój 2-os ze śniadaniem – 3500 tenge/os. (ok. 35 zł)
marszrutka z Tarazu do Szymkentu (ok. 180 km.) – 1100 tenge/os. (ok. 11 zł)
hostel w Szymkencie (pokój wieloosobowy) – 2000 tenge/os. (ok. 20 zł)
marszrutka z Szymkentu do Turkiestanu (ok. 180 km.) – 1000 tenge/os. (ok. 10 zł)
litr pysznego domowego kompotu w butelce po coca-coli – 250 tenge (ok. 2,50 zł)
marszrutka z Szymkentu do Sajramu – 70 tenge (ok. 70 gr.)
nocleg w hostelu w Ałmatach (sala wieloosobowa) – 1600 tenge/os. (ok. 16 zł)
nocleg w obleśnym hotelu w Burabaju – 2500 tenge/os. (ok. 25 zł)
małe opakowanie kawioru – 250 tenge (ok. 2,50 zł)
uzbeckie manty w knajpie w Burabaju – 1400 tenge (ok. 14 zł)
koszt samochodu i kierowcy na 3 dni (kanion Szaryński, jeziora Kolsai i Kaindy) – 150 000 tenge dla grupy 4 osób (ok. 1500 zł, ok. 375 zł/os.)
Koszt wynajęcia przewodnika wysokogórskiego na 2 trekkingi:
(więcej o trekkingu w Kazachstanie przeczytasz TU ).
wejście na Big Almaty Peak – 66 000 tenge za grupę 4 osób (ok. 660 zł., 165 zł. za osobę)
3-dniowy trekking w górach Ałatau Zailijski – 100 000 tenge za 2 osoby (ok. 1000 zł., 500 zł. za osobę)
Miesiąc w Kazachstanie kosztował mnie niecałe 4000 zł. (plus koszt biletów lotniczych). Na pewno byłoby mniej, gdyby nie moje ciągoty do gór, zwłaszcza tych nieco wyższych, w które bałabym się zapuścić sama. Stąd decyzja o wynajmie przewodnika, której zresztą ani trochę nie żałuję. W trakcie pobytu korzystałyśmy trochę ze stopa, a w namiocie spałyśmy tylko w kanionie Szaryńskim i 2 razy w górach. Z całą pewnością można pojechać na miesiąc do Kazachstanu i wydać mniej, ale ja nie żałuję nawet jednego tenge wydanego na mój kazachski mozół
Z tym problemu nie powinno być. W Astanie i Ałmatach baza hotelowa jest tak rozbudowana, że nawet najbardziej wybredny turysta znajdzie coś dla siebie. Do dyspozycji są zarówno wypasione, wielogwiazdkowe hotele za nieprzyzwoite ilości tenge, jak i zwykłe, sympatyczne hostele, które przygarną nas już za równowartość kilkunastu złotych.
W miastach takich jak Taraz, Szymkent czy Burabaj baza noclegowa jest skromniejsza, ale spokojnie znajdziemy coś w dobrym standardzie za ok. 30-40 zł. Nieprzyjemnie zaskoczył nas za to Turkiestan – znalezienie tam noclegu graniczy niemalże z cudem, o czym ostrzegała nas pewna kazachska matrona – pani Nina. Pani Nina była właścicielką hostelu w Szymkencie i wiedziała wszystko o wszystkich. Początkowo zupełnie jej nie wierzyłyśmy – no przecież Turkiestan to spore, dość turystyczne miasto, na pewno roi się tam od hosteli, hoteli i tym podobnych przybytków. No właśnie nie. Pani Nina, jak zwykle zresztą, miała rację.
Najmilej wspominam jednak noclegi pod kazachskimi strzechami. W Basshi , do którego na pewno dotrzecie, jeśli będziecie chcieli odwiedzić Park Narodowy Altyn Emel, nocleg znalazł nas sam. Kolejna kazachska matrona wypatrzyła nas w „centrum” wsi, następnie poczęstowała pierożkami domowej roboty i wtedy właśnie zrozumiałyśmy, że chcemy u niej nocować (za ok. 40 zł za noc ze śniadaniem i kolacją). W Tekez , pod chińską granicą, również spałyśmy u kazachskiej rodziny. Wcześniej łapałyśmy stopa gdzieś w tamte okolice i kierowca przywiózł nas po prostu do swojego domu. Za gościnę zapłaciłyśmy po ok. 20 zł. We wsi Saty , niedaleko jeziora Kaindy, za nocleg z wyżywieniem płaciłyśmy po 50 zł. Zabrał nas tam nasz kazachski kierowca, z którym podróżowałyśmy przez 3 dni. Decydując się na nocleg u kazachskiej rodziny bądźcie jednak przygotowani na to, że standard może nieco odbiegać od pięciu gwiazdek (tym lepiej!).
W wielu miejscach można spać w jurtach (np. w kanionie Szaryńskim, nad jeziorem Kaindy i Kolsai). Koszt wynajęcia takiej jurty to (w przypadku kanionu Szaryńskiego) ok. 450 zł. Niestety nam nie udało się przespać się w jurcie, ale w namiotach też było fajnie (i za darmo!).
Noclegów szukałyśmy głównie poprzez booking.com. Nie rezerwowałyśmy nic z dużym wyprzedzeniem (poza pierwszym noclegiem w hostelu w Astanie), szukałyśmy okazji na bieżąco, bo także plan naszego wyjazdu tworzył się z dnia na dzień.
Ze względu na duże odległości między miastami, w Kazachstanie bez pociągu ani rusz! My 4 razy korzystałyśmy z nocnych pociągów, przemieszczając się:
– z Astany do Ałmatów (ok. 1300 km.). To wypasiony, nowoczesny pociąg z miejscami do leżenia za 16 000 tenge (ok. 165 zł), choć cena zmienia się w zależności od tego kiedy kupujemy bilet. W Astanie kupiłyśmy bilet w jednej z licznych agencji turystycznych, natomiast w drodze powrotnej bilety kupowałyśmy przez internet na stronie https://tickets.kz/en/gd – przetestowane, działa. Na dworzec kolejowy w Astanie dojedziemy m.in. linią nr N105 (150 tenge, ok. 1,50 zł).
– z Ałmatów do Tarazu (ok. 500 km.), miejsce do spania – ok. 2500 tenge (ok. 25 zł).
Przejazd takim pociągiem to zawsze doświadczenie przez duże D. Ludzie wypytują, skąd i dokąd jedziemy, a przede wszystkim – skąd się tu wzięłyśmy. Prowadzisz więc kulawe rozmowy w języku rosyjskim, którego nie znasz. Babuszki sprzedają ubrania i jedzenie, a za oknami podziwiać możesz rozległy step, wielką pustkę. I jeszcze jedna istotna sprawa – j eśli odjeżdżacie z Ałmatów, koniecznie sprawdźcie, czy wasz pociąg odjeżdża z dworca Ałmaty1 czy Ałmaty2. Wierzcie mi, że prawdziwa przygoda zaczyna się wtedy, kiedy na pół godziny przed odjazdem pociągu orientujesz się, że jesteś na złym dworcu – true story!
Jeździłyśmy także marszrutkami , które czasem trudno rozróżnić od taksówek. Kiedy jednak przychodzi do płacenia, nie ma żadnych wątpliwości – marszrutki są dużo tańsze. Przykładowo:
– marszrutka z Tałgaru do Ałmatów (ok. 40 km.) – 150 tenge (ok. 1,50 zł)
– marszrutka (nr 140) z Szymkentu do Sajramu – 70 tenge (ok. 70 gr.)
– marszrutka z Szymkentu do Turkiestanu (ok. 180 km.) – 1000 tenge/os. (ok. 10 zł)
– marszrutka z Tarazu do Szymkentu (ok. 180 km.) – 1100 tenge/os. (ok. 11 zł)
Każdy szanujący się taksówkarz za tę samą trasę zdarłby z was dużo więcej. Można także łapać stopa, ale różnie z tym bywa. Często kierowcy za taką podwózkę chcą pieniędzy, dlatego dobrze ustalić przed zajęciem miejsca w samochodzie, czy dobrze się rozumiecie Nam udawało się jeździć za darmo, ale zdarzało się także, że za podwózki płaciłyśmy. Generalnie z podwózkami nie było problemów – zawsze ktoś się zatrzymał (prędzej czy później ). No, może jeden jedyny raz miałyśmy taką wizję, że zostaniemy na stepie już na zawsze, ale ostatecznie ktoś nas zgarnął z drogi . A jeśli potrzebujecie podwózki w dużym mieście – po prostu stańcie przy ulicy i zamachajcie ręką. Na pewno znajdzie się ktoś, z kim uda się dobić targu i zostaniecie zawiezieni gdzie tylko chcecie. Kto wie, może nawet kierowca miejskiego autobusu specjalnie dla was zmieni trasę, żeby tylko zawieźć was na dworzec? (true story!)
Skorzystałyśmy także z opcji wynajęcia samochodu z kierowcą, żeby zobaczyć to, na czym najbardziej nam zależało – kanion Szaryński, jeziora Kolsai i Kaindy. Można oczywiście dotrzeć do tych miejsc na własną rękę, komunikacją miejską i stopem (albo wynajętym samochodem), ale byłyśmy we cztery i stwierdziłyśmy, że stać nas na takie burżujstwo (150 000 tenge dla grupy 4 osób, ok. 1500 zł, ok. 375 zł/os.). Chętnym mogę podać kontakt do Nurzhana – polecam! My dostałyśmy namiar na niego w Centrum Informacji Turystycznej w Ałmatach. Do Śpiewającej Wydmy w Parku Narodowym Altyn Emel, a także na wzgórza Aktau i Katutau pojechałyśmy z kierowcami, którzy czekają na turystów w Basshi i są otwarci na negocjacje cenowe (wyniki naszych negocjacji: kierowca i samochód z Basshi na Śpiewającą Wydmę – 20 000 tenge (ok. 200 zł), kierowca i samochód z Basshi do wzgórz Aktau i Katutau – 25 000 tenge (ok. 250 zł).
Pozostaje także opcja wypożyczenia samochodu i przemierzania kazachskich stepów autem. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o takim sposobie zwiedzania Kazachstanu, zajrzyjcie na bloga W podróży. Od czasu do czasu , gdzie znajdziecie zarówno informacje praktyczne, jak i relacje z odwiedzonych miejsc. Polecam!
No i przechodzimy do sedna. Możemy jeździć stopem po kazachskich bezdrożach, załatwiać się w wychodkach i jeść baraninę na ulicy, ale internet musi być! My kupiłyśmy sobie startery Altel za całe 300 tenge (ok. 3 zł), w tym trochę internetu, ale nie za dużo (nie pamiętam dokładnie ile, ale starczyło na kilka dni). Następnie doładowałam sobie konto – 10 GB internetu za 2000 tenge (ok. 20 zł). Operacji tej dokonałam przy nieocenionej pomocy jednego z naszych kierowców, który doładował mi konto zdalnie (sama nigdy nie przebiłabym się przez te kazachskie krzaczki). Karty i doładowania mo
Głęboko być w niej to mega rozkosz
Zrobił piękną i ciasną dupeczkę na pieska
Zrobiona na pieska bardzo to lubi