W azjatyckie usta

W azjatyckie usta




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































W azjatyckie usta

Czerwone usta i pokryte czarno-karmazynowym osadem mocne zęby oraz szkarłatne plamy na chodniku to popularny widok w tropikalnych regionach Azji. 

W dzień odpoczywają. Nawiedzają w nocy. Atakują z nienacka. Niepostrzeżenie wbijają ostre kły w najcieplejszą z tętnic. Pochowane, zapomniane, wyklęte, chore dzieci Judasza, Tepesza, Ossenfeldera, Stokera. Nie straszne im upadki z wysokości, rany cięte, złamania. Boją się słońca, krzyży, czosnku, osinowych kołków i srebrników. Chodzą po ziemi, wiecznie spragnione kojącej ból półistnienia niczym wino, świeżej krwi. 

Selamat malam , usłyszałem damski, zachrypnięty głos. Rozejrzałem się uważnie dookoła. Jedynym żywym stworzeniem, które rzuciło mi się w oczy był podrywający się do biegu w stronę, oświetlonych blaskiem pełni księżyca, bambusowych chat szczur. Tupot kroków szczura, na chwilę zagłuszył szumiące na wietrze korony palm kokosowych. Nie chcąc mu wejść w drogę, zacząłem iść w przeciwnym kierunku. Selamat malam , powtórzył, tym razem głośniej, cienki, wysoki, mocno zachrypnięty głos. Selamat malam, odpowiedziałem mając nadzieję, że uda mi się wreszcie ustalić skąd dobiega. Datang ke sini , odpowiedział głos. Ke sini mana? Zapytałem, zastanawiając się czy pochodzi od osoby, do której należał cień machającej w moim kierunku, kościstej ręki. Sini , usłyszałem. Głos i cień wydawały się do siebie pasować. Mijając wbite ciasno obok siebie w ziemię bambusowe listwy i rozłożone tuż obok nagrobka ceraty z suszącym się goździkiem, podszedłem w stronę ciemnej sylwetki siedzącej przy skaczącym w lampie plitu płomieniu. Silakan duduk, powiedział głos. Usiadłem na wykonanym z drewna kokosowego, masywnym taborecie. Podnosząc wzrok od karmazynowych plam na szarym piasku, w świetle lampy, zobaczyłem smukłe, żylaste dłonie wychudzonej kobiety w bardzo podeszłym wieku. Spojrzałem w czarne jak dwa kawałki węgla, okrągłe oczy. Po chwili, brwi pomarszczonej twarzy uniosły się lekko ku górzę a przyjmujące wyraz uśmiechu, szkarłatne usta, odsłoniły pokryte czarno-purpurowym osadem zęby. W ciągu niespełna sekundy, uporządkowałem w głowie wszystkie elementy układanki, uświadamiając sobie nagle, że nierównomiernie rozłożona na matowych ustach czerwień nie pochodzi od niezdarnie użytej pomadki. 

Nieodłącznym elementem ogrodów wielu floreskich domów jest nagrobek. 

Czy się stoi, czy się leży; czy się wierzy, czy się nie wierzy, hybrydy zwane wampirami istnieją jedynie w ludowych przekazach, poezji, literaturze pięknej, grach komputerowych i filmach. Nawiedzający nocami park elegant w długim płaszczu, prędzej rozchyli jego poły eksponując muskulaturę niż zamieni się w nietoperza. Stojące przed niemal każdym floreskim domem nagrobki czy czerwone plamy na wydeptanym w kambodżańskiej dżungli szlaku mogą budzić grozę. Szczególnie, jeśli za plecami pojawi się jeden z najpowszechniejszych widoków Azji - czerwone usta z ostrymi zębami żującymi sumiennie betla. Betel to jedna z najpopularniejszych, legalnych używek tropikalnych regionów Azji. Tylko nie połykaj , powiedział ubrany w salwar khameez , pakistański kramikarz zawijając sprawnie w, posmarowany od wewnętrznej strony mlekiem wapiennym , liść pieprzu betlowego, rozdrobione w moździerzu pestki palmy areki, odrobinę tytoniu i przyprawy. Co to jest? , zapytałem. Paan , odpowiedział wyszczerzający w uśmiechu czarne zęby sprzedawca. Ale co mam z tym zrobić? No jak to co? Żuć to . 

Zacząłem rozwijać liść. Nie tak , krzyknął kramikarz. Liść też , dodał. Wziąłem do ust całość. Miałem wrażenie jakbym poczuł na raz wszystkie smaki ze zdecydowaną przewagą gorzkiego i ostrego. Wystarczyło mi kilka sekund by poczuć mocne palenie ostrych przypraw i wypluć całą biało-czerwonawą maź do odkrytego kanału. Zakręciło mi się w głowie, zaczął boleć mnie brzuch a moje ubrania zrobiły się mokre od potu. Usiadłem. Co to do cholery jest? Zapytałem Faizana. Paan , odpowiedział spokojnie. Ale nie powinieneś tego żuć. Raz, że Ci zabarwi zęby na czarno a usta i język na czerwono. Dwa, że uzależnia i ryje czaszkę. Trzy, że możesz się asmy i raka nabawić. A teraz, słuchaj mnie.... szybko. Nie odwracaj się tylko idź. W prawo! . 

Po pamiętnej wizycie na bazarze w Karachi , z betlem mijałem się jeszcze wiele razy na południu Chin, w Hong Kongu, Wietnamie, Kambodży, Laosie, Tajlandii, Singapurze i Malezji. Widząc plujące na czerwono staruszki, co jakiś czas miałem ochotę spróbować. Do czego to służy? Z apytałem znajomą Wietnamkę. Tradycja. Nie byłoby betla bez pestek areki i liścia betlowego liścia. Ale teraz tylko starsi żują. Ja nie chcę mieć czarnych zębów , odpowiedziała. Wykazujący lekko psychodeliczne działanie betel to symbol nierozerwalnej miłości. Zgodnie z wietnamską tradycją, jednym z darów wręczanych przez pana młodego rodzicom panny młodej są liście betla i pestki areki. Tajowie, betla nazywają mak . Guma do żucia dla białasów, z koleji, to dla nich mak falang . Zgodnie z tradycyjną medycyną kantońską, ma on odkażać jamę ustną i zabijać pasożyty przewodu pokarmowego. Właściwości betla wykorzystują nie tylko bezfluorowe pasty do zębów, ale również Kamasutra . 

Dla wielu, betel to symbol nierozerwalnej jedności. Bez liści betla i pestek areki, nie byłoby żucia. 

Widząc floreskich farmerów wspinających się na blisko trzydziestometrową palmę by zebrać niewielkie, gorzkawe, niejadalne orzeszki, usiadłem obok 95-letniego Mattiasa zawijającego w połyskujące liście pieprzu betlowego zanurzone w wapiennej paście rozdrobnione w moździerzu pestki:

- Odpręża, dodaje siły, odświeża oddech. 

- To co z tego, że barwi? Barwi i wzmacnia. 

- Jakie tam niezdrowe? Mam 95 lat i żyję. Betla żuję codziennie, kilka razy dziennie. Zawsze przed wyjściem na plantację. Bez betla, nie wiem czy mógłbym pracować. A poza tym, jak tak bez betla można.... w towarzystwie? Kawa i betel muszą być. 

Spróbowałem po raz kolejny. Gorycz i kwaskowatość bardzo szybko zastąpiła orzeźwiająca różnorodność wzajemnie się przeplatających nut pieprzowych. Po kilku minutach, moje usta zrobiły się pełne lekko palącej śliny. Tylko nie połykaj , przypomniały mi się słowa kramikarza z Karachi . Za przykładem Mattiasa i jego żony, chowając betla pod język, wyplułem gęstą, czerwoną maź tuż obok suszących się w palącym słońcu ziarenek kawy . Po kilku ruchach szczęki, wszystko zrobiło się bardziej wyraziste i klarowne, temperatura zaczęła mi być obojętna a wdech pełną piersią nabrał nowego znaczenia. 

 - No. To teraz do roboty , powiedział spluwając na czerwono Mattias i po krótkim biegu na przełaj tarasów ryżowych, ze zwinnością gekona zaczął wspinać się po pionowej ścianie dżungli. 

A wampiry? No cóż, chociaż wierzy w nie cały świat, niestety, nie istnieją. 


Zapraszam na mojego, nowego bloga: Azjatycka recenzentka! , gdzie recenzuję muzykę, filmy, książki i seriale azjatyckie^^


Motyw Rewelacja. Obsługiwane przez usługę Blogger .

Powiem tak... Zauważyłam, że większość twoich prac wygląda jak streszczenie. Nie opisujesz poszczególnych sytuacji jako takich, tylko... no, po prostu jak streszczenie. Masz poza tym problem z interpunkcją. Ale sam pomysł dobry. Brakuje tylko jego rozwinięcia :) Sorki, że tak krytycznie. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, bo uważam, że masz potencjał i wystarczyłoby trochę pracy, a twoje prace mógłby być naprawdę dobre. Pozdrawiam~
O mój trochę mnie tu nie było.. ale co się bede tlumaczyć zgubilam link do blogo i trudno go było znaleść ale już jestem (co z tego że pisałam że nie będe się tłumaczyć xD) i jestem witana z nowym świetnym scenariuszem ale popre trochę osobe u góry to za krótkie!! Za każdym razem kiefy czytam twoje pracy to tak jakby wiesz 1 rozdział.. a to bam na tym koniec :/ Ale co ja bede oceniać sama lepiej bym nie napisała więc no propsy for you :D i Weny ci zażycze tak klasyczynie bo mogę :^
Dziękuję^^ Miło że wróciłaś XD Myślałam że już Ci się mój blog znudził XD Tak jak powyżej, biorę krytykę na klatę XD
Opowiadanie i blog świetny!! Cieszę się, że podesłałaś mi link do swojego bloga u mnie. Będziesz u mnie w polecanych! Pozdrawiam i życzę weny <3
Dziękuję, link zostawiłam z przyzwyczajenia, cieszę się że dodałaś mojego bloga do polecanych^^
To nie było zamierzone, mam nadzieję że się nie gniewasz XD


W Avonie niedawno pojawiła się seria koreańskich produktów do pielęgnacji twarzy :) Nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała :D Jest ich 5 rodzajów, na razie spróbowałam tych, które mają żelową konsystencję :) Próbowałam maskę na całą twarz, ale też pod oczy i...na usta :D Czy przypadły mi do gustu i zobaczyłam efekty? Chodźcie poczytać ;)

Maseczki mają sympatyczne opakowania - zwłaszcza ta żelowa na twarz z uroczą koreanką skradła moje serce i od niej zacznijmy moje recenzje :)

 Avon koreańska hydrożelowa maska do twarzy.

 Maseczka ma postać cieniutkiego silikonowego żelu, przy długich paznokciach uważajcie przy rozkładaniu jej i nakładaniu na twarz,bo łatwo ją potargać. Ja oczywiście na czole gdzieś tam urwałam,normalka :D

 Maska składa się z dwóch części,co jest wygodne bo mamy różne rozmiary buziek i tutaj łatwiej regulować :) Jedynie "klapka" na nos jest duuuża i jak wciągałam powietrze to mi wchodziła w dziurki :D 

 Jak odczucia? Maska jest chłodna, jak to zwykle w żelowych maskach. Pachnie bosko i kokosowo, bardzo ładnie i sprawia przyjemność w trakcie noszenia :) Ma wygładzać i rozświetlać,ale w zasadzie poza lekkim chłodzeniem i wrażeniami zapachowymi nie widzę nic co by poprawiło wygląd po pierwszym razie :) Na opakowaniu pisze żeby po 10 minutach zdjąć i wmasować resztki produktu - jakie resztki? Maska była lekko wilgotna po wyjęciu z opakowania ale po 10 minutach trzymania jej na twarzy wszystko się wchłonęło, wyschło, nawet ten żel słabiej się trzymał twarzy i musiałam dociskać. Nie było więc co wklepywać,buzia po zdjęciu była gładka i sucha,ale nie napięta.

 Avon Rozświetlająca maska pod oczy .

 Oraz Avon Maseczka pielęgnująca usta.

Obie maseczki są podobnie zapakowane,na plastikowych małych "kartonikach", są mocno zwilżone,obie oczywiście żelowe i cieniutkie :)

 Maseczka na usta wygląda zabawnie :D Choć jak pisałam jakiś czas temu na instagramie,trochę perwersyjnie :D A może tylko ja mam takie skojarzenia :P :D 

 Płatki pod oczy mają złote drobinki, bardzo przyjemnie koją i chłodzą skórę pod oczami. Podobnie jak w masce na całą twarz, pierwsza wilgoć z żelowej płachty się wchłonęła i po zdjęciu skóra była sucha,jednak fajnie nawilżona. Zmarszczki się nie wyprasowały :D ale czułam ukojenie zmęczonych oczu i myślę że fajnie się sprawdzi na nie wyspane poranki :)

Z maski na usta też jestem zadowolona :) Nie będę oszukiwać że miałam spierzchnięte wargi i zrobiła cuda, bo usta miałam w dobrym stanie,ale po zdjęciu perwersyjnej różowej płachty, skóra wokół ust i same usta były mięciutkie,nawilżone,takie soczyste. Nie wiem czy sobie wmawiam ale odczułam różnicę i nawet głaskałam skórę bo byłam zdziwiona że jest tak gładziutko :) 

Tak więc z maski na usta i pod oczy jestem zadowolona, ta na twarz przeciętna, nie zrobiła ze mnie gładkiej koreanki :D

 Co jeszcze mamy w koreańskiej ofercie Avon? Jest maska w płacie wygładzająca oraz w słoiczku z grzybkami shitake - ona trochę kosztuje,ale wystarczy na kilka/naście razy więc może warto? :)

 Daję Wam podgląd która maska jakie ma działanie i główny składnik :)


Etykiety:
Avon ,
azjatyckie ,
maseczka




Archiwum bloga
sierpnia (8)
lipca (7)
czerwca (6)
maja (7)
kwietnia (9)
marca (5)
lutego (7)
stycznia (8)
grudnia (4)
listopada (9)
października (12)
września (10)
sierpnia (8)
lipca (13)
czerwca (7)
maja (10)
kwietnia (8)
marca (7)
lutego (9)
stycznia (10)
grudnia (9)
listopada (11)
października (9)
września (12)
sierpnia (10)
lipca (9)
czerwca (9)
maja (13)
kwietnia (8)
marca (12)
lutego (10)
stycznia (10)
grudnia (10)
listopada (10)
października (11)
września (11)
sierpnia (8)
lipca (12)
czerwca (10)
maja (11)
kwietnia (11)
marca (11)
lutego (11)
stycznia (13)
grudnia (12)
listopada (14)
października (12)
września (13)
sierpnia (13)
lipca (15)
czerwca (15)
maja (13)
kwietnia (14)
marca (15)
lutego (16)
stycznia (15)
grudnia (16)
listopada (15)
października (15)
września (15)
sierpnia (15)
lipca (15)
czerwca (12)
maja (13)
kwietnia (13)
marca (15)
lutego (14)
stycznia (15)
grudnia (14)
listopada (15)
października (16)
września (18)
sierpnia (20)
lipca (19)
czerwca (17)
maja (17)
kwietnia (18)
marca (18)
lutego (15)
stycznia (19)
grudnia (20)
listopada (18)
października (18)
września (16)
sierpnia (22)
lipca (17)
czerwca (24)
maja (31)
kwietnia (21)
marca (15)
lutego (15)
stycznia (8)
grudnia (12)
listopada (13)
października (9)
września (14)
sierpnia (13)
lipca (11)
czerwca (15)
maja (18)
kwietnia (18)
marca (16)
lutego (13)
stycznia (13)
grudnia (12)
listopada (12)
października (10)
września (8)
sierpnia (11)
lipca (10)
czerwca (11)
maja (11)
kwietnia (9)
marca (9)
lutego (7)
stycznia (9)
grudnia (11)
listopada (6)
października (6)
września (4)
sierpnia (9)
lipca (7)
czerwca (2)
maja (1)
kwietnia (1)
marca (4)
lutego (3)
stycznia (7)
grudnia (8)
listopada (5)
października (13)
września (15)
sierpnia (25)
lipca (2)



Motyw Znak wodny. Autor obrazów motywu: gaffera . Obsługiwane przez usługę Blogger .

Planuję przetestować tę linię, ale cudów się nie spodziewam.
No maski na usta jestem bardzo ciekawa😀
Fajne te maseczki, ja jednak na chwilę obecną najbardziej i najczęściej stosuję remescar pod oczy, bo worki i cienie mam tragiczne, a on póki co rewelacyjnie mi je wyeliminował :)
A mnie, mimo że lubię Avon to ta linia kompletnie nie kusi. Przede wszystkim przesadzili z cenami. No i znam parę perełek z "prawdziwej" koreańskiej pielęgnacji i to one mnie kusza bardziej ;D Ale np. odpowiadały mi maski w płachcie z Planet Spa, a je tez można by podciągnąć pod koreańską pielęgnację :D
Mi znowu ze spa średnio podeszły, jedna była fajna,chyba brązowa...Za to Anew w płacie była dla mnie super :)
Mam tą maseczkę na usta, ale jeszcze nie używałam. :)
O kurcze..ale fajne się wydają być te maseczki. nawet nie wiedziałam, że takie mają w swoim asortymencie.
chciałabym je poznać, takich typowo żelowych maseczek to ja jeszcze nie miałam.
Widziałam je w katalogu ale mnie nie pokusiły póki co. Chyba że trafię na fajną promocję to może 😀
Póki co przetestowałam tylko patki pod oczy i byłam zadowolona. Opakowania maja świetne, ale ceny już przegięte.
Całkiem ciekawie się zapowiadają :) Na tą maskę na usta i pod oczy pewnie bym się skusiła :D Mają przesłodkie opakowania!
Dawno nie kupowałam nic w Avonie, dlatego nie wiedziałam, że mają teraz takie kosmetyki w ofercie.
Nie przekonuje mnie ta seria bo nie podoba mi się podszywanie pod 'koreańską' pielęgnację. Przecież to brytyjska marka. Niech promuje angielski styl. Jest tyle prawdziwych, fajnych azjatyckich kosmetyków że avon mnie nie kusi :P
Właśnie przetestowałam na usta i pod oczy i jestem zadowolona :) Zmartwiłaś mnie tą na twarz. Zobaczymy jak się spisze u mnie.
Będzie mi miło jeśli zostawisz komentarz :) Uszanuj mój blog i nie reklamuj się u mnie swoim linkiem-jeśli masz bloga,trafię do Ciebie po nicku :) Pamiętaj że wraz z rozporządzeniem RODO,komentując zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych,które są bezpieczne i używane tylko w celu publikacji komentarza :)


Olbrzymie piersi opalonej suczki
Tori Black jest ruchana przez murzynów
Spore biusty napalonych lesbijek

Report Page