Umyła go, a później wzięła do ust

Umyła go, a później wzięła do ust




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Umyła go, a później wzięła do ust
Browser wird nicht unterstützt Du verwendest einen Browser, der von Facebook nicht unterstützt wird. Wir haben dich daher an eine einfachere Version weitergeleitet, um dir das bestmögliche Erlebnis bieten zu können.
Offenbar hast du diese Funktion zu schnell genutzt. Du wurdest vorübergehend von der Nutzung dieser Funktion blockiert. Wenn dies deiner Meinung nach nicht gegen unsere Gemeinschaftsstandards verstößt, teile uns das bitte mit .

Browser wird nicht unterstützt Du verwendest einen Browser, der von Facebook nicht unterstützt wird. Wir haben dich daher an eine einfachere Version weitergeleitet, um dir das bestmögliche Erlebnis bieten zu können.
Offenbar hast du diese Funktion zu schnell genutzt. Du wurdest vorübergehend von der Nutzung dieser Funktion blockiert. Wenn dies deiner Meinung nach nicht gegen unsere Gemeinschaftsstandards verstößt, teile uns das bitte mit .

Czekali i czekali. Ale ile można czekać? Przecież dzisiaj wigilia, Dzwonili i dzwonili. Nawet na domowy, bo Jolka była uparta i nie pozwalała zlikwidować telefonu stacjonarnego. Jedzenie na stole płakało, że nie jest jedzone. Sztuczna choinka zamieniła salon w dyskotekę. Dzieci zniecierpliwione. Nie mogły usiedzieć z nerwów, patrząc na stosik nierozpakowanych prezentów. 
Cały blok obchodzi wigilię. Przez papierowe ściany przebijają śmiechy sąsiadów i szczęk sztućców. Paweł, właściciel firmy zajmującej się wykończeniami, patrzy smutnymi oczami na swoją Aldonę. Ssie mu w brzuchu, zjadł dzisiaj tylko dwa kawałki makowca. Jak tylko założyła futro z nutrii i kozaki, Aldona wystrzeliła po spóźnialską, starszą siostrę. Ta mieszkała blisko, bo na tym samym osiedlu, w bloku 6A. Szczęście w nieszczęściu, pomyślał Paweł. Jak tylko usłyszał trzaśnięcie drzwiami, poczłapał w stronę parujących pierogów z kapustą i grzybami. Westchnął smutno i wepchnął sobie do ust dwa pierogi naraz. 
Nauczona doświadczeniem, Aldona, przed wkroczeniem do klatki schodowej, nabrała w usta zapas powietrza. Na bezdechu przeszła przez odrapany korytarz. Staje u drzwi mieszkania swojej siostry i wnet puka. Woła „Jola! Jola, otwórz! Otwierajże”! Boksuje drzwi i już prawie krzyczy. Tak, że sąsiedzi dookoła zrywają się od wigilijnych stołów i patrzą przez judasza, co się dzieje.
Naciska w dzwonek, łomocze, a Jolka nie otwiera. Wreszcie Aldona ciągnie za klamkę i wchodzi do mieszkania siostry. Uderza w nią zapach czystości i cytrusów. Na szafce, w której Jola trzyma buty, leżą prezenty. Z salonu słyszy, braci Golec, śpiewających jakąś nieznaną pastorałkę. W kuchni pusto, w sypialence też - zero Jolki. Siostrę znajduje w łazience. Była gotowa do wyjścia. Ubrana w najlepszy płaszcz, wyfryzowana, wypachniona, martwa?, wisiała bezwładnie na krawędzi wanny. 
W takich sytuacjach najpierw wypierasz to, co widzisz i zakładasz najlepszy możliwy scenariusz. Tak już jest i tak zrobiła Aldona. Strofowała swoją siostrę, że pierogi wystygną i odgrzewane niesmaczne, kiedy siostra już nie żyła. 
Anegdota o niefortunnym wypadku Jolanty Modrzejewskiej rozeszła się po mieszkańcach Spaleniska następnego dnia, w trakcie bożonarodzeniowego nabożeństwa. Mimo tragicznej sytuacji, przyszli do kościoła całą katolicką rodziną. Dorośli na czarno, dzieci najczarniej jak się dało. 
— Tak im współczuję… Ale mieli skiełbaszone święta ci Starowiakowie. 
No i to było największym problemem. Śmierć Jolki zepsuła święta całej rodzinie. Gdyby poczekała i umarła kiedykolwiek indziej, na przykład koło Wielkanocy, to jakoś tak mniej szkoda, niż w święta. Święta tak święte, że mówisz „święta” i wiadomo, które święta masz na myśli. Najfajniejszy dzień w roku, najulubieńszy, a oni mieli taki smutny, taki niefajny… A za rok też nie zapowiada się zbyt szczęśliwie: będą jeść pierogi wspominając tę bolesną, nagłą i niespodziewaną stratę. 
— I zobacz, jak ten los chichocze. Bóg się rodzi, moc truchleje, a Jolka umarła — mówi w drodze z kościoła Skorkowa. 
- I to tak głupio umarła — wtóruje Miaszczykowa. — Taka głupia śmierć! 
Obie kobiety nie zważały, że siostra, szwagier, dwójka siostrzeńców oraz siostrzenica nieboszczki idą na krok przed nimi. Kobiety uznają, że szeptem mniej słychać, tymczasem jak mówisz szeptem, to ludzie tym bardziej nasłuchują, co mówisz. Aldona usłyszała. Wzięła głęboki oddech i mówi do sąsiadek: 
- Wstydu nie macie, ruszple i staruchy. Głupia śmierć? Obyście wy miały mądre śmierci. Tego wam życzę, najmądrzejszych śmierci świata. 
Sformułowanie „głupia śmierć” słusznie zbulwersowało siostrę denatki. Dużo lepszym zamiennikiem, oddającym naturę zaistniałej okoliczności, byłaby śmierć niefortunna. Chociaż nie. To również droga na manowce, bo trudno podać przykład śmierci fortunnej. Chyba że umiera przywódca terrorystycznej formacji. Wtedy wieść o amerykańskich komandosach, którzy podziurawili turban jakiegoś starego świra, istotnie ludzi raduje. Może i słusznie. Trudno powiedzieć. Tak czy siak, śmierć to śmierć i nie ma co dzielić jej okoliczności na lepsze i gorsze. Wszystkie są równie durne, przypadkowe i niepotrzebne. 
Na przykład Jolanta, przed wyjściem na wieczerzę wigilijną, umyła, a później na klęczkach wypastowała podłogę. Później przygotowała jakiś keks, popisowego karpia i śledzie w śmietanie. Zapakowała prezenty. Kiedy zakładała kozaki i byłaby wyszła z mieszkania, przypomniała sobie, że zapomniała wylać brudnej wody. Wylałaby ją wcześniej, gdyby podówczas karp nie spędzał w wannie ostatnich godzin swojego marnego życia, a ubikacja nie była świeżo potraktowana domestosem. 
Wylewając wodę, Jolanta potknęła się, rąbnęła głową o wannę, a potem runęła twarzą w te pomyje i się w nich utopiła. Nie było ich dużo, ledwie przykrywały dno wanny, ale ich ilość okazała się zupełnie wystarczająca, żeby dało się w nich utopić. 
Co więcej, zwolennicy łańcuszków zależności byliby odczuli swojego rodzaju satysfakcję wiedząc, że gdyby wanna nie zapchała się włosami, brudna woda szybciej spłynęłaby przez rury i znów, święta u Starowiaków byłyby jak należy, wesołe. Jolka co najwyżej nabiłaby sobie guza. 
I nie, nie należy wartościować tak zwanych śmierci tragicznych. Można je co najwyżej podzielić na te częściej i rzadziej występujące. Poza tym, co to za podział na śmierci tragiczne i nietragiczne? Jak ktoś kona na szpitalnym łóżku, bo zapadł na jakąś bezsensowną chorobę, to jest to mniej tragiczne od czołowego zderzenia z jakimś Oplem na A4? Czy naprawdę Jolanta zrobiła coś na tyle głupiego? Na tyle ryzykownego, żeby sposób, w jaki pożegnała się ze światem jakaś wstrętna, bezmyślna baba śmiała nazwać głupim? Ona tylko wylewała wodę z wiadra! Mogła wylać do kibla, ale skoro już trzymała wiadro, a klapa od klozetu była zamknięta, stwierdziła, że to nie ma znaczenia i wyleje do wanny. Czy to miało znaczenie? Tak i nie. 
Jak się okazało, jej wybór miał niewspółmiernie ogromne znaczenie, ale kto by się tego spodziewał? Kiedy podejmujemy najważniejsze wybory, rzadko jesteśmy świadomi tej ich ważności. Tak czy siak, koło kopczyka zamarzniętych wieńców (Od siostry z rodziną. Od byłych koleżanek z zakładu. Od sąsiadów ze wspólnoty mieszkaniowej), na wątłym, brzozowym krzyżu wisiała tabliczka, a na niej pisało jak byk, że Jolanta Modrzejewska, urodzona wtedy i wtedy, zmarła śmiercią tragiczną. Świeć Panie nad jej duszą. I tyle. To była kluczowa informacja, a reszta to już tylko dla ciekawskich.
**czytelnicy, uważaj na siebie, większość wypadków zdarza się w domu, serio serio
*** ten tekst jest częścią czegoś większego, nad czym pracuję od dłuższego czasu; jako, że otoczka zahacza o klimat świąt, pomyślałem, że dam go w prezencie czytelnikom ‘serio serio’



CiekawostkiHistoryczne.pl > Historia powszechna > Wyrachowana trucicielka czy ofiara jadowitych pomówień? Oto prawda o Lukrecji Borgii

Nowożytność Wyrachowana trucicielka czy ofiara jadowitych pomówień? Oto prawda o Lukrecji Borgii


Data publikacji:
04.10.2015



Autor:



Agnieszka Bukowczan-Rzeszut


Nasz publicysta |
Agnieszka Wolnicka

Nasz publicysta |
Redakcja

Nasz publicysta |
Anna Dziadzio

Nasz publicysta |
Anna Dziadzio

Nasz publicysta |
Anna Dziadzio


Najbardziej pomysłowe próby otrucia w dziejach




Czarny Mesjasz. Największy truciciel w dziejach świata




Czy Leonardo da Vinci był dziadkiem… Zygmunta Augusta?




[Galeria] Mordercy, cudzołożnicy, oszczercy. Ludzie wokół Lukrecji Borgii



© 2022 CiekawostkiHistoryczne.pl. All Rights Reserved.

Papieski Mistrz Ceremonii Burchard oraz inni kronikarze opisywali Lukrecję jako Messalinę swojego stulecia, nawiązując do rzymskiej cesarzowej słynnej ze swoich intryg i rozwiązłości. Guicciardini na przykład przypisywał papieskiej córce stosunki seksualne nie tylko z własnym ojcem Aleksandrem VI, ale również z braćmi: Cezarem i Juanem.
Dlaczego współcześni uparli się, by sportretować tę perłę między niewiastami jako trucicielską menadę i bachantkę , skłonną splamić się każdym odrażającym czynem?
Lukrecja przyszła na świat 18 kwietnia 1480 roku, gdy jej ojciec, kardynał Rodrigo Borgia, miał lat 49, a matka – 39. Przyszło jej żyć w trudnej epoce, w której papiestwo było dalekie od świętości, a zepsucie szerzyło się na każdym kroku.
Młodziutka Lukrecja otrzymała gruntowne wykształcenie. Z ojcem i braćmi rozmawiała po hiszpańsku, ale mówiła płynnie także po włosku i francusku, znała łacinę i nieco greki. Pisała poezje w kilku językach, uczyła się muzyki i rysunku, pięknie haftowała i wspaniale tańczyła .
Lukrecja z ojcem-papieżem i bratem. Stoi między swoimi kochankami, czy ludźmi, którzy wykorzystywali ją dla swych politycznych celów? Obraz „Puchar wina z Cezarem Borgią” Johna Colliera.
Zachowało się kilkaset jej listów, z których wyłania się obraz kobiety wrażliwej, skromnej, pełnej szacunku do innych. Być może złą opinię zawdzięczała środowisku, z jakiego wyrosła? W „Córce papieża” Dario Fo wkłada w usta jednego z bohaterów słowa: zrodziłaś się pośród wstrętnych ropuch, które gotowe są zabić każdego, kto staje im na przeszkodzie.
Młodziutka Lukrecja szybko miała się przekonać, że z ojcem i bratem nie ma żartów, a ona jest dla nich przede wszystkim narzędziem walki politycznej , w której wszelkie chwyty są dozwolone.
Lukrecja została wydana za mąż po raz pierwszy mając niespełna 13 lat, rok po wyborze jej ojca na papieża. Gdy jej małżonek – Giovanni Sforza – popadł w niełaskę i postanowiono wysłać go na tamten świat, to ona ocaliła mu życie.
Błogosławiona Beatrycze d’Este pędzla Bartolomeo Veneto. To jeden z wielu XVI-wiecznych obrazów świętych i błogosławionych, w których rozpoznaje się inspirację urodą Lukrecji. A może również jej szlachetnym zachowaniem? (źródło: domena publiczna)
Pewnego wieczora, w trakcie wizyty Cezara, szambelan jej męża Jacomino ukrył się na rozkaz swojej pani za kotarą. Brat powiedział jej, że wydano rozkaz zabicia Giovanniego. Jacomino ostrzegł Sforzę, a ten zbiegł. W rezultacie papież wymusił na swoim zięciu unieważnienie małżeństwa, które miało nie zostać nigdy skonsumowane z powodu impotencji męża Lukrecji.
Giovanni zemścił się za upokorzenie , rozpowszechniając paskudne plotki o Borgiach. Był na tyle skuteczny, że kronikarz Francesco Matarazzo uznał twierdzenie o dziewictwie Lukrecji za niedorzeczne, Pisał, iż cały kraj pękał ze śmiechu , gdyż wiadomym było wszem i wobec, że była ona i nadal pozostaje największą wszetecznicą, jaka kiedykolwiek żyła w Rzymie .
Skandal małżeński spowodował ochłodzenie rodzinnych stosunków, ale szykowała się gorsza tragedia. Zamordowany został Juan Borgia – i to przez zazdrosnego o pozycję dziedzica rodu brata . Niektórzy współcześni przypisywali Cezarowi zgoła inne motyw, tj. zazdrość o względy siostry. Jeśli jednak Cezar mógł być o kogoś zazdrosny, to raczej o… ich wspólną szwagierkę, Sanchę.
Jedynym świadkiem morderstwa był niejaki Schiavoni, handlarz drewnem, który widział nocą zwłoki wrzucane do Tybru. Spytany, dlaczego nie zgłosił tego władzom, stwierdził, że widział już ponad sto trupów w rzece i nikt się nimi nie interesował .
Czyżby bratobójca? Cezar Borgia (źródło: domena publiczna).
Juana wyłowiono z poderżniętym gardłem i sakwą z 30 dukatami za paskiem. Papież pogrążył się w żałobie, a poeci wyśmiewali go jako „następcę św. Piotra, rzeczywiście będącego rybakiem ludzi”. I choć wszyscy domyślali się, że to Cezar zabił brata, sprawie ukręcono łeb.
Drugim mężem Lukrecji został Alfonso d’Aragon, książę Bisceglii, którego Cezar szczerze nienawidził. Pewnej nocy, gdy Alfonso był w drodze do Watykanu i do żony, został zaatakowany na stopniach Bazyliki św. Piotra przez zbirów. Ci ranili go sztyletami i zostawili na śmierć . Jakimś cudem księciu udało się doczołgać aż do apartamentów papieskich, gdzie znalazła go Lukrecja.
Ciężko rannym zaopiekował się papież, a przed drzwiami do komnaty czuwało aż szesnastu strażników. Jego posiłki w obawie przed trucizną przygotowywały siostra i żona. Cezar szybko stracił cierpliwość i złożył wizytę zdrowiejącemu szwagrowi. Pod byle pretekstem wyrzucił z komnaty kobiety, a jego zaufany – Miguel de Corella zwany Michelotto – udusił Alfonsa bez zbędnych ceregieli . Czy spotkała go kara? Oddajmy głos Dario Fo, który w pisze „Córce papieża” :
Ojciec wpierw udaje oburzenie, później przymyka oko i ogłasza pokój. Syn-morderca przysięga, że nie popełnił żadnej zbrodni, że musiał się tylko bronić, gdyż ofiara pozwoliła sobie mu grozić, a nawet chciała nadziać go na strzałę z łuku. Co jednak najbardziej wstrząsające, po tak bestialskiej zbrodni, która wzbudziłaby oburzenie pośród poddanych każdego innego kraju, w Rzymie epoki humanizmu po tym morderstwie atmosferę wypełnia lepka maź, która pozbawia wszystko ciężaru i kształtu. Zapomnienie.
Tak XIX-wieczny artysta Dante Gabriel Rossetti wyobrażał sobie radość na papieskim dworze z zamordowania drugiego męża Lukrecji. Wbrew temu wizerunkowi papieska córka nie cieszyła się ze śmierci Alfonsa (źródło: domena publiczna).
Pod koniec roku 1501 pewien rzymski baron przebywający na wygnaniu pisał w liście atakującym Borgiów:
Mylisz się, drogi przyjacielu, jeśli sądzisz, że ułożysz się z tym potworem. […] Nie ma takiego występku, jaki nie byłby otwarcie praktykowany w Pałacu Papieskim . Perfidie Scytów i Kartagińczyków, bestialstwa i barbarzyństwa Nerona i Kaliguli, są wobec nich niczym.
Z taką opinią ciągnącą się za rodziną, nawet papieżowi trudno było wyswatać córkę. Aleksander VI jednak się nie zrażał. Trzecim mężem Lukrecji miał zostać książę Ferrary, ale propozycja nie została ciepło przyjęta przez panujący tam stary ród d’Este, który miał o Borgiach najgorszą z możliwych opinii.
Jednak książęta Ferrary sami byli dalecy od ideału, a przyszły zięć papieża miał ponoć dwie pasje: odlewanie armat i spacerowanie nocami po mieście z mieczem w jednej dłoni i członkiem w drugiej. Jego zmarła żona również stała się tematem skandalu. Zaniedbywana przez męża, zaprosiła do łoża młodą Murzynkę. Po długich negocjacjach 21-letnia Lukrecja znów stanęła na małżeńskim kobiercu.
O dziwo, małżeństwo z przyszłym księciem Ferrary było udane. Swoją urodą, ciepłem i osobowością Lukrecja urzekła wszystkich, a pobożność zjednała jej tych najbardziej niechętnych. W Wielki Czwartek w pierwszym roku małżeństwa publicznie umyła nogi 160 biedakom. Gdy Ferrarę nawiedziła klęska głodu, księżna zastawiła swoje kosztowności, aby udzielić pomocy najbiedniejszym.
Lukrecja w wieku ok. 30 lat – stateczna i poważana żona, matka oraz księżna (fragment obrazu Bartolomeo Veneto, źródło: domena publiczna).
Lukrecja zapisała się w historii jako trucicielka i morderczyni, ale łatkę tę należy raczej przypiąć jej bratu – Cezarowi. Godność kardynała, a później kondotiera i księcia Romanii, nie przeszkadzała mu w dążeniu do swoich celów po trupach. Ponoć gdy nie mógł uzyskać ręki Carlotty Aragońskiej, wyładował swoją wściekłość na legacie papieskim, któremu podał dawkę trucizny, jaką zawsze miał w gotowości dla tych, którzy go obrazili . Pechowy legat zmarł kilka dni później w mękach.
Mówiono, że cały Rzym żył w strachu przed trucizną Cezara i jego bezwzględnymi bandziorami, gotowymi bez mrugnięcia oka wyeliminować każdą przeszkodę. Nawet ojciec nie był w stanie nad nim zapanować, a Lukrecja – mimo że kochała brata – doskonale wiedziała, do czego był zdolny.
Nadużyciem byłoby jednak twierdzić, że papież wraz z synem truli na potęgę nieprzychylnych im purpuratów. Zdaniem badaczy umieralność kardynałów nie zmieniła się w czasach pontyfikatu Aleksandra VI , brak też dowodów ich śmierci wskutek zażycia trucizny.
Papież Aleksander VI. Za jego pontyfikatu kardynałowie wcale nie padali jak muchy (obraz Cristofano dell’Altissimo, źródło: domena publiczna).
Zbrodnie i występki, czy powiązane w jakikolwiek sposób z jej rodziną, czy nie, odbiły się na reputacji Lukrecji. Poszukując prawdy, warto zdać się na opinię Ferdinanda Gregoroviusa, historyka i protestanta, zajadłego wroga papiestwa oraz rodu Borgiów.
Uczony ten przeczył wszelkim oskarżeniom wobec Lukrecji . W swoim obszernym opracowaniu poświęconym jej życiu napisał, że stała się ona ofiarą opłacanych piór wrogów swojego ojca. Zapłaciła wysoką cenę za żądzę władzy i tyranię krewnych , którzy w swoich ambicjach nie liczyli się nawet z członkami własnej rodziny.
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *
Witam.
Zaciekawiło mnie kim jest tajemniczy Byron pojawiający się w pierwszym akapicie artykułu.
Chodzi o słynnego angielskiego pisarza Lorda George’a Byrona, którego dziełem był m.in. „Giaur”. A jako romantyczny skandalista interesował się takimi mrocznymi historiami…
Chodzi o to, że mam wątpliwości do następującego zdania: „[…], a Byron był nią tak zafascynowany, że ukradł pukiel jej blond włosów.”. Jeżeli rzeczywiście mowa w tym zdaniu o lordzie George’u G. Byronie (później: G. G. Noel – Byron) – znanym poecie, który urodził się w 1788r., to w jaki sposób mógł on ukraść pukiel włosów Lukrecji Borgii (urodzona 18 kwietnia 1480 roku). Stąd moje pytanie o osobę Byrona.
Tak, chodzi o tego Byrona i nie ma tutaj błędu :) Korespondencję Lukrecji przechowywano w Biblioteca Ambrosiana w Mediolanie, a Byron miał okazję czytać jej listy w 1816 bodajże roku. Pukiel jej włosów był do niej dołączony i stamtąd go wykradł.
Komentarz do artykułu z profilu „Historia jakiej nie poznasz w szkole”
https://www.facebook.com/historiajakiejniepoznasz/posts/1504533913172668
Mikołaj C.:
„Baldrick, to będzie największa próba masowego trucicielstwa od czasu gdy Lukrencja Borgiia zaprosiła przyjaciół na wino w wąglikiem” ~ Kapitan Czarna Żmija
Dzień dobry, prosiłbym o wskazanie źródła przytoczonego cytatu w tekście:
„Mylisz się, drogi przyjacielu, jeśli sądzisz, że ułożysz się z tym potworem. […] Nie ma takiego występ
Sara Jay i Ameera
Mandy pozuje przed kamerą
Doświadczona dawno nie dotykała młodej pizdy

Report Page