Ujezdzanie wielkiego olbrzyma

Ujezdzanie wielkiego olbrzyma




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Ujezdzanie wielkiego olbrzyma
Offenbar hast du diese Funktion zu schnell genutzt. Du wurdest vorübergehend von der Nutzung dieser Funktion blockiert.






Fot. www.featureshoot.com





Fot. www.featureshoot.com







Tajlandia. Jeden z “ośrodków” na Krabi.





W niedalekiej odległości od Ao Nang słonie są powszechnie wykorzystywane w przemyśle turystycznym.





Na grzbietach zwierzęta noszą metalowe stelaże, które uszkadzają im kręgosłupy.





Przewodnicy nie oszczędzali zwierząt i co chwilę smagali je kijami.







Tajlandia. Przyjemna przejażdżka na słoniu?







Pinnawala Elephant Orphanage Sri Lanka





Pinnawala Elephant Orphanage Sri Lanka





Pinnawala Elephant Orphanage Sri Lanka







Małe słoniki czekające na porę karmienia.





Słoń pod nadzorem opiekunów mógł być głaskany i karmiony owocami.





Pora karmienia maluszków.





Karmienie słoniątka… czy tego nie powinna robić mama?







Zdjęcia z likwidacji Tiger Temple – żródło Internet







Zdjęcia z likwidacji Tiger Temple – żródło Internet





Zdjęcia z likwidacji Tiger Temple – żródło Internet





Zdjęcia z likwidacji Tiger Temple – żródło Internet







Teneryfa. Loro Park.





Teneryfa. Loro Park.







Dominikana. Manati Park.





Dominikana. Manati Park.





Dominikana. Manati Park.







Dominikana.





Dominikana.





Dominikana.







Portoryko. Przycinanie grzebienia i dzwonków aby zwiększyć pole widzenia. fot. Al Bello/Getty Images





Portoryko. Trener czyści koguta po walce. fot. Al Bello.







Irak. Kogut przed uliczną walką. fot. Scott Nelson





Filipiny. Uliczna walka kogutów. Źródło: Internet.





Portoryko. Koguty, które zginęły w czasie walki zostają wrzucone do kosza na śmieci. fot. Al Bello.







Słoń żyjący na Sri Lance w Sierocińcu słoni.





Słoń = maszynka do zarabiania pieniędzy.





Słoń żyjący w Tajlandii i wykorzystywany w przemyśle turystycznym.


Ostatnio zobaczyłam zdjęcie koleżanki, która stoi na rajskiej plaży, a na rękach trzyma małpkę na łańcuchu. Inni znajomi właśnie wrócili z Egiptu, gdzie zachwyceni jeździli na wielbłądach. Co jakiś czas czytam posty z zapytaniem, gdzie w Tajlandii możliwa jest jazda na słoniu? Całkiem niedawno będąc na Filipinach siedzieliśmy w pięknej knajpce na plaży zajadając się czym kto lubi. Dwa stoliki przed nami starszy pan (Amerykanin lub Australijczyk) uderzył bezpańskiego psa, bo ten prosił o jedzenie. Wojtek nie wytrzymał i podszedł do mężczyzny. Starszy pan i jego małżonka byli zbulwersowani tym, że śmieliśmy im zwrócić uwagę.
Czy my naprawdę jesteśmy tacy bezduszni? Czy jadąc na koniec świata najważniejszą atrakcją jest jazda na słoniu? Czy w wakacyjnym szale gubimy empatię i szacunek do zwierząt?
Dokładnie rok temu byliśmy w Tajlandii w Ao Nang. Nasza nowa koleżanka wykupiła całodzienną wycieczkę, w której była m.in. jazda na słoniu. Opowiedzieliśmy jej o tym, co wiemy na ten temat. Wysłuchała i stwierdziła, że skoro już zapłaciła to trochę żal jej nie skorzystać i pojechała. Umówiliśmy się z nią w tym „ośrodku”, który zgodnie z zapewnieniami organizatorów miał dobrze traktować zwierzęta. Koleżanka zadowolona wsiadła na swojego słonia i wraz z przewodnikiem ruszyła na spacer po dżungli. Wróciła szybko… zsiadła z grzbietu zwierzęcia i powiedziała, że ma ogromnego kaca moralnego… że jadący z nią przewodnik, (chcąc się chyba popisać) nieustannie zadawał ból słoniowi, że już po kilku minutach chciała wracać i nigdy więcej nie chce już uczestniczyć w takiej „atrakcji”.
Kilka lat temu znajomi byli na Sri Lance. Dostałam od nich filmy, na których widać było świat z grzbietu słonia, a później we wspaniałej scenerii zwierzęta były przez nich kąpane. Bajka… Myślałam o tym, jak bardzo im zazdroszczę i jak to musi być cudownie tak obcować z tym największym na świecie zwierzęciem. Nie widziałam w tym nic złego… dopóki nie zaczęłam o tym czytać. Dziękuję opatrzności, że na materiały o tresurze i łamaniu psychiki słoni przeczytałam przed wyjazdem na Sri Lankę. Do Tajlandii pojechałam już całkiem uświadomiona.
Po phajaan , tak nazywa się metoda tresowania słoni. Dokładnie oznacza to właśnie: łamanie duszy. Z duszą to słowo nie ma nic wspólnego, to raczej synonim tortur. Słonie, a raczej jeszcze słoniątka są zamykane w małych klatkach, w których stoją, przewiązane linami i łańcuchami. Małego słonia trzeba złamać, najlepszą tego metodą jest ból. Bije się go do momentu, w którym przestanie się bronić. Wbija mu się gwoździe w stopy i uszy. Razi prądem, bije pałkami, straszy ogniem… mało?
Im zwierze mocniej się broni, tym bardziej jest ranione… Do tresury używa się haków i paralizatorów. Do tego słoń nie ma dostępu do wody i jedzenia, w małej klatce nie jest w stanie się ruszyć, treserzy nie pozwalają też na to by spał. Maluchy są siłą odbierane matkom, te także w rękach człowieka będą pomału przekształcane w maszynkę do zarabiania pieniędzy. Jeżeli to przeżyją… bo słonica — matka niejednokrotnie umiera z tęsknoty za swoim dzieckiem.
Trudne do wyobrażenia? Można to zobaczyć, ale ostrzegam, że film są drastyczne.
Po kilku tygodniach takiej tresury każdy słoń się podda. Wtedy w jego życiu pojawia się wybawiciel, człowiek, który nie brał udziału w tresurze. To on wyciąga słonia z klatki, daje mu jeść, otacza go opieką. A słoń zaczyna mu ufać… To czas, w którym można zacząć uczyć słonia wożenia na plecach turystów. No i oczywiście różnych sztuczek, które tak zachwycają białych ludzi. Każdy kolejny dzień nauki jest dla słonia jednocześnie dniem tortur. No ale kto by się nad tym zastanawiał, kiedy jedzie się po dżungli na grzbiecie tego lądowego olbrzyma. Po co psuć sobie wakacje….
Niech was nie zwiedzie dobry stan zwierzęcia i miły właściciel, który proponuje na nim jazdę. Zadbanie i brak widocznych ran na ciele słonia to jedynie znak, że człowiek dba o źródło swoich dochodów. Zwierze, które zostało złamane, jest nieustannie poddawane tresurze, a to znaczy, że za każde najmniejsze przewinienie jest ono karane. Nikt przecież nie będzie mordował zwierzęcia, dzięki któremu cała rodzina ma co jeść. Nie raz słyszałam, że słoń jest stworzony do wożenia turystów. Ty też w to wierzysz? To spróbuj wsiąść na wolno żyjącego słonia i wybrać się na przejażdżkę. Słonie, które po latach pracy dla człowieka chorują, są odprowadzane i pozostawiane w dżungli. To kolejny akt bestialstwa… nikt bowiem ich nie nauczył, jak mają żyć na wolności.
A jak to jest z tym dźwiganiem? Słoń może unieść na swoim grzbiecie ciężar do 150 kilogramów. W miejscu, gdzie mocowane jest krzesło dla turystów, kręgosłup słonia jest bardzo wrażliwy, kręgi są uwypuklone i narażony na uszkodzenia. Niejednokrotnie stelaż mocowany na plecach wraz z turystami to waga przekraczająca 200 kg. Szczęście mają te słonie, które dźwigają drewniane stelaże, te metalowe sprawiają dużo większy ból i szybciej uszkadzają kręgosłup.
A co zrobić, kiedy naprawdę chcemy zobaczyć słonia? Na Sri Lance wystarczy odrobina szczęścia. Wolno żyjące słonie można spotkać w pobliżu dróg. Nasz przewodnik już pierwszego dnia stanął na poboczu i pokazał nam w oddali stado słoni. Pewniejszą opcją są parki narodowe . Tam trzeba mieć dużo szczęścia, aby słonia nie spotkać. My wybraliśmy się do Yala National Park , tam mogliśmy z niewielkiej odległości pooglądać wolno żyjące zwierzęta. (Na temat safari w Yala Park napiszę osobny post). A co jeżeli komuś marzy się kąpiel ze słoniem, karmienie czy choć pogłaskanie i zobaczenie go z bliska?
Coraz większą popularność zdobywają parki – ośrodki, chroniące i dbające o słonie. Pierwsza panująca w nich zasada: nie wolno jeździć na słoniach i tej atrakcji tam nie znajdziemy. Każde miejsce, które pozwala na to, aby turysta dosiadł słonia, jest pseudo parkiem, który powstał jako prywatna farma do zarabiania pieniędzy. Miejsca, które chronią zwierzęta, mają zazwyczaj wyższe ceny biletów. Opieka i ochrona zwierząt kosztuje dużo więcej niż pastwienie się nad nimi. W Tajlandii znany jest Elephant Nature Park w Chang Mai. My tam nie byliśmy więc nie będziemy o nim pisać, ale odeślemy do opisu Marysi na blogu: W imieniu tych, co nie mówią oraz na oficjalną stronę parku .
Byliśmy za to w Pinnawala Elephant Orphanage , czyli sierocińcu słoni, który mieści się na Sri Lance. To miejsce budzi wiele kontrowersji. Powstało ono w 1975 roku i jego zadaniem była ochrona małych słoniątek, które zostały sierotami. Obecnie w placówce przebywa około 100 słoni, od maluchów po starsze osobniki. Do obu wymienionych ośrodków trafiają słonie chore, ranne lub osierocone czyli takie, które w naturalnym środowisku same nie dadzą sobie same rady. Są też zwierzęta, które stały się ofiarami ludzkiego bestialstwa. W Pinnawali zwierzęta chodzą wolno, ale cały czas w pobliżu są pracownicy fundacji. Pilnują słoni w miejscach, w których mają one kontakt z turystami. Należy uważać na pracowników parku, którzy są dość nachalni i za wszystko chcą dostawać pieniądze. Dwa razy dziennie całe stado słoni idzie nad rzekę na kąpiel. Przechodzą wówczas ciasnymi uliczkami Pinnawali, aby móc spokojnie taplać się w wodzie. To chyba najprzyjemniejszy widok w całym tym ośrodku.
W Pinnawala Elephant Orphanage nie było jednak tak do końca beztrosko. Co wzbudziło nasze wątpliwości? Kilka małych słoniątek codziennie karmionych jest mlekiem z butelek (to dodatkowo płatna atrakcja dla turystów). Słoniki są przykute wtedy łańcuchami. Tłumaczone jest to tym, że mały słoń szaleje, kiedy poczuje mleko i aby dzieciaki nie zrobiły sobie ani opiekunom krzywdy są przypięte łańcuchami. Niektóre, dorosłe słonie także mają na nogach łańcuchy. To z kolei tłumaczone jest tym, że są one na tyle dzikie, że mogą stanowić zagrożenie dla ludzi. Niewielka część słoni stała w ogrodzonych boksach. Do tego pracownicy ośrodka mieli przy sobie bull hook – specjalne kije zakończone hakiem. Nie widzieliśmy, aby były one używane, ale ich obecność oznaczała, że prawdopodobnie to dzięki nim słonie są przywoływane do porządku. To jedyne elementy, które wzbudziły nasz niepokój. Tylko tyle czy aż tyle?
Pamiętajcie, że takie praktyki spotykane są nie tylko w Azji. W bestialski sposób słonie traktuje się także w Europie. Tresura w cyrkach niewiele różni się od azjatyckich metod Po phajaan . Podobnie tresowane są zwierzęta w cyrkach. Pod tym linkiem można zobaczyć, jak traktowane są słonie w jednym z europejskich… ZOO.
Na szczęście zamknięto już słynną Tiger Temple w Tajlandii, która to okazała się miejscem bestialskiego wykorzystywania tych kotów. W Internecie znajdziemy setki zdjęć uśmiechniętych i szczęśliwych turystów, którzy tulą do siebie te dzikie zwierzęta i nawet przez myśl im nie przeszło jak to możliwe, że te drapieżniki nawet nie mrugną. Od kilku lat głośno mówiono o tym, że tygrysy w Kanchanaburi są faszerowane narkotykami, ale nie zmniejszało to ilości chętnych, którzy słono płacili za odwiedzenie tego miejsca. Rzeczywistość okazała się dużo gorsza: handel skórami, dziesiątki małych, martwych tygrysów, preparaty robione z ich organów… to wszystko pod egidą świętych i dobrych mnichów. Ja patrzę na swojego kota, którego ciężko jest zmusić do pieszczot i zastanawiam się, jak można być tak ślepym, by uwierzyć w to, że dzikie tygrysy dają się tarmosić jak małe, domowe kotki.
Tresowane małpki bawią i cieszą? Czy da się wrócić z egzotycznych wakacji bez zdjęcia ze śliczną małpką? Zanim po raz kolejny się uśmiechniesz pomyśl jak to zwierzątko było uczone jazdy na rowerze czy tańca. Tutaj jest podobnie jak ze słoniem, z tym że nad małpką łatwiej zapanować. Wystarczy łańcuch i bat. Każda sztuczka to wiele dni bólu i głodu, bo przy tresurze małp to głód dobrze się sprawdza. Podobno nad prawie 300 makakami (gatunek małpek), które wykorzystywane są w przemyśle turystycznym w różnych miejscach w Tajlandii, codziennie znęcają się ludzie. Pomyśl o tym, kiedy następnym razem na rajskiej plaży podejdzie do Ciebie uśmiechnięty „człowiek” i zapyta, czy chcesz zdjęcie ze słodką małpką. Jasne, że chcesz… tylko ten łańcuch jakoś tak przeszkadza.
Małpki Ci się nie podobają? No to może wąż. Pseudo — fakir wyciągnie go z koszyka, a nawet położy Ci na ramionach. Kolejna wspaniała fotka do albumu z wakacji. Znowu pełen radości nie zdążyłeś się zastanowić, co takiego podaje się temu gadowi, że z dusiciela staje się tak samo żywy, jak wąż do podlewania ogródka? Miły „treser” nie wspomniał o tym, że węże łapane są w swoim naturalnym środowisku, a potem, aby nie narażać turystów, są im wyrywane kły lub blokowane kanały jadowe. Pomyśl o tym, kiedy następnym razem staniesz nad fakirem na placu Dżamaa al-Fina w przepięknym Marrakeszu i spojrzysz w zamglone oczy węża.
Wybetonowane baseny z delfinami i orkami… wspaniały show, genialne sztuczki i ogromna radość zarówno dzieci jak i dorosłych. Nie zastanowiło Was nigdy, jak te cudowne zwierzęta czują się w ciasnych basenach wypełnionych chlorowaną wodą? Nie ważne jak one się czują, ważne, że my się wspaniale bawimy. Nikt nie myśli o tym, że 50% odłowionych delfinów nie przeżywa okresu adaptacyjnego. Słynny Loro Park na Teneryfie jest miejscem, gdzie delfiny często buntują się i nie chcą występować z treserami. Doszło tam też kiedyś do wypadku, w którym orka zabiła trenera. Popularne na Malcie delfinarium ma wysoko przekroczony poziom hałasu, na który delfiny są wyjątkowo wyczulone. Pływające w nim ssaki często mają widoczne rany i otarcia na skórze. Swego czasu to właśnie maltańskie delfinarium znalazło się na liście 7 najokrutniejszych miejsc dla zwierząt.
Pływałam z delfinami raz — na Dominikanie. Zwierzęta znajdowały się w wydzielonym na morzu obszarze. Aby móc z nimi pływać należało ściśle przestrzegać zasad: wziąć przed wejściem do wody prysznic, ściągnąć biżuterię i gumkę do włosów. Zwierzęta można było dotknąć, ale należało omijać okolice oczu i otworu oddechowego. Kategorycznie zabronione było chwytanie płetwy delfina i pływanie za nim. Pokazy były krótkie, delfin brał udział tylko w jednym show, a później spędzał czas w oddzielnym boksie wraz z innymi zwierzętami.
Do dzisiaj nie wiem, czy ta atrakcja była etyczna i jak tak naprawdę traktowany były te zwierzęta. Na pewno delfiny czuły się lepiej w słonej wodzie i otwartej przestrzeni niż w wybetonowanym basenie pełnym chloru. Odwiedziłam to miejsce w 2009 roku, próbowałam je teraz odszukać, ale bezskutecznie. W większości reklamowanych ośrodków znajdujących się na Dominikanie panują dużo mniej restrykcyjne zasady.
Dzisiaj uważam, że najlepszym sposobem na poznanie tych ssaków jest wybór rejsu: whale watching. Będąc na Teneryfie, zamiast iść do Loro Parku warto wybrać taką atrakcje i wypłynąć w morze aby zobaczyć stada delfinów żyjące na wolności. Podobnie w Egipcie istnieje możliwość aby popłynąć na rafę Dolphin House w okolicy Marsa Alam czy też na wyspę Tiran i tam zobaczyć delfiny w ich naturalnym środowisku.
Miesiąc spędzony na Filipinach, w kraju, który słynie z walk kogutów, a my nie poszliśmy zobaczyć filipińskiego sportu narodowego? Widziałam tą “atrakcję” na Dominikanie, choć był to raczej jej zalążek. Właściciel farmy pokazał nam, jak walczą ze sobą koguty. Ku mojej radości bardzo szybko je rozdzielił. Grupka turystów nie była warta tego, aby poświęcać życie tak drogiego ptaka. Nie opowiem wam szczegółów o tym jak wygląda ten sport i takie emocje wyzwala. Jeżeli ktoś ma w tej kwestii wątpliwości polecam odcinek programu „Kobieta na krańcu świata” Martyny Wojciechowskiej lub wpis Krzysztofa Majak.
Z uwagi na fakt, iż niewielka grupa czytelników zamiast podejmować dyskusje na temat ochrony zwierząt i tego jak bestialsko traktowane są w różnych częściach świata, skupia się na moich upodobaniach kulinarnych, usunęłam fragmenty budzące tak ogromne kontrowersje. Nie chcę aby odwracały one uwagę od głównego problemu. Dla niektórych zjedzenie krewetki jest równoważne z zakatowaniem psa czy tresowaniem słonia. Szanuje takie poglądy jednak przykro mi czytać, że zamiast skupić się na problemie i uświadamiać innych, skupiają się tylko na moim talerzu. 
Bardzo wartościowy post i bardzo się cieszę, ze w sieci i w mediach społecznościowych widoczne są takie głosy. Każdy kto wsiada na słonia, przykłada cegiełkę do tego przemysłu, buduje go i wzmacnia. Decydujemy naszym portfelem i wyborami konsumenckimi. Myślę, że też stąd te komentarze dotyczące jedzenia przez Ciebie krewetki (jeśli dobrze rozumiałam, wywnioskowałam z EDITu).
Bardzo smutny artykuł, ale też bardzo przydatny. Wiedziałam o łamaniu duszy, nie byłam w żadnym miejscu, gdzie ujeżdżałoby się słonie, ale nigdy nie wczytywałam się w szczegóły. Nie miałam pojęcia, że to aż tak bestialska praktyka…
Witam. Bylam niedawno w Tajlandi dodalam swoj film na kanal na you tube a potem na forum o Tajlandi no i tam ……. Ja co prawda nie jechalam na sloniu w tym filmie bo bylam w ciazy w 6 miesiacu. Nie chodzi mi juz w sumie o to czy jechalam czy nie ale o fakt podjescia do tematu poniewaz zgadzam sie ze nie jest to normalne ale dlaczego np ludzie nosza ze skory torebki, buty, paski ,rekawiczki, portfele, kurtki itp placa za to duze pieniadze W jaki sposob sa traktowane te zwierzeta i na jaka skale niektore gatunki na wyginieciu?????? Domy mody robia na tym fortune ( a tutaj biedni Tajowie ) i nikt na ten temat nic nie mowi wrecz jest wyscig szczorow kto ma lepsze kto ma drozsze rzeczy itp. ( czasmi niektory bardzo dlugo oszczedzaja aby sobie kupic taka czy inna rzecz ) na jaka skale swiatowa jest to robione ? i w jakim stopniu ? a na jaka skale jest to Tajlandi i jakim stopniu ? Ja rozumiem ze nie jest to do konca ludzkie. Dla mnie jest to czysta hipokryzja taki hejt na osoby ktore przejechaly sie kilka minut na sloniu …. Ile jest blogow, kanalow you tube a tam jest zachwyt nad takimi rzeczami i jest to super fajne ?????????????????????? Dlaczego ten temat nie jest tak naglasniany i opisywany co sie dzieje ze zwierzetami zamin do sklepu trafi torebka lub buty ? To jest zle i to zle ale ktore zlo jest na wieksza skale robine ???
Czas, aby człowiek zniknął z tej planety…
Nienawidzę takich atrakcji i gardzę ludźmi, którzy z nich korzystają. Dobrze, że o tym piszecie.
Moim marzeniem jest dotknąć i popływać z delfinami.. a raczej było…. nie zdawałam sobie sprawy, że tak wygląda to od zaplecza.. dziękuję za ten wpis….
Dzięki za ten artykuł. Za to uświadamianie ludzi. To okropne o czym piszesz, a jednocześnie tak bardzo potrzebne. Mam nadzieję, że doczekamy kiedyś czasów w których zwierzęta będą szanowane.
Człowiek dla zysku jest zdolny do wszystkiego.
Ze wszystkiego, odczepilbym sie od walk kogutow, kura znosi jajko, z jajka wykluwa sie kurczak, no i co teraz? Oddzielamy ziarna od plew czy tez kury of kogutów- wystarcza nam tylko to rozpłodowe. Resztę możemy zjeść, zabić wcześnie (bo po co karmić) albo w związku z tym ze są agresywne kazacvim walczyć w imię chleba i igrzysk. Nie raz kogut ma odwag
Rosyjska mama wie jak dogodzic
Dojrzała hiszpanka
Sex Zabawki

Report Page