Trzech przyjaciół pomaga mi z żoną

Trzech przyjaciół pomaga mi z żoną




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Trzech przyjaciół pomaga mi z żoną


relacje
seks
praca
wychowanie
listy do psychologa


nasi eksperci





wywiady
retro
blog Tomasza Jastruna
felietony




filmy
seriale
muzyka
książki
sztuka
#PressRoomCafeZwierciadło

kryształowe Zwierciadła
cykl kultura
i inne przyjemności




pokazy mody
kolekcje
zakupy z klasą




pielęgnacja
makijaż
włosy
slow aging




ekologia
zdrowie
kuchnia
design
podróże
wnętrza
horoskop



Partnerki nawet przez wiele lat tolerują zażyłe relacje z przyjaciółkami z pracy. (Fot. iStock)


Partnerki długo tolerują zażyłe relacje z przyjaciółkami z pracy. W końcu jednak orientują się, że uczucia mężczyzny zostały przekierowane poza dom i rodzinę. To już sygnał alarmowy – mówi psychoterapeuta Benedykt Peczko.

ZAMÓW
WYDANIE DRUKOWANE
E-WYDANIE



kochanka
przyjaźń damsko męska
psychologia
relacje damsko męskie
zazdrość








Kontakt
Newsletter
Regulamin
Polityka prywatności
Sklep



Ta przyjaźń zaczyna się całkiem niewinnie? Mężczyzna umawia się z koleżanką z pracy, że będą dla siebie nawzajem osobistymi trenerami, konsultantami w sprawach zawodowych. Omawiają więc sprawy działu, współpracy między działami, nowe projekty. Z czasem w tych konsultacjach pojawia się temat równowagi między życiem zawodowym a osobistym. Rozmowy coraz bardziej przekształcają się w intymne zwierzenia. Kamyk został wrzucony do wody. Zatacza kręgi. Nieformalne wsparcie rozwija się w nieformalną relację.
Co mężczyźni mówią, gdy przychodzą po pomoc? „Ona mnie słucha! Patrzy na mnie! Jest taka otwarta, uważna! Zadaje pytania!”. Są oszołomieni, zauroczeni. „Poruszamy takie ważne tematy! Nadajemy na tych samych falach! Spotkałem bratnią duszę!”. Jest tak miło, przyjemnie, ciepło.
Ci mężczyźni mają rodziny? I w tym problem, z tym przychodzą. Życie rodzinne schodzi na dalszy plan. Relacja z koleżanką, a za chwilę już z przyjaciółką jest tak odległa od tego, co dzieje się w domu. W domu są problemy z dziećmi, rachunki, spory, konflikty z sąsiadami, mnóstwo spraw operacyjno-organizacyjnych. W weekendy to samo: trzeba rodzinie coś zorganizować, gdzieś pójść, pojechać, postarać się. Mężczyzna czuje się jak w kieracie. Nie ma chwili spokoju. Nie ma czasu i nastroju na rozmowy o „ważnych sprawach” z żoną. „Kiedyś prowadziliśmy takie rozmowy, ale kiedy to było?!”. To jak w piosence „Nie płacz, Ewka” Perfectu: „Proza życia to przyjaźni kat, pęka cienka nić…”. Mężczyzna oddala się od rodziny, od dzieci. Relacja z przyjaciółką zaczyna być bardzo ważna.
Żona to z pewnością wyczuwa? Jest duże przyzwolenie społeczne na takie przyjaźnie w pracy. Romans to co innego, zdrada, wiadomo. Mężczyzna mówi: „Ona mi tak pomaga, wspiera mnie, tyle mamy pracy, nowe projekty…”. Do czasu to brzmi wiarygodnie.
Jak długo? Partnerki nawet przez wiele lat tolerują zażyłe relacje z przyjaciółkami z pracy. Praca to podstawa, więc skoro to dla niego ważne, skoro mu tak pomaga… Z czasem jednak widzą, że uczucia mężczyzny zostały przekierowane poza dom i rodzinę. Wsparcie przyjacielskie pomału, ale nieuchronnie zmierza w kierunku romansu. Partnerka znajduje niedwuznaczne mejle, SMS-y, ktoś życzliwy z pracy donosi, co się dzieje. Jeden z mężczyzn opowiadał mi, że żona jak burza wpadła do biura i zrobiła awanturę przy pracownikach i klientach. „Konsultacje? Ja ci dam konsultacje…”. Okładała parasolką i męża, i przyjaciółkę. Bywa i tak, że mężczyźni zostawiają swoje rodziny i wiążą się z przyjaciółkami z pracy. Te związki, oczywiście, rzadko się udają.
Oczywiście? Czar szybko pryska. Gdy kończą się konsultacje, a zaczyna codzienne, pełne obowiązków życie rodzinne, mężczyzna budzi się ze snu. Zauroczenie przyjaciółką z pracy przypomina romantyczne zakochanie nastolatka, który patrzy przez różowe okulary, i dopóki ich nie zdejmie, wszystko wydaje się idealne. Wspólny pobyt w pokoju hotelowym nie jest jednak tym samym co zamieszkanie pod jednym dachem. Kończy się czas, gdy firma płaci za hotel, nie ma już służb, które naprawiają zepsuty kran, ani pokojówek wymieniających pościel i ręczniki. Trzeba samemu podołać przeróżnym wyzwaniom.
Po raz kolejny wkrada się proza życia. I co wtedy? Mężczyzna zaczyna szukać nowej przyjaciółki. Wielu powtarza ten schemat, tylko już nie w pracy, ale na przykład na kursie językowym. Tak miło rozmawia się po angielsku, ale ileż można o polityce. Nieśmiało schodzimy na tematy osobiste. Dobrze byłoby się spotkać na kawie, żeby podszkolić konwersację, zwrócić uwagę na błędy językowe, które popełniamy. Jest tak ciepło, serdecznie, może to bratnia dusza?
Znów ryzykuje. Czym przede wszystkim? Obumieraniem życia rodzinnego, to pewne. Ryzykuje, że reanimacja może się nie udać. Nic w przyrodzie nie ginie. To, co powiemy, zrobimy, w jaki sposób się zachowamy, jakie decyzje podejmiemy, ma znaczenie. Na początku wydaje się, że relacja z przyjaciółką jest taka bezinteresowna, bez zobowiązań. To, oczywiście, złudzenie. Przyjaźń, która się rozwija, nawet powoli, nieubłaganie się pogłębia. Im dłuższa relacja, tym więcej zaangażowania, przyzwyczajenia i bliskości. I tym bardziej oddalamy się od naszych rodzin. Nie ma róży bez kolców. To tak jak z piwem bezalkoholowym. Było kiedyś takie piwo Bavaria, o którym mówiło się, że to nie alkohol. Zawierało 0,5 proc., które jednak alkomat wychwytywał. Kierowca po wypiciu dwóch, trzech takich piw mógł mieć kłopoty. Nie mówiąc już o wysokim indeksie glikemicznym, od którego rósł brzuch, tak zwany mięsień piwny.
Taka przyjaźń nie może pozostać niewinna? Może, jednak to wymaga od mężczyzny, ale także od przyjaciółki, dużej dojrzałości i samoświadomości. Coaching zogniskowany na celach mężczyzny, na jego funkcjonowaniu w rodzinie mógłby dać nieocenione pozytywne efekty.
W jaki sposób rozpoznać, czy relacja z przyjaciółką przekracza już próg bezpieczeństwa? Gdy sama myśl o tym, że mam spotkać się z przyjaciółką, budzi emocje, jest źródłem ekscytacji, haju, wtedy lepiej ochłonąć i poszukać wsparcia. Co innego jednak, gdy ekscytacja dotyczy zmierzenia się z własnymi ograniczeniami: „Wreszcie zajmę się tym swoim tematem! Chwycę byka za rogi! Uwolnię stare przekonania i zrealizuję cel!”. Ekscytujemy się wtedy własnym procesem zmiany i to rzeczywiście nas rozwija. Możemy też zapytać siebie, czy rozmowy z przyjaciółką, jej pomoc, wsparcie powodują, że zbliżam się do mojej żony, czy wręcz przeciwnie – oddalam się od niej. Robi się naprawdę niebezpiecznie, jeśli zauważam, że nie mam ochoty na rozmowy z żoną. Przestała mi się podobać. Nie pociąga mnie seksualnie. Zaczynam porównywać żonę do przyjaciółki na niekorzyść żony. Mam poczucie, że przegrałem życie, bo dokonałem niewłaściwego wyboru, wiążąc się z kobietą, z którą teraz mam dzieci. Jeden z mężczyzn powiedział mi tak: „Gdy wracam do domu, nie mam ochoty na seks z żoną, chociaż z przyjaciółką też go nie mam”. Jeśli takie myśli i uczucia się pojawiają, przyszłość rodziny wisi na włosku, a mężczyzna potrzebuje profesjonalnej pomocy.
Wyobraźmy sobie jednak, że on budzi się ze snu i widzi, że sprawy zaszły za daleko. To znaczy, że jest szczery i uczciwy wobec siebie. Moi klienci przyznają, że zbyt długo siebie oszukiwali. Mówili, że tak, oczywiście, relacja z przyjaciółką pomaga im także otwierać się na żonę, a tymczasem atmosfera w domu stawała się nie do zniesienia. Oszukiwanie siebie komplikuje sprawę, przedłuża stres. Szczerość ułatwia wyplątanie się z tego uwikłania.
Także szczerość wobec przyjaciółki? Oczywiście.
Jak by to miało wyglądać? Po prostu uczciwie mówię, co się ze mną dzieje, co czuję; że nasza relacja jest coraz bliższa i rodzi przywiązanie, a to oddala mnie od rodziny. Przyjaciółka także ma swoją rodzinę, więc ona z pewnością czuje podobnie. Więc „co z tym robimy”? Zdarza się i tak, wcale nierzadko, że to przyjaciółka inicjuje rozmowę. Jest tak dużo ciepła, czułości, uścisków w tej relacji, że zaczyna ją to niepokoić. Przestraszona, zawstydzona wycofuje się, wybiera życie rodzinne nawet wtedy, gdy nie do końca czuje się w nim spełniona.
Jak wygląda męski powrót do domu z takiej przygody? Nie jest łatwo. Żona jednoznacznie oskarża o osłabianie rodziny, o brak lojalności, zdradę. Z tego kryzysu można wyjść, pod warunkiem że porozmawiamy o tym, co się stało, czego brakowało, o co nie zadbaliśmy, jakie błędy popełniliśmy. I o tym, co każde z nas może zrobić, żeby odbudować bliskość; żeby nie było potrzeby szukania przyjaciółek. Może być też, niestety, tak, że zbyt długo życie rodzinne kręci się wokół kryzysu: „Zobacz, co mi zrobiłeś!”. Żale i pretensje są odświeżaną wciąż na nowo teraźniejszością. Partnerki przemocowo komunikują brak zaufania: „Żadnych wyjazdów integracyjnych! Zabraniam ci!”. Takie siłowe rozwiązania – szczególnie gdy się powtarzają – niczego, niestety, nie rozwiązują, a wręcz przeciwnie, zniechęcają mężczyznę do powrotu. „Dłużej nie wytrzymam, to nie ma sensu”. Co innego, gdy kobieta mówi: „Bardzo niechętnie myślę o tym twoim wyjeździe integracyjnym. Mam uraz. Boję się o naszą rodzinę…”. Wtedy dzieli się uczuciami. Mężczyzna może się do tego odnieść. To dobry wstęp do rozmowy.
Może być też tak, że mężczyźnie spodoba się życie z przyjaciółkami. Taki styl odpowiada mężczyznom, którzy są przekonani, że wiążąc się z jedną kobietą, wiele tracą. Z moich obserwacji wynika jednak, że nie jest to satysfakcjonująca droga. W pewnym momencie mężczyzna uświadamia sobie, jak bardzo jest samotny. Przyjaciółka wysłucha, poprzytula się, jednak relacja z nią nie jest stabilna i nie daje trwałej satysfakcji. Wbrew pozorom wielu mężczyzn ma potrzebę bycia w stabilnym związku, tęskni za stałością. Przyjaciółki przestają wystarczać. Sparafrazuję sformułowanie Marcina Dańca z jednego z jego monologów: człowiek się rozgląda, a wszyscy znajomi już z GPS-em na palcu. Koledzy mówią o rodzinie, o dzieciach. Narzekają, a jednak wracają do domu, angażują się w uroczystości rodzinne, wyjazdy na wakacje. Do romansujących mężczyzn dociera, że relacjami z przyjaciółkami zastępują niedostatki życia rodzinnego.
Lekarstwem na przyjaciółki z pracy byłoby więc zadbanie o romantyczny klimat w stałym związku? „Gdzie tu miejsce na romantyzm? Między chorobą dziecka a wynoszeniem śmieci?”. Jak najbardziej! To jest kwestia komunikacji: w jaki sposób odnosimy się do siebie? W jaki sposób rozwijamy nasz stosunek do tych przyziemnych spraw? Co stało się z naszą romantyczną miłością? Może jej nie widzimy, nie odczuwamy, a ona – mimo to – w dalszym ciągu istnieje? Przygoda z przyjaciółką może być wyzwalaczem takich właśnie rozmów, które prowadzą do wewnętrznej zmiany. Jeśli tak ją spożytkujemy, możemy być w zgodzie z tym, co się wydarzyło.

Jest dziennikarką, copywriterką, blogerką, a także chemiczką, chociaż dyplom magistra chemii już dawno schowała do szuflady. Dużo pisze, dużo mówi, ale potrafi również słuchać. Uwielbia podróże, teatr i włoską kuchnię. Prywatnie jest żoną i mamą - dwóch jakże słodkich i uroczych łobuzów.
Znajomych, szczególnie na Facebooku, mamy setki. Ale przyjaciół z reguły kilku, czasem jednego. To dzięki nim nasze życie jest bardziej znośne, dajemy radę brnąć przez trudności, bo zawsze towarzyszy nam świadomość, że ktoś nas podniesie, kiedy upadniemy. Ktoś poskleja, kiedy rozpadniemy się na kawałki. Przyjaciel to wsparcie, inspiracja, dobry wspólny czas, przyjaciel to życie. 
Jak go znaleźć? Często to przypadek, ale warto przyglądać się ludziom, żeby nie przegapić kogoś, kto ma te 8 wyjątkowych cech, dzięki którym może w naszym życiu odegrać piękną rolę. Sprawdzajmy!
Czujesz chemię, bardzo szybko rodzi się między wami więź, skraca dystans, czujecie to samo i w lot łapiecie, o co wam nawzajem chodzi. Czujesz się swobodnie przy tej osobie i masz wrażenie nieustannego przepływu energii.
Poznajesz kogoś, odkrywasz, że podzielacie wspólne wartości i zainteresowania. Być może lubicie podobnie spędzać wolny czas, czytacie te same książki, oglądacie podobne filmy. Macie te same przekonania dotyczące związku, wychowania dzieci. Jeśli tak, nie wpadaj w stereotyp, że prawdziwa przyjaźń to tylko ta, która trwa od dzieciństwa. W dorosłym życiu też można się zaprzyjaźnić.
Dobrzy przyjaciele okazują wiele empatii. Rozumieją twój ból, współczują i wspierają, ale tak samo cieszą się z twoich sukcesów. Są jak cheerleaderki zachęcające do podejmowania codziennych wyzwań.
Dobry przyjaciel słucha z zainteresowaniem i reaguje wspierająco na twoje myśli, uczucia i pomysły. Jest – to ładne określenie – dostrojeny do rozmowy, kiedy trzeba mówić – mówi, kiedy słuchać – słucha.
Może nie zawsze cię rozumie, może nie zawsze popiera twoje pomysły, ale nie zamyka się, nie mówi: „To głupie”, tylko rozmawia próbując dowiedzieć się, o co tobie w tym wszystkim chodzi. I nawet jeśli nie będzie się zgadzać, będziecie cię wspierać.
Nikogo nie udaje, nie próbuje się przypodobać. Masz pewność, że go znasz, że wiesz, kim jest, nawet w swoim najdziwniejszych i najgorszych odsłonach. Znacie nawzajem swoje wady i zalety, i akceptujecie to, kim jesteście.
Zawsze możesz na nim polegać. Jest dla ciebie przewidywalny, wiesz, czego możesz się po nim spodziewać. Jeśli coś obiecuje – na pewno dotrzyma słowa. Zawsze możesz na niego liczyć
Podobne poczucie humoru jest niezwykle ważne w przyjaźni. Kiedy możesz się z kimś śmiać, relaksujesz się, odsuwasz od siebie stres, łatwiej ci nabrać dystansu do problemów. Często obśmiewamy rzeczy, które powodują napięcie lub dyskomfort, kiedy śmiejesz się z przyjacielem, dzielisz z nim podobne punkty bólu w swoim życiu, masz pewność, że rozumiecie się nawzajem.
Słyszeliście teorie, że przyjaciel czasem może pomóc nam bardziej niż terapeuta? Pod warunkiem, że więź z nim jest silna, głęboka, prawdziwa. A jak zrobić szybki test na przyjaźń?
Przyjaciele nie muszą być wobec nas obiektywni. Co więcej, nie powinni. Przynajmniej, na początku, kiedy słyszą o naszym problemie. W tych pierwszych momentach oczekujemy wsparcia i zrozumienia. Jeśli kobieta opowiada przyjaciółce, że zdradził ją mąż, nie chce słyszeć, że powinna szukać winy w sobie. Jeśli sama robi coś głupiego i przerażona dzwoni do przyjaciela, nie chce usłyszeć: “Zwariowałaś! Ale będą konsekwencje”.
Wsparcie nie wyklucza tego, że przyjaciel potrafi nas sprowadzić na ziemię. Profesor Rafał Ohme więź z przyjacielem porównuje do więzi z rodzicem. Idealny rodzic daje nam bezwarunkowe wsparcie, czujemy to, ale jednocześnie potrafi postawić nas do pionu. Kto jak nie przyjaciel ma powiedzieć nam, że w pogoni za sukcesem nie zauważamy już ludzi, kto ma nam pomóc zrozumieć, że kogoś ranimy. Ale dobry przyjaciel wie, że nie może do nas przemawiać, jak surowy i karzący ojciec. “Jesteś beznadziejna, zmień się”. Pokazuje nam tylko te kawałki nas, których na danym etapie, w danym momencie nie możemy, nie potrafimy dostrzec.
Siłą terapeuty jest bezstronność i obiektywizm, znajomość mechanizmów rządzących ludźmi. Ale tylko przyjaciel wie, jacy naprawdę jesteśmy. Co lubimy, jakie mamy wartości, jak reagujemy w sytuacjach kryzysowych. I ta wiedza też pomaga mu dobrze nas wspierać. Jeśli wiem, że najważniejsze wartości dla mojej przyjaciółki to wolność i doświadczanie życia, nie będę namawiała jej na małżeństwo z “dobrym” facetem, bo dzięki niemu poczuje
się stabilna. Nie będę namawiała jej na pracę na etacie, bo tak bezpieczniej. Zrozumiem jej potrzebę eksploracji świata i będę w tej eksploracji ją wspierać.
W przyjaźni, jak twierdzi prof. Ohme, wielkość importu musi równać się wielkości eksportu. Co to znaczy? Dajemy tyle, ile dostajemy. Bierzemy, ale oddajemy. Nie chodzi o to, że mamy sobie dawać w tych samych obszarach. Wiadomo, że my możemy lepiej słuchać, nasza przyjaciółka lepiej działać. My przyjedziemy ratować ją po rozstaniu, ona pomoże nam pomalować ściany. Ona gotuje, my organizujemy wyjazd. Nie można niczego nie oczekiwać, mówić: “to nieważne”, bo wtedy prędzej czy później ktoś poczuje się źle i niesprawiedliwie. Nie chodzi też o to, żeby zawsze dawać sobie tyle samo. To nie sklep, że za towar płaci się określoną sumę. Mówimy o ogólnym bilansie przyjaźni.
Przyjaciel to ten, który zniesie twój prawdziwy sukces. Polacy, jak pokazują badania, są świetnymi “towarzyszami niedoli”. Umiemy wspierać, gdy ktoś cierpi, gorzej nam bycie przy człowieku, który odniósł sukces, przeżywa swoje pięć minut. Oczywiście, nie należy wymagać od siebie za dużo. Jeśli marzę o miłości, a moja przyjaciółka nagle ją przeżywa, mogę poczuć ukłucie zazdrości. Jeśli marzę o awansie, a dostaje go ona, mogę na chwilę poczuć się wybita z rytmu. Chodzi o to, czy będę potrafiła to przerobić i wrócić prawdziwe do naszej relacji. I do głębokiej radości, że jej się udało. Tak, przyjaciele są z nami, gdy świętujemy największe sukcesy!
Nie musimy mieć podobnych cech charakteru, być na podobnym etapie życia. Ale już wartości, system moralności i zasady muszą nas łączyć.
Rafał Ohme, profesor nadzwyczajny SWPS w Warszawie. Z jego odkryć sięgają firmy badawcze m.in USA, Wielkiej Brytanii, Chin i Japonii. Jest ekspertem w dziedzinie emocji i podświadomości.
To nie tak, że nieustannie przeżywałam dramat i ciężkie chwile. Wszystko przychodziło falami, jak sinusoida. Bywały momenty trudne i strasznie, jednak później „dało się wytrzymać” – mówi Iwona Guzowska, pierwsza Polka, która zdobyła tytuł mistrzyni świata w boksie zawodowym.
Klaudia Kierzkowska: Dwa lata temu zostałaś babcią. Niedługo na świecie pojawi się kolejny wnuk. Jak odnajdujesz się w nowej roli?
Iwona Guzowska: To naturalna kolej rzeczy. Na świecie pojawiają się wnuki, a my wchodzimy w nowe role. Czuję się z tym naprawdę świetnie. Kilka lat temu rozmawiałam z synem, a właściwie to on zaczął rozmowę, o ojcostwie. Pytał co myślę – jakim będzie ojcem. Także wiedziałam, że z synową myślą o powiększeniu rodziny. Ciąża nie była dla mnie dużym zaskoczeniem.
To zupełnie inny rodzaj miłości niż do swojego dziecka? Czy może miłość w każdym przypadku jest taka sama i bezwarunkowa?
To dwa odmienne rodzaje miłości. Przede wszystkim nie mamy takiego ciężaru odpowiedzialności za małego człowieka. Miłość jest w pewnym sensie bardziej beztroska. Towarzyszy jej więcej spokoju i radości. Za wszystkim stoi doświadczenie życiowe, które pozwala nam nabrać tego dystansu.
Mówisz otwarcie, że zostałaś adoptowana i o tym, że Twoje życie rozpadało się na milion kawałków i składało. Od dzieciństwa walczyłaś o przetrwanie?
Z jednej strony na pewno, nie raz musiałam się podnieść i iść dalej. Jednak gdyby nie doświadczenia, nie to co przeżyłam, nie miałabym świadomości ile siły mam w sobie. Wszystko w życiu dzieje się po coś. Tak też było i w moim przypadku. Wszystko uzależnione było od okresu w życiu. To nie tak, że nieustannie przeżywałam dramat i ciężkie chwile.
Wszystko przychodziło falami, jak sinusoida. Bywały momenty trudne
Moja laska liże mi wszystko
Dominacja lesbijki
Perwersyjny i fetyszystyczny lesbijski trójkąt

Report Page