Te suczki zrobią dla niego wszystko

Te suczki zrobią dla niego wszystko




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Te suczki zrobią dla niego wszystko


Wróć

Katalog



Książki



Kategorie



Autorzy



Wydawnictwa



Cytaty



Cykle



Serie



Fragmenty



Nagrody



Dodaj książkę





Wróć

Aktualności



Wszystkie



Wydarzenia



Rozmowy



Publicystyka



Varia



Ekranizacje





Wróć

Społeczność



Ranking czytelników



Oficjalne recenzje



Opinie



Konkursy



Forum





Plusy rosnąco
Plusy malejąco
Data dodania rosnąco
Data dodania malejąco
Tytuł rosnąco
Tytuł malejąco
Autor rosnąco
Autor malejąco
Ocena rosnąco
Ocena malejąco
Średnia ocena rosnąco
Średnia ocena malejąco




Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

2022


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

Posiadam
,

2022
,

Och, ach, to jest to...


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

Posiadam
,

Ekranizacja/adaptacja
,

Och, ach, to jest to...
,

2022


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

2022


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

Posiadam
,

Och, ach, to jest to...
,

2022


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

E-book
,

Och, ach, to jest to...
,

2022


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

Och, ach, to jest to...
,

2018
,

2022


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

2018
,

2022


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

Och, ach, to jest to...
,

2018
,

2022


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

Posiadam
,

2022


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

Posiadam
,

Och, ach, to jest to...
,

2022


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

2022


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

Posiadam
,

Ekranizacja/adaptacja
,

Och, ach, to jest to...
,

2019
,

2021


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

Posiadam
,

Ekranizacja/adaptacja
,

Och, ach, to jest to...
,

2019
,

2021


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

Posiadam
,

Ekranizacja/adaptacja
,

E-book
,

Och, ach, to jest to...
,

2018
,

2021


Na półkach:


Przeczytane
,

Ulubione
,

Posiadam
,

E-book
,

Och, ach, to jest to...
,

2018
,

2021


Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.



Copyrights © 2022 Lubimyczytac.pl Sp. z o.o.



Książka naprawdę mnie urzekła, to chyba też pierwsza taka polska pozycja,w której jestem oczarowana opisem miasta,szczególnie kiedy jest to po prostu Warszawa, o której każdy jakieś swoje wyobrażenie i zdanie ma,a ja mimo że tu pomieszkuję,nie mogłam wyjść z zachwytu nad świetnym umiejscowieniem akcji. Żoliborz od dziś kojarzyć mi się będzie ze schadzkami Hani i Leo,ze zderzeniem dwóch światów,które wcale aż tak od siebie nie odbiegają,jak na pierwszy rzut oka można by pomyśleć.
Podjęty jest ciężki temat choroby nowotworowej i śmierci,nie mamy zbyt wielu szczegółów,z drugiej strony jednak mamy na tyle wystarczająco informacji,że wątek jest naprawdę poważny i uderzający. Jest też powodem spotkania się Hani i Leo w bardzo groźnych warunkach,tu autorkę poniosła wyobraźnia daleko, a dodatkowo bransoletka łącząca dwie historie choroby tworzy więź między bohaterami. Coś ich ciągnie,mimo że oboje tego nie rozumieją,więc wpadają na siebie przypadkiem, śledzą się, wystają pod oknami. Są bardzo przyjemnymi postaciami,które jak każdy z nas sprawiają mylne pozory,bo Hania to żadna bogata córcia tatusia,na którą bez potrzeby dmucha cała rodzina,a Leo to żaden zarozumiały ważniak,mający gdzieś swą rodzinę. Obydwoje są skrzywdzeni, znają stratę, troskę o rodzinę,walkę o zdrowie,czy to psychiczne, czy jak u Leo z rozszepem wargi. Rozumieją się, akceptują, są tak dojrzali,że nie stawiają swojej niepoukładanej relacji nad swoje wartości i chyba dlatego tak bardzo na siebie zasłużyli. Bardzo ciepła powieść mimo tych literackich śnieżyc...

Książka naprawdę mnie urzekła, to chyba też pierwsza taka polska pozycja,w której jestem oczarowana opisem miasta,szczególnie kiedy jest to po prostu Warszawa, o której każdy jakieś swoje wyobrażenie i zdanie ma,a ja mimo że tu pomieszkuję,nie mogłam wyjść z zachwytu nad świetnym umiejscowieniem akcji. Żoliborz od dziś kojarzyć mi się będzie ze schadzkami Hani i Leo,ze...

Hmmm, przeczytałam na wattpadzie i nawet wtedy myślałam,że nie jest źle albo źle jest z moją pamięcią...bo książka nie porywa. Czyta się szybko,ale w sumie to jest trochę patologiczna i chaotyczna, przez co jak dla mnie ani to nie jest o miłości,ani niewiadomo co za przeszłość zostawiła Adele,o Alanie w sumie też nie wiele wiadomo i językowo też słabo,cały czas powtarza się zajebiście,pokazywanie środkowego palca i przybijanie piątki.

Hmmm, przeczytałam na wattpadzie i nawet wtedy myślałam,że nie jest źle albo źle jest z moją pamięcią...bo książka nie porywa. Czyta się szybko,ale w sumie to jest trochę patologiczna i chaotyczna, przez co jak dla mnie ani to nie jest o miłości,ani niewiadomo co za przeszłość zostawiła Adele,o Alanie w sumie też nie wiele wiadomo i językowo też słabo,cały czas powtarza się...

Książka po której rzeczywiście trudno zatracić się w innej lekturze. Powieść trzyma w takim delikatnym napięciu, uwielbiam styl Marty,na siłę nie szuka bohaterom problemów, to co skrywane i bolesne musi być wypowiedziane,żeby ruszyć dalej. To sprawia,że mimo że co chwilę wykrzykiwałam,,o,matko!",kiedy dowiadywałam się,co się działo w ciągu tych sześciu nieszczęśliwych lat,to kamień spadał z serca,że nie muszę się wkurzać,że bohaterowie są niedojrzali i grają w kotka i myszkę,u Marty jest realistycznie, kłótnie i skrywane tajemnice nie ciągną się w nieskończoność,wszystko się dzieje w swoim czasie,niekoniecznie idealnym,ale swoim.
Nie ukrywam, że Josie mnie trochę rozczarowała, uciekając z jednej klatki bez oglądania,nagle z własnej woli uznała,że w sumie dobrze będzie zamknąć się w kolejnej, złotej z diamentami,ale mimo wszystko klatce,jak słusznie zauważył Chase i nie wykorzystała swojej szansy,tak jak planowała.Z drugiej strony bardzo mi jej szkoda. Wszyscy próbowali sterować jej życiem, manipulować, zastraszać, niszczyć poczucie własnej wartości. Dlatego wbrew własnej woli musiała powrócić do Moreton przez....narzeczonego. Okazuje się,że cała reszta paczki pozostała z ogromnymi ranami po odejściu Josie. Archer musiał dorosnąć,przy tym został też ojcem Alfiego. Valerie musiała w pojedynkę brać odpowiedzialność za chłopaków,na szczęście z mężem u boku,Ethanem,który jak zwykle najmniej oceniał innych. A Chase....to co przeżył to ogromna tragedia. Nie dziwią,więc powtórne przytyki, kłótnie,wręcz kipiąca nienawiść między dawną parą kochanków. Zawieszają broń,gdy dostają najmniejsze informacje o swojej tęsknocie,zniszczeniu i śladach dawnej miłości,że naprawdę była,że była prawdziwa,by zaraz podważać ten fakt i znów w siebie wątpić. Ponieważ jednak tu zawsze chodziło też o przyjaźń,a może nawet przede wszystkim,to dostajemy naszą dobrą, starą, zgraną ekipę plus Cami, mamę Alfiego,która jest wspaniałą kobietą, która wreszcie działa inaczej niż reszta kobiet na Archera. Między Sinclair a Sandersonem runęło wszystko, nawet Seaport jest inne,ale wspólne przygody i historia nieznajomego Jeffa zmieniają zażyłość między przyjaciółmi. Wiedzą,że znów mają się na chwilę,ale do cna cieszą się sobą i ta chwilą. Tylko czy naprawdę za drugim razem nie zniszczą wszystkiego wokół,nawet jeśli starali się ponaprawiać się i oddać swoje pasje.... Na szczęście tym razem wszyscy mówią,co myślą o ślubie z egoistycznym,obrzydliwie bogatym i dysfunkcyjnym Carterem,nieocenionym wsparciem jest William,który u boku wspaniałej Crystal i swojej córki ,Nicole,stał się wzorem brata i postanawia wesprzeć Chase'a i Josie,szczególnie,że dzięki niemu Carter stracił możliwość szantażowania Josie. Jednocześnie wszyscy wreszcie pokazują,że to musi być wybór dziewczyny,prawdziwy ,niczym nie podszyty.
Co któraś strona jest zagięta w moim egzemplarzu na znak ulubionych scen, całość układa się w piękną historię PRZEZNACZENIA. I jest to ,co kocham najbardziej,czyli epilogi po dłuższym okresie. Seaport wygląda inaczej, inna jest latarnia i inni mieszkańcy,ale wciąż jest prawdziwa miłość,a dzięki wszystkim przejściom,jest bez żalu.

Książka po której rzeczywiście trudno zatracić się w innej lekturze. Powieść trzyma w takim delikatnym napięciu, uwielbiam styl Marty,na siłę nie szuka bohaterom problemów, to co skrywane i bolesne musi być wypowiedziane,żeby ruszyć dalej. To sprawia,że mimo że co chwilę wykrzykiwałam,,o,matko!",kiedy dowiadywałam się,co się działo w ciągu tych sześciu nieszczęśliwych...

Anthony działał mi często na nerwy,dlatego bardzo się cieszę,że tom poświęcony jego osobie jest przepełniony tęsknotą, bólem straty i kompletnie nieracjonalnym strachem, które tłumaczą w pełni jego wybory i zachowania. Silny,odpowiedzialny mężczyzna jest ukazany jako dziecko,które wciąż zaciska pięści i zęby,żeby czasem ktoś nie odkrył jego prawdziwej strony.
Kate Sheffield od początku mi się spodobała,zadziorna,uparta, inteligentna, nie pozwalająca upchać się w stereotypy,a przy tym kulturalna i delikatna, śliczna kobieta niedostrzegana przez świat. Samodzielna i mądra kobieta jest pokazana też od strony ogromu miłości, czułości,które się w niej tlą,a także strat i jej walki z tym,co ją mocno ukształtowało.
Serial i książka idą kompletnie innymi torami,co na początku było problemem,bo uwielbiam ekranowe kreacje bohaterów,ale później zostałam bez problemu całkowicie przekonana,że wolę pomysł książkowy.
W książce Kate wcale nie jest idealna, nie umie tańczyć,grać na instrumentach i naprawdę potrafi porządnie wyprowadzić z równowagi Anthony' ego a dodatkowo nie wiadomo kiedy, dostaje się do jego snów. Anthony zalecał się do Edwiny,więc zawsze też towarzyszyła Kate,bo to jej błogosławieństwo musiał zdobyć. Oczywiście coś silnego budzi się w obojgu, rozmawiając ze sobą, kłócąc się , wpadając na siebie przy każdej okazji, zaczynają wychodzić na drogę przyjaźni. Anthony pokonuje burzę Kate dosłownie i w przenośni. I wtedy,kiedy kobieta jest gotowa zamknąć wszystko z wicehrabią,aby ten mógł ożenić się z jej siostrą,pojawia się pszczoła. Anthony panicznie bał się pszczół,ale jak dla mnie to taki symbol,który zawsze wprowadzał ważne zmiany w jego życiu. Stracił ojca i musiał szybciej dorosnąć,ale zyskał też żonę,przy której nie umiał trzymać się swoich zasad. Bardzo mnie bolało,że specjalnie unikał kontaktu z Kate,że pożądał jej i pragnął w łóżku,ale nie chciał spędzać z nią czasu. Jego nieracjonalny strach przed zakochaniem ranił jego i Kate. Na szczęście i w tej części jest cały klan Bridgertonów,któremu za bardzo zależy na dobru młodych. I tu też inaczej niż w serialu to nie Daphne jest pomocna, a przede wszystkim Colin. Oczywiście jak to w Bridgertonach musi być chwila grozy akurat w momencie,w którym zacny mąż zdaje sobie sprawę z mocy uczuć do żony,ale najważniejsze są dobre zakończenia.
Moją najulubienszą częścią są drugie epilogi z akcją po kilkunastu latach, szczególnie, że gra w pall mala u Bridgertonów nigdy nie jest nudna.
Brakowało mi co prawda takiego rodzinnego zakończenia,bo nie wiem, jak się nazywają dzieci😅🙈 I cieszę się,że było trochę księcia Hastings😍 choć ani on,ani księżna nie mają tu większego znaczenia,tak samo Eloise ma tu tylko jedno zadanie do wykonania. Tak więc w serialu dołożono wątków i urozmaicono akcję,ale historia na pewno na tym nie traci.

Anthony działał mi często na nerwy,dlatego bardzo się cieszę,że tom poświęcony jego osobie jest przepełniony tęsknotą, bólem straty i kompletnie nieracjonalnym strachem, które tłumaczą w pełni jego wybory i zachowania. Silny,odpowiedzialny mężczyzna jest ukazany jako dziecko,które wciąż zaciska pięści i zęby,żeby czasem ktoś nie odkrył jego prawdziwej strony.
Kate Sheffield...

Jestem pełna podziwu dla autorki,bo jako w sumie dziewczynka stworzyła historię pełną prawdziwości, normalności,a o zgrozo, to nie jest teraz wcale za częste nawet u wprawnych autorów.
Książka przede wszystkim opowiada o bogactwie jakim jest przyjaźń,bo wszystko co się tu dzieje w pewnym sensie dotyczy podwalin świetnej przyjaźni od najmłodszych lat dwóch kobiet, sąsiadek,matek Maley Watson i Adama Farrowa. Ta dwójka natomiast się nienawidzi. Jasne,że schematycznie, ale ja uwielbiam,jak są schematy,a ten jest tak fajnie rozrysowany,że i tak nigdy takiego nie dostałam.
Bohaterów łączy lód,po jednej stronie hokej,po drugiej łyżwiarstwo figurowe i wspaniały trener drużyny hokejowej,bo to on wpada na pomysł,żeby Mal była trenerką powracającego po kontuzji Adama. Nie brakuje sprzeczek,tworzenia zasad, łamania ich i tworzenia nowych. Nie brakuje emocji,od złości,po smutek,od olewania,po ogromne zaangażowanie. To jest taka rzeczywista opowieść o uczniach,między którymi latają iskry,a są na siebie skazani,bo Mal potrzebuje punktów,a Adam musi być kapitanem.
Cieszę się,że poziom chamstwa Beniamina,wykorzystanie Mal w walce o tytuł kapitana i jej zemsta osiągają realny rozmiar. Cieszę się,że rozwój relacji ,,wrogów,, jest naturalny powolny,na pewnych zasadach,nieidealny. Cieszę się,że najpierw doprowadzono do końca wątek hokeja,a mecz o wszystko to jeden z moich ulubionych wątków , uwielbiam Connora i podejście Mal do chłopców,wyprostowano myśli bohaterów i dopiero małe rodzinne problemy Adama przybrały na wielkości i uderzyły jak grom,to nadaje porządku i jeszcze mocniej rozwala emocjonalnie. Nienawidzę ojca Adama, problemów,które sprawił. Nienawidzę tego,że po "kocham cię " zostało tylko kilkadziesiąt wspólnych godzin. Nienawidzę tego,że nie wiem,co będzie dalej.....
Ale nie czytałam tak dobrej książki Young Adult o miłości,gdzie z fizyczności jest jeden pocałunek,a dla mnie napięcie emocjonalne między bohaterami jest aż wyczuwalne przez papier. Historia urzekła mnie szczerością, wyważonymi emocjami i naprawdę ponad czasową naturalnością. I jeszcze liścikami z rysunkami, i nazwami własnymi huśtawki oraz ławki.

Jestem pełna podziwu dla autorki,bo jako w sumie dziewczynka stworzyła historię pełną prawdziwości, normalności,a o zgrozo, to nie jest teraz wcale za częste nawet u wprawnych autorów.
Książka przede wszystkim opowiada o bogactwie jakim jest przyjaźń,bo wszystko co się tu dzieje w pewnym sensie dotyczy podwalin świetnej przyjaźni od najmłodszych lat dwóch kobiet,...

Piękny tytuł i piękna okładka, choć z opisem się nie zgadzam,tu jest brak zauważania miłości, przyjaźni,jest za to nakręcanie się na to co złe,jest wyzbycie się emocji, nie ma wybuchu,jest ratunek w krytycznym momencie.
Dowiedziałam się też czegoś bardzo ważnego. Nie przepadam za stylem Tahereh, o ile w Dotyku Julii myślałam,że to pasuje do akcji,o tyle teraz przekonałam się,że taka jest Mafi i mi to jednak przeszkadza w czytaniu ze zrozumieniem.
Bardzo krótka historia, krótka,a nie zwięzła,a to bardzo duża różnica. Przez całą historię nie poznajemy żadnych szczegółów wypadku brata,relacji z siostrą, byłą przyjaciółką, historii z Alim, poważnych problemów rodziców, nie ma pociągniętej przyjaźni z Noah,w sumie prawie nie istnieje wątek islamu i wojny. Śmieję się,że najlepiej zrozumiałam stenty,beta-blokery i statyny,które musiał przyjmować ojciec. Niby dwie płaszczyzny czasowe,a jednak mnie tylko bardziej to gubiło, niż pomogło zrozumieć więcej.
Shadi jest przepełniona bólem, niesprawiedliwością, cierpieniem, goryczą,mimo że jej imię oznacza radość. Tylko że winna jest też ona,która nie umiała stawiać granic przyjaciółce,znajomym, nie umiała myśleć o swoich uczuciach i zbyt szybko oceniała rodziców. Tu jest mój największy problem, książki uczą życia, brakuje mi narratora,który przedstawiłby sytuację obiektywnie,bo Shadi ma depresję( tak sądzę,że oto chodziło autorce),a my jesteśmy pozostawieni tylko z jej osądami,które mogą być egoistyczne i nieprawdziwe,a jeżeli nawet są prawdziwe,to nie mamy na to poważnych dowodów, nic nie jest wyjaśnione,a rzeczywistość depresyjna może tu źle wpłynąć na czytelnika,brakuje mi morału,puenty dla czytających,nawet jeżeli specjalnie chodziło o to,że zazwyczaj nic nie ma wpływu.
Nie czułam tego bólu, wręcz byłam zła,że wszystko jest olewane i nikt nie szuka przyczyny i ratunku, brakowało mi działania i uświadomienia wszystkich o wszystkim ,bo bohaterowie byli bardzo na siebie zamknięci.

Piękny tytuł i piękna okładka, choć z opisem się nie zgadzam,tu jest brak zauważania miłości, przyjaźni,jest za to nakręcanie się na to co złe,jest wyzbycie się emocji, nie ma wybuchu,jest ratunek w krytycznym momencie.
Dowiedziałam się też czegoś bardzo ważnego. Nie przepadam za stylem Tahereh, o ile w Dotyku Julii myślałam,że to pasuje do akcji,o tyle teraz przekonałam...

Mimo upływu lat, wciąż uwielbiam tę historię,a dopisanie punktu widzenia Gabriela dodaje uroku. Szybka,przyjemna lektura pełna miłości....w nowym wydaniu trochę bardziej namiętnej 😏

Mimo upływu lat, wciąż uwielbiam tę historię,a dopisanie punktu widzenia Gabriela dodaje uroku. Szybka,przyjemna lektura pełna miłości....w nowym wydaniu trochę bardziej namiętnej 😏

U tej autorki to tak w kratkę musi być.... Po ominięciu szczęśliwych lat na Brown i sprzedaniu kolejnej rozłąki oraz dziwnej akcji z ratowaniem damy w opałach,gdzie znów pokazano,że pomysły Cole'a o ratowaniu Tessy nie są najlepsze,dostajemy naprawdę dobrą kontynuację i wspaniałe zakończenie....
Pochłonięci studiami w Chicago i pracą w Londynie,a także ślubnymi przygotowaniami Beth i Travisa Colessa doskonalą swój związek i dochodzą do wniosku,że to wszystko nie ma sensu,kiedy nie są razem. Cole oczywiście ma swój pomysł,ale ten znowu mocno by uderzył w Tessie,dlatego dziewczyna kolejny raz ratuje ich bez zbędnych ofiar i rezygnuje z Londynu i Nowego Jorku,gdzie zostawia Jaya i Leilę,na rzecz Chicago. Wreszcie dostajemy trochę opisów sielskiego, a jednak normalnego życia zakochańców,życia pełnego nauki,pracy,ale też namiętności i spokoju. Bomba,która na nich spada, mnie bardzo się podoba,a reakcja Tessie i strach Cole są całkowicie zrozumiałe i wystarczająco krótkie. Mniej tu ich przyjaciół,a więcej związku i Fasolki. Oczywiście nie brakuje romantycznych gestów Cole'a,ostatecznej rozprawy z Cassandrą i pojednania braci. Epilog pięć lat później to mój ulubiony rodzaj epilogu,w dodatku wszyscy szczęśliwi blisko siebie,bo 10 lat po liceum paczka zjeżdża się do Nowego Jorku. Kryminalna przyszłość Cole'a nie dziwi,ale zachowanie szefa Tessy bardzo mnie zaskoczyło.Zakończenie pełne miłości,realnego uroku i takie bez przepychu,że aż łezka się kręci,że to koniec....

To co dla mnie było trochę zbyt przesłodzone od początku do końca,to zminimalizowanie bohaterów i łączenie wszystkich w pary, o ile Beth i Travis cały czas są na tyle blisko,że nie wyobrażam sobie innej wersji,o tyle moi ulubieńcy Megan i Alex,od drugiej części najdalej wyrzuceni przez co Cole prawie nie ma kolegi,a od trzeciej już naprawdę niewidoczni, Cami i Lan,którzy więcej znaczą osobno niż razem,a złączenie Jaya i Leili i przeprowadzka Mattiego za ekipą,
Liże pałkę po jaja
Solowe pieszczoty na kanapie
Mamuśka na plaży - Athena Angel, Bikini

Report Page