Taksówkarz zaproponował jej free przejazd

Taksówkarz zaproponował jej free przejazd




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Taksówkarz zaproponował jej free przejazd
Shortcuts to other sites to search off DuckDuckGo Learn More
Feb 1, 2022 Jedna z naszych czytelniczek zgłosiła nam oszustwo w centrum Warszawy. Taksówkarz zażądał od niej kosmicznej kwoty za przejazd . "Koleś mnie policzył 220 zł i nie chciał wypuścić z samochodu" - mówi WP pani Daria. Nasza czytelniczka jechała pociągiem z Gdańska do Warszawy i z powodu opóźnienia linii była spóźniona na ...
8-05-2017 godzina 16:40 Kraków ulica Skrabińskiego, droga ślepa. Taksówkarz nie ma miejsca, ale pcha się na siłę do przodu. Z przeciwka blokuje wyjazd 10 sam...
Syn taksówkarza - czyli o tym, jak przejazd taksówką zawstydził mnie potrójnie. Julia Hladiy 29 lipca, 2015 Brak kategorii 0 komentarzy. Wyświetlenia wpisu: 648. Ponad rok temu, 14 kwietnia 2014 na moim poprzednim blogu opublikowałam historię o synu taksówkarza. Nie dotarła ona do szerokiej publiczności i uważam, że to wielka szkoda.
8.5K views, 62 likes, 9 loves, 13 comments, 25 shares, Facebook Watch Videos from Związek Zawodowy Taksówkarzy "Warszawski Taksówkarz ": Przejazd protestacyjny
Taksówkarz blokował przejazd karetce transportowej.Każdy z nas mógłby być w tej karetce ...
W drodze na przystanek, taksówkarz zaproponował Nam 30 CUC za 2 osoby. Zasmucił się, gdy zobaczył, że mamy bilety na Viazula. Mojego nazwiska na bilecie oczywiście nie mogli poprawnie napisać. Imię w wymowie było dla nich bardzo łatwe. W Stanach nikt nie mógl wymówić Maciek. Najbliżej było do Magic i tak zostało.
Taksówkarz zaproponował nam przejazd z Kutaisi na tamtejsze lotnisko za 30 lari. Ku jego ogromnemu zaskoczeniu, wybraliśmy jednak marszrutkę za 2 lari. Również zdjęcia nie oddają tamtejszego klimatu, stylu życia, tych emocji.
Wyłudzili przejazd i pobili taksówkarza KG 8 lutego 2011, 14:02 Dodaj komentarz: Udostępnij: ... Taksówkarz został dotkliwie pobity. Pokrzywdzony powiadomił policjantów o przestępstwie. Po kilku dniach funkcjonariusze zatrzymali trzech mężczyzn w wieku od 19- 22 lat. Wszyscy są mieszkańcami Sopotu. Dwóch zatrzymanych usłyszało ...
Prawo do Jazdy Ciekawostki motoryzacyjne, kursy na prawo jazdy. Strona główna; Artykuły; Ciekawostki. Planujesz zakup auta - Sprawdź, który będzie miał tanie OC
Taksówkarz blokował przejazd karetce #216 Wasze Filmy ... Kanał YouTube
Help your friends and family join the Duck Side!
Stay protected and informed with our privacy newsletters.
Searches related to Taksówkarz zaproponował jej free przejazd
Help your friends and family take back their privacy!
The world needs an alternative to the collect-it-all business model.
We’re carbon negative! Read our climate pledge.

It looks like you were misusing this feature by going too fast. You’ve been temporarily blocked from using it.

If playback doesn't begin shortly, try restarting your device.
Stop Chamstwu na drodze. Piętnujemy łamanie przepisów ruchu drogowego !!!
Zarejestrowałeś niebezpieczna zdarzenie na drodze. Dodaj na naszą tablice na Facebooku https://www.facebook.com/Stop.Cham.Team
Piraci drogowi i łamiący przepisy nie mogą być bezkarni
Mail: stop.cham.team@gmail.com. Masz ciekawy film wyślij go nam.
Duże pliki najlepiej wysyłać za pomocą www.wetransfer.com - opcja darmowa lub napisz do nas o radę.
Wywrotka ciągnika z maszyną rolniczą - miota nim jak ... #893 Wasze Filmy
Stop Cham #884 - Niebezpieczne i chamskie sytuacje na drogach
Videos you watch may be added to the TV's watch history and influence TV recommendations. To avoid this, cancel and sign in to YouTube on your computer.
An error occurred while retrieving sharing information. Please try again later.
0:02 / 1:01 • Watch full video Live
Watch ads now so you can enjoy fewer interruptions




Facebook


Twitter


Instagram


Aplikacja na iOS


Aplikacja na Androida


PushApp


Wpisy (RSS)




Zaloguj się
Zarejestruj się





Moje loty
Dodaj lot
Napisz bloga
Dodaj zdjęcia
Wiadomości
Edycja konta
Wyloguj




Ameryka Północna

Kuba




Nie miałem planów, aby kiedykolwiek polecieć na Kubę, ale wiadomo jak to jest z promocjami. Tej nie można bylo przewinąć dalej. Air Europa z Madrytu do Havany w dwie strony za 160 euro. Szybkie sprawdzenie, czy na pewno będzie wolny termin. Okazuje się, że tak. Jak u każdego były problemy z zakupem biletów, ale po dwóch dniach czekania i jednym telefonie do Air Europa, dostaliśmy potwierdzenie rezerwacji. Także Kuba here we come. Planów do zwiedzenia Kuby nie mieliśmy praktycznie żadnych. Totalny spontan. Tam gdzie Nam się spodoba zostaniemy dłużej. Plan wycieczki kreował się następująco:Wylot 27.04 z Modlina do Oslo. Tam krótki postój na kolejny lot do Madrytu. W Madrycie 2 dni i wylot na 2 tygodnie na Kubę.O Madrycie pisać nie będę(chyba, że dla chętnych), ponieważ tam było tylko szybkie zwiedzenie i imprezy w tanich pubach. Polecam piwo z Careffoura Koenigsbier za 54 eurocenty i lokal, który jest niedaleko Gran Via- Mercado Provenzal( piwo 40 eurocentów i całkiem dobre przystawki).

29.04 mieliśmy wylot z Barajas.
Check in bardzo sprawny, około 12-13 otwartych okienek do zdania bagażu i wzięcia karty pokładowej. Na pokładzie Airbusa 2 posiłki. Personel hiszpańskojęzyczny, ale z angielskim też nie było problemu. Niestety samolot ma kiepskie wyposażenie, ale doskonale o tym wiedziałem. Jest jeden ekran co kilka rzędów jak w autokarach. Przez pierwsze 2 godziny leciała jedna reklama Air Europa, a potem jakieś 2 filmy w bardzo kiepskiej jakości. Coś w stylu starych kaset VHS. Jest możliwość podpięcia słuchawek do wejścia w podłokietniku i posłuchania muzyki. Uważajcie na głośność muzyki. Jest albo super głośno, albo nic nie słychać. Jednak nie ma co narzekać. W końcu lecimy do raju.
W Havanie meldujemy się po prawie 10 godzinnym locie. Czytałem wcześniej, że kolejki do odprawy celnej mogą trwać nawet 3 godziny, dlatego szybko wyszliśmy z samolotu. Tutaj pierwszy plus, czekaliśmy w sumie jakieś 10 minut. Potem odbiór bagażu, który już potrwał dłużej. Wyszliśmy z lotniska, aby wymienić euro na CUC, a potem na cup. CUC wymienili bez problemu. Z CUPami było już gorzej, bo dopiero trzeci kantor zgodził się je wymienić. 1 euro, to jest mniej więcej 1 CUC. Pierwsze wrażenie z wyjścia na ulicę, to żar z nieba i pełno nagabywaczy, który chcieli Nam wymienić pieniądze lub zaoferować przejazd taksówką do miasta. Nie chcieliśmy płacić za taksówkę 25 CUC, dlatego popytaliśmy ludzi przed wejściem, czy się z Nami nie zabiorą. Późna pora, nie było sensu iść na autobus pracowniczy, a potem do P12. Popytaliśmy i zgodziła się Nas zabrać para z Niemiec, która miała już kierowcę załatwionego z casy, w której mieli się zatrzymać. Zabraliśmy się z nimi i pojechaliśmy pod adres ich casy, gdzie mieliśmy do przejścia około 4-5 przecznic.Samochodem była stara Łada, której obrotomierz ruszał od 1,5 tys obrotów. Po przyjeździe okazało się, że Niemka nie chciała żadnych pieniędzy. Kasa zaoszczędzona, oby tak dalej. Droga do casy była łatwa. Okolica nie wyglądała na zamożną, ale czuliśmy się bardzo bezpiecznie. Szliśmy po nocy ze sporą ilością gotówki w kieszeniach, telefonami i innym sprzętem. Nikt Nas nie zaczepił, nic nie powiedział. Sądząc po zdjęciach z internetu i ogólnej biedzie, można pomyśleć, że kradną na potęgę, ale tam jest bezpieczniej niż gdziekolwiek byłem i tak się czuliśmy. Wiadomo co ich może spotkać za okradzenie turysty, dlatego nikt tego nie robi. Pierwszej nocy zamieszkaliśmy w casie zarezerwowanej przez internet na stronie casaparticular.com. Była to polecana przez wielu Sarita. Nie zawiedliśmy się. Sarita okazała się być bardzo miła i pomocna. Nie znała angielskiego, ale na migi i z tłumaczem można było się porozumieć. Nocleg kosztował Nas 21 CUC.
Z samego rano postanowiliśmy jechać do Cienfuegos, a potem ruszyć w dalszą drogę. Pożegnaliśmy się z Saritą i poszliśmy w stronę dworca Viazul, aby pojechać taksówką lub autokarem. Na camion było już za późno, a ze względu na pogodę postanowiliśmy odrzucić pomysł pojechania na autostradę i czekania na stopa. Po drodze przypomnieliśmy sobie zapach dzieciństwa, czyli spaliny, zapach oleju i benzyny. Mało kto ma tutaj katalizator. Wszystkie samochody dosłownie plują dymem. Zostaje po nich tylko chmara czarnego lub szarego dymu. Po drodze na viazul, postanowiliśmy coś zjeść. Nie jedliśmy nic od obiadu w samolocie. W okolicy nie było żadnego okienka z którego moglibyśmy coś zamówić. Weszliśmy do bardzo obskurnego baru, gdzie od razu powiedziano Nam abyśmy usiedli. W asortymencie mieli tylko kanapki z szynką i refrescę( napój przynoszony w szklance). Jak dla mnie ok, zwykłe śniadanie. Na dworcu od razu rzucili się na Nas nagabywacze, pośrednicy i taksówkarze. Oczywiście mówili, że viazul już dzisiaj nie pojedzie, że mają bardzo tanio itp Wiedzieliśmy ile mniej więcej płacili inni, którzy się wybierali do Cienfuegos i ile kosztował autokar. Na początku zaproponowano Nam 100 CUC za 2 osoby. Wiadomo, że na to się nie zgodziliśmy. W takich miejscach można się bardzo dobrze nauczyć targowania. Stanęło na 25CUC za osobę. Jednak musieliśmy poczekać na jeszcze 2 osoby, które z Nami pojadą. Nie ma problemu. Po 20 minutach zjawiło się dwóch Duńczyków, którzy jechali do Trynidadu. Ok, jedziemy razem. Wsiadamy i czekamy. Jednak Pan taksówkarz powiedział, że nie opłaca mu się jechać do Cienfuegos. Wolał jechać tylko z Nimi. Dziwne, ponieważ Cienfuegos jest po drodze. Skasował ich na 40 CUC za osobę. No nic, czekamy dalej. Kolejne półtorej godziny spędziliśmy na robieniu zdjęć tym wszystkim amerykańskim i polskim samochodom.
Jest! Znalazło się dwóch Kubańczyków, którzy jechali do Cienfuegos. Zapłacili oczywiście 1/10 tego co my, albo i mniej. Taka jest już Kuba. Jak najbardziej wydoić turystę. Pakujemy bagaże do kilkunastoletniego Peugeota 405. Wiadomo, marzył Nam się stary, amerykański Chevrolet lub Ford, ale jeszcze zdążymy się nim przejechać. Po przejechaniu 300 metrów przebiła się opona i nastąpił niezaplanowany postój. Po przejażdżce z naszym kierowcą, dziękowaliśmy, że to teraz padła, a nie na autostradzie.
Stan dróg jest masakryczny. Po przyjeździe do Polski obiecywałem, że nic złego nie powiem na nasze kochane dziury. Autostrada 2,3 , a nawet 4 pasmowa. Jednak wygląda jak ser szwajcarski. Młody Kubańczyk za kierownicą wyciskał z samochodu siódme poty. 140 cały czas. Po takich drogach, dziurach w drzwiach i braku pasów, czuliśmy się trochę niepewnie. Na domiar złego po około 40 kilometrach było oberwanie chmury. Jest, w końcu trochę zwolnimy i tyłki odpoczną od tych dziur. Zwolniliśmy, ale do 120. Przez przednią szybę nic nie widać, taksówkarz wyciera szmatą zaparowane okna. Wpadamy co chwila w koleiny kałuży. Trochę Nami rzuca, ale bezpiecznie trafiamy do Cienfuegos. Po przeczytaniu tematu o noclegach na Kubie, postanowiliśmy zarezerwować tylko pierwszą noc, a później jakoś to poleci. W końcu tutaj każdy się zna. Trafiliśmy do Roberto Carlosa( nie tego piłkarza). Powiedział Nam, że ma już komplet. Było u niego 5 Polaków. Zadzwonił gdzieś i po 3 minutach zjawiła się właścicielka innej casy. Była to Libia, która mieszkała z mężem Rogue i wnuczkiem. Casa kosztowała 15 CUC za 2 osoby. Standardowa cena w większości miast.
Po szybkim zameldowaniu się, wyszliśmy na miasto, aby poznać okolicę. Po godzinie wróciliśmy do domu. Zaczęło padać. Ja jednak postanowiłem poszukać czegoś do picia. Chcieliśmy się stołować na mieście. Nie w casach, aby móc płacić w cupach, których jak się później okazało, wymieniliśmy za dużo. Znalazłem mały bar na głównej ulicy Passeo el Prado. Był w barwach Realu Madryt. Postanowiłem wejść. W barze siedziało 3 Kubańczyków i 2 innych stało za barem. Od razu do mnie zagadali skąd jestem i dlaczego akurat Cienfuegos. Po kilku wypitych batido, gadaliśmy już jak starzy kumple. O życiu, piłce nożnej, siatkówce i dalszych planach zwiedzania. Właściciel baru był wielkim fanem Realu Madryt. Po pokazaniu zdjęcia z Madrytu, gdzie bylem pod stadionem, prawie się rozpłakał, ponieważ wie, że nigdy nie będzie dane mu wyjechać z Kuby i zobaczenie meczu na Santiago Bernabeu. Pożegnałem się mówiąc, ze na pewno jutro wpadnę.Wziąłem jeszcze batido do butelki, aby podzielić się z dziewczyną. Wracając do domu, trochę się zgubiłem, ponieważ nie miałem adresu. Pamięć fotograficzna trochę zawiodła, a bardziej to, że wszystkie uliczki wyglądają tak samo. Numeracja jak Nowym Jorku. Od 1 ulicy do 76. Pamiętałem drogę do Roberto Carlosa, który okazał się bardzo pomocny. Przyznał mi rację na moje słowa, że wszystkie uliczki wyglądają tak samo. Dał mi kartkę z adresem i wróciłem do casy. Około 5 rano przeważnie się już budziliśmy. Nie wiedzieliśmy,czy to taki klimat, czy chęć zwiedzenia jak najwięcej. W pokoju na ścianie znajdował się karaluch wielkości pięści. Czegoś takiego w życiu nie widzieliśmy. Czułki długości palca. Szybki strzał butem i po nim. Oboje się nieźle przestraszyliśmy i zdziwiliśmy, że coś takiego żyło koło Nas jak spaliśmy. Z samego rana, poszliśmy trochę pozwiedzać. Niestety aura Nas zawiodła. Zaczęło znowu kropić.
Zwiedziliśmy najważniejsze budynki i poszliśmy coś w końcu zjeść. O godzinie 8 nic jeszcze nie bylo otwarte. Do tego wypadał wtedy 1 maja, czyli ich święto pracy. Znaleźliśmy tylko pizzerię, gdzie oczywiście musieliśmy zapłacić w cucach. Pizza dla dwóch osób+ 2 napoje 7 CUC.
Do 12 pokręciliśmy się trochę na mieście. Potem szybkie pożegnanie z właścicielami casy i jedziemy dalej. Niestety nie mieliśmy czasu, aby kupić plecaki i musieliśmy wziąć ze sobą walizki. Kółka po jeździe na takich drogach, wyglądały kiepsko. Najgorsze jednak było przed Nami, czyli Trynidad i ich kocie łby.
Postanowiliśmy po drodze skoczyć jeszcze na glówną drogę, aby napić się batido. Niestety było zamknięte. Otwierali dopiero po 15. Dwa domy dalej znaleźliśmy pizzerię, która oferowała spaghetti i pizzę. Wzięliśmy po jednej o nazwie mixta, czyli szynka warzywa i ser. Najbogatsza wersja. Do tego kilka refresca( napój ze szklanki na miejscu) + napoje w puszce na drogę. Wyszło 86 cup.

Na koniec chcielismy dobić się lodami ze słynnych lodziarni Coppelia. Na wejściu powitał Nas kelner, który od razu pokazał Nam miejsce, gdzie mamy usiąść. Zaproponował najpopularniejsze lody. Wzięliśmy 2 sztuki. Był to pucharek z 3 smakami lodów, do tego 2 wafelki, polewa i sos. Wszystko 3 CUP/osoba! 48 groszy za takie dobrodziejstwo.
Po porządnym posiłku, poszliśmy w stronę dworca, Po drodze oczywiście chęć zabrania Nas wielorakimi taksówkami. Od samochodu po bryczkę. Na dworcu zaczęliśmy od targowania się z przypadkowym taksówkarzem. Do Tryninadu za kurs chciał 70 CUC, stanęło na 30, co dla Nas i tak było za dużą kwotą.

Poszliśmy sprawdzić cenę viazula. 6 CUC/os i odjazd za 2 godziny. No dobra, zobaczymy co mają w ofercie inni nagabywacze i taksówkarze. Zaczęło się standardowo od 50 CUC. Stanęło na 7 CUC za osobę, ale musimy poczekać na jeszcze 2 osoby. Spoko, lepszy samochód niz autokar. Po 20 minutach zgłosiła się para Kanadyjczyków, którzy podróżowali z plecakami. Nagabywacz wyśmiał ich, chcieli jechać za 2 CUC/os. Czekamy dalej. Nagabywacz zaprosił Nas na pizzę i napoje. Po 10 minutach i sprawdzeniu cen Viazula para postanowiła zabrać się z Nami. Wsiedliśmy w końcu do starego, amerykańskiego samochodu. Okazało się, że w środku jest aż 9 miejsc. 3 z przodu, 3 po środku i 3 z tyłu. Nagabywacz zabral się z Nami, Kanadyjczycy usiedli pośrodku, a my na końcu.
W trakcie podróży panowała bardzo miła atmosfera. Kanadyjczycy poczęstowali wszystkim rumem. Nalali Nam do kubeczka sporą ilość alkoholu. W tak starym samochodzie, z morzem za oknem, rum smakował wybornie.



Między Cienfuegos a Trynidadem na odcinku 5 km jest droga koło morza, gdzie na ulicy wylegują się kraby. Nie były to byle jakie kraby, ale wielkości małego kota. Nigdy w życiu nie widzieliśmy takich wielkich krabów. Cała droga była nimi zasypana. Kierowca robił co mógł, aby ich nie przejechać. One widząc samochód stawały na kończynach i były gotowe na bójkę.

W Trynidadzie oczywiście nie mieliśmy zaplanowanego noclegu. Nagabywacz polecił Nam swojego kuzyna, zgodziliśmy sie. 15 CUC za pokój w samym centrum Trynidadu.
Dojechaliśmy bez problemów. Wypakowaliśmy się i postanowiliśmy pójść na miasto napić się jakiegoś alkoholu. W małym barze kupiliśmy sobie po Cristalu. Małym piwie w puszce, które wypiliśmy pod słynnym kościołem.







Po drodze do kościoła spotkaliśmy grupę Polaków. Także byli z promocji fly4free. Porozmawialiśmy z 10 minut o wrażeniach i rozeszliśmy się w swoje strony. Potem szybkie fotki i przypadkowo trafiamy na schodki, gdzie gra muzyka na żywo, Kubańczycy tańczą salsę.
Zamówiliśmy Mojito, pooglądaliśmy koncertu na żywo i poszliśmy do naszej casy. Poprosiliśmy naszego gospodarza o zrobienia rano śniadania. Cena 4 CUC/os. Śnadanie było ogromne. Do wyboru sok z gujawy, kawa, ciastka, coś w stylu fish cake'a, którego jedliśmy na Barbadosie, bułki, szynka, ser i owoce. Po takim pożywnym śniadaniu poszliśmy jeszcze raz pozwiedzać. Niestety czas wymeldowania się zbliżał, a my także chcieliśmy zabrać się do kolejnego miasta. Wymeldowaliśmy się, podziękowaliśmy gospodarzowi i poszliśmy w stronę dworca viazul. Po dotarciu na dworzec od razu zaczęliśmy się targować z taksówkarzami. Niestety było ich bardzo mało. Trzymali się też w kupie, co nie ułatwiało negocjacji. Stanęło na 40 CUC za podroż do Ciego de Avilla. Podziękowaliśmy. Niestety tym razem, musieliśmy jechać Viazulem, czego nie chcieliśmy robić. Cena 9CUC/os. Odjazd za 30 minut. W drodze na przystanek, taksówkarz zaproponował Nam 30 CUC za 2 osoby. Zasmucił się, gdy zobaczył, że mamy bilety na Viazula. Mojego nazwiska na bilecie oczywiście nie mogli poprawnie napisać. Imię w wymowie było dla nich bardzo łatwe. W Stanach nikt nie mógl wymówić Maciek. Najbliżej było do Magic i tak zostało. Tutaj nie było z tym kłopotu. Autokar podjechał 20 minut przed planowanym odjazdem. Kierowca zabrał bagaże, sprawdził bilety i wsiedliśmy. Po zabraniu wszystkich podróżnych, zamknął drzwi. Podjechaliśmy 300 metrów dalej, aby kierowca zrobił sobie przerwę. Wypalił papierosa, zjadł i mogliśmy jechać. Niestety w autokarze przez całą drogę śmierdziało moczem. Nie był to lekki odór, ale smród na cały autokar. Trzeba było zatykać nos. Viazul jechał powoli, ale to zrozumiałe. Rozkład, więcej ludzi, trochę większa maszyna. Taksówkarze gnają,aby złapać jak najwięcej kursów w ciągu dnia. Wysiedliśmy na dworcu w Ciego de Avilla. Na początku chcieliśmy iść do jakiejś casy koło dworca. Jednak po wyglądzie miast z okna autokaru, przeczytaniu w poradniku,co tutaj można zobaczyć, odpuściliśmy sobie Ciego de Avilla i postanowiliśmy od razu je
Naturalne studentki są przepiękne
Młoda laska dowiaduje się co to znaczy dobry fiut
Piguła ma ochotę na pacjenta

Report Page