Tak polują na prokuratora, który naraził się Kaczyńskiemu, Ziobrze i Święczkowskiemu

Tak polują na prokuratora, który naraził się Kaczyńskiemu, Ziobrze i Święczkowskiemu

Ewa Ivanova

Prokurator Marek Wełna podczas przesłuchania przed sejmową komisję śledczą ds. zbadania sprawy nielegalnego wywierania wpływu na funkcjonariuszy służb. Warszawa, 27 kwietnia 2011 r. (Fot. Radek Pietruszka/PAP)

Prokurator Marek Wełna ujawnił ciemną stronę pierwszych rządów PiS: przecieki do zaprzyjaźnionych mediów, zbieranie haków i naciski, czym osobiście podpadł Bogdanowi Święczkowskiemu. Po 2015 r. najpierw zdegradowano go na najniższy szczebel, a potem rozpoczęto nękanie absurdalnymi delegacjami i dyscyplinarkami

Małgorzata Ziółkowska-Siwczyk, warszawska rzeczniczka dyscyplinarna prokuratora generalnego, ściga krakowskiego prokuratora Marka Wełnę. Zarzuca mu naruszenie godności urzędu, w maju 2018 r. postawiła mu zarzuty dyscyplinarne. Zapytaliśmy ją o szczegóły, nie odpowiedziała.


Wg naszych ustaleń pierwszy zarzut dotyczy rzekomego opuszczenia pracy. Wersja rzeczniczki brzmi mniej więcej tak: Wełna 20 października 2016 r., po zakończeniu posiedzenia sądu w sprawie tymczasowego aresztowania o g. 12.10 w sądzie rejonowym nie powrócił do jednostki, czyli Prokuratury Kraków Nowa Huta w godzinach urzędowania, a ponadto w pisemnych wyjaśnieniach z listopada 2016 r. podał nieprawdziwą informację, że zapoznawał się wtedy z aktami sprawy w sekretariacie Sądu Okręgowego w Krakowie.


Zarzut drugi: prokurator oddalił się z delegacji, a więc 2 stycznia 2017 r. nie stawił się w pracy w Prokuraturze Rejonowej w Chrzanowie, czyli miejscu delegowania, mimo że najpóźniej 30 grudnia 2016 r. został ustnie poinformowany przez szefa jednostki o przedłużeniu mu delegacji do 13 stycznia 2017 r.


Wcześniej postępowanie prowadził inny rzecznik dyscyplinarny. - Łódzki rzecznik dyscyplinarny badał czyny prokuratora Wełny i ocenił, że nie ma podstaw do ścigania pana prokuratora. Podjął decyzję o odmowie wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Dopiero po weryfikacji tej decyzji w Prokuraturze Krajowej, rozstrzygnięcie zostało uchylone i sprawę przekazano do Warszawy. Powyższe, w kontekście charakteru zarzutów dyscyplinarnych przypisywanych panu prokuratorowi, może świadczyć o tym, że działania podejmowane wobec członka Lex super omnia mogą mieć charakter szykan - uważa prokurator Jacek Bilewicz z zarządu stowarzyszenia Lex super omnia, walczącego o niezależność prokuratury.


Najwyższą karą w postępowaniu dyscyplinarnym jest usunięcie prokuratora z zawodu. O tym, czy śledczy jest winny, decyduje w pierwszej instancji sąd dyscyplinarny złożony z trzech prokuratorów, a w drugiej Izba Odpowiedzialności Zawodowej w Sądzie Najwyższym.


"Zarzuty są absurdalne, wręcz kompromitują prokuraturę"


Czy faktycznie prokurator Wełna urywa się z pracy i kiepsko kłamie w swojej obronie? On sam nie chce komentować sprawy. - Mogę tylko powiedzieć, że czekam ze spokojem na orzeczenia sądów - mówi "Wyborczej" Wełna.


Bardziej rozmowni są jego koledzy i koleżanki po fachu. Nie mają wątpliwości: chodzi wyłącznie o nękanie.


- Sprawa ma szerszy kontekst. Jest jedną z wielu form nękania. Polują na niego, szukają, kontrolują. Ale referat ma ogarnięty, więc ciężko się do czegoś konkretnego przyczepić - słyszymy od jednego z prokuratorów.


Inny rozmówca z prokuratury: - Zarzuty są absurdalne, wręcz kompromitujące prokuraturę. Takie sprawy nie powinny trafiać do sądów dyscyplinarnych ani do rzeczników. Strata czasu, koszty, niepotrzebna turystyka dyscyplinarna.


Doświadczony prokurator: - Kaliber tych spraw świadczy dobitnie o ich inicjatorach i ich intencjach.


Czy Wełna faktycznie 20 października 2016 r. urwał się z pracy po zakończeniu sprawy aresztowej? Wg informacji „Wyborczej" czytał akta w sekretariacie sądu, ale rzeczniczka dyscyplinarna kwestionuje tę wersję.


- W postępowaniu założono, że prokuratorzy zapoznają się z aktami sprawy w czytelni, tyle, że to założenie oderwane od rzeczywistości. Prokuratorzy w praktyce często przeglądają akta w sekretariatach sądów. Tak było w tym przypadku. Sprawa niby oczywista, ale pani z sekretariatu sądu znalazła się pod sporą presją: jeśli potwierdzi, że prokurator czytał akta, sama może mieć problemy. Niewykluczone, że ją straszą - słyszymy od jednego z rozmówców.


Mało tego - z naszych ustaleń wynika, że tego dnia Wełna faktycznie pracował do godz. 20., bo miał dyżur i wykonywał czynności z osobą doprowadzoną do prokuratury.


Drugi zarzut jest równie dziwny. Prokurator Wełna był delegowany do Chrzanowa do końca 2016 r. Po zakończeniu delegacji 2 stycznia wrócił do pracy w macierzystej jednostce - Prokuraturze Rejonowej Kraków Nowa Huta. Wg rzeczniczki dyscyplinarnej, najpóźniej do 30 grudnia 2016 r. ustnie poinformowano go o przedłużeniu delegacji i nadal powinien być w Chrzanowie .


-To nielogiczna wersja. Wszelkie decyzje kadrowe w prokuraturze są doręczane zainteresowanym w formie dekretów. Jeśli szefowa prokuratury w Chrzanowie faktycznie była wówczas w pracy i wiedziała o przedłużeniu delegacji, dlaczego nie przekazywała Wełnie decyzji? - pyta retorycznie jeden ze śledczych.


Dodaje: - Wełna dowiedział się o przedłużeniu delegacji 2 stycznia 2017 r. po godz.14., tego dnia był w pracy w macierzystej jednostce Kraków Nowa Huta, podpisał listę obecności, poprosił o przydział zadań i wówczas otrzymał dekret o przedłużeniu delegacji. Następnego dnia, zgodnie z decyzją, był z powrotem w jednostce, do której go delegowano.


Kto powinien pojechać do śmierci dziecka?


To nie jedyna sprawa dyscyplinarna prokuratora. Wcześniej próbowano go także ścigać za sprawę dyżuru z lipca 2016 r., bez powodzenia.


8 lipca 2016 r. doszło do tragicznego zdarzenia w szpitalu: 3-miesięcznemu dziecku z biegunką podano chlorek potasu zamiast soli fizjologicznej (chlorek sodu), dziecko zmarło. Informacja o jego śmierci trafiła do prokuratury już po zakończeniu dyżuru Wełny, czyli po godz. 15.45, następna po nim w grafiku była zastępczyni szefa Prokuratury Okręgowej w Krakowie Maria Zębala. Wg naszych nieoficjalnych informacji prokuratorka nie pojechała na miejsce zdarzenia, ale ścigano za to Wełnę.


Sprawa trafiła do rzeszowskiego rzecznika dyscyplinarnego prokuratura Jaromira Rybczaka. Wełna wykazał, że nie pełnił już dyżuru, a rzecznik umorzył postępowanie. Wg naszych źródeł rzecznik chciał za to badać sprawę zastępczyni prokuratora okręgowego w Krakowie, ale postępowanie przekazano do katowickiego rzecznika dyscyplinarnego.


Zapytaliśmy Prokuraturę Krajową, jak potoczyły się losy postępowania wobec Zębali. "Postępowanie dyscyplinarne prowadził Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Prokuratora Generalnego dla katowickiego okręgu regionalnego. Dotyczyło czynu z art. 137 § 1 ustawy Prawo o prokuraturze. Przeprowadzone w toku postępowania czynności nie wykazały, że doszło do realizacji znamion deliktu dyscyplinarnego. Wobec tego w czerwcu 2021 r. zostało umorzone. Postanowienie jest prawomocne" - odpisał Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.


Dopytywaliśmy "krajówkę" i krakowską Prokuraturę Okręgową o powody umorzenia sprawy. Dociekaliśmy, czy Zębala miała dyżur w chwili, gdy do prokuratury dotarła informacja o tragicznej śmierci dziecka w szpitalu, czy pojechała na miejsce zdarzenia, czy nie miała takiego obowiązku i kto z prokuratorów pojechał do szpitala. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.


W 2017 r. Zębala osobiście pojechała do Oświęcimia na miejsce wypadku rządowej limuzyny, wiozącej ówczesną premier Beatę Szydło i nadzorowała oględziny. Na miejscu pojawił się także biegły sądowy Jakub Zębala, prywatnie mąż prokuratorki.


- Nawet w obecnych czasach są rzetelni rzecznicy dyscyplinarni, którzy potrafią zdobyć się na niezależność, jak rzeszowski rzecznik. Ale są też tacy, którzy nie tylko wykonają każde polecenie, ale nawet bez sygnałów wpisują się w oczekiwania góry. Wiedzą, że wygłupiają się jako prawnicy, że idą na łatwiznę, ale brną w najbardziej absurdalne sprawy po ostatnią instancję, jeśli celem jest niszczenie człowieka i zdobycie uznania u szefów - uważa w rozmowie z "Wyborczą" jeden ze śledczych, który ma doświadczenia z postępowaniami dyscyplinarnymi.


Święczkowski jest wyjątkowo pamiętliwy

Prokurator Wełna jest szykanowany? Kto stoi za podejmowanymi wobec niego krokami? - Wszystko wskazuje na to, że ważną rolę w działaniach związanych z inicjowaniem postępowań dyscyplinarnych, podejmowanych wobec prokuratora Wełny, mógł odegrać prokurator okręgowy w Krakowie. To jego podwładni sporządzali notatki służbowe, informujące o zdarzeniach będących przedmiotem zainteresowania rzecznika, niemniej jednak kwestia nadania biegu tym notatkom leżała i leży w kompetencji szefa Prokuratury Okręgowej. To do jego uprawnień należy ocena, czy są podstawy do prowadzenia czynności wyjaśniających, poprzedzających postępowanie dyscyplinarne wobec podwładnego - tłumaczy prokurator Bilewicz z LSO.


I dodaje: - Nie można wykluczyć także i tego, że skoro uchylenie decyzji o odmowie wszczęcia postępowania dyscyplinarnego w jednej ze spraw i kontynuowanie jej przez innego rzecznika nastąpiło po badaniu sprawy w Prokuraturze Krajowej, to decyzja ta została podjęta za zgodą i wiedzą ówczesnego prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego [dziś członka Trybunału Konstytucyjnego].

Inny prokurator proszący o anonimowość: - Za takimi działaniami nie stoi jedna osoba. Nacisk idzie z góry i trafia przez wszystkie szczeble na sam dół. Wiele postępowań dyscyplinarnych zaczyna się notatkami urzędowymi szefów z rejonów. Wprost przyznają w pismach, że informują rzecznika dyscyplinarnego o jakichś czynach prokuratora, wykonując polecenia służbowe przekazane w rozmowie telefonicznej. Takim naciskom sprzyja paskudne uformowanie prokuratury jako instytucji zbudowanej na zasadzie hierarchicznego podporządkowania. Stąd próby przypodobania się przełożonym. Dociskanie Wełny nie mogłoby się odbywać bez zielonego światła ze strony Święczkowskiego. Wełna mu się naraził, a Święczkowski jest wyjątkowo pamiętliwy.


Prokurator Wełna zeznaje na procesie Kaczyńskiego


Czym mógł podpaść Wełna? Krakowski prokurator ma 57 lat, zaczynał w prokuraturze w Bochni, potem pracował w Brzesku i Tarnowie. W końcu trafił do Krakowa, gdzie na szczeblu apelacyjnym zajmował się przestępczością zorganizowaną i gospodarczą. Piastował w przeszłości wysokie stanowiska, np. szefa zamiejscowego wydziału Prokuratury Krajowej czy zastępcy prokuratora apelacyjnego w Krakowie.


Podpadł PiS już za pierwszych rządów partii Jarosława Kaczyńskiego w latach 2005-07. Odpowiadał za śledztwo dotyczące mafii paliwowej, ale w marcu 2006 r. niespodziewanie zrezygnował z kierowania zespołem śledczych. Mówiło się, że prokuratorzy mieli wyszukiwać wątki, w których pojawiali się politycy lewicy.


- Cisnął na to Bogdan Święczkowski, wówczas szef wydziału przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej, później szef ABW. Wydawał w trybie telefonicznym polecenia stawiania zarzutów politykom lewicy. Presja szła także z ówczesnej krakowskiej prokuratury apelacyjnej. Wełna odmówił, bo nie było materiału na zarzuty, a gdy naciski nie ustawały, zrezygnował z kierowania zespołem - mówi nam jeden ze śledczych.


Potem Wełna kilkukrotnie ujawniał, jak wyglądały pierwsze rządy PiS w prokuraturze: były naciski i przecieki. W 2011 r. był świadkiem w procesie cywilnym przed Sądem Okręgowym w Warszawie w sprawie Jarosław Kaczyński kontra Roman Giertych.


Kaczyński wytoczył proces Giertychowi, byłemu koalicjantowi, bo ten publicznie zarzucił mu "zbieranie haków" na przeciwników politycznych w czasach rządów PiS. Podczas zeznań Wełna ze szczegółami opowiadał, jak dochodziło do nacisków na prokuratorów zespołu paliwowego. Mówił, że za rządów PiS kazano mu "szukać haków" m.in. na Leszka Millera, Jolantę i Aleksandra Kwaśniewskich, Marię i Józefa Oleksych oraz Jacka Piechotę.


Ujawnił też, w jaki sposób z prokuratury wyciekały dokumenty do zaprzyjaźnionych mediów prawicowych i publicznej telewizji. Opisywał "przypadek pani Patrycji Koteckiej, aktualnej małżonki pana Ziobro", w czasach pierwszego PiS pełniącej stanowisko dyrektorskie w TVP. Zeznawał, że nie chciał jej dać akt jednej ze spraw: - Cała sytuacja skończyła się tak, że pan Święczkowski zadzwonił do mnie i kazał przynieść mi tę opinię w zębach, bo sprawa ma charakter wagi państwowej.


Święczkowski zarzucał Wełnie kłamstwo, groził mu pozwem. Nigdy sprawy do sądu nie skierował.


Prokurator naraził się PiS zeznając również przed sejmową komisją naciskową, badającą patologie w służbach i prokuraturze za pierwszych rządów PiS. Zeznania Wełny były niejawne, ale wiadomo, że miały podobny wydźwięk do tych złożonych potem przed sądem w sprawie Kaczyński - Giertych. Przewodniczący komisji naciskowej Andrzej Czuma pominął je w swojej wersji raportu z początku sierpnia 2011 r. (wynikało z niej, że nacisków nie było). W wersji ostatecznie przyjętej jest mowa o nieprawidłowościach w "działaniach Bogdana Święczkowskiego wobec prokuratora Marka Wełny", ale bez rozwinięcia tego wątku.


W 2015 r. zeznania Wełny przed komisją naciskową stały się dowodem w postępowaniu, w którym chciano postawić przed Trybunałem Stanu byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego i byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę za nadużycia z czasów pierwszych rządów PiS . We wrześniu 2015 r. zabrakło do tego w Sejmie kilku głosów, w przypadku Kaczyńskiego wniosek upadł w czerwcu 2017 r.


Delegacja wbrew przepisom


Dyscyplinarki to nie jedyne szykany, które dotknęły Wełnę. Po przejęciu w 2016 r. władzy w prokuraturze przez Zbigniewa Ziobrę, prokurator został zdegradowany z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie na najniższy szczebel - do Prokuratury Rejonowej Kraków Nowa Huta. W rejonie doświadczony śledczy pracuje na dochodzeniach, czyli ściga alimenciarzy czy sprawców drobnych oszustw.


Degradacje dotknęły wtedy 22 prokuratorów Prokuratury Generalnej i 91 śledczych z prokuratur apelacyjnych. Wszystko odbyło się pod płaszczykiem reorganizacji, a więc zmiany tabliczek na dwóch najwyższych szczeblach prokuratury (np. poziom apelacyjny zmienił nazwę na regionalny). Na podstawie przyjętych przez PiS przepisów, zdegradowani zachowali tytuły i pensje, ale stracili szanse na wyższe stawki awansowe, a więc wyższe wynagrodzenia po przepracowaniu odpowiedniego okresu na danym stanowisku.


Manowska kontra neo-KRS. Jest odwołanie od decyzji Rady w sprawie przenoszenia neosędziów SN

ZAPISZ NA PÓŹNIEJ

Decyzje o degradacjach podejmował Ziobro, nie zawierały uzasadnienia, przepisy nie przewidywały ścieżki odwoławczej. Degradacje stanowiły quasi-karę, wymierzaną bez sądu. Dlatego w oświadczeniach majątkowych Wełna konsekwentnie pisze o sobie "zatrudniony na stanowisku prokuratora byłej Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, przeniesiony do Prokuratury Rejonowej Kraków Nowa Huta."


Z degradacją się nie pogodził. Był jednym z 50 zdegradowanych śledczych, który jesienią 2016 r. złożyli skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W maju 2017 r. Trybunał je oddalił, twierdząc, że nie wyczerpano drogi krajowej. Obecnie kilku prokuratorów dochodzi sprawiedliwości przed sądami pracy, jeden nieprawomocnie wygrał.


Degradacja nie wystarczyła szefom Wełny, sięgnęli także po delegację. Zgodnie z przepisami, prokurator pozywający prokuraturę ma obowiązek powiadomić kierownictwo o zamiarze złożenia skargi czy pozwu.


Wełna tak zrobił, powiadomił o skardze do ETPCz, prosił o wydanie koniecznych zaświadczeń. W reakcji, na początku listopada 2016 r., został delegowany praktycznie z dnia na dzień do rejonu w Chrzanowie, a więc 50 km od domu. Skierował go tam szef okręgu krakowskiego, prokurator Rafał Babiński, jego były podwładny. Kolejne decyzje o przedłużeniu delegacji podejmował prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, na wniosek Babińskiego. W sumie Wełna pracował w Chrzanowie do sierpnia 2017 r.


Decyzja o delegacji wywróciła mu życie prywatne do góry nogami. Miał wtedy 2,5-letniego syna i oczekiwał na drugie dziecko. Matka dziecka nie mogła sama zajmować się chłopcem, była na zwolnieniu z powodu ciąży zagrożonej. Prokurator wstawał o 5 rano, zawoził synka do dziadków, a potem jeździł do pracy w Chrzanowie. Skrupulatnie sprawdzano jego punktualność.


O powody delegacji i osoby, które podejmowały decyzje w tej sprawie, zapytaliśmy Prokuraturę Krajową i Prokuraturę Okręgową w Krakowie.


"Pan prokurator Marek Wełna był delegowany do Prokuratury Rejonowej w Chrzanowie w okresie od 14 listopada 2016 roku do 13 sierpnia 2017 roku, przez Prokuratora Okręgowego w Krakowie, a następnie przez Prokuratora Krajowego, za pisemną zgodą Pana prokuratora Marka Wełny" - odpowiedział Janusz Hnatko, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Przekonywał: "Powodem delegowania była trudna sytuacja Prokuratury Rejonowej w Chrzanowie, jak również miejsce zamieszkania prokuratora, znajdujące się w niedalekiej odległości od tej jednostki."


Drążyliśmy dalej: na czym polegała trudna sytuacja w Chrzanowie? Prokuratura Okręgowa w Krakowie już nie odpowiedziała. Zwróciliśmy się o podanie, kiedy i w jaki sposób prokurator wyraził zgodę na delegację. Znów krakowska okręgówka nie odpowiedziała.


Wg naszych ustaleń prokurator nie wyrażał zgody na delegację, gdy wysyłano go do Chrzanowa w listopadzie 2016 r. Podobnie potem, gdy mu ją kilkukrotnie przedłużano. Wyraził zgodę tylko przy ostatnim przedłużeniu delegacji i jedynie warunkowo, bo wówczas w związku z donosami zainicjowano mu kolejne postępowanie przed rzecznikiem dyscyplinarnym, związane z rzekomym opuszczeniem pracy w Nowej Hucie.


Prokurator Wełna, w związku z delegacjami, złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Prokuratura Okręgowa w Koszalinie odmówiła wszczęcia, prokurator złożył zażalenie i czeka na decyzję sądu. Zgodnie z obowiązującym wówczas kodeksem pracy, pracownika opiekującego się dzieckiem do lat czterech nie można bowiem delegować poza stałe miejsce pracy.

Report Page