Szmata otwiera się szeroko

Szmata otwiera się szeroko




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Szmata otwiera się szeroko

 7 października 2014 roku, godz. 21:32



0,3°C







Tutaj pojawią się opinie do tekstu autorstwa
YoAśka. , gdy tylko ktoś skomentuje tekst
wyświetlony na tej stronie.

Cytaty.info Autorzy na Y YoAśka. Wiersz
Otwieram oczy szeroko Rozpościera się sufit [...]


Opinie do tekstu autorstwa YoAśka.

Brak komentarzy

Otwieram oczy szeroko
Rozpościera się sufit
Biały blask oślepia
Odwrót na lewo
Widać pusty pokój
Z równie białymi ścianami
Witam dzień i rysuję
Czarną kreskę na czystych
Murach i powiekach
Brakuje jeszcze czegoś
Odświeżającego jakby
Czerwona szminka
Przykleja się do ust
Uśmiech wita noc.

Strona napisana z przez
 Cytaty.info
(2005-2022)



Jestem Damian. Mam 27 lat, ale wyglądam na znacznie mniej. Geny są dla mnie łaskawe. Jestem Damian. Całkiem przystojny, szczupły, proporcjonalnej budowy. Nie należałem nigdy do żadnej subkultury. Nie jestem ziomalem, skejtem, dresem ani hipsterem. Jestem sobą, albo raczej mieszczę się w pewnym przedziale oznaczającym różne wersje mnie. Jestem Damian. Siedzę w ogródku piwnym pod nasypem, kończę drugie piwo, lekki wiatr w końcu daje trochę wytchnienia od upału. Czuję jak stopy pocą mi się w czarnych vansach, wieczorem będą nieźle jebały. Patrzę w ciemnobrązowe oczy chłopaka o imieniu Kuba, w każdym razie tak mi się kiedyś przedstawił. Dawno temu. Kuba ma gładką cerę, czarne włosy i zero zarostu na twarzy. Wschodni typ urody, który mu służy. Wygląda na niewinnego chłopca, jeszcze bardziej niż ja. Ma 23 lata, tak przynajmniej twierdzi. Nigdy nie wpadłem na pomysł, żeby to zweryfikować, bo właściwie chuj mnie to obchodzi. Kuba ma swoje walory i kiedyś zupełnie mi to wystarczało. Kuba opowiada o swoim życiu. O swoich studiach, coś związanego ze zdrowiem publicznym. O swoich podbojach poczynionych od czasu naszego ostatniego spotkania, trzy lata temu. O tym, że teraz ma chłopaka i że jest im razem dobrze. O tym, że pracuje w przychodni na rejestracji i musi użerać się ze starymi dewotami. O tym, jak miękną widząc jego słodką chłopięcą buźkę. I w końcu dochodzi do sedna sprawy – przeprasza mnie. Za to co zrobił trzy lata temu. Lubiłem go, ale nie aż tak, by się przejąć. Nie obchodziło mnie to, po prostu zniknął z mojego życia z dnia na dzień i nie brakowało mi go, nawet o nim nie pomyślałem przez ostatnie 2 lata i 364 dni. Czy uważa, że było inaczej? Że wspominam nasze wypady na miasto, wypalone skręty albo rzeczy, które robiliśmy w mojej lub jego sypialni? Kuba nie jest naiwny. Jest naprawdę łebski, choć usiłuje to maskować i gra słodkiego głupka. Czasem tylko nie może się powstrzymać i dopierdala ciętą ripostą. Dobry z niego prowokator. Ma na sobie trochę opinający biały tiszert i rurki. Na nogach jakieś pedalskie trampki z HMu. Kuba nigdy nie usiłował ubierać się tak, żeby maskować swoją orientację. Wie, że to bezcelowe, bo ma trochę za ciepły głos i trochę za bardzo o siebie dba. Postanowił więc kusić świat aparycją słodkiego gejuszka, a nie zwyczajnego typa, który czasem lubi w dupę. Służy mu ta stylówa. – Nie szkodzi – mówię po prostu. Nie obchodzą mnie jego przeprosiny. Nie ma za co przepraszać. – Głupio wyszło – Kuba duka dalej, ciągnąc ten temat chuj wie po co. Przecież piję z nim to piwo, dałem się wyciągnąć, nawet się uśmiecham. Czego mu jeszcze trzeba? Kiedy do mnie napisał tego krótkiego smsa, pierwszego od trzech lat, oczywiście zastanawiałem się o co chodzi. Kiedy ktoś się odzywa po takim czasie, to zazwyczaj czegoś chce. Albo twojej uwagi, albo podziwu, albo fiuta. Obstawiałem dwie opcje: Kuba chce się pochwalić, jak mu wszystko pięknie wyszło w życiu albo Kuba chce znowu być moją suką. Jak na razie, wygrywa opcja pierwsza. Opowiada o swoim facecie, który jest ode mnie wyższy, silniejszy, bardziej majętny, lepiej się ubiera. We wszystkim mnie przebija. Co jakiś czas Kuba podkreśla jaki cudowny jest ten jego samiec i czeka, aż jakoś się do tego odniosę. Ja tylko wzruszam ramionami. Jest wielu mądrzejszych, większych i przystojniejszych ludzi, czemu miałbym się z tym źle czuć? – W bokserkach też jest od ciebie większy – mówi w końcu Kuba i uważnie bada moją reakcję. Wzdycham. – Wiesz co? Zapamiętałem cię jako dużo bystrzejszego – przyznaję i zabieram się za trzeciego browara. – Ja cię pamiętam dokładnie takiego, jaki jesteś teraz – odpowiada, ni to komplement, ni kolejny przytyk. Jeszcze go nie rozgryzłem. Jeszcze nie wiem, co kombinuje. Ale dowiem się. – Pamiętam wiele rzeczy – przyznaję. Bo to prawda. Pamiętam Kubę nago, pamiętam go związanego, pokrytego różnymi interesującymi płynami, pamiętam jego miny, jęki, pamiętam jak pachnie i jaka jest w dotyku jego skóra w poszczególnych miejscach jego ciała. Te dane z jakichś powodów zostały na trwałe zapisane gdzieś w odmętach mojego mózgu. – Jestem z nim już dwa lata – Kuba ignoruje moją zanętę. Teraz będzie się dalej chwalił, a potem pewnie powie coś w stylu „ale niestety mój facet nie spełnia wszystkich moich wymagań. Niestety nie lubi robić ze mnie suki, tak jak ty, Damian. Tęsknię za tym. Bierz mnie”. W mojej głowie właśnie tak kończy się nasze spotkanie i kurwa, założę się o prawą nerkę, że dokładnie tak będzie. Ale siedzę, sączę to czeskie piwo i słucham jaki zajebisty jest facet Kuby. Porzyga na mnie trochę swoim szczęściem, a potem może przejdzie do konkretów, do tego czemu tu siedzimy. W międzyczasie wychodzi do toalety, a ja gapię się na jego tyłek. Czy to możliwe, że już nie mam do niego dostępu? Czy to teraz zakazany teren, patrz ale nie rusz? Jak zareaguje Kuba, kiedy złapię za te jego piękne poślady i… No tak, ponosi mnie. To dziwny zbieg okoliczności. Ledwie tydzień temu byłem na imprezie w hahu, na której poznałem Tomka, z którym spędziłem pół nocy. Ledwie tydzień temu, po długiej przerwie, miałem sukę. A teraz, nie wiadomo czemu, nagle pojawia się Kuba. Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczę, ale życie lubi zaskakiwać. Kuba wraca z toalety, dziwnie uśmiechnięty. To jeden z jego uśmieszków zarezerwowanych dla mnie albo dla takich jak ja. Niegrzeczny uśmiech. – Co? – pytam, bo wiem że mam zapytać. Lubię grać w jego gierki. – Podczas sikania włożyłem sobie dwa palce – mówi nadal z promiennym uśmiechem, jakby opowiadał o zabawnej sytuacji w pracy albo zasłyszanej plotce. – Które? Kuba pokazuje palec wskazujący i środkowy. –Wyliż. Język wysuwa się z jego ust i powoli, dokładnie oblizuje palce. A potem wkłada je w usta i przez chwilę ssie. Moje bokserki są już pełne. Już jestem gotowy. Kurwa, ale łatwo mu poszło. – Twój facet chyba wolałby, żebyś tego nie robił – zauważam. – Nie ma go tu, a ty chyba mu nie powiesz. – Pewnie bałbym się podejść. Przecież jest taki wielki, silny i bogaty. Wstydziłbym się – przyznaję. Kuba przygląda mi się bacznie. To właśnie on, sporo lat temu, powiedział mi że czasem mam minę prawdziwego skurwysyna. Że od razu widać, jaki jestem i co lubię robić chłopcom. – Nie wolno zdradzać swojego chłopaka – ostrzegam. – Wiem. Nie zdradziłem go nigdy. Jeszcze. I właśnie to „jeszcze” oznacza jego prawdziwe intencje. Kuba jednym słowem owija mnie sobie wokół palca. Zawsze to potrafił i najwyraźniej potrafi nadal. A ludziom się wydaje, że to dominator trzyma władzę w tego typu układach. No cóż, widocznie nie spotkali kogoś takiego jak Kuba. – Grzeczny chłopiec – odpowiadam. Tak samo mówiłem, kiedy spełniał moje polecenia. Wiem, że to lubi. – Zawsze byłem grzeczny – przyznaje – Albo raczej posłuszny. Posłuszny. Kolejne słowo klucz, które w jego ustach jest brudne jak najgorsze przekleństwo. Kuba nie przeklina, on bluzga za pomocą pozornie niewinnych słówek. Jeszcze. Posłuszny. Proszę. Dziękuję. Jest zepsuty, bardzo zepsuty. – Po co się spotkaliśmy? – postanawiam trochę podkręcić tempo. Jest dziewiętnasta, nie mam całego dnia na to pierdolenie. – Żeby powspominać stare, dobre czasy. – Stare, dobre czasy – powtarzam za nim – Te, kiedy piliśmy szoty po wszystkich knajpach, czy te kiedy siedzieliśmy w twojej sypialni? – Jedno i drugie. – Myślisz, że tak po prostu na to pójdę? – parskam śmiechem. Denerwuje mnie ta jego arogancja, ale i się podoba. – Tak myślę. – Nie jesteś zbyt grzeczny w rozmowie. – Jestem grzeczny w innych sytuacjach, Damian. Zawsze lubiłem, kiedy wymawia moje imię. Nie wiem czemu. Czasem myślę, że jest ode mnie mądrzejszy i doskonale sobie radzi z manipulowaniem. Innym razem, myślę że po prostu ma gadane, a ja jestem wiecznie napalony więc łatwo mnie namówić na różne rzeczy. Kuba popija swoje piwo z syropem imbirowym, a ja myślę o jego tyłku. O tym, że kilka minut temu wkładał w niego palce, że kiedyś to były moje palce i że znowu mogą być. O tym, że mam dziką ochotę go zerżnąć. Słuchać jak jęczy, jak błaga o jeszcze, patrzeć jak znosi wszystko co zechcę mu zrobić i jeszcze mi za to podziękuje. Znowu mam erekcję, na bokserkach czuję rosnącą mokrą plamę. Do głowy pchają mi się kolejne wspomnienia naszych wspólnych wieczorów i nocy. Kuba z dildem w dupie. Kuba z moim kutasem w mordzie. Kuba polewany woskiem, syczący z bólu. Kuba ze skrępowanymi dłońmi i stopami, wypięty do rżnięcia jak pies. Kuba liżący moje stopy, Kuba bity po twarzy z liścia, Kuba cierpiący i lubiący ten ból. Powinienem dopić to piwo i iść do domu. Ten wieczór nie skończy się dobrze. Muszę pamiętać, jak skończyła się nasza znajomość trzy lata temu. – Tomek to mój kolega – słyszę i nagle wszystko staje się jasne. No tak, zapomniałem że świat jest mały. Świat gejów tym bardziej, a co dopiero świat masterów i suk. Wieści szybko się rozchodzą, a każdy zna każdego. Najwyraźniej, suczki lubią trzymać się razem. Może wymieniają się opowieściami o tym kto i jak ich pieprzył, o tym na co mają ochotę albo wymieniają się numerami swoich aktywów. Kto ich tam wie. Ja nigdy nie trzymałem sztamy z żadnym typem o moich preferencjach. Po co miałbym gadać o tych rzeczach z kimś, kogo i tak nie dopadnę. – I co, chcesz go poobgadywać? – Nie. Choć jest początkujący, co pewnie wyczułeś. – Nieźle sobie radził. Choć to trochę inny poziom niż ty – przyznaję i niechcący prawię mu w ten sposób komplement. – Podobało mu się, ale wstydzi się wrócić po jeszcze – tłumaczy Kuba. – I wysłał ciebie, żebyś ze mną negocjował jego dupsko? – Nie, po prostu kiedy tak opowiadał co robił z poznanym w klubie chłopakiem, coraz bardziej kojarzyło mi się to z tobą. I miałem rację. To jesteś ty. Poznaję cię po stylu. – Stylu? Kuba uśmiecha się jeszcze szerzej. – Umiesz to robić… Wiesz jak. Jesteś w tym dobry. Przypomniało mi się i chciałem cię zobaczyć. – Tylko zobaczyć? – upewniam się. – Mam chłopaka – przypomina Kuba. Przeszkoda nie do ominięcia, czy nieistotny szczegół? – No to nie powinieneś się ze mną spotykać. Ani oblizywać przy mnie palców. Dopijamy i kończmy. Już nie podoba mi się już to spotkanie. Pasywy mnie obgadują, kręcą, próbują w coś wmanewrować, wydaje im się że są tacy mądrzy i że nie sposób im się oprzeć. Spierdalaj, Kuba. – To niedobrze. Mojego faceta nie ma we Wrocławiu i będę się nudził cały wieczór, sam w domu. – Twój problem. – Będę się musiał zadowolić swoimi zabawkami. Zabawki. Widziałem tą jego kolekcję i pewnie od tamtego czasu porządnie się rozrosła. – To się zadowalaj. Ja idę prosto do domu. – Może pójdę z tobą? Kuba jest napalony. Nie zamierza dłużej tego ukrywać. Czyli wszystko zależy ode mnie. Jedno moje słowo i będzie znowu mój. W każdej chwili. Suka gotowa na wszystko, suka która jeszcze nigdy nie sprzeciwiła się mojej woli. Kuszące. – Masz chłopaka, nie pakuję się w takie rzeczy – oznajmiam chłodno. I mówię szczerze, może i jestem pojebany, ale nie aż tak. Kuba trochę posmutniał, ale nadal ma ten swój uśmieszek przyklejony do gęby. – Rozumiem. No to może chociaż się ładnie pożegnajmy. Minuta, którą będę mógł wspominać dziś wieczorem, sam w domu – ton Kuby wcale nie jest błagalny. Nadal próbuje mnie skusić. Minuta, akurat. – I co możemy zrobić w minutę? – śmieję się. – Cokolwiek zechcesz. No i dopiął swego. Nie cierpię chuja, nie cierpię jego pewności siebie, jego zasranego kuszenia, tego że zazwyczaj mu się udaje. Nie lubię go, bo zawsze chce być górą. – Minuta – zgadzam się i jak na komendę, podnosimy się i idziemy do toalety. Wiem, że to słabe miejsce, ale czasami nie ma sensu wybrzydzać. Minuta. Kuba zamyka za nami drzwi kabiny i patrzy prosto w oczy. Stoi tuż obok, czuję jego zapach, ciepło jego ciała, słyszę jak oddycha. Czeka na mój ruch. Minuta. Dotykam jego szyi, niby czule, sprawdzam czy jego skóra jest nadal tak gładka i gorąca jak pamiętam. Jest. Kuba drży pod moim dotykiem. Tak dawno nie był w podobnej sytuacji, że pewnie jebany pozwoli mi teraz na wszystko. Odchyla głowę do tyłu. Czuję się jak dziecko w sklepie z zabawkami. W głowie aż huczy mi od pomysłów. Mogę go teraz zgnoić na tyle sposób i muszę wybrać jeden. Minuta. I już wiem. Otwieram drzwi i wychodzę, zostawiam go tak, samego. Pierdol się, Kubuś. Nie zasłużyłeś sobie na nic z mojej strony. Zostawię cię niezaspokojonego, głodnego, niech cię boli. To sprawia mi największą frajdę. Wieczorem, wyleguję się na balkonie, w starej ale wygodnej kanapie, popijając zimne piwo. Na laptopie leci jakiś głupi serial, ale jeden z tych co i tak wciągają. Kuba nie odezwał się już ani słowem, wziął na klatę swoją dolę i dał mi spokój. Lubię te nieliczne momenty, kiedy jakimś sposobem udaje mi się nie posłuchać własnego kutasa. To nas odróżnia od zwierząt, ta decyzja niebrania, kiedy wziąć można. Nie twierdzę, że jestem jakimś wielkim pierdolonym ascetą, ale małe zwycięstwa są istotnym składnikiem mojego życia. Ściągnąłem sobie pornola do snu. Ciągle jakieś ściągam, może jestem uzależniony. Do pornola piję piwo i palę fajki, też pewnie nie mógłbym bez tego żyć. Ale z pornosami jest problem, bo większość jest słaba albo wtórna. Nie ma nic zaskakującego ani ciekawego w tym że kolejny wielki, prężny kutas dryluje kolejną młodą wypiętą dupę. Chłopcy jęczą, udając że są niedoświadczeni i że robi to na nich jakiekolwiek wrażenie. Sięgają po opór, tarcie i decybele, ale tak naprawdę mało w tym polotu. Oni są w pracy. Czasem, choć rzadko, trafi się jakaś świeża krew i wtedy chętnie się patrzy na te wyczyny na ekranie. Taki świeżak naprawdę jara się rżnąc albo będąc rżniętym, z rozkoszą ciągnie druta kolegom z planu i kiedy uśmiecha się, waląc ich w dupę, to jest to szczery uśmiech. Takie filmy lubię i taki właśnie ściągnąłem na dziś. I słyszę walenie w drzwi. Nie wiem ile to już trwało, bo na balkonie niezbyt słychać takie rzeczy. Otwieram. Kuba. Patrzy na mnie, bez słowa. Ja patrzę na niego, długo. – Nie – mówię w końcu. Mógłby odwrócić się na pięcie i pójść, ale on sięga z ociąganiem do kieszeni i wyjmuje tłustego jointa. Znowu mnie przechytrzył. Weszliśmy na dach bloku. Jest już ciemno, wieje lekki wiaterek, przyjemnie chłodzi przegrzane ciało. Siedzimy oparci o ścianę i gapimy się na miasto, widzimy gwiazdy, wieżowce, ulice, maleńkich ludzi w dole. Popijamy piwo i gadamy o bzdetach. Zastanawiam się, czy Kuba będzie mnie teraz próbował znowu nakręcić. Jak na razie, jest grzeczny. Opowiada dalej o swoim facecie i że brakuje mu bycia szmatą. Biedaczyna. Pamiętam jak go poznałem. Umówiliśmy się na piwo, tak zwyczajnie, żeby zobaczyć co z tego wyjdzie. Wyszło nieźle. Porządnie go wymęczyłem, przez długi czas spotykaliśmy się w rozmaitych miejscach i robiliśmy takie rzeczy, że wolę nawet ich nie wspominać. Nikt inny nie zgodziłby się na to, co Kuba. On zresztą nie zawsze się godził, ale kiedy już zamierzałem coś mu robić, nie protestował. Był uległy, poddany, całkowicie zależny od mojej woli. I to mnie w nim najbardziej fascynuje. On czuje ten klimat, jak nikt inny. Nie wnikam, jak bardzo uszkodzoną ma psychikę i co o tym myśli. Nie obchodzi mnie to. Mam na sobie dres i czarny podkoszulek, jest ciepło. On ma swojej rurki i obcisłą białą koszulkę. Jesteśmy trochę pijani, wokół nas walają się puste puszki po browarze. A właśnie. – Idę się wylać – oznajmiam i chcę iść na drugi skraj dachu. Porządnie mnie ciśnie. – Po co masz gdzieś iść? – mówi i patrzy na mnie. Zaproszenie. Nie mam już ochoty bawić się w podchody, mam ochotę na co innego. Staję nad nim, patrzę jak klęczy, jak czeka. – No to się rozbierz, głupia suko, bo sobie zamoczysz te szmaty. Błyskawicznie ściąga koszulkę, zsuwa spodnie i białe bokserki. Klęczy nagi, nadal patrzy. I nagle otwiera usta. Wyjmuję fiuta i zaczynam szczać. Silny, gruby strumień spada na jego ramiona, klatę, brzuch. Spływa do jego wyprężonego fiuta, ścieka na uda i łydki, ocieka po plecach na pośladki i miedzy nie. Szczam i szczam, pęcherz mam prawie pełny, a on zamyka oczy i rozkoszuje się ciepłem. Pociera ciało jakby mył się pod prysznicem. Chce wetrzeć w siebie mój zapach, chce więcej i więcej. Łapię go za głowę i wsuwam mu się do mordy, nadal lejąc. Połyka. I znowu. Pije grzecznie, jego grdyka lata w górę i w dół. Nie uronił ani kropelki, szczęśliwy że może wypić szczyny Pana. Kończę, chowam fiuta i patrzę na niego. Jest mokry, pod nim wielka ciemna kałuża. Głośno dyszy, uśmiecha się lekko, ale to już inny rodzaj radości niż wcześniej. I nagle zaczyna się trząść. Wiatr musi mu teraz nieźle dopierdalać. – Mogę się ubrać, Panie? Zastanawiam się chwilę. – Możesz. Nadal klęczy, sięgając po bokserki, a ja na niego spluwam. – Wracamy do mieszkania. Kiedy wchodzimy do mojego salonu, Kuba ma na sobie mokre ubrania. Zastanawiam się jak zamierza wrócić do domu w tym stanie. No tak, nie mój problem. Może już nigdy nie upierze tych ciuchów, żeby móc sobie mnie wąchać kiedy zechce. Nie zdziwiłbym się, po tej szmacie wszystkiego można się spodziewać. – Kłamałem – mówi. – W jakiej sprawie? – Z moim facetem wcale nie jest mi tak dobrze. Mam go dość, chcę z nim zerwać. – Przykro słyszeć – mówię szczerze. – Pomożesz mi? – pyta i patrzy wyczekująco. Mam miękkie serce więc tak, pomogę. – Rozbieraj się, psie. Potem każę mu paść do moich stóp, zdejmuję soxy i teraz może sobie lizać. Rozsiadam się w fotelu i patrzę, jak wylizuje mi kolejno wszystkie palce. W ręku mam jego telefon. Szukam dobrego ujęcia, robię kilka zdjęć i porównuję, a on nadal grzecznie zlizuje pot z moich stóp. Odpycham go, a on wraca i dalej robi swoje. Ciągle mu mało, jebana suka. Wybieram zdjęcie, na którym najlepiej widać jego mordę i moją stopę. –Jaka nazwa kontaktu? – Kotek – odpowiada. – Jak słodko, pierdolę – parskam śmiechem. Nigdy nie podejrzewałbym, że moja suka nazywałaby swojego faceta kotkiem. Ani że mogłaby mieć faceta, który nie jest mną. Wyślij. Gach Kuby za chwilę zobaczy jak jego chłopiec poleruje mi stopy. Najlepsze zerwanie, o jakim kiedykolwiek słyszałem. Nie uważam, żebym był okrutny. Ja tylko pomagam koledze w potrzebie. – Pokaż pizdę. Robię kilka zdjęć jego wypiętej dupy, pies rozchyla poślady i prezentuje najlepsze co ma do zaoferowania, a ja wysyłam wszystko do jego chłopaka, albo już byłego chłopaka. Widzę jak go korci, jak błądzi palcami wokół wyćwiczonej dziury, jak bardzo by chciał już coś tam poczuć. – Niech ci będzie – zezwalam i natychmiast dwa palce lądują w jego dupie. Posuwa się nimi i stęka, jego fiut kołysze się bezużytecznie między nogami. Kolejny palec, coraz śmielej rozgrzewa dupę, pokazuje jaki jest zdeterminowany, zaprasza do zabawy. Podoba mi się, jak już wspominałem, to moje małe hobby. Zastanawiam się, co mu tam wpakować. Wpadam na niego, przewracam na plecy i ściskam szyję. Wielkie oczy patrzą zdziwione, ale ryj już się otwiera i zaczynam go ruchać. Kuba jest tak wytrenowaną szmatą, że nawet nie ma odruchu dławienia, kiedy pakuję mu po jaja. Po prostu dzielnie to znosi, połyka kutasa i nie stawia żadnego oporu. Nawet odchyla głowę, żeby głębiej wchodziło. Skurwysyn, rucham go jeszcze mocniej. Ręką uderzam na oślep i trafiam prosto w jego jaja. Pisnął, ale dalej udostępnia ryj i grzecznie pojękuje. Rucham szmatę i nawet trochę żałuje, że się nie broni. Za karę strzelam mu liścia. Uśmiecha się, więc dostaje jeszcze z drugiej strony i znowu pakuję w niego fiuta. Jest cały w ślinie, podobnie jak jego ryj. –Otwórz szeroko. Otwiera mordę najmocniej jak może i połyka porcję
Owłosiona azjatka rucha się w domku
Rozwarta dupa Isabelli Clark
Impreza zamaskowanych swingersów

Report Page