Szefowa lubi z nią zostawać po godzinach

Szefowa lubi z nią zostawać po godzinach




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Szefowa lubi z nią zostawać po godzinach
To wcale nie jest takie trudne. Nie trzeba się bardzo starać, by zepsuć w swoim życiu wszystko to, co się da i nawet nie bardzo zrozumieć, jak to się stało. Życiowe katastrofy to zazwyczaj po prostu seria konsekwencji różnych słych decyzji… Zresztą, sami zobaczcie.
Gdyby nie twoja mama (lub: tata, księgowy, chłopak, szef, była przyjaciółka, twoje dzieci …) twoje życie byłoby wspaniałe! To oni ponoszą całkowitą odpowiedzialność za wszystko, co ci się przydarzyło. Spędzasz dużo czasu i energii mentalnej, katalogując złe zachowanie innych ludzi. Problem z tym sposobem myślenia polega na tym, że wierzysz, że ktoś inny musi się zmienić, aby twoja sytuacja się poprawiła. Nie masz poczucia kontroli ani nie odczuwasz prawdziwego szczęścia. TY, twoje własne myśli, uczucia i postawy są tymi, które mogą cię doprowadzić do wewnętrznego spokoju.
„Nie jestem mądry.” „Nie mam ręki do pieniędzy.” „Ludzie po prostu mnie nie lubią.” „Nigdy mi się nic nie uda.” Rozmyślasz nad rzeczami, które sprawiają, że jesteś nieszczęśliwy. Dodatkowo, często patrzysz w przeszłość, żeby sobie udowodnić, że masz rację.
Pełnoetatowa praca to ponad 2000 godzin rocznie. Spędzanie tego czasu „nielubieniu” czegoś jest ogromnym drenażem energii. Naciskasz przycisk „drzemka” kilka razy, zanim w końcu wstaniesz z łóżka. Czujesz się wyczerpany pod koniec dnia, ponieważ spędziłeś ostatnie godziny robiąc coś, czego nienawidzisz. Co lubisz? Co cię ciekawi? Zacznij od tego i idź dalej.
Wszyscy mamy wewnętrzny system „kierowania”, który pomaga nam odnieść sukces w życiu. Ignorowanie tego wewnętrznego głosu doprowadzi do większego nieszczęścia i niezadowolenia z tego, gdzie się obecnie znajdujemy. Intuicja daje nam małe dawki dobrych pomysłów przez cały dzień. Komunikuje się z nami poprzez jakąś wizję, podszept, sen, ulotną myśl lub uczucie.
Kiedy podejmujesz się zbyt wielu projektów, nawet tych, które lubisz, jesteś wyczerpany. Nie będziesz dobrze spać, nie wykonasz dobrze swojej pracy. Ważne, by umieć wyznaczać granice – również sobie samemu. Ważne, by nauczyć się mówić innym „nie”. Możesz także powiedzieć „nie” sytuacjom, które sprawiają, że twoje życie nie znajduje się w równowadze.
Jeśli masz trzydzieści lub więcej lat, taki styl życia bardzo cię spowalnia. Jeśli czujesz się zmęczony, wyczerpany i ciągle rozkojarzony, musi ci być naprawdę ciężko. Zachorujesz i przybierzesz na wadze. Czas na zmianę. Zrób małe kroki. Co byś chciał zjeść? Naucz się gotować dla siebie. Dodaj świeże warzywa i owoce. Idź do parku w przerwie na lunch. Wybierz się na spacer lub zrób coś innego dla siebie, każdego dnia.
Jeśli robisz to wystarczająco często, szybko okaże się, że w twoim życiu wciąż tkwi sama blokada niepowodzenia i rezygnacji. Rzeczy, które warto wykonywać w życiu, zwykle wymagają czasu, pracy i wytrwałości. Ludzie, którzy osiągają sukcesy w życiu, rozumieją, że „trudne czasy” są czymś naturalnym.
Osoby pasywno- agresywne cierpią na zaburzenia osobowości. Ich główną cechą behawioralną jest ciągłe upieranie się, prowokacyjny sposób reagowania na potrzeby innych oraz negatywny, jeśli nie całkowicie fatalistyczny stosunek do wydarzeń życia. Życie z osobą pasywno-agresywną jest bardzo męczące. Ludzie o zaburzeniach tego typu mają wyjątkową zdolność manipulowania innymi i budowania relacji interpersonalnych opartych na cierpieniu.
Jeśli masz wśród bliskich taki właśnie przypadek, powinieneś wiedzieć, że istnieją strategie radzenia sobie takimi osobami i terapie, które mogą pomóc im zakończyć to negatywne i wrogie zachowanie, którego źródłem są zazwyczaj gniew i frustracja.
Przede wszystkim potrafi ona szkodzić innym w świadomy sposób, maskując swoje szkodliwe zachowania fałszywą czułością. W rzeczywistości stara się upokarzać, kontrolować lub wyśmiewać innych.
Podstawowe cechy osób pasywno-agresywnych:
Ogólnie rzecz biorąc, są to osoby, które wychowały się w rodzinach, w których istniał jakiś deficyt emocjonalny lub brak umiejętności zarządzania emocjami. Tacy ludzie nigdy nie nauczyli się kierować swoją frustracją ani pozbyć się gniewu, mają również bardzo niską samoocenę. Uświadomili sobie jednak, że kontrolując innych i przejmując nad nimi władzę, mogą ukryć swoje niedociągnięcia. Uświadomili sobie także, że są momenty, w których ​​bycie życzliwym lub delikatnym może pozwolić im osiągnąć to, czego chcą.
Nie wiedzą, jak radzić sobie z negatywnymi emocjami. Czują, że świat jest niesprawiedliwy. Myślą, że nikt ich nie rozumie.
Pierwszą rzeczą, którą musimy zrobić, to zrozumieć. Zrozumienie podstaw tego zaburzenia może nam pomóc sobie z nim poradzić. Unikajmy poddawania się kontroli osoby pasywno-agresywnej. Musimy wyjaśnić jej konsekwencje jej działań i powiedzieć jasno, że jej zachowanie nie jest dobre, lub że nie jest logiczne.
Musisz być asertywny, wprowadzać ograniczenia, być rozsądnym i proponować bliskiej osobie jak może zachować się inaczej.
„Jeśli mówisz do w tak cyniczny sposób, nie będę ci ufał. Musisz mnie szanować.”
„Jeśli jesteś tak negatywny, skończysz zagubiony we własnych lękach.”
„Zamiast zawsze skupiać się na moich błędach i krytykować, powinieneś spróbować zobaczyć we mnie to, co dobre”.
Poznałam ją na zajęciach. Przyszła do mnie na kurs angielskiego, młoda, uśmiechnięta, ambitna i delikatna jednocześnie. Właściwie jeszcze dziecko. Nie zaprzyjaźniła się specjalnie z innymi kursantami, ale też nie izolowała się od nich. Miała poczucie humoru i apetyt na życie, choć niekoniecznie to, które tu zastała. Do Warszawy przyjechała z małego miasteczka, z południa Polski. Najpierw skończyła tu studia, a niedługo potem zaczęła swoją pierwszą, wymarzoną pracę. Wielka korporacja, budge zawieszony na szyi, otwarte przestrzenie i własne biurko, na którym postawiła zdjęcie rodzinnego domu, jej bazy. Jej psychicznej ostoi. Do rodziców wracała tak często, jak tylko mogła. Potrafiła wsiąść w nocny pociąg, z laptopem na kolanach kończyć raporty i tabelki byle tylko za chwile być „u siebie”.
Poza tym, że spełniała swój sen o karierze w stolicy, nie miała sentymentu do tego miasta. Nie zaiskrzyło. Kurs językowy opłacono jej w pracy, jak kilka innych, drogich szkoleń. Praca, a właściwie wysoki biurowiec, był jej całym światem. Wychodziła z domu codziennie punkt 7:30, wracała po 18 -tej. Wyjątkiem były dni, kiedy wieczorem przychodziła na mój kurs. Uczyła się świetnie, zawsze przygotowana, zawsze chętna do udziału we wszystkich ćwiczeniach. Chciała wykorzystać możliwość, którą jej zaoferowano, jak najlepiej się dało.
Z biegiem czasu zaczęło się z nią dziać coś dziwnego. Z lekko nieśmiałej, ale jednocześnie otwartej i uśmiechniętej dziewczyny, jakby uchodziła chęć życia. Z tygodnia na tydzień bladła, szarzała na twarzy. Rzadziej zabierała głos na zajęciach, kilka razy nie przyszła wcale. Zamyślona, rozkojarzona i bardzo spięta – taka się stała.
Pewnego dnia, tuż przed świąteczną przerwą zimową, poprosiłam ją, żeby na chwilę została po zajęciach. Była tak nieobecna, że zgodziła się automatycznie.
Usiadłam blisko niej i zapytałam wprost, czy mogę jej pomóc. Opowieść, okrutna, obrzydliwie smutna popłynęła z jej cichych ust sama. A ona wyglądała tak, jakby każde wypowiedziane na głos zdanie przynosiło jej ulgę, a jednocześnie niesamowicie bolało.
Od początku wyróżnił ją pośród innych pracowników jako najzdolniejszą, „najlepiej rokującą” z młodych. Przydzielał jej zadania, żeby ją wyróżnić, wysyłał na najdroższe szkolenia chwaląc i zapewniając, że czeka ją w firmie naprawdę świetna przyszłość. „W takich pracowników jak ty, warto inwestować. Z tobą warto budować tę markę” – mówił, a ona była szczęśliwa, że tak doceniają jej pracę.
Na początku nie było mowy o seksie czy jakiejkolwiek zażyłości. Za ciężką, solidną pracą naturalnie szły sukcesy i dość szybki awans. Potem sytuacja zaczęła robić się „dziwna”. Przełożony zaczął skracać dystans. Zapraszał ją do siebie do gabinetu i pytał o plany na weekend, zainteresowania, miłość. „Musisz odpoczywać, nie samą pracą człowiek żyje” – powtarzał. I doskonale nią manipulował. Szybko dowiedział się, że nie ma tu nikogo. I to był jego atut. Pracy było coraz więcej, coraz dłużej trzeba było zostawać po godzinach. Choć właściwie „po godzinach” w tej firmie nie istniało. Kto chciał się wykazać był tu jak najdłużej.
Naiwnie wierzyła, że on chce jej dobra. Przestała jeździć do rodziców, bo w weekendy ślęczała nad papierami, doszkalała się na własną rękę. Uzależnił ją od siebie. W to, co do niej mówił, zręcznie wplatał słowa „potrzebuję cię”, „jesteś dla mnie ważna”. W końcu nadszedł ten dzień, kiedy wsunął jej rękę pod bluzkę. Byli sami, przy jego biurku. Zastygła jak sparaliżowana, nie powiedziała ani słowa. Tego popołudnia nie posunął się dalej, ale wieczorem wysłał SMS „Pamiętaj, jeśli chcesz zrobić karierę, musisz dać z siebie naprawdę wszystko”.
Próbowała się oszukać, że to pomyłka, że źle wszystko zrozumiała. Kiedy podczas następnego „sam na sam” dotknął jej uda, wmówiła sobie, że może on się zakochał, a to wszystko jej wina. Ale nie widziała żadnego wyjścia z tej sytuacji. Powiedzieć? Komu? Koleżanki tylko czekają, aż powinie jej się noga. Nieprzyjemna szefowa HR – u jest jego dobrą przyjaciółką, o ile to możliwe w korporacyjnych standardach oczywiście. Zadzwoniła do mamy, ale nie umiała przyznać, co się stało.
Milczała, bladła i myślała, że jeśli będzie pracować jeszcze ciężej, on da jej w końcu spokój. Że musi mu odowodnić ile jest warta jej praca. Ale on posuwał się coraz dalej. Dotykał, wysyłał erotyczne SMS-y, polował na każdą chwilę, w której mógł być z nią sam. Ta sytuacja trwała już dziesięć miesięcy.
W dniu, w którym poprosiłam ją o rozmowę, dał jej ultimatum. Albo pojedzie z nim na weekend albo nie ma czego dłużej szukać w firmie. Bo właściwie, to ona wcale nie jest taka zdolna. Właściwie, to wszystko co umie, nauczyła się od niego i dzięki niemu. Właściwie, to on zadecydował o tym, że kilkanaście tysięcy złotych zainwestowano w jej szkolenia. A poza tym on ma znajomości w innych korporacjach i jeśli chciałaby zmienić pracę, powiedzieć komu trzeba, że nie warto jej przyjmować. Więc chyba wybór jest prosty.
Przerażona zadzwoniłam do przyjaciółki, która doświadczyła podobnej sytuacji. Obie byłyśmy zdania, że gnoja należy jak najszybciej zdemaskować i doprowadzić do jego dyscyplinarnego zwolnienia. Ale Kasia nie chciała walczyć, za bardzo się bała. Stać ją było już tylko na wycofanie się, na poddanie się. W pracy się już nie pojawiła. Jej przełożony chyba się jednak trochę przestraszył, bo umowę o pracę rozwiązano za porozumieniem stron.
Co się stało z Kasią? Wróciła do rodzinnego miasteczka. Założyła tam własną małą firmę i na razie nie myśli o tym, żeby znów przyjechać do Warszawy. Ma w sobie lęk, żal i rozczarowanie, o którym nikomu nie odważyła się powiedzieć.



Возможно, сайт временно недоступен или перегружен запросами. Подождите некоторое время и попробуйте снова.
Если вы не можете загрузить ни одну страницу – проверьте настройки соединения с Интернетом.
Если ваш компьютер или сеть защищены межсетевым экраном или прокси-сервером – убедитесь, что Firefox разрешён выход в Интернет.


Firefox не может установить соединение с сервером polki.pl.


Отправка сообщений о подобных ошибках поможет Mozilla обнаружить и заблокировать вредоносные сайты


Сообщить
Попробовать снова
Отправка сообщения
Сообщение отправлено


использует защитную технологию, которая является устаревшей и уязвимой для атаки. Злоумышленник может легко выявить информацию, которая, как вы думали, находится в безопасности.

zdjęcie: https://www.facebook.com/lekarzDawidCiemiega/
Opublikowano: 04.02.2019 18:55 Aktualizacja: 28.04.2020 11:34
Meghan Markle w podcaście dla kobiet walczy ze stereotypami. „Jeśli jesteś ambitną kobietą, to z pewnością jesteś wyrachowana, samolubna lub agresywna”
„Ja miałam 17 lat, on 29”. Demi Lovato w nowej piosence śpiewa o traumatycznym związku ze starszym mężczyzną
Dr Joanna Karolina Malinowska z poznańskiej uczelni na prestiżowym stanowisku. Internauci kipią nienawiścią
5 roślin, które pomogą nam przetrwać kryzys klimatyczny
Wzrósł współczynnik umieralności niemowląt. To pierwsza taka sytuacja od lat
Less Stress from Plants 60 kaps. wegański
Więc jak się ktoś spóźnia, to musi liczyć się z tym, że nie zostanie przyjęty kosztem mojego prywatnego czasu
HelloZdrowie: Życie › „Takie sytuacje to codzienność, wyzywanie od debilek, dziwek. Zdziwilibyście się co się dzieje”. Wyznania lekarza, które powinien przeczytać każdy pacjent
„Okazuje się, że regularnie pacjenci pytają, czy lekarze zostaną po godzinach pracy przychodni, bo im nie pasuje przed 18. Lekarz to też człowiek, potrzebuje odpoczynku, czasu wolnego, ma rodzinę, znajomych, są też tacy, co pracują bez końca, ale niektórzy z nich już zeszli z dyżuru, wiecznego za tęczowy most”, pisze na swoim fanpage Dawid Ciemięga, wcześniej znany z pozwu przeciwko antyszczepionkowcom. W ostatnim czasie poruszył istotny problem, podejścia pacjenta do czasu pracy i odpoczynku lekarzy. 
Lekarz Dawid Ciemięga poruszył na tyle istotny temat, że nie powinniśmy przejść wobec niego obojętnie. Dlaczego? Bo każdy z nas jest pacjentem, który ma różne podejście wobec lekarzy i ich pracy. Z pozoru wydawać by się mogło, że kwestia błaha, bo o punktualność się rozchodzi, ale czy faktycznie jesteśmy skrupulatni i szanujemy czas innych osób? „Przecież lekarz powinien służyć pacjentom”, brzmi znajomo? A czy sami z entuzjazmem zostajemy „po godzinach”, będąc zmęczonymi, spiesząc się na spotkanie lub mając inne zobowiązania?
W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję:
W poniedziałek na 10 godzin pracy, miałem 10 minut przerwy rozpisane, ale jakiej przerwy? Tu się coś przeciągnęło, tu przyszedł ktoś dodatkowo, nie było już przerwy, było za to coraz więcej dodatkowych pacjentów którzy chcą być przyjęci, więc kiedy znalazły się 3-4 minuty luki to zastanawiałem się, czy mam iść w końcu się wysikać, czy może czegoś napić po 6 godzinach przyjmowania non stop, no to przyszedł ojciec który zwyzywał mnie od leni, bo zamiast go dodatkowo przyjąć to chce wyjść z gabinetu. A gdyby od innych wymagać, że mają pracować non stop bez przerwy i wykonywać więcej pracy niż są w stanie, nie mogą jeść, sikać, pić i powinni zostawać po godzinach itd. ?
Sytuacja nie jest skrajna, bo zdarza się niemalże codziennie. W kolejkach w przychodniach, szpitalach, gabinetach prywatnych. Z jednej strony duża część pacjentów narzeka, że na termin wizyty do specjalisty czeka się miesiącami, z drugiej strony, na wizytę przychodzi spóźniona. Jeśli okazuje się, że lekarz w tym czasie zajmuje się innym pacjentem , który został przyjęty zgodnie z umówionym czasem, pojawiają się pretensje, oburzenie, „przecież to tylko 15 minut”.
Problemem jest też to, że zwykle ludzie myślą, że są tylko oni i nikt więcej. Jeśli na wizytę jest zapisane dziecko, ale mama przychodzi z całym rodzeństwem i prosi żeby wszystkich przebadać przy okazji, to należy to pomnożyć razy kilka takich próśb w ciągu dnia, bo takie sytuacje się powtarzają, i robi się z tego dodatkowe pół godziny albo i więcej, które ja muszę odrobić kosztem mojego wolnego czasu, dlaczego?
Konkluzja jest jedna. Szanujmy swój i czas drugiej osoby. Tak samo, jak sam chcesz, aby druga osoba wywiązywała się z terminów i była punktualna, tak samo bądźmy wymagający wobec siebie. Lekarz to człowiek, którzy również ma swoje życie osobiste, pasje, inne zobowiązania. Dodatkowo, wykonuje czynności odpowiedzialne, wpływające na czyjeś życie. Czy chciałbyś aby przyjmował cię zmęczony i rozkojarzony? Dlatego tak ważny jest odpoczynek.
Ważną kwestią jest także życzliwość. Niezależnie, czy jest to lekarz, sprzedawca w sklepie, urzędnik. Zwłaszcza wtedy, gdy sami nie wywiązujemy się z terminu lub umówionego czasu. Nie powinno się tłumaczyć dorosłym, że wszelkie wyzwiska i wulgaryzmy nie są elementem kultury osobistej i dobrych relacji społecznych.
Przyszedł pacjent do Pani doktor, spóźniony o 20 min. Pani doktor już wyszła, kiedy rejestratorka o tym poinformowała pacjenta, ten do niej odpowiedział – no to ch.. jej w d…pe. Takie sytuacje to codzienność, wyzywanie od debilek, dziwek itd zdziwilibyście się co się dzieje.
Lekarz Dawid Ciemięga porusza także kwestię porad telefonicznych, o których w ostatnim czasie wspominał również ginekolog Michał Lipa , pisząc: „Prowadzę profil, dodaję treści, dzielę się wiedzą, ale nie chcę radzić przez Internet? Można to podsumować prosto w jednym zdaniu- to nie jest bezpieczne! „
Dlaczego ludzie myślą, że mój telefon to darmowa telefoniczna poradnia pediatryczna, dzwonią z pytaniami, nawet o pacjentów których na oczy nie widziałem w życiu, dlaczego? M.in. z tego powodu nie odbieram telefonów, dlatego tylko moi stali prywatni pacjenci mogą się ze mną tak kontaktować. Na wszelkie inne smsy i telefony nie odpowiadam, bo jest to niewykonalne niestety, nie lubię ignorować ludzi i nie chciałbym aby ktoś czuł się ignorowany, ale nie da się wszystkiego robić.
A post shared by Dr n.med. Michał Lipa (@michal_lipa) on Feb 3, 2019 at 11:24am PST
Zainteresowana tematem, zajrzałam w komentarze, które znalazły się pod postem lekarza.
„Na to, że lekarz chory przychodzi do pracy składa się ogrom rzeczy. Łącznie z traktowaniem na studiach, gdzie zwolnienie lekarskie stoi tuż nad nieobecnością nieusprawiedliwioną. Jak chorujesz dłużej niż dwa dni, to masz problem. Problem z odrobieniem zajęć, zaliczeniem przedmiotu, zdaniem egzaminu. Albo kombinujesz, bo przedmiot nie przewiduje nieobecności, albo jesteś chory i idziesz na zajęcia. Do kliniki, do pacjentów”., skomentowała Aleksandra.
Paulina napisała: „Szanujmy się wzajemnie. Bardzo dobrze powiedziane. Przeszłam z moim dzieckiem przez ostatnie 6 lat bardzo dużo. Gdyby w każdej placówce wszyscy byli mili i punktualni było by super”.
Nie zabrakło również opinii innych lekarzy: „Mi zdarzyło się zejść z dyżuru i położyć się od razu na Internie na transfuzję krwi z powodu bardzo nasilonej anemii . Wszystko to racja co piszesz. Ludzie myślą, że jesteśmy robotami, które nie muszą jeść i sikać. Jeśli my nie zaczniemy się szanować, to nikt nas nie uszanuje”.
To tylko mały odsetek komentarzy, które pokazują jak duża jest skala problemu. Następnym razem wybierając się na umówioną wizytę lekarską, postarajmy się być kilka minut przed czasem, jak sytuacja pokazuje, jest to ważne. Dla nas i z perspektywy lekarza.
Przeczytaj najlepsze, najciekawsze i najbardziej poruszające teksty lipca. Warto!

Poznałam ją na zajęciach. Przyszła do mnie na kurs angielskiego, młoda, uśmiechnięta, ambitna i delikatna jednocześnie. Właściwie jeszcze dziecko. Nie zaprzyjaźniła się specjalnie z innymi kursantami, ale też nie izolowała się od nich. Miała poczucie humoru i apetyt na życie, choć niekoniecznie to, które tu zastała. Do Warszawy przyjechała z małego miasteczka, z południa Polski. Najpierw skończyła tu studia, a niedługo potem zaczęła swoją pierwszą, wymarzoną pracę. Wielka korporacja, budge zawieszony na szyi, otwarte przestrzenie i własne biurko, na którym postawiła zdjęcie rodzinnego domu, jej bazy. Jej psychicznej ostoi. Do rodziców wracała tak często, jak tylko mogła. Potrafiła wsiąść w nocny pociąg, z laptopem na kolanach kończyć raporty i tabelki byle tylko za chwile być „u siebie”.
Poza tym, że spełniała swój sen o karierze w stolicy, nie miała sentymentu do tego miasta. Nie zaiskrzyło. Kurs językowy opłacono jej w pracy, jak kilka innych, drogich szkoleń. Praca, a właściwie wysoki biurowiec, był jej całym światem. Wychodziła z domu codziennie punkt 7:30, wracała po 18 -tej. Wyjątkiem były dni, kiedy wieczorem przychodziła na mój kurs. Uczyła się świetnie, zawsze przygotowana, zawsze chętna do udziału we wszystkich ćwiczeniach. Chciała wykorzystać możliwość, którą jej zaoferowano, jak najlepiej się d
Jebanie w pończochach
Nocny orgazm mamusi
Zamaskowana kociczka

Report Page