Szef bierze trzy

Szef bierze trzy




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Szef bierze trzy

poniedziałek ,
5
września


Dołącz do tych którzy chcą zrozumieć świat.




Subskrybuj













Newsweek







 > 







Polska







 > 







Społeczeństwo




















Szef bierze, co chce







28 lutego 2015 00:00







| Aktualizacja 01 marca 2015 16:36




Dla ofiary najważniejsze jest zadośćuczynienie moralne. Poczucie, że osoba, która zrobiła krzywdę, ponosi karę, a z tym w tego typu sprawach jest najgorzej.



Aleksandra Pawlicka


Dziennikarka działu Polska


przeczytaj więcej moich tekstów










molestowanie seksualne









praca









seks









seksizm









szef









społeczeństwo








Trzy razy w tygodniu na Twojej skrzynce


Udzieloną zgodę możesz wycofać w każdej chwili.


Administratorem danych osobowych podanych przy zapisaniu się na newsletter jest jest Ringier Axel Springer Polska sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-672), ul. Domaniewska 49.
Więcej w regulaminie serwisu Newsweek.pl
( tutaj )



"Wracają zwyczaje z czasów głębokiej komuny: liczy się to, kto ma znajomego w tartaku, kto zna leśniczego"





W aplikacji Newsweek dostęp do wszystkich treści z wydań Newsweeka.





Dostęp do różnych treści: podcasty, wideo, opinie


Subskrypcja Newsweek.pl
Prenumerata wydań
Regulamin
Polityka prywatności
Mapa strony
Biuro reklamy
Pomoc
Kontakt
Kupony rabatowe


© 2022 Ringier Axel Springer Polska. Wszelkie prawa zastrzeżone

W ciągu ostatniej dekady było tylko 12 procesów o molestowanie seksualne w pracy, które skończyły się wyrokiem uznającym winę sprawcy. Wstyd, bezsilność i strach przed zwolnieniem sprawiają, że ofiary wolą milczeć.

C zterech pracowników na stu doświadcza w Polsce molestowania seksualnego w miejscu pracy – wynika z opublikowanego w ubiegłym tygodniu raportu Eurofound – Europejskiej Fundacji na rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy. Dane dotyczą wyłącznie osób zatrudnionych na etatach. Reszta – samozatrudnieni i pracownicy na umowach śmieciowych – pozostają poza statystyką. Ocenę skali zjawiska utrudnia także to, że większość ofiar się nie ujawnia. Widać więc jedynie wierzchołek góry lodowej.


– Prawo mamy niezłe, ale w praktyce staje się sloganem. Koniec końców ofiary pozostają ze swą bolesną prawdą same. Wolą więc milczeć – mówi Urszula Nowakowska z Centrum Praw Kobiet. Do jej organizacji trafiła ostatnio kobieta, którą szef szantażował seksualnie. W firmie wszyscy wiedzą, że „szef bierze, co chce”, „nie ona pierwsza” – przyznają w anonimowych rozmowach. Ale gdy doszło do rozprawy w sądzie, nikt nie odważył się zeznawać. Firma jest jedynym pracodawcą w okolicy. Ludzie zaczęli kobietę wytykać palcami. Jej syn próbował popełnić samobójstwo.


Kobiety zdecydowanie częściej są obiektami molestowania. Z badań CBOS wynika, że co 3. kobieta w wieku 18-24 lata jest adresatką niechcianych żartów i propozycji seksualnych (i co 12. mężczyzna). W grupie 25-34 lata – co 10. (i co 30. mężczyzna).


„Przyzwolenie na ten »naturalny« stan rzeczy ukrywa się w stereotypach, w dowcipach, w pogardzie dla kobiet, które »rozkładają nogi«, »robią karierę przez łóżko«, »wiedzą, komu dać«. On to szef. Ona to dziwka” – stwierdza Kazimiera Szczuka w raporcie Feminoteki „Niemoralna propozycja”. I dodaje: „Kto nie zna ludowej mądrości o psie i suczce, która jakby nie dała, to pies by nie wziął? Opinia publiczna znacznie chętniej piętnuje ofiary niż sprawców. Lekcja jest gorzka – wyjdziesz z ukrycia, to wezmą cię na języki, dzieciom żyć nie dadzą, pracy nie znajdziesz”.


Centrum Praw Kobiet prowadziło sprawę pracownicy, która w jednej ze spółek związanych z PKP odmówiła usług seksualnych szefowi. Została zwolniona. Postanowiła dochodzić swoich praw w sądzie, ale były szef wytoczył jej proces o naruszenie dóbr osobistych, co spowolniło sprawę. Z łatką stwarzającej kłopoty nie mogła znaleźć nowej pracy. Porzucił ją mąż. Została bez środków do życia. Na spotkania z prawnikiem przychodziła na piechotę, bo nie było jej stać na bilet. W końcu przyznała: „Zdecydowałam się na walkę w obronie swojej godności, nie wiedząc, co mnie czeka. Gdybym mogła cofnąć czas, nie podjęłabym takiej decyzji”.


Joanna Roszak i Greta Gober, polskie przedstawicielki w międzynarodowym ruchu przeciwko molestowaniu Hollaback!, przeprowadziły w 2012 r. 818 ankiet dotyczących molestowania w przestrzeni publicznej. Było to pierwsze tego typu badanie w Polsce. Wykazało, że 81 proc. ofiar nigdy nikomu nie ujawnia faktu molestowania i tylko 2 proc. szuka pomocy u organów ścigania i w wymiarze sprawiedliwości.


Najsłynniejsza polska seksafera z Anetą Krawczyk w roli głównej czeka na finał sądowy już ponad osiem lat. Krawczyk zarzuciła szefostwu Samoobrony (Andrzejowi Lepperowi i Stanisławowi Łyżwińskiemu), że żądali od niej świadczenia usług seksualnych w zamian za pracę w biurze partii. – Po wyroku pierwszej instancji pani Aneta zdystansowała się do sprawy, jakby straciła wiarę w sens dochodzenia swoich praw w sądzie – mówi jej obrończyni, mec. Agata Kalińska-Moc. I dodaje: – Dla ofiary ważne jest, by szybko dostała to, o co walczy, i wcale nie są to pieniądze. Najważniejsze jest zadośćuczynienie moralne. Poczucie, że osoba, która zrobiła krzywdę, ponosi karę, a z tym w tego typu procesach jest najgorzej.


Aneta Krawczyk odmawia kontaktu z mediami. Pracy szukała za granicą.


– W prewencji istotną rolę odgrywa nieuchronność i wysokość kary. W procesach o molestowanie właściwie nie mają zastosowania. To również zniechęca ofiary – mówi Krzysztof Śmiszek, prezes Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego. – Nie słyszałem o wyroku zasądzającym wyższe odszkodowanie niż 30 tys. zł. Nawet jeśli ofiara wygrywa sprawę, to po wielomiesięcznym, a często wieloletnim procesie dostaje kilka, kilkanaście tysięcy złotych zadośćuczynienia. Taki wyrok jest dla niej jak drugi policzek. Pierwszy zalicza od sprawcy, drugi od państwa, które mówi: „OK, przyznajemy ci rację, więc dostaniesz na pocieszenie ochłap”.


Ministerstwo Sprawiedliwości na prośbę „Newsweeka” policzyło sprawy o odszkodowanie w związku z molestowaniem seksualnym w miejscu pracy, w których uwzględniono w całości lub części żądania ofiary. W latach 2005-2014 takich orzeczeń sądy pierwszej instancji wydały tylko 12. W przesłanej nam informacji ministerstwo przyznaje, że „nie dysponuje danymi dotyczącymi prawomocności tych orzeczeń, a także informacjami za rok 2004”, kiedy to nowe przepisy dotyczące molestowania zaczęły obowiązywać. Ich wprowadzenie było wymuszone wejściem Polski do UE i koniecznością dostosowywania naszego prawa do unijnego.


Z sądowych statystyk wynika, że sprawy dotyczące molestowania seksualnego w miejscu pracy to jednostkowe przypadki. W 2014 roku w sądach rejonowych było ich 10 (8 pozwów wniesionych przez kobiety i 2 przez mężczyzn) z czego połowa to sprawy z lat poprzednich. W sądach okręgowych było w tym czasie siedem takich spraw, z czego pięć z lat poprzednich.


To, że karę ponosi głównie ofiara, potwierdza opisywany w mediach przypadek z częstochowskiego pogotowia ratunkowego. Tamtejszy ratownik został oskarżony o usiłowanie gwałtu na sanitariuszce. Obezwładnił ją i masturbował się w jej obecności. O sprawie powiadomił dyrekcję jeden ze związkowców. Sanitariusz w ramach nagany został przeniesiony do innej placówki i nadal jeździł karetką, obmacując nieprzytomne pacjentki. Pracę straciła tylko ratowniczka, która zdecydowała się zeznawać w prokuraturze. Zatrudniona na umowę zlecenie nie może dochodzić swoich praw w sądzie pracy.


Iwona Hickiewicz, główny inspektor pracy, przyznaje, że kodeks pracy chroni osoby zatrudnione na etacie i „nie jest w ogóle dostosowany do obecnej sytuacji na polskim rynku pracy”. Grupa potencjalnie najbardziej podatna na molestowanie, czyli menedżerowie i szefowie zatrudniani na kontrakty oraz młodzi ludzie zatrudniani na umowach śmieciowych i stażach, pozostaje właściwie poza prawem.


Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) ma obowiązek zbadania każdej skargi wobec pracodawcy, który zatrudnia choćby jednego etatowego pracownika, więc także skargi wnoszone przez pracowników nieetatowych. Tyle że skuteczność działania PIP w zakresie molestowania jest zerowa.


– Inspektor pracy, chroniąc ofiarę, nie ujawnia jej personaliów, co oznacza, że sprawca nie może odnieść się do konkretnych zarzutów. W efekcie nie może orzec, czy rzeczywiście doszło do molestowania – mówi Anna Kucharska, ekspertka PIP zajmująca się problemami mobbingu i molestowania. Przyznaje, że w ciągu sześciu lat pracy w tej instytucji otrzymała tylko jedną skargę dotyczącą molestowania w pracy. W skali kraju nie jest lepiej. W 2013 r. na blisko 43 tysiące skarg trafiających do PIP molestowania w pracy dotyczyło zaledwie 13 – przyznaje rzecznik tej instytucji.


– Parę lat temu zrobiłyśmy prowokację: dzwoniłyśmy do różnych inspektoratów PIP jako ofiary molestowania. Udzielano nam rad typu: „musisz sobie poradzić z tym sama” albo „to trzeba wytrzymać lub odejść” – mówi Joanna Piotrowska z Feminoteki. Podobne prowokacje prowadziły media. W stołecznym inspektoracie dziennikarki jednej z gazet usłyszały: „Panowie po czterdziestce już tak mają. Jeżeli szef panią obłapia, to trudno – nie jest to przyjemne, ale musi się pani z tym pogodzić”. W Zamościu inspektor PIP stwierdził: „Robienie z tego sprawy w małym zamojskim środowisku nie bardzo by się sprawdziło. Na takie rzeczy mogą sobie pozwolić panie po czterdziestce, kiedy są już po tzw. alarmie, bo im to niespecjalnie zależy”. Nie doprecyzował, na czym nie zależy i na co mogą sobie pozwolić kobiety po czterdziestce.


Po tych akcjach PIP utworzyła telefony dla ofiar molestowania i powołała koordynatorów, ale zaufanie do skuteczności działań tej instytucji w zakresie walki z molestowaniem nie wzrosło.


– Jeśli PIP stwierdza podczas kontroli samorządów w 2011 r., że tylko 71 proc. urzędów ma regulaminy antydyskryminacyjne i nie są wyciągane żadne konsekwencje w stosunku do tych pozostałych 29 proc., to kto się takimi kontrolami przejmuje? Molestowanie to nie nadgodziny, za które firma może dostać słoną karę – mówi Joanna Piotrowska.


Gdy ofiara dochodzi do wniosku, że nie ma szans na uzyskanie pomocy, rezygnuje, nawet jeśli skarga lub pozew zostały już złożone. Tak było ze studentką jednego z czołowych uniwersytetów, którą molestował wykładowca o znanym nazwisku. Profesor składał niedwuznaczne propozycje, a gdy dziewczyna odmawiała, zaczął utrudniać jej studia. Dziewczyna złożyła skargę do rektora, ale sprawę zamieciono pod dywan. Zwróciła się więc do Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego. Zanim jednak rozpoczął się proces, ofiara nie wytrzymała presji i w ostatniej chwili wycofała pozew. Trafiła do szpitala psychiatrycznego.


Według badań naukowców, których wyniki opublikował „Journal of the American Medical Association”, osoby molestowane zdecydowanie częściej cierpią na zaburzenia psychiczne i częściej podejmują próby samobójcze. Niebezpieczeństwo pojawienia się napadów lęku, depresji i uzależnienia zwiększa się u nich o prawie 70 proc.

Do psychiatry trafiła też pracownica sortowni listów, którą molestował kolega z pracy. Kobieta wstydziła się powiedzieć o tym koleżankom i przełożonym. Wpadła w depresję. Psychiatra skontaktował ją z Centrum Praw Kobiet. Był gotowy wystąpić jako świadek w sądzie. Znalazły się także koleżanki gotowe zeznawać, ale kobieta zrezygnowała z dochodzenia praw w sądzie, gdy znalazła nową pracę. Nie chciała, jak tłumaczyła, „aby smród molestowania ciągnął się za nią w dalszej karierze”. To bardzo częsta argumentacja ofiar. Nie chcą trafić na czarną listę molestowanych, bo wtedy o wiele trudniej znaleźć im nową pracę.

– Pójście do sądu to ogromny koszt emocjonalny. Ofiary molestowania wolą same zrezygnować z pracy niż uruchamiać lawinę, która częściej pochłania ofiarę niż sprawcę – przyznaje Krzysztof Śmiszek, prezes Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego.


Dlatego wiele spraw dotyczących molestowania załatwianych jest w firmie, bez wnoszenia pozwów do sądu ani skarg do PIP. Pracodawca zachowuje wówczas czyste konto, a poszkodowany traci wprawdzie pracę, ale ma szansę wynegocjowania lepszych warunków odejścia. W sądach orzekana wysokość odszkodowania to zwykle równowartość trzymiesięcznego wynagrodzenia. Załatwiając sprawę po cichu, można uzyskać to samo, bez sądowej szarpaniny i skazywania się na ostracyzm.


Czasami można wywalczyć więcej. Najwyższe wynegocjowane w ten sposób odszkodowanie w sprawie pilotowanej przez CPK to roczna pensja i służbowy samochód, który ofiara dostała od firmy. Sprawa dotyczyła zastępczyni głównego przedstawiciela międzynarodowej korporacji w Polsce. Szef szantażował ją, że musi być jego, i próbował doprowadzić do zbliżenia seksualnego.


Sprawcami molestowania najczęściej są przełożeni, szefowie, sprawni menedżerowie wypracowujący zysk, których firma nie chce się pozbywać, co rzecz jasna utrudnia walkę z tego typu zachowaniami. Prof. Eleonora Zielińska, sędzia Trybunału Stanu i działaczka społeczna, w jednej z publikacji poświęconych molestowaniu podkreśla, że „u podstaw zjawiska molestowania seksualnego w miejscu pracy oprócz czynników indywidualnych, sytuacyjnych i kulturowych leży poczucie siły, statusu, władzy i dominacji”. Według Biura Rzecznika Praw Obywatelskich „naruszenie czyjejś sfery intymnej i godności najczęściej zdarza się mężczyznom w wieku 34-45 lat, którzy zajmują kierownicze stanowiska. U podstaw tego zjawiska leży wykorzystanie zawodowych zależności, pozycji i władzy”.


Badacze problemu stawiają nawet tezę, że dla „molestowania władza ekonomiczna jest tym samym co siła fizyczna dla gwałtu”.


Godzenie się na załatwianie sprawy po cichu, choć najwygodniejsze dla obu stron, jest tylko utrwalaniem patologii. – Utwierdza rzeczywistych i potencjalnych sprawców, że każdą sprawę da się zatuszować. Tam, gdzie jest przyzwolenie społeczne, tam nie ma hamulców – mówi mec. Kalińska-Moc.


– Zacząć trzeba od obowiązku wprowadzenia przez firmy jasnych przepisów dotyczących przyjmowania do pracy i awansowania. Ich brak zmusza pracowników do uginania się pod ciężarem propozycji seksualnych, bo jeśli tylko w ten sposób można awansować, więcej zarabiać albo w ogóle zachować miejsce pracy, to sprzedaż swojej godności zaczyna być przez pracownika rozważana – mówi Joanna Piotrowska z Feminoteki.


Z drugiej strony wiadomo, że samo istnienie procedur nie wystarczy. W podlaskim oddziale Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa procedury istniały. Molestowana pracownica złożyła skargę do departamentu kontroli wewnętrznej. Departament skargę odrzucił, dyrektorowi nie spadł włos z głowy, a kobieta została w trybie dyscyplinarnym zwolniona pod zarzutem podważania autorytetu przełożonego.


– Potrzeba powszechnych szkoleń i kampanii społecznych mówiących, jak walczyć z molestowaniem. Afera Kamila Durczoka niczego nie zmieni, tak jak nie zmieniła sprawa Anety Krawczyk czy prezydenta Olsztyna – mówi mec. Kalińska-Moc.


Feminoteka szkoliła wojsko i policję. Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego – sędziów. – Szkolenie zaczynamy od pytania: „Czy chciałbyś, aby twoja córka, żona, siostra... były dotykane wbrew swej woli w ten sposób?” – mówi Krzysztof Śmiszek z PTPA.


– Ludzie często nie wiedzą, czym jest molestowanie. Że to nie tylko obłapianie czy zmuszanie do seksu, ale każde działanie o charakterze seksualnym, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności, poniżenie lub upokorzenie. Są to również obraźliwe gesty, komentarze, żarty i tworzenie atmosfery zastraszenia – mówi Urszula Nowakowska z Centrum Praw Kobiet.

Najważniejsza i najtrudniejsza jest zmiana świadomości społecznej, by zmowę milczenia, która dziś otacza ofiarę, zastąpiło zrozumienie, że każdy może być następny. Tylko w ten sposób poszkodowani przestaną się bać i wstydzić, zaczną głośno mówić o doznanej krzywdzie. Do molestowania często dochodzi w sytuacji sam na sam i ważne jest, aby bez skazywania się na plotki i drwiny móc powiedzieć o tym innym.

W lutym tego roku wieloletni szef oddziału gastroenterologii szpitala wojewódzkiego w Lublinie został oskarżony o molestowanie. Zaczęło się od prośby młodej lekarki wracającej po urlopie macierzyńskim do pracy. Po
Małe aniołki uwielbiają dzielić się kutasem
Czarna laska pokazuje sztucznego kutasa na kamerce
Cycata Azjatka lubi seks publiczny

Report Page