Spuścili się na jej oczka

Spuścili się na jej oczka




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Spuścili się na jej oczka





Polska




Świat




Białystok




Kraków




Lublin




Łódź




Poznań




Rzeszów




Trójmiasto




Śląsk




Szczecin




Wrocław




Warszawa









Finanse osobiste




Nieruchomości




Masz prawo




Zakupy









Facet




Kobieta




Dom i Ogród




Filmy




Gry




Historia




Książki




Kuchnia




Motoryzacja




Muzyka




Turystyka









Lekkoatletyka




Piłka nożna




Skoki narciarskie




Siatkówka




Sporty walki




Inne sporty









Ciąża i dziecko




Fitness




Dieta









Black Red White




E-obuwie




GUESS




Leroy Merlin




Lidl




Link4




Modivo




OBI






Data utworzenia:

22 czerwca 2021, 16:12.





Tematy:

Valérie Bacot

Francja

proces

ojczym

mąż

przemoc

zabójstwo


Bita, gwałcona i zmuszana do prostytucji przez swojego ojczyma, którego na koniec musiała poślubić. Valérie Bacot (40 l.) nie wytrzymała tego piekła. Zabiła swojego kata po 25 latach horroru. Właśnie rozpoczął się jej proces. – Chciałam ocalić siebie i moje dzieci – szlochała Valérie przed sądem.
Był 13 marca 2016 roku. Lucas Granet miał zaledwie 16 lat, gdy Valérie Bacot, matka jego dziewczyny, wpakowała swojemu mężowi kulę w kark. Zaledwie 16 lat, gdy pomógł jej przetransportować ciało, a następnie zakopać je w lesie z pomocą dwóch najstarszych synów kobiety. Bracia, podobnie jak on, byli wówczas nieletni.
— Tego dnia ocaliła swoje życie. Pomogłem ukryć ciało, to nas dzisiaj tu sprowadza — mówił młody mężczyzna w poniedziałek przed sądem w Saône-et-Loire w Chalon-sur-Saône w środkowej Francji, gdzie rozpoczął się proces 40-letniej Valérie Bacot.
Daniel Polette (†61 l.) zaczął gwałcić swoją pasierbicę, gdy miała zaledwie 12 lat, zaraz po tym, jak zamieszkał z jej matką. Trzy lata później siostra Valérie opowiedziała o wszystkim policji. Oprawca za gwałt na nieletniej trafił na dwa i pół roku za kraty. Po wyjściu na wolność wrócił jednak do domu. Horror nastolatki zaczął się od nowa.
W wieku 17 lat dziewczyna zaszła z ojczymem w ciążę, a matka alkoholiczka wyrzuciła ją za to z domu. Następnie zmusiła ciężarną córkę do życia u boku oprawcy, którego dziewczyna w końcu poślubiła. W ciągu następnych 18 lat Valérie urodziła mu jeszcze troje dzieci. W tym czasie Polette regularnie ją bił, atakował młotkiem, groził pistoletem, dusił i zmuszał do sypiania z kierowcami ciężarówek w pobliżu ich domu.
Kiedy w 2016 r. kobieta zorientowała się, że mąż chce zmusić do prostytucji również ich 14-letnią córkę, wpakowała mu kulę w kark z jego własnego pistoletu.
Bacot opisywała w poniedziałek przed ławą przysięgłych, jak sięgnęła po broń, którą Polette trzymał w rodzinnym samochodzie. Kiedy siedziała za plecami męża w ich minivanie, sięgnęła po broń i strzeliła mu w kark z bliskiej odległości.
— Pamiętam, jak zamknęłam oczy, gdy pociągnęłam za spust - zeznawała 40-latka.
Tym samym kobieta zakończyła trwającą 25 lat gehennę.
Prawniczka oskarżonej podkreśliła, że proces Valérie nie dotyczy tylko jej, ale także francuskiego wymiaru sprawiedliwości, który nie ochronił jej od czasów dzieciństwa, a także ludzi, którzy wiedzieli o jej dramacie, lecz spuścili na niego zasłonę milczenia.
40-latce grozi dożywocie, jednak 600 tys. Francuzów podpisało petycję, w której domagają się jej uniewinnienia.
Bacot opisała swój koszmar w książce pt. "Wszyscy wiedzieli".

Daniel Polette (†61 l.) zaczął gwałcić swoją pasierbicę, gdy miała zaledwie 12 lat, zaraz po tym, jak zamieszkał z jej matką.


W wieku 17 lat dziewczyna zaszła z ojczymem w ciążę, a matka alkoholiczka wyrzuciła ją za to z domu. Następnie zmusiła ciężarną córkę do życia u boku oprawcy, którego dziewczyna w końcu poślubiła.


Valérie urodziła ojczymowi czworo dzieci. W tym czasie Polette regularnie ją bił, atakował młotkiem, groził pistoletem, dusił i zmuszał do sypiania z kierowcami ciężarówek w pobliżu ich domu.


Kiedy w 2016 r. kobieta zorientowała się, że mąż chce zmusić do prostytucji ich 14-letnią córkę, wpakowała mu kulę w kark z jego własnego pistoletu.


Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie
znajdziecie tutaj.



Napisz list do redakcji:

List do redakcji


Podziel się tym artykułem:


Facebook



Twitter





© 2022 Ringier Axel Springer Polska sp. z o.o. - Powered by Ring Publishing | Developed by RAS Tech


Cała też gromada do koni zraz ruszyła, bo czas było w dalszą
drogę. Tuż i rzekę w bród przebywać było potrzeba, a Gerda na swojego konia wziął
Sambora... Na przeciwnym brzegu widniało pólko zasiane i obrzucone zasiekiem, ale
niedźwiedzie go nocą splądrowały. Las był tu przerzedzony, pnie w nim sterczały
poopalane. Dalej pasło się koni stado i zbrojny człek go pilnował, z rogiem u pasa, a
pałką nasiekiwaną w ręku.Znowu przejechali gaj i tu dopiero szersza pola przestrzeń
przed nim się odkryła. Nie opodal już widać było jezioro wielkie, w którym się
słońce zachodzące przeglądało. Nad wodami jego ptastwo unosiło się stadami,
czółna stały u brzegów, inne przesuwały w dali.
Hengo i Sambor, podniósłszy oczy, ujrzeli w odległości wysoką,
szarą wieżę, wyniosłą: stołb grodowy, który okolicy panował. Stał nad brzegiem
samym, posępny jakiś i straszny, a dokoła pod nim cisnęły cię zręby budowli, szopy
i chaty.
- To kneziów gród! - z dumą zawołał smerda, zwracając się ku
Niemcowi i wskazując stołb w oddaleniu. - Przybędziemy na czas, nim się do snu
zabiorą.
Towarzyszom oczy zaświeciły. Sambor ponuro spojrzał przed siebie,
konie zaczęto żywiej popędzać, tak że parobczak biegiem je doganiać musiał. Niemiec
spode łba rozpatrywał się bacznie.
W miarę jak się zbliżali, gród coraz wyraźniejszym się stawał.
Wieża z szarymi kamieni w oczach im rosła, u podnóża jej rozeznawali: dwór malowany,
chaty, zabudowania, szopy w części wałami osłonione. Do muru stołba przypierały
obszerne, z drzewa wzniesione domostwa, z dachami ze szczap drewnianych, przez które
teraz miejscami dym się dobywał. Około grodu ludzi i koni widać było gromady i stada.
U brzegu poili bydło parobcy. Na wałach chodzili zbrojni ludzie, w żelaznych czółkach
na głowie, z dzidami w ręku...
Wał i rów głęboki oddzielał od lądu grodzisko, przezeń most
zamykany prowadził warowny i hać na jeziorze... Jechali długo, nim nareszcie pod wrota
ciasne przybyli, poznano smerdę i otworzono je zaraz; a za nim jadącego ujrzawszy
Hengę, ciekawi cisnąć się zaczęli i dopytywać.
Niemiec i teraz nie okazywał po sobie trwogi, z konia zlazł, cugle
wziął w rękę i postępował spokojnie za swym przewodnikiem. Minąwszy hać i mosty
weszli w obszerne podwórze, na którego końcu jednym stała wieża nie mająca wnijścia
od dołu, bo do niej dostawano się tylko po drabinach. Tuż do niej przypierały
kneziowskie izby i komory, a przed nimi ciągnęło się podsienie długie, na drewnianych
słupach oparte. W pośrodku dworu, którego ściany i słupy biało, żółto i czerwono
okraszone były, wznosiło się szersze wnijście, na grubszych oparte podporach,
misternie rzeźbionych. Tu wokół stały ławy szerokie, a z tego siedzenia podwórze
całe, wszystkie budowy, wały, jeziora i bramę widać było.
Gdy smerda z ludźmi swymi zajeżdżał na podwórze, w którym się
dość kręciło czeladzi, u wnijścia stał właśnie w kołpaku z futrem i piórem
białym, średniego wzrostu, przysadzistej postawy mężczyzna z twarzą czerwoną,
czarnym włosem długim, rzadką brodą, dzikim a ostrym wejrzeniem. Zdawał się stąd
dozorować, co się na zamku działo. Sam strój jego oznajmywał pana, oblicze więcej
jeszcze. Suknię miał tym prawie krojem, co wszyscy, z szerokimi rękawami, ujętą pasem
nasadzanym mosiężnymi i srebrnymi ozdobami, szyję obnażoną, na nogach skórznie
sznurami wełnianymi, czerwonymi poopasywane. Lecz suknia była z cienkiej tkani, lamowana
bogato, za pasem tkwił miecz w świetnej oprawie, a na łańcuszku takiż nóż wisiał.
Stojący ręce obie założone miał za pas, czapkę na oczy
nasuniętą, brwi zmarszczone i postawę groźną. Zaledwie go z dala ujrzawszy
spokorniał smerda, z konia zeskoczył, głowę obnażył i pochylony poszedł ku niemu.
Zbliżając się przygiął niżej jeszcze, rękę do stóp pańskich przykładając.
- A kogożeś to pojmał na drodze? - zawołał głos gruby i
schrypły. - To nie swój?
- Znad Łaby, Niemiec, przekupień - począł smerda stłumionym
głosem. -On się tu pono nie pierwszy raz po kraju wałęsa... Znalazłem go w gościnie
u kmiecia Wisza, kto wie, w jakich naradach? Dlatego kazałem mu jechać za sobą. Ale mi
się nie opierał wcale, owszem, uręczył mi, że był do miłości waszej wysłany i
pragnąl jej czołem uderzyć...
Milcząc popatrzał kneź na mówiącego i na Hengę, który stał z
dala jakby w oczekiwaniu. Nie dał zrazu odpowiedzi żadnej i po długim namyśle zbył
smerdę obojętnie.
Niech tam na waszych rękach zostanie... u mnie dziś
goście, czasu nie ma... nie dać mu zażyć głodu, nakarmić i napoić... jutro rano
przyprowadzicie go do mnie...
Smerda powtórnie do stóp się pokłonił.
Od kmiecia Wisza wziąłem parobka, zdrów i silny,
będzie oszczep i dzidę nosił. Ludzi mamy mało, miłościwy panie... Sykał stary
wąż, ale musiał go dać...
- Sykają oni wszyscy - mruknął kneź - aż ja im pyski pozatulam i
milczeć
a słuchać nauczę... Znam ja ich, stara, wilcza swoboda wije się im
po głowach... Ślepe dziady, pieśni o niej śpiewając, ludzi buntują... Dzicz tę w
pęta wziąć trzeba... Smerda się nie ważył odpowiadać, stał z pochyloną głową i
zwieszonymi rękami.
Wisz! Wisz!... - ciągnął dalej, przechadzając się
po wystawie, kneź
- znam ja go, on się tam na puszczy sądzi kneziem i panem, a mnie
znać nie chce... - I bogaty - szepnął smerda - jaki tam wszystkiego dostatek! Ludzi,
stada, d
Sen o pielęgniarce
Proszę, wyruchaj moją żonę!
Footjob w pracy

Report Page