Spontaniczna brunetka

Spontaniczna brunetka




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Spontaniczna brunetka

Motyw Okno obrazu. Obsługiwane przez usługę Blogger .



Powiedziałam to dzisiaj już chyba setny raz. 

Spędzałam właśnie późne popołudnie z moją przyjaciółką Camille. Jest ona moim totalnym przeciwieństwem. Ja brunetka - ona blondynka. Ja wysoka - ona niska. Ja rozsądna i opanowana - ona energiczna i spontaniczna. Jednak rok temu los sprawił, że stała się ważną osobą w moim życiu.

- Co takiego zrobił ten Justin Perfekcja Bieber, że zaraz wybuchniesz, jeśli mi o tym nie powiesz? - powiedziała sarkastycznie. Tak, sarkazm był jej cechą rozpoznawczą.

- To ty jeszcze nie wiesz? - spytałam z niedowierzaniem. - Musisz tego posłuchać.

Puściłam jej jeden z kawałków z albumu Journals , a dokładniej Backpack. Muzyka pieściła moje uszy. Poprawiała mi humor. Ale tylko głos Justina sprawiał, że czułam się jakbym była w innym świecie. W świecie bez problemów, pełnym wolności i zrozumienia. Zamknęłam oczy, żeby wczuć się w każde słowo. Poczułam się, jakbym była koło Niego, koło mojego Aniołka...

- Hej, Meg... Słuchasz mnie? - przez te słowa wróciłam do rzeczywistości. Niestety.

- Ehmm... Przepraszam. Co mówiłaś? - poczułam jak rumieniom mi się policzki.

- Pytałam się kiedy pójdziemy na zakupy. Potrzebuję sukienki na bal. Ty pewnie też. 

- Zaczekaj, bal jest za dwa miesiące - próbowałam sobie przypomnieć czy czegoś nie pomyliłam.

- No właśnie, to przecież nie długo. Do tego, że teraz będzie większy wybór niż tydzień przed balem.

Ahh tak, bal. Tradycja w naszej szkole. Przychodzili ludzie z każdej klasy. Jeden warunek: musisz mieć osobę towarzyszącą. Nie tylko z tego powodu nie mogłam tam iść. Nie, chwila. Właśnie, że kłamię. Tylko z tego powodu. Nikt mnie nie zaprosił. Za to Camille dostała z pięć propozycji. Upss...

Moja przyjaciółka wzięła swój telefon do ręki i uśmiechnęła się do ekranu. Odpisała na smsa i zwróciła się do mnie. 

W skrócie: Paul Rain - chłopak Camille, wszyscy uważają go za idiotę, ale jest dla mnie miły, więc sama nie wiem o co im chodzi.

Spakowała rzeczy i obie zeszłyśmy na dół. Tam przytuliłyśmy się na pożegnanie i wyszła. Przez chwilę patrzyłam jak wsiada do samochodu. Oczywiście pomachałam jej chłopakowi, a on odpowiedział skinieniem głowy. Pojechali, a ja jeszcze przez chwilę stałam w drzwiach. Obejrzała się dookoła. Zieleń. Tylko i wyłącznie zieleń. Nasz skromny domek mieścił się na obrzeżach miasta. Inaczej mówiąc w lesie. Na przekór wszystkiemu nienawidziłam roślin. Głupia ironia.

Wróciłam do środka i skierowałam się ku salonowi, by móc pooglądać telewizję. Nie robiłam tego często, lecz czasami się zdarzało. Uważałam, że telewizja ogłupia ludzi.

Podczas skakania między kanałami, zaciekawił mnie jeden z nich i to bardzo. 

- O co ten frajer robi w telewizji? - powiedział mój tata, chodząc do pokoju. Nie odpowiedziałam. Normalnie dałabym mu długi wykład, ale tym razem nie mogłam wydusić ani słowa. Patrzyłam tylko w ekran z szeroko otwartymi oczami i słuchałam co mówi prezenter:

- Z ostatniej chwili! Słynny piosenkarz Justin Bieber jest w drodze do szpitala w Miami. Powodem jest wypadek spowodowany zderzeniem z samochodem jednego z paparazzi. Z tego co wiadomo, pan Bieber odniósł poważne obrażenia. Lekarze są już przygotowani do robienia operacji decydującej o przyszłym życiu piosenkarza.


Zaczęło mi się kręcić w głowie. Gdzieś w tle słyszałam głosy wołające moje imię. Wszystko było rozmazane. Moje myśli, mój umysł, moje serce, moje całe ciało chciało mieć pewność, że u Justina jest wszystko w porządku. Co się stało? Jak się teraz czuje? Czy operacja się uda? Czy oddycha? O czym myśli? Kto z nim jest? Nie znałam na nie odpowiedzi. Poczułam, że wokół mnie wszystko zaczęło wirować. Chciałam wstać i coś powiedzieć, ale gdy tylko spróbowałam się podnieść, upadłam. Poczułam ból w tylnej części głowy. Dotknęłam ją. Kleiła się. Wtedy zobaczyłam krew... Poczułam jej zapach i...

Już nic nie czułam.

Pozorny obserwator uznałby mnie za normalną nastolatkę. Normalne imię. Normalne nazwisko. Cała rodzina. Kilkoro przyjaciół. Dość dobre oceny. Ani nie bogata, ani nie biedna. Normalna. Długie, brązowe włosy czy niebieskie oczy nie powodują, że ktoś uznałby mnie za piękną. Tylko za normalną. Chodziłam do normalnej szkoły z normalnymi uczniami. A jednak czymś się wyróżniałam... Na lewej ręce nosiłam fioletową wstążkę.

Co by pomyślał nasz pozorny obserwator? Nic. Nawet nie zwróciłby na nią uwagi. Ale jak to ktoś powiedział: Diabeł tkwi w szczegółach . Ten mały drobiazg świadczy o tym, że należę do pewnej... Jak to nazwać? Grupy? Sekty? Rodziny? Jak zwał, tak zwał. Wszystko jednak zaczęło się od pewnego chłopaka, który w dzieciństwie musiał pomagać mamie w zarabianiu pieniędzy, a teraz ratuje codziennie miliony żyć. Jest moim powodem do życia. Jest moim powietrzem. Tylko nieliczni zrozumieją moją miłość do niego. I tylko nieliczni wiedzą już o co chodzi.

Jestem normalnie nienormalną dziewczyną. 

Motyw Rewelacja. Obsługiwane przez usługę Blogger .



Dzisiaj pierwszy dzień września a co za tym idzie początek
roku szkolnego. Już widzę te uśmiechy na twarzy każdego młodego człowieka,
który z dniem dzisiejszym można powiedzieć traci wolność a odzyskuje ją dopiero
pod koniec czerwca. Z dniem dzisiejszym wracam do rzeczywistości i zaczynam
naukę gdyż w styczniu już pierwsze
egzaminy. Dzisiejsza stylizacja pokazuje w jakim stylu rozpoczęłam rok szkolny .
Do białej sukienki założyłam czarną katankę, białe baleriny i białą pikowaną
torebkę. Black and white. 

Ooo tak kochani, nadszedł czas na upragnione wolne. Tydzień
wolnego od szkoły no i kto tego nie lubi. Wolne a co za tym idzie też więcej
czasu aby poświęcić swój czas na bloga i
stworzenie posta oraz stylizacji.
Dzisiaj pragnę Wam pokazać białą spódniczkę którą pokochałam. Uwielbiam
pikowane rzeczy które są zarazem modne w tym sezonie. Do tej spódniczki ubrałam
bordową koszule. W dodatkach postawiłam na minimalizm i założyłam tylko złoty
zegarek oraz pierścionki z którymi nigdy się nie rozstaję.



Nieobliczalna brunetka. Zafascynowana odkrywaniem nowych trendów w dziedzinie mody. Jej hobby to modeling i wszystko co z nim związane. Teraz stawia przed sobą nowe wyzwanie jakim jest prowadzenie bloga.




Spontaniczna blondynka. Zniewala swoimi oryginalnymi pomysłami i zapałem do tworzenia. Jej hobby to taniec. Prowadzenie bloga jest dla niej oderwaniem od szarej rzeczywistości.


Motyw Prosty. Obsługiwane przez usługę Blogger .



Światło, pisk, przestrach, krzyk, ból, ciemność.

Nic nie słyszałam, tuż po tym, jak zauważyłam tylko światła.

Tuż po tym, jak ta lafirynda wcisnęła się do naszego domu, a ja krzyczałem na nią jak głupi, usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Zauważyłem, że Vic już tam nie było. Chwyciłem kurtkę, wyszedłem z domu i zwiedziłem chyba wszystkie miejsca, w które udawała się zazwyczaj. Nic. Nigdzie jej nie było. Zacząłem obdzwaniać policję, znajomych, nawet reporterów. Kiedy wykręcałem numer do straży pożarnej, zadzwonił do mnie numer prywatny.

~ pan Styles? Jeśli tak, proszę natychmiast przyjechać na wschodni kraniec Londynu.

Po chwili słyszałem już tylko pikanie w słuchawce. Rzuciłem się przed siebie w panicznym biegu.

Dostałem wiadomość od Harry'ego. Wszyscy wbiegliśmy do samochodu i łamiąc chyba wszystkie zakazy, pędziliśmy Londyńskimi ulicami. Stanęliśmy w korku. Szybko zaparkowałem samochód i wysiadłem. Reszta poszła w moje ślady i po chwili biegliśmy po chodnikach jak jacyś powaleni. W ciągu 15 minut znaleźliśmy się na końcu wielkiego miasta. Niestety na złym. Zadzwoniłem do loczka.

Po czym się rozłączył. Odetchnąłem głęboko i pobiegłem w kierunku, w którym Harry poradził mi biec.
Truchtałem tak jakąś minutkę, słysząc dyszenie chłopaków z tyłu. W oddali zobaczyłem Harolda, na pierwszy rzut oka było widać, że jest smutny.

***perspektywa Harry'ego***
Moja dziewczyna. Możliwe, że moja była dziewczyna. Stałem nad jej zwłokami tak zmasakrowanymi przez motor, że nie przypominały już ludzkiego ciała, tylko poszarpany stek dany buldogowi. Stałem i po prostu płakałem. Płakałem nad jej ciałem i nad bladymi rękoma upstrzonymi krwią. Może to i dobrze, że zginęła w takich okolicznościach. Nie musiała męczyć się śmiercią naturalną. Ale ona była taka młoda...

***perspektywa... Victorii***
Ciemność. Długo ciemność. A potem... Moje własne ciało! Ou. O ile można było to jeszcze nazwać ciałem. Stałam, w zwiewnej błękitnej koszuli nocnej na środku ulicy i patrzyłam, jak Harry i Zayn płaczą. A przede wszystkim jak Niall wylewa potoki łez. Ja też płakałam. Miałam więcej nie bić się z Lou o marchewki, z Harry'm o lokówkę, z Zaynem o lusterka, z Niallerem o jedzenie ani z Liamem o filmy Disney'a... Postanowiłam odejść. Nie mogłam dłużej na to patrzeć. Po prostu odeszłam, gdzie mnie nogi poniosły.

--------------------------------------------
Spodziewaliście się tego? xd Wiem, zatłuczecie mnie za uśmiercenie Vic, ale taki los. :)

Jeszcze 2 albo 3 rozdziały i koniec. Ale będzie się w nich działo xd

Wasza wiecznie spóźnialska i zapominalska,
Torii <3

W
pewnym domu żyło ośmioro uczniów: Claudia, Katherina, Ashley,
Laura, Daniel, James, David (Dave) i Chris wraz ze strasznym lokajem,
panem Swant i okropną dyrektorką, panną Lover. Oznaczało to, że
zawsze, nieważne co by się działo, są zdani tylko na siebie. Na
pomoc od strony nauczycieli też nie mogli liczyć - pan Marsone, pan
Bastone oraz panna Clarke mieli jakąś obsesję na punkcie tajemnic
i cały czas mamrotali coś pod nosem.

Od
panny Clarke można było nieraz usłyszeć coś typu ,,jeśli nikt
nie dowie się o tym wszystkim to dzięki całej mocy, którą im
odbierzemy, uda nam się osiągnąć cel". Nikt nic z tego nie
rozumiał, ale też nikomu to nie przeszkadzało. Każdy próbował
rozszyfrować każde słowo wypowiedziane przez nauczycieli,
dyryktorkę czy lokaja.


Wszystko
się jakoś łączyło. Wystarczyło więc odgadnąć jedno słowo,
jeden zwrot i wszystko ułożyłoby się w logiczną całość.


Tak
myślała Claudia, jak również i Daniel. Oboje dobrze wiedzieli, że
to, dlaczego nauczyciele nigdy nie pozwolili im wejść do niektórych
pokoi to jakiś znak. Wierzyli, że słowa, które wypowiadają mają
coś ze sobą wspólnego i doprowadzą ich do jakieś zagadki,
jakiegoś złotego środka. Te myśli nie dawały spokoju Claudii,
lecz nie Danielowi. On wiedział, o co chodzi...


Pewnego
razu przerażona dziwnymi dźwiękami dziewczyna podeszła do panny
Lover

i
spytała ,,Skąd bierze się ten nieustanny hałas?"


Nie
wiem, dziecko, nie zawracaj mi głowy. Wydaje mi się, że to tylko
szczury, ale nie obiecuję Ci tego.

To
powiedziawszy wypędziła dziewczynę ze swojego gabinetu.


Bohaterka
pobiegła do pokoju. Po drodze natknęła się na drzwi, których
wcześniej nie widziała – wielkie, rozłożyste, ale bez klamki.
Weszła do pokoju, spojrzała na łózko i zauważyła... Klamkę.
Tak, klamkę. Pojawiła się nagle na jej łóżku i równie szybko
odleciała. Zaciekawiona Claudia zaczęła ją gonić. Gnała tak
przez korytarz, nie zważając na to, że jest na boso i że depcze
po zbitym przez piłkę Davida żyrandolu. Przez szpary w oknie
wpadało silne światło pełni księżyca. Delikatny cień młodej
dziewczyny widniał na podłodze jakoś tak... lekko. Podeszła do
drzwi, przy których ,,magiczna klamka" przystanęła. Wzięła
trzy głębokie wdechy i za jej pomocą otworzyła stare, skrzypiące
drzwi. Stanęła jak wryta w ziemię. Ujrzała tam coś, a raczej
kogoś, kogo znała. Tym kimś był Daniel.

Claudia
spróbowała dowiedzieć się, co robi tutaj o północy.


Co
ty tu robisz? I to jeszcze tak późno?!

Zawsze
wiedziałem, że to ty pierwsza odkryjesz nasz sekret.

Nasz?!
- odpowiedziała Claudia głosem, który brzmiał jak piorun burzy.

Widać
czas na wyjaśnienia. Widzisz, nie trafiłaś do tego internatu
przez przypadek. To jest specjalny internat dla... magów.

Cóż...
- Claudia była strasznie zdezorientowana. - Nie wiem, co o tym
myśleć. Chociaż to wiele wyjaśnia. Ostatnio kiedy wiał wiatr to
ja podskoczyłam i... poleciałam 4 metry do przodu.


Niesamowite!
Dobra, na razie to jest nieważne. Jestem tu, bo tylko w noc
nauczyciele nie pilnują stanza
segreta
i mogę spokojnie rozwijać moc.

Moment,
santa-co?? I do tego nauczyciele nic nie wiedzą?! Już nic nie
rozumiem.

STANZA
SEGRETA – ukryte pomieszczenie. Chodzi o to, że oni wiedzą o
tym, że jesteśmy magami, ale nie chcą nam o tym powiedzieć. A ja
dowiedziałem się przez przypadek. Znalazłem starą gazetę, w
której pisało ,,Syn wielkiego władcy Ceryzeusza III jest magiem!"
A tym synem był mój dziadek, z czego wynika, że ja też jestem
magiem. Chodź, poćwiczymy.


Zeszli na dół
po schodach. Claudię bardzo zdziwiło to, że w pokoju mogły być
schody. Ściany pokryte były grzybami, ociakały czymś, czego
Claudia nawet nie potrafiła poznać, więc postawiła na teorię, iż
to ,,coś" nie zostało jeszcze odkryte przez naukę. Na
podłodze leżał ,,deskopodobny" materiał, który budził
strach nawet w Danielu. Miejsce to nie było za bardzo oświetlone,
widniała tam tylko jedna pochodnia. W kilku słowach mówiąc,
stanza segreta to najstraszniejsze miejsce w całym Domu
Concordii. Tutaj jednak magowie mogli spokojnie ćwiczyć.

Claudia
i Daniel zaczęli próbę. Na początku chłopak nauczył swoją
koleżankę paru sztuczek z powietrzem, ale potem sama radziła sobie
świetnie. Bawili się, a raczej ciężko pracowali, aż do trzeciej
nad ranem.


Claudia!
- krzyknął spątanicznie Daniel - Tylko pamiętaj, nikomu o tym
nie mów! I postaraj się obudzić się rano na czas.

-
Dobrze. A kiedy zamierzasz powiedzieć reszcie?

-
Niedługo. Wtedy, kiedy ty całkowicie opanujesz magię powietrza,
bo być może któreś z nich będzie też magiem naszego żywiołu.

To
powiedziawszy wyszedł, jakby nigdy nic się nie stało. Claudia
długo później o


tym
wszystkim myślała i próbowała sobie wytłumaczyć, jak to
możliwe, że przez tyle czasu nie słyszała tego, co Daniel robił
w ,,ukrytym pomieszczeniu". Ale gorszy dla niej był fakt, że o
niczym nie wiedzą nauczyciele. Albo przynajmniej nie wiedzą
wszystkiego.



Rano Claudia i
Daniel nawet na siebie nie spojrzeli, bo myśleli, że ktoś zacznie
coś


podejrzewać.
Nikt nie zwróciłby na to uwagi, ale oboje postanowili zachować
ostrożność. Po śniadaniu wyszli do szkoły inną drogą, by móc
umówić się na następną naukę nie narażając się, że ktoś
ich podsłucha. Nie mogli być jednak do końca pewni, ponieważ tą
drogą często do szkoły chodziła Katherina, a raczej Kate. Nie
lubiła, gdy wszyscy rozmawiali, więc wybierała samotną wędrówkę.

Katherina
to dziewczyna bardzo wygadana, jednak (jak już wcześniej
wspomniałam) nie lubiąca słuchania rozmów, w których nie
uczestniczy. Ma długie, brązowe włosy i choć nie jest blondynką
zachowuje się jakby nią była. Bardzo spontaniczna brunetka o
oczach niebiesko-zielonych czasami zaskakuje swoimimi inteligentnymi
pomysłami i znajomością historii Rzymu.


Co
wy tu robicie? - spytała Kate. - Czemu nie idziecie z innymi?
Jesteście na


Claudia
i Daniel spojrzeli na siebie i wybuchli głośnym śmiechem.
Dziewczyna


Co?!
My na randce?! Nie, my po prostu... - tu przerwała, bo poczuła na
sobie


zimny
wzrok Daniela. - My po prostu chcieliśmy odpocząć od ludzi.

A
Ty nie jesteś z Chrisem? - Claudia próbowała zmienić temat.

Nie
odchodź od tematu, Claud! Od jak dawna jesteście parą?

Odeszli
od dziewczyny, ale i tak czuli jak Kate patrzy na nich ze


No
i co teraz? - zapytała z ironią Claudia

Ale
o co ci chodzi? - spokojnie odpowiedział Daniel

O
to, że Katherina nie da nam spokoju! Może by jej powiedzieć o tym



Nie!
To znaczy, jeszcze nie. Jeszcze nie jesteś gotowa.

Nigdy
nie będę! Nie jestem na tyle dobra, musiałabym to wiedzieć
szybciej!

No
dobrze, ale tylko ona będzie wiedzieć, dobrze?

W
porządku, ale później innym też powiesz, tak?


Podeszli do
Kate i niezręcznym głosem Claudia powiedziała:

Katherina
przerażona postanowiła nic nie mówić i wysłuchać, co kolega

i
koleżanka mają jej do powiedzenia. Nie wiedziała co myśleć. Jej
głowę wypełniało


tylko
jedno pytanie – co chcą jej powiedzieć i dlaczego mówią to z
takim strachem?


Odtrąciła
złe myśli i wsłuchała się w słowa Claudii.

My...
ten, no... Daniel, możesz zacząć? Proszę Cię.

To
trzeba mówić prosto z mostu! Kate, skup się. Już? Słuchasz
uważnie? No


więc
tak. Nie trafiłaś do tego internatu przypadkiem. To jest specjalny
internat


dla
magów. Tutaj POWINNAŚ uczyć się magii, ale nauczyciele wiedzą,
że jeśli uda


nam
się ćwiczyć to zostaniemy magami to zawładniemy nad ich losem


i
z resztą nad wszystkim. Poza tym nauczyciele mają jakąś
tajemnicę, której


I
jeszcze jedno – przerwała Danielowi Claudia. - nikomu nie możesz
o tym


powiedzieć!
Nauczyciele tylko czychają, żeby przypadkiem żadne z nas nie


dowiedziało
się o jego powołaniu. A jeśli się dowiedzą, to... to będzie
źle. Nawet Chris nie może wiedzieć.

Odebrało
Ci mowę, co? - powiedziała żartobliwie Claudia. - Nie martw się,
ja też


W
ogóle dobrze, że się dowiedziałam. Pytanie – czy tylko wy, ja
i nauczyciele


Tak,
więc siedź cicho. - syknął Daniel. - Chyba, że to będzie
niewykonalne, wtedy


postaraj
się z nami skontaktować i jakoś wybrniemy z tej sprawy.

N-nno
dobrze. Tylko, że trochę... nie zrozumiałam.

Wyjaśnimy
resztę po szkole. - rzekła Claudia stanowczym tonem. - No już!


Hej!
Stójcie. - zatrzymał dziewczęta Daniel. - Nie ustaliliśmy
godziny, o której


O
pierwszej. O północy byłoby zbyt ryzykownie. Tylko się nie
spóźnijcie! - krzyknęła Claudia poganiając kolegę i koleżankę.

Daniel
szybko dogonił Claudię, ale Katie tylko syknęła:

Kochanie,
nie denerwuj się, nauczyciele nie będą aż tak źli. - Chris
zaśmiał się szyderczo i poszedł w stronę szkoły.

Przepraszam za te dziwne kropki, ale mi się zamiast myślników wstawiają -,-

Motyw Rewelacja. Obsługiwane przez usługę Blogger .


Elegancka bizneswomen też ma swoje potrzeby
Penetruje palcami czarne kakao
Dwa baty interracial

Report Page