Seks energia ich rozpiera

Seks energia ich rozpiera




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Seks energia ich rozpiera
Fot. Piotr Skornicki / Agencja Gazeta


Seks, czyli ohydny grzech. Gdybym wciąż wierzyła w Boga, musiałabym go nienawidzić


Komentarze

Udostępnij:




+ 12k








Udostępnij:


Ferdinand Wspanialy 17 stycznia 2021


Jedenaste Przykazanie 17 stycznia 2021


Jadwiga Trzeszkowska 18 stycznia 2021


Asia Pietrulewicz 18 stycznia 2021


Agnieszka Daroszewska 18 stycznia 2021


Krzysztof Skladanowski 18 stycznia 2021


Krzysztof Skladanowski 18 stycznia 2021


Jadwiga Trzeszkowska 18 stycznia 2021


Kacper Niedźwiedzki 18 stycznia 2021


Jacek Matuszewski 18 stycznia 2021


Użytkownik zablokowany 22 stycznia 2021


Wojciech Kowalski 24 stycznia 2021


Magdalena Toporowska 24 stycznia 2021

Otrzymuj na bieżąco powiadomienia o tym, że pojawił się nowy artykuł w kręgu Twoich zainteresowań.
Niestety coś poszło nie tak. Prosimy o sprawdzenie ustawień przeglądarki.
Czy na pewno chcesz wyłączyć powiadomienia?
Niestety coś poszło nie tak. Prosimy o sprawdzenie ustawień przeglądarki.

DZIĘKI! Dziękujemy, że regularnie czytasz OKO.press



Czekaj, trwa automatyczne logowanie.
Co wychowanie katolickie robi z seksualnością? "Czuję się okaleczona, psychicznie obrzezana, oszukana. Przez połowę życia wstydziłam się, że ulegam swojej żądzy. Przez drugą, że nie potrafię tego zrobić. Od lat jestem niewierząca, ale uraz jest zbyt głęboki, by wyleczyło go samo zerwanie z Kościołem i religią" - pisze Maria Szpilka*
Mamy przypomnieć sobie grzechy, których dopuściliśmy się w całym dotychczasowym, to jest ośmioletnim życiu. Ksiądz ich wysłucha i przekaże Panu Bogu, ten zaś – jeśli okażemy skruchę, odpokutujemy i szczerze przysięgniemy poprawę – na pewno nam je wybaczy.
Na lekcji religii dowiaduję się, jak ten proces przebiega. Moje usta i ucho spowiednika łączy niewidzialny kabel, który z konfesjonału prowadzi ku niebu. W ten sposób Pan Jezus, siedzący na jego końcu, udziela mi rozgrzeszenia. Tak wynika z obrazka, który mamy wkleić do zeszytów. Przygotowujemy się do pierwszej komunii świętej, którą poprzedza pierwsza, obowiązkowa spowiedź. Chodzę do prywatnej, katolickiej szkoły, więc sakrament przyjmuję z całą swoją klasą.
Zakonnica, która prowadzi próby, opowiada nam o kobiecie, która świadomie zataiła jeden z grzechów przed spowiednikiem – podczas mszy zakrztusiła się i umarła. Księdza oszukasz, Boga nie.
Po spowiedzi powinnam poczuć się lekko. Choć wciąż ciążyć mi będzie grzech pierworodny. Jego się nie pozbędę – jest wieczny jak sam Bóg. Dlaczego? Bo setki tysięcy lat temu jacyś ludzie zjedli owoc, którego ten zabronił im zrywać. Jeśli to wystarczyło, by wygnać ich z raju i na wieki skazać ludzkość na życie pełne rozmaitych cierpień, to co stanie się ze mną, jeśli spróbuję oszukać Boga i zataić grzech?
A jednak zatajam. Choć czekając w kolejce do spowiedzi obiecuję sobie, że powiem całą prawdę. Przyznam, że jestem grzeszna i brudna.
W grudniu w OKO.press opublikowaliśmy relacje osób szczegółowo przepytywanych w trakcie spowiedzi z życia seksualnego . Wiele z nich przed pierwszą komunią słyszało w konfesjonale pytania o dotykanie się w miejscach intymnych i masturbację. „Spowiednik niejako wtłacza swoje brudne myśli w dziecko. To dlatego takie spowiedzi są pamiętane całe życie” – mówiła w wywiadzie dla OKO.press traumatolożka dziecięca Grażyna Lewko.
Książeczka komunijna, którą dostaję w szkole, czerpanie przyjemności z dotykania swojego ciała wymienia pośród takich występków, jak bicie innych, przezywanie, dręczenie zwierząt, krzywoprzysięstwo czy kradzież, wiem więc, że sprawa jest poważna, a zatajając grzech odmawiam swojej duszy oczyszczenia. Nie rozumiem, dlaczego wszechwiedzący Bóg musi uciekać się do takich sztuczek, by posiąść wiedzę o tym, co w ostatnim miesiącu wkładałam sobie do cipki. Zawracanie tym głowy komuś, kto pozwolił się przybić do krzyża, by zgładzić grzechy świata, wydaje mi się bezczelne, toteż grzech “samogwałtu” konsekwentnie zatajam. Tak to sobie tłumaczę, w rzeczywistości paraliżuje mnie strach przed potępiającą nutą w głosie obcego człowieka z konfesjonału. I poczucie, że robię coś naprawdę obrzydliwego.
Czekając w kolejce do spowiedzi jestem bliska omdlenia. O wzmagającej się, choć wciąż niewinnej i bynajmniej nie poszukującej partnera żądzy nie rozmawiam nawet z rodzicami, a i wśród koleżanek temat wywołuje zawstydzenie – jak powiedzieć o niej dorosłemu, którego nie znam, a który ma kontakt z samym Bogiem?
Chcę uciekać, ale rodzice mówią, że jeśli nie uszanuję ich wartości, oni nie będą szanować moich zachcianek (tzn. nie dostanę kieszonkowego). Wiem, że zatajenie potęguje grzech, którego dotyczy, przy czym samo w sobie jest grzechem, obawiam się więc, że jestem skazana na ogień piekielny i wieczny swąd palonego ciała.
W szkole dzieciaki zaczynają przekazywać sobie pierwszą, dość szczątkową wiedzę na temat tego, czym jest seks i “jak się robi dzieci”, a ja zastanawiam się, co począć z diabelską energią, która rozpiera mnie od środka i która każe z wypiekami na twarzy przeczesywać stosy “Bravo” i “Bravo Girl”, zaległe na antresoli w pokoju o kilka lat starszej kuzynki (oczywiście w poszukiwaniu informacji o seksie).
Wiem, że popełniam grzech, choć nie do końca rozumiem, na czym miałby polegać. Nie podważam tej niejasnej zasady, chcę jednak wiedzieć, dlaczego wszystkie pozostałe występki zakładają istnienie sprawcy i ofiary, zaś w tym wypadku zarówno sprawcą, jak i ofiarą, jestem ja. Aniołki płaczą, kiedy ludzie grzeszą, a więc również wtedy, kiedy małe dziewczynki wkładają sobie palce w cipki. Babcia mówi, że dziecięce występki są źródłem deszczu. Nie wierzę jej. Wierzę natomiast, że jestem zła, brudna i zboczona, ale nikt nie zdaje się tego domyślać.
Chodzę do katolickiej podstawówki, większość lekcji prowadzą zakonnice. Rano całą klasą odmawiamy różaniec w szkolnej kaplicy. Przynajmniej raz w roku jedna z zakonnic umiera, a jej ciało przez trzy dni leży w małej salce przy ołtarzu. Zwalniamy się z lekcji, by pomodlić się za duszę zmarłej, a tak naprawdę robimy zakłady o to, kto odważy się dotknąć trupa. Śmierć nie jest tabu, co innego nasza budząca się seksualność. Na WF-ie gramy w piłkę nożną. Do czasu, aż nauczycielka oświadcza, że szkoła zakazała tego sportu dziewczynkom. Piłka mogłaby uderzyć nas w brzuch, co w przyszłości może skutkować problemem z zajściem w ciążę. Na szkolnych wycieczkach wraz z jedną z zakonnic wchodzi do naszej łazienki, by sprawdzić, czy umyłyśmy się dokładnie. Nie odchodzą, dopóki wszystkie, jedna bardziej zawstydzona od drugiej, nie odkryjemy piersi i jeszcze bezwłosych cipek. Buntuję się, ale moje dziecięce argumenty nie mają siły przebicia.
W szkole uczę się, że dotykanie miejsc intymnych jest uleganiem prymitywnej i grzesznej żądzy, którą należy w sobie stłumić, a jeśli to się nie uda, trzeba ją z siebie wyspowiadać.
Mam zachować czystość, której przeciwieństwem jest brud. Moje myśli wypełnia tysiąc grzechów na minutę, muszę więc być naprawdę podłym, zepsutym dzieckiem.
Mam osiem lat i marzę, by dotykać piersi korepetytorki z angielskiego (przez jakiś czas myślę, że wolę kobiety).
Mam osiem lat i głowę pełną brudnych, hańbiących myśli.
W domu się o tym nie rozmawia, ale kiedy kończę dziesięć lat, ojciec mówi mi, że gdyby ktoś mnie kiedyś gwałcił, powinnam udawać przyjemność, czym zwiększę swoje szanse na przeżycie. Od tego momentu wiem, że muszę być na to przygotowana. Opowiada też o łatwych, nieszanujących się dziewczynach, do których w czasach jego młodości ustawiały się kolejki chłopaków. O chłopakach nie mówi nic, ale zapamiętuję, że kobieta daje, a mężczyzna bierze.
Kiedy czuję wzbierające podniecenie, wyobrażam sobie, że ktoś kaleczy moje miejsca intymne, bije do krwi i polewa octem. Czasem są to zakonnice, innym razem nieznany mi porywacz lub surowy mężczyzna w szkole poprawczej dla dzieci, które myślą i czynem zboczyły na drogę hańby.
To, co rodzi się w mojej głowie jako kara za uleganie diabelskim podszeptom, z czasem samo w sobie staje się fantazją. Nie marzę o porywie namiętności czy choćby pierwszym pocałunku. Moja dziecięca wyobraźnia pisze scenariusze pełne bólu i upokorzenia, zawsze ze strony dorosłych.
Mam od 13 do 16 lat, chodzę do publicznego gimnazjum. Z lekcji Wychowania do Życia w Rodzinie pamiętam tyle, iż należy dokładnie myć jajka, by nie nabawić się salmonelli.
Oglądam ostre porno, takie, w którym kobieta poniżana jest jak cyrkowe zwierzę w czasach, kiedy nie budziło to moralnych zastrzeżeń, a do którego dostęp ma każde dziecko (naiwni ci, którzy wierzą w skuteczność tzw. zapory rodzicielskiej).
Podniecenie nieustannie miesza się ze wstydem, pierwsze ustępuje zwykle pod wpływem drugiego.
Moje koleżanki umawiają się z chłopakami z liceum, którzy codziennie czekają pod naszą szkołą, wyłapując co ładniejsze dziewczyny. Wtedy ku swej rozpaczy, dziś wiem, że szczęśliwie, jestem pryszczata i walczę z łojotokiem, a chcąc ukryć kompleksy, stylizuję się na ostrą punkówę. Dzięki temu oraz lękom przed karą boską udaje mi się uniknąć przedwczesnej inicjacji, jak również reputacji szmaty (choć fascynują mnie dziewczyny, które ją mają).
Mam siedemnaście lat i przez Internet zamawiam swój pierwszy, różowy wibrator. Chowam go w poduszce w kształcie jednorożca z wyhaftowanym napisem “Zakopane”, wcześniej delikatnie nacinając jej róg. Używając go zastanawiam się, czy obserwuje mnie zmarła babcia i Anioł Stróż. Podważam istnienie Boga, buntuję się przed cotygodniowym udziałem w mszach (bezskutecznie), ale nie mogę wyrzucić z głowy wizji, które wtłaczano do niej od wczesnego dzieciństwa. Przyjemność z dotykania swojego ciała potrafię czerpać tylko przez kilka, kilkanaście sekund, potem paraliżuje mnie wstyd i wizja wiecznego potępienia.
Zanim narzędzie zbrodni wyląduje w śmietniku trzy domy dalej (na wszelki wypadek), drżę w obawie, że wpadnie w ręce rodziców (jakbym sprawiała im za mało problemów). Nie wyobrażam sobie większej hańby.
Fantazjuję o gwałcie. Masturbacja jest grzechem, ale nie grzeszy się będąc bierną ofiarą cudzej żądzy (choć z czasem i tego przestaję być pewna – na religii uczę się o świętych, które wolały umrzeć niż okryć się tego rodzaju “hańbą”).
W Internecie łatwo znajduję filmy, w których kobieta jest penetrowana wbrew swojej woli – nie wiem wtedy, że sceny są odgrywane (czy wszystkie – tego nie wiem do dziś). Tli się we mnie resztka pożądania, ale nie potrafię mu ulec.
Większość moich znajomych uprawia już seks, a ci, którzy tego nie robią, dzięki bujnej młodzieńczej wyobraźni doskonale to ukrywają. Mam pierwszego chłopaka, nie chcę, by zazdrościł kolegom czegoś, na co ja zupełnie nie mam ochoty. Boję się, że jestem inna, gorsza, popsuta. Znowu się wstydzę. Na domiar złego przyjaciółka żali mi się, że nie może rozebrać się przed partnerem, bo jej cipka jest zdeformowana. Nie potrafi wyjaśnić, na czym deformacja polega, w końcu sporządza rysunek, który nie przypomina tych znanych nam z podręcznika do biologii ani oglądanych pokątnie pornosów. Wargi sromowe mniejsze delikatnie wystają poza większe. Wracam do domu, biorę lusterko i uznaję, że moja cipka wcale nie wygląda lepiej. Nie dość więc, że jestem oziębła, jestem też zdeformowana. Podczas pierwszego zbliżenia nie czuję nic prócz wstydu i obrzydzenia.
Mam od 18 do 24 lat i sypiam z mężczyznami, by udowodnić sobie, że nie jestem inna. Może za którymś razem wszystko samo wróci do normy? Fake it until you make it. Upijam się, by nie czuć wstydu, co nie znaczy, że odczuwam przyjemność. Moje ciało jest obiektem seksualnym, a ja nie chcę być rozczarowaniem.
Są miesiące, że po każdej próbie masturbacji zwijam się w kłębek i płaczę. Seksualna przyjemność nierozerwalnie wiąże się z obezwładniającym wstydem, moje ciało zamienia w narzędzie grzechu. Kiedy przeszywa je pierwszy dreszcz podniecenia, zamieniam się w kilkuletnią dziewczynkę, która żądzę kojarzy z hańbą i potępieniem, która czuje na sobie pełen dezaprobaty wzrok bliskich zmarłych. Sztukę tłumienia żądzy opanowałam do perfekcji, nie uwolnił jej żaden penis, prawdziwy czy sztuczny, nie uwolniły miłość ani wieloletnia psychoterapia. Najbliżej był alkohol, niekwestionowany mistrz walki z poczuciem wstydu, choćby tym słusznym.
Czuję się okaleczona, psychicznie obrzezana, oszukana. Przez połowę życia wstydziłam się, że ulegam swojej żądzy. Przez drugą, że nie potrafię tego zrobić.
Od lat jestem niewierząca, ale uraz jest zbyt głęboki, by wyleczyło go samo zerwanie z Kościołem i religią.
Piszę o tym, by wszystkim, które i którzy tego potrzebują, powiedzieć: nie jesteście sami. Tradycyjne katolickie wychowanie nie sprzyja prawidłowemu rozwojowi psychoseksualnemu, zdrowiu ani szczęściu. To wychowanie w poczuciu grzechu i wstydu, w strachu i poczuciu winy.
To zohydzenie seksu, relacji z własnym ciałem i czerpania z niego przyjemności poprzez fetyszyzowanie “dziewictwa” i “czystości”, to podrzędność kobiet – widoczna tak w strukturach Kościoła katolickiego, instytucji, w której posiadanie penisa wiąże się z władzą, a waginy z niższością, usłużnością, skromnością i poświęceniem, jak i w samym Piśmie.
W Biblii najlepsze, co może zrobić kobieta, to urodzić mężczyznę lub zachować czystość, a najlepiej jedno i drugie. A wcześniej radośnie przyjąć fakt, że ów mężczyzna postanowił ją zapłodnić, by mógł przyjść na świat jako swój syn, a następnie zmusić ją do patrzenia na swoją męczeńską śmierć. Wszystko po to, by mógł odpuścić nam nasze grzechy i łaskawie pozwolić się wielbić. Kościół to zepsuta, skrajnie patriarchalna, wroga kobietom organizacja. Ale jego szkodliwe nauki na temat seksualności i ról płciowych wynikają wprost z katolickich dogmatów, a już z pewnością nie stoją z nimi w sprzeczności.
Gdybym wierzyła w Boga, musiałabym go nienawidzić.
*imię i nazwisko zmienione na prośbę autorki
W OKO.press wierzymy, że każdy zasługuje na nieograniczony dostęp do rzetelnych, bazujących na sprawdzonych źródłach informacji. Dlatego na polskim rynku medialnym idziemy swoją drogą – niezależnie od reklamodawców, korporacji i układów. Dzięki temu możemy dostarczać treści, które są wynikiem tylko i wyłącznie rzetelnej pracy dziennikarskiej.
Wspieranie OKO.press to inwestycja w niezależne dziennikarstwo : analizy, wywiady z ekspertami, śledztwa, które obnażają prawdę o sytuacji w kraju, reportaże docierające do sedna sprawy. Im więcej osób nas wspiera, tym lepiej i częściej możemy ujawniać afery, walczyć z propagandą, tropić nielegalne interesy polityki i biznesu i weryfikować wypowiedzi osób publicznych.
OKO.press nie ma bogatego właściciela ani inwestorów. Jesteśmy niezależną organizacją pozarządową, utrzymywaną z dobrowolnych datków. Każdy wpłaca, ile może, by czytać mogli nas wszyscy. Dzięki takiemu modelowi jesteśmy niezależni od układów partyjnych, reklamodawców czy biznesu. To daje nam wolność doboru tematów i prowadzenia śledztw. Ty też możesz nam w tym pomóc.
To już obsesja seksu dotyka lewactwo? Seks jest chyba sprawą osobistą – po kiego swe obsesje obwieszczać całemu śwaitu?
Cytat: "Tradycyjne katolickie wychowanie nie sprzyja prawidłowemu rozwojowi psychoseksualnemu, zdrowiu ani szczęściu. To wychowanie w poczuciu grzechu i wstydu, w strachu i poczuciu winy".
To jest prawda, podobnie jak z przemocą psychiczną w czasie spowiedzi DZIECI…
"Mam od 18 do 24 lat i sypiam z mężczyznami, by udowodnić sobie, że nie jestem inna. Może za którymś razem wszystko samo wróci do normy? Fake it until you make it. Upijam się, by nie czuć wstydu, co nie znaczy, że odczuwam przyjemność. Moje ciało jest obiektem seksualnym, a ja nie chcę być rozczarowaniem."
Najwyraźniej nie za bardzo sobie te kościelne nauki przyswoiła.
Trzeba mieć niezły tupet i wybitnie niską wrażliwość, żeby świadectwo głębokiej traumy i wstydu komentować w sposób mający bohaterkę dodatkowo zawstydzić. Prawdziwie katolicka postawa.
Nie jestem pewien, czy publiczne opowiadanie o prowadzeniu hulaszczego trybu życia, jest świadectwem jakiegokolwiek wstydu. A już obwinianie za to Kościoła czy religii, to wyczyn dosyć karkołomny w swojej niedorzeczności.
Nie chodzi o hulaszczy tryb życia tylko o to, że poprzez te religijne brednie wymyślone przez jakichś starożytnych potworów, człowiek nie potrafi cieszyć się ze swojej seksualności. To KK sprawił, że seks kojarzy się katolikom z jakimś wyuzdaniem, choć potrafi być źródłem przyjemności. Jednak historia uczy, że przyjemność z niego mogą chyba czerpać tylko księża albo kardynałowie watykańscy zapraszający do swych komnat męskie prostytutki. Katolicyzm to wielkie zło, bo najpierw (w młodości) obiecuje bezwarunkową miłość jakiegoś zmyślonego bóstwa, a później młodzi ludzie dowiadują się, że jednak ta miłość nie jest wcale bezwarunkowa, a by na nią zasłużyć, należy słuchać jakichś ubranych w kolorowe fatałaszki kryptogejów, a w skrajnych przypadkach nawet pedofilów, którzy mając problem ze swoją seksualnością, wybierają się do seminariów w nadziei stłamszenia swojej seksualności. Jak to się kończy, wszyscy dokładnie wiemy, tak więc nie bredź o tym swoim kościółku, tylko przyjrzyj mu się dokładnie i przede wszystkim krytycznie. Jego zbrodnie (również te nie psychiczne) zapewne też wypierasz ze świadomości, bo bajeczka o bozince by Ci się rozpadła. Niestety jesteś zniewolony przez starożytne bajania o wyimaginowanych bóstwach i zmanipulowany przez zbrodniczą sektę, która te głupoty wciska ludziom od urodzenia.
Jak możesz takie bzdety wypisywać o KK? Jesteś głupcem na usługach szatana któremu służysz. Już wkrótce spotkasz swojego nieistniejącego pana i dowiesz się jaka otrzymasz zapłatę za swoje czyny w życiu które właśnie się kończy. Tak się składa że nie otrzymasz lekarstwa na COVID 19 bo szczepionka to tylko placebo albo coś gorszego. Tego nie wie nikt dokładnie. Gdy twój pan się ujawni będzie zbierał swoich by ich zabrać ze sobą prosto do swojego królestwa (piekła).
Gratuluję będziesz jednym z pierwszych z potępionych.
Ten tekst jest o tym, ze ona te nauki za bardzo przyswoiła. Czytać ze zrozumieniem nie potrafisz?
No, jak widać przyswoiła dość selektywnie.
No, jak widać nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Z całego tekstu dotarł do ciebie (mniej- więcej) sens jednego akapitu, który zacytowałes.
Tekst jest o tym, że autorka ma poważne problemy, ale już refleksja, szczególnie autorefleksja, nie jest jej mocną stroną. Najlepiej "winnego" znaleźć gdzieś na zewnątrz. Zapewne jej bezsensownemu sypianiu z kim popadnie (bo konia z rzędem temu, kto wyjaśni, co to znaczy "udowodnić samej sobie, że nie jestem inna") też jest winny katolicyzm lub Kościół?
To jest słaba publicystyka, zamiast uczciwej autoanalizy.
Dziwne jest to wywlekanie spraw intymnych. Czy oko.press ma zamiar stać się portalem erotycznym?
Naprawde? Erotyczny ? Tak to odebralas/es? To jest zycie i dramat. Nie ma nic erotycznegi e tym.
Śmiej się ze mnie, śmiej… Nie jest jedyną, którą to spotkało. Czytanie ze zrozumieniem się kłania, sam nagłówek nie wystarczy.
Jakbym o sobie czytała. Dziecięce przekonanie, że dotykanie siebie to straszny grzech (nie mówię nawet o masturbacji, samo dotknięcie się z ciekawości, co się tam się ma – bo o patrzeniu to w ogóle nie było mowy – i zaraz potem przepraszanie za to Boga w modlitwie). Jeśli fantazje seksualne – to tylko takie, gdzie jest się bezwolnym przedmiotem, bo przecież ktoś, kto jest zmuszony, nie grzeszy.
I podobnie jak u autorki – utrata wiary nic tu nie zmienia, to mentalne obrzezanie (jakie to trafne określenie!) zostaje na zawsze i skutecznie niszczy relacje seksualne i relację z własnym ciałem.
Oto moja historia. Niemal kropka w kropkę… a chodziłam do zwykłej szkoły publicznej.
Tak samo działo się w latach osiem dz iesiatych…
A mnie kościół bardzo w życiu pomógł. Z upodlonego człowieka, który żył jak chce i robił co chce wróciłem do życia. Porno też oglądałem i "te wszystkie rzeczy" też robiłem, a wolność swoją widzialem przez lata d
Dojrzały fiut w młodej Chince
Zdzirowata uczennica zerżnięta w tyłek w kuchni
Ona potrafi bardzo szeroko otworzyć usta i possać kutasa

Report Page