Sama się na niego nadziała

Sama się na niego nadziała




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Sama się na niego nadziała

Aby wyszukać na stronie wpisz tekst i wciśnij enter




nowych dalszych komentarzach
nowych odpowiedziach na moje komentarze


Would love your thoughts, please comment. x
By Redaktor on 4 września 2013 Brak komentarzy
TARNOBRZEG. Po kilkunastotygodniowej przerwie Sąd Okręgowy wznowił proces w sprawie zabójstwa 18-letniej Dominiki R.
Przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu znów stanął 22-letni Andrzej U. oskarżony o zabójstwo 18-letniej Dominiki. Do dramatu doszło 1 stycznia 2012 roku w noc sylwestrową.
Choć od zbrodni minęło już ponad 18 miesięcy, proces w sprawie zabójstwa 18-latki wciąż toczy się przed sądem. W sprawie przesłuchanych zostało już kilkadziesiąt osób, w tym prawie wszyscy spośród około 30-osobowej grupy uczestników feralnego sylwestra.
W środę sąd przesłuchał biegłych lekarzy, ordynatora oddziału urazowo – ortopedycznego Szpitala w Stalowej Woli, który 1 stycznia miał na oddziale jednego z poszkodowanych w wyniku sylwestrowej bójki mężczyzn, oraz zespół biegłych, którzy przygotowali opinię na temat obrażeń, których doznała zmarła 18-latka.
Wiadomo, że młoda kobieta zginęła od ciosu nożem, jednak jak dotąd nikt ze świadków zdarzenia nie opisał momentu, w którym doszło do ataku na dziewczynę. Wszyscy widzieli ją dopiero wtedy, gdy została już ranna, osunęła się na ziemię i umierała na ich oczach.
Biegli medycy sądowej, którzy przyjechali do Tarnobrzega z Krakowa, wykluczyli, co było przedmiotem rozważania sądu, czy mogło dojść do sytuacji, w której 18-latka nadziała się na nóż trzymany przez Andrzeja U. On sam nie przyznaje się bowiem do ataku na dziewczynę i twierdzi, że nóż służył mu do obrony przed atakującymi go mężczyznami.
Biegli przyznali jednak, że rany, które 18-latka miała na sobie – jedna z nich znajdowała się na udzie, a druga śmiertelna na klatce piersiowej na wysokości serca – nie powstały w wyniku nadziania się kobiety na nóż. To ustalenie jest o tyle istotne, że wyklucza wersję, w której oskarżony miałby stać nieruchomo, a kobieta miałaby na niego wpaść. O nadzianiu się na ostre narzędzie można bowiem mówić tylko wtedy, gdy jest one przytwierdzone do stałego podłoża (np. do ściany), w przypadku, gdy nóż jest trzymany w ręce, osoba, która go dzierży, zawsze ma na niego wpływ. Może rękę cofnąć, usztywnić lub skierować w przód. Obrażenia w każdym z tych przypadków będą inne, ale zostaną spowodowane przez wbicia noża, a nie nadzianie się na niego.
Ofiara nie nadziała się na nóż sama added by Redaktor on 4 września 2013 View all posts by Redaktor →
Du kannst auch detailliertere Informationen abrufen und deine Präferenzen ändern, bevor du deine Einwilligung gibst oder verweigerst. Für einige Arten der Verarbeitung ist deine Einwilligung nicht erforderlich, aber du hast das Recht, einer solchen Verarbeitung zu widersprechen. Deine Einstellungen gelten nicht für andere Websites im Netz.














Dostęp do Wyborcza.pl taniej przez 4 tygodnie!



Subskrybuj


















Wyborcza.pl










Wiadomości









Tygodnik Kielce









Inwestycje









Komunikacja









Sport









Odkrywamy Świętokrzyskie









Kontakt









Prenumerata









Miasta





























Białystok






Bielsko-Biała






Brodnica






Bydgoszcz






Chełmno






Częstochowa






Elbląg






Gliwice






Gorzów Wlkp.






Kalisz






Katowice






Kielce






Koszalin






Kraków






Lublin






Łódź






Olsztyn






Opole






Płock






Poznań






Radom






Rybnik






Rzeszów






Sosnowiec






Szczecin






Świecie






Toruń






Trójmiasto






Wałbrzych






Warszawa






Wrocław






Zakopane






Zielona Góra








Wziął nóż, bo żona straszyła go policją i rozwodem. "Z nią nie było rozmowy"










sąd Kielce





26.09.2017, 14:12


Przez lata nawet palca nie podniosłem na Annę - usprawiedliwiał się przed sądem Andrzej P. z Sędziszowa. Jego styczniowa kłótnia z żoną omal nie skończyła się tragicznie. 74-letni mężczyzna ugodził małżonkę nożem, ale teraz twierdzi, że "to był przypadek".

Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu








Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie



Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi 


Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem


Serwisy lokalne


Białystok


Bielsko-Biała


Brodnica


Bydgoszcz


Chełmno


Częstochowa


Elbląg


Gliwice


Gorzów Wlkp.


Kalisz


Katowice


Kielce


Koszalin


Kraków


Lublin


Łódź


Olsztyn


Opole


Płock


Poznań


Radom


Rzeszów


Rybnik


Sosnowiec


Szczecin


Świecie


Toruń


Trójmiasto


Wałbrzych


Warszawa


Wrocław


Zakopane


Zielona Góra





Wysokieobcasy.pl


Najnowsze


Głosy Kobiet


Psychologia


Wasze listy


Portrety Kobiet


Nowy Numer


Być rodzicem


Zdrowie


Uroda


Kuchnia


Praca



Proces Andrzeja P. rozpoczął się we wtorek przed Sądem Okręgowym w Kielcach. Mężczyzna jest oskarżony o to, że działając z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia, zadał cios nożem w brzuch swojej żony. Kobieta ocalała dzięki szybkiej pomocy medycznej. Jej mąż, jak ustalono, miał wówczas ograniczoną zdolność do kierowania swoim zachowaniem.
58-letnia Anna była drugą żoną 74-latka. Mieszkali razem od prawie czternastu lat, od trzech byli małżeństwem. Oboje mieli dzieci z poprzednich związków.
On, z zawodu geolog, z niezłą emeryturą, ponad 2 tys. zł. – Dbałem o dom, dawałem pieniądze – zarzeka się Andrzej P. To, że pił alkohol, przed sądem usprawiedliwiał na swój sposób: – Sam lekarz polecił mi piwo, bo mam kamienie na nerkach. Czasem nie piłem przez miesiąc, a czasem 2-3 piwa dziennie.
– Lekarz panu polecił? – dopytywał Radosław Garbacz z Prokuratury Rejonowej w Jędrzejowie. Andrzej P. utrzymywał: – Lekarz i mądrzy ludzie.
O kłótni z poniedziałku, 23 stycznia, powiedział: – Kłóciliśmy się, jak to w małżeństwie. Ale takiej kłótni nigdy wcześniej nie było.
Był poniedziałek, 23 stycznia. 74-latek poszedł na rynek w Sędziszowie, wypił z kolegami setkę wódki. Gdy wrócił, zobaczył żonę z nieznajomym mężczyzną. – Dopytywałem, kim on jest. Żona na to: „Co cię to obchodzi?” – relacjonował we wtorek Andrzej P.
Poszedł do pokoju, żona przyniosła mu śniadanie, które przepijał wódką z barku. Małżeństwo się kłóciło. – Anna powiedziała, że bierze rozwód i jedzie do Anglii, do córki, która jej załatwi pracę – opowiadał. Kłótnia trwała dalej. 74-latek rzucił ze stołu talerze, szklankę. Wziął nóż i – jak twierdzi – zaczął nim wymachiwać. – Pogroziłem nim – stwierdził.
W końcu usnął, ale – jak przypominał sobie przed sądem – obudził go hałas. – Żona powiedziała: „Będziesz siedział, idę na policję”. Ja się po tych słowach zerwałem, momentalnie otrzeźwiałem. Złapałem za nóż, chciałem ją zatrzymać – opowiadał Andrzej P.
Mężczyzna twierdzi, że trzymał nóż w ręce, ale to kobieta w pewnym momencie się sama na niego nadziała.
– Przez prawie 14 lat nawet palca na nią nie podniosłem – usprawiedliwiał się przed sądem mąż kobiety. Dopytywany, czemu nie chciał w inny sposób zatrzymać żony, odpowiedział: – Z nią się nie dało normalnie rozmawiać. Zaraz podnosiła głos.
O ugodzeniu nożem żony mówił konsekwentnie: – To był przypadek.
Kolejna rozprawa 9 października. Wówczas mają być przesłuchiwani świadkowie.






Polska




Świat




Białystok




Kraków




Lublin




Łódź




Poznań




Rzeszów





Warszawska uczennica przed kamerką
Rosyjski Rozmowy Seks
Rozepchana po gangbangu

Report Page