Sam na sam ze zmysłowym aniołem

Sam na sam ze zmysłowym aniołem




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Sam na sam ze zmysłowym aniołem
If playback doesn't begin shortly, try restarting your device.
Videos you watch may be added to the TV's watch history and influence TV recommendations. To avoid this, cancel and sign in to YouTube on your computer.
Górska Trzypasmówka, czyli widokowa wspinaczka trzema pasmami Podkarpacia (turystyczne MTB) – 60 km
Pogórze Bukowskie 🔆 rowerowa pętla – okolice Sanoka (trekking/gravel) – 113 km
CYKLOOP – ROWEROWE PĘTLE to skromny kanał, który powstał z zamiłowania do samotnych rowerowych wycieczek o turystycznym i rekreacyjnym charakterze.

Każdy z prezentowanych filmów to krótka relacja, będąca jednocześnie propozycją kilkugodzinnej, lokalnej wycieczki rowerowej w postaci pętli.

W każdej relacji:
• kluczowe miejsca trasy
• mapka i profil
• link do śladu GPX (w opisie pod filmem)
• ciekawostki

Jeśli zatem lubisz swój rower i ruch na świeżym powietrzu bez bicia rekordów i rywalizacji, bez lansu i ukrytych reklam (choć nie bez wysiłku), może znajdziesz tu trasę, której jeszcze nie znasz.

ZAPRASZAM i zachęcam do subskrypcji

Moje rowery:
MTB – Cube Attention SL (2017)
gravel – Cube Nuroad Pro (2022)
trekking – Gary Fisher Zebrano (2005)

https://www.cykloop.pl
https://www.traseo.pl/profil/Cykloop
https://www.facebook.com/cykloop

An error occurred while retrieving sharing information. Please try again later.
0:02 / 10:43 • Watch full video Live

Czy wyobrażacie sobie pieśń o Ilionie, śpiewaną przez wywiezionych
w niewolę rapsodów trojańskich? Jakim przeobrażeniom uległby ten świat, gdyby każda
postać, zanim jeszcze powstać miała ze słów pieśni, skazana była na nieuchronną,
nikogo nie szczędzącą zgubę, gdyby wyobraźnia nie mogła powołać do życia żadnej
drogiej sercu postaci, żadnego wydarzenia, żadnego kształtu życia objąć rozkochanym
wzrokiem, aby jej nie przeszyła nieskruszona pamięć przenikliwym czuciem, iż
zaginęło to wszystko na wieki, że szczęście, sława, duma, wielkość tu w pieśni
trwają jeszcze, ale przepadły już w świecie twardych faktów? Im serdeczniej, pełniej
chciałoby się żyć, im różnostronniej i potężniej pragnęłoby się kochać, tym
dotkliwiej czułoby się ból wieczystej utraty. Mało istnieje w nowoczesnej sztuce
artystów o tak subtelnej, zróżniczkowanej i głębokiej miłości życia, jak ta,
którą tętni każda stronica pism Żeromskiego. w nieskończenie zmiennych, przelotnych,
krótkotrwałych i niepowracających drgnieniach chwyta on pulsujący nieustannie zachwyt
życia: świat przyrody i świat psychiczny stał się tu jedną nieogarnioną wibracją
wzruszeniową. Cud życia jest obecny tu wszędzie, nawet poza martwotą zatraconych,
dążących w zagładę już tylko chwil podeptania i nędzy. Dusza tu wnika we wszystko,
wrasta w każdy szczegół: cały świat kształtów i cały świat myśli istnieje tu
jako forma wielkiego, obejmującego wszystko wzruszenia życia. Życie samo stało się tu
czuciem, serce nie może znieść ostrego natężenia ekstazy. Upojenie jest tu wszędzie:
ostry, bezrozumny szał życia, najgłębszy, obejmujący wszystkie gamy zachwyt,
przywiązanie do samego siebie. Życie tworzy, wyłania wszystko. Z niego jest cały
świat rzeczy, myśli, woli, tu wchłania ono na nowo, reabsorbuje cały ten wyłoniony
świat: - staje się wzruszeniem. Z każdego elementarnego czucia rodzi się tu, wytrysku
j e, cała ta wzruszeniowa pełnia i wszędzie też czai się ból, że to właśnie,
cała ta swoboda, niedorzecznie wystarczająca sobie głębia, ten czar muzyczny życia
zostały utracone; że śnią się one tylko jak baśń wspomnień, która po nocach
wygnańców budzi. W każdej chwili dusza jest tu rozdarta przez ból rozłąki, utraty,
zanim samą tę chwilę powita. Od dawna już zwracam uwagę na tę właściwość
indywidualności artystycznej Żeromskiego; wydaje mi się jednak, iż zbyt słabo dotąd
uwydatniłem głębsze duchowe procesy, których wynikiem jest ten indywidualny sposób
ujmowania świata i że sens procesów tych na tym właśnie polega: pieśń Ilionu
śpiewa tu niewolnik. Głęboko i namiętnie kocha życie. poeta, który nadaremnie w
sobie i naokoło siebie szuka punktów widzenia, myśli, czuć, nie wysnutych z wiodącego
ku śmierci i zgubie watka. Życie stało się tu organem zguby, jej mową, i nadaremnie
Żeromski usiłuje pogodzić miłość życia z wiarą w jego wartość, namiętne
roztopienie w nim z twardą, prześwietloną wolą, która życia chce, bo nim rządzi.
Mimowoli nasuwa się tu niejednokrotnie jako patetyczny komentarz demoniczna Hebblowska
Judyta: to straszne skłębienie sromoty, entuzjazmu, woli, instynktu i wykrętu.
Zachodzą, jak się zdaje, bardzo głębokie, a często umyślne nieporozumienia co
do pojmowania społeczno-psychicznej struktury twórczego świata poety, świata, który
dzisiaj po Dziejach grzechu odsłonięty został przez Żeromskiego, do
najgłębszych chyba pokładów. Zatrzymano się na pierwszej powierzchni ostatniej
powieści Żeromskiego, ujrzano w niej społeczną tragedię zarysowaną w samej fabule;
nie zdano sobie sprawy z czegoś innego, co wydaje mi się najważniejszym. Nie znalazł
poeta w całym zakresie czucia i myślenia, w całym zakresie życia naszego, jakie zna,
ani jednego momentu, ani jednego drgnienia, które nie wiodłyby w zatracenie, które by
nie były napiętnowane rozszczepieniem pomiędzy wolą, "która chce" i wolą,
która "jest chciana", że posłużę się tu formułą czcigodnego Blondela .
Życie trwa jako upajająca się sobą namiętność, jako nieprzezwyciężony nałóg,
trwa i toczy się niepowstrzymane, choć ochronione przez wolę. Żyjemy, spychając
siebie i innych w nicość. Każdy akt życia jest grzechem; nie ma na czym oprzeć
pewności, że człowiek powinien żyć, że utrzymuje go przy życiu coś prócz ślepej
żądzy, upokarzającego odurzenia - samym sobą. Ośmielono się mówić o sadyzmie
Żeromskiego, dopatrywano się go w pewnych pojedynczych opisach i scenach: nie
zrozumiano, że tam gdzie życie nic prócz hańby i zguby gotować się nie zdaje, sama
miłość życia w najniewinniejszych nawet swych objawach zawiera w sobie jadowity
pierwiastek szczęścia wiodącego w upodlenie, namiętności stopionej w jedno z
sromotą, tej siły bezwstydu, o której mówi Karamazow. "Jeżeli kto jest choć
trochę moralnym szlachcicem" - mówi Żeromski w Dziejach grzechu i brzmi to
jak wyzwanie. Jeżeli na niczym nie można oprzeć prawa do życia, jeżeli nikt nie może
powiedzieć, że stwarza życie, za jakie chciałby przyjąć odpowiedzialność, - nikt -
oprócz Płaza-Spławskiego oczywiście - to czym trzyma się życie, jaką siłą? - Ewa
pozostaje do końca niewinną - mówi mi. Boże miły! Cóż jest w tym, że człowiek
kocha życie, sam fakt życia w jego nieskończenie pierzchliwych momentach, czy nie ma
pewnej świętości w takiej miłości samego życia, czy nie jest to pierwiastkiem
niezbędnym wszelkiej świętości umieć zachować w duszy taki zakątek, z którego
rozlewa się dziecinna, słodka miłość życia? I oto to najnaiwniejsze,
najpierwotniejsze uczucie staje się zawiązkiem hańby i grzechu. Widzimy, jak
nieuchronnie ze wszystkiego wyrasta grzech, zguba, hańba i zaprzepaszczenie: wszystkimi
swymi drogami ku nim zmierza życie. To osobiste, to własne, to tylko nasze, trzepocące
się na dnie piersi jak ptak życie okazuje się jakąś zbiorową własnością.
Przeżywając tylko siebie, nic nie robiąc, jak tylko żyjąc, tworzy się groźny,
brzemienny w nieszczęście, grzebiący sławę pokoleń - los zbiorowy. I klęska,
straszliwa klęska wyrasta ze wszystkiego, i widzimy, że nie tylko niezawiniona krzywda,
lecz i nasza wina budują ten gmach naszego życia, nad którym ciążą jak przekleństwo
słowa: dzieje grzechu . Dzieje grzechu - wszystko, co myślicie, czujecie, czynicie
- całe wasze bieżące życie - wasz epos dzisiejszy. Ci, co mówili o sadyzmie, nie
zastanawiali się nad tym, jakie zagadnienie poruszali, (nie poruszali zresztą żadnych
zagadnień: - szczuli). Nie dostrzegali, że w tym głębokim wyczuciu bezmiernej
odpowiedzialności za każdy moment życia, zlewającym w jedno z ekstatycznym ukochaniem
życia pasyjne oddanie się mu, tkwi nie tylko tajemnica tego cudownego zjawiska,
jakim jest styl artystyczny Żeromskiego, ale także jeden z najbardziej
charakterystycznych i zasadniczych rysów nowoczesnej świadomości moralnej w ogóle. Nie
może ona oczekiwać, nie oczekuje zbawienia znikąd - z siebie musi je wydobyć. I nie to
już mamy na myśli, że nie spodziewamy się żadnej pozaludzkiej
"nadprzyrodzonej" pomocy, lecz rzecz o wiele bardziej nowoczesną, choć mniej
na zewnątrz efektowną - głębszą . Zmienił się sam wewnętrzny stosunek
między różnymi dziedzinami psychicznego życia. Życie zmysłowe, wzruszeniowe nie jest
już jakąś na wpół tylko ludzką dziedziną, która ma być kształtowana, regulowana
z góry przez postanowienia i zwroty zachodzące w intelektualnych, abstrakcyjnych
zakresach myśli i woli. Hierarchia wewnętrzna tego typu była odbiciem pewnej hierarchii
społecznej: rozdarcie, rozszczepienie pomiędzy myślą a pozostałą psychiką
odtwarzało tu tylko różniczkowanie społeczne. Ludzie myślący, kierujący, należący
do warstw w ten lub inny sposób rządzących losami innych wytwarzają właściwie tylko
myśl, która organizuje życie poza nimi. Jaki stosunek zachodzi pomiędzy ich życiem a
tą wytwarzaną przez nich myślą i wolą - jest prawie obojętne. Są tu oni właściwie
tylko instrumentami, wytwarzającymi rozum i wolę. Życie przeciwstawiało się i
przeciwstawia dotychczas w ten sposób wszechświatowi, że wypełnia ono swymi czynami i
wysiłkami pewien systemat koniecznych dla istnienia społecznego zadań. Ważnym jest,
że to konieczności poznawane są jakby poza życiem, że sam proces poznawania
jest uznawany za coś odrębnego od samego konkretnego życia, że pozostaje on w
odległym tylko związku z wzruszeniem, odczuciem, przeżyciem bezpośrednim. Poznanie i
poznawane przez nie konieczności mogą tu jakby nie być niczyją osobistą miłością,
rodzi się w jakiejś ponaduczuciowej, pozaosobistej sferze, jako pewien rodzaj
automatycznie utrzymującej się dyscypliny społecznej. Rzeczą niewątpliwą jest, że
związek pomiędzy tą ponadpsychiczną dyscypliną a życiem psychicznym jednostek nie
może być zupełnie zerwany, ale może on być w wysokim stopniu skomplikowany i trudny
do ujęcia. Pewnym jest tylko, że muszą być siły, zdolne wytwarzać owe automatyczne
formy, siły, zdolne je czynem wypełniać. Psychika w każdym razie musi być zdolna do
wytworzenia zarówno prawodawczej jak i wykonawczej woli: ostatecznie więc siły jej
tkwią w niej samej. Gdy usiłuje ona zgłębić rozterkę wewnętrzną, musi ona
uświadomić sobie, że znikąd nie spłynie jej ratunek, jeżeli ona sama go nie stworzy:
rozum, wola, obowiązek muszą być stworzone przez tę samą psychikę, która czuje w
sobie grzech, ciemnotę, rozpacz. Z całym bólem swym, wyrzutem wewnętrznym pozostaje
ona sama z sobą i w sobie zamknięta, z siebie musi wydobyć zbawienie. Gdy grzech,
beznadzieja zniszczą, wytrawią miłość życia, nie pomoże już jej nic. Musi ona
kochać siebie nawet na dnie, jeżeli nie ma zaginąć, musi zachować pomimo wszystko
naiwną, nie rozumującą miłość istnienia, przywiązanie do niego, zdolność
radości. Ten świat zagadnień tkwi tu poza słóweczkiem "sadyzm". Kto swego
życia nie pogłębił aż do tego poziomu, gdzie styka się ono bezpośrednio z całym
tragizmem istnienia, kto żyje na tle pewnych społecznych form i im się powierza, dla
kogo istnieje jakiś zastany przez psychikę i niezawiniony świat, świat, który
może ona przyjmować z ciekawością, obrzydzeniem, rozkoszą (wszystko jedno ostatecznie
jak, w granicach niewinnego zastania), ten nigdy nie będzie w stanie zrozumieć różnicy
między takim poetą jak Żeromski a takim - choćby bardzo utalentowanym - pisarzem jak
Reymont.
Znamy świat, do którego należy Reymont i Sieroszewski; świat
Żeromskiego nie istnieje : istnieje tu dusza ludzka usiłująca sama siebie
wydźwignąć i zbawić lub przynajmniej modląca się o zbawienie. Istnieje niezmiernie
bogata, najbogatsza w Polsce organizacja uczuciowo-wzruszeniowa, usiłująca w życiu,
jakie wyczuć może, odnaleźć siłę, zdolną uczynić życie polskie wartością pewną
samej siebie. Świat Żeromskiego jest w tworzeniu tak, jak Polska. Żeromski dla nas
dzisiaj jest czymś więcej niż pisarzem, od którego oczekuje się książek; żąda
się od niego wyzwalających, wewnętrznych czynów. Na duszy jego zawisł cały świat
dusz: ma on za nie odpowiedzialność. Nie może być tu mowy o przyjmowaniu za podstawę
kontemplacji przypadkowych ukształtowali. Tak mi się przywidziało - ten pierwszy
paragraf magna charta praw artysty i niewolnika w Polsce tu nie wystarcza.
Żeromski to jest życie nasze własne, łączy nas z nim konieczność rozwiązania
zagadnień, bez których rozwiązania żyć nie można, których wyrzekając się - żyć
nie wolno. On żyje nie na powierzchni tego lub innego "danego" świata, lecz w
tych głębinach, gdzie przebywa sama z sobą psychika wszelkie światy dźwigająca. On
nie odtwarza tego, co można dziś zobaczyć . On jest w tej dziedzinie, gdzie
życie nie związane niczym samo w siebie wnika, zastanawia się, sądzi. Książki jego
nie są dla nas "obrazem" rzeczywistości, - należą do zgoła innej kategorii.
Jest wynikiem dziwnego nieporozumienia, że w ogóle o tym potrzeba
mówić. Nie idzie tu bynajmniej o siłę talentu, lecz o głębokość, o poziom duchowej
pracy. Można Reymonta zestawić z Sieroszewskim albo Sienkiewiczem - są to artyści
bardzo dużej miary. Ale Żeromski z innej jest głębi. Żeromski i Wyspiański;
Żeromski i Przybyszewski, tak! Tu istnieje duchowa współwymierność: tu ściera się
dusza z wiecznym zagadnieniem człowieka i jego przeznaczeniem. Pisarze pierwszej grupy na
takim oto mniej więcej stoją stanowisku. Istnieje społeczeństwo, do którego i ja
należę; posiada ono pewien zasób doświadczeń, wzruszeń, form typów życia: trzeba
to wszystko uporządkować, ukazać społecznej myśli, wskazać perspektywę istnienia. W
tej perspektywie mogą zachodzić u różnych pisarzów bardzo wielkie różnice, ale
zasadniczym pozostaje fakt: w ten lub inny sposób pisarz ufa automatyzmowi życia, albo
się nad nim nie zastanawia (jak Reymont - mimo wszelkich prób pogłębienia, które
wykolejają go tylko stylistycznie) albo formułuje sobie to zaufanie i na jego podstawie
daje obraz wytwarzanego przez społeczeństwo i poznawanego przez pisarza życia. Sprawa
jednak przedstawia się inaczej, gdy centralnym staje się właśnie zagadnienie, skąd, z
jakich źródeł płynie samo życie społeczeństwa, jaka moc je wytwarza, czym jest ona,
czy mam ja oto ją w sobie, a jeżeli nie mam jej - to skąd mi wiara, że jest ona poza
mną. Życie samo całego społeczeństwa polskiego stało się dla Żeromskiego,
Wyspiańskiego - zagadnieniem osobistego ich sumienia. Dlaczego chcesz, aby był ten
wielki zbiorowy fakt: - Polska? - Skąd czerpiesz tę swoją wolę, na czym opierasz? -
Mówi o homeryzmie . Homer miał przed sobą i w sobie odpowiedzi na te zagadnienia,
był świadomością społeczeństwa, dla którego kształty życia zlewały się z
wartością. U nas dzisiaj ludzie sądzą, że dość jest upodobać sobie w swoim
przypadkowym wpleceniu w losy społeczeństwa, które walczy i o ideał i o sam fakt
życia, - aby stać się przez to artystą homeryckiego szczepu. Niewiedza,
nieświadomość, nierozbudzenie nie są siłą. Życie jest irracjonalnym faktem, nie
można go wyrozumować. Ale samo poczucie, że się stoi mocno wobec świata, na sobie
tylko wspartym, że się bierze osobiście czynny udział w walce człowieka o
zwycięstwo, gdy społeczeństwo jest pierwotnie proste, ma pewne szansę, że nie
zawodzi. W naszym zawikłanym życiu, gdzie wszystko, zdaje się, jest zdane na los
przypadku, gdzie prawo jest nieobecne, samo zaufanie nie wystarcza. Tu nie ma miejsca na
Homera.
Homera chcecie znaleźć dziś w Polsce lub w Europie. Tak. od razu na
ulicy znaleźć to, co może być tylko wynikiem odnalezionej wiary społecznej,
społeczeństwa, rozkochanego w swych urządzeniach, obyczajach, nie rozumiejącego, że
mogłoby być innym. Zapewne, jeżeli istnieje społeczeństwo czyniące zadość takim
wymaganiom - to jest nim nasza dzisiejsza Polska. Tu właśnie mamy prawo czuć, że rytm
ogarniający nasze życie jest rytmem rosnącej wielkości, tu właśnie samo życie
stało się żywiołem, szczęśliwym dojrzewaniem bohaterstwa i piękności, - a sława
jest rozlana naokoło dusz jak powietrze. To właśnie odróżnia poetów
pierwszorzędnych od tych, co mają mniej lub więcej talentu, że względem pierwszych
nie może przyjść nawet myśl, że mogliby być czymś innym. Nie opracowują oni z
mniejszym lecz większym powodzeniem daną treść, lecz są ze swą treścią
twórczą czymś jednym, są w tak nierozerwalnie ścisłym stosunku z historią
współczesną sobie, że forma ich twórczości jest formą duchowego przesilenia, że
tak oni wznoszą całość z momentów duszy, jak tworzy się ona w samych dziejach. Bo
pamiętać potrzeba, że forma artystyczna jest w istocie swej zawsze wynikiem
społecznego owartościowania indywidualnych treści, że forma artysty odbija zawsze stan
wartości w narodzie . Głupcem jest, kto żąda, by Dante pisał jak Homer, aby
Ibsen miał do życia stosunek Shakespeare'a, kto wymaga od Dostojewskiego, aby zdobył
się na Mickiewiczowskie, słoneczne opanowanie dziejowych demonizmów. Gdzie istnieje
przestrzeń między tematem a artystą, treścią a opracowaniem, tam mamy do czynienia z
odtwarzaniem przypadkowych wartości, a nie z ich świadomym tworzeniem. Można żądać
od Reymonta, aby inaczej napisał Ziemię obiecaną i Fermenty , czuje się,
że mógł je inaczej napisać i pozostać tym samym Reymontem, czuje się, że jest w nim
wprawdzie coś niezmiennego, ale to niezmienne coś czy ktoś działają w granicach rozwiązanych
już uprzednio ludzkich problematów ; i właśnie dlatego może tu być mowa o
dowolnym, przypadkowym oświetleniu. Nie o artyzm tu chodzi. Żeromski pisze bardzo
nierówno, miewa bardzo słabe stronice, popełnia olbrzymie błędy, ale jest on
zrośnięty, nie z wykonaniem danej treści, lecz z nią samą. Świat jego zbudowany jest
nie ze spostrzeżeń, lecz z czynów serca i sumienia. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że
Żeromski mógłby inaczej ująć Dzieje grzechu , Bezdomnych , Popioły ,
to są rzeczy bezpośrednio wydarte z własnych jego trzewiów. Mógł on ich nie napisać
- a z jakiejś jednej krwawej jego karty krytyk, jeżeli jest istotnie krytykiem z
powołania, wyczyta duszę tych dziel. Przy pisaniu ich był on sam z tym ognistym
spojrzeniem milczącego świata, o jakim mówił Carlyle, które czuł na sobie Gogol.
Miał sam sobie na coś odpowiedzieć tak, by mu to wystarczyło w życiu i śmierci.
Daleko od Homera - nieprawdaż? Ale kto nie rozumie, że w nowoczesnych społeczeństwach walka
o jasny i czyniący zadość żądaniom duszy świat jest właśnie postacią
duchowego bohaterstwa, że niemożliwość eposu jest jednym z zasadniczych rysów
naszej kultury, ten naturalnie i z samego Homera zrozumiał nieskończenie mało.
Homerycki świat jest też swojego rodzaju objawieniem, pisał Dostojewski. Jest to
świat, którego ewangelia zlała się z plastycznym istnieniem. Charakter eposu wymaga,
aby poeta nie miał duchowych wartości prócz tych, które znajdują się w konkretnych
postawach narodowego życia i aby wartości tego poety wystarczały istotnie dziejowemu
widnokręgowi odnajdującego się w nim narodu. U Żeromskiego czuje się obecność w nim
samym męki o bohaterski, wartościowy świat. Czuje się, że szuka on życia, które
byłoby odpowiedzią na całą jego szamocącą się pracę: - po to żyłem i ginę, by
t o było . Kto tego nie czuje, ten nie umie już obcować z duszą poety poprzez
książkę. To nie są opowieści dla ludzi, którzy wiedzą, czym jest życie, którzy
już przestali tworzyć, dla których już świat tak lub inaczej umilkł. To są
głębokie wtargnięcia w samo nasze wnętrze, przeistoczenia go, niebywałe po raz
pierwszy stworzone apele duszy, zwiastowania, nakazy. Można było czytać listy apostoła
Pawła tym samym duchowym okiem, jakim się czytało listy Cycerona, ale nie czytało się
wtedy tego, co napisał Paweł. Można było czytać pieśni barszczan, o których mówi
Mickiewicz, tak samo, jak się czytało poezje Trembeckiego, Krasickiego, Nar
Relaksujący masaż z happy endem.
Czytaj, jedz i uprawiaj seks
Akcpetowanie kutasa we wszystkich dziurach

Report Page