Sąsiadka zaczęła się rozbierać na moich oczach

Sąsiadka zaczęła się rozbierać na moich oczach




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Sąsiadka zaczęła się rozbierać na moich oczach
Ta strona zawiera materiały erotyczne, opowiadania, filmy, zdjęcia porno i jest przeznaczona tylko dla pełnoletnich. Jeżeli nie ukończyłeś 18 lat, proszę kliknij na odnośnik "Opuszczam stronę" poniżej. Klikając na odnośnik "Wchodzę do środka", oświadczasz, że masz przynajmniej 18 lat i chcesz oglądać mocne treści erotyczne w postaci opowiadań, filmów i zdjęć.
Pierwszy raz | Przez: Venom (31/05/2020)
Wyświetleń: 44697
Po wyjeździe Oli jakoś nie szukałem na siłę dziewczyny. Jej zwierzenia dały mi dużo do myślenia. Wcześniej zdawało mi się, że znam kobiety, ich potrzeby, ciała, jak je podniecić i dać dużą przyjemność. Jednak ta jedna mała dziewczynka uzmysłowiła mi, że tak naprawdę byłem zielony. Może znałem trochę potrzeby fizyczne, ale okazało się, że psychika, która tak samo ważna, jest dla mnie w tym momencie nieosiągalna. Do tej pory myślałem, że seks, dziewczyny traktują tak samo jak chłopcy. Jak mi się chce bzykać, uprawiam seks. Jeśli nie mogę znaleźć partnera, dogadzam sobie sam i problem rozwiązany. Niestety z dziewczynami jest inaczej. O ile masturbacja wygląda podobnie i płeć żeńska też potrafi rozładować napięcie, to ze związkami i uczuciem sprawa się komplikuje.
 Na początku moich przygód z dziewczynami, nie kojarzyłem seksu z miłością. Opisałem to w którejś części. Seks był dla mnie wspaniały i wyjątkowy, a miłość nudna. Ale dla dużej grupy dziewczyn, nie ma seksu bez miłości, jest jej nieodzowną częścią. Dla chłopaków to powiedziałbym, że jest raczej odwrotnie :P. Podobno miłość platoniczna istnieje, ale ja do tej pory nie spotkałem takiego faceta, który ją uprawia.
Wiele razy słyszałem jak mówiły, że wianek oddadzą tylko mężowi po ślubie. Albo zrobią to wcześniej, ale tylko z miłości. Chcą uprawiać seks z chłopakiem, ale bez uczucia, to nie ma takiej opcji. Dopiero teraz zacząłem domyślać się, że chcą być całowane, pieszczone, chcą mieć orgazmy, ale to tylko połowa ich pragnień. Chcą być kochane, uwielbiane, adorowane czy nawet ubóstwiane. Są to piękne pragnienia, nie wątpię w to. Wiem jak przepięknie współdziała seks z miłością, mam na myśli oczywiście Sylwię, moją jedyną do tej pory prawdziwą wielką miłość.
 Ale życie szybko koryguje nasze marzenia.
Im człowiek starszy, tym bardziej doświadczony i co to wydawało się jeszcze nie tak dawno do zdobycia, dzisiaj jest jakąś mrzonką. Dopiero teraz domyśliłem się, że wiele dziewcząt, które nie chciały ze mną pieszczot, szukały miłości. Czuły coś do mnie i chciały to rozwijać, ale nie przez seks. A ja szukałem takiej, która weźmie mnie w obroty.
W mojej klatce kilka pięter nade mną, mieszkała pewna tajemnicza pani. Jak ją określić na pierwszy rzut oka?
Tak, to słowo chyba pasuje najbardziej. Nazywali ją ciocia Pola. A znali ją szczególnie z dziwacznego sposobu ubierania się. Chodziła na przykład w kapeluszach na których powpinane były kwiaty, nieraz nawet owoce. Kolorowe suknie z takimi barwami, że jarzyły się z bardzo daleka. Albo obcisłe spodnie do tego stopnia, że wrzynały się ostro w cipkę i widać było opięte wargi sromowe. Zawsze miała na sobie coś co zwracało uwagę. Jej zachowanie też było inne.
 Jak chłopacy grali w piłkę, stawała przy boisku i kibicowała. Drużyna, która wygrała, dostawała od niej słodycze. Krążyły legendy o jej mieszkaniu wśród dzieciaków. Dorosłych w ogóle to nie interesowało. Mówiliśmy na nią dziwaczka. Kiedyś powiedziałem tak przy mamie i dostałem ostrą burę.
 - „Szanuj starszych – usłyszałem – to że ktoś jest inny, to nie znaczy, że można go wyśmiewać lub obrażać” – powiedziała.
 Zajmowała się malarstwem i nawet uczyła tej sztuki prywatnie. Mieszkała sama, a w jej domu rzadko ktokolwiek gościł. Podobno miała kiedyś męża, ale ludzie mówili, że nie wytrzymał jej artystycznej duszy, zabrał dwóch synów i uciekł gdzie pieprz rośnie. A jej to rzekomo było na rękę, bo mogła w spokoju oddać się malarstwu.
 Pamiętam, że byłem raz u niej, bo pomagałem zanieść jej zakupy. Kiedyś to było normą dla dzieciaków, że jak szła sąsiadka z torbami, to łapało się za nie i zanosiło. Byłem tylko w przedpokoju, ale już czułem zapach farb, terpentyny czy rozpuszczalnika i to nie było zbyt przyjemne. Dlatego szybko się stamtąd ulotniłem. Widywałem ją na klatce, zawsze miła, uśmiechnięta, dziękowała za pomoc i zapraszała do siebie na ciasto.
  Pewnego razu postanowiłem skorzystać z zaproszenia z czystej ciekawości. Po bloku krążyły plotki o jej mieszkaniu, że jest dziwnie urządzone, że nikogo nie wpuszcza, że słychać jakieś dziwne odgłosy. Posądzano ją, że zajmuje się okultyzmem, ogólnie głupoty, ale wiecie przecież, że są ludzie, którzy żyją takimi sensacjami.
 Kiedy zaproponowała sok malinowy własnej roboty, przystałem na propozycję, zdjąłem buty i wszedłem do pokoju szumnie nazywanego salonem.
 Oczywiście na ścianach masa obrazów, ale nic aż tak dziwnego. Od razu w oczy rzucił mi się styl i to co przedstawiały. Szczególnie jeden z nich przyciągnął moja uwagę. Bardzo przypominał obraz który widziałem w jakiejś książce o sztuce - „Alegoria z Wenus i Kupidynem”. Muszę przyznać, że „ciotka” miała talent. Ciało kobiety było perfekcyjnie odzwierciedlone. Siedziała, patrząc na chłopca, który od tyłu obejmował ją, ściskając jej pierś. Obok stał malutki chłopiec z płatkami róż w dłoniach uniesionych przy głowie. Wszyscy byli nadzy, chociaż postacie były tak przedstawione, że tylko małemu chłopcu widać było członka, a kobiecie wystawało zza uda kawałek nieowłosionego wzgórka łonowego. Ale akty były powszechne w sztuce, więc nie widziałem tu nic zdrożnego. Realizm był oszałamiający.
   Drugie dzieło na które zwróciłem uwagę skojarzyło mi się z „Kuszeniem Adama”.
 Był mężczyzna, kobieta, drzewo i wąż, ale inaczej przedstawieni. Ewa nie podawała Adamowi jabłka, tylko zapraszającym gestem przyciągała go do siebie. Jedna noga odstawała mocno, jakby dziewczyna pokazywała mężczyźnie swoje krocze, w które wpatrywał się z pożądaniem, wąż nie siedział na drzewie, tylko wspinał się po udzie kobiety, a jego głowa wisiała dokładnie między jej nogami. Gad ze świecącymi oczami wpatrywał się w jej wnętrze, a z rozdziawionej paszczy wystawał rozdwojony język z którego kapała ślina.
 Tutaj zastosowana technika nie pozwalała także ujrzeć organów płciowych, gdyż postacie stały trochę bokiem, delikatnie osłonięte krzewem. Niby nadzy, ale tak naprawdę nic nie było widać. Miałem już styczność z aktami w muzeach i książkach, więc zbytnio mnie nie zdziwiły.
 - Lubisz nagość? – pytanie wyrwało mnie z zamyślenia.
 Sąsiadka postawiła szklaneczki na stole i pokazała żebym usiadł.
 - Nie pani, jestem ciocia Pola – przerwała mi szybko.
 - No cóż.. – język plątał mi się, bo zaskoczyła mnie tym pytaniem. Do tej pory o takich sprawach rozmawiałem z rówieśnikami, raz z mamą, ale wstydziłem się wtedy strasznie.
 - Który obraz podoba ci się najbardziej? – zadała następne pytanie.
Rozejrzałem się i mój wzrok skupił się na kopii „Wenus”.
 - Tak myślałam – znów nie dała mi odpowiedzieć – większość chłopców wybiera właśnie ten. Wasza podświadomość podpowiada wam, żeby dotykać i pieścić piersi kobiety. Ty już poznałeś przyjemności płynące z kobiecego ciała, prawda? – uśmiechnęła się tajemniczo.
Temat naszej rozmowy schodził bardzo szybko na tory, które – chociaż lubiłem – stawały się trochę niebezpieczne. Ta kobieta znała moją mamę i nie wiedziałem, co mam mówić. Jeśli wydam jakąś tajemnicę, albo palnę jakąś głupotę a ona się poskarży, mogło się zrobić nieprzyjemnie. Była dziwaczką, więc stać ją było na wszystko.
 - Tutaj tworzysz ciociu swoje dzieła? – zmieniłem szybko temat.
 - Tutaj? Ależ skąd! Od tego jest pracownia – powiedziała to takim tonem jakby to było oczywiste dla wszystkich.
 - Ach tak! A gdzie masz pracownię?
 - Za tymi drzwiami – kiwnęła głową w bok.
To o tym pokoju krążyły plotki. Zastanawiałem się jak wygląda, co jest tam takiego, że nikogo podobno tam nie wpuszcza. Wiem, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale mnie wprost pożerała.
 - Mogę ją obejrzeć? – musiało paść to pytanie, a ona jakby na nie czekała.
Przyglądała mi się z ciekawością, a uśmieszek nie schodził jej z ust.
 - Nikt nie ogląda mojej pracowni – odpowiedziała twardo.
Nie zaskoczyła mnie. Spojrzałem na nią z udawanym zdziwieniem.
 - Jest zamknięty, a wchodzę tam tylko ja i ci, którzy ze mną pracują.
 - Można ich tak nazwać. Ktoś musi mi przecież pozować.
Nie zastanawiałem się długo, wiedziałem co muszę zrobić, żeby się tam dostać.
Taksowała mnie wzrokiem zastanawiając się.
 - No, muszę siedzieć lub leżeć i się nie ruszać.
 - Nie do końca tak to wygląda.. Domyśliłeś się, że maluję akty?
Zaczęły mnie trochę podniecać te gierki słowne i niedomówienia. Coś ukrywała, to pewne.
 - Hm.. – chrząknęła – jesteś wysportowany, mięśnie dobrze widoczne – mówiła bardziej do siebie, niż do mnie – nadasz się, moglibyśmy spróbować.
 - Dobrze, zaczynajmy - kusiło mnie, żeby już się tam znaleźć.
 - Nie tak szybko chłopcze! – ostudziła mój zapał – żeby tam wejść, musisz poznać reguły, których trzeba bezwzględnie przestrzegać.
 - Po pierwsze – wszystko co tam widzisz, słyszysz czy robisz zostaje w pracowni. To znaczy, że nie rozmawiamy z nikim o tym jak pracujemy. Nie mówisz rodzicom, kolegom czy koleżankom, jasne?
 - Po drugie – wszystkie polecenia wykonujesz bez mrugnięcia okiem. Kiedy przejdziesz przez te drzwi, stajesz się narzędziem do pracy, które ustawiam ja. Nie ma kwękania ani kręcenia nosem.
 - Po trzecie – mam niekonwencjonalne metody pracy, która jest ciężka i wymagająca, więc musisz liczyć się z tym, że będziesz zmęczony ale musisz wytrzymać. No i wstyd musisz zostawić przed drzwiami. Jeśli się wstydzisz czegokolwiek, to nie ma sensu zaczynać. Zgadzasz się na wszystko?
 Brzmiało to jakbym wstępował do jakiejś sekty. A co jak będzie chciała mojej krwi? Mam się dać pociąć i nic nie mówić?
 - „Bzdura” – pomyślałem – „przecież ta kobieta nie tnie ludzi na kawałki i nie wynosi w workach, to musi być coś związanego z erotyką”
Nie dziwiłoby mnie, jakby samotna kobieta chciała uprawiać ze mną seks, gdyby nie jej… wiek.
  Otóż ciotka Pola miała jakieś 50 lat.
Ja mimo że dorosły, ciągle miałem „naście” lat, więc dzieliło nas ponad 30 wiosen.
Dzisiaj możemy mówić, że wiek nie gra roli, że miłość pokonuje wszelkie bariery. Tak, zgadzam się z tym, przecież mamy wiele przykładów. Aktorzy, piosenkarze, celebryci, ludzie zamożni biorą sobie za mężów czy żony osoby dużo młodsze od siebie i nikt się nie dziwi. Ale w tamtym okresie wybuchały skandale, jak różnica była piętnastu lat. W dodatku tutaj nie chodziło o żadną miłość. A ja wtedy nie słyszałem, żeby babcie swawoliły sobie z młodzieżą. To było nie do pomyślenia.
 - Dobra, zgadzam się – chciałem wiedzieć jak to dalej się potoczy.
 - Wyśmienicie – zatarła ręce z zadowolenia – poczekaj tutaj aż cię zawołam, muszę przygotować pracownię. Pogrzebała kluczem w zamku i zniknęła za drzwiami.
 Po jakimś czasie usłyszałem wołanie.
Otworzyłem drzwi i po przekroczeniu progu rozejrzałem się w zdumieniu.
Mój wzrok padł na sąsiadkę, która stała całkiem naga. Ale nie to zaskoczyło mnie najbardziej, w sumie oczekiwałem czegoś takiego. Pomieszczenie było ogromne jak na osiedlowy blok. Ktoś musiał zburzyć ścianki działowe i z trzech pokoi zrobić jeden. Okna były na dwóch przeciwległych ścianach poprzysłaniane dziwnymi zasłonami. W jednym końcu stały sztalugi, stoły, ogólnie cały warsztat malarski. Przy jednej ścianie stały manekiny w jakichś dziwnych pozach, a pośrodku stało olbrzymie łóżko. Nie łóżko, łoże, które musiało być wykonane na zamówienie. Zauważyłem żelazną ramę spawaną na pewno w tym pokoju, gdyż nie weszłaby nawet, gdyby wymontować potrójne okno. Na konstrukcji leżały chyba cztery duże materace, przykryte jakimś błyszczącym materiałem.
 Ale największy efekt budzący moją ciekawość to ściany, a raczej co się na nich znajdowało.
W pierwszej chwili, przez ułamek sekundy myślałem, że to kopia „Bitwy pod Grunwaldem”.
Pewnie każdy z Was widział gdzieś to dzieło Matejki. Tumult walczących ze sobą rycerzy, bez ładu i składu można by rzec, ale jak się przypatrzymy, ujrzymy, że wszystko ma swoje miejsce z mnóstwem detali.
  Na ścianach tego pokoju też była masa kłębiących się ludzi, ale oni nie walczyli, to była lubieżna, wyuzdana, obsceniczna, ale i zmysłowa seksualna orgia.
Jeśli chciałbym opisać Wam dokładnie co przedstawiało to malowidło, zabrakłoby mi części w tej serii. Było tam wszystko. Mężczyźni i kobiety, starzy i młodzi, chudzi i tłuści, były nawet zwierzęta, konie, psy, jakieś hybrydy chyba wzięte z różnych mitologii, szybciej napisałbym czego tam nie było.
  I wszyscy spółkowali ze sobą naraz.
Rozpustna orgia w najczystszej postaci. Kobieta z mężczyznami, kobieta z kobietą, mężczyzna ujeżdżający innego mężczyznę, seks oralny, analny, trójkąty i czworokąty, masturbujące się dzieci, nawet coś, co dziś nazywamy fistingiem i różne rodzaje fetyszy. Na przykład kobieta przy drzewie, wkładająca sobie gruby konar, inna pokrywana przez byka, a pod nimi stojący chłopiec, który podtrzymywał potężne organy i skupiony był na celowaniu. Obok skulona inna kobieta wypinająca tyłek, liże stopy pierwszej, a na jej biodrach uwieszony jest pies z wywalonym jęzorem, wciskający się między jej puszyste pośladki. Nad nimi w powietrzu fruwały wesoło amorki, czy cherubinki i trzymając stojące członki w dłoniach, tryskały spermą na wszystkich z góry. Każdy detal miał tu znaczenie erotyczne. Wszystkie postacie i ich organy płciowe były wiernie odwzorowane. Nie było tu cenzury, po prostu dzisiejsze najostrzejsze filmy porno w porównaniu z tym dziełem, przeszłyby do działu soft.
  W dużym skrócie tak to wyglądało. Oglądając rozkosz pokazaną na twarzach tych osób podnieciłem się. Tak samo jak kiedyś, gdy oglądałem film z Anetą.
 - Nie dziw się, że jestem naga – przerwała ciszę ciotka – to moja metoda, która pomaga pracownikom się rozluźnić. Podoba ci się to malowidło?
 - Jest.. pierwszy raz widzę coś takiego. To.. jest zboczone.
 - To sztuka! – powiedziała szybko – a wszystko co jest sztuką, nie jest zboczone.
 - Przepraszam, nie znam się na malarstwie, ale.. podoba mi się, jest niesamowicie realistyczne.
Widziałem jak przeszła jej złość, bo uśmiechnęła się.
 - To dzieło mojego życia. Tworzę go już bardzo długo.
Spojrzałem na rozmiary i nie zdziwiło mnie to.
 - Rozbierz się tam – wskazała krzesła przy stole – i stań na środku.
Zrobiłem co kazała. Byłem trochę zakłopotany, bo podniecenie dało znać o sobie i mój członek sterczał już dosyć okazale. Stanąłem gdzie kazała i spojrzałem lekko zawstydzony.
 - Tylko nie rób takich oczu – powiedziała podchodząc do mnie – mówiłam, wstyd zostawiasz za drzwiami, zresztą oczekiwałam takiej reakcji, czy widzisz, żeby któryś członek wisiał?
Rzeczywiście, wszystkie namalowane organy miały wzwód. Długie, krótkie, grube, chude, żylaste lub gładkie, z dużymi jądrami albo malutkimi jajeczkami, wszystkie sterczały, gotowe na orgiastyczne zabawy.
 Sąsiadka oglądała mnie od stóp do głów, krążąc wokół mnie i kiwając z zadowoleniem głową.
 - Dobrze, bardzo dobrze – mruczała do siebie, wreszcie skupiła się na członku, który chyba najbardziej ją interesował.
 - W sumie nieźle, ale włosy łonowe musimy zgolić.
 - Co takiego? – zapytałem zaskoczony.
 - Bez gadania! Znasz reguły, zgodziłeś się, ja teraz decyduję jak ma wyglądać Twój penis. W sztuce włosy łonowe, nie są mile widziane.
Zacząłem przeszukiwać pamięć, przypominając sobie wszystkie akty jakie oglądałem i rzeczywiście, chyba tylko „Maja naga” Francisco Goi miała delikatny zarost, innych nie mogłem sobie przypomnieć.
 Ogoliła mnie bardzo sprawnie. Dziwnie się czułem bez zarostu, pierwszy raz od czasu dzieciństwa oglądałem go w takim stanie. Oczywiście gdyby nie sterczał do góry. Kobieta znów kiwała głową z aprobatą.
 - A teraz połóż się na boku, przodem do mnie.. tak, i nie ruszaj się.
Zaczęła chyba szkicować, bo machała dziwnie ręką, co chwila wychylając się zza sztalugi.
Trwało to bardzo długo, odkładała papiery, brała nowe, coś mruczała, Aż wreszcie poczułem znudzenie. Chciałem pooglądać dziwolągi na ścianach, ale nie mogłem ruszać głową, bo zaraz dostawałem reprymendę.
 - Dobrze - powiedziała wreszcie, wzięła szkicownik i usiadła przy mnie.
 - A teraz będziesz się masturbował.
 - No co? Nigdy nie waliłeś konia? – spytała.
Oczywiście, że waliłem, ale jak byłem sam. Jak byłem z dziewczynami, to one bawiły się członkiem.
To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie.
Wziąłem go do ręki i zacząłem pocierać. Patrzyła chwilę na moje ruchy.
 - Masz się doprowadzić do orgazmu i patrz mi w oczy.
Patrzyłem bez mrugnięcia, poruszając dłonią coraz szybciej.
Kątem oka widziałem, jak rozszerza nogi i jej ręka ląduje na kroczu. Zaczęła masować sobie łechtaczkę, za chwilę coś rysowała, znów się pieściła i tak na przemian. Byliśmy oboje mocno podnieceni, nasze oddechy było już dobrze słychać. Wtedy złapała moją wolną rękę i przyłożyła sobie do cipki.
Przybliżyła się do mnie i spoglądała głęboko w oczy, jednocześnie rysując.
Czułem zbliżający się wytrysk, zadrżałem i przymknąłem powieki.
Patrzyłem i tryskałem na jej brzuch, łono, ochlapałem sobie nawet rękę, którą pieściłem jej łechtaczkę. Cały czas rysowała, prawie nie odrywając wzroku od moich oczu.
Kiedy skończyłem szczytować, puściłem członka i zdjąłem rękę z jej łona.
 - Dokończ – wysapała z trudem odkładając papiery.
Ponownie przyłożyłem dłoń rozszerzając wargi sromowe, a palcem środkowym maltretowałem fałdkę. Doszła szybko, napięła mięśnie i wstrzymując powietrze, pozostała w tej pozie kilkanaście sekund. Wreszcie zaczęła oddychać i strzepnęła moją rękę.
 Spojrzałem na szkic, zaciekawiony nad czym pracowała i zobaczyłem własne oczy. Kurcze, były tak perfekcyjnie narysowane, jakby ktoś zrobił zdjęcie. I na pewno domyślacie się co wyrażały. Oczywiście rozkosz, pełną ekstazę, tą najwyższą przyjemność płynącą z tryskającego członka. Opadłem na łóżko, rozglądając się wokół. Wszystkie oczy, wszystkie twarze wyrażały to samo. Upojenie i błogostan, satysfakcję i uciechę z niekończących się przyjemności, którym się oddawali.
 - Dobra robota – skwitowała ciotka moje poczynania zbierając przybory – na dzisiaj koniec, ale oczekuję dalszych sesji. Chcesz nadal ze mną pracować?
 - Tak – powiedziałem z przekonaniem.
 - Bardzo dobrze, ubierz się i poczekaj na mnie w salonie.
Wyszła okryta jakimś szalem, podeszła do komody i chwilę grzebiąc w szufladzie wyjęła coś z niej.
To były banknoty i to sporej wartości.
 - Trzymaj, zarobiłeś uczciwie. Ja płacę wszystkim swoim pracownikom, a ty naprawdę się postarałeś.
Nie wiem, co dokładnie miała na myśli, czy pozowanie, czy pieszczenie sromu, a może moją masturbację. Pieniędzy było tyle, że musiałbym jeździć w zakładzie kilka dni.
 - Dziękuję – powiedziałem, ale poczułem się dziwnie.
Nigdy dotąd nie dawałem, a tym bardziej nie brałem pieniędzy za seks. Czy to znaczy, że sprzedałem swoje ciało? Jeśli do pozowania to chyba nic takiego. Ale jeśli płaci za seks, to czy właśnie zostałem dziwką męską?
Na uczelni przewijały się historie, że studenci, szczególnie ci biedniejsi, mieli swoje „sponsorki”, a studentki „sponsorów”. Poznawali samotnych podstarzałych ludzi, którzy za seks dawali pokój, jedzenie, ubranie, a jedynie co należało do zadań studenta to zadowolić seksualnie matronę. Nie wiem, czy to prawda, po prostu tak słyszałem, a jeśli nawet, to przecież są to dorośli ludzie i robią co uważają za słuszne.
 A jednak moje usprawiedliwianie się, nie uspokoiło mnie.
 - Przyjdziesz w sobotę o dziewiątej rano. Jak się postarasz dostąpisz drugiego stopnia wtajemniczenia w strefie sztuki.
 - Dowiesz się w swoim czasie. Idź już.
W swoim pokoju jeszcze raz przeanalizowałem sytuację. Pierwszy raz miałem kontakt erotyczny z osobą tak dużo ode mnie starszą. Jednak i tak bardzo mnie podniecała. Według mnie była artystką erotomanką, co wcale mi nie przeszkadzało. Przeciwnie, nie mogłem doczekać się następnego spotkania.
Chciałem się z nią
Tłusta orgia
Zapłata w stopach
Patrz i żałuj, że nie możesz dotknąć!

Report Page