Rznieta jak marzenie

Rznieta jak marzenie




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Rznieta jak marzenie
Falls die Wiedergabe nicht in Kürze beginnt, empfehlen wir dir, das Gerät neu zu starten.
Videos, die du dir ansiehst, werden möglicherweise zum TV-Wiedergabeverlauf hinzugefügt und können sich damit auf deine TV-Empfehlungen auswirken. Melde dich auf einem Computer in YouTube an, um das zu vermeiden.
Bei dem Versuch, Informationen zum Teilen abzurufen, ist ein Fehler aufgetreten. Versuche es bitte später noch einmal.
0:02 / 4:00 • Vollständiges Video ansehen Live

Fw: ks. Jarek Wisniewski - Pekin: wrzesniowe opowiesci z Chin
Anmelden, um dem Autor zu antworten
Sie sind nicht berechtigt, Nachrichten in dieser Gruppe zu löschen
Anmelden, um die Nachricht als Missbrauch zu melden
Entweder sind die E-Mail-Adressen für diese Gruppe anonym oder Sie benötigen die Berechtigung zum Ansehen der E-Mail-Adressen der Mitglieder, um die Originalnachricht anzusehen
Witam z cieplego jesiennego Pekinu,
Przystepuje do kolejnej rozsylki tym razem az trzech tekstow zebranych w
jedna "wrzesniowa broszurke".
Poprzednia rozsylka byla ponad miesiac temu i tam prosilem o wsparcie na
leczenie a takze o powiadomienie o ewentualnej rezygnacji z moich przesylek. Ten
ostatni apel wciaz aktualny. Zadna miara nie chce byc natretem czy nieproszonym
gosciem.
Leczenie z pomoca chinskiej medycyny daje dobre skutki. Zrobilem sie
ruchliwy, w drodze na leczenie odwiedzam wiele miejsc, poznaje nowych ludzi i
miasto Pekin juz nie jest cudzym dla mnie. Mam wiele autentycznych
natchnien, totez pisanie przychodzi mi z lekkoscia.
W odpowiedz na poprzednia przesylke wielu z was nadeslalo mi przyjazne
listy, inni pomiescili moje teksty na roznych stroniczkach w internecie,
nadeszly intencje zwlaszcza z Podlasia (Kaplan z Dabrowy i dawny
parafianin z Czarnej)ktos inny obiecal modlitwe. Bylo sporo ofiar, ktorych
starczylo nie tylko na leczenie lecz rowniez na oplate wynajmowanego lokum.
Dokladnie tak jak prosilem. Serdeczne dzieki.
Z rozsylki wycofalo sie 10 respondentow pewna parafia z Malborka,
jakis kaplan i kilka swieckich osob.
Kilku respondentow sugerowalo, zebym sie odczepil lub wyrazalo zdziwienie
jak to sie stalo ze mam ich adres.
Pewna Pani zdziwila sie jakze tak, kaplan leczy sie akupunktura skoro to
"New Age" zabroniony przez kosciol.
Ktos nawet nadeslal mi zsylke internetowa w tej sprawie. Mysle, ze to
jakies nieporozumienie. Moze gdzies na Zachodzie akupunktura jest naduzywana
przez ekscentrykow, czy sekciarzy.W kulturze chinskiej to nie jest new age. Jest
to stara tradycja majaca kilka tysiecy lat i kaplani jakich tu spotykam a nawet
pewien Biskup ze zrozumieniem a nawet podziwem odniesli sie do mego
zaufania do ich kultury. W diecezji Pekinskiej a takze w najbardziej katolickim
Hebei pod opieka kosciola katolickiego dziala kilka klinik, w ktorych tradycyjna
medecyna jest jednym z oddzialow szpitala. Pracuja tam siostry zakonne i sa
kapelani. Popularnosc tej medycyny bierze sie stad, ze jest to sposob leczenia
ludzi ubogich, ktorych nie stac na klasyczne, europejskie metody leczenia. Sam
doktor, ktory sie mna opiekuje pochodzi z katolickiej wioski Fangeda w
Hebei gdzie chrzescijanstwo ma korzenie od czasow nestorianskich i
pierwszymi misjonarzami byli tu procz perskich kaplanow w 6 wieku byli tacy
znani misjonarze jak Plano de Carpino w 14 wieku i Mateo Ricci w 16 tym. Na
obrzezach tej wioski gdzie wszyscy mieszkancy to katolicy jest jeszcze jedna
oddzielna osada nazywa sie przedziwnie swojsko LURD ZHUANG. Zhuang znaczy
"osada", powstala ona sto lat temu w czasie tzw. Powstania Bokserow. Byl to ruch
antyeuropejski. Wyniszczano nie tylko kolonizatorow lecz i misjonarzy oraz
nawroconych przez nich Chinczykow. Ze wzgledu na propagowany tam w Fangeda kult
MB Lourdzkiej wielu poboznych chlopow szukalo tam schronienia i realnie
znalazlo. Ocalalo 2000 katolickich wiesniakow i 4 ksiezy. Z wdziecznosci
pobudowali tam grote lurdzka i kaplice na 500 miejsc. Jest tam tez jedna ze
wspomnianych klinik na 120 miejsc lezacych pod opieka 12 siostr i kaplana. Bylem
tam i mam zamiar szerzej opisac wrazenia z "Chinskiego Lurdu".
Pewien kaplan czciciel ojca Pio zapytal mnie listownie, czy nie tworze
jakiejs sekty poza kosciolem wedrujac sobie po swiecie i czy nie jestem kuszony
przez "zlego ducha". Ciekaw byl czy wiedza o moich wojazach
przelozeni. Tak, wiedza i na biezaco informuje ich o tym co czynie. Owszem
i w seminarium i teraz bylem i jestem troche dziwaczny, nie kryje ale
stwierdzono, ze to nie jest to zla wola a "wrodzona innosc" dopuszczalna w
katolickim kosciele, ktory ma wiele rytow, wiele ras i narodow. Wlacza rozne
kultury i je akceptuje. W kazdej wedrowce chce to lepiej pojac i doniesc do
rodakow, bo sam niedawno myslalem ze jestesmy pepkiem swiata i "wiemy najlepiej"
co swiete a co od "zlego ducha". Co do pokus to powszechnie wiadomo, ze nikt od
nich nie jest wolny. Sam ojciec Pio byl mocno dreczony.
Oprocz tych tekstow jakie nadsylam z Chin powstal tutaj cykl
biograficzny jaki wkrotce ma sie ukazac na mojej stroniczce. Materialu z roznych
podrozy i placowek misyjnych jest obecnie tak sporo, ze przymierzam sie do
wydania tomiku opowiesci.
Dwa lata temu wyszedl tomik wierszy "Czlowiek znikad", teraz bylaby
proza.
Roboczy tytul: "DZIENNIK CZLOWIEKA ZNIKAD".
Ponoc tak bywa czesto z ludzmi, ktorzy zyli szybko i ciekawie lecz nagle z
powodu choroby czy innych przeciwnosci losu musieli sie zartzrymac. Tak powstaja
pamietniki. Juz dawno radzono mi je pisac.
Jak tamtym razem i obecnie chce popularyzowac sprawe misyjna i temu ma
sluzyc ta duga ksiazeczka. Moze wsrod was jest chetny by wydac taki tomik albo w
jakiejs mierze jego wydanie wesprzec.
Bede bardzo wdzieczny za wszelka informacje w tej sprawie.
Jesli ponownie ktos otrzyma moj list pomylkowo z gory przepraszam i prosze
o zrozumienie. Pracuje na przypadkowych komputerach u roznych dobrych ludzi albo
na moim starym notebooku, ktory jest w stanie agonii i nie zawsze na biezaco
udaje mi sie skasowac ten czy inny adres welde nadeslanej prosby.
Tymczasem zycze milej lektury i serdecznie pozdrawiam
Ostatnie dwa tygodnie nadrabiam to co przegwizdalem 2
poprzednie miesiace lezac bez ruchu w wynajetym mieszkaniu. Praktycznie dopiero
teraz gdy mnie zapewniono, ze mam na to potrzebne srodki zaczalem intesywne
leczenie i przy okazji zwiedzanie
miasta.
Przez swoja naiwnosc i brak informacji w poprzedniej
opowiesci narobilem sporo bledow rzeczowych.

Po pierwsze kosciol sw. Jozefa nie znajduje się na Fu Zou
lecz na Wan Fu Jien ( czytaj Fu Zien w transkrypcji przyjetej w Chinach).
Kazania zwlaszcza w dni powszednie sa przyzwoite i powszechnie przyjete. Procz
dwu opisanych kosciolow, wykopalem o dziwo jeszcze dwie najprawdziwsze pekinskie
katedry a nawet seminarium duchowne na przedmiesciach, dwa razy udalo mi sie byc
w swiatyniach protestanckich a konkretniej na nabozenstwie sobotnim u
Adwentystow i w Prezbiterianskiej Wyzszej Uczelni.

Co do kosciolow katedralnych to oba sa podobnych
rozmiarow co kosciol sw. Jozefa totez moje kalkulacje co do liczby „niedzielnych
katolikow” trzeba pomnozyc przez 4 a nawet 20. Taka bowiem cyfre kosciolow w
Pekinie przytoczyl napotkany przeze mnie w katedrze na Qian Wu Men ks. Ksawery
Czen, wikariusz Biskupi.
Tak oto moj pobyt stal sie rowniez pielgrzymka i wcale
przez przyjazd do komunistycznego kraju nie spoganialem. Odprawiam codziennie po
dwa razy...w miescie w kosciele w koncelebrze (pozwolono mi na to w katedrze) i
w domu...z poboznosci, tak jak nauczylem sie w szpitalu a wczesniej
praktykowalem w Syberii gdy po kilka dni spedzalem w pociagu poruszajac się z
parafii do parafii...wszelkie misyjne wspomnienia wracaja tu do mnie i inspiruja
do tworzenia nowych opowiesci.
1.                 
Zagadkowa
zakonnica.
W
Moskwie powszechnie znana jest pewna siostra ze zgromadzenia Opatrznosci Bozej,
o ktorej kraza legendy, ze zostala na misjach wbrew przelozonych i aby przetrwac
wozi w tam i z powrotem rozne deficytowe towary. Na uwagi Biskupa ponoc jest
obojetna i trwa. Ja w Pekinie wypatrzylem w kosciele sw. Jozefa podobna z
powierzchownosci osobke i nawet jakos do niej przylgnalem myslami. Jej
europejska powierzchownosc popychala do rozmowy, bo nadal nie znalem tu nikogo9.
Był 28 sierpień, moja kolejna wizyta w kosciele, zaraz po wyslaniu poprzedniego
artykulu. Cala Msze swieta wyszukiwalem ja oczami, lecz tak jak nagle się
zjawila tak nagle i znikla. Zadnych innych siostr mimo wielokrotnych odwiedzin w
kosciele sw. Jozefa nie było.
Tak
nazwalem pewnego dziadka, na którego również padl mój poszukujacy przyjaznej
duszy wzrok. Jeszcze tydzien wczesniej zdalo mi się, ze pewien sympatyczny
staruszek, to być może wykonujacy funkcje wykladowcy kaplan z Zachodu. Czlowieka
o takiej fizjonomii i hostorii spotkalem niegdys w Korei. Miał polskie
pochodzenie i wyrosl w Chicago. W informatorach zakonnych jego chinski adres
funkcjonowal z adnotacja „prosimy listy do ojca N.,kierowac bez tytulow
koscielnych”...dla unikniecia dekonspiracji prosimy pisac Pan
Profesor.
Tak
wiec po zniknieciu mojej zakonnicy nie pozostawalo nic innego jak podejsc do
„profesora”.
Zapytalem czy mowi po angielsku i czy moglby mi pomoc w
kupowaniu lekow jako tlumacz w aptece. Nie byłem w stanie objasnic aptekarkom
skomplikowane lacinskie nazwy lekow jakie były mi potrzebne, a których jak potem
się domyslilem w Chinach się nie stosuje.
Zanim odwiedzilismy apteke zdazylem opisac swoje problemy
ze zdrowiem i pragnienie skorzystania ze „Wschodniej Medycyny”. „Profesor”
odszukal wzrokiem w kosciele znajomego lekarza i przedstawil mi go, po czym
powedrowalismy do apteki.
Trzeba było zrobic 4 przystanki autobusowe dlatego
podziwialem cierpliwosc dziadka. Nie miałem jednak wyjscia. Lekarz nie znal
zadnego angielskiego slowa a mój chinski z 20 slowek tez był
nieprzydatny.
„profesor” asystowal przy pierwszym seansie apukunktury,
w trakcie którego otrzymalem około 20 „strzalow” igla w plecy, glowe i
uszy.
W
miedzyczasie aptekarze sporzadzali lekarstwo zgodnie z recepta doktora. Zachecal
on bym na razie zrezygnowal z lekarstw europejskich jakie miałem zamiar
kupic.
Przykuty do kozetki przelezalem cala godzine po czy
mreczono mi reklamowke pelno stugramowych goracych plastykowych pakiecikow. Z
czasem dowiedzialem się szczegolowo jak taki pakiecik powstaje. Do tego jeszcze
wroce.
Profesor spelnil swoja misje a ja uspokojony nieco
odwazylem się sprawdzic moje domysly. Zapytalem mego aniola stroza, czy nie jest
przypadkiem wykladowca. On wreczajac mi wizytowke rozwial wszelkie watpliwosci.
Jestem holenderskim ambasadorem na emeryturze.
Jak
powiadaja w Rosji:”szczeka mi opadla ze zdziwienia”. Nie moglem oczekiwac, ze
ktos taki będzie tak spokojnie uslugiawac jakiemus ksiedzu przybledzie z
Polski.
Po
kilku dniach byłem na proszonym obiedzie u niego. Procz lekarza przedstawil mnie
on wikariuszowi ze sw. Jozefa a ten dal adres do Katedry na Qian Wu Men.
Popularnie nazywanej „Swiatynia Poludniowa” lub kosciol Mateusza
Ricci.
Do
„katedry poludniowej” ( Nan Tang) towarzyszyl mi mój Dae Fu (tytul Wschodniego
doktora).
22
sierpnia w dzien MB Krolowej Swiata spotkal nas na schodach swiatyni wspomniany
ks. Ksawery Czen, który chetnie i milo rozmawial ze mna dobrych 10 minut dopóki
nie ubralismy się w alby i nie stanelismy za oltarzem. Po 40 dniach pobytu w
Chinach po raz pierwszy koncelebrowalem za oltarzem posrod miejscowego kleru.
Było nas czworo. Dwaj pozostali w podobnym wieku kaplani, moi rowiesnicy
odniesli się podobnie zyczliwie wymieniajac krotkie grzecznosci. Przygotowano
dla mnie angielski mszal. Miałem odczytac po konsekracji tekst modlitwy za
papieza i biskupa. Nie myslac nawet o problemach w stosunkach niektórych
hierarchow chinskich z Watykanem automatycznie odczytalem imie papieza Benedykta
i miejscowego biskupa Michala...Moje obawy, z którymi odwiedzalem sw. Jozefa i
nieufnosc do „ksiezy patriotow” zaczela tajec.
Katedra powstala 400 lat temu i jest dziele misjonarzy
Jezuitow. Pozwolenie na budowe swiatyni i dzialke ziemii po sasiedzku z palacem
Cesarskim otrzymal powszechnie znany tak w Europie jak i w Chianch uczony
astronom wloski Mateusz Ricci SJ.
Rozbudowal ja nie mniej uczony i slawny czlowiek
niemieckiego pochodzenia wielki matematyk ks. Adam
Schall.
Kosciol w krajach azjatyckich bardzo często powstawal
poprzez ewangelizacje elit.
W
Korei i Japonii ten styl trwa do dzis.
Wykwintny barokowy fronton ladnie się prezentuje z
odleglosci od strony stacji metro a nawet z oddalonych ulic. Gdy się podejdzie
blisko to smutek jaki mnie ogarnal w zaniedbanym kosciele sw. Jozefa tutaj się
powiekszyl.
Tak
jak w przypadku sw. Michala jedna sciana kosciola przykryta swieckimi
zabudowaniami, glowna brama zamknieta, na podworcu „wykopki”, zdaje się
doprowadzaja nowe rury wodociagu. Dziesiatki malutkich przybudowek, w których
się mieszcza sklepiki z dewocjonaliami, skromne biura „ewangelizacji”, salki
katechetyczne etc.
Wejscie do katedry poprze drugi podworzec na którym
figurka MB Lurdzkiej a za nia przejscie na drugi podworzec gdzie jak się
domyslam mieszkaja kaplani a może nawet i Biskup.
Katedra nieco nizsza niż sw. Jozef. Popielatego koloru
cegla. Posadzka i lawki sterenkie, obdrapane. Jedynie prezbiterium z zoltego
marmuru. Oltarz duzy, solidny, mnostwo kwiatow.
Pewien jednak bezlad w zakrystii jawnie wskazywal na
deficyt siostrzanej reki. Sposrod nowinek technicznych dwie plansze, na które z
komputera wyswietlane sa tu teksty piesni.
Ludzie spiewaja glosno i chetnie. Odnioslem wrazenie, ze
ta swiatynia jest „bardziej przemodlona”...mialem okazje w Pekinie jeszcze nie
raz uslyszec pochlebne slowa o pracy misyjnej Jezuitow. Jej echo do dzisiaj
trwa...
Po
tygodniu czasu, przyjawszy spora doze ziol z pakiecikow, a także zaaplikowawszy
setki igiel w brzuch, nogi, kolana a nawet pod paznokcie, oswoilem się z miastem
na tyle, ze polnocna katedre odnalazlem sam.
Tak
ajik i poludniowa, powstawala za zgoda imperatora i z jego kasy. Stalo się to
300 lat temu. Kosciol był kilkakrotnie przebudowywany a nawet „przemieszczany”,
zgodnie z kaprysami kolejnych wladcow. Zachowal jednak tytul i tradycje. Funkcje
katedry pelnil 100 lat 1860-1958. Pierwsza budowla była wzniesiona w 1708 roku a
wiec 300 lat temu. Obecny wyglad swiatyni latwo sobie wyobrazic tym, kto bywa na
Pomorzu. Taki sobie torunski neogotyk. Mnie osobiscie ten kosciol najbardziej
przypadl do gustu. Trudno opisac czemu ale wydal mi się swojski. Nie razilo już
mnie zaniedbanie, brak remotow czy porwane dywany na posadzce. Po prostu sobie
posiedzialem, pokleczalem i miałem czas dostrzec, ze tak posrod dnia postepuje
wiele osob.
W
tej swiatyni podobna ilosc przybudowek i kapliczek. Tutaj nareszcie wypatrzylem
staryszke chinska zakonnice. Na niedzielnym nabozenstwie tutaj wlasnie
uslyszalem dzieciecy chorek i zauwazylem jak wiele osob pozostaje po Mszy sw. Na
roznego rodzaju spotkania nie spieszac do domu, co mnie tak rozdraznilo u sw.
Jozefa.
Przed frontonem swiatyni dwie dekoracyjne budowle w stylu
chinskich bram wokół nich naliczylem cztery wielkie i 60 malych lwiatek. W
cetrum tych bram dwa ogromne kamienne zolwie. Nie miałem kogo zapytac o
pochodzienie i symbolike tych budowli. Domyslilem się tylko, ze wzniesiono je w
przeddzien rewindykacji i restauracji kosciola jaki 100 lat zanim stal się
katedra stal zdemolowany i nie wolno się było w nim modlic. Ciekawe, ze katolicy
nie zniszczyl ani nie przebudowali tych poganskich budowli. Jest tu jak i w Nan
Tang MB Lurdzka z grota i zrodelkiem. Również tutaj jak w Nan Tang wydawana jest
mala parafialna 4 stronicowa gazetka.
W
kazdym z opisanych kosciolow doliczylem się po 4
kaplanow.
W
niedziele tu i tam odprawiane sa po 4 Msze sw.
Seminarium Duchowne miesci się na
Przedmiesciu.
Pekin dzieli się na tzw. „Okregi”. Dla orientacji warto
wiedziec, ze ktos mieszka na 4 czy 5 okregu, by ocenic odloeglosc od centrum.
Moje osiedle jest na 3 okregu. Seminarium az na 5 tym. Jeśli przyjac, ze każdy
okreg to kolejne 5 km można latwo policzyc, ze klerycy maja 25km do katedry,
która jest w sercu miasta.
Dzielnica nazywa się How Ba Jia, co znaczy „Za osmym
domem” i latwo ilustruje nasze bajkowe okreslenie „za siodma
gora”.
Taksowkarze, gdysmy z moim lekarzem wysiedli na wskazanym
w katedrze przystanku na pytanie o seminarium szybko i bezblednie skierowali nas
w drugi koniec osiedla, na którym owszem była Akademia Duchowna lecz
Prezbiterianska.
Zyczliwi studenci zadzwonili do naszego seminarium i po
20 minutach na rowerze zjawil się kleryk, który doprowadzil nas po zaulkach na
poszukiwane miejsce.
Budynek nowoczeny dwupietrowy. Kaplica ogroma 200
osobowa. Sale wykladowe, infirmerium, rekreacyjna, telewizyjna...wszystko wedle
europejskiego schematu. Tu również poczulem się swojsko. Nawet instrumenty
muzyczne dla „rokowych” koncertow tak popularnych w kleryckich zespolach
gitarowych. Sala komputerowa na 20 ekranow.
Oprowadzal nas kleryk z 4 kursu, brat Jozef niezle
wladajacy angielskim.
Najpierw zaproponowal herbate, pokazal toalety, potem
poszlismy do kaplicy. Na koniec przedstawil nas Rektorowi, który wlasnie
rozpakowywal kartony ksiazek jakie przywiozl z USA.
Tam
studiowal 4 lata wiec był niezwykle otwarty i grzeczny. Tam spedzilismy jeszcze
2 godziny. Tyle było mi potrzeba, by zdobyc wieksza wiedze o tutejszym
kosciele.
Okazuje się, ze w Pekinie jest jeszcze Akademia Duchowna,
ksztalcaca profesure orea klerykow z innych diecezji. Wszystkich seminarzystow w
12 chinskich seminariach jest około tysiaca. W Pekinskim diecezjalnym zaledwie
30. Taki spadek powolan Rektor tlumaczyl nizem demograficznym. Wchodza w wiek
dorosly roczniki, które zdemolowala polityka „jednego dziecka” w rodzinie. To
był przymus, tylko w odleglych rejonach Chin przymykano oczy na rodziny
wielodzietne. Karano je jednak mandatami.
Poinformowal mnie, ze na moim osiedlu tez powinien być
katolicki kosciol. Odnioslem wrazenie, ze czym bardziej od centrum tym
swobodniej zyje i oddycha Chinczyk chrzescijanin.
Potwierdzeniem tego było również to co przez 20 minut
zdazylem zobaczyc i uslyszec u Prezbiterianow.
Na
protestanckie nabozenstwo trafilem z ciekawosci lecz również z
„zimna”.
W
Pekinie zaczely się przymrozki totez wyszedlszy z poludniowej katedry w kierunku
przystanku skad miałem jechac do lekarza zauwazylem po raz kolejny w jednym z
zaulkow dostrzezony już wczesniej protestancki zbor. Msza skonczyla się o 8
rano, wizyta u doktora o dziesiatej, nie musialem się spieszyc. Rzeczywiscie w
srodku było cieplo. Nie tylko z powodu tlumu. Cieple Były twarze obecnych ludzi.
Jakis starzec powtarzal tekst piesni z ludzmi. Glowny motyw stanowily proste
slowa „Jesu Wo AI Ni”...kocham cie Panie Jezu. Akompaniowala tez emerytka. 70
procent zebranego tlumu to emeryci. Nie razilo to jednak. Wnetrze jak zwykle
przypominalo sale kinowa. Na podium oltarz z siedmioramiennym swicznikiem. Duza
Ambona z lewa. 40 miejsc dla chorzystow i około 400 wewnatrz Sali dla wiernych.
Posadzka pod katem 30 stopni zmuszala nogi, by powedrowac do samego
podium.
Wysluchalem dwu prostych czytanek w wykonaniu mlodej
dziewczyny i chlopca. Podejrzewam, ze to mloda para misjonarzy. Dla rozbudzenia
zebranych od czasu do czasu przemowienia były przerywane recytowanymi refrenami.
Czas biegl szybko. Ludzie spotkali mnie zyczliwie. Zegar jednak niemilosiernie
popedzal mnie ku wyjsciu. Na podworcu chor, którego miejsca były puste, wlasnie
cwiczyl przygotowane na sobotnie nabozestwo piesni. Staly dwa wielkie termosy z
herbata. Widac wszyscy na koniec będą tu pic a może i jesc. Sz
Posuwa czarnulkę w pozycji na pieska
MILF wypija sperme z kondona
Super niunia w akcji

Report Page