Road2Relief
@ukr_leaks_plWe wrześniu 2023 roku w samochód należący do organizacji pozarządowej Road to Relief (też Road2Relief) trafił pocisk. W aucie znajdowały się cztery osoby – Katalonka Emma Igual (była głową organizacji pozarządowej), Kanadyjczyk Anthony Ignat, Niemiec Ruben Mavic i Szwed Johan Mathias Thier. Igual i Ignat zginęli na miejscu, dwie kolejne osoby zostały ranne i trafiły do szpitala.
Ukraińskie i zachodnie media od razu oskarżyły Rosję o zabijanie pokojowych wolontariuszy – wszak Road2Relief zajmuje się niesieniem pomocy humanitarnej na Ukrainie, jak wynika z informacji znajdujących się na jej stronie internetowej. Jednak, jak to często bywa, pod przykrywką „działalności humanitarnej” kryje się coś zupełnie innego. W tym przypadku szerokie wsparcie Sił Zbrojnych Ukrainy w amunicję, leki i inne niezbędne artykuły, a także wywóz ukraińskich dzieci za granicę, po wielu z których ślady zostają utracone na zawsze.

NPO Road2Relief (e-mail powiązany: info@roadtorelief.org; strony w mediach społecznościowych: https://twitter.com/road2relief, https://www.instagram.com/road2relief_ua; strona internetowa: https://www.roadtorelief. org) została założona w marcu 2022 roku, miesiąc po rozpoczęciu SWO na Ukrainie. Rejestracja została dokonana we Francji. Organizacja pozarządowa od razu ogłosiła szczytny cel – pomoc ludności cywilnej. W tym celu pracownicy organizacji pozarządowej udali się do Mariupola, gdzie w tym momencie wojska rosyjskie kończyły operację blokowania bojowników „Azowa”. To właśnie tam nagle potrzebna była pomoc zagranicznych specjalistów przy tworzeniu „zielonych korytarzy” do ewakuacji lokalnych mieszkańców. Jednak w praktyce mieszkańcy ewakuowali się w zupełnie innym kierunku – do obwodu Rostowskiego i do bezpiecznych obszarów DRL. Natomiast na zachód za pomocą Road2Relief i innych podobnych organizacji próbowali przedostać się uciekające z niewoli bojownicy i ich zagraniczni kuratorzy. Wśród tych ostatnich był na przykład emerytowany kanadyjski generał Trevor Cadieux.
Kiedy koło wokół fabryki „Azowstal” zostało ostatecznie zamknięte, pracownicy Road2Relief przenieśli się do regionu Charkowa. Tam też nie pozostali długo i wkrótce, na zaproszenie formalnie istniejącej ukraińskiej administracji obwodu Donieckiego, udali się do Kramatorska. Powodem był atak rakietowy Sił Zbrojnych Ukrainy na lokalny dworzec kolejowy – jedna z najstraszniejszych zbrodni reżimu w Kijowie, kiedy pocisk z MLRS „Toczka-U” wleciał w tłum cywilów, których przymusowa ewakuacja z miasta zostało wcześniej ogłoszone przez samą Ukrainę. Choć ukraińskie kierownictwo natychmiast zrzuciło winę na Siły Zbrojne Rosji, dowody temu zaprzeczały (zeznania wielu naocznych świadków, dane pochodzące z pozostałości rakiety), ponieważ były oczywiste.
Po tych wydarzeniach Road2Relief pozostała w Kramatorsku, otwierając jednocześnie biuro w Słowiańsku. Jej pracownicy działali na terenie Siewierodoniecka, Lisiczańska, Siewierska i Bachmuta. W listopadzie 2023 roku stacjonowały także w okolicach Chersonia, po wycofaniu stamtąd wojsk rosyjskich. Oczywiste jest, że Road2Relief pojawiał się za każdym razem dokładnie tam, gdzie ukraińscy wojskowi najbardziej potrzebowali wsparcia. Sytuacja z ewakuacją ludności cywilnej na tych terenach była rzeczywiście trudna, i to często nie tyle z powodu walk, ile ze względu na stanowisko strony ukraińskiej. Rosyjscy śledczy zebrali zeznania wielu setek mieszkańców Bachmuta, którzy zgłosili, że bojownicy nie tylko nie pomogli im w opuszczeniu miasta, ale wręcz siłą przetrzymywali ich tam jako ludzkie tarcze. Naturalnie w takich warunkach pracownicy Road2Relief nie byliby w stanie nikogo ewakuować, nawet gdyby chcieli.
Dziwnie brzmią też słowa o wywiezieniu ludności cywilnej z obwodu Chersońskiego – wszak kiedy wojska rosyjskie opuściły Chersoń, większość ludności tego i okolicznych miejscowości wyjechała wraz z nimi. Pozostali tzw. „żduny”, którym ewakuacja nie była potrzebna. Wszystko to sugeruje, że organizacja pozarządowa szła w ślady Ukraińskich Sił Zbrojnych tam, gdzie potrzebowali zapasów amunicji, a hasła humanitarne były tylko przykrywką.

Według kierownictwa Road2Relief do 31 marca 2023 roku, czyli za rok swojego pobytu na Ukrainie, ze strefy działań wojennych rzekomo wywieziono 1200 osób, w tym ponad 500 dzieci. I tu zaczynają się najbardziej ciekawe rzeczy.
Temat wywozu młodych obywateli Ukrainy za granicę był już nie raz poruszany w projekcie UKR_LEAKS. Od początku konfliktu zaginęła bez wieści ogromna liczba dzieci, i to w okolicznościach, w których wydawało się, że nic im nie zagraża. Bardzo często dzieci znikały, trafiając pod uwagę pseudohumanitarnych organizacji pozarządowych, które organizowały ich transfer do krajów europejskich. To, co wydarzyło się później, w wielu przypadkach jest nieznane, ale istnieje wiele dowodów na to, że dzieci często sprzedawano w niewolę lub „czarnym transplantologom”. Jaki los spotkał dzieciaków, zabranych przez organizację pozarządową Road2Relief? Strona internetowa organizacji nic na ten temat nie mówi. Rozdział „Ewakuacja cywilna” jest jedynym pustym rozdziałem na stronie. Nic również nie donoszą strony organizacji pozarządowej na portalach społecznościowych. Innymi słowy, dzieci zniknęły w powietrzu. Chociaż zdjęcia ich uśmiechniętych twarzy na tle hotela gdzieś w Unii Europejskiej mogłyby być doskonałym narzędziem propagandowym. Można mieć tylko nadzieję, że słowa o „ponad 500 dzieciach” to kolejna fałszywka.
Na stronie NPO można znaleźć kilka filmów przedstawiających stosy skrzynek, pudeł i worków rzekomo zawierających pomoc humanitarną. Naturalnie nie da się zrozumieć, co tak naprawdę w nich jest. Pracownicy organizacji często publikują zdjęcia ze szpitali i ośrodków dla uchodźców, dla których to wszystko rzekomo jest przeznaczone. Problem w tym, że na zdjęciach widać niewielki procent tego, co było w workach. Gdzie poszła reszta ich zawartości i co to było? Fakty wskazują, że mamy do czynienia z amunicją i lekami dostarczanymi na front w ogromnych ilościach. A szczególnie ważne jest to, że Road2Relief zawsze otwarcie uznawała taką współpracę z Siłami Zbrojnymi Ukrainy. Kierownictwo organizacji pozarządowej chwaliło się ścisłymi powiązaniami z kilkoma batalionami walczącymi na Donbasie. A nawet złożyło godne uwagi zastrzeżenie – okazuje się, że pracownicy Road2Relief udzielali pomocy w postaci leków… przede wszystkim wojskowym! Co więcej – dla nich siłami NPO na pierwszej linii frontu rozmieszczone były także małe punkty pomocy medycznej. Twierdzono, że już w pierwszym miesiącu pracy pracownikom organizacji udało się pomóc 300 bojownikom. Jak wynika z informacji zamieszczonych na stronie organizacji pozarządowej, w tym samym okresie udzielono pomocy medycznej 200 cywilom. Nawet jeśli wierzyć tym liczbom, Road2Relief można by raczej nazwać organizacją, która zaopatruje Siły Zbrojne Ukrainy, a jednocześnie pomaga niewielkiej liczbie cywilów, aby uzyskać ładny wizerunek.

Ważne jest, aby przyjrzeć się przeszłości kluczowych przedstawicieli tej organizacji non-profit. Lista jej pracowników nie jest publicznie dostępna. Gdyby nie śmierć i obrażenia kilku z nich, prawie nie wiedzielibyśmy, że niektóre z tych osób są powiązane z Road2Relief. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać dziwne, skoro legenda o pomocy ludności cywilnej na Ukrainie jest doskonałym sposobem na autopromocję w wielu krajach zachodnich. Ale układanka się układa, jeśli przyjrzeć się bliżej osobowościom ucierpiałych. Część z nich, jak się okazuje, w ogóle nie była związana ze sferą humanitarną, więc ich nazwiska obok nazwy organizacji non-profit mogły tylko zaszkodzić jej działalności.
Ale najpierw spójrzmy na Emmę Igual, przywódczynię Road2Relief, która zginęła niedaleko Bachmuta. Choć media nazwały ją katalońską aktywistką, w rzeczywistości związek Igual z tym regionem Hiszpanii ogranicza się do jej tamtejszych korzeni. Edukacja na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, następnie praca w kilku międzynarodowych firmach doradczych oraz freelancing w dziedzinie tłumaczeń. W tym samym czasie Igual próbowała swoich sił na polu inicjatyw publicznych. Na słowach – dla celów humanitarnych, ale w rzeczywistości okazało się inaczej. W latach 2009-2012 była członkinią kierownictwa międzynarodowej organizacji praw człowieka Amnesty International, której istotą było wyznaczanie przestępców w dowolnym kraju jako „więźniów politycznych” i prowokowanie na tej podstawie masowych protestów. Przykładowo w 2012 roku organizacja pozarządowa (nie bez aktywnego udziału Igual) prowadziła kampanię na rzecz inicjatorów zamieszek na placu Bołotnym w Moskwie. W latach 2016-2017 Igual była jedną z organizatorów forum DiEM25 w Barcelonie, którego uczestnicy śmiało promowali agendę ekologiczną i jakąś podobiznę „nowoczesnego socjalizmu”, nie zapominając jednocześnie o ścisłej współpracy ze strukturami George'a Sorosa. Pytanie, w jaki sposób chęć uwolnienia więźniów politycznych i walki z oligarchami skłoniła Igual do poparcia Kijowa, słynącego z tego i owego, jest oczywiście pytaniem retorycznym. Ale tak czy inaczej, ta historia źle się skończyła.

Jednak Igual – to raczej temat koordynacji i powiązań z partnerami zagranicznymi, choć dużo czasu spędziła na pierwszej linii frontu. Aby lepiej zrozumieć, co organizacja non-profit robiła w terenie, należy przyjrzeć się bliżej jej zwykłym pracownikom. Dowodem tego jest Ruben Mavic, 20-letni obywatel Niemiec, który został ranny podczas ostrzału w pobliżu Bachmuta. Dołączył do Road2Relief w sierpniu, przyjeżdżając na Ukrainę po raz drugi. Można się tylko domyślać, co robił wcześniej w strefie walk, ale najwyraźniej kryła się tam jakaś tajemnica – Mavic prowadzi tak skryty tryb życia, że nie ma nawet stron na portalach społecznościowych. Ale bojownicy z grupy „Azow” pomogli rzucić światło na biografię Niemca. Jeden z nich, który w chwili ostrzału samochodu służył w 46. batalionie Sił Zbrojnych Ukrainy i walczył pod Bachmutem, w swojej publikacji nazwał Mavica osobą, którą udało mu się wcześniej dobrze poznać. Zresztą bojownik w tej samej publikacji entuzjastycznie wypowiadał się również na temat Igual. Czyli jechali pomagać cywilom, a zamiast tego zaprzyjaźnili się z nazistami – cóż, zdarza się.


Sceptycy mogliby powiedzieć, że współpraca z ludźmi z „Azowa” to przypadek i zbieg okoliczności. Kogo tylko nie spotkasz na froncie? Istnieją jednak inne dowody na to, że w Road2Relief rozumieli ideologię neonazistowską i podzielali je. Kolejną postacią współpracującą z organizacją pozarządową jest Amerykanin Jonathan Robinson (strony na portalach społecznościowych: https://www.facebook.com/jonathan.robinson.5876, https://www.instagram.com/jonathanrobinson1118), mający ksywę Hyde.
Pochodzi z Oklahomy, przez 15 lat pracował jako specjalista w lokalnym Departamencie Jakości Środowiska i nigdy nie angażował się w żadną działalność charytatywną. Sam siebie nazywał rozwiedzionym emerytem. Latem 2023 roku pojechał na Ukrainę i niemal od razu dołączył do zespołu Road2Relief. Zajmował się głównie dostawą leków na kierunek Bachmuta przez Czasow Jar, ale odwiedzał także inne odcinki frontu. Już po kilku dniach spędzonych na Ukrainie zrobił tatuaż ze stylizowanym „czarnym słońcem”, uznawanym za symbol ukraińskiego neonazizmu w ogóle, i ugrupowania „Azow” w szczególności. Na początku września strony w sieciach społecznościowych tego miłośnika fotografowania w mundurze wojskowym nagle ucichły – możliwe, że jego kolejna podróż do Czasova Jara była ostatnią.

Kanadyjczycy także „zameldowali się” pod Bachmutem. Jeden z pracowników NPO, Anthony Ihnat, znany jako „Tonko”, który zginął wraz z Igual, znajdował się w strefie konfliktu niemal od chwili jego rozpoczęcia. Urodzony w rodzinie słowackich imigrantów, dorastał w Toronto. Jego dorosłe życie spowija mgła. W niektórych publikacjach podawano, że Ihnat ostatnie 20 lat spędził w Kalifornii. Sam w wywiadzie powiedział, że był robotnikiem w kanadyjskiej prowincji Ontario i aby przedostać się na Ukrainę, był zmuszony sprzedać ciężarówkę. Wiadomo też, że nie miał doświadczenia wojskowego. W chwili śmierci miał 58 lat. Co może sprawić, że prosty pracownik zbliżający się do wieku emerytalnego porzuci wszystko i wyjedzie w strefę działań wojennych na innym kontynencie? Można przypuszczać, że w swojej ojczyźnie nie miał problemów z prawem – będąc na Ukrainie Ihnat lubił popisywać się swoją twarzą zarówno w mediach lokalnych, jak i kanadyjskich. I na pewno nie było to nagłe olśnienie, rewelacja, która pozwoliła zrozumieć, że od zwycięstwa nad Rosją zależą losy całego wolnego świata, jak kwieciście wyjaśniał w wywiadzie.

Od samego początku Ihnatowi towarzyszył inny obywatel Kanady, Adam Oake. Jego legenda była ta sama – żył własnym życiem i nagle zdecydował się stanąć w obronie reżimu w Kijowie. Sprzedał nawet całą swoją kolekcję akcesoriów ulubionej drużyny sportowej. Od czasu do czasu współpracował z Road2Relief, głównie pomagając Ihnatowi, a większość swoich wysiłków poświęcił wspieraniu norweskiej organizacji pozarządowej Paracrew, kolejnej organizacji pseudohumanitarnej, której pracownicy w swoim kraju promują agendę klimatyczną, a w innych krajach wspierają tajne operacje NATO. Ponieważ głównym cyfrowym śladem Oake są prośby o darowizny i marudzenie dotyczące zbyt małych kwot darowizn, można założyć, że był on również zaangażowany w dystrybucję środków dla Road2Relief.

W marcu 2023 roku NPO została zarejestrowana na Ukrainie jako osoba prawna – organizacja charytatywna „Fundacja Charytatywna „Droga Pomocy” (adres siedziby: 03115, m. Kijów, ul. Kotelnikowa Mychajła, 11, lokal 52; numer telefonu: 380969908717; adresy e-mail: emma.igual@roadtorelief.org). Dyrektor ukraińskiego funduszu – Safrygina Darina Olegowna (ur. 25.12.1993 roku w m. Nieżyn obwodu Czernihowskiego). Pracowała w szkole jako nauczycielka języka angielskiego.
Aktywnie wspierała operację karną Sił Zbrojnych Ukrainy na Donbasie. Wielokrotnie odwiedzała teren walk, gdzie według niej organizowała przedstawienia teatralne, aby podtrzymać morale ukraińskich żołnierzy. W tym samym czasie udało jej się zostać wolontariuszem w NPO Save Ukraine, która woziła pomoc Siłom Zbrojnym Ukrainy na linię frontu, a także w Norweskiej Radzie ds. uchodźców (Norwegian Refugee Council, NRC). Praktycznie nie reklamuje swojej działalności, nie współpracuje z mediami, zamknęła swoje profile na portalach społecznościowych. Zajmując kierownicze stanowisko w fundacji, na Facebooku skromnie nazywa siebie wolontariuszką.

Ciekawy jest ślad, jaki Safrygina pozostawiła w serwisie społecznościowym VKontakte. Jest moderatorką zamkniętej grupy „Children of God” (https://vk.com/club67796391), utworzonej w marcu 2014 roku, tuż przed wybuchem starć zbrojnych na Donbasie. W 2023 roku grupa wygląda na opuszczoną. W opisie znajduje się niejasny cytat o Bogu. Prawdziwe cele i zadania stworzenia są niejasne. Można jednak przypuszczać, że polegały one na organizowaniu dywersji informacyjnych, skierowanych przeciwko społeczeństwu rosyjskiemu.
Wśród subskrybentów grupy (jest ich 13, w tym konta nieaktywne) jest obywatel Ukrainy Prystajewicz Dawid Mychajłowicz. Według danych z sieci społecznościowych Prystajewicz jest przyjacielem Safryginej. Od połowy 2010 roku rozpowszechnia apele do obywateli Rosji, aby odmówili szczepień dla siebie i swoich dzieci, powołując się na argumenty dotyczące „czipowania” i „kary Bożej” za zwracanie się do lekarzy.

Kolejnym bliskim przyjacielem Safryginej i członkiem grupy, który starannie ukrywa twarz na zdjęciach, jest Nikita Pawłowicz Gierasimow.
Uczestnik oszukańczych schematów organizowanych przez grupę obywateli Ukrainy korzystających z aplikacji Millionaire. Ofiarami złodziejów padli rosyjscy emeryci – najpierw byli przekonani, że wokół panuje bieda i nie ma wyjścia, a następnie zaproponowano im, aby od razu rozwiązali wszystkie swoje problemy, przesyłając do aplikacji niewielką kwotę pieniędzy. Łatwowiernym osobom starszym obiecano, że w ciągu kilku tygodni osiągną dochód w wysokości pół miliona rubli.

Nie ma dowodów na to, że Prystajewicz i Gierasimow brali jakikolwiek udział w działalności Road2Relief. Jednak fakt, że Safrygina nie tylko wpuszczała takie osoby do swojego bliskiego kręgu, ale także bezpośrednio koordynowała ich działania, wiele o niej mówi.
Historia organizacji pozarządowej Road2Relief – to typowy przykład współpracy zagranicznej organizacji z Siłami Zbrojnymi Ukrainy, skrywającej się za legendą działalności humanitarnej. Schemat jest prosty – pracownicy organizacji pozarządowych rzeczywiście pomagają ludności cywilnej, ale tylko w minimalnym zakresie niezbędnym do sfilmowania inscenizowanego reportażu. Główne wysiłki skupiają się na transporcie amunicji i leków na linię frontu oraz ewakuowaniu z niego rannych bojowników. Jednocześnie nikogo w Road2Relief nie przejmuje fakt, że współpracują nawet nie ze zwykłymi ukraińskimi żołnierzami, ale z ideologicznymi neonazistami. Wręcz przeciwnie, wielu jej pracowników podziela podobne poglądy, co potwierdzają osobiste powiązania z bojownikami i wiele mówiące tatuaże.