Przystojniak z kocicą

Przystojniak z kocicą




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Przystojniak z kocicą

W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.

ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

- Pewnie zdziwiła Cię moja prośba o rozmowę? – Zapytał
Józef.

- Tak prawdę mówiąc, to nie. W nie fortunny sposób
dowiedział się pan, że zostanie dziadkiem.

- No właśnie, co teraz zamierzasz zrobić?

- Chcę razem z Ulą wychowywać nasze dziecko i mam nadzieję,
że w przyszłości zgodzi się zostać moją żoną. – Powiedział z uśmiechem na
ustach.

- A czy twoja rodzice już wiedzą, że zostaną dziadkami. –
Tego pytania najbardziej się obawiał. Spuścił głowę i pokiwał nią przecząco.

- Moja rodzina wyrzekła się mnie. – Zaśmiał się gorzko. –
Nie jestem już ich synem.

- Ula to ty? – Krzyknął senior, ale nie otrzymał odpowiedzi.
Marek i Józef ruszyli do korytarza, aby sprawdzić kto przyszedł. – Kim pani
jest? – Spytał Cieplak, gdy zobaczył w przedpokoju piękną kobietę. Marek
przyjrzał się dokładnie, jego wzrok przykuły te piękne, nienaturalnie niebieskie
tęczówki. Już wiedział kim ona jest.

- Ula? – Szepnął, jakby chciał się upewnić. Uśmiechnęła się
do niego i z rozbawianiem obserwowała jego twarz, która wyrażała zachwyt?
Podziw? A może nawet pożądanie.

- I jak wam się podoba? – Zapytała, chcąc się upewnić.
Najbardziej zależało jej na opinii Marka.

- Ula wyglądasz… - Przełknął głośno ślinę. – Cudownie. –
Cieplak nie chcąc im przeszkadzać, wrócił cicho do salonu, zaś Marek
wykorzystując nieobecność prawdopodobnie, przyszłego teścia, przyciągnął
dziewczynę do siebie i zachłannie wpił się w jej wargi. – Kocham cię. – Powiedział
obierając swoje czoło o jej czoło i patrząc jej głęboko w oczy. Uśmiechnęła się
do niego.

- Ja też cię bardzo kocham. – Krótko musnęła jego usta. –
Najbardziej.

- Ula, pojedź ze mną do Warszawy. Nie chcę być sam tej nocy.
– Żalił się Marek. – Jutro pójdziemy do parku, nakarmimy kaczki, pójdziemy na
zapiekanki.

- Oj kusisz, a czy pan prezes nie powinien być jutro w
pracy. – Spiął się.

- Nie, chciałbym też, jutro z Tobą poważnie porozmawiać. –
Gdy zobaczył jej zaniepokojony wyraz twarzy, roześmiał się. – Kochanie, nie
denerwuj się, to nic strasznego. – Dał jej pstryczek w nosek.

- No dobrze, ale gdzie ty teraz mieszkasz?

- Nie wiem czy to jest dobry pomysł, może zostaniemy tutaj.

- Ulka, ja nie chcę robić kłopotu. – Westchnął. – Proszę
pojedź ze mną.

- Cieszę się, że was mam. – Ula uśmiechnęła się do niego. –
Dobranoc kochanie.

- Dobranoc. – Musnęła kącik jego ust i wtuliła się w niego
mocniej.

Rano obudziło ją oślepiające światło promieni słonecznych.
Przetarła oczy i zobaczyła Dobrzańskiego, który siedział ubrany na brzegu łoża
i uśmiechał się do niej.

- Witaj królewno, może masz ochotę na śniadanie. – Zapytał.

- Hej, jestem głodna jak wilk. A ty już nie spisz? –
Zapytała zdziwiona, że już jest już na nogach. Doskonale wiedziała, że jest
śpiochem.

- Proszę. – Powiedział podając jej tacę z jedzeniem. – Kochanie już jedenasta. –
Sugestywnie spojrzał na zegarek.

- No to dzisiaj pospałam. – Uśmiechnęła się. – To pewnie
dlatego, że wczoraj byłam bardzo zmęczona. – Nawiązała do ich minionej nocy, a
na jej policzki wypełzł nieproszony rumieniec.

Spacerowali parkowymi alejkami. Nie było dużo osób, gdyż
pogoda nie zachęcała do spacerów. Była późna jesień. Usiedli na ławce, Marek
zamknął jej dłonie w swoich i patrząc jej prosto w oczy zaczął jej opowiadać o
swojej dymisji ze stanowiska.

- Ula, nie mogłem już dłużej być prezesem, musiałem odejść. –
Cieplakówna była w szoku, przecież on kochał swoja pracę i był znakomitym
prezesem.

- Ale dlaczego? Co się stało? – W końcu udało jej się wydusić,
przez zaciśnięte gardło.

- Ula. – Westchnął. – Moja matka. – Zaśmiał się. –
Wydziedziczyła mnie. – Patrzył wszędzie, tylko nie w jej oczy.

- To przeze mnie. – Bardziej stwierdziła niż zapytała.

- To nie przez ciebie! – Zaprotestował szybko i ostro. –
Zabraniam ci tak myśleć. To tylko i wyłącznie moja wina. To ja pozwoliłem
kierować swoim życiem, jak jakiś szczeniak i teraz płacę za to wysoką cenę.

- Masz już jakieś plany na przyszłość? – Zapytała. Starała
się nie myśleć, o tym, że to jej wina.

- Jeszcze nie, będę musiał poszukać pracy.

- Mam lepszy pomysł. – Uśmiechnęła się. – Załóżmy własną
firmę. – Powiedziała dumna ze swojego pomysłu.

Na koleją część, zapraszam Was serdecznie, na wtorek 5 maja. 

Wieczorem
w ogromnym domu panowała horrendalna kłótnia.

-
Jak mogłaś ją tak potraktować? Czy ty nie widzisz, że to właśnie Ula zmieniła
naszego syna. Pod jej wpływem przestał chodzić do klubu, wyrywać dziewczyny na
jedną noc. Zaczął przykładać się w pracy, stał się odpowiedzialnym i dojrzałym
mężczyzną.- Te słowa przemówiły do Heleny, której wstyd było za jej zachowanie.

-
Chyba masz rację Krzysiu, źle postąpiłam. Muszę ją jak najszybciej przeprosić.
Wiesz gdzie mieszka?

Rano
wstała rozbita i skołowana. W jej głowie wciąż huczały słowa Heleny
Dobrzańskiej. Przez noc wszystko sobie obmyśliła. Skoro mnie nigdy nie zaakceptują nie wejdę do ich rodziny. Taki
miała plan. Zaczęła go wykonywać od razu. Znalazła kartkę papieru i zaczęła
pisać:


To
wszystko ponad moje siły. Ja tak nie potrafię żyć. Żyć w poczuciu, że ktoś mnie
nie akceptuje. Wiesz, twoja mama ma rację- zasługujesz na kogoś lepszego niż
ja. Każdy jest lepszy od szarej myszki z wiochy nieumiejącej się zachować w
doborowym towarzystwie. Przepraszam, że nie mogę ci tego powiedzieć w oczy, ale
nie potrafię. Jestem tchórzem, brak mi odwagi. Z jednej strony jesteśmy do
siebie podobni. Oboje wielcy tchórze życia. Nie wypominam ci tutaj twoich
błędów. Dostrzegam tu tylko ironię losu. 
Jeszcze raz przepraszam, ale inaczej nie mogę. Pamiętaj, ze cię kocham i
nigdy nie przestanę.

                                                                                                         Na
zawsze twoja Ula.

Ścisnęło
jej gardło. Próbowała nie płakać, ale była na to za wrażliwa. Popatrzyła na
swoją prawą dłoń, na której widniał pierścionek zaręczynowy. Po policzkach
popłynęły łzy. Ściągnęła błyskotkę i położyła obok listu.

Włączyła
komputer i zaczęła pisać wypowiedzenie. Łzy spływały na klawiaturę, kiedy ona
stukała w odpowiednie klawisze. Będąc w połowie pisania ktoś zapukał do drzwi. Zorientowała
się, że nikogo nie ma w domu. Poszła do ganku. Otwierając drzwi zdębiała. Przed
nią stała Helena. W głowie roiło się tysiące pytań. Nie wytrzymała badawczego
wzroku i spuściła głowę.

-
Chce pani, żebym rozstała się z Markiem?- zapytała prosto z mostu.

-
Nie, ja chciałam panią przeprosić. Moje zachowanie było karygodne.

-
Proszę niech pani wejdzie. Tam do mojego pokoju. Zrobić pani coś do picia?

-
Oczywiście- odrzekła i skierowała się w
stronę kuchni.

-Stało
się coś pani?- zapytała szybko do niej podchodząc i kucając.

-
Pani tak zawsze opiekuje się wszystkimi?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.

-
Taka już jestem.- można było zauważyć cień uśmiechu na twarzy obu pań.

-
Mam takie pytanie. Skąd pani miała mój adres?- ta myśl nurtowała ją od czasu,
kiedy zobaczyła Helenę w drzwiach.

-
Będąc naszą pracownicą mamy wgląd do twoich danych.- uśmiechnęła się szerzej.

- Chciałam cię przeprosić. Moje zachowanie było
niedopuszczalne. W końcu zrozumiałam, co Marek widzi w tobie. On jest bardzo
szczęśliwy.

-
Tak jak ja z nim. Bardzo go kocham- odparła szczerze.

-
To dlaczego chcesz zerwać zaręczyny?- widząc jej zaskoczoną i zdezorientowaną
minę dodała- chodzi mi o twój list- sięgnęła dłonią po kartkę.

Ula
spuściła głowę. Nie miała pojęcia co odpowiedzieć. To był impuls.
Nieprzemyślany krok, który mógłby mieć opłakane skutki.

-
Wiesz co, zrobimy tak…-zaczęła do dłuższej chwili milczenia.- …Zapomnijmy o
całej tej historii z listem. To będzie naszą tajemnicą. Marek dowie się tylko,
że cię przeprosiłam i dalej będziecie żyć szczęśliwie. Zgadzasz się?

-
No dobrze, to ja już będę się zbierała, bardzo ci dziękuję i jeszcze raz
przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. A to…- wskazała na list-…to już nie
będzie ci potrzebne drogie dziecko- chwyciła papier i rozerwała. Uśmiechnęła
się do Uli i pożegnała się. Wyszła zanim Józef wrócił z przedszkola
odprowadzając Beatkę.

Coś
jej nie pasowało. Jeżeli tata już
odprowadził Betti do szkoły to która jest godzina?- zastanawiała się.
Popatrzyła na zegarek , który wskazywał 9:30. O nie, spóźnię się do pracy.- wpadła w panikę. Chwyciła telefon i zobaczyła 7 nieodebranych połączeń od Marka.

W
tym czasie Marek siedział w swoim gabinecie, myśląc dlaczego Ula nie odbiera od
niego telefonu. Zamyślony przeglądał jej zdjęcia.

 Wieczorem była zdruzgotana z powodu zachowania
Heleny, ale to nie była jego wina, to dlaczego za tą sytuację jego
obwiniała. Nie mógł zrozumieć jej
postępowania, a z drugiej strony zdawał sobie sprawę, jak bardzo Ulka przejęła
się słowami jego matki. Nie miał ochoty pracować. Zawsze robił to z Ulą, a
teraz nawet nie wie, co ona robi, gdzie jest. Usłyszał pisk swojej sekretarki:

-
Nie wierzę, ale jesteś śliczna, o mój Boże, Ulka ledwo cię poznałam.

-
Tak, Viola bardzo ci dziękuję za takie spontaniczne powitanie.

Szybko
wyszedł z gabinetu i zobaczył swoją ukochaną w objęciach Violetty. Widząc zdezorientowaną minę Ulki zaśmiał się.
Po chwili chrząknął:

-
Czy ja mam być zazdrosny? To moja dziewczyna. Przepraszam narzeczona-
uśmiechnął się.

-
Ulka…czy ja o czymś nie wiem?- popatrzyła na przyjaciółkę wzrokiem mordercy.

-
Tak Viola, Marek oświadczył mi się- pokazała pierścionek.

-
No nie, zawsze dowiaduje się ostatnia- zaczęła narzekać, ale szybko zapomniała
co było punktem jej utyskiwania. – Wiesz co Ula, musimy wybrać się na zakupy.
Tylko ja i ty i jezioro, co tam jezioro, morze, nie jeszcze lepiej- ocean
ciuszków- patrzyła przed siebie i wymachiwała rękami.

-Dobrze
Viola- zaśmiała się- Na pewno się wybierzemy- obiecała, aby szybko pozbyć się
blondynki.

-
Widzę, że masz dobry humor- odrzekł kiedy zostali sami.

- Nie najgorszy , dziękuję, ale myślę, że na pewno jeszcze bardziej poprawiłby mi
humor jakiś przystojniak, koniecznie z stalowymi tęczówkami i koniecznie
brunet- uśmiechnęła się filuternie.

-
Jak sobie pani życzy.- wciągnął ją do biura i namiętnie pocałował.

-
Dobrze, że nie przejęłaś się wczorajszym incydentem. Nie będę utrzymywał kontaktu
z moją matką. Wczoraj przegięła.- dodał po chwili.

-
Marek, to twoja mama, musisz mieć z nią kontakt.

-
Kochanie wiem, że szkoda ci wszystkich i chcesz dla świata jak najlepiej, ale
pomyśl sobie jak będziesz się czuła za każdym 
razem kiedy spotkamy się z nią.

-
Normalnie, ja jej wybaczyłam, a wiesz dlaczego?

-
Nie mam pojęcia- odrzekł z zagadkową miną.

-
Bo przeprosiła mnie, okazała skruchę. Marek, ona naprawdę zrozumiała swój błąd.

-
Dzisiaj rano była u mnie w Rysiowie, dlatego spóźniłam się do pracy. I za to
bardzo przepraszam.

-
Zwykłe przepraszam nie wystarczy. Chyba obetnę ci premię, albo…- udał, że się
zastanawia-...możemy negocjować u mnie w mieszkaniu wieczorem- uśmiechnął się
zalotnie.

-Kusząca
propozycja. Chyba wybiorę te negocjacje.- usiadła mu na kolanach.- A zacznę od
teraz.- zaczęła go całować i rozwiązywać krawat.

-
Albo wiesz co, lepiej wieczorem- przerwała w połowie rozpinanie koszuli.

-
A teraz muszę lecieć do pracy- sprowadziła go na ziemię. Był przygnębiony takim
obrotem spraw. Niedawno podróżował po podróży rozkoszy i pożądania, a ona
wszystko przerwała.

-
Ulka, dopadnę cię wieczorem, zobaczysz- odparł zrezygnowany.

-
Mam taką nadzieję, ciao!- wyszła zmysłowo się poruszając.

-
Przynajmniej cię odprowadzę- krzyknął, ale ona już go nie słyszała.

Szedł
za nią i zobaczył Sebę, który uważnie się jej przygląda.

-
Ulka, to ty?- patrzył na nią zahipnotyzowany.

-Ale
jesteś piękna- pożerał ją wzrokiem. Markowi to się nie podobało.

-
Dzięki za komplement, a teraz już muszę lecieć, pa- pożegnała się

Kiedy
odeszła, Marek od razu przystąpił do ataku.

-
Co ty sobie wyobrażasz, to moja narzeczona, więc nie wolno ci jej nawet tknąć
rozumiesz?

-Marek
wyluzuj, nic nie mam do twojej dziewczyny. Żyłka ci pęknie.

Chociaż
fajnie by było zająć się naszą panią dyrektor, może zobaczy, ze jestem lepszy
od ciebie- zaśmiał się.

-
Jeśli ją tkniesz, pożałujesz!- wyrywał się z pięściami.

-
Spoko stary, żartowałem- Marek odetchnął z ulgą.- Marek, ocknij się, to był żart, taki kawał.

Nareszcie udało mi się skończyć tę część, mam nadzieję, że następną uda mi się szybciej napisać i, że ta przypadnie wam do gustu, a więc nie przedłużając, zapraszam Was na część dziewiątą opowiadania pt. "Jak Śmiesz?"

W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.

ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Ula stała z otwartymi ustami. Nie spodziewała się
Dobrzańskiego, myślała, że nadal jest na nią obrażony, o to, że nie powiedziała
mu o ciąży. Marek zaś, niepewnie przyglądał się matce swojego, jeszcze
nienarodzonego dziecka, cholernie bał się, że po tym teatrzyku, który odstawił
kilka godzin temu, ona nie będzie miała ochoty z nim rozmawiać.

- Ula. – Wyszeptał niemal niesłyszalnie, a po jej policzku
spłynęła niesforna łza. Zobaczywszy ją poczuł ukucie w sercu, bo wiedział, że
to przez niego. Ulka była w ciąży i powinien się nią opiekować, a nie fundować
jej dodatkowe stresy . – Przepraszam. – Powiedział szeptem. Poczuł impuls i nie zastanawiając się czy go
odepchnie, przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Ku jego uciesze, nie
odepchnęła go, a wtuliła się mocniej. Chłonął jej zapach i ciepło jak gąbka.
Gdy tak stał i trzymał ją w ramionach, zastanawiał się co chciał osiągnąć swoim
zachowaniem. Nic logicznego nie przychodziło mu do głowy. Jedynie, jego
wcześniejsza rekcja mogła prowadzić do rozpadu ich romansu? No tak, nawet nie
zaczęli być oficjalnie razem. Jego rozmyślania przerwała Ula, która zaczęła
całować go w usta, nie zastanawiając się, zaczął odwzajemniać pieszczoty z
równie wielką żarliwością. Jego dłonie zaczęły błądzić po jej ciele, wzbudzając
w niej pożądanie. Całował ją po żuchwie, brodzie, schodząc coraz niżej, gdy
całował ją w szyję, zsunął jej ramiączko koszuli nocnej. Odepchnęła go
delikatnie.

- Marek. – Powiedziała miękko, spojrzał na nią nieobecnym
wzorkiem, a w jego oczach dostrzegła zawód, uśmiechnęła się delikatnie. – Chyba
nie będziemy kochać się w drzwiach? – Uśmiechnęła się do niego szeroko. –
Chodźmy do mojego pokoju.

Gdy po cichu przemknęli się do pokoiku Cieplakówny, Marek
nie mógł, a nawet nie chciał nad sobą panować i najzwyczajniej w świecie,
rzucił się na dziewczynę. Całował zachłannie jej usta, szyję, ramiona i piersi.
Szybko zrzucił z niej koszulę i delikatnie ułożył ją na tapczanie. Jego usta
wyznaczały nowe szlaki. Pozbywszy się ubrań, delikatnie naparł na Ulę. Wydała
jęk, który skutecznie stłumił pocałunkiem. Wykonywał kolejne pchnięcia, nie
odrywając się od jej ust. Jęczał wprost w jego usta, co miło łechtało jego ego,
każdy mężczyzna chciałby uciszać swoją partnerkę w sypialni. Tej nocy jeszcze
długo udowadniali sobie miłość i oddanie. 

Gdy nastał ranek, Józef Cieplak zarzucił na plecy szlafrok,
powędrował do kuchni, aby wstawić wodę na herbatę i przygotować śniadanie dla
rodziny. Wpadł na pomysł, że zrobi kakao, postanowił zapytać Ulę, czy też ma na
nie ochotę. Nie pukając otworzył drzwi do sypialni najstarszej Cieplakówny,
pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to były męskie bokserki, wiszące na klamce,
omiótł spojrzeniem pomieszczenie, w którym porozrzucane były ubrania, jego
wzrok zatrzymał się na łóżku. Zobaczył swoją córkę wtuloną w ramiona
Dobrzańskiego. Nie bardzo podobało mu się, że jego najstarsze dziecko sypia z
mężczyzną, z którym nie ma ślubu. Nie chciał się w trącać w jej związek, bo
wiedział, że co mieli zrobić, to już zrobili. W głębi duszy cieszył się, że
Ulka nie będzie samotna matką, że jej dziecko będzie wychowywało się z ojcem, a
ona będzie miała w nim wsparcie. Nie chciał im przeszkadzać, więc zamknął drzwi
i wrócił do kuchni. Po chwili obudził się Dobrzański i przyjrzał się kobiecie
leżącej w jego ramionach. Jej twarz była lekko zaróżowiona, a usta wykrzywione
miała w delikatnym uśmiechu. Nie mógł
się powstrzymać i zaczął najpierw delikatnie, a później coraz intensywniej
pieścić jej usta.

- Możesz mnie tak budzić codziennie. – Uśmiechnęła się promiennie.

- Z największą przyjemnością. - Odwzajemnił uśmiech.

- Chyba musimy wstawać na śniadanie.

- Ulka – jęknął – jeszcze pięć minut.

- No dobrze, to ty sobie poleż, a ja idę się ogarnąć do
łazienki. – Chciała już wstawać, ale Dobrzański skutecznie jej to uniemożliwił
zamykając ją w żelaznym objęciu. – Marek – jęknęła.

- Nie chcę być sam, proszę poleż ze mną chwilkę, chcę się
tobą nacieszyć. – Zrobił błagalną minę, której nie potrafiła się oprzeć. Ich
pięć minut przeciągnęło się do pół godziny, gdy weszli do kuchni, cała rodzina
Cieplaków, zajadała się już śniadaniem. Obecność Marka zaskoczyła trochę Beatkę
i Jaśka.

- To pan Marek spał dzisiaj z Ulcią? – Zapytała zaciekawiona
dziewczynka.

- Betti, pracowaliśmy dzisiaj długo i usnęliśmy nad
papierami. – Skłamała.

- Musieliście bardzo ciężko pracować. – Zasugerował Jasiek,
a Urszula zgromiła go wzrokiem.

Po śniadaniu, wszyscy
poszli na spacer po okolicy. Marek co chwilę dotykał brzucha swojej ukochanej i
uśmiechał się do niej czarująco. Nie spodziewała się, że ta ciąża sprawi mu
tyle radości. Prędzej spodziewała by się z jego strony żalu i pretensji, albo
nawet wyrzutów. Bardzo ją zaskoczył, pozytywnie zaskoczył. Podczas spaceru
wszystkie napotkane dziewczyny, rozbierały go wzrokiem, nie mogły od niego
oderwać wzroku. Te rozmarzone spojrzenia w stosunku do ojca jej dziecka, bardzo
ją denerwowały, jedynie pocieszał ją fakt, że Marek nie zwracał na nie uwagi,
całą swoją uwagę poświęcał jej. Nie
mniej jednak, stwierdziła że musi się zmienić Dla niego, ale przede wszystkim
dla siebie. Nie chce wyglądać już jak uboga krewna, bogatego Dobrzańskiego.
Wróciwszy do domu od razu chwyciła telefon i wybrała numer do Natalii, swojej
przyjaciółki. Znały się z liceum, spotykały się regularnie, co dwa tygodnie na
plotach.

 Natalia była piękną
blondynką i bardzo interesowała się modą. Wiedziała, że przyjaciółka jej chętnie
pomoże. Dwie godziny później spotkały się w parku, nieopodal centrum
handlowego. Markowi powiedziała, że musi się pilnie spotkać z koleżanką, a on
został z jej rodziną w Rysiowie. Nie pierwszy ogień poszedł optyk. Ula ciężkie oprawki
zamieniła na soczewki kontaktowe. Kolejnym punktem dnia był fryzjer. Na włosy
nałożył farbę w kolorze ciepłego, karmelowego brązu, a następnie delikatnie je
skrócił. Na koniec zostały zakupy, Natalia nie ominęła żadnego sklepu.
Wymieniły całą garderobę Cieplakówny, począwszy na szpilkach i seksownej
bieliźnie, a kończąc na sukniach i kardiganach. Najstarsza córka Cieplaka była bardzo zadowolona z końcowego efektu, nie spodziewała się, że może wyglądać tak pięknie.

W tym czasie, gdy Ula szalała z Natalią po Warszawie, Józef
chciał porozmawiać z Markiem.

- Panie Marku, możemy porozmawiać? – Zapytał.

- Oczywiście, ale proszę mówić mi po imieniu. – Uśmiechnął się
nerwowo do Cieplaka, obawiał się tej rozmowy…

Rano obudził się pierwszy.
Zobaczył ją nagą okrytą fioletową, satynową pościelą. Miała porozrzucane włosy
i rozchylone wargi, a policzki zdobił delikatny rumieniec. Przypomniał sobie
ich pierwszą wspólną noc w SPA. Wtedy była nieśmiała, ale żarliwie poddawała
się pieszczotom. Teraz zupełnie jej nie poznawał. Jej nieśmiałość i wrodzona
wstydliwość gdzieś znikły. W łóżku stała się namiętną i zniewalającą kocicą.
Nie poznawał jej, chociaż ta zmiana bardzo mu si
Brunetka masturbuje się palcami
Gładkie stópki
Pieprzy mamuśkę dziewczyny przed studniówką

Report Page