Przerwa z Paulinką

Przerwa z Paulinką




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Przerwa z Paulinką




Ten artykuł opisuje zagadnienie koszykarskie zgodne z normami FIBA .Zasady w ligach NBA , NCAA lub innych mogą różnić się od tutaj przedstawionych.


Trener prezentujący taktykę członkom drużyny podczas przerwy meczu.


Przerwa meczu zakończy się, gdy zawodnik otrzyma piłkę do wprowadzenia.


Cover photo is available under CC BY-SA 3.0 license.
Cover photo is available under CC BY-SA 3.0 license.
Credit:
Andrzej Romański ( see original file ).

Give good old Wikipedia a great new look:

This article was just edited, click to reload


Oh no, there's been an error
Please help us solve this error by emailing us at support@wikiwand.com
Let us know what you've done that caused this error, what browser you're using, and whether you have any special extensions/add-ons installed.
Thank you!

You can help our automatic cover photo selection by reporting an unsuitable photo.
Your input will affect cover photo selection, along with input from other users.

Przerwa meczu – w koszykówce następuje w następujących sytuacjach:

Przerwy meczu nie należy mylić z 1-minutową [6] przerwą na żądanie , ponieważ przerwa na żądanie jest przerwą w grze , a nie przerwą meczu [7] .

Przerwa w okresie 20 minut poprzedzających planowaną godzinę rozpoczęcia meczu rozpoczyna się dokładnie 20 minut przed planowaną godziną rozpoczęcia meczu [8] . Jednocześnie 20 minut przed planowanym rozpoczęciem meczu rozpoczyna się związek sędziów z meczem [9] .

Przerwa ta kończy się, w momencie w którym piłka opuszcza rękę sędziego podczas rzutu sędziowskiego rozpoczynającego mecz koszykówki [10] .

Pozostałe przerwy rozpoczynają się w momencie rozbrzmienia sygnału zegara czasu gry kończącego daną kwartę lub dogrywkę [8] .

Przerwy te kończą się, w momencie w którym piłka zostaje oddana do dyspozycji zawodnika , który ma wprowadzić piłkę z autu , co rozpoczyna daną część meczu [10] .

Would you like to suggest this photo as the cover photo for this article?
Your input will affect cover photo selection, along with input from other users.

This browser is not supported by Wikiwand :( Wikiwand requires a browser with modern capabilities in order to provide you with the best reading experience. Please download and use one of the following browsers:
An extension you use may be preventing Wikiwand articles from loading properly.
If you're using HTTPS Everywhere or you're unable to access any article on Wikiwand, please consider switching to HTTPS (http s ://www.wikiwand.com).
An extension you use may be preventing Wikiwand articles from loading properly.
If you are using an Ad-Blocker , it might have mistakenly blocked our content.
You will need to temporarily disable your Ad-blocker to view this page.

You can help our automatic cover photo selection by reporting an unsuitable photo.
Your input will affect cover photo selection, along with input from other users.





W ŻYCIU ISTNIEJĄ BOWIEM RZECZY O KTÓRE WARTO WALCZYĆ DO SAMEGO KOŃCA. P. COELHO


I to tyle, diagnoza potwierdza to co my wiedzieliśmy od dawna. W końcu to nasze dziecko, spędzamy z nią każdą wolną chwilę poza przedszkolem, borykamy się typowymi dla autyzmu problemami. Wciąż najgorzej jest z emocjami, reakcja Paulinki jest często nazbyt impulsywna, nieadekwatnie do sytuacji. No ale co dla nas mało ważne dla niej może być całym światem, ma ponad 50 aut i gdy zabraknie choćby jednego najmniejszego przekopie cały dom, będzie szukać pod kanapami aż je odnajdzie... Co dziennie z innym jedzie do przedszkola, dają jej poczucie bezpieczeństwa kiedy w PKS-ie trzyma je kurczowo w rączce. Moglibyśmy elaboraty pisać a i tak problemy nie znikną...

Skończyło się nam nasze 5-letnie orzeczenie o niepełnosprawności, mamy już następne;)

W tym roku z 1% podatku na subkonto Paulinki w Fundacji wpłynęło przeszło 4 tyś zł. Wszystkim, którzy pamiętali i pomagali w rozprowadzaniu kalendarzyków serdecznie dziękujemy. Mamy z czego dalej diagnozować Paulinkę, co się uda zrobimy na NFZ a co robimy prywatnie to też zrealizujemy. Za chwilę ta karuzela znów zacznie się kręcić i choćbyśmy tego nie chcieli, zmuszeni jesteśmy prosić o dalszą pomoc. Jak zwykle kalendarzyki wyślę, każdemu kto zechce rozdać je wśród znajomych, współpracowników. Za to wiem, że Paulinka nie zmarnuje żadnej szansy, by wykorzystać tę pomoc na poprawę swojego funkcjonowania. Tak bardzo chce być jak "inne" dzieci...

Kończę tekstem piosenki, którą pokochałam dzisiaj...

Oberschlesien "Jadymy durch" (fajna śląska kapela)

Musimy kupić gumki podtrzymujące stopy na pedałach bo Paulince się ześlizgują, siły takiej w nóżkach nie ma i docisk słaby ale jak pojechała po asfalcie z górki to załapała o co chodzi z kręceniem więc jest dobrze :) Podobno zaliczyła jedną wywrotkę ale się nie zraziła ;) Jak tylko przestanie u nas wiać to będziemy dalej trenować.

Święta były zwariowane, bo jak mój tata już załadował samochód i przyjechał to nie mogło być inaczej. Dlatego Wielki Piątek panowie spędzili w stodole tnąc drzewo i montując drugą większą krajzegę, bo poprzednia była za niska dla wysokiego Jacka. Tata zrobił mu drugą a małą zabrał z powrotem do siebie. My z mamą oczywiście piekłyśmy ciasta, kucharzyłyśmy tak, że nie było czasu na to, żeby przysiąść na chwilę. W Wielką Sobotę mój wujek i ciocia przywieźli Paulince ukochanego wujeczka a potem podwieźli nas do kościoła z koszyczkami. Niunia szczęśliwa bo nakładła do swojego czekoladowych jajeczek, zajączków i oczywiście całą resztę w mniejszej ilości i z dumą go niosła. Jak wróciłyśmy to szykował się już tort i odpaliliśmy świeczki. Paulinka policzyła, że jest ich pięć i już wie ile ma latek ;) Tort był w tym roku z motywem morza i farbował nam buzie na niebiesko :)

Panowie musieli posiedzieć przy stole bo śnieżyca nadeszła a potem wyszli na podwórko i posadzili mi 11 drzewek owocowych... Zrobiło się cieplutko słonecznie więc też wyszłam i posadziłam jeszcze wierzbę z kolorowymi listkami i pnącą różę, którą mama mi dokupiła. Na wsadzenie czekają jeszcze 2 krzaczki borówek ale zaplanowałam większą borówkową podniesioną rabatę więc czekam na dowóz torfu i obrzeża i dopiero zacznę sadzić. W każdym razie było pracowicie i dopiero w sobotę wieczorem zasiedliśmy do kolacji i tak naprawdę na spokojnie zjedliśmy. A w poniedziałek po obiedzie dziadkowie i wujek zaczęli się pakować i wtedy Paulinka pierwszy raz w życiu zaczęła płakać z powodu ich wyjazdu. Zapytałam czy jest smutna, powiedziała, że tak i mocno mnie ścisnęła za szyję. Nawet pani ze sklepiku powiedziała, że jak Paulinka przyszła z tatą po soczek to taka smutna była, uśmiechnęła się do niej na przymus... Tyle czasu trzeba było czekać na to, żeby okazała swoje uczucia, żeby o nich nam powiedziała... Dziś mnie już pytała kiedy są następne święta ;) 

Poza tym u nas każdy dzień pędzi jak szalony, dużo pracy w ogrodzie, przy wysiewaniu nasion, zakładaniu warzywnika, a ja jeszcze nasiona bylin sobie dokupiłam, bo nie byłabym sobą gdyby w moim ogródku nie było ostróżek, floksów i łubinu... Malwy wysiane na rozsadę. Bo to wiejski ogródek to i typowe dla niego byliny będą rosły i cieszyły oko. 

A Paulinka przy okazji prac podwórkowych zażyczyła sobie kosiarkę i taczkę... 

Jutro urodziny, 11,50 to godzina, której nigdy nie zapomnę tak samo jak kolejnych 92 dni spędzonych w szpitalu... Słów lekarzy, modlitw rodziny i obcych ludzi, w tym zakonu Sióstr Nazaretanek z Warszawy... Czekania na cud. 

Dla mnie cud się stał nawet jeśli nie jest taki idealny to jest nasz własny, osobisty cud posiadania dziecka tak doskonałego w całej swojej niedoskonałości.

I jeszcze mówi "kocham cię mamo/tato/babciu/wujku". I ma swoje małe marzenia...





Aukcje charytatywne dla Franka - możesz pomóc!


Motyw Znak wodny. Obsługiwane przez usługę Blogger .

Marzenie Paulinki-prawdopodobnie spełni się na 6 urodziny :)

- Idź uczyć się poezji gdzieś indziej - warknęłam nie odrywając wzroku od planu bitwy pod Wiedniem. Nie usłyszałam jak chłopak odchodził i szczerze miałam to w nosie. To był mój zakątek, większość ludzi w szkole doskonale to wiedziała. I chociaż nie uznawali mnie za groźną ani niebezpieczną, woleli trzymać się ode mnie z daleka. Przesiedziałam tam całą lekcję i większą cześć przerwy. Wychodząc z łazienki wpadłam na trzech kłócących się chłopaków. Akurat ta łazienka, którą wybrałam była rzadko używana. Znajdowała się na jakimś strasznym zadupiu szkoły, między nigdy nie używanymi salami. Chodziłam do niej zawsze, nawet z drugiego końca szkoły, gdyż oszczędzało mi to stanie w długich kolejkach w każdej innej. Dziewczyny zawsze robiły w nich sztuczny tłok. Zamiast zrobić swoje i wyjść, poprawiały makijaż, gadały, czekały jedna na drugą, jakby nie mogły tego zrobić na szkolnym korytarzu.
- Z drogi - warknęłam. Dopiero po chwili zauważyłam, że wśród kłócących się kolesi był Karol. Przyjrzałam się poważnie dwóch jego oponentom. Obaj byli wysokimi, właściwie gigantycznymi facetami, prawdopodobnie o wymiarach 2 na 2. 2 metry w górę plus wielkie mięśnie. Musiałam zadrzeć głowę wysoko do góry by spojrzeć im w twarz. Byli do siebie podobni, chociaż od razu wychwyciłam różnicę. Jeden z nich miał ciemne, właściwie czarne włosy, zielone oczy, prosty nos i dość szerokie usta. Nosił kilkudniowy zarost, koszulę w paski w kolorze niebieskim i czarne jeansy. Na rękach błyszczał mu gigantyczny zegarek i srebrny łańcuch. Pozer. Drugi wyglądał mniej groźnie. Miał ciemnobrązowe włosy, zielone oczy, zadarty nos i lekko wklęsłe policzki. Nie miał zarostu, włosy sięgały mu do ramion, a jego ciało okrywał luźny t-shirt i niebieskie jeansy. Bez bransolet i łańcuchów. Obaj byli bardzo przystojni, ale jakoś nic nie przeskoczyło mi w żołądku na ich widok. Karol rzucił mi spanikowane spojrzenie. Stanęłam obok niego. - To oni, tak? Miałam na myśli jego kuzynów. Karol z rezygnacją pokiwał głową. - Nie miałeś racji. Ja na pewno nie wpadnę. Karol uśmiechnął się nerwowo. - Zawsze byłaś silniejsza psychicznie od innych dziewczyn. - Co się dzieje? - Problemy rodzinne. - Mogę pomóc. Mam wprawę. - Dzięki, ale musimy iść na lekcję. Zostawmy ich samych sobie. Uśmiechnęłam się do niego i nie dając mu czas na żegnanie się z kuzynami, popchnęłam w kierunku zatłoczonego korytarza. Gdy oddaliliśmy się od nich zapytałam. - Co oni tutaj robią? Dlaczego się kłóciliście? I nie patrz na mnie tak jakbym była Martą i uwierzyła w Twoje pierwsze lepsze kłamstwo. Karol westchnął. - Oni po prostu chcą mnie przekonać do zmiany całego mojego życia. - Co jest złego w Twoim życiu? Karol stanął i mnie mocno uścisnął. - Dzięki, Kam. Za wszystko. Oddałam mu uścisk, chociaż wiedziałam, że skończy się w najlepszym wypadku tylko na plotkach. Po chwili znowu zmierzaliśmy do klasy. - I trzymaj ich z dala od Marty - powiedziałam w klasie, gdy zajęliśmy swoje miejsca. Karol westchnął ponuro.- Poleci za którymś, prawda? Pokiwałam potakująco głową. - Byłoby dużo łatwiej gdybym był gejem.
Z historii mieliśmy niezapowiedzianą kartkówkę. Nie była trudna i cieszyłam się, że intuicja podpowiedziała mi wcześniej bym przejrzała notatki. Marta została po lekcjach przygotowując się do jakiegoś przedstawienia. Jej ostatnia pasja: aktorstwo. Wiedziałam, że zaraz jej przejdzie, ale dopóki chodziła na próby nie umawiała się z durnymi facetami, więc nie dokuczałam jej w tym temacie specjalnie. Karol potrzebował pogadać więc zaprosiłam go do nas. Po drodze zgarnęliśmy chińczyka.Usiedliśmy w salonie i spojrzałam na niego wyczekująco.
- To w szkole to byli Yes i Syriusz. - Yes? - Właściwie William, ale nikt tak do niego nie mówi - Karol westchnął. - Tak na prawdę tylko Yes jest moim kuzynem, a Syriusz to jego kumpel z programu. - Jakiego programu? - Jak byli w moim wieku zgłosili się do tzw. Fabryki Skautów. Wiem, że nazwa jest zabawna, ale sprawa wygląda dużo poważniej. W Fabryce Skautów od kilkunastu wieków przeprowadzają udane eksperymenty stworzenia super żołnierza. Nie wiem dokładnie na czym to polega, ale jestem pewien, że chodzi o zmianę kodu genetycznego na żyjącym organizmie. Mój ojciec był takim żołnierzem. W mojej rodzinie to jakby tradycja rodzinna. Yes poszedł za jego przykładem. Teraz powinna przyjść kolej na mnie. - Chcesz powiedzieć, że ktoś tworzy jakąś super armię? Zupełnie jakbyśmy byli w filmie klasy B? Nie mogłam w to uwierzyć. - Właściwie to nie jest armia i wiem, że w to trudno uwierzyć. Ale widziałaś ich. Podobni są do siebie, prawda. Mają te same cechy fizyczne, no nie wszystkie. Widziałaś ich oczy? Żaden człowiek na świecie, normalny człowiek, nigdy nie będzie miał oczu w taki kolorze. To ich znak rozpoznawczy. - Wiesz, że to co gadasz brzmi co najmniej dziwnie? - Wiem. Ale musisz mi uwierzyć. - Okej - podniosłam ręce do góry - Każdego innego posądziłabym o chorą psychikę i odesłała do zakładu dla umysłowo chorych, ale Ciebie nigdy nie widziałam w takim stanie. - Przerażają mnie. Syriusz chce żebym się zmienił i wsparł jego małą armię. - Armię? - Tak. Zaplątali się w jakąś wojnę, której nie potrafią wygrać. Wojnę między takimi jak oni. Przyjechali tutaj by się ukryć. I przy okazji mnie zwerbować. Warknęłam ze złością. - Wyrzuć ich. - Nie mogę. Wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju. - Możesz kilkanaście dni przekimać u nas. Karol spojrzał na mnie ze zdumieniem. - A Marta? - Powiemy że masz remont, albo przechodzisz okres buntu. - Oni tutaj przyjdą. - Nie wiedzą, gdzie mieszkam, prawda? Z resztą radziłam sobie z moim ojcem, z nimi też dam sobie radę. Karol spojrzał na mnie poważnym spojrzeniem, którego nigdy wcześniej u niego nie widziałam. - Dzięki Kamil, ale nie tym razem. Poradzę sobie z nimi sam. Nie mam zamiaru narażać ani Ciebie ani Marty. Westchnęłam. Nie miałam zamiaru nalegać. Drzwi do naszego domu były zawsze dla niego otwarte. - Wiesz, że możesz na mnie liczyć. - Wiem. I dlatego zrobię wszystko by Cię w nic tragicznego nie wplątać. Siedzieliśmy w milczeniu jeszcze kilkanaście godzin. Marta napisała smsa, że wróci później, bo wyszła z Justyną na małe przed imprezowe zakupy. Koło 20, ktoś zapukał do drzwi. Wstałam czekając na kolejną awanturę ze strony ojca. O tej porze nie spodziewałam się nikogo innego. Ku mojemu zaskoczeniu za drzwiami stali Yes i Syriusz. Czyli jednak wiedzieli gdzie mieszkam. Podobnie jak z ojcem nie miałam zamiaru ich wpuszczać do środka. - Słucham? Powiedziałam głośno i wyraźnie przez zamknięte drzwi. - Przyszliśmy do Karola. - Karol tutaj nie mieszka. Za drzwiami rozległo się głośne warknięcie. Spojrzałam przez jupiter, Yes trzymał swoją rękę na ramieniu Syriusza. Wyraźnie próbował go uspokoić. - Wiemy, że tu nie mieszka, ale doskonale wiemy, że jest w środku.Nie miałam zamiaru udawać, że nie jest. Z całą pewnością śledzili go. - Jasne, że jest, ale nie może do Was podejść. Uprawialiśmy dziki seks i Karol zasnął zmęczony. Po drugiej stronie zapadła cisza. Niestety krótkotrwała.- Kłamiesz. - Chcesz zużytą prezerwatywę na dowód? Znowu warknięcie. Po chwili odezwał się Yes. - Kamilo wiem, że się o niego martwisz, ale z naszej strony nic mu nie grozi. Z ich strony. Zatem była jeszcze co najmniej jedna bardziej niebezpieczna. Karol stanął obok mnie. Nie wyglądał ani na przerażonego ani zaskoczonego ich obecnością. - W takim razie odejdźcie w pokoju - rzuciłam, uśmiechając się złośliwie pod nosem. Coś uderzyło w drzwi, które zatrzeszczały niebezpiecznie. - Syriusz! - Wyłaś idioto, próbujemy ratować Twoją nędzną skórę! Karol westchnął z rezygnacją i rzucił mi poważne spojrzenie. - Wpuść ich do środka. - Zwariowałeś?! A co jak nas zaatakują? A jeżeli przyjdzie Marta? Karol wyjął telefon, przez kilka chwil stukał coś na klawiaturze.Drzwi zatrzeszczały jeszcze raz. Po chwili Karol dostał odpowiedź. Uśmiechnął się ponuro. - Justyna planuje przenocować Martę. Krecia robota, Karol zawsze wiedział co się dzieje, czasami nawet lepiej od Marty. - Jesteś tego absolutnie pewien? - Nie, ale nie mamy wyjścia. Ze zniechęceniem otworzyłam im drzwi. Syriusz wyglądał na mocno wściekłego, Yes na zrezygnowanego. Odsunęłam się od drzwi robiąc im miejsce.nie wahali się nawet przez chwilę, weszli za sobą dokładnie zamykając drzwi. Karol stanął przede mną. - Nie musisz jej przed nami bronić - powiedział Yes, przyglądając mi się uważnie. - Nie jestem tego pewien.Syriusz znowu prychnął. Karol wskazał im wejście do mojego salonu. Weszliśmy do niego w czwórkę. Z rezygnacją usiadłam na bujanym fotelu. Chciałam, żeby ten długi i męczący dzień się skończył. Yes i Syriusz zajęli kanapę, Karol krzesło. Prychnęłam. Brakowało jeszcze piwa i głośnej muzyki by wszystko wyglądało jak przyjacielska impreza. - Powiedziałeś jej? - warknął po długiej chwili milczenia, Syriusz. Karol pokiwał potakująco głową. - Oszalałeś? William nie potrzebuje już więcej potencjalnych celów! - Nie powiedziałem jej nic o Williamie. Rozmawialiśmy o was i o tym, że nie zostanę taki jak Wy ani nie wezmę udziału w żadnej Waszej wojnie. - William wie o Tobie i Twojej rodzinie. Myślisz, że gdzie przyjdzie jeżeli będzie chciał odegrać się na Yesie? Karol walnął pięścią w fotel. - Ty nabroiłeś, Ty sprzątaj! Ja chcę mieć normalne, nudne życie, rozumiesz? A Wy macie się trzymać od niego z daleka. Nie wiem jak to zrobicie i gówno mnie to obchodzi.Uśmiechnęłam się.Karol był silny, wiedział jak sobie z nimi radzić.- William... - To Twój problem. Yes pochylił się do przodu. - Nie damy rady zapewnić Ci bezpieczeństwa bez Twojej pomocy. - To jest Wasz obowiązek. - Na razie William nie wie, że tutaj jesteśmy. Będziemy się ukrywać. Czy możesz zaakceptować chociaż tyle? - Matka dała Wam miejsce do spania. Możecie zostać ile chcecie, ale nie oznacza to, że będziemy przyjaciółmi. - Nie wtrącajcie się w nasze życie - rzuciłam. Spojrzeli na mnie. - Mówię poważnie. Nie wiem w co i po co gracie, ale mnie i Martę macie zostawić w świętym spokoju. - Nie będziesz mi mówiła co mam robić - warknął Syriusz. - Syriusz... - Jasne. Postaw na linii ognia mięso armatnie w postaci niewinnych kobiet. Co tam - warknęłam z sarkazmem - Przecież tak postępują duzi i źli, prawda? - Kamilo, my nie jesteśmy Ci źli - powiedział Yes, uśmiechając się łagodnie. Był przystojny, ale myśląc o bezpieczeństwie Marty nie myślałam o niczym innym. - Nie obchodzi mnie to. Dzisiaj jesteście pierwszy i ostatni raz w naszym domu. Nie chcę być wplątana w żadne rozgrywki. - Przyjechaliśmy tutaj by ich uniknąć. - Jasne. Chcesz mi powiedzieć, że jesteś pewien, że absolutnie nikt nigdy Was tutaj nie znajdzie? Yes pokiwał przecząco głową. - Właśnie - rzucił Karol - A teraz zostawcie nas w spokoju. Kamil i ja mamy pracę domową do odrobienia. - Praca domowa - prychnął Syriusz. - Normalne, nudne życie Syriuszu - Karol wstał i wskazał im drogę do drzwi.
- To było dziwne - powiedziałam, gdy wrócił. - Tak to zazwyczaj wygląda z Syriuszem. Nie znosi słowa sprzeciwu. - Myślisz, że dadzą Ci spokój? - Nie wiem. Mam nadzieję.
Do piątku nie mieliśmy do czynienia z kuzynami Karola. Można powiedzieć, że wszystko wróciło do normy. Karol i ja nie rozmawialiśmy dużo na ten temat. Odkryłam jego zupełnie inną stronę i musiałam się przekonać żeby jej zaufać. Nie trwało to długo. Karol nadal był Karolem, zakochanym w mojej siostrze, moim najlepszym przyjacielem. Na imprezę do Justyny poszliśmy we trójkę. Założyłam krótką czarną sukienkę i kozaki. Lekki makijaż, rozpuszczone włosy. Czułam się dobrze. Marta wyglądała jak gwiazda na czerwonym dywanie, czyli standard. U Justyny był tłum ludzi. Wielu z naszej szkoły i klasy, ale też kilkanaście zupełnie nowych. Wśród nich byli Yes i Syriusz. Warknęłam ze złością, gdy tylko spoczął na nich wzrok Marty. - Kam widzisz? Nigdy wcześniej nie widziałam tak przystojnych facetów i to akurat dwóch - piszczała mi do ucha. Policzyłam do dziesięciu. - Marta opanuj się. Oni są starsi i widzisz, że latają wokół nich wszystkie dziewczyny na sali. Znowu chcesz żeby któryś z nich złamał Ci serce? Marta spojrzała na
Szybki numerem przed ślubem
Ciotka Ania rozkraczona przed kamerką
Ruda dominuje w duecie z brunetką

Report Page