Pragnienia blondynek

Pragnienia blondynek




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Pragnienia blondynek

W szpitalu kolejowym wracali do zdrowia lub umierali pracownicy PKP. Barwny korowód poturbowanych
w życiowych zawieruchach i wypadkach losowych nieszczęśników. Kolejarze, konduktorzy, robotnicy...
na przykład Piotruś-bileter, rachityczny, błękitnooki blondynek o bladej skórze i sinawych ustach-niedoszły komandos
z nieoperacyjną wrodzoną wadą serca. Mdlał regularnie w łącznikach między wagonami. Reginka-bufetowa z Warsu, bardzo bujna z obfitym biustem, co dzień rano rysowała sobie starannie czarną kredką zalotny pieprzyk na prawym policzku. Uwielbiała tango, w szpitalu leczyła wieczne zapalenie żył głębokich i żylaki. Boguś-maszynista, krzepki, rumiany, po robocie lubił kufelek piwka wypić dla towarzystwa i samotnie. Żona umarła Mu na raka, a On ze zgryzoty dostał wylewu i prawostronnego paraliżu. Ruda Kazia-kasjerka, sucha i pochylona, z zastygłymi w wiecznym zdziwieniu brwiami i załzawionymi zielonymi oczami. Podobno zakochana bez pamięci w księdzu. W żaden sposób nie mogła wyleczyć paskudnej egzemy na obu rękach. Stefan i Józek, bracia, robotnicy kolejowi, niegdyś gwiazdy dyskotek, zaspali w robocie i nie zdążyli wyhamować drezyny, obaj po amputacji nóg powyżej kolan... Dobrze było tu pacjentom, duże okna, drzewa zielone wokół, dobre obiady wydawane co dzień z wielkich metalowych garów. W świetlicy piłkarzyki i telewizor- jak w sanatorium. Żal było wychodzić. 

A jednak ostatni pacjenci odeszli w 2005 roku. Jeszcze nie zdążył ulotnić się zapach perfum Reginki, a na korytarzu pozostał brudny talerz, kiedy zjawił się tam Ignacy ze swoim szpitalem i wypełnił przestrzeń sztalugami, płótnami, farbami, milionem, drobnych i większych przedmiotów, okaleczonych figur, gazet i zdjęć. Na parapecie stanęła w bieli i błękitnym welonie Maryja, poważna, spokojna i skupiona. Była tu u siebie. Opodal na szybie okiennej skłonił umęczoną głowę Chrystus, a pomiędzy Nimi „Igła” i „Orzeł”. W pracowni Ignacego panowała wolność, ale nie relatywizm, prawda odzyskiwała moc, dobro było dobrem, a zło złem. Martwi ożywali a żywi, nie żyjący naprawdę pojawiali się w błękitach... Tutaj lekceważeni, zapomniani, wyszydzani, odesłani w nieistnienie wracali do życia, opatrywali rany, wygładzali mundury, odzyskiwali godność i patrzyli z płócien. „Chcieli nas zakopać. Nie wiedzieli, że jesteśmy ziarnem

Na wystawie w genewskiej galerii Skopia, wśród 11 płócien abstrakcyjnych zawisł jeden figuratywny - obraz Świętej Faustyny. Pewna austriacka profesor sztuki, wykładająca w Brukseli, zafrapowana skomentowała ten fakt:

„Nie ma się czemu dziwić, przecież On jest z Polski”.

Ignacy Czwartos - malarz - lekarz dusz.
Moja maleńka... pamiętam, kiedy wreszcie wypuszczono mnie ze szpitala marzyłam o tym, by iść na Twój grób. Pochowano Cię przecież beze mnie. 
Tato niósł w ramionach małą białą trumienkę.
A zatem w chmurny, listopadowy dzień pierwszy raz zobaczyłam krzyż i białą, metalową tabliczkę z wypisanym Twoim imieniem - córeczki, której nigdy nie miałam tulić. Osunęłam się wtedy na ziemię i długo płakałam...

Środa. Ciepłe kwietniowe popołudnie.
Idę nieśpiesznie unosząc twarz ku słońcu. Jest naprawdę
pięknie. Prześwietlona światłem wchodzę do kościoła
i od razu
zanurzam się w aksamitny półmrok. Od bocznej nawy po lewej stronie
niesie się szmer jakby szemrzącego strumyka. Przy ołtarzu Matki
Boskiej Wspomożycielki Wiernych zgromadziło się już kilkanaście
osób. Cicho i powoli odmawiają różaniec. Klękam i włączam się
do tej wspólnej modlitwy. Po chwili dołącza do nas kapłan i
rozpoczyna Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy...”O
Matko, nie liczę na moje zasługi, ani na moje dobre uczynki, ale
tylko na nieskończone zasługi Pana Jezusa i na Twoją niezrównaną
miłość macierzyńską...” To pokorne wołanie unosi się ku
miodowo-złocistym belkom sklepienia, ku białej gołębicy w
błękitnym witrażu w szczycie dachu i ulatują dalej, na zewnątrz,
ku górze...

Nagle ciężkie metalowe drzwi kościoła zatrzaskują się z hukiem. Do wnętrza świątyni głośno szurając wchodzi kobieta. Ma bardzo zniszczoną twarz, widocznego siniaka nad lewym okiem i rozczochrane jasne lub rude włosy, które obwiązała szmatą. Ogromne, brudne i powyciągane męskie spodnie przewiązała kawałkiem czerwonego sznurka. Towarzyszy Jej mężczyzna, bezzębny, choć widocznie młodszy, ubrany w dziurawy niebieski, drelichowy kombinezon z ogromną, żółtą plamą w kroku. Stanąwszy w progu zerwał z głowy spłowiałą bejsbolówkę ze złamanym daszkiem i wciągnął za sobą do wnętrza skrzypiący, zdezelowany dziecięcy wózek, na którym chybotał niebezpiecznie stary, lampowy telewizor. 



Nim oboje zbliżyli się do nas wyprzedził Ich smród. Zawiesisty, okropny odór niemytych od miesięcy ciał, moczu, skwaśniałego alkoholu i rozpaczy. Mimowolnie wstrzymuję oddech i rozglądam się wokół. Widzę zniesmaczone, zdegustowane i zawstydzone twarze… i całkiem puste spojrzenia, zupełnie bez wyrazu...

Kobieta parokrotnie próbuje bełkotliwie coś powiedzieć, ale Jej towarzysz ucisza Ją za każdym razem zasłaniając usta dłonią. W końcu Ona, odpychając Go wykrzykuje z rozpaczą:

- Proszę Państwa, proszę Państwa! Ja bardzo proszę, żeby Państwo pomodlili się do Pana Jezusa... 

żeby On w końcu uwolnił nas od tego alkoholizmu, bo my... nie możemy już tak dalej żyć!!!

Zapadła cisza. Cisza, która ukazała całą prawdę o nas, o mnie, o małości, uprzedzeniach, braku 

miłości... Po chwili ksiądz podjął Nowennę. Kobieta i mężczyzna głośno szurając ruszyli w kierunku wyjścia ciągnąc za sobą skrzypiący wózek z chyboczącym niepewnie starym telewizorem.

I nie wiem, kto w tym kościele naprawdę śmierdział? 


tekst: Joanna Jaczewska Sharma
obraz: Marcin Kędzierski



... Obok mnie mama z dziećmi próbuje okiełznać
wszędobylskiego synka. „Franiu, zobacz, Pan Jezus jest takim
Potężnym Królem, że samochody zatrzymały się dla Niego”...
Franek stanął na palcach wyciągnąwszy szyję, a potem
niezadowolony zaczął skakać wyżej i wyżej, żeby
przyjrzeć się Temu Królowi... Boże, daj mi głód i niecierpliwość tego Frania, niech nie mogę ustać w miejscu z pragnienia ujrzenia Ciebie, dotknięcia Ciebie, kochania Ciebie, niech skaczę i wyciągam ręce mając pewność, że tam jesteś i przygotowałeś mi miejsce...


Motyw Prosty. Obsługiwane przez usługę Blogger .


Był ubrany w swe wojskowe angielskie ubranie, zapięte agrafką pod szyją, ułożony starannie, uczesany, nawet kanty spodni były wyrównane. ...


Pod spodem znajduje się całkowita lista wszystkich wyrazów bliskoznacznych słowa pragnienie :
Lista najpopularniejszych kontekstów tematycznych dla wyrazów bliskoznacznych słowa pragnienie:
Lista słów i wyrażeń podobna do słowa pragnienie: pragnienie czegoś , pragnienie sukcesu , pragnienie zemsty .
W naszym słowniku wyrazów bliskoznacznych języka polskiego dla słowa pragnienie znajdują się łącznie 292 synonimy . Synonimy te podzielone zostały na 22 różne grupy znaczeniowe. Jeżeli znasz inne odpowiedniki znaczeniowe słowa „pragnienie” lub potrafisz określić ich inny kontekst znaczeniowy, możesz je dodać za pomocą formularza dostępnego w opcji dodaj nowy synonim .
Internetowy słownik synonimów języka polskiego online Synonim .NET © LocaHost



www.fanfiction.net needs to review the security of your connection before proceeding.

Did you know companies are using machine learning to help identify and protect against bot traffic?
Requests from malicious bots can pose as legitimate traffic. Occasionally, you may see this page while the site ensures that the connection is secure.

Performance & security by
Cloudflare


Jessica Rayne i Kendra James posuwają się zabawką
Nie bój się, wiem, jak to się robi
Konsumpcja na studniówce

Report Page