Próbuje zaliczyć ją w aucie rodziców

Próbuje zaliczyć ją w aucie rodziców




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Próbuje zaliczyć ją w aucie rodziców

Długo się zastanawiałyśmy, co napisać we wstępie.

Chyba
najlepiej będzie postawić sprawę jasno: tak, będą seksy. Tak,
pożałujecie tego. Tak, Jiro nadal płacze, tak, Josh nadal trenuje do
roli głównego antagonisty High School Musical, tak, opko nadal krąży po
orbicie eliptycznej wokół dupy.

Dlatego
w analizie znalazło się wyjątkowo dużo obrazków śmiesznych zwierząt,
ładnych mężczyzn, a także wzory chemiczne, zdjęcia przedstawiające modę
alternatywną i co najmniej jeden niesporczak.

Zapraszamy
więc do kolejnej – i ostatniej – części przygód Jiro, Co Nie Chciał Być
Prawiczkiem i Zabierał Się Do Tego Od Dupy Strony.

Odwrócili się, jak na komendę. Ich było czterech. I dwie śliczne dziewczyny.

I odwracali się ruchem idealnie zsynchronizowanym.

Gdy
zdał sobie z tego sprawę, oblał się rumieńcem. Znów chciało mu się
płakać, a najlepiej zniknąć z powierzchni ziemi. Ale obiecał… przecież
obiecał sobie i Reyowi.

— Znamy się? — spytał Josh, przegarniając włosy.


gestem, do którego przywykł tak bardzo, że wykonywał go automatycznie
za każdym razem, gdy ktoś się do niego odezwał. To było jak odruch, jak
program komputerowy, jak instrukcja wbita do głowy bezlitosną tresurą –
MUSIAŁ wyglądać perfekcyjnie w każdej sekundzie życia.

Nie
no, gdyby naprawdę miał jakąś wymyślną fryzurę, to teraz by ją tylko
sobie rozwalił. W przypadku, gdy byłaby to wymyślna fryzura zrobiona za
pomocą żelu i/lub lakieru, ręka by odbiła się od ściany z włosów…

Nie znasz się. To jest obowiązkowy punkt programu każdego przystojniaka.


Nie… — jęknął Jiro półszeptem. „Och! — myślał. — Odwagi Jiro,
przecież obiecałeś”. — Znaczy… może mnie nie pamiętasz. Ostatnio, na
stołówce…

— Ach! — Josh uderzył się w czoło otwartą dłonią i posłał uśmiech swoim towarzyszom.

Josh miał zestaw gestów na każdą okazję.


Tak… nazywam się Jiro Kiyashi — odparł. Oddychał szybko i nierówno,
tylko mocne postanowienie i widok ukochanego Josha trzymały go w pionie.
— Przepraszam, ale… ale słyszałem o egzaminie.

W radio mówili i w telewizji, że o miejskim obwoływaczu na rynku nie wspomnę.

Egzamin
Josha przebił popularnością nawet kanonizację papieża, wyskakując na
ludzi nie tylko z telewizora, ale wręcz zza krzaków.

— Z matematyki. Zapomnij, nie bardzo chce nam się o tym mówić — odparł lekceważąco Josh. — Z którego ty w ogóle jesteś roku?

— Jeden niżej od ciebie, Josh — odpowiedział natychmiast. — Może mógłbym… Może mógłbym pomóc?


Wiesz w ogóle, co jest w moim materiale? — rzucił Josh. — I skąd wiesz,
jak mam na imię? — Jesteś naszym najlepszym zawodnikiem. Każdy cię zna.
— „Rey na pewno będzie ze mnie dumny” — myślał z radością, choć cały
trząsł się jak osika. — Znam wasz materiał, mógłbym pomóc.

Ktoś tu gdzieś mówił o studiach, prawda? Na jakiej wyższej uczelni, do kurzej naci, istnieją KLASY z literkami?

Mam
teorię – to taka szkoła dla upośledzonych ludzi z wielkimi kompleksami
na punkcie swojego upośledzenia. Wmawiają tam im, że są na studiach
wyższych, a tak naprawdę to szkoła specjalna.

Josh wybuchnął śmiechem, który brzmiał chyba ironicznie, ale Jiro wiązał z nim ogromne nadzieje.

A narrator był nie-do-końca-wiedzący.

Wpatrywał się w rozbawioną twarz ukochanego, z utęsknieniem oczekując upragnionej odpowiedzi.

Oceniając według wcześniejszych opisów, spodziewałabym się czego w rodzaju “spadaj, leszczu”.

Czemu wizualizuję sobie Trybsona jako Josha? D:

Josh zmierzył go badawczym wzrokiem.

— To klasa artystyczna — powiedział w końcu. — A mówimy o egzaminie z matematyki.

— Wiem, wiem — odparł natychmiast Jiro. Zaraz jednak ściszył głos. „Nie wolno ci krzyczeć na Josha”.

(btw,
on krzyknął? Serio? Nie chodzi mi nawet o brak wykrzyknika, ale to
brzmi raczej jak gorliwe przytaknięcie, a nie wrzaśnięcie na kogoś).

— Ale to jest klasa architektoniczna. Z matematyką nie byłoby problemu.

Klasa (hehe) architektoniczna. I mają matematykę. Zapamiętajcie to.

Przyznam,
że i tak nie rozumiem. Klasa (hehe) artystyczna, która okazuje się
architektoniczną – ok, to da się jakoś pogodzić, ale czy ktoś jeszcze
pamięta, że Jiro uczył się o Rewolucji Francuskiej? A w dodatku Josh,
cytuję, “ma kłopoty z matematyką i fizyką kwantową”, gdzie fizyka
kwantowa, a gdzie architektura!

Hmmm, hmmm… Zależy, o jakiej architekturze mówimy…

Poprawcie
mnie, jeśli źle kombinuję w moim humanistycznym umyśle, ale wydaje mi
się, że “matematyka” wykładana na architekturze i na fizyce to nie jest
ta sama matematyka, tj. nie są to te wspólne, ogólne podstawy, jakie
poznaje się w szkole, a raczej już zagadnienia o wiele bardziej
wyspecjalizowane i wiedza architekta niewiele pomoże fizykowi.

Nie
wiem, jak to wygląda w Stanach, ale na pierwszym roku to wciąż są
podstawy – znaczy takie bardziej rozwinięte podstawy. Wiecie, te
wszystkie całki, różniczki, funkcje itp., o których w szkole niewiele
się mówi.

Zgadza się. “Przedmioty
podstawowe, czasem określane mianem core courses są obowiązkowe dla
wszystkich studentów, a ich zaliczenie następuje podczas pierwszych
dwóch lat. Pozwalają uzyskać około 1/3 wszystkich punktów wymaganych do
ukończenia studiów i obejmują m.in. język angielski, języki obce, nauki
przyrodnicze, nauki społeczne i matematykę.

Specjalistyczne
przedmioty związane z kierunkiem wybranym przez studenta określa się
terminem major courses i studiuje podczas dwóch ostatnich lat studiów.” ( źródło ) Jednak Jiro ma 22, a Josh 23 lata, powinni już zbliżać się do zakończenia studiów, a nie być na pierwszym roku.

Oczywiście można przyjąć, że obaj z jakichś powodów zaczęli studia później, ale o tym trzeba napisać…

(po
kij od mietły ona w ogóle zrobiła z nich studentów? Naprawdę, dlaczego
to nie mógł być hajskul, chodziliby sobie razem na niektóre przedmioty, a
w dodatku, gdyby mieli po te naście lat, to nawet ogólne nieogarnięcie
Jiro też jakoś mniej by raziło. No po jaką cholerę było robić z nich
starszych?)

Josh przyjrzał mu się jeszcze uważniej i jakby z większym niedowierzaniem.

Uświadomił
sobie, że oto jakaś naiwna dusza oferuje mu za darmo coś, za co
normalnie musiałby nieźle wybulić. Nieno, wiem, czasem się zdarzają
uczynni ludzie, ale wczuwam się w tok myślenia tego buca.

Muszę bronić Josha. Gdyby do mnie podeszło coś takiego jak Jiro, też bym się gapiła.

Potem
rzucił pytające spojrzenie dziewczętom. Uśmiechnęły się do nie-go
słodko, tak, jak potrafią to zapewne tylko one. Przytulił je mocniej do
siebie, Jiro starał się nie zwracać na to uwagi.

Trochę
go co prawda dziwiło, że panienki są zrobione z gumy i mają zatyczki
niczym kółko do pływania, którego używał w dzieciństwie, ale przecież
nie znał się na dziewczynach.

Kojarzycie
może statystów w komiksach albo w anime, tych stojących na trzecim
planie? Takie ledwo nakreślone sylwetki bez twarzy? Wydaje mi się, że to
ten sam gatunek.

„Są
przyjaciółmi — zawsze tak sobie tłumaczył zachowanie Josha w
towarzystwie jego znajomych. — Ty, Jiro, nie masz przyjaciół. Nie wiesz,
jak należy z nimi postępować”.

Należy
ich ciągnąć wszędzie ze sobą i używać jako maskotek do przytulania,
podnóżka dla ego i tła dla urody, to przecież oczywiste.

Jak pisałam w poprzedniej analizie, na wszystkie problemy z ludźmi jest jedno rozwiązanie :>

— No dobra, mógłbyś mi pomóc… Eee… — Jiro — dokończył natychmiast chłopak.

Łaskawie się uśmiechając i podając pierścień do ucałowania. Albo nie, nie pierścień. Ciżmę!

Tylko niech po całowaniu wypastuje…

Tak,
tak, tak! Nareszcie. Nogi zaczęły się pod nim uginać, ze szczęścia aż
pociemniało mu w oczach. Nareszcie! On i Josh! Nareszcie mu się udało.
Rey będzie z niego dumny, a on…

— W czwartek, o piętnastej, w bibliotece — dokończył Josh. — Dzięki. Na razie.

Zauważcie,
nawet nie spytał, czy Jiro odpowiada dzień i godzina. Nawet nie
zająknął się na temat ewentualnej gratyfikacji. Nie zainteresował się
zakresem materiału, pomocami naukowymi, niczym w ogóle. Przyjął za coś
oczywistego, że jeleń przyjdzie i zrobi, co trzeba.

Ojtam,
zwyjkły ciąg: haj skjul – drużyna sportowa – przystojny buc. Nie może
być inaczej. W amerykańskich kiczowatych filmach jedyni dobrzy, uprzejmi
sportowcy to ci, których wyśmiewają na początku.

I szachiści, ale szachiści to obowiązkowo geeki w okularach.


Oczywiście, będę! — zawołał za nim Jiro. Nie myślał już o niczym. O
niczym. W głowie miał tylko Josha. Tylko ukochanego Josha i jego piękny
głos. — Będę na pewno, Josh. Nie zapomnę, obiecuję.

Ale już nikt nie zwrócił już na niego uwagi. Odeszli wszyscy sześcioro, a jedyną odpowiedzią był wybuch śmiechu.

Z
jakiegoś powodu nie mogę, po prostu nie mogę poczuć ani grama niechęci
do Josha z satelitami. Nie dość, że jest bohaterem tak papierowym, że
gdyby istniał naprawdę, poszłoby na niego więcej niż połowa pozostałych
lasów Amazonii, to jeszcze… cóż, nie potrafię współczuć Jiro, bo jest on
tak pospolicie wkurzający, że się nie dziwię, że nikt go nie lubi.

Jiro
się nie martwił. Był szczęśliwy, Rey miał rację. Teraz wystarczy tylko
pozbyć się tego, dla czego zalogował się w L-offline. Choć tak
naprawdę… rozmawiał z Joshem, mimo że nic się jeszcze nie stało.

Czyli dopóki Josh o nic nie zapyta, on ma czas, żeby się przygotować.

Ma dużo czasu. Wszystko ułoży się tak, jak powinno.

Zadzwonił
do Reya, kiedy tylko wrócił do domu. Nie mógł się powstrzymać, nie
potrafił myśleć o niczym innym, niż o tym, że w czwartek spotka się z
ukochanym Joshem. Sam.

Nie wiem, na jakiej podstawie przyjął to optymistyczne założenie. Josh wcale nie deklarował, że będzie sam.

Biorąc
pod uwagę, że wszędzie ciągnie za sobą kumpli i dziewczyny, może się
okazać, że jego przyboczne czirliderki też potrzebują korepetycji, nie?

W
sumie, ja też bym założyła, że jak zapraszam jedną osobę na korki, to
nie zwali mi się na głowę piętnaście. Kłopot w tym, że gdyby jednak się
zwaliło, to żadne korki by się nie odbyły.

To było zbyt piękne, żeby… Ta cudowna myśl chodziła za nim cały dzień, teraz zapragnął opowiedzieć wszystko Reyowi.


Rey, Rey! Musisz do mnie przyjechać! – wołał do słuchawki, nie
dopuszczając chłopaka do głosu. – Musisz, szybko, zaraz, już, proszę
cię, muszę ci coś powiedzieć!

Jasne, zapierniczaj w podskokach na zawołanie, żeby usłyszeć coś, co można powiedzieć przez telefon.

Ja
bym zastrzeliła za samo domaganie się natychmiastowego porzucenia tego,
co robię, bez ważnego powodu. Co oni myślą, że raid w WoWie się
magicznie przełoży?

– Jiro, zaczekaj, mów powoli. – Usłyszał w odpowiedzi. Rey brzmiał jakoś tak smutno, był chyba czymś przybity.

Ale Jiro za bardzo się cieszył, był zbyt podniecony myślą o spotkaniu z Joshem, żeby o tym myśleć.

– Przyjedź szybko, już, teraz – powtarzał coraz głośniej.

– Jiro, przepraszam cię, teraz nie mogę, mam ciężką sprawę, wybacz – powiedział Rey.

– Powiedziałem, nie! – wrzasnął chłopak.

– Do niektórych ludzi po prostu nic nie dociera – warknął, odkładając telefon na podłogę i sięgając po papier toaletowy.

Jiro umilkł. Oczy mu się zaszkliły i natychmiast popłynęły ciche łzy.

Bardzo
ciche i bardzo bolesne. Wydawało mu się, że Rey będzie się cieszył
razem z nim. Przecież nie zrobił nic złego. Nie rozumiał, dlaczego Rey
na niego krzyczy, dlaczego jest zły. Przecież mówił, że…

Na
macki Wielkiego Cthulhu, aŁtoreczko, czy ty w ogóle czytasz to, co
piszesz? Dlaczego robisz z dwudziestodwulatka upośledzone dziecko?!?
Zabierzcie mnie stąd, mam dość!!!

Oj,
dla Ciebie to upośledzone dziecko, a tymczasem na forum wydawnictwa w
dyskusji o opku pojawiały się głosy takie jak: “No powiedzcie, czy on
nie jest kochany – taki chudziutki, nieporadny i zagubiony” (choć
uczciwie trzeba przyznać, że sporo osób uznało Jiro za najbardziej
wkurzającego bohatera z całego tomu).

W ogóle, o Jiro redaktorka/korektorka pisze:

“ Przyjęłam więc
(tak, jak przyjęłam, że Satoru Toono jest pierdołą do potęgi), że Jiro
stanowi kwintesencję pierdołowatości i słodziastości i przestałam mieć
problemy z akceptacją.

Bardzo
lubię to jego „och, och, och… nie dam rady… nic mi się nie udaje…
a jeśli on mnie nie lubi?.. Jestem taki nieładny… co ze mną będzie?”.
Jiro to kwintesencja nieporadnego ukesia, któremu do szczęścia
potrzebny jest seme, co to i poratuje moralnie, i pocieszy w łóżku, i
buzię z bitej śmietany obetrze. No powiedzcie, czy on nie jest kochany?
Taki nieporadny, chudziuchny i zagubiony.”

Zapewne tego nie przeczyta, ale odpowiedź na ostatnie pytanie brzmi tak:

– To nie przyjeżdżaj – powiedział, chlipiąc cichutko. – Chciałem ci tylko powiedzieć, że rozmawiałem dziś z Joshem… naprawdę.

Nie
przyjeżdżaj, ja tu się tylko zapłaczę na śmierć w samotności, ale nie
przyjeżdżaj, przecież wiem, że nikogo nie obchodzę, nie przyjeżdżaj!

Oż fak, jedna osoba z mojej własnej rodziny stosowała tę samą metodę. Do tej pory mnie trzęsie, jak sobie przypominam.

Mam cholerną nadzieję, że ma naprawdę wysoką stawkę godzinową.

Goopie jesteście obie, on po prostu jeszcze nie wie, że się zakochał! Idiota.

Jak zakochał się w Jiro, to rzeczywiście – idiota.

No a w kim? To opko jest do bólu przewidywalne.

Chłopak już czekał przy otwartych drzwiach, z wielkim zapytaniem w oczach. 

Chciał się dowiedzieć, co się stało, bo przecież coś stać się musiało — Rey bez powodu nie mógł mieć złego humoru.

Bo, jak powszechnie wiadomo, zły humor bez powodu miewają wyłącznie te Fstrętne i odrażające samice, tfu.

— Hej, Jiro — przywitał się, gdy wszedł do mieszkania. Bez słowa skierował się od razu do kuchni.

Przepęchcił
lodówkę, zeżarł schaboszczaka na zimno i wypił całe pi… wróć, skąd niby
u Jiro coś takiego? Wypił cały soczek pomarańczowy.

Usiadł
na stołku pod oknem, schował twarz w dłoniach i przez chwilę nie
reagował wcale. Jiro poszedł za nim niepewnie i przystanął przy
drzwiach. Naraz zapomniał, o czym tak bardzo chciał powiedzieć Reyowi,
spotkanie z Joshem straciło całą swoją magię. Rey wydawał się czymś
bardzo mocno przybity, Jiro był wręcz pewny, że przez niego.

Ktoś tu się uważa za pępek świata, tralala.

W końcu Rey podniósł głowę i półprzytomnym wzrokiem spojrzał na Jiro.


Móóózzgiiii – wycharczał niewyraźnie i jakby z wahaniem, po czym
przypomniał sobie, do kogo przyszedł i westchnął z rezygnacją.

Nie no, mózg Jiro akurat mógłby być nie lada smakołykiem – świeży i nieużywany…

— Przepraszam — powiedział cicho. — Mam ciężki dzień. Nie chciałem się na tobie wyładowywać. Co się stało?


Rozmawiałem z Joshem — odparł cicho chłopak. Jakoś się tym już tak nie
cieszył, najchętniej spytałby Reya o to samo, ale bał się wszczynać
kłótnie.

Bo “co się stało” to nie jest wyraz zainteresowania czy troski, tylko powód do kłótni, taaaaak.

Bał się zrazić Reya do siebie, o ile jeszcze tego nie zrobił. — Zgodził się, żebym mu pomógł z matematyką.


To super — rzucił Rey, starając się zdobyć na swój zwykły uśmiech i
wesoły ton. Głos mu jednak zadrżał, a usta wykrzywiły się w dziwnym
grymasie.

Borze, nie, zaraz ten zacznie ryczeć! NIEEEEEEE! *w popłochu ucieka z opka*

*flegmatycznie sięga po parasol i kalosze*

— Udało ci się, Jiro. Od kiedy zaczynacie?

— Od czwartku. Naprawdę będzie dobrze. Tylko…


Bo wiesz… jeśli będę miał z nim lepszy kontakt — zaczął niepewnie
Jiro. Spuścił głowę, chcąc ukryć rumieniec i mokre oczy. A on mnie
spyta, czy… pamiętasz, o co cię na początku poprosiłem, Rey?

Jiro, zboczeńcu jeden, serio uważasz, że pytanie korepetytora o jego doświadczenia seksualne to normalna część nauki?


Dalej chcesz to zrobić? — Rey był szczerze zdziwiony. Miał nadzieję, że
odwróci uwagę Jiro od jego niewinności, doda mu pewności siebie, ale
nie tak, jak Jiro sobie to wyobrażał. Nie chciał. Nie wiedzieć czemu,
Rey starał się za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by Jiro stracił
swoją czystość w takich okolicznościach. I na pewno nie z nim. Nie z
nim.

A swoją drogą, że też żadnemu z nich nie przyjdzie do głowy, że Jiro mógłby stracić cnotę czynnie, nie biernie…

Ok, ok, wiem, że zgodnie z Imperatywem Yaoicowym, Jiro przeznaczony jest na ukesia i nawet boska interwencja tego nie zmieni.

W
ogóle ten nieśmiertelny schemat wkurza mnie bardziej niż inne, bo
zawsze kojarzyłam to z jakąś… przeniesioną mizoginią? Znaczy, chodzi o
to, że osoba wkładająca musi ZAWSZE dominować w związku (i innych
dziedzinach życia), a ten, któremu się wkłada, musi być uległy i
szukający oparcia u wkładającego. W ogóle trochę przeraża mnie, jak
wiele osób uważa, że związek nie może opierać się na partnerstwie dwóch
równorzędnych ludzi, ktoś MUSI dominować i okazywać to poprzez wkładanie
kiełbaski w cheeriosa. Absolutnie wykluczone jest sekszenie się w
takiej pozycji, jaką ktoś najbardziej lubi. Oraz zmiana stron.

(W
ogóle, kiedyś czytałam na blogu kogoś “branżowego” [teraz nie
przypominam sobie, czyj to był blog], że kojarzenie wkładania z
“męskością” i dominacją to domena facetów zakompleksionych albo
pochodzących z bardzo konserwatywnych krajów, głównie afrykańskich czy
bliskowschodnich).

Hej,
ale on tu coś bredzi o utracie czystości, może ma na myśli wspólne
tarzanie się w błotku? Przecież określanie inicjacji seksualnej mianem
“utraty czystości” (bo seks to zUoooo!!!) to bardziej domena kręgów
katolicko-konserwatywnych niż jaojcowo-pornuszkowych.

Ta,
Jiro taki czysty, taki niewinny, że zdołał już zaproponować seks obcemu
facetowi, którego widział po raz pierwszy w życiu. W kwestiach
“Óczuciowych” też się jakoś tak dziwnie skupia głównie na seksie, ani
przez myśl mu nie przeszło, żeby zacząć znajomość z Joshem od innej
strony niż dupa…

— Tak, przecież wiesz, że muszę — odparł Jiro, już prawie płacząc. — Przecież wiesz, że muszę…

— Niczego nie musisz. Nie rób tego na siłę, nie o to chodzi.

Nic
tu nie napiszę, bo wiem, że żarty fekalne są kiepskie i poniżej
poziomu, ale… To opko ma w sobie coś, co robi krzywdę w mUSK.

— Josh jest kretynem, jeśli dobiera sobie znajomych w taki sposób, Jiro…

— ANI SŁOWA WIĘCEJ!!! — krzyknął chłopak. Przykucnął na podłodze i wybuchnął spazmatycznie.

Szczątki
Jiro rozplasnęły się na ścianach z radosnym ŚLURP. Niektóre kawałki
miały taki rozpęd, że wybiły szybę i poleciały aż na drugą stronę ulicy.

To na razie było jedyne zdanie opka, które mi się podobało. Wizualizacja, zaiste, przednia.

Głośny
płacz odbijał się od ścian w całym mieszkaniu, pewnie nawet też na
klatce schodowej, ale jego wcale to nie interesowało, nie tym razem.

Nerwowa
sąsiadka z parteru po raz kolejny dzwoniła po policję. Sąsiad z piętra
wyżej w końcu podjął decyzję i wrzucił do internetu przygotowaną
wcześniej ofertę sprzedaży mieszkania. Psy wyły, koty w piwnicy
miauczały rozpaczliwie, cieć się powiesił.

A
tak na serio – jaka dorosła osoba ryczy tak, żeby było ją słychać w
całej kamienicy? Przecież do tego trzeba nie płakać, a się drzeć jak
niemowlak! Nawet jeżeli ktoś ma tendencję do głośnego płaczu, to taki
płacz to nie wrzask na całe gardło…

Już
sam nie wiedział, co tak naprawdę czuje. Był rozżalony, a serce biło mu
jak oszalałe. Byłby chyba nawet zły, gdyby wiedział, jak się to robi.
Gdyby potrafił być zły, chciałby się teraz rozzłościć na Reya. Ale nie
umiał, nie miał pojęcia, jak się złościć.

Niii, bo ryk taki, że echo po klatce idzie, to wcale nie jest złość, FCALE.

Tylko że z tego się teoretycznie wyrasta. Tak gdzieś w okolicach piątego, może szóstego roku życia.

— Przepraszam cię, Jiro-chan
Sąsiad nagrywa ruchanie pod klatką
Gruby kutas i słodka Azjatka
Japoneczka ssie swoim kolegom ze szkoły

Report Page