Poznaj tą laskę

Poznaj tą laskę




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Poznaj tą laskę


You are my drug Shawty so I dont gonna let you walk away from me



Wróciłyśmy do domu taksówką.
Gdyby nie to ze mieszkamy na parterze to zasnęłabym na schodach.

Kiedy otworzyłam drzwi pierwsze co rzuciło mi się w oczy to moje łóżko.

- Witaj mój przyjacielu , stęskniłam się. - krzyknęłam rzucając się na miękki materac.

Annie zaśmiała się po czym zamknęła drzwi za sobą i skierowała się do łazienki.

Moje oczy powoli się zamykały ale jednak nie dano mi zasnąć.


- Halo ? - wyszeptałam.
- Mówiłem, że tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- Jezu daj mi spokój- jęknęłam kiedy zrozumiałam kto do mnie zadzwonił - Co ja ci takiego zrobiłam? 

- Chce cię przeprosić za moje zachowanie. -powiedział z lekkim smutkiem w głosie. - Co ty na to żebyśmy spotkali się jutro w parku ?


Nie odzywając się przez minutę w końcu odważyłam mu odpowiedzieć.

- Dziękuję że zgodziłaś się. - powiedział z radością słyszalną w głosie. - Śpij dobrze moja ślicznotko.

Poczułam jak mój żołądek zacisnąć się przez to jak mnie nazwał.

Przecież on rzucił się na mnie i całował wbrew mojej woli...
Ale może on nie jest taki...

To chyba przez to ,że mój umysł nie działa jeszcze prawidłowo
Ugh pierdolić to.

- Kto dzwonił do ciebie Marie? - zapytał wychodząc z łazienki
- Nikt ważny. - wyszeptałam
- Czy czasem nie dzwonił ten właściciel tego klubu. Hmmm ? - zapytała ciekawie
- Nie. - skłamałam. - Przecież on nie ma mojego numeru.
- Czyżby?
- Annie przestań zadawać te gówniane pytania -syknęłam
- Martwię się po prostu i tyle.

Jej głos posmutniał.

- Widziałam co on wyprawiał. Nie chcę żeby zrobił ci jakaś krzywdę.
- I nie zrobi Ann. Teraz..- powiedziałam wstając z łóżka.
- Pozwól ,że udam się do łazienki.

Wzięłam swoją piżama i weszłam do łazienki.
Kiedy miałam położyć telefon na szafce przyszedł SMS.

Justin:
Wiem ,że pewnie już spisz Margaret albo obudziłem cie za co z góry przepraszam bo twoje cudowne niebieskie oczy nie mogą być spuchnięte przeze mnie.
Może ci się wydać to szalone bądź dziwne ale cieszę się jak małe dziecko na to jutrzejsze spotkanie.
Przyjadę po ciebie trochę wcześniej. ;)
Śpij dobrze skarbie.
I do jutra śliczna.

Ja:

Nie spałam Justin.
Jestem w łazience idę pod prysznic haha ;D
Jesteś bardzo miły :)
Ja tez cieszę się na to spotkanie.
Choć troszeczkę ci nie ufam.
Ale uważam że to tylko na pierwszy rzut oka jesteś taki jaki byłeś dzisiaj.
Bardzo chce poznać ciebie.
Nie Justina Biebera wielkiego szefa najlepszego klubu tylko twoja prawdziwa twarz.

Dobrze. Podam Ci mój adres : breakstreet 3/8. Będę na ciebie czekać.

Ty też śpij dobrze. :)

Wysłałam i położyłam telefon na szafce.

Zdjęłam wszystkie brudne ubrania i wrzuciłam do kosza na brudy.

Weszłam do kabiny.
Rozluźniłam  się kiedy ciepłe krople wody spływały po moim ciele.

Po relaksującej kąpieli założyłam bieliznę i piżamę.

Dostałam kolejnego SMSa.


Justin:

Cholera szkoda ze nie ma mnie w tej łazience. Jesteś taka kurwa seksowna z ubraniami to co dopiero bez.. :o

Ja:

Hahahaha peszek skarbie ;p

Zaśmiałam się pod nosem złapałam telefon i wyszłam z łazienki.

Annie już spala.
Skierowałam się do swojego łóżka.

Telefon zaczął wibrować mi w dłoni.

Spojrzałam na wyświetlacz.

Justin:

Skarbie...

Wyjdź na zewnątrz.


Zdziwił mnie ten SMS ale zrobiłam to co napisał.

Kiedy wyszłam usłyszałam warkot motocykla.

- Hejka Margaret. - powiedział zbliżając się do mnie.
- Mieliśmy spotkać się dopiero jutro. - stwierdziłam.
- Przecież już jest jutro. Jest druga godzina.
- Ale w nocy Justin. - zaśmiałam się
- Zawsze jest czas żeby się spotkać. To jak ? - zapytał poddając mi kask który trzymał za plecami.

Patrzyłam to na kask to na niego.

- A co mi tam. - Stwierdziłam. - No to jedziemy

Zabrałam kask i usiadłam na motocykl.
Sekundę późnej dołączył do mnie Justin

- Trzymaj się mocno.
- To nie jest pierwszą moja przejażdżka wiec nie musisz się martwić.

Mogłam sobie wyobrazić jak uśmiecha się teraz pod nosem.

Motocykl wydał z siebie kilka warknięć i już znajdował się na drodze.
Moja głupota wzięła górę.
Puściłam się rękoma i zaczęłam się drzeć.
Trzymałam równowagę dzięki nogą zaciśniętym wokół pasa Biebera.

- Skarbie trzymaj te ręce na swoim miejscu . - zaśmiał się

Położyłam je znów na pasie chłopaka.

Zatrzymaliśmy się przy dość ładnym drewnianym domku.

- Co my tu robimy ?
- Chodź . - powiedział łapiąc moja dłoń.
- Ej ej ej. - Wyrwałam się z jego uścisku. - Gdzie idziemy?

Nie odpowiedział tylko złapał mnie i przerzucił przez ramię.

- Idioto wypuść mnie! - krzyknęłam- Będę krzyczeć.
- Już to robisz.
- Puść mnie - krzyknęłam głośniej bijąc go po plecach.
- Skoro nalegasz. 

Puścił moje nogi przez co wylądowałam na ziemi. 

- Ałć- syknęłam. 

Moja cała złość przeszła kiedy zobaczyłam pięknie wypełnione gwiazdami niebo. 

- Jak tutaj cudownie.-wyszeptałam. 
- Zawsze przychodziłem tutaj z mamą.
- Już nie przychodzicie w to miejsce? -zapytałam ciekawie. 
- Po jej śmierci nie chciałem tutaj przychodzić,ponieważ to miejsce bardzo przypomina mi te wszystkie chwile, kiedy miałem doła, Zabierała mnie tutaj abym o wszystkim zapomniał. Była i jest dla mnie wszystkim. Po jej śmierci znienawidziłem to miejsce ale..... trzeba iść dalej jak to mi zawsze mówiła. Wiem,że nie chciałaby ,żebym się zamartwiał ale zawsze bedę się tym zamartwiał... Bo gdyby nie ja prawdopodobnie jeszcze by żyła...-wyszeptał ostatnie zdanie. 

Osłupiałam. 
Nie wiedziałam co powiedzieć.

- Może opowiesz mi coś o sobie.-powiedział siadając obok mnie. 
- Nie mam zbyt wiele do powiedzenia.
- Powiedz mi wszystko. Od narodzin do teraz-zaśmiał się lekko -Chce wiedzieć o tobie wszystko 

Zaśmiałam się. 

- Jestem Margaret Isabella Groves urodzona 14 lutego 1995 roku. 
Moje ulubione kolory to róż,fiolet, błękit i czerń.
Gdy miałam piętnaście lat mój tata umarł a moja mama uciekła ode mnie. 
Tak po prostu zniknęła.
Zostawiła mnie. 
Mieszkałam przez kilka lat u cioci i wujka. 
Ciocia nie wiedziała o mroczniejszej stronie jej męża. 
Ja niestety się dowiedziałam. 
Widziałam jak tnie człowieka przekłutego do ściany piłą łańcuchową. 
Powiedział,że jesli komuś powiem to co widziałam zrobi to samo ze mną. 
Wystraszyłam się i uciekłam. 
Udało mi się uciec ale nie na długo. 
Wujek znalazł mnie i ukarał za moja ucieczkę. 
Zamknął mnie w szafie na parę tygodni bez picia ani jedzenia.
Żyłam w ciągłym strachu przez parę ładnych lat ale w końcu poszłam na studia z Annie. 
Teraz mam pracę przyjaciół i całkiem dobre życie. 
Ale nadal się boję.
Boję się tego,że ten dupek mnie szuka by znów zamknąć mnie w tej pierdolonej szafie. 

Zapadła cisza. 

- No-klasnęłam w dłonie- To cała moja historia. Powiedz teraz swoją.  

Zaśmiał się. 

- Moja historia nie jest zbyt ciekawa Bella. 
- Będziesz do mnie tak mówił? -zapytałam z uśmiechem na twarzy. 
- Tylko jeśli tego chcesz skarbie.

Popatrzeliśmy na siebie.

- Więc. Powiesz czy nie?-wyszeptałam
- Jesteś taka uparta. -powiedział łapiąc mój policzek.- Dobrze opowiem ci wszystko. 
- Okey to mów.-uśmiechnęłam się. 
- Jestem Justin Drew Bieber. 
Mam młodsze rodzeństwo
Pochodzę z małego kanadyjskiego miasteczka - Stratford. 
Spędziłem tam 14 lat później przeprowadziliśmy się do Kaliforni.
Moi rodzice założyli klub. 
Nazwa wzięła się od nazwiska lekarza ,który był przy mamie kiedy mnie rodziła. 
Zawsze uważałem ,że to skąd wzięła się ta nazwa było zmyślone.
Ale zawsze mówili mi ,że to prawda
Na początku wszystko wyglądało jak w typowych serialach obyczajowych.
Klub szybko się rozwinął, ja chodziłem do szkoły uczyłem sie itp. 
Ale wszystko się zmieniło kiedy w wieku szesnastu lat dołączyłem do gangu. 
Wiesz jak to w gangu, problemy,kłótnie zabijanie i takie tam. 
Ale największe piekło przeżyłem gdy zakochałem się w April. 
Poznałem ją kiedy miałem rabować magazyn z bronią. 
Stała na przystanku.
Zupełnie zapomniałem po co ja tam przyszedłem. 
Zagadałem do niej i tak sie to zaczęło ale...  
Pozniej kiedy została moją dziewczyną...
Została porwana.
Nie udało mi sie jej uratować. 
Została pobita i zgwałcona na moich oczach..

Przerwał a w kącikach jego oczu można było dostrzec łzy. 

-Wtedy postanowiłem odejść ale... 
Oni zaczęli mi grozić,że jeśli nie zostanę zabiją całą moją rodzinę a ja będę musiał się na to patrzeć.
Bałem się. 
Miałem tylko szesnaście lat.

- Justin...

- Chciałem ja uratować..... Ale te cholerne chuje ....

- Justin. -przytuliłam go - Już nic nie mów. 

Nasze oczy spotkały się. 

-Bella... - wyszeptał.
-Co? - wyjąkałam

Nasze usta połączyły się w magicznym pocałunku. 


 ~Cholera cholera Margaret przerwij to . - pomyślałam

Jednak nie potrafiłam tego przerwać. 
Jego pocałunki były takie pełne pasji i namiętności. 
Smakował jak malina z nutka papierosów.
Dziwne ale pyszne połączenie. 

- Justin. - wyjąkałam. 

Jednak nie sluchal.
jego pocałunki stały się pewniejsze.

Wyrwałam głowę z jego uścisku i powiedziałam. 

- Bo zaraz będziesz chciał się piepszyc na tej trawie. 

- Ja bym tam nie narzekał Shawty. 

Mlusnal mój policzek.

- To co odwioze cie juz hm? 
- Jestem bardo zmęczona.- ziewnelam lekko. 

- No to chodz. - powiedział otrzymując swoje skórzane spodnie. - Jedziemy.





Jego twarz wydawała mi się znajoma ale nie wiedziałam dlaczego. 

- Co się stało Marie ?
- Nic Annie nic. 

- Marie wiem kiedy kłamiesz. Za długo cie znam.-zasmiala się - powiedz co jest grane

-Ok ale ten temat nie jest zamknięty.

Zamówiłam sobie drinka i miałam właśnie powiedzieć jej co się stało gdzie nagle podszedł Tobias z tym całym Justinem

kurwa kurwa kurwa nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee

-Cześć Tobias. A co za ciasteczko nam tu sprowadziles? 

Spogladala na Justina kątem oka a ja miałam ochotę ja spoliczkowac i powiedzieć jej co on chciał mi zrobić. 

-To jest Justin Bieber właściciel tego klubu.

ZE CO ZE KURWA JAK?!?!?!?!!?????!??!!!

Czyli
właściciel tego klubu przygwozdzil mnie do ściany pocałował wbrew mojej
woli przepraszał za nic i powiedział ze tak łatwo się jego nie pozbede?
???????

Wow myślałam, że bardziej dziwnie być nie może. 

Wziął sobie krzesło które stało przy stoliku u usiadł na przeciwko mnie.

-Zostawiłem swój portfel z dokumentami u ciebie w biurze. 

-To idź po niego. Powiedział i rzucił mu kluczyki.

Justin odwrócił się do mnie i położył rękę na moim udzie.

-Weź ta łapę- syknęłam zrzucając jego dłoń. 

-Kiedy cię calowalem wcale tak nie mówiłaś


Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek a Annie prawie oczy wyskoczyły z orbit

Pociągnął mnie za rękę przez co wylądowałam na nim.

Siedziałam przez to okrakiem na co on powiedział. 

-Cholera Shawty zobacz co ze mną robisz.

Nie wiedziałam o co mu chodzi dopóki nie poczułam jego ''przyjaciela'' który dotykał moj tyłek.

-Puść mnie chce zejść -powiedzialam to jak najlagodniej choć miałam wielka ochotę strzelić mu w twarz 

-Nigdzie cie nie puszcze.. przybliżył swoje twarz. - Jesteś zbyt seksowna,żebym powzwolił ci odejść. 

Bardziej przybliżył swoją twarz (jeśli było to wogole możliwe)

-Będę cię całował ale powoli żebyś błagała o więcej- wyszetal

No dobra fakt jest taki ze zajebiście całuje ale nie będę się całować z kompletnie nie znanym mi chłopakiem. 

-Wiem ze pragniesz tego -pocałował mnie czułe - I tego

Złapał mi ją twarz i zlaczyl nasze usta w namiętnym pocałunku. 

Za nim zdążyłam zarejestrować sobie w głowie co się dzieje zjechał swoimi ustami na moja szyję. 


-Przestań- wyjąkałam

Annie wiedziała że sama nie dam rady wiec podeszła do nas i szarpnęła głowę Justina. 

-Ej jak Marie mówi cie że masz przestać to przestajesz kapujesz? -krzyknęła. 
-Ty mała suko za kogo ty się masz?- wstał z rzucając mnie z kolan.

Patrzeli sobie w oczy z nienawiścią.
Musiałam ich rozdzielić bo inaczej zrobiłoby sie nie ciekawie. 

-Okey okey-krzyknęłam rozdzielając tą dwójkę- Spokój ma być. 

Justin usiadł a ja szepnęłam do Annie 


-Jedzmy do domu. 

Przytaknęła. 
Kiedy juz miałyśmy odejść on nie dawał za wygraną. 

-Ej tak bez pożegnania-powiedział przyciągając mnie do siebie. 

Ja z wielkim uśmiechem na ustach pocałowałam go w ucho i wyszeptałam.

-Zapomnij o mnie Bieber.-ucałowałam ponownie jego ucho. - Do nie zobaczenia Justin,

Wyrwałam się z jego uścisku i poszłam za Annie.
Miałam nadzieje,że więcej go nie zobaczę.
Cóż jednak się pomyliłam....

-Wstawaj śpiochu. -krzyknęła rzucając we mnie poduszką.

-Cholera Annie-krzyknęłam przecierając oczy. 

-Chce ci przypomnieć,że jest siódma rano a ktoś- podkreśliła ostatnie słowo- Ma na siódmą trzydzieści do pracy

-Mam półgodziny- krzyknęłam i wstałam na równe nogi. 

Wzięłam byle jakie rzeczy i pognałam czym prędzej do łazienki. 

Szybki prysznic, ubranie się , ułożenie włosów i , makijaż zajęły mi podajże z dwadzieścia minut. 

Wybiegłam czym prędzej łapiąc skórzaną kurtkę. 

-Ej hola hola Marie. -krzyknęła Annie. 

-Może założyłabyś buty -zaśmiała się 

Miałam różowe kapcie z uszami królika na nogach. 

Boże dobrze,że Annie to zauważyła. 

Szybko pozbyłam się kapci i założyłam czarne vansy.

-Cześć Marie. -krzyknęła kiedy ja już zamykałam drzwi. 

Annie mówi na mnie Marie już od 6 klasy podstawówki. 

Czasami mi się to podoba a czasami jest wkurzające. 

Wsiadłam do auta wyjęłam z torebki kluczyki i wyjechałam na trasę.

Jechałam w miarę szybko,żeby zdążyć

~`Cholera... Jeśli się spóźnię to szef mnie zabiję- myslałam. 

Zaparkowałam przed wielkim biurowcem. 

Pobiegłam szybko do windy i nacisnęłam guzik,żeby pojechała na ostatnie piętro. 

Kiedy drzwi się otworzyły krzyknęłam prawie się wywracając: 

-Margaret co ty tu robisz?-zapytał 

-Przecież pracuję tutaj -zaśmiałam się lekko.

-Masz wolne Margaret. Przecież mówiłem ci wczoraj. 

-Przecież wszyscy z twojego działu mają wolne ,ponieważ wyrobiliście się z czasem i zrobiliście to oprogramowanie. 

-Jeśli spodoba im się wasza praca będziecie mieć rok płatnego urlopu. 

-Tak rok.-uśmiechnął się szczerze. -Idz do domu i odpoczywaj Margaret. 

-Jejku dziękuję -pisknęłam i przytuliłam swojego szefa. 

Wróciłam do domu szczęśliwa z tego,że w końcu odpocznę i nie będę musiała wstawać wcześnie rano.

-Mam rok wolnego od tej pracy. - opadłam na kanapę. 

-Trzeba to uczcić!-krzyknęła szczęśliwa. 

-Ja ,Tobias, Tony, Mike , Maria i ty-wskazała na mnie palcem.- Idziemy do klubu ''Freedom'' 

-To nie jest przypadkiem klub dla jakiś snobów? -zapytałam ciekawie. 

-Nie,nie nie-zaprzeczyła. - Tobias zna właściciela i on załatwi nam naszą własne miejsce VIP.-na jej twarzy gościł uśmiech zadowolonego pięciolatka. 

-Oj zgód się Marie, zawsze siedzisz w domu- wydęła swoją dolną wargę- Poza tym powiedziałam już ,że przyjdziesz nie ma odwrotu.

-YAY. Trzeba przygotować jakieś fajne ubrania - powiedziała odwracając się do szafy.

Obserwowałam jak wyjmuję rzeczy z szafy. 

Nie wychodziłam do żadnych klubów. 

Teraz kiedy mam już rok urlopu mogę zaszaleć

Motyw Znak wodny. Obsługiwane przez usługę Blogger .



Stołówka była gwarna i głośna jak
każdego, zwykłego, szkolnego dnia. Uczniowie wchodzili grupkami, zanosząc się
śmiechem, przerywanym ciągłymi marudzeniami na temat nauki i zbliżającego się
końca roku. Niektórzy siadali przy stolikach sami i obkładali się książkami,
czując, że grunt pali się im pod nogami.

Przy jednym stoliku było szczególnie
tłoczno i gwarno. Mimo, że miejsca zostały przeznaczone dla 6 osób przy stole,
tak teraz zebrali się tu prawie wszyscy chłopcy z 2B. Krzyczeli jeden przez
drugiego, wybuchając co jakiś czas śmiechem. Dyskutowali gorączkowo na temat
letniej, klasowej wycieczki, a każdy z nich miał na nią inny pomysł.

- Co o tym myślisz, Tetsu? – rzucił
przewodniczący w stronę chłopaka, który siedział między nimi jakby nieobecny. –
Tetsuo? – powtórzył ze znużeniem Yousuke, ale dalej nie widząc reakcji,
westchnął głęboko.

- Hizaki! Hizaki! – jakiś kolega walnął
go z łokcia, a chłopak podniósł gwałtownie głowę, rozglądając się ze
zdziwieniem, jakby dopiero co się obudził.

- Słucham? – wydusił, wodząc swoimi
ciemnymi oczami po rówieśnikach, którzy wybuchli śmiechem widząc jego minę.

- Czy moglibyście się łaskawie zamknąć?
– westchnął ze zrezygnowaniem, podpierając brodę na dłoni. – Tetsuo, weź wymyśl
coś normalnego.

Kasztanowłosy zamyślił się ponownie.
Między chłopcami zapadła grobowa cisza, każdy czekał na genialny pomysł
licealisty. Tetsuo uśmiechnął się po chwili promiennie i powiedział:

- Może Kobe? Dużo tam atrakcji, np.
Zamek Himeji… - powiódł wzrokiem po kolegach, czekając na zgodę lub jej brak.

Licealiści wybuchli zgodnym chórem, po
kilku sekundach znów przekrzykując się, co powinni zobaczyć na wycieczce.
Tetsuo znów zamilkł, powoli zatapiając się we własnym świecie, ale nim ponownie
oddał się rozmyślaniom, Yousuke pokazał mu uniesionego kciuka i włączył się do
zażartej dyskusji, swoim dojrzałym i spokojnym tonem głosu.

- Ejo, Tetsuo… - Takashi trącił
przyjaciela łokciem. – Co jest?

Chłopak spojrzał na kumpla, który
zaniepokojony jego stanem, darował sobie beztroskie przekomarzanie się.
Uśmiechnął się szeroko i pomachał uspokajająco dłonią.

- Nic takiego. – zaśmiał się. – Trochę
przymulam.

Takashi prychnął, a usłyszawszy coś,
wykrzyknął do tłumu:

- W życiu nie pojadę do ChinaTown w Kobe,
będąc w Japonii!

Tetsuo jeszcze na ułamek sekundy spuścił
wzrok, po czym wyprostował się i zawołał ze śmiechem:

Kilku kolegów spojrzało po nim z
zaciętymi minami, widząc, że przeszła mu chandra i znowu można było się droczyć
na całego. Jedynie Yousuke popatrzył się na niego z ukosa przez krótką chwilę.

- Ja nie mogę, z kim ja żyję…? – jęknął
ze znużeniem Takashi, rozmasowując sobie kark.

Tetsuo zignorował go i szedł dalej w
milczeniu.

Zbliżał się koniec maja. Czas kwitnięcia
wiśni powoli przemijał, więc cała droga usłana była różowymi płatkami. Słońce
dawało przyjemne ciepło, a chmury powoli płynęły po błękitnym niebie, nadając
Nagasaki leniwą atmosferę.

- Przymulasz dzisiaj. – rzucił Takashi,
gdy zatrzymali się przy przejściu kolejowym.

Tetsuo otwierał już usta, by zbyć
przyjaciela żartem, ale po chwili wahania zamknął je i wzruszył ramionami.
Chłopak jedynie przekrzywił w odpowiedzi głowę, a czarne kosmyki opadły mu na
czoło. Nie poruszał więcej tego tematu.

- W ogóle ogarniasz, że za rok o tej
porze będziemy pisać maturę? Nie chcę! – roześmiał się Takashi.

- Nie ty jeden! – Tetsuo uśmiechnął się
chytrze do kumpla, odczuwając wdzięczność za zostawienie wcześniejszego tematu
w spokoju.

Takashiego poznał dopiero, gdy trafili
razem do grupy w pierwszej liceum. Zagadał do niego głównie dlatego, że
siedział w ławce za nim, a on nie kojarzył prawie nikogo. Po kilku dniach
okazało się, że mieszkają ulicę od siebie i jakoś ich znajomość się potoczyła.
Wspólne chodzenie do szkoły i wracanie z niej stały się rutyną.

- Ale wracając do tej wycieczki… -
westchnął czarnowłosy. – Jak ty to robisz, Tetsuo? – spojrzał na niego dobitnie
znad okularów. – Zawsze jak coś zaproponujesz to to przechodzi. Cóż za
niesprawiedliwość!

- Widzisz, po pr

Dojrzała kobieta wciąż wie jak sprawić im rozkosz
Dojrzała kobieta wciąż wie jak sprawić im rozkosz

Report Page