Pora dać ci lekcję

Pora dać ci lekcję




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Pora dać ci lekcję
Ten rok szkolny upłynie mi przede wszystkim pod hasłem: EGZAMIN ÓSMOKLASISTY, do którego przygotowuję dwie klasy. 
Ponieważ podstawę arkusza egzaminacyjnego stanowią lektury obowiązkowe, przygotowałam zestawienie tytułów obowiązujących na E8 w 2023 roku 📖 
Swoje ściągi przygotowują również uczniowie. Ciekawa jestem ich pomysłów 😀
Jeśli chcesz wykorzystać powyższe zestawienie na swojej lekcji lub wydrukować do użytku prywatnego, udostępniam link do pobrania wersji pdf: https://drive.google.com/file/d/1mO_rVdrU-MXCT8u-Ix-QyWoQvnKe71eO/view?usp=sharing
Pierwsze lekcje zazwyczaj upływają na omówieniu spraw organizacyjnych, gdyż nauczyciel na początku każdego roku szkolnego powinien poinformować o wymaganiach edukacyjnych niezbędnych do otrzymania przez uczniów poszczególnych śródrocznych i rocznych ocen klasyfikacyjnych z zajęć edukacyjnych, warunkach i trybie otrzymania wyższej niż przewidywana rocznej oceny klasyfikacyjnej oraz sposobach sprawdzania osiągnięć edukacyjnych uczniów. 
Nie chodzi jednak przecież o to, by zanudzić uczniów, tęskniących jeszcze za wakacjami, masą informacji. W związku z tym podstawowe zasady pracy na lekcji omówiłam z młodzieżą, posiłkując się ich rysunkowym wydaniem, a t ytuły lektur spoza podręcznika omawianych w danej klasie w całości uczniowie mogli poznać dopiero po odkodowaniu zaszyfrowanych wiadomości. 
Myślę, że nie jestem odosobniona w poczuciu, iż w naszym -
nauczycielskim - zawodzie nowy rok zaczyna się nie w styczniu, ale
właśnie we wrześniu.
A skoro początek roku - to i nowy kalendarz 😉 Ten na zdjęciu przygotowałam samodzielnie. Zebrałam w nim wyrysowane wcześniej przysłowia wyjaśniające pochodzenie
nazw miesięcy w języku polskim lub obrazujące charakterystyczne cechy
danego miesiąca 🌸🌿🍁⛈
Chcesz taki kalendarz? Jeśli Ci się s podobał i chętnie go wykorzystasz , wystarczy, że klikniesz w poniższy link i zapiszesz plik na urządzeniu: 
Teraz
już możesz go wydrukować! Pamiętaj, by nie publikować tego pliku w
Internecie bez mojej wiedzy. Uszanuj moje zaangażowanie i poświęcony
czas.
Przyznam,
że w ubiegłym roku znacznie zaniedbałam zarówno to miejsce, jak i
facebookową przestrzeń. Mam nadzieję wrócić tu ze zdwojoną siłą! 
Napisz
w komentarzu, jakie są Twoje plany na najbliższy czas, w jakim nastroju
rozpoczynasz ten rok, jakie masz pomysły na szkolne działania i
pozazawodowe zajęcia.

    Na kolejną lekcję z piątoklasistami dotyczącą składni zdania pojedynczego potrzebowałam rysnotki o związkach wyrazowych ⛓ Nie znalazłam niczego w tym temacie, więc... wyrysowałam ją sama ✍️ Może też skorzystasz 👇

  Potrzebujesz wersji PDF? Kliknij w poniższy link:

    Kolejną formą wypowiedzi, która wymieniona została w podstawie programowej na poziomie klas IV-VI, jest SPRAWOZDANIE. Również i do niej powstała notatka graficzna. 

    Taką rysnotkę otrzymali moi piątoklasiści po wizycie w teatrze. Stanowiła ona podsumowanie naszej rozmowy na temat tego, co powinno znaleźć się w sprawozdaniu ze spektaklu. Była też podpowiedzią podczas redagowania tej formy wypowiedzi: uczniowie wykorzystywali zgromadzone słownictwo, a po napisaniu prac - sprawdzali je, zwracając uwagę na to, czy znalazły się w nich odpowiedzi na pytania zanotowane w gwieździe.

    Wersja w odcieniach szarości stanowić też może formę swoistego powtórzenia - chętni uczniowie kolorują notatkę w domu, a tym samym utrwalają omawiane na lekcjach treści.

     Skorzystaliście z tej rysnotki w szkole lub w domu? 🤔

    Sketchnotka w wersji PDF do pobrania tutaj:
    Wśród obowiązkowych lektur, które omawiają piątoklasiści, figuruje pierwszy tom "Opowieści z Narnii" - "Lew, czarownica...
Daaawno mnie tu nie było... Najwyższa więc pora, by wrócić. Ostatnio, z myślą o szóstoklasistach, przygotowałam kilka notatek wizualnych d...
    Na kolejną lekcję z piątoklasistami dotyczącą składni zdania pojedynczego potrzebowałam rysnotki o związkach wyrazowych ⛓ Nie znalaz...



września 2022 (2)


sierpnia 2022 (1)


maja 2020 (1)


kwietnia 2020 (6)


grudnia 2019 (2)


listopada 2019 (5)


października 2019 (1)


września 2019 (3)


lipca 2019 (5)


czerwca 2019 (1)




Motyw Prosty. Obsługiwane przez usługę Blogger .

Za nami dwa miesiące zasłużonej przerwy w zajęciach dydaktycznych. W piątek 2 września przyszedł czas, by przywitać uczniów w nowym roku szkolnym.


      Witajcie! Z racji poprawek jakie wprowadziłam, opowiadanie się nieco... bardzo zmieniło, także choć pierwszy rozdział jeszcze jako tako będzie podobny, tak w drugim akcja nieco będzie odbiegać od tego co było wcześniej.

Może moje zachowanie jest nieco,
odrobinkę, tak troszeczkę kontrowersyjne, jednakże… Jeśli ktoś spytałby mnie,
co czuję do rodziców – odparłbym, że nic. Natomiast jeżeli ta odpowiedź nie
byłaby do przyjęcia, (no, bo jak to tak nic nie czuć?) to powiedziałbym, że ich
nienawidzę. Czy też... między nami panuje „zimna wojna”.
      Może i jestem trochę rozpieszczony, ale to nie moja wina.
Tylko ich.

Może i zadzieram odrobinę nosa.
To też ich wina.

Może i nie szanuję swoich, ani cudzych rzeczy materialnych.
Ich wina.

Może i nie mam postawionych sobie celów, ani jakiś
szczególnie ważnych wartości moralnych.
Ale to ich wina. Nie moja.

Generalnie, wszystko co złe można im zawdzięczać.

Dlatego nie mam oporów np. przez
wybiciem szyby w szkole, bo przecież jest na to usprawiedliwienie: musiałem się
na czymś wyładować, a rodzice nie nauczyli mnie, jak zapanować nad agresją.
               Można by się sprzeczać, że
skoro rozumiem, że to co robię jest złe, to mogę nad tym zapanować, ale… nie
chcę. I nie zechcę.

Zasadniczo, czysto teoretycznie,
miałem niańki. Głupie, tchórzliwe, stare babska, które rezygnowały po góra
tygodniu, jak nie dwóch, trzech dniach. No, bo powiedzmy sobie szczerze, czy
dostanie patelnią w łeb, kopniaka w brzuch, czy też w piszczel, albo rozbicie
wazonu i rozsypanie szkła na podłodze, kiedy ty akurat chodzisz w samych
rajstopach, bądź w ogóle gołymi stopami po podłodze, tak aby z pewnością
natknąć się i poranić sobie stopy, to jest takie straszne?

No, właśnie, raczej nie. Na
świecie ludziom się odcina głowy, czy inne części ciała, a te cholerne,
płaczliwe istoty jęczą, bo trochę krwi im uleciało.

„O matko, co za ból, wezwijcie
pogotowie, najlepiej księdza, niech mnie namaści, bo umieram, o bogowie, o
cholera, jak to boli, jak to boli...” - i tak dalej i tak dalej.

- To tutaj, mój drogi Sete, mam
nadzieję, że poradzisz sobie w tej szkole i znajdziesz wielu przyjaciół... -
bla, bla, bla. Facet, na oko trzydziestoletni, będący dyrektorem tejże szkoły,
coś tam teraz bredził o nowych znajomościach i miłościach, (pewnie starał się
zażartować i sprawiać wrażenie wyluzowanego) stojąc przy drzwiach, za którymi
znajdowała się moja nowa klasa. Jasne, uważaj pryku, bo jeszcze uwierzę.

- Rozumiem, bardzo dziękuję –
wydukałem grzecznie, udając niezwykle przestraszonego nowym otoczeniem
nastolatka. Dyrektor poklepał mnie jeszcze po ramieniu życząc mi miłego dnia po
czym odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę swojego zapyziałego
pomieszczenia.

Przewróciłem oczyma i chwyciłem
za klamkę. Pora rozpocząć wielkie przedstawienie ze mną w roli głównej, które
będzie trwało zapewne z dobre trzy tygodnie.

Powoli naciskając klamkę,
wyobrażałem sobie różne gorące, niestosowne obrazy, na myśl o których od razu
pojawiały mi się rumieńce. W końcu, przecież muszę być zawstydzony przed całą
klasą! Co by było, gdyby uznali mnie jeszcze za twardziela?

Przekraczając próg momentalnie
gdzieś z około trzydzieści par oczy skierowało się w moją stronę i zaczęły się
szepty.

- D – dzień dobry, jestem Sete...
– wydusiłem z siebie cichutkim głosikiem, co by jeszcze nie usłyszeli.

- Ach! Bobs Sete! Doskonale,
świetnie! - przerwała mi nauczycielka, klaskając z radości w dłonie. Przyznam
szczerze, zaskoczyła mnie swoją energią. Większość nauczycieli to stare
próchna, które tylko marzą o swoich włochatych kapciach i kotach Mruczkach… I
kolejnych telenowelach. - Kochani, to jest wasz nowy kolega! - przedstawiła
mnie, przyciągając do siebie i przytulając potargała mi włosy. - Mam nadzieję,
że się wszyscy razem zaprzyjaźnimy! - miała trochę piskliwy głos. Wkurzające,
ale co miałem zrobić. Udawałem speszonego, bo niby wszyscy się na mnie gapią i
lustrują od góry do doły, przy czym coraz bardziej czerwieniałem na twarzy,
kiedy moja wyobraźnia działała bardzo intensywnie co rusz podsuwając różne,
ciekawe urywki filmów, których teoretycznie oglądać nie powinienem, ale kogo by
to tam obchodziło…

- T – też mam taką nadzieję –
wtrąciłem się spuszczając wzrok na podłogę. Całkiem czystą, chociaż ryzykować,
nie ryzykowałbym i nie jadł z niej. Kto wie, czyje wstrętne stopy dostąpiły
zaszczytu stąpania po niej.

- Usiądź proszę obok Jasona, to
ten na samym końcu – popchnęła mnie lekko do przodu, między ławki. Napotkałem
jego wzrok, ale coś sprawiło, że szybko go odwróciłem. Wpatrywał się we mnie
intensywnie kręcąc długopisem między palcami i coś mi podpowiadało, że być może
zawrzemy bliższą znajomość, chociaż do tego spojrzenia będę się musiał
przyzwyczaić. Było zbyt… przewiercające na wskroś. Jakby mógł się zorientować o
czym myślę…
             Miał na nosie okulary z czarnymi
oprawkami, ale takie zwykłe, nie firmowe, jak np. Ray Bany, czy coś... Lekko
ciasną, w takim samym kolorze koszulkę, która uwydatniała nieco jego mięśnie,
szczególnie, gdy wykonywał jakiś najdrobniejszy nawet ruch.

Chociaż wolałbym raczej kogoś
nieśmiałego i jeszcze drobniejszego ode mnie, ale cóż... pożyjemy, zobaczymy.

Uśmiechnąłem się, jakby zakłopotany
i usiadłem w ławce obok niego. Szczęście w nieszczęściu, że były dwuosobowe,
więc będę mógł jakoś do niego startować, aczkolwiek...

Nie no, był nawet przystojny. Nie
umniejszając, nawet ja mógłbym to stwierdzić. Chociaż mojej urody nie przebija.
Powiedziałbym nawet, że będąc gejem, to prawdopodobnie byłby mój typ. Co nie
zmienia faktu, że chciałem słabego chłopaczka, co by nie było problemu z
dominacją! Bo przecież głównym punktem planu jest udawanie nieśmiałego, żeby
potem nagle przejąć władzę i kogoś porządnie spenetrować! Teoretycznie, no.

A pod spojrzeniem tego, jak mu
tam… Jasona czułem się niespokojny. Zupełnie jakby wiedział co wymyśliłem i
chciał, to wykorzystać przeciwko mnie. A to mi się bardzo, ale to bardzo nie
podobało.

Zacząłem wpatrywać się w ławkę,
ręce chowając pod nią, żeby nikt nie zauważył, że ściskam je nerwowo.

- Hm...- mruknął wpatrujący się
osobnik, po czym na szczęście odwrócił wzrok, a przynajmniej takie odniosłem
wrażenie.

Mimowolnie westchnąłem z ulgi. Chyba
nie będę ryzykować, bo może na serio się domyślić, co planuję. Wykorzystam kogo
innego. A od niego muszę trzymać się z daleka. Dobrze, że przynajmniej jedną
osobę wyeliminowałem z potencjalnych kandydatów, będzie mniej marnotrawstwa
czasu na szukanie odpowiedniego… Moim typem jest jakiś okularnik, chuderlawy,
dający się łatwo zastraszyć…
               Dobra, nie. Jeśli nie
liczyć okularów, to opis mojego nowego charakteru, więc trzeba trochę inaczej.
Może mięśniak? Taka dobra postura, byłoby nieźle ośmieszyć kogoś sławnego w tej
szkole, taki Jason nadawałby się idealnie… Cholera, stop!

Zerknąłem na niego kątem oka,
zauważając, że znowu się na mnie patrzy. Znowu! Odwróciłem szybko wzrok, skupiając
go na nauczycielce, ale słuchać jej nie zamierzałem.
             To dziwne uczucie, że on
już wiedział co kombinuję niezmiernie mnie irytowało. I jeszcze zrobił te swoje
cholerne „hm” jakby był jakimś wielkim myślicielem! To tak wkurzające, że ze
zdenerwowania ręce zaczęły mi się trząść, chociaż wcześniej nigdy czegoś
takiego nie doświadczyłem.

Może powinienem zmienić szkołę?
On ma na mnie zdecydowanie zły wpływ. Zła energia…

No, bo najwidoczniej, jak tak
dalej pójdzie, to może dostanę jakiejś depresji, czy w ogóle zachoruję na
psychikę i co wtedy będzie?

Źle będzie! Cholernie źle będzie!
Kto wie, a nuż jeszcze ludzie popadną sami w wielkie smutki, bo będą
identyfikowali się z moim cierpieniem i wielkim bólem. A może powinienem umówić
się na wizytę do lekarza? W końcu takie drżenie rąk jest już oznaką jakiejś
choroby, a im wcześniej się temu zapobiegnie, tym lepiej dla mnie. I moich
podwładnych… albo już tam nie przesadzając – mojego otoczenia, żeby nie było,
że jestem jakiś egoistyczny, czy coś. I, żeby nie było, nie jestem! Pomogłem
raz jednemu starcowi przejść przez ulicę (wprawdzie wiedziałem, że to jakiś
były polityk, więc przyniosło to moim rodzicom – a tym samym mnie – korzyści,
bo zmarszczony dziad chciał mi jakoś szczególnie podziękować). Znaczy, nie
żebym się usprawiedliwiał. Jestem grzecznym i dobrze wychowanym dzieckiem.
Złotym dzieckiem. Dzieckiem, któremu ludzie powinni padać do stóp i dziękować,
że uraczył ich chociaż odrobiną uwagi, czy krótkim spojrzeniem od stóp do głów.
Dobra, nie oszukujmy się, trochę samolubny jestem, ale niech pierwszy rzuci
kamieniem ten, który nie myśli ani odrobinę o sobie! No i co? I nic! No
właśnie!

Tak czy siak, ta godzina wychowawcza
strasznie mi się dłużyła, kto by pomyślał, że jedna lekcja może, aż tak człowieka
zanudzić? Szczególnie zestresowanego człowieka, jak ja. A to niedobrze. Stres powoduje szybszą
śmierć, a ja chcę przeżyć jeszcze moich – niestety – rodziców.

Z chwilą, kiedy zadzwonił
dzwonek, odetchnąłem z ulgą, co mnie równocześnie zirytowało. Bo ja nie
powinienem w ogóle wzdychać! A już szczególnie z ulgi! Po wyjściu nauczycielki,
cała rzesza uczniów z mojej klasy, zbiegła się do mnie. I zaczęły się znów te
podstawowe pytania: skąd jestem, dlaczego tu jestem, czy mam dziewczynę i tak
dalej, i tak dalej. Nauczony z poprzednich doświadczeń odpowiadałem na nie,
oczywiście teraz się rumieniąc. No, bo jakoś mi nie pasował taki uległy gejuszek
bez zawstydzenia, a jakiego teraz grałem. Powinni mi dać za to Oscara. I dużo
kasy. Chociaż i tak mam jej wiele, ale co mi tam zaszkodzi mieć jeszcze więcej?
Więcej, więcej i więcej. Dużo pieniędzy, to dużo szczęścia – czego jeszcze
pragnąć? Nawet jakiś bliskich mi ludzi nie potrzeba. I tak wiadomo, że
większość by pewnie mnie wykorzystywała do jakiś wiadomych tylko sobie celów.

Niepostrzeżenie zadzwonił dzwonek
oznajmiając koniec przerwy, a początek kolejnej lekcji. Praktycznie cała klasa
wydała z siebie pomruk niezadowolenia i wszyscy wrócili do swoich ławek. Na
szczęście, nie trzeba się było nigdzie przenosić, co jak dla mnie jest ogólnie zbyt
uciążliwe. Jakby to tak wielkim problemem było uczyć się w jednej klasie…

Przez to całe zamieszanie nawet
nie zauważyłem, kiedy ten cały lizus Jason się ulotnił.

Muszę szybko zmienić miejsce,
żeby nie było, że przez resztę lekcji także będę z nim siedzieć. Tylko… nigdzie
nie ma już wolnego krzesła. Jedynie tutaj. Cholera, cholera, cholera.

- Mam nadzieję, że przyłożyliście
się do nauki anatomii, dzisiaj będzie kartkóweczka – oznajmił nauczyciel. Ledwo
zarejestrowawszy ten fakt, drzwi do klasy otworzyły się, a w nich stał nikt
inny, jak oczywiście wielki Casanova, czyli jak powszechnie wiadomo – Jason.

- Przepraszam za spóźnienie –
powiedział zdyszany. Część mokrych końcówek włosów przylepiła mu się szyi, a
pozostałe pozakręcała się w urocze kędziorki.

Zaraz, zaraz… Urocze? Kędziorki?
Od kiedy, do cholery, takie słowa istnieją w mojej głowie?! I czemu, do jasnej,
martwej, bo zabitej przez kartony Hanki, uznałem, że on jest uroczy?
U-r-o-c-z-y… Urgh… Jakkolwiek by tego nie powiedzieć, to słowo jest obrzydliwe
samo w sobie. Halo? Pogotowie? Rzygam tęczą! Poproszę o odrobaczanie!

- Minuta spóźnienia, Grey. Myślę,
że odciążysz klasę, jeśli staniesz przy tablicy do odpowiedzi, a w zamian nie
wpiszę ci kolejnej jedynki za zignorowanie dzwonka, a tym samym mnie.
Oczywiście, jeśli się nauczyłeś… - ignorując część jego wypowiedzi, Jason
podszedł szybko do mojej ławki i sięgnął po plecak pochylając się przede mną,
żeby wyjąć zeszyt z tego przedmiotu. W międzyczasie, ja sam oniemiałem na
chwilę nie będąc w stanie się poruszyć. Był bardzo blisko mnie. Nie więcej niż
parę milimetrów nas jedynie oddzielało. Jedynie powietrze i…

Ładnie pachniał. Naprawdę ładnie
pachniał. Cholera… Chyba zauważył jak się zaciągnąłem jego zapachem.

Rzucił mi szybko ukradkowe
spojrzenie i poszedł z powrotem pod tablicę dając nauczycielowi zeszyt. Wziąłem
szybki wdech i wydech, po tym jak przez jakiś czas zapomniałem, jak się
oddycha. Chyba naprawdę nabawiłem się jakiejś choroby serca, a to już naprawdę
zaczyna być groźne.

- Dobrze – mruknął nauczyciel,
kartkując zeszyt. Chyba nawet nie zauważył, że ktoś nowy dołączył do klasy.
Albo i owszem, ale postanowił ten fakt zignorować. – W takim razie, na początek
narysuj i opisz mi mózgowie żaby.

Hę? Żaby? Mózgowie żaby? Dobrze
usłyszałem? Czego oni się do cholery w tej szkole uczą?!

Nie no chwila, mam siedemnaście
lat, więc w sumie nie byłoby to nic dziwnego. Materiał też to prawdopodobnie
obejmuje, no… Ale kogo obchodzi, czy żaba ma jakieś mózgowie? To żaba, do
cholery! Ona ma jedynie rechotać, czy tam kumkać, ale nie myśleć! Na co ma jej
niby być potrzebne jakieś mózgowie?

- … Rdzeń przedłużony… Móżdżek…
Płat wzrokowy… Półkula mózgu i opuszka – wielkim cudem, Casanova narysował na
tablicy jakieś zgniecione kółka i po kolei wskazywał na nie i mówił. Przyznam
szczerze, że patrzyłem na to z lekka zaskoczony.

- A teraz cała anatomia, wymień
mi narządy wewnętrzne.

- Język, płuca, krtań, rdzeń
kręgowy, serce… - zamyślił się na chwilę, drapiąc po głowie. – Moczowód, pęcherz,
obwód...

- Obwód? – przerwał mu biolog
unosząc w zdziwieniu brwi.

- Obwód… obwód, nie, nie –
zaprzeczył. – Aah, odbyt! – krzyknął, jakby dostał olśnienia, co pewnie było
prawdą i jednocześnie rozśmieszył całą klasę.

- Grey… - mruknął ostrzegawczo nauczyciel.

- Nasieniowód, jądra, nerki –
kontynuował swoją wyliczankę dalej, poprawiając okulary na nosie. – Narządy
samicy też mam wymieniać?

- Odpuść sobie. Wymień jeszcze
kolejne stadia rozwojowe żaby – wymruczał biolog z pochmurną miną. Pewnie nie
podobało mu się, że uczeń coś umie. Może uwielbia wstawiać jedynki i czuje się
chory jeśli nie zrobi tego określoną ilość razy w ciągu dnia?

- Najpierw zapłodniony skrzek,
czyli zygota. Potem… morula, blastula, gastrula, neurula, kijanka, dorosła żaba
i śmierć – powiedział na jednym wdechu uśmiechając się jak jakiś dureń.
Nauczyciel westchnął głęboko i głośno, po czym niemiłym tonem oznajmił:

- Dziękuję – Casanova chwycił
zeszyt, ukłonił się przed całą klasą zgarniając przy okazji kolejne ostrzegawcze
spojrzenie od nauczyciela i szybkim krokiem wrócił do ławki. Mojej ławki.

- Pamiętajcie, że na następnej
lekcji, czyli jutro będziemy przeprowadzać operacje na żabach, więc lepiej się
przygotujcie. – Na te słowa żeńska część klasy głośno jęknęła, ale pod jego
wzrokiem natychmiast ucichła. – Nie przyjmuję sprzeciwów. A spróbujcie tylko
wagarować, to osobiście się z wami policzę – zagroził, po czym chwycił dziennik
i zaczął sprawdzać listę obecności. Na samym końcu, przy moim nazwisku się
zatrzymał i spojrzał na mnie. – Mam nadzieję, że kolega nie ma zbyt wielu
zaległości. Aczkolwiek otrzymałem informacje od twojego poprzedniego biologa,
że przerabialiście nieco inne tematy, więc w nadrabianiu pomoże ci… - udał, że
się zastanawia - Grey. Umówcie się na terminy spotkań. Tobie daję dwa tygodnie
na nadrobienie i jakiekolwiek ulgi się skończą, rozumiemy się? – Pokiwałem
głową, nieco przerażony perspektywą bliższego spotkania z nim. Swoją drogą…

Dlaczego, do cholery, ten Jason
ma mi pomagać? Ja nie…

- … Pr
Nastolatkowie i mamuśki są w centrum uwagi
Brunetka kładzie się i wkłada w cipkę zabawkę
Inicjacja przyrodniej siostry

Report Page