Pokojówka nie lubi spełniać rozkazów

Pokojówka nie lubi spełniać rozkazów




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Pokojówka nie lubi spełniać rozkazów

Zarejestruj się
lub
zaloguj



Ebooki i audiobooki
Książki
Kup na prezent
Cennik
Pobierz Legimi

Pomoc
Jak to działa?



Uzyskaj dostęp do tej i ponad 140000 książek od 6,99 zł miesięcznie
Wydawca : Prószyński i S-ka Kategoria : Obyczajowe i romanse Język : polski
czytnikach certyfikowanych przez Legimi
czytnikach Kindle™ (dla wybranych pakietów)
Oceny przyznawane są przez użytkowników Legimi, systemów bibliotecznych i innych serwisów partnerskich. Przyznawanie ocen premiowane jest punktami Klubu Mola Książkowego.
Zaloguj się, aby dołączyć do dyskusji



Ebooki i audiobooki



Ebooki na Kindle



Kup na prezent



Cennik


Jak to działa?


Pobierz Legimi



Blog



Klub Mola Książkowego



Pomoc


Regulaminy



Relacje inwestorskie




Uzyskaj dostęp do tej i ponad 140000 książek od 6,99 zł miesięcznie

Jedyna córka króla. Jedyna nadzieja kraju.

Irlandia, rok 1166. Aoife MacMurchada ma zaledwie czternaście lat, kiedy jej ojciec, Dermot MacMurchada, król Leinsteru, zostaje brutalnie pozbawiony władzy i zmuszony do ucieczki z kraju. Szuka wsparcia u króla Anglii, Henryka II, w wyniku czego nawiązuje sojusz z Ryszardem z Clare, Silnołukim ("Strongbow"), charyzmatycznym hrabią Strigoilu.
W zamian za pomoc Dermot obiecuje Ryszardowi ziemie, bogactwo i rękę córki, lecz Aoife ma na ten temat swoje zdanie. Owszem, poświęci się dla dobra rodziny, ale zrobi to na własnych warunkach.

" Irlandzka księżniczka " to historia Aoife, występującej w niektórych źródłach jako Ewa z Leinsteru, kolejnej - obok Eleonory Akwitańskiej i cesarzowej Matyldy, znanych z wcześniejszych powieści Elizabeth Chadwick - fascynującej kobiety epoki średniowiecza. To zarazem historia nieustraszonej odwagi i miłości, przedstawiona na barwnym tle Irlandii tuż po najeździe normańskim, u zarania jej państwowości.

Elizabeth Chadwick znakomicie ożywia historię, opisując w fascynujący sposób intrygi na królewskich dworach.
"The Times"

Elizabeth Chadwick mieszka w Nottingham wraz ze swoim mężem i dwoma synami. Jest uznaną, brytyjską autorką powieści historycznych. Jako członkini "Regia Anglorum" - wczesnośredniowiecznej grupy rekonstrukcyjnej, Elizabeth prowadzi własne badania historyczne, a zdobytą wiedzę wykorzystuje w swojej twórczości. Nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazał się jej słynny cykl o Eleonorze Akwitańskiej, a także powieść zatytułowana "Pani Anglików".
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Elizabeth Chadwick 2019
© Magdalena Russocka/Trevillion Images
ul. Rzymowskiego 28, 02-697 Warszawa
LISTA POSTACI (W KOLEJNOŚCI CHRONOLOGICZNEJ):
Dermot MacMurchada – król Leinsteru
Enna – syn Dermota, brat przyrodni Aoife
Domnall – syn Dermota, brat przyrodni Aoife
Maurycy Regan – bard i tłumacz Dermota
Connor – syn Dermota i Môr, brat Aoife
Rodryg O’Connor – arcykról Irlandii
Tiernan O’Rourke – prowincjonalny król Brefni, śmiertelny wróg Dermota. Nie występuje w powieści, lecz ma wpływ na losy głównych bohaterów.
Ryszard z Clare – hrabia Strigoilu (i dawniej Pembroke)
Izabela z Clare, z domu Beaumont – matka Ryszarda
Hervey z Montmorency – wuj Ryszarda
Rohese – kochanka Ryszarda (postać autentyczna, imię nieznane)
Matylda z Clare – córka Ryszarda i Rohese
Aline z Clare – córka Ryszarda i Rohese
Robert FitzHarding – zamożny kupiec z Bristolu
Rajmund FitzWilliam (le Gros) z Carew – jeden z przybocznych Ryszarda, syn Wilhelma FitzGeralda z Carew, konstabla Pembroke
Henryk, opat Tintern – dawny żołnierz
Robert FitzStephen – kambryjsko-normański rycerz i awanturnik, spokrewniony z Rajmundem z Carew i lordem Rhysem ap Gruffydem
Ryszard de la Roche – flamandzki rycerz, mieszkający opodal Haverfordu w południowej Walii
Maurycy Prendergast – rycerz i awanturnik, dowódca Flamandów
Maurycy FitzGerald – flamandzki rycerz
Robert z Quency – chorąży Ryszarda z Clare, później jego zięć, mąż Matyldy
Alicja z Abergavenny – wzmianka o niej znalazła się w jednej z kronik, nie ma jednak pewności, czy jest to postać autentyczna
Mikołaj – skryba i kapelan Ryszarda
Meilyr FitzHenry – rycerz, wnuk Henryka I z nieprawego łoża
Izabela z Clare – córka Ryszarda i Aoife
Hugh z Lacy – rywal (ale nie wróg) Ryszarda na terytorium irlandzkim
Wilhelm FitzMaurice – mąż Aline, córki Ryszarda
Gilbert z Clare – syn Ryszarda i Aoife
Osbert de Horlotera, pan de Genermes, pan de Bendignes i pan la Poer – wysłannicy króla Henryka
lord Rhys ap Gruffydd – władca Deheubarth w południowej Walii
Owen – syn lorda Rhysa (postać autentyczna, imię nieznane)
Henryk II – król Anglii, książę Normandii, hrabia Anjou i Akwitanii (za sprawą żony, Alienor Akwitańskiej)
cesarzowa Matylda – matka Henryka II
Rozamunda z Clifford – nałożnica Henryka II
księżniczka Matylda – córka króla Henryka
Alienor Akwitańska – królowa Anglii i księżna Akwitanii
Henryk, Młody Król – następca Henryka II, koronowany za życia ojca
Jan FitzJohn i Wilhelm Marshal – rycerze i słudzy
PAŁAC W FERNS, LEINSTER, IRLANDIA, WIOSNA 1152
O świcie kobiety przyszły oznajmić Dermotowi, że jego nowa żona powiła córkę.
Chrząknął na tę wieść, ponieważ liczył na kolejnego syna, który z czasem wyrośnie na włócznika – choć synowie, jako i włócznie, bywają groźni. Dermot potrafił radzić sobie zarówno z pierwszymi, jak i z drugimi, lecz zawsze był czujny, stale miał się na baczności.
Patrzyli na niego teraz, popijając świeże, spienione mleko przy palenisku. Wyczuł ulgę, z jaką przyjęli wieść o narodzinach dziewczynki. Môr, ich macochę, łączył z ojcem chrześcijański węzeł małżeński, w przeciwieństwie do ich matek, związanych z nim na starą modłę, przez co pozycja chłopców była mniej oczywista.
Dermot łypnął na nich z rozbawieniem i wytarł mleko z brody. Jego dwa niedźwiadki. Enna i Domnall. Krzepki czternastolatek i jego trzy lata młodszy brat, którzy z Bożą pomocą wyrosną na dzielnych wojów i będą wspierać się nawzajem, tak jak on i jego brat się nie wspierali. Kochaj brata jak siebie samego, ale nie pokładaj w nim zaufania.
– Przynieście małą, chcę ją zobaczyć.
Dygnęły i pospieszyły wykonać jego polecenie.
– Wy dwaj. – Dermot przygwoździł synów świdrującym spojrzeniem, a w jego twardym głosie zabrzmiały lata wykrzykiwania rozkazów i narzucania ludziom swojej woli. – Macie opiekować się siostrą. To wasz obowiązek, tak jak dochować wierności mnie i sobie nawzajem.
– Przysięgam, ojcze, że tak się stanie. – Enna spojrzał jasnymi oczami prosto w oczy ojca, a Domnall podążył za przykładem brata.
– Złożycie przysięgę przed wszystkimi w kościele, gdy zostanie ochrzczona.
– Jak dasz jej na imię? – zapytał Enna.
– Powiem, gdy ją zobaczę. – Môr trajkotała o imionach od wielu tygodni, lecz większość wpadała mu jednym uchem i wypadała drugim, bo żona częściej zmieniała zdanie, niż on wychylał róg wina podczas uczty.
Kobiety wróciły, Ainne, dawna piastunka Môr, niosła zawiniątko w niebieskim kocyku. Dobiegające zeń odgłosy przypominały Dermotowi skrzeczenie małej wrony. Niemowlęta to sprawa kobiet. Interesowały go jedynie jako przejaw własnej męskości, ale musiał uznać dziecię, niech obrzędom stanie się zadość. Wprawdzie córa ujrzała wpierw oczy matki, lecz to on ją naznaczy, do niego będzie całe życie należała.
Wziął dziecko od Ainne i zgrubiałym palcem wskazującym rozgarnął kocyk, aby na nią spojrzeć i sprawdzić, czy wszystko ma na swoim miejscu. Dziesięć paluszków u rąk i stóp. Kępka ciemnych włosów. Wprost nie do wiary, że taka kruszyna mieści serce bijące w piersi. Wciąż stękała i posapywała, gdy przeniósł córkę przez zadymioną izbę i stanął w progu, aby obejrzeć ją w świetle wschodzącego słońca.
Naraz ucichła, spoglądając mu w oczy, i Dermotowi oddech uwiązł w gardle, gdyż dostrzegł w niej bezkresną mądrość, która obejmowała wszystko, o czym sam zapomniał. Była tak mała i delikatna, tak misterna i krucha. Kolana ugięły mu się na myśl, że mógłby zmiażdżyć ją jednym ruchem ręki. Z niemądrym uśmiechem wpatrywał się w jej poważną twarzyczkę, czując, jak zalewa go fala opiekuńczej miłości.
– A zatem, córko – mruknął łagodnie. – Jak cię nazwiemy?
Patrzył, jak słońce wypływa ponad horyzont i swym blaskiem złoci niebo. Miał czterdzieści dwa lata, był cyniczny, zaprawiony w bojach i bezwzględny, lecz w owej chwili, z nowo narodzoną córką w ramionach, czuł się o połowę młodszy, jakby za jej sprawą napił się z czary nadziei i odnowy. Oczy zapiekły go pod naporem uczuć, jakich doznał, i wiedział już, jak ją nazwie. Z czułości zawinął ją z powrotem w kocyk i pocałował w czoło.
– Aoife – oświadczył. – Daję ci na imię Aoife. – Oznaczało to bowiem powab i światłość, a nic nie pasowało do niej bardziej.
ZAMEK PEMBROKE, POŁUDNIOWA WALIA, LISTOPAD 1154
Posłaniec przybył w południe, gdy wszyscy posilali się w wielkiej sali. Ściemniało się, w miarę jak znad Morza Iryjskiego napływały deszczowe chmury, spowijając zamek poszarzałym całunem.
Ryszard z Clare, hrabia Pembroke i Strigoilu, przysłuchiwał się z otępiałą rezygnacją, jak jego matka i siostra Basilia rozmawiają o cenie świec, ile ich zostało i na ile jeszcze mogliby sobie pozwolić. Większość funduszy szła na utrzymanie i umocnienie ich zamków, resztę należało ciułać z myślą o niepewnej przyszłości. Od roku panował pokój, ale to wkrótce mogło się zmienić.
W dzieciństwie Ryszarda, przed wojną, pieniądze odgrywały mniejszą rolę, za to dziś w zasadzie nie myślał o niczym innym. Miał dwadzieścia cztery lata. Stracił ojca w wieku lat osiemnastu i całe brzemię wywalczonego hrabiostwa spoczęło na jego barkach. Z nieopierzonego młodzieńca z dnia na dzień stał się mężczyzną. Jakby ktoś rzucił nim o ścianę. Pozbierał się, zamroczony i pełen niedowierzania, ale ze świadomością, że nie pozostaje mu nic innego, jak uczcić pamięć ojca i przetrwać.
Znał i ufał każdemu człowiekowi, który zasiadał przy jego stole, jadł jego chleb, pił wino i grzał się przy jego palenisku. Opłacał ich, ubierał i zbroił, na tym polegała jego powinność, z której należycie się wywiązywał, choć wiele go to kosztowało.
Zanurzył łyżkę w zupie z baraniny, która stale gościła na stołach o tej porze roku, suto doprawionej przez kucharzy pieprzem i kminkiem dla smaku. Zawiesił dłoń w połowie drogi do ust na widok odźwiernego, prowadzącego w stronę podestu ubłoconego posłańca. Posłańcem tym był Alard, stajenny ze Strigoilu, który często przynosił wieści.
Pobladły z wyczerpania Alard potknął się i osunął na kolana.
– Król Stefan nie żyje, panie. Zmarł w Faversham na skręt kiszek przed czterema dniami.
Słowa zawisły na powierzchni umysłu Ryszarda, gdyby pozwolił im zapaść głębiej, nabrałyby rzeczywistego wymiaru, ponownie niwecząc kruchy i jakże świeży porządek. Nie poprosił Alarda o powtórzenie jego słów. Raz wystarczy. To aż nadto. Na dodatek owe „cztery dni temu” oznaczały, że wszystko zdążyło się zmienić, podczas gdy on tkwił tutaj, w Pembroke zasnutym mgłą znad morza, nieświadomy niczego.
Odprawił znużonego posłańca z przykazaniem, aby posilił się i odpoczął, po czym odsunął miskę, gdyż zupełnie stracił apetyt.
– Umarł. – Jego matka pociągnęła nosem. – Swoim panowaniem wystawił się na pośmiewisko i nie umiał nawet odejść, jak należy. – Ona również przestała jeść, lecz nadal mieliła szczęką, jakby przeżuwała zaskakującą nowinę. – Cóż to oznacza dla nas? – Utkwiła badawczy wzrok w Ryszardzie, najwyraźniej oczekując odpowiedzi.
Której nie miał. Była to ostatnia rzecz, jakiej się spodziewał. Po piętnastu latach zmagań o tron ze swoją kuzynką Matyldą król Stefan w zeszłym roku zawarł pokój z jej synalkiem Henrykiem, cierpiącym na przerost ambicji. Ustalono, że po śmierci Stefana korona przypadnie właśnie jemu. Dla tych, którzy zaciekle walczyli po stronie króla i zostali za to nagrodzeni – na przykład ojciec Ryszarda otrzymał tytuł hrabiowski – przyszłość stanęła nagle pod znakiem zapytania. Ryszard podejrzewał, że Henryk będzie do nich niezbyt przychylnie usposobiony.
– Nie wiem, matko, ale musimy być przygotowani na każdą ewentualność. Henryk FitzEmpress zyskał reputację śmiałka i kto wie, co postanowi? – Przysunął do siebie miskę i zmusił się do jedzenia, aby zachować pozory normalności. Henryk zasiądzie na tronie, a im nie pozostaje nic innego, jak trwać przy swoim i godnie przyjąć to, co los chowa dla nich w zanadrzu.
Poznał Henryka FitzEmpressa podczas rozmów pokojowych w ubiegłym roku, lecz ich stosunki były dalekie od serdeczności. Henryk widział w nim człowieka, któremu należy wskazać miejsce w szeregu, najlepiej kopniakiem. Byli w podobnym wieku, ale Ryszard nieco starszy i dużo wyższy, Henryk nie mógł zdzierżyć, że musi zadzierać głowę, aby na niego spojrzeć.
– Nowy król przebywa w Normandii. Musi przebyć Morze Wąskie i dotrzeć do Westminsteru. – Ryszard się skrzywił. Zamierzał spędzić Boże Narodzenie w Pembroke, lecz te plany raczej spełzną na niczym.
– Dopilnuj, aby nasze zamki były należycie wyposażone i uzbrojone – dorzuciła matka. – Zwerbuj ludzi, jeśli zajdzie taka konieczność.
Zbył jej słowa milczeniem. Miała blade pojęcie na temat ich sytuacji. Pragnęła wierzyć, że są panami własnego losu i dysponują większą potęgą niż w rzeczywistości. Zanudzałaby Ryszarda opowieściami, że jego ojciec był wielkim człowiekiem i on musi mu dorównać, łatwiej jednak powiedzieć, aniżeli wykonać, poza tym pośmiertna reputacja ojca znacznie przerosła tę, jaką miał za życia. Oboje przemilczeli również fakt, że królowie, owszem, mogą dawać, lecz mogą też odbierać. Bała się, podobnie jak on sam.
– Wybrniemy – odezwał się stryj Hervey głębokim, kojącym głosem, jak przystało na mediatora. – Nie możemy nic zrobić, dopóki nie dowiemy się czegoś więcej. Owocnie jest planować, lecz martwić się na zapas to strata czasu. – Sięgnął po łyżkę i z werwą rozprawił się z potrawką.
Ryszard spojrzał na stryja z wdzięcznością, choć również z pewną rezerwą. Hervey miał w zwyczaju sypać podobnymi mądrościami. Czynił to ze szczerego serca i chociaż nieraz były oczywiste i trąciły banałem, Ryszard doceniał krzepiący wpływ stryja na cały dom, a przede wszystkim na matkę.
– Tak, stryju – odpowiedział. – Dziękuję, żeś nam o tym przypomniał.
Później wszedł na blanki, choć w gęstej jak wełna mgle napływającej znad morza ledwo widział na wyciągnięcie ramienia. Dostrzegł w tym analogię do swojej przyszłości. Gdyby wsunął rękę we mgłę, zniknęłaby bez śladu, a gdyby podążył za nią, możliwe, że jego spotkałoby to samo.
Odwrócił się, czując delikatny dotyk na ramieniu, i stanął oko w oko ze swoją nałożnicą. Przed dwoma laty udzielił Rohese schronienia, kiedy jej mąż, rycerz na jego usługach, zginął w potyczce z Walijczykami. Rozwój wypadków sprawił, że zostali kochankami, a pięć miesięcy temu urodziła mu córkę Matyldę.
– Martwisz się, najdroższy. – Obłok pary z jej ust stopił się z mgłą.
– Nie wiem, na czym stoję – odrzekł bezbarwnym tonem.
– Czy przejęcie władzy przez Henryka FitzEmpressa oznacza dużą zmianę?
– Mam takie obawy. Liczyłem, że Stefan jeszcze pożyje, lecz królom nie można ufać. – Z westchnieniem oparł się o szary kamień. – Widziałem raz w dzieciństwie, jak wojacy z wrogiego obozu uwięźli w zamkowym wale i zginęli, gdyż nie było stamtąd ucieczki. Współczułem im, chociaż pragnęli mojej zguby, i zrozumiałem wtedy, że nie chciałbym nigdy znaleźć się na ich miejscu. Tymczasem tkwię oto w potrzasku, bez szansy na ucieczkę.
– Wracajmy do zamku, dam ci grzanego wina i pomasuję stopy. Tkwienie tu nie ma sensu, i tak nic nie zobaczysz, póki mgła nie opadnie.
Z wysiłkiem odwrócił się do niej i na widok lęku w jej piwnych oczach przywołał uśmiech na twarz.
– Co ja bym zrobił bez twojej mądrości i zdrowego rozsądku?
– Zabłądziłbyś we mgle? – Pocałowała go i mimo chłodu jej warg poczuł bijące od niej ciepło.
– Masz rację – odpowiedział i ruszył za nią w lodowatych oparach po schodach do swojej osobistej komnaty nad wielką salą. Z centralnego paleniska napływało miłe ciepło, rozgrzewając odrętwiałe z zimna twarze i ręce. Obok łoża zasłanego futrami stała kołyska, do której podszedł, żeby spojrzeć na córkę. Nie spała, mimo to leżała spokojnie, gaworząc po cichu. Nachyliwszy się, połaskotał ją pod bródką i podziękował Bogu za tak hojne dary w trudnych czasach.
ZAMEK STRIGOIL, MARCHIE WALIJSKIE, LIPIEC 1155
Osiem miesięcy później, obudziwszy się w swoim łożu, Ryszard wsunął ręce pod głowę, wpatrzony w strugi porannego słońca, wlewające się przez otwarte okiennice. Poprzedniego wieczora przyjechał z Worcester, w asyście nietoperzy harcujących po zmroku i księżycowego sierpa nad Wye. Słaniał się z wyczerpania, lecz ponura determinacja gnała go naprzód. Nie wiedział, czy kroki podjęte latem na rzecz zjednania przychylności króla przyniosły pożądany skutek. Henryk rozpoczął panowanie od odebrania mu tytułu hrabiego Pembroke wraz z zamkiem.
Na posiedzeniu sądu w Westminsterze Henryk siedział na wielkim tronie podparty na łokciu i toczył dookoła czujnym, bezlitosnym wzrokiem, kiedy odczytywano spis dóbr i zamków, które miały zostać zburzone lub bezapelacyjnie zwrócone Koronie. Ryszard był jednym z wielu baronów ograbionych w ten sposób – podobny los nie ominął nawet ludzi z kręgu Henryka – co nie umniejszyło poczucia upokorzenia. Przynajmniej wiedział, na czym stoi. Był zdany na łaskę lub niełaskę nowego króla i tańczył, jak tamten mu zagrał. Strigoil, Usk i Goodrich wciąż należały do niego, jednakże Pembroke, chluba ojca, przepadło i Ryszard miał nieodparte poczucie, że zawiódł.
Przeniósł spojrzenie na Rohese, która stała przy oknie i rozczesywała jedwabiste kaskady brązowych włosów. Na dźwięk swojego imienia uniosła głowę z twarzą rozjaśnioną uśmiechem. Odłożywszy grzebień, przyniosła mu kielich rozwodnionego wina.
– Długo spałeś – rzekła, siadając obok niego na łożu.
– Poganialiśmy konie – odpowiedział. – Wyjechaliśmy z Worcester dopiero wczoraj w południe, po kapitulacji Mortimera. Podczas oblężenia Wigmore i Bridgnorth w głowie kołatała mi myśl, że to mogłem być ja, gdybym odmówił oddania Pembroke. Ale dołączyłem do reszty i pokazałem Hugh Mortimerowi, gdzie raki zimują. – Skrzywił się z niesmakiem. – Upajałem się duchem braterstwa i świadomością, że działam w zgodzie z królewską wolą, lecz myśl, że nic się nie zmieniło, studziła mój zapał. Henryk FitzEmpress to chyba najbardziej zawzięty i bezwzględny człowiek, jakiego w życiu spotkałem.
– Oprócz ciebie – stwierdziła z figlarnym uśmiechem.
– Zawzięcie dążysz do celu. Może właśnie dlatego król chce zmusić cię do posłuchu. Wygląda mi na człowieka, który nie lubi być w niczyim cieniu.
– Niby jak miałbym go przyćmić? Gdybym się zbuntował, zmiażdżyłby mnie, tak jak zmiażdżył Mortimera. Rany po długiej wojnie jeszcze się nie zagoiły. Niewiele trzeba, aby moi wrogowie zwrócili się przeciwko mnie i wdeptali w ziemię.
– A więc może widzi w tobie osobiste zagrożenie. Może lęka się twoich ambicji oraz tego, co mógłbyś osiągnąć, gdyby Pembroke nadal do ciebie należało – kim mógłbyś się stać. Nic cię nie zatrzyma, mimo przeszkód nadal brniesz naprzód.
Napił się wina, rozważając
naturalny biseksualny trójkąt
Zdzira w sieci
Intensywny lodzik oraz wytrysk

Report Page