Podnosi nogi, by mógł wejść jak najgłębiej

Podnosi nogi, by mógł wejść jak najgłębiej




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Podnosi nogi, by mógł wejść jak najgłębiej


Rowe Lauren - 02- Wyznanie (+18)

Home
Rowe Lauren - 02- Wyznanie (+18)



Korekta Hanna Lachowska Agnieszka Pyśk Zdjęcie na okładce © tugolukof/Shutterstock Tytuł​ oryginału The Club Copyright © 2015 by Lauren Rowe. First pu...

Korekta Hanna Lachowska Agnieszka Pyśk Zdjęcie na okładce © tugolukof/Shutterstock Tytuł​ oryginału The Club Copyright © 2015 by Lauren Rowe. First published by SoCoRo Publishing All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana ani przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisu bez zgody właściciela praw autorskich. For the Polish edition Copyright © 2016 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 978-83-241-6143-0 Warszawa 2016. Wydanie I Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o. 02-954 Warszawa, ul. Królowej Marysieńki 58 www.wydawnictwoamber.pl Konwersja do wydania elektronicznego P.U. OPCJA juras@evbox.pl

Tę powieść dedykuję jej pierwszym czytelniczkom, wspaniałym paniom, których reakcją na lekturę było szczere „cholera, gorące; do diabła, taak”. Nickie, Marnie, Lesley, Tiffanie, Colleen i Holly plus mojej mamie, teściowej i ciotce. Byłam zachwycona, ale nie zaskoczona tym, że powieść spodobała się przyjaciółkom, ale kiedy się okazało, że tak samo jest w przypadku mamy, teściowej i ciotki…? „My, starsze panie, też lubimy seksowne kawałki” – wyjaśniła mi ciotka. Super, naprawdę niesamowite. Dziękuję wam. Kocham was wszystkie.

Rozdział​ 1 Jonas

Siedzę na kanapie i czekam, aż Sarah wyjdzie z łazienki. Jeśli zamęt w mojej głowie coś oznacza, to prawdopodobnie zaczynam ocierać się o obłęd. Chyba jestem od niej uzależniony. Nie mogę się nią nasycić. Wszystko, co robi, wszystko, co mówi, wszystko, czym jest… jest doskonała. Lepsza od jakiejkolwiek fantazji. Nie mogę jej się oprzeć. Wystarczy jej jedno słowo, a wszystkie moje plany idą w diabły. Nigdy, przenigdy nie miałem zamiaru przelecieć jej w tej łazience w restauracji. Ani w limuzynie. Jezu. Ale nie skarżę się, słowo. Odpuszczenie sobie tych obu cudownych bzykanek byłoby pieprzonym szaleństwem. Zresztą teraz już widzę, że ona musi najpierw wyrzucić z siebie to całe szaleństwo, zanim zacznie być gotowa na długi, powolny i słodki proces poddawania się. Jest jak dziki koń, którego trzeba ujarzmić. Muszę pozwolić jej trochę pobrykać, poszarpać się, poszamotać, zanim spróbuję ją osiodłać. I to mi odpowiada – każda spędzona z nią sekunda była idealna. Oprócz tego momentu, kiedy płakała. Cholera, już nigdy więcej nie chcę, żeby płakała, dopóki żyję. Wystarczyła jedna jej łza i totalnie mnie rozwaliło. No i okazało się, że jednak ma problemy związane z ojcem. Zawsze mnie ciągnęło do dziewczyn z kompleksem tatusia. Jestem taki przewidywalny. Oczywiście nie powiedziała tego, ale domyśliłem się całej historii, gdy tylko zaczęła mówić o pomaganiu kobietom doświadczającym przemocy. Mogłem to sobie odegrać w wyobraźni jak film. Prawdopodobnie tatuś wywinął jej i matce niezły numer. Sukinsyn. Wzdycham. Jak dotąd skopałem sprawę. Miałem wszystko ułożone w głowie, cały przebieg wieczoru. Sarah miała być Meg Ryan z Bezsenności w Seattle czy z jakiejś innej podobnej bajeczki ale, kurczę, nie spodziewałem się, że będzie się tak rządziła i przejmowała kontrolę. Orgazm czy nie, ta kobieta przeleciała mnie, aż mi dym poszedł uszami. Okazuje się, że ma w sobie odrobinę szaleństwa… I, cholera, podoba mi się to. Cholera, cholera, cholera. Kiedy zaczęła się rządzić, kiedy zamieniła się w diablicę, uff, to było gorące. Jasne, przygotowałem sobie na ten wieczór strategię i wrócę do niej, daję słowo, że wrócę, ale kto by jej się oparł? Kto chciałby się jej oprzeć? Ten tyłek, o mój Boże, ta jej dupcia. Najładniejsza, jaką kiedykolwiek dotykałem. I te oczy. Kiedy spojrzała na mnie, jakby zamierzała się na mnie rzucić… „Pieprz mnie”, powiedziała mi do ucha, a ja o mało nie eksplodowałem. Kiedy to powiedziała, wtedy już wiedziałem na pewno: jest doskonała. Ale teraz muszę przejąć kontrolę, mimo że to takie przyjemne, gdy mnie tak rozstawia po kątach. Od tej chwili mam tylko jeden cel w życiu. Istnieję na tym świecie tylko po to, żeby ta kobieta doświadczyła czystej ekstazy, bez względu na wszystko. I żeby tak się stało, muszę zacząć się przy niej hamować. Z nią trzeba postępować powoli. Musi czuć się bezpieczna. Potrzebuje poczuć emocjonalną więź, bo oczywiście miała rację, u kobiet przede wszystkim chodzi o więź. Ale dziwne jest to, że ja faktycznie czuję się z nią emocjonalnie związany. Kiedy podczas kolacji wypytywałem ją o jej życie, naprawdę chciałem poznać odpowiedzi na swoje pytania. Gdyby miała pieprzonego maltańczyka wabiącego się Kiki, słuchałbym, jak o nim opowiada nawet przez całą noc i słuchałbym z zainteresowaniem (chociaż mi ulżyło jak diabli, gdy się okazało, że nie ma maltańczyka wabiącego się Kiki). Jeśli mam być szczery, to już teraz czuję się bardziej związany z Sarah niż z którąkolwiek z moich byłych dziewczyn, nawet z

Amandą, a byłem z nią prawie rok. Nigdy z nikim nie czułem się tak swobodnie, nie byłem taki otwarty jak z Sarah. Jest tak, jakby przy niej nie groziło mi, że coś spieprzę. Nieważne, jaki gigantyczny ze mnie palant, nieważne, jak obrzydliwa jest prawda, nieważne, jak bardzo jestem szczery, jak popieprzony, ją to wszystko kręci. Ona naprawdę lubi mnie takiego, jakim jestem w rzeczywistości. Coś podobnego! To uzależniające. I, ja pierdzielę, prawdziwa Sarah kręci mnie jak jeszcze nikt nigdy dotąd. Kiedy powiedziała, że nie poszła na prawo dla pieniędzy, o ludzie, to było zbyt wiele. Miałem ochotę wziąć ją tam, na tym stole. A kiedy się wkurzała o to, że zapisałem się do Klubu na cały rok, podobało mi się, że jest mi głupio, bo miała rację. Podoba mi się uczucie, że powinienem być kimś lepszym ze względu na nią. Słuchanie, jak opowiada o tych „jednomiesięcznych” facetach, jakby wszyscy byli Johnami Cusackami łażącymi po okolicy z boom boxami w Nic nie mów, było całkiem urocze, choć generalnie to jest strasznie naiwne myślenie. Jasne, gość wykupujący członkostwo na miesiąc to romantyk szukający miłości, no na pewno. Niemożliwe, żeby zapisał się tylko na miesiąc, bo na dłużej nie ma kasy. Ale, hej, jeśli ona chce widzieć romantyka w facecie z jednomiesięcznym członkostwem, to niech sobie widzi. Dla mnie jej optymizm jest słodki. Zresztą, do diabła, może ma rację. Co ja tam wiem? John jest bogaty jak krezus, a zapisał się tylko na miesiąc. I jest romantykiem aż do bólu. Tak czy inaczej, kiedy opowiedziała mi o tym programiście, kiedy go broniła, jakby był rycerzem z Camelotu, była taka słodka, taka romantyczna. Taka dobra. Cholera, ta kobieta po prostu strasznie mnie kręci. Myśli mi galopują. Mam wrażenie, jakbym wariował. Robię długi wydech. Muszę się uspokoić. Muszę się opanować, zwolnić i przestać pozwalać, żeby co dwie sekundy rzucała mnie na kolana. Bo teraz chcę ją doprowadzić do orgazmu, zależy mi na tym bardziej niż na oddychaniu. Ale żeby to osiągnąć, muszę przejąć kontrolę nad sytuacją. Drzwi do łazienki otwierają się w końcu i Sarah wychodzi. – Chcesz dokończyć oprowadzanie mnie po domu? – pyta. – Jasne – odpowiadam. – Ale nie ma tu zbyt wiele do oglądania. Śmieje się i podnosi oczy do sufitu. – Ach ci bogacze. Są tacy zabawni. Rozglądam się. Jak dla mnie, mój dom jest dość skromny. To znaczy, nie zrozumcie mnie źle, mam tu wszystko, co potrzeba, żeby czuć się komfortowo – salę kinową, siłownię, zabójczy widok, basen, dobrze wyposażoną kuchnię, piwniczkę na wino. Ale, no naprawdę, dom nie jest jakiś niesamowity. Powiedziałbym, że zwyczajny. Nie mam ani kręgielni, ani boiska do kosza. Metraż też jest dość ograniczony. Proste linie. No tak, dzieła sztuki na ścianach są wyjątkowe, ale ja lubię sztukę. Zawsze lubiłem. I, no dobra, wszystkie podłogi i materiały wykończeniowe są najlepszej jakości, część marmurów ściągana była nawet z Włoch, ale to tylko dlatego, że człowiek, jeśli tylko ma możliwość, powinien otaczać się pięknem. Ono jest pokarmem dla duszy. Rozglądam się, patrzę na swój dom jej oczami. – Wiesz co? Pieprzmy zwiedzanie domu. Jesteś głodna? – Jestem – przytakuje. – Apetyt dziwnie mi dzisiaj dopisuje. – Czerwieni się. – No tak, a ja cię pozbawiłem ostatnich pięciu dań podczas kolacji. – To ja cię ich pozbawiłam – przypomina. – Uważam, że to lepiej podsumowuje wydarzenia dzisiejszego wieczoru – uśmiecha się. – Nie tylko ty masz kompleks Boga, zapomniałeś? – Puszcza do mnie przekornie oko. O ludzie, jest przeurocza. – Chodźmy sprawdzić, co mam w kuchni. – proponuję. – Masz jabłka? Albo może PB&J? – pyta. – Łatwo mnie zaspokoić. Przechwytuje moje spojrzenie i nagle oboje zaczynamy się śmiać. O tak, jasne, łatwo ją zaspokoić,

bardzo łatwo. Zaspokojenie dziewczyny, której nigdy w życiu nie udało się osiągnąć orgazmu, jest tak proste jak pstryknięcie palcami. – No, przynajmniej jeśli chodzi o jedzenie. – Znowu się śmieje, czytając mi w myślach. Przez chwilę rozmowa jest niemożliwa, bo oboje tak bardzo pękamy ze śmiechu. Wreszcie Sarah cichnie. Wyciera oczy z łez i zarzuca mi ręce na szyję. – Dziękuję za najwspanialszy wieczór z możliwych. – Wyciska na moim policzku entuzjastycznego całusa. Nachylam się do jej ucha. – Wciąż nie wierzę, że cię odnalazłem. – Obłęd, co? – Puszcza moją szyję. – Nigdy, przenigdy bym nie pomyślała, że będę tu z tobą stała – z samym Panem Zaklinaczem Kobiet. Wyciągam masło orzechowe, dżem i pieczywo i stawiam na blacie, a ona od razu zabiera się do dzieła. – Też chcesz jedną? – pyta. – Nie – zaprzeczam. – To wstrętne. – To dlaczego masz to w domu? – Przez Josha. Może jeść tylko PB&J i będzie szczęśliwy. Jest tak samo obrzydliwy jak ty. Uśmiecha​ się. – Często do ciebie wpada? – Zwykle raz czy dwa w miesiącu. Uprawiamy wspólnie wędrówki piesze i wspinaczkę. Przyjeżdża do Seattle rzekomo w interesach, ale zawsze udaje nam się wyskrobać kilka dni wolnego, żeby wybrać się na wspinaczkę. W przyszłym roku planujemy zdobyć Kilimandżaro. Kanapka jest już gotowa, Sarah odgryza spory kęs. Jest cudowna. – Chcesz do tego mleka? Oreos? – O tak, proszę, oreos i mleko. Mniam. – Żartowałem. No wiesz, nabijałem się z tego całego dziecinnego jedzenia. Mina jej rzednie. – Och. – To świństwo cię zabije, wiesz? Wzrusza ramionami. – Uwielbiam oreos. Zapisuję sobie w pamięci, żeby kupić oreos tak szybko, jak to tylko możliwe. Jeśli mogę temu zapobiec, nie chcę nigdy więcej widzieć wyrazu zawodu na jej twarzy. – Kilimandżaro, mówisz? – Przez chwilę ma tęskny wyraz w oczach. – Afryka. – No tak. Szykuje się całkiem niezłe przeżycie. Wody? Kiwa głową. – Dzięki. Wyciągam z szafki dwie szklanki i napełniam lodowatą wodą. Sarah już siedzi przy stole, dołączam do niej. Kiedy stawiam przed nią wodę, dziękuje mi uprzejmie i uśmiecha się. – Byłeś już w Afryce? – pyta. – Kilka​ razy – odpowiadam. – A ty? – Jeszcze​ nigdy nie wyjeżdżałam z kraju. – Poważnie? Kręci​ głową. – Nie​ masz paszportu? Znowu​ przeczący ruch głowy. – No,​ Jezu, musisz mieć paszport. Każę asystentce przysłać ci formularze. Załatwię tak, że wyrobią ci go szybciej. – A​ do czego, na litość boską, potrzebny mi paszport i to jeszcze wyrobiony w przyspieszonym tempie?

– Jej policzki nagle zalewa rumieniec. – Żebyś​ mogła w każdej chwili wyjechać. Nigdy nic nie wiadomo. – No,​ kurczę. Nie wiedziałam, że to przez to nie wybierałam się w nagłą podróż do Afryki – śmieje się. – A niech to. – Udaje rozbawioną, ale nagły rumieniec na jej policzkach mówi sam za siebie. Też​ się śmieję. – Lubię,​ kiedy się śmiejesz – mówi. Przekrzywiam​ głowę i patrzę na nią. Zwykle aż tyle się nie śmieję. Sarah​ wzdycha i pochyla się do przodu, opierając się na łokciach. – Założę​ się, że czasami ciężko ci przez to, że jesteś taki przystojny. – Odgryza duży kęs kanapki. Unoszę​ brwi. Nie potrafię ocenić, czy się ze mną droczy, czy nie. – Nikt​ w twojej obecności nie może się skoncentrować. Wszyscy zamieniają się w mdlejące zombie, zagubione w labiryncie ubóstwiania. – Milknie na chwilę. Jej głos robi się poważniejszy. – Wszyscy mówią ci tylko to, co chcesz usłyszeć. Taak,​ zdecydowanie mówi poważnie – przynajmniej jeśli chodzi o tę ostatnią część. – Mówię​ zupełnie serio – oznajmia, zgadując moje myśli. – Atrakcyjni ludzie mają łatwiej. Ci, którzy plasują się po środku spektrum dobrego wyglądu. Ludzi do nich ciągnie, są lubiani, bo nikomu niczym nie zagrażają. Z drugiej strony ci, którzy są tacy super cudowni jak ty, ci na krańcu skali urody, znajdują się po złej stronie punktu krytycznego. – Jakiego​ znów punktu krytycznego? – Tego,​ w którym ludzie zaczynają żywić do ciebie niechęć, projektować na ciebie własne emocje i odczuwać zagrożenie. Myślą, że jesteś palantem, chociaż nie jesteś. Albo zaabsorbowanym sobą egoistą. Tylko dlatego, że jesteś tak niedorzecznie cudowny. Oceniają cię inaczej. – No​ zgoda, ale co, jeśli jestem palantem i egoistą? – Och,​ cóż, w takim przypadku masz zwyczajnie przechlapane. Uśmiechamy​ się do siebie. – Ale​ poważnie, pewnie musisz się nieźle nagimnastykować, żeby udowodnić ludziom, że nie jesteś skończonym dupkiem. To musi być wyczerpujące. – Czyli,​ współczujesz mi, bo jestem atrakcyjny? – Nie,​ już powiedziałam… nie jesteś atrakcyjny. Ja jestem atrakcyjna. Ty jesteś oszałamiający, aż szczęka opada. – Zaciska usta. Nachylam​ się do niej. – To​ ty jesteś oszałamiająca aż szczęka opada, Sarah. – Czy to możliwe, żeby tego nie wiedziała? – Oj​ daj spokój. Nie chodzi mi o to, żebyś prawił mi komplementy. – Wzdycha i zerka na mnie z ukosa. – Po prostu próbuję cię rozgryźć. – Bierze kolejny kęs kanapki i wzrusza ramionami. – Jesteś doskonały… poza tym, że co wieczór przelatujesz inną kobietę. To trochę zaburza twój idealny obraz. Ale oprócz tego nie znajduję w tobie żadnych wad. Nie​ wiem, co mam powiedzieć. Skomplementowała mnie i przywaliła w bebechy jednocześnie. Jestem przekonany, że widać po mnie moją konsternację. – Nie​ chcę ci dowalić. Tylko że… jakoś trudno mi pogodzić Jonasa, który chciał mieć życiowy zapas cipek, z Jonasem, który siedzi tu i przygląda się, jak jem PB&J po tym, jak wynajął dla mnie całą restaurację. Niech​ szlag trafi to cholerne zgłoszenie. – Cóż,​ sądzę, że odpowiedź brzmi, że Jonas, który chciał sobie zapewnić zapas cipek na całe życie, tak naprawdę wcale nie chciał zapasu cipek na całe życie… Po prostu był zbyt głupi, żeby to rozumieć. Sarah​ nagle przestaje przeżuwać kanapkę, nieruchomieje. Ja​ wzdycham. – Myślisz,​ że to możliwe, żebyś zapomniała o moim zgłoszeniu i brała mnie takiego, jaki jestem, tu i

teraz, siedzącego obok ciebie? Bo chcę być właśnie tutaj, z tobą. Tak więc, jeśli nawet widzisz unoszące się nade mną widmo rozpusty, myślisz, że mogłabyś może po prostu postarać się je zignorować i uznać, że mężczyzna, którego widzisz przed sobą, to ten prawdziwy Jonas? To by nam zaoszczędziło mnóstwo czasu. Przełyka​ i kiwa głową. Kładzie dłoń na sercu, jakby chciała je uspokoić. – Świetnie.​ – Moje serce też bije mocno. – Byłoby naprawdę wspaniale. – Odchrząkuję. – Naprawdę super. Odchyla​ się na oparcie krzesła. Patrzę​ na nią, czuję pulsowanie w napiętej szczęce. – Przepraszam​ – mówi. Wzruszam​ ramionami. – Byłeś​ dla mnie wspaniały. A ja cię sonduję, czekam na twoje potknięcie. To nie jest w porządku. – To​ zrozumiała reakcja, biorąc pod uwagę, kim jestem i co o mnie wiesz… i oczywiście wszystko, przez co przeszłaś. Najeża​ się. – A​ przez co ja przeszłam? – To​ znaczy, no nie. Nie wiem, przez co przeszłaś. Mówię tylko, że to zrozumiałe, zważywszy… – milknę, nie kończąc. Już mam zamiar wcisnąć jej jakiś szajs, żeby się ratować, ale wtedy sobie przypominam, że obiecałem, że nigdy jej nie okłamię. – Mam pewną hipotezę odnośnie do twojej osoby, to wszystko. Ale prawdopodobnie nie powinienem się nią kierować. – Co​ to za hipoteza? Znowu​ odchrząkuję, żeby oczyścić gardło. O cholera. No to się wkopałem. – Przypuszczam,​ że twój ojciec musiał być niezłym sukinsynem. Prawdopodobnie widziałaś, jak krzywdził matkę, co musiało wywołać w tobie traumę. Nie wiem, czy ciebie też krzywdził, ale w najlepszym razie na pewno cię porzucił, emocjonalnie lub fizycznie, albo jedno i drugie. I jeśli mam rację, to wystraszyłaś się i nieźle cię to skrzywiło, może bardziej, niż sobie uzmysławiasz, i trudno jest ci zaufać ludziom, zwłaszcza mężczyznom. To prawdopodobnie główna przyczyna twoich… seksualnych… problemów. – O cholera, mam przerąbane. Mruga​ szybko kilkakrotnie oczami, jakbym właśnie zafundował jej mentalną chłostę. Milczy dłuższą chwilę. Czuję​ skurcz żołądka. Jestem idiotą. Po co ja wygaduję takie rzeczy? Żeby się popisać? Ale ze mnie palant. To zbyt drażliwy temat. Ona nie ufa mi jeszcze aż tak, żebym odgrywał przy niej domorosłego psychologa. Jeśli dziewczyna ma problemy z zaufaniem, potężny kompleks tatusia, nie istnieje lepszy sposób na odstraszenie jej niż gadanie o tych sprawach. Szlag! – Dokładnie​ tak – mówi w końcu. – Co do joty. Spada​ ze mnie napięcie. Spogląda​ na do połowy zjedzoną kanapkę na talerzu. – Nigdy​ mnie nie tknął… ale poza tym… wszystko się zgadza. – Wbija we mnie spojrzenie. Kiwam​ głową. Serce mi łomocze. Sarah​ wzdycha. – Aż​ tak łatwo mnie przejrzeć? – Nie,​ wcale. – Wzruszam ramionami. Z jakiejś przyczyny po prostu ją czuję. Przygryza​ koniuszek palca, przez chwilę jest zagubiona w myślach. – Taa…,​ zdecydowanie mam problemy związane z zaufaniem – mówi. Wypuszczam​ powietrze. Jestem szczęśliwy, że się na mnie nie wściekła. – Wiem.​ Ale to nic nie szkodzi. – Potrafię​ komuś zaufać, naprawdę. Tylko że nie szybko. Trochę mi to zajmuje. Dłużej niż powinno.

– W​ porządku. – I​ może jest coś w tym, co mówisz, że to wszystko łączy się jakoś z moimi… problemami… seksualnymi. – Przechyla głowę na bok. – Nigdy dotąd tego nie łączyłam. Ale prawdopodobnie masz rację. Biorę​ głęboki wdech, żeby się trochę uspokoić. – No​ więc, Jonasie. – Tak? – Mogę​ mieć do ciebie prośbę? – Proś,​ o co chcesz. – Jeśli​ zdarzy się, że mi odbije, że… no zacznę cię odtrącać, mógłbyś nie mieć do mnie o to pretensji? – Tylko​ wtedy, jeśli obiecasz, że nie będziesz wymawiała mi niekończącej się parady cipek. Uśmiecha​ się półgębkiem. – Zgoda. – Zresztą​ już ci odbiło i mnie odepchnęłaś. I to nie raz. A ja się nie obraziłem. – To​ prawda. – Jej oczy przez chwilę wpatrują się intensywnie w moje. – Dzięki, że mnie odszukałeś. – Dzięki,​ że byłaś do odszukania. Parska​ śmiechem, tym lekko ochrypłym. – Tak​ się nie mówi. – Teraz​ już tak. Jestem Bogiem, zapomniałaś? Ja ustanawiam zasady. Znowu​ się śmieje. – Masz​ ochotę na coś jeszcze? – pytam. Od dłuższej chwili nie tknęła kanapki. – Tak.​ Może pokazałbyś mi jakieś zdjęcie twojej rodziny? – pyta. Nie​ o to mi chodziło. Myślałem o jabłku albo krakersach. Chwilę się zastanawiam. – Jasne​ – rzucam w końcu. Rozglądam się. – Uhm, no tak. – Idę do salonu, a ona za mną. – Uhm. Tutaj. To Josh i ja. – Podaję jej magazyn biznesowy sprzed kilku lat ze mną i Joshem na okładce. Redakcja opracowała listę trzydziestu najważniejszych dyrektorów firm w Stanach poniżej trzydziestki. Razem z Joshem zajmowaliśmy dwudziestą piątą pozycję. – A​ tak, widziałam to zdjęcie w Internecie. – Aha.​ To Josh. Jesteśmy bliźniakami. Dwujajowymi. – Też​ jest niesamowicie przystojny – stwierdza. – Ale to jednak ty zwalasz mnie z nóg, zdecydowanie. – Wydaje odgłos, jakby zlizywała smakowity sos z palców. – Masz w sobie tę… mroczność. Jakąś melancholię w oczach. Nie potrafię się temu oprzeć. Zamurowało​ mnie. – Widzisz​ to we mnie, naprawdę? – Oczywiście,​ że tak. W twoich oczach. Mówię​ teraz ciszej. – I​ to ci się podoba? – Żartujesz?​ To jest najlepsza część. Skąd​ ta kobieta się wzięła? Jest wszystkim, czego szukałem, kiedy zapisywałem się do Klubu. Czego szukałem i nawet nie wiedziałem, że szukam. – Masz​ jakieś inne zdjęcia? – pyta. – Jeszcze z kimś innym z rodziny? Już​ chcę odpowiedzieć, że tylko z wujkiem, ale nie robię tego, tylko kręcę przecząco głową. Z jakiegoś powodu w gardle tworzy mi się gruda. – Mogę​ ci pokazać innym razem? – udaje mi się wydusić. Odchrząkuję. – Jasne​ – zgadza się. I kładzie mi dłoń na ramieniu. Kiwam​
Moja teściowa to niewyżyta suka
Trzy koleżanki na jednym łóżku
Mamuśka na plaży - Athena Angel, Bikini

Report Page